Prawda o grzbietach, języku i kim naprawdę jesteśmy
Prawda o grzbietach, języku i kim naprawdę jesteśmy
Artykuł zatytułowany: Prawda o grzbietach, języku i kim naprawdę jesteśmy Autor: Stormy May
Tłumaczenie: Katarzyna Kulikowska
dodano: 05.03.2010
http://hipologia.pl/news/show/id/449/lang/pl/page/0
Jako, że w komentarzach nie zmieściłabym całego mojego tekstu dotyczącego wypowiedzi na temat artykułu Pani Storm May, zamieszczę go na forum. Może ktoś jeszcze zechciałby dodać coś na temat artykułu.
Mogłabym swój post zacząć: Droga Pani Stormy May....
Ta Pani ma dużo racji w tym co napisała. Jest w tekście wiele odwoływań do badań, mądrych sformułowań - przeciętnemu czytelnikowi nie jest łatwo to zrozumieć, no ale brzmi mądrze, trudno jest też podważyć podane miary, jednostki i w końcu samą teorie nie rozumiejąc tego do końca - może właśnie o to chodzi....Joga, tak jak inne ćwiczenia nie jest dobra jeżeli wykonywana przez ciało , które do tego nie przywykło. Już od dawna wiadomo, że kręgosłup koński rozwija się w pełni dopiero w wieku 6 lat i tak naprawdę dopiero wtedy powinno się zacząć jeździć na końskim grzbiecie ( tu już badania też były przeprowadzane i niestwierdzone zostały większe urazy końskiego grzbietu po latach pracy z nim). Poza tym każdy sport niesie ze sobą jakieś możliwości urazu i kontuzji. Konie zostały przystosowane przez ludzi do pracy i pod tym kątem też były hodowane. Powinno się rozpatrywać w jaki sposób polepszyć ich jakość życia, a nie wysyłać je na zielone łąki, bo w końcu ktoś może wpaść na pomysł, że ziemia na której się poruszają jest zatruta i najlepiej jak się konie wybije co do ostatniej sztuki. Odwołam się jeszcze do fragmentu tekstu: "...a naszym zadaniem jest odkrycie tej przyczyny, wtedy wejdziemy na ścieżkę, po której poprowadzi nas koń. To trochę tak, jak nauka języka obcego z nauczycielem mówiącym tylko w tym języku" - z tym trudno się nie zgodzić, dlatego ważna jest obserwacja, obserwacja, obserwacja...i odpowiednio szybki czas reakcji na problem. Np. na zmęczenie mięśni - masaże, przed ćwiczeniami odpowiednia rozgrzewka (może być przecież przeprowadzana z ziemi)itp. itd., na rynku są obecne naprawdę dobre siodła, znane są odpowiednie techniki jazdy minimalizujące bóle czy w ogóle je likwidujące, co za tym idzie również znika wtedy problem: jeździć czy nie. Zawsze ważne jest odpowiednie podejście, oczywistością jest to, że nie wolno swoje niepowodzenia życiowe wyżywać na innej żywej istocie i z tym w całości zgadzam się z Panią Stromy May.
Pozdrawiam
Dopisuje, gdyż przeczytała tekst jeszcze raz : \
cytat:" Osiodłany koń nie ma szans tak przestawić obciążenia, aby poczuć ulgę." - otóż moim zdaniem ma, tak jak my siedząc na krześle 8 godzin , niezdające (lub zdając) sobie z tego sprawę często odciążamy raz jedną str. raz drugą (ruszając chociażby swoją ręką) i wydaje mi się, że w sformułowaniu May jest trochę nieścisłości tj grzbiet koński to nie kłoda, która nie jest w stanie poruszyć się od niewygodnego ucisku, tym bardziej, że koń często pod siodłem jest w ciągłym ruchu , tak jak i jego grzbiet, który połączony jest z resztą ciała.
Owszem często się lekceważy dyskomfort konia gdy siodło jest niewygodne, źle dopasowane itp itd. i objawia się to dokładnie tak jak napisała Pani May: Nerwowość, skrócony wykrok, stulone uszy, machanie ogonem, próby ocierania się o bandę, wierzganie – w ten sposób konie próbują nam powiedzieć o odczuwanym przez nie dyskomforcie. Te niepożądane zachowania to stuprocentowo uczciwa reakcja konia, który próbuje pozbyć się bólu. Zdecydowanie gorzej mają konie, które nie protestują, tylko potulnie kontynuują pracę, wiedząc, że konsekwencją okazania jakichkolwiek oznak bólu grzbietu, będzie silniejszy ból w pysku, głowie, na żebrach czy bokach, do czego prawdopodobnie dojdzie dłuższa jazda pod siodłem. Konie są mistrzami przystosowania się, większość z nich błyskawicznie odkrywa co trzeba znieść, żeby przeżyć. Prawdopodobnie łatwiej im ścierpieć uczucie odrętwiałego grzbietu, niż inne sposoby kontroli wymyślone przez człowieka.
pozdrawiam
Z artykułu wynika również, jakoby siodła westernowe powodowały większe obciążenie grzbietu. Nie dysponuję co prawda sprzętem do pomiaru nacisków, ale zauważyłem wielokrotnie, że młode konie( a także starsze z jakimiś problemami z grzbietem ) ruszają się swobodniej pod siodłem westernowym, zwłaszcza widać mniejsze zapadanie się grzbietu pod ciężarem i lepszą pracę lędźwi. A nie były to drogie , firmowe siodła ze specjalnymi padami
No to może być już sprawa związana z siodłem ogólnie te westowe np. lepiej dopasowane, lepszy ich wybór (więcej ich) - nie wnikam.
Przyznaje z siodłami west miałam mało styczności, ale w użyciu ogólnym siodła powinny być odpowiednio dopasowane zarówno do wieku, rodzaju pracy (tutaj nie chodzi tylko o jeźdźca) idt itp
pozdrawiam
siodła west lepeij rozkładają cięzar, na większej powierzchni i mimo,że są cięższe to wydaje mi się ,że lepsze dla końskich grzbietów....
sprawdzone na rajdach
Cześć,
Przeczytałam ten artykuł i poczułam się jak skarcone dziecko tylko zabrakło mi marchewki bo niby jak wygląda ten jezyk konia na który powołuje się autorka obiecując czytającym jego cudowne działanie?? Uważam, że we wszystkim trzeba zachować umiar, siodło musi być dobrze dopasowane tak, że jak najmniej obciążać grzbiet konia, ale z drugiej strony nie wszyscy dysponujemy tak rozległymi padokami, żeby zapewnić naszym koniom wystarczającą porcję ruchu.
Czy naprawdę uważacie, że wsiadając na koński grzbiet wyrządzamy koniom taką krzywdę?
Zawsze jak czytam tego typu artykuły to zastanawiam się jakim cudem konie szkółkowe dożywają często dość sędziwego wieku skoro chodzą pod siodłem prawie codziennie i to po kilka godzin, a ludzie uczący się jazdy konnej często zupełnie nieśiwadomie obijają im grzbiety??
Trudny to problem, sama nie wiem co o tym myśleć???
Według mnie to proste.
Każde ortodoksyjne ("skrajnie skrajne") działania czy postawy są przesadą.
Rodzi to bowiem poczucie misji, od którego czasem krok do szaleństwa.
Bartelu zgadzam się z Tobą. Z jednym tylko uzupełnieniem. Szaleństwo nie jest najgorszym rozwiązaniem, mamy w końcu niezłych specjalistów. Najgorsze jest narzucanie swojego poglądu innym często niestety siłą, w imię jedn=ynie słusznej wiedzy.
Czy przeciążenie grzbietu jest złe :?: Tutaj chyba nie trzeba do tego nikogo przekonywać. Jest pytanie jak bardzo złe i jakie są skutki.
Przypomina mi się wątek kucia. Tu problem był podobny. W sumie wszyscy stalismy sie po zaostrzonej dyskusji bardziej ortodoksyjni, choć przecież każdy z nas w głębi duszy zgadzał się z wieloma tezami Sna (pozdrawiam Cię i informuję, że brakuje mi Twojego ognia. Ale w wielu kwestiach się z Tobą nie zgadzam. )
Reasumując, łączy nas wspólny mianownik. Wszyscy chcemy dobra koni. Tylko liczniki są inne. Jak to w ułamkach.
Dla pewności wyjaśniam: chodziło mi o przeciwstawienie postawy: "koń ma pracować, a rodzaj siodła nieważny" postawie: "nie będę jeździć, bo to dla konika krzywda".
Takie skrajności, w połączeniu z tym, o czymś wspomniałeś (czyli narzucanie jedynie słusznej linii wszystkim innym), stanowią zagrożenie. Rozwaga, świadomość, wiedza - to są fundamenty, na których można budować nasze relacje z koniem. Ku obopólnej radości - jak sądzę.
Pełna zgoda.
pełna
pozdrawiam
prawda o jezyku /../i kim naprawde jestesmy....
hahaha, szybko sie wyczerpal ten - DLA NAS- prosciutki jak drut temacik..... :lol:
a moze zamiast zgoda to...amen?! :wink:
ech, zima wraca....jak dobrze, ze pogoda operuje malo zawilym jezykiem, nawet jesli plata nam figle.
I czymkolwiek nie osiodlasz grzbietu Ziemi , sniegiem , deszczem, czy promieniami slonca to i tak niebawem przyleca do nas żurawie..! Ciesze sie.
Duchowa, u nas żurawie są już od tygodnia, i gęsi, a wczoraj widziałam czajki !!! :lol:
nic tylko sie usmiechac!!!!!
/.....nie przeczytalam dokladnie początku tekstu ...ech zupelnie nie moge sie skupic na forum, musze na chwile skoncentrowac uwage na czyms innym, niestety...żurawie nie pozwola zapomniec, ze wiosna mimo to.../
Po przeczytaniu artykułu dwie myśli przyszły mi do głowy:
Pierwsza to ta, że nie rozumiemy fizjologii konia, i tego jak rozkłada się ciężar na poszczególne partie tkanek, idąc w głąb. Jeżeli to, co umownie leży „pod żebrami” nosi na sobie ciężar połowy tej jednostki nacisku, którą przekazuje siodło, to na warstwy wierzchnie tkanek przypada też tylko połowa absorbowanego nacisku. To poszerza pole manewru. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby jakiekolwiek stworzenie przyjmowało dwu- lub trzykrotną wartość obciążenia powodującego martwicę, i szybko nie zeszło z tego świata, a konie jednak żyją. Kłóci mi się to z logiką. Więc dyskomfort owszem, bo w końcu kto z nas samych lubi nosić ciężki plecak, ale co do realnych medycznych skutków to rzecz jest do dłuższej dyskusji i badań.
Po drugie, wydaje mi się dzisiejsze siodło wszechstronne czy sportowe budową wywodzi się z idei siodła sportowego sprzed stu pięćdziesięciu chyba lat. W tamtych czasach nikomu do głowy nie przychodziło wielogodzinne użytkowanie konia pod takim siodłem – zawody trwały kilka minut, trening dłużej, ale nikt konia nie trzymał pod takim siodłem przez szereg godzin, tak jak się to teraz dzieje np. w szkółkach. Do długotrwałych obciążeń używano kulbak, o dużo większej płaszczyźnie rozkładu ciężaru, i np. wojskowym do głowy by nie przyszło prowadzać wielodniowych manewrów w czymś innym, bo dobrze by im zmyto głowę za masakrowanie państwowych koni. I może to jest droga wyjścia, zmiana techniki budowy siodeł rekreacyjnych i rajdowych tak, by zachowały właściwości komunikacyjne, a zyskały dużą i dobrze dopasowaną powierzchnię podparcia? Technologia materiałowa poszła dziś tak do przodu, że można wyjść poza dawne schematy budowy siodeł, limitowane przed stal, drewno, i skórę. Może warto zainicjować pomysł programu „siodło przyjazne dla koni ( z naciskiem jednostkowym do...)”?
Może jestem dziwna ale ja lubię skrajne opinie Nie dlatego, że je potem z namaszczeniem wyznaję, ale dlatego, że własnie wyraźne i dosadne skrajności pozwalają mi tworzyć swój pogląd. Czasem na ludzi bardziej działa takie postraszenie, by byli uważniejsi, ostrożniejsi. Pamiętajcie, że nie wszyscy zaqjmujący się koniartswem sa tak wrażliwi i mądrzy jak Wy
Mi tekst każe pamiętać, że
ważne jest przygotowanie grzbietu konia do noszenia nas,
postawa w jakiej nas powinien nieść (uwypuklony grzbiet) nie jest banalna i nie powinno się jej pomijać
siedzieć na koniu też powinno się "ostrożnie"
nie żyjący już wspaniały koniarz podczas leśnych przejażdżek zawsze w połowie trasy ordynował 10 minut spacerkiem z koniem w ręku - teraz wiem, dlaczego, wtedy też wiedziałam ale nie aż tak dokładnie