Młode konie w terenie
Młode konie w terenie
Najlepszym rozwiązaniem jest jazda w towarzystwie starszego, bardziej doświadczonego, spokojnego konia i doświadczonego jeźdźca.
Poza tym powodów zachowania konia może być wiele, ale podobnie jak w temacie "problemy z jazdą..." odpowiedź jest jedna:
Żeby stwierdzić co jest grane trzeba by to zobaczyć na żywo.
Może robisz jakiś łatwy do skorygowania błąd, a może problem jest bardziej złożony.
o temat dla mnie
Co prawda klacz trochę starsza, ale do dalszych terenów jest opór. Idzie- ale widać że jest spięta, wystraszona, rozproszona. Nie mam ani starszego konia ani drugiego jeźdźca niestety do dyspozycji.
Z ziemi problemy się minimalizują, co prawda nie jest tak fajnie jak na padoku czy w pobliżu stajni ale nie ma problemów z kontrolą. Z siodła czasami takie epizody się pojawiają.
Jestem otwarta na wszelkie sugestie.
Może za szybko wyjeżdżam tak daleko? Może lepiej jeździć częściej w pobliżu stajni, łąk za stajnią i oddalać się o pare metrów tygodniowo, tak zeby koń zyskał pewność siebie?
mojej kobyle na samym początku jak przygotowywałam ja do pierwszych jazd w terenie bardzo dużo dały najpierw spacery z nią w ręku.
Łaziłyśmy czasem całymi godzinami. Ale na początku krótko, kilka minut poza domkiem.
Wszystko było na luzie, chciała się zatrzymać skubnąć trawki to pozwalałam itp. Jak pokonała jakiegoś stracha to ją chwaliłam ,a nigdy nie karałam za lęki nawet najmniejsze.
Konie mają "strefy bezpieczeństwa". Najlepiej się czują w swoim boksie. Im dalej od boksu tym mniej pewnie. Bywa tak że na placu , niedaleko stajni jest o.k. ale jak trzeba wyjechać za bramę , zaczynają sie problemy. Oczywiście jest to cecha "ogólnokońska" ale przejawia się w różnym stopniu u różnych osobników. Przewodnik koń , lub przewodnik człowiek mogą pomóc w przezwyciężeniu lęków i niepewności. Jak zwykle potrzeba trochę czasu , cierpliwości i wyrozumiałości. To bardzo podobna przypadłość jak u dzieci ,które się boją ciemnośći. Głupi rodzic da klapsa. Mądry znajdzie inne rozwiązanie.
To też problem wcześniejszych doświadczeń i charakteru konia.
Kubę i Weksla ( kuca) poznałam ponad dwa lata temu.
Stały u człowieka, który nie interesował sie końmi , nie jeździł.
Zatrudnił człowieka, podobno koniuszego, który miał zajmować się, szkolic Kubę.
W efekcie wylądował w szpitalu mocno poturbowany przez konia - od razu przepraszam tych, którzy juz to słyszeli :wink:
Potem Kuba gonił kazdego faceta z wybiegu- dosłownie.
Wreszcie ponad pół roku były bez żadnej opieki , z wyjątkiem przypadkowych stajennych, którzy karmili je i wypuszczali na wybieg, albo na teren fabryki.
Konie zdziczały- kuc zreszta był zupełnie surowy.
Jak je zobaczyłam, to wyglądały okropnie.
Nie czyszczone kilka miesięcy, siersc poprzerastana gnojem - kon nie pozwalał się dotknąc właścicielowi.
Miał wtedy ok 5 lat - niegdzie nie wychodził poza teren zamkniety.
Po dłuższym czasie oswajania się wzajemnego, wywlokłam je razem na spacer na niedalekie łaki.
Przezycie było niezłe :lol:
Potem wyjechałam pierwszy raz w siodle.
Myslałam , ze kon zabije sie o własne nogi ze strachu i udusi, tak charczał.
U mnie pierwsze tereny , jak juz pisałam były trudne.
On okropnie bał się domów , innych rzeczy tez.
Pomógł kuc, który jako ogier był zawsze odważny.
I ten wielki kon chował się za nim hock:
Córka smiała sie, że słyszy oddech smierci na swoim ramieniu- on faktycznie w chwilach strachu wydaje takie charczące dźwieki.
Teraz jest nie do poznania 8)
Idzie jako czołowy, nie boi się właściwie niczego , czujnie bada otoczenie, wącha podłoże.
Oczywiście, jak dalej odjade od kuca, albo wybieram nowa droge, tozwalnia i oglada sie za kucem.
Czyli czas, czas, oswajanie z nowymi bodźcami .
Na poczatku odjezdżałam tylko kawałek od domu, coraz dalej i dłużej.
Były i spacery w ręku na łaki, pasienie, zwiedzanie okolicy .
Teraz jak zobacza , że pojawiamy się z kantarami albo siodłami, to w te pędy biegną pod bramę, przez którą wyjeżdżamy
Aga, imienniczko ma, musisz pracować nad zaufaniem swojego konia i tyle. I nie ma drogi na skróty. Jeśli spacery mało dały, to może było ich za mało a może jednak robisz nie to, co trzeba, by to zaufanie zdobyć. Zabawy w zaprzyjaźnianie i odczulanie na różne przedmioty PNH są do tego bardzo fajne. Tutaj o zdobywaniu zaufania książkę całą Promyl może napisać :-) Zwróć się do niej, może poczytaj jej bloga. Droga, którą przeszła z Iskrą jest niesamowicie pouczająca. Jeśli zdobędziesz zaufanie swojego konia, to pójdzie za Tobą i w ogień. I nie dlatego, że musi, bo jest posłuszny ale dlatego, że chce być z Tobą :-) To trudna praca ale warto szukać!
Panie Trenerze, marze o tym, by strefa bezpieczeństwa mojego konia była przy mnie :-) Tak sie zawsze wzruszam, gdy Cejlon przestraszając się czegoś chowa się mi za plecami :-)
Cejloniara Tak sie zawsze wzruszam, gdy Cejlon przestraszając się czegoś chowa się mi za plecami :-)
Cejloniara Tak sie zawsze wzruszam, gdy Cejlon przestraszając się czegoś chowa się mi za plecami :-)
To, czy koń nas broni czy oczekuje, że my go obronimy, pokazuje, jak on nas postrzega. W stadzie koń stojący wyżej broni konia stojącego niżej w hierarchii. Ponieważ nie spodziewam się jakiegoś ataku, gdzie rozmiar konia i siła ma mnie ocalić, wolę, żeby on widział we mnie swego obrońcę, bo dzięki temu ja będę bezpieczniejsza na jego grzbiecie.
Niestety, na razie tak nie jest. Chociaż są sytuacje, w których uznaje, że go obronię. Jak sypię do żłobu jego ukochanego Green Veta i sąsiad z boksu obok usiłuje przepchnąć łeb przez kratę, żeby się poczęstować (wciąż nie załapał, że to jest niewykonalne), Duszek już wie, że jak tam stoję, to może spokojnie oddać się konsumpcji.
Duska To, czy koń nas broni czy oczekuje, że my go obronimy, pokazuje, jak on nas postrzega. W stadzie koń stojący wyżej broni konia stojącego niżej w hierarchii.
Cytat:ponieważ nie spodziewam się jakiegoś ataku, gdzie rozmiar konia i siła ma mnie ocalić, wolę, żeby on widział we mnie swego obrońcę, bo dzięki temu ja będę bezpieczniejsza na jego grzbiecie.
.
Duska To, czy koń nas broni czy oczekuje, że my go obronimy, pokazuje, jak on nas postrzega. W stadzie koń stojący wyżej broni konia stojącego niżej w hierarchii.
Cytat:ponieważ nie spodziewam się jakiegoś ataku, gdzie rozmiar konia i siła ma mnie ocalić, wolę, żeby on widział we mnie swego obrońcę, bo dzięki temu ja będę bezpieczniejsza na jego grzbiecie.
.
Oj i czemu tak dosłownie...
Pisząc "obrońca" miałam na myśli przewodnika stada (w sytuacji z tego wątku stada składającego się z dwóch osobników, człowieka i jego konia, czy konia i jego człowieka, jak kto woli). Przewodnika, czyli kogoś, komu koń ufa i wierzy, że ten zauważy niebezpieczeństwo i odpowiednio zareaguje, a więc koń mu podległy może się czuć bezpiecznie. Bo obrońca to niekoniecznie ktoś, kto walczy, dla konia pierwsza formą obrony jest ucieczka, więc obrońca musi tak oceniać sytuacją, żeby wiedzieć, kiedy uciekać, jak daleko uciekać, a kiedy ucieczka nie jest potrzebna.
Jeździec w siodle niekoniecznie zapewnia koniowi komfort, tylko dlatego, że zajmuje pozycję dominujacą. Siedząc na koniu jesteśmy jakby w tyle w stosunku do kierunku poruszania się (jesteśmy poza linią motoryczną konia), a więc koń jest tym, który idzie pierwszy, a co za tym idzie w jego odczuciu to on jest najbardziej narażony na atak śmierciożernej puszki po piwie czyhającej w przydrożnych krzakach.