Komentarze dotyczące waszych zwierząt
Komentarze dotyczące waszych zwierząt
Kiedyś koło mojej łąki przechodził pan z dzieckiem i zawołał mnie przez płot, żeby dać mi reprymendę, że mój koń wymaga opieki weterynaryjnej, bo on już trzeci dzień tak przechodzi, a koń stoi z tylną nogą postawioną na czubku kopyta! Był bardzo oburzony, a jak mu wyjaśniłam, że to zupełnie normalne zjawisko, to i tak pozostał wielce sceptyczny. Ale to w sumie cieszy, taka czujność zwykłych przechodniów
Ja się kiedyś dowiedziałam, że Tyran jest "wybrakowany" bo ma krzywą strzałkę
chłopiec który tak go podsumował, teraz często nas odwiedza, żeby przytulić się do tej krzywej strzałki
Pozyczyłam J. Tellington TTouch Training znajomym .
Koleżanka ją zaczęła przeglądać, i tak patrzy na swojego konia, na książekę, znowu na konia i mówi: To z tej książki wynika ,że mój koń jest ociężały umysłowo.
Nie powiem był niezły ubaw teraz wszystko co nie wychodzi ,zwalamy (w żartach oczywiście) na to ,że koń jest ocięzały umysłowo
Moj kochany konik jest nauczony kładzenia się na ziemię przy pomocy odpowiedniego kierowania wodzamy.
Przy pewnej okazji chyba po prowadzaniu brat wsiadł na nią zrobil kółko i połozył a na to wszyscy"koń padł, koń padł zamęczyli go" a konik dalej wstał i galopem xD
Tym razem sytuacja trochę niewesoła:
W skrócie: pięcioletni ogier miał być kastrowany. Okazało się, że weterynarz użył środka, po którym koń był niestety kastrowany prawie na żywca.
Pomimo wsparcia pięciu chłopa, które miał 'weterynarz' - koń grzecznie nie leżał podczas operacji, a co więcej próbował kilka razy wstać.
Usłyszeliśmy, że 'nasze konie są kiepsko wychowane i że słabo sobie z nimi radzimy'.
Bez dalszego komentarz...
To ja może opowiem 3 śmieszne i nieśmieszne sytuacje dot mojej klaczuchy Amery
1. Jak ją kupiliśmy to bardzo szybko pokazała nam że rozum ma po to żeby go używać Podpatrywała ludzi co i jak robią a potem sama powtarzała. Któregos razu patrzymy a koń jest na podwórku - a powiniem byc przecież na pastwisku, patrzymy obie bramy otwarte a koń sobie po podwórku paraduje. Na początku podejrzewaliśmy sąsiada że nam robi na złość i wypuszcza konia z pastwiska, ale któregoś razu mama podpatrzyła co sie dzieje. Okazało sie że koń sobie wargą otwierał jeden skobel (wyjście z padoku) po czym podążał niespiesznym krokiem do bramy na podwórko i również wargą sobie ją otwierała. Od tej pory mam przełożony łańcuch na bramie od pastwiska.
2. Już trochę mniej śmiesznie - co jakiś czas wyglądam na pastwiska i sprawdzam co robią konie - weszło mi to już w nawyk a że z domu mam bezpośredni widok na całe pastwisko wiec jak jestem w pokoju to co jakiś czas spoglądam. Któregoś razu patrze patrzę a koń leży na plecach z nogami do góry i sie nie rusza.... Panika nie z tej ziemi - sama nie wiedziałam ze potrafię tak szybko biegać bo w tempie natychmiastowym pojawiłam się przy koniu. Okazało się że na szczęście koń żyje ale tarzając się wpadła w dziurę i nie mogła sie z niej wydostać.. Na szczęście jakoś udało się nam ją stamtąd wyciągnąć.
3. Ostatnimi czasy mój koń wpadł na genialny pomysł że przecież z ciągnika szybko paliwo można spuścić.. i tak nauczyła się ściągać wężyk paliwa i spuściła mi pół baku oleju napędowego... Owego dnia nie miałam czym jechać po zielonkę dla koni.
Jeszcze by opowiadać co to moja napsocić potrafi ... ech ale naprawdę jest wyjątkowym koniem i bardzo się cieszę że na nią właśnie trafiłam
Ania Tym razem sytuacja trochę niewesoła:
W skrócie: pięcioletni ogier miał być kastrowany. Okazało się, że weterynarz użył środka, po którym koń był niestety kastrowany prawie na żywca.
Pomimo wsparcia pięciu chłopa, które miał 'weterynarz' - koń grzecznie nie leżał podczas operacji, a co więcej próbował kilka razy wstać.
Usłyszeliśmy, że 'nasze konie są kiepsko wychowane i że słabo sobie z nimi radzimy'.
Bez dalszego komentarz...
Ania Tym razem sytuacja trochę niewesoła:
W skrócie: pięcioletni ogier miał być kastrowany. Okazało się, że weterynarz użył środka, po którym koń był niestety kastrowany prawie na żywca.
Pomimo wsparcia pięciu chłopa, które miał 'weterynarz' - koń grzecznie nie leżał podczas operacji, a co więcej próbował kilka razy wstać.
Usłyszeliśmy, że 'nasze konie są kiepsko wychowane i że słabo sobie z nimi radzimy'.
Bez dalszego komentarz...
Fajne historie chodź nie do końca śmieszne, z tym kastrowaniem :/ . Ja wam opiszę 2 sytuacje dwóch koni, które się nie lubiły. Pierwszy koń to angloarabka, która miewała bardzo często swoje humory, okazując je nie tylko ludziom. Drugi koń to mieszanka sp z zimnokrwistym, (wałach) gęste futro jak u niedźwiadka, aż się kędziory robiły .
1. Sytuacja : klacz uciekając przed tym wałaszkiem, wbiegła na ogrodzenie, całe oczywiście łąmiąc sobie nic nie robiąc, aż się drzazgi posypały. Nazwano ją potem "żelazna klata" .
2. Druga sytuacja: ta sama klacz stojąc w boksie chciała skubnąć, kędzierzawego wałacha, a ten jak nie kopnął w boks, aż się na deskach kopyta odbiły - generalnie padł tekst od właścicielki samca " no to będzie pamiątka po siwym, dobrze, że Planeta ma klate z żelaza bo deski mogły nie wytrzymać ".
Właściciel pewnego wielkiego konia nazwał moją małą srokatkę "koniem tyłującym" gdy pierwszy i ostatni raz postanowił przejść ze swoim podopiecznym korytarzem obok nas (czyściłyśmy się) mimo, że ostrzegałam o konsekwencjach. Potem pytał o pozowolenie za każdym razem nawet gdy był bez konia i zawsze przypinał łatkę konia "tyłującego". I tak sama teraz mówię :wink: . W każdym razie należy uważać na to, co mówi właściciel o własnym koniu, bo czasem może mieć rację...
Klacz, którą kiedyś dosiadałam, i zdobywałam najwięcej sukcesów,jako junior,nie była za urodna. Krótka gruba szyja, łeb jak wiadro,o lekko garbonosym profilu, i strasznie długie uszy, dobrze ,że nie klapiaste,i krzywe, szpotawe przednie nogi. Była wnuczką uczestnika, i medalisty ME w WKKW,mimo to ,urodziła się w tak zwanej wówczas chłopskiej zagrodzie. Na pewnych Ogólnopolskich zawodach,nie wiem jak, ale dzieciaki z innego klubu dowiedziały się, o jej pochodzeniu i strasznie mi dokuczały,wołając za moim koniem, ,,osioł od wozu", ,,chabeta od wozu".
nie powiem, by było mi za przyjemnie.Finał tej sprawy był taki, że mnie skąpano w rowie, za pierwsze miejsce, a ten co najbardziej mi dokuczał dojechał ,na swoim stadninowym koniu, tylko do drugiej przeszkody. :wink:
Najczęstrzy komentarz, jaki słyszę na temat mojego Cejlona to: "a co on taki zdziwiony??"
Złośliwi lubia mi przygadac... "już Ty jego nosisz, czy jeszcze on Ciebie?"
Rozbrajają mnie dzieci które krzyczą gdy jade z koleżankami
...."mamo mamo konie idą"...za moment leci tekst.....
...."mamo mamo...zobacz...jedna dziewczyna jedzie na krowie"
Mój kon to srokacz
jak byłam na zawodach towarzyskich w niwwce, to tam wiekszośc koni szkołkowych i tych prywatnych chodzi na wędzidłach podwójnie łamanych z wąsami...
śmiać mi sie chciało, gdy takie 10 letnie miłośniczni koni się bulwersowały , że wszystkie konie mają bardzo ostre wędzidła, na których nie można jeździć
To ja może nie z końmi, ale ze szczurami
Mam trzy szczurze chłopy, młodzi bracia, czarnuchy. Mądre bardzo, kochane, dokładnie jak psy, no ale co, gryzonie. Więc niszczą. Rzeczy, które mi zniszczyły nie zliczę, ale pewnego razu przyjechała do mnie ciocia (konkretna zakupoholiczka) kładąc swój płasz i torebkę u mnie na łóżku. Czemu? Nie wiem. W sumie może sobie sama dziękować. Co się stało, chyba dogłębnie opisywać nie muszę. Zapomniałam po prostu zabezpieczyć klatkę, bo drzwiczki sobie normalnie otwierają. Wybiegły, z całego rękawa płaszcza i z połowy torebki sito. Co się nasłuchałam..
Wcześniej miałam szczurzycę. Było lato, cieplutko, wzięłam ją na ramię i poszłam spotkać się z chłopakiem. To było jakieś dwa lata temu. Pierwszy raz ją widział, usiedliśmy na ławce, Fazi siedziała mi na kolanach i obserwowała otoczenie. Nagle zeszła ze mnie, weszła na Maćka, zostawiła po sobie wilką kałóżę moczu na jeansach, po czym spokojnie wróciła wylegiwać się na moje kolana. Dobra, komentarza nie było, bo Maciek to kochany człowiek, ale sam fakt.
Co do konkretnych komentarzy..
Ciągle oczywiście słyszę 'Gdyby nie ten ogon, bo pysie mają słodkie', a dupa prawda, bo ogony wcale nie są takie, jakie ludzie mają w wyobraźni.
'Ale ładna świnka morska.', 'Zmutowany chomik' rzucone przez dzieciaka z podwórka. Połowa ludzi pozytywnie nastawionych, reszta to raczej, że nienormalna jestem, żeby szczury w domu trzymać.
Mój pies (York) to oczywiście dywan i mop. Do tego taki większy, sunia ma 10 lat, wtedy jeszcze te yorki to nie były wypłosze i to taki konkretny dywan jest