Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Koń "zagryza wędzidło"

Koń "zagryza wędzidło"

Koń "zagryza wędzidło"

Strony (2): 1 2 Dalej
AlicjaCz

Junior Member

34
08-14-2009, 01:34 PM #1
Witajcie,
Od przeszło roku opiekuję się klaczą mojej koleżanki i staram się powoli ją układać. Efekty co prawda są, ale jest pewien problem. Banitka jest dużą, długą, ramową klaczą rasy śląskiej w b.szlachetnym typie, z długą szyją. Po prostu piękny z niej koń i wszyscy dziwią się, że to ślązak. Ma bardzo wydajny kłus i niestety przy niezbyt miękkiej, acz poprawnej pęcinie i długim grzbiecie - twardo nosi. Zwykle po solidnej rozgrzewce i zagalopowaniach zaczyna rozluźniać grzbiet - i jak obserwatorzy komentują nawet podstawia zad. Wtedy komfort jazdy jest lepszy, ale wymaga ode mnie na prawdę ciężkiej pracy w kłusie ćwiczebnym. Głowę nosi w normalnym, jak na ten etap szkolenia, niskim ustawieniu z nosem nieco przed pion, więc w zasadzie wszystko niby jest ok. Jakiś czas temu zwróciłam się o poradę do naszej instruktorki, ponieważ koń sprawia nam kłopoty podczas przejść w dół. Początkowo sądziłam, że to kwestia równowagi, lub też braku dostatecznego umięśnienia, ale instruktorka stwierdziła, że koń "zagryza wędzidło". Jej opinia wprawiła mnie w zdziwienie, ale faktycznie, dość rzadko odczuwam to przyjemne wrażenie, przeżuwania wędzidła przez Banitkę, mimo iż po każdej jeździe jej wargi pokryte są cieniutką warstwą piany. Staram się oferować koniowi dużo swobody, jazdę do przodu na lekkim kontakcie, w wydłużonej pozycji głowy na zmianę z solidniejszym kontaktem. Pomóżcie proszę i powiedzcie, co robić. Czy może wystarczy zmienić kiełzno? Czy ten zamknięty pysk to może być efekt zaprzęgowej przeszłości? Jak poradzić sobie z tym problemem? Czy mam szukać przyczyn wyłącznie w sobie?
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze i pozdrawiam.

<t></t>
AlicjaCz
08-14-2009, 01:34 PM #1

Witajcie,
Od przeszło roku opiekuję się klaczą mojej koleżanki i staram się powoli ją układać. Efekty co prawda są, ale jest pewien problem. Banitka jest dużą, długą, ramową klaczą rasy śląskiej w b.szlachetnym typie, z długą szyją. Po prostu piękny z niej koń i wszyscy dziwią się, że to ślązak. Ma bardzo wydajny kłus i niestety przy niezbyt miękkiej, acz poprawnej pęcinie i długim grzbiecie - twardo nosi. Zwykle po solidnej rozgrzewce i zagalopowaniach zaczyna rozluźniać grzbiet - i jak obserwatorzy komentują nawet podstawia zad. Wtedy komfort jazdy jest lepszy, ale wymaga ode mnie na prawdę ciężkiej pracy w kłusie ćwiczebnym. Głowę nosi w normalnym, jak na ten etap szkolenia, niskim ustawieniu z nosem nieco przed pion, więc w zasadzie wszystko niby jest ok. Jakiś czas temu zwróciłam się o poradę do naszej instruktorki, ponieważ koń sprawia nam kłopoty podczas przejść w dół. Początkowo sądziłam, że to kwestia równowagi, lub też braku dostatecznego umięśnienia, ale instruktorka stwierdziła, że koń "zagryza wędzidło". Jej opinia wprawiła mnie w zdziwienie, ale faktycznie, dość rzadko odczuwam to przyjemne wrażenie, przeżuwania wędzidła przez Banitkę, mimo iż po każdej jeździe jej wargi pokryte są cieniutką warstwą piany. Staram się oferować koniowi dużo swobody, jazdę do przodu na lekkim kontakcie, w wydłużonej pozycji głowy na zmianę z solidniejszym kontaktem. Pomóżcie proszę i powiedzcie, co robić. Czy może wystarczy zmienić kiełzno? Czy ten zamknięty pysk to może być efekt zaprzęgowej przeszłości? Jak poradzić sobie z tym problemem? Czy mam szukać przyczyn wyłącznie w sobie?
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze i pozdrawiam.


<t></t>

Asia Cieślik

Senior Member

264
08-15-2009, 06:49 AM #2
Zaprzęgowa przeszłość może być przyczyną usztywnienia konia. W pysku i ogólnie. Oczywiście jeżeli zaprzęgami zajmuje się ktoś kompetentny, profesjonalnie do tego podchodzi raczej nie będzie takich sytuacji. Ale zazwyczaj ja sie spotykam nie z powożeniem, ale, jak to Trener kiedyś określił Wink furmanieniem. No to wtedy taki koń ma dużo usztywnień i złych nawyków.
W przypadku z którym ja się spotkałam, u kobyłki zaprzęgowej, przyczyną problemów z pyskiem, przejściami, zatrzymywaniami było usztywnienie. Musisz pracować nad rozluźnieniem. Musisz czuć gdzie koń się usztywnia, nad którą częścią ciała popracować.
No i sprawdź siebie. Zauważyłam, że wiele koni się usztywnia, albo nie da się ich rozluźnić, czy są problemy z przejściami, gdy jeździec za mocno działa wodzami i tak naprawdę nie wie jak działać dosiadem. Jeśli potrafisz zatrzymać konia samym dosiadem, przy minimalnym działaniu wodzy i natychmiastowym odpuszczaniu kiedy koń zaczyna odpowiadać, możesz poprawiać konia.

<t>tarisa</t>
Asia Cieślik
08-15-2009, 06:49 AM #2

Zaprzęgowa przeszłość może być przyczyną usztywnienia konia. W pysku i ogólnie. Oczywiście jeżeli zaprzęgami zajmuje się ktoś kompetentny, profesjonalnie do tego podchodzi raczej nie będzie takich sytuacji. Ale zazwyczaj ja sie spotykam nie z powożeniem, ale, jak to Trener kiedyś określił Wink furmanieniem. No to wtedy taki koń ma dużo usztywnień i złych nawyków.
W przypadku z którym ja się spotkałam, u kobyłki zaprzęgowej, przyczyną problemów z pyskiem, przejściami, zatrzymywaniami było usztywnienie. Musisz pracować nad rozluźnieniem. Musisz czuć gdzie koń się usztywnia, nad którą częścią ciała popracować.
No i sprawdź siebie. Zauważyłam, że wiele koni się usztywnia, albo nie da się ich rozluźnić, czy są problemy z przejściami, gdy jeździec za mocno działa wodzami i tak naprawdę nie wie jak działać dosiadem. Jeśli potrafisz zatrzymać konia samym dosiadem, przy minimalnym działaniu wodzy i natychmiastowym odpuszczaniu kiedy koń zaczyna odpowiadać, możesz poprawiać konia.


<t>tarisa</t>

AlicjaCz

Junior Member

34
08-16-2009, 12:54 PM #3
Dzięki za odpowiedź.
Jeśli chodzi o zatrzymywanie dosiadem, to sporo nad tym pracujemy. Ze stępa do stój - bez większych problemów - pod warunkiem, że konia dobrze "rozprężyłam" - czyli po około pół godzinnej jeździe. Z kłusa do stępa - już gorzej, bo Banitka jest koniem dość mocno idącym do przodu - tu muszę wzmocnić impulsy wodzami. Przejścia z galopu są niestety najsłabsze. Generalnie wogóle z przejściami mamy problemy - czuję, że jest coraz lepiej, ale nadal słabo..Niestety nie mogę jeździć codziennie...
Jeśli chodzi o kontakt, to początkowo, widząc problemy z usztywnieniem, pozwoliłam koniowi na całkowitą swobodę i jeździłam w tzw stylu wolnym. Od czasu do czasu wspomagałam dosiad wodzami podczas przejść. Generalnie efekty były znakomite - koń chodził w postawie "psa tropiącego", z rozluźnionym grzbietem, a przede wszystkim nabrał zaufania. Stopniowo wydłużałam okresy jazdy na lekkim kontakcie - ale problem istniał nadal. W galopie, żeby wykonać koło muszę użyć dość sporej siły, żeby koń wyrobił się w zakręcie. W trakcie krążenia, jak już zrozumie, że chcę jechac po kole, mogę ją nawet prowadzić w łydkach na zewnętrznej wodzy, ale pierwsze zakręty to tragedia.
---
Po paru dniach nasunęły mi się następujące uwagi:
- ogromna różnica jest podczas jazdy na rozległym placu lub na łące, a w ciasnej hali: koń na łące pływa, jest trudny do skręcenia (tak jak opisywałam to powyżej)
- natomiast w ciasnocie - te problemy są o wiele mniejsze....(paradoks, czy psychologia?)
Czy mam więc to wykorzystać i więcej pracować z koniem na hali?
---
Tariso!
Powiedz proszę, co wg Ciebie znaczy, że "koń zaczyna odpuszczać", nie wiem, jak mam to odczuć! Pomocy!

<t></t>
AlicjaCz
08-16-2009, 12:54 PM #3

Dzięki za odpowiedź.
Jeśli chodzi o zatrzymywanie dosiadem, to sporo nad tym pracujemy. Ze stępa do stój - bez większych problemów - pod warunkiem, że konia dobrze "rozprężyłam" - czyli po około pół godzinnej jeździe. Z kłusa do stępa - już gorzej, bo Banitka jest koniem dość mocno idącym do przodu - tu muszę wzmocnić impulsy wodzami. Przejścia z galopu są niestety najsłabsze. Generalnie wogóle z przejściami mamy problemy - czuję, że jest coraz lepiej, ale nadal słabo..Niestety nie mogę jeździć codziennie...
Jeśli chodzi o kontakt, to początkowo, widząc problemy z usztywnieniem, pozwoliłam koniowi na całkowitą swobodę i jeździłam w tzw stylu wolnym. Od czasu do czasu wspomagałam dosiad wodzami podczas przejść. Generalnie efekty były znakomite - koń chodził w postawie "psa tropiącego", z rozluźnionym grzbietem, a przede wszystkim nabrał zaufania. Stopniowo wydłużałam okresy jazdy na lekkim kontakcie - ale problem istniał nadal. W galopie, żeby wykonać koło muszę użyć dość sporej siły, żeby koń wyrobił się w zakręcie. W trakcie krążenia, jak już zrozumie, że chcę jechac po kole, mogę ją nawet prowadzić w łydkach na zewnętrznej wodzy, ale pierwsze zakręty to tragedia.
---
Po paru dniach nasunęły mi się następujące uwagi:
- ogromna różnica jest podczas jazdy na rozległym placu lub na łące, a w ciasnej hali: koń na łące pływa, jest trudny do skręcenia (tak jak opisywałam to powyżej)
- natomiast w ciasnocie - te problemy są o wiele mniejsze....(paradoks, czy psychologia?)
Czy mam więc to wykorzystać i więcej pracować z koniem na hali?
---
Tariso!
Powiedz proszę, co wg Ciebie znaczy, że "koń zaczyna odpuszczać", nie wiem, jak mam to odczuć! Pomocy!


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
08-25-2009, 09:07 AM #4
Widzę, że temat umarł - szkoda. Szczerze mówiąc liczyłam na nieco więcej z Waszej strony....

<t></t>
AlicjaCz
08-25-2009, 09:07 AM #4

Widzę, że temat umarł - szkoda. Szczerze mówiąc liczyłam na nieco więcej z Waszej strony....


<t></t>

Nora Borodziej

Member

119
08-25-2009, 08:50 PM #5
Alicjo, "dryfowanie" na łące albo dużym placu jest normalne. Wbrew pozorom jazda po linii prostej jest strasznie trudna, aktualnie doświadczam tego samego Smile (Później, przy wyjazdach w teren okaże się pewnie tak jak u nas, że koń jest spokojniejszy w lesie, gdzie zza każdego drzewa może wyskoczyc tygrys, niż na łące, gdzie wszystko widzi i może w porę uciec). A, i konie nie przenoszą od razu umiejętności z ujeżdżalni w teren. Więc nie dziw się, że koń robi koło na krytej, gdzie ma w sumie mało miejsca, a na łące nagle się nie wyrabia i nie wiadomo co.
A, i jakiego wędzidła używasz? Może klacz będzie chętnie chodzic w czymś bezwędzidłowym? To też jest ważne, u nas jedna klacz chodzi tylko i wyłącznie na jednym wędzidle (jeśli w ogóle), przez każde inne przekłada język i tyle. [ http://www.reitshop24.de/D/RC-_Stangenge...0-125.html to, tylko grubsze ] Warto sprawdzic co klacz lubi miec w pysku.
Wiesz jak była zajeżdżana? I czy te problemy w przejściach na pewno nie wynikają z braku równowagi? Może ona po prostu goni swój własny punkt ciężkości? I jeszcze gdzie się usztywnia?
Aha, z tym "odpuszczaniem" Tarisa miała pewnie na myśli, że koń a) rozluźnia się w potylicy, b) szuka kontaktu z ręką jeźdźca, przeżuwa wędzidło. Ja mam wtedy zawsze wrażenie, że mam "nic w dłoni", a moje półparady przechodzą przez ciało całego konia, ale to bardzo indywidualna kwestia.

<t></t>
Nora Borodziej
08-25-2009, 08:50 PM #5

Alicjo, "dryfowanie" na łące albo dużym placu jest normalne. Wbrew pozorom jazda po linii prostej jest strasznie trudna, aktualnie doświadczam tego samego Smile (Później, przy wyjazdach w teren okaże się pewnie tak jak u nas, że koń jest spokojniejszy w lesie, gdzie zza każdego drzewa może wyskoczyc tygrys, niż na łące, gdzie wszystko widzi i może w porę uciec). A, i konie nie przenoszą od razu umiejętności z ujeżdżalni w teren. Więc nie dziw się, że koń robi koło na krytej, gdzie ma w sumie mało miejsca, a na łące nagle się nie wyrabia i nie wiadomo co.
A, i jakiego wędzidła używasz? Może klacz będzie chętnie chodzic w czymś bezwędzidłowym? To też jest ważne, u nas jedna klacz chodzi tylko i wyłącznie na jednym wędzidle (jeśli w ogóle), przez każde inne przekłada język i tyle. [ http://www.reitshop24.de/D/RC-_Stangenge...0-125.html to, tylko grubsze ] Warto sprawdzic co klacz lubi miec w pysku.
Wiesz jak była zajeżdżana? I czy te problemy w przejściach na pewno nie wynikają z braku równowagi? Może ona po prostu goni swój własny punkt ciężkości? I jeszcze gdzie się usztywnia?
Aha, z tym "odpuszczaniem" Tarisa miała pewnie na myśli, że koń a) rozluźnia się w potylicy, b) szuka kontaktu z ręką jeźdźca, przeżuwa wędzidło. Ja mam wtedy zawsze wrażenie, że mam "nic w dłoni", a moje półparady przechodzą przez ciało całego konia, ale to bardzo indywidualna kwestia.


<t></t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
08-25-2009, 09:42 PM #6
Powodów trudności w prowadzeniu konia i w przejściach i wogóle w przyjęciu wędzidła może być wiele, począwszy od złych nawyków, poprzez źle dobrane wędzidło (nie koniecznie grube jest dobre, wiele koni dobrze reaguje na cienkie, bo jest lekkie i pozostawia swobodny język) a skończywszy na złym(z punktu widzenia jeźdźca, chociaż dla konia naturalnym) rozłożeniu ciężaru. Nieujeżdżony koń z reguły nosi głowę i szyję nisko, bo tak łatwiej jest mu dźwigać ciężar, lecz przy takim ustawieniu większość ciężaru przejmują przednie nogi i koniowi trudno jest wyhamować , zwłaszcza, gdy jest on duży i masywny . Nie jest prawdą , że młody koń powinien pracować nisko ustawiony , w ten sposób nie dojdzie do właściwego zrównoważenia . Koń powinien pracować przy szyi naturalnie uniesionej, lub nieco wyżej, lecz te nawroty pracy powinny być z początku bardzo krótkie i przerywane dłuższymi chwilami odpoczynku (w ruchu i w nieruchomości, przy obniżonej szyi) trzeba dużo ćwiczyć boczne zgięcia szyi w zatrzymaniu i w ruchu, poddawanie potylicy w pionie, tak, by koń nauczył się bez oporu reagować na wędzidło, ćwiczyć dużo przejść, na początku stęp- zatrzymanie-stęp i stęp-kłus-stęp powtarzanych często, co 10-15 metrów, czyli co kilka sekund aż do pierwszego w miarę dobrego wykonania, po którym dajemy 1-2 min. odpoczynku.Przejście w dół powinno być zawsze uprzedzone głosem. W razie szczególnych trudności trzeba po pierwszym dobrym wykonaniu zakończyć trening; odnosi się to zresztą do każdego ćwiczenia wykonywanego z koniem. I jeszcze jedno-na tym etapie pomoce powinny być bardzo proste- łydka tylko posyła naprzód, wodze zwalniają ruch konia bez działania łydek.Zbliżenie w czasie tych dwóch pomocy powinno następować stopniowo, w miarę postępów w ujeżdżeniu konia, zwłaszcza po uzyskaniu wyraźnej i szybkiej reakcji na każdy z tych sygnałów z osobna.

<t></t>
tomekpawwaw
08-25-2009, 09:42 PM #6

Powodów trudności w prowadzeniu konia i w przejściach i wogóle w przyjęciu wędzidła może być wiele, począwszy od złych nawyków, poprzez źle dobrane wędzidło (nie koniecznie grube jest dobre, wiele koni dobrze reaguje na cienkie, bo jest lekkie i pozostawia swobodny język) a skończywszy na złym(z punktu widzenia jeźdźca, chociaż dla konia naturalnym) rozłożeniu ciężaru. Nieujeżdżony koń z reguły nosi głowę i szyję nisko, bo tak łatwiej jest mu dźwigać ciężar, lecz przy takim ustawieniu większość ciężaru przejmują przednie nogi i koniowi trudno jest wyhamować , zwłaszcza, gdy jest on duży i masywny . Nie jest prawdą , że młody koń powinien pracować nisko ustawiony , w ten sposób nie dojdzie do właściwego zrównoważenia . Koń powinien pracować przy szyi naturalnie uniesionej, lub nieco wyżej, lecz te nawroty pracy powinny być z początku bardzo krótkie i przerywane dłuższymi chwilami odpoczynku (w ruchu i w nieruchomości, przy obniżonej szyi) trzeba dużo ćwiczyć boczne zgięcia szyi w zatrzymaniu i w ruchu, poddawanie potylicy w pionie, tak, by koń nauczył się bez oporu reagować na wędzidło, ćwiczyć dużo przejść, na początku stęp- zatrzymanie-stęp i stęp-kłus-stęp powtarzanych często, co 10-15 metrów, czyli co kilka sekund aż do pierwszego w miarę dobrego wykonania, po którym dajemy 1-2 min. odpoczynku.Przejście w dół powinno być zawsze uprzedzone głosem. W razie szczególnych trudności trzeba po pierwszym dobrym wykonaniu zakończyć trening; odnosi się to zresztą do każdego ćwiczenia wykonywanego z koniem. I jeszcze jedno-na tym etapie pomoce powinny być bardzo proste- łydka tylko posyła naprzód, wodze zwalniają ruch konia bez działania łydek.Zbliżenie w czasie tych dwóch pomocy powinno następować stopniowo, w miarę postępów w ujeżdżeniu konia, zwłaszcza po uzyskaniu wyraźnej i szybkiej reakcji na każdy z tych sygnałów z osobna.


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
08-27-2009, 02:16 PM #7
Dzięki wielkie za reakcję i komentarze!

Cytat:
nora Alicjo, "dryfowanie" na łące albo dużym placu jest normalne. Wbrew pozorom jazda po linii prostej jest strasznie trudna, aktualnie doświadczam tego samego Smile
No tak. Na szczęście mamy tę ciasną ujeżdżalnię i człowiek nieco leczy frustrację...Wink

Cytat:(Później, przy wyjazdach w teren okaże się pewnie tak jak u nas, że koń jest spokojniejszy w lesie, gdzie zza każdego drzewa może wyskoczyc tygrys, niż na łące, gdzie wszystko widzi i może w porę uciec).
Szczęśliwie Banitka jest jednym z najspokojniejszych i najbardziej zrównoważonych koni, na jakich miałam szczęście w mym życiu jeździć! I to uważam za istne błogosławieństwo! Na każdej przejażdżce czujemy się razem doskonale. Ufamy sobie nawzajem. Ja czuję się pewnie i taka moja postawa przepływa na Nią. To fantastyczne uczucie. Nic, nawet przejeżdżający z impetem motor krosowy tuż obok, na wąskiej polnej drodze, nie jest w stanie nas wyprowadzić z równowagi.

Wracając do problemu - to właśnie w terenie zdarza się Banitce częściej rozluźniać pysk, tzn żuć wędzidło. Niestety nie zawsze mogę z Nią w ten sposób pracować.

Cytat:A, i jakiego wędzidła używasz? Może klacz będzie chętnie chodzic w czymś bezwędzidłowym?
Obecnie wróciłam do najzwyklejszego, niezbyt grubego wędzidła, na którym rzeczywiście odpowiada najlepiej. Wzceśniej próbowałam oliwki z dwóch stopów. Dwa razy jeździłam też na pożyczonym wynalazku z obracającymi się pierścieniami - ponoć rewelacja - ale na Banitce nie zrobiło to kiełzno żadnego wrażenia. Niestety.

Cytat:Wiesz jak była zajeżdżana? I czy te problemy w przejściach na pewno nie wynikają z braku równowagi? Może ona po prostu goni swój własny punkt ciężkości? I jeszcze gdzie się usztywnia?
Nie mam pojęcia, jaka była przeszłość tego konia. Wiem jedynie, że sprzedający z pierwszej ręki reklamował tę niespełna 4-letnią kobyłkę, jako super odważną w ruchu ulicznym klacz do zaprzęgów, "że wesela woziła". Dodam jeszcze, że charakter ma na prawdę idealny - no może jest nieco introwertyczna.
Co do zrównoważenia - dość długo pracowałyśmy nad tym (na liniach prostych w niskim ustawieniu), i wydaje mi się, że jest raczej ok. Klacz chodzi w rytmie, w naturalnej pozycji z nosem przed pion z ładnie pracującym zadem.

W kwestii "odpuszczania" dopytuję, ponieważ jest to rzeczywiście bardzo indywidualna sprawa. W pracy z Banitką po prostu tracę już powoli wiarę w siebie. W całym tym problemie zamkniętego pyska, wydaje mi sie, że momenty w których "mieli" wędzidło są tymi momentami odpuszczenia. Ale może się mylę...
Na razie pracujemy z powrotem na ekstremalnie lekkim kontakcie. Ćwiczymy rzucie z ręki - jest coraz lepiej! Koń wreszcie robi to wtedy, kiedy ja chcę, a nie kiedy sam chce. Włączyłam pracę na koziołkach i wygięcia na wolcie w stępie. Ćwiczymy także intensywnie przejścia w dół na sygnał samego dosiadu - i tu też efekty są coraz lepsze. Uczymy się zwrotu na przodzie w celu respektowania przesuwającego działania łydki.
Po głębszym zastanowieniu wydaje mi się, że klacz ma sztywną szyję i grzbiet. Pokazuje też pewną sztywność w łopatkach, a widzę to w tak jakby płaskiej akcji przodu. Na początku naszej wspólnej pracy zauważyłam u niej nieregularność w kłusie. Podczas lonżowania na dość twardym podłożu kobyła stawiała lewą przednią jakby o ułamek sekundy później niż prawą tylną. Zgłosiłam to właścicielce i lekarz weterynarii zalecił podawanie preparatu na wzmocnienie ścięgien i stawów - pomogło. Niestety żadnej jasnej diagnozy nie postawił.

<t></t>
AlicjaCz
08-27-2009, 02:16 PM #7

Dzięki wielkie za reakcję i komentarze!

Cytat:
nora Alicjo, "dryfowanie" na łące albo dużym placu jest normalne. Wbrew pozorom jazda po linii prostej jest strasznie trudna, aktualnie doświadczam tego samego Smile
No tak. Na szczęście mamy tę ciasną ujeżdżalnię i człowiek nieco leczy frustrację...Wink

Cytat:(Później, przy wyjazdach w teren okaże się pewnie tak jak u nas, że koń jest spokojniejszy w lesie, gdzie zza każdego drzewa może wyskoczyc tygrys, niż na łące, gdzie wszystko widzi i może w porę uciec).
Szczęśliwie Banitka jest jednym z najspokojniejszych i najbardziej zrównoważonych koni, na jakich miałam szczęście w mym życiu jeździć! I to uważam za istne błogosławieństwo! Na każdej przejażdżce czujemy się razem doskonale. Ufamy sobie nawzajem. Ja czuję się pewnie i taka moja postawa przepływa na Nią. To fantastyczne uczucie. Nic, nawet przejeżdżający z impetem motor krosowy tuż obok, na wąskiej polnej drodze, nie jest w stanie nas wyprowadzić z równowagi.

Wracając do problemu - to właśnie w terenie zdarza się Banitce częściej rozluźniać pysk, tzn żuć wędzidło. Niestety nie zawsze mogę z Nią w ten sposób pracować.

Cytat:A, i jakiego wędzidła używasz? Może klacz będzie chętnie chodzic w czymś bezwędzidłowym?
Obecnie wróciłam do najzwyklejszego, niezbyt grubego wędzidła, na którym rzeczywiście odpowiada najlepiej. Wzceśniej próbowałam oliwki z dwóch stopów. Dwa razy jeździłam też na pożyczonym wynalazku z obracającymi się pierścieniami - ponoć rewelacja - ale na Banitce nie zrobiło to kiełzno żadnego wrażenia. Niestety.

Cytat:Wiesz jak była zajeżdżana? I czy te problemy w przejściach na pewno nie wynikają z braku równowagi? Może ona po prostu goni swój własny punkt ciężkości? I jeszcze gdzie się usztywnia?
Nie mam pojęcia, jaka była przeszłość tego konia. Wiem jedynie, że sprzedający z pierwszej ręki reklamował tę niespełna 4-letnią kobyłkę, jako super odważną w ruchu ulicznym klacz do zaprzęgów, "że wesela woziła". Dodam jeszcze, że charakter ma na prawdę idealny - no może jest nieco introwertyczna.
Co do zrównoważenia - dość długo pracowałyśmy nad tym (na liniach prostych w niskim ustawieniu), i wydaje mi się, że jest raczej ok. Klacz chodzi w rytmie, w naturalnej pozycji z nosem przed pion z ładnie pracującym zadem.

W kwestii "odpuszczania" dopytuję, ponieważ jest to rzeczywiście bardzo indywidualna sprawa. W pracy z Banitką po prostu tracę już powoli wiarę w siebie. W całym tym problemie zamkniętego pyska, wydaje mi sie, że momenty w których "mieli" wędzidło są tymi momentami odpuszczenia. Ale może się mylę...
Na razie pracujemy z powrotem na ekstremalnie lekkim kontakcie. Ćwiczymy rzucie z ręki - jest coraz lepiej! Koń wreszcie robi to wtedy, kiedy ja chcę, a nie kiedy sam chce. Włączyłam pracę na koziołkach i wygięcia na wolcie w stępie. Ćwiczymy także intensywnie przejścia w dół na sygnał samego dosiadu - i tu też efekty są coraz lepsze. Uczymy się zwrotu na przodzie w celu respektowania przesuwającego działania łydki.
Po głębszym zastanowieniu wydaje mi się, że klacz ma sztywną szyję i grzbiet. Pokazuje też pewną sztywność w łopatkach, a widzę to w tak jakby płaskiej akcji przodu. Na początku naszej wspólnej pracy zauważyłam u niej nieregularność w kłusie. Podczas lonżowania na dość twardym podłożu kobyła stawiała lewą przednią jakby o ułamek sekundy później niż prawą tylną. Zgłosiłam to właścicielce i lekarz weterynarii zalecił podawanie preparatu na wzmocnienie ścięgien i stawów - pomogło. Niestety żadnej jasnej diagnozy nie postawił.


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
08-27-2009, 02:30 PM #8
Tomku,
Dziękuję za dość rzeczowe przedstawienie sposobu pracy! Część z tego co opisujesz już stosujemy. Na pewną włączę do naszego planu pracy zgięcia boczne głowy w stój - tu mamy braki. No, chyba żeby liczyć podawanie kostek cukru z siodła, no ale rozumiem zasadniczą różnicę: tam powinna działać wodza, a tu jedynie słodki motywator. Połączymy to jakoś. Nie wiem jednak w jaki sposób pracować nad poddaniem potylicy?
Dodam jeszcze, że gdy patrzę na konia w ruchu z boku jego sylwetka jest na prawdę bardzo poprawna. Nie widzę zbytniego "uwalenia na przodzie", jest raczej normalne, jak na ten etap wyszkolenia. Głowa jest w naturalnej pozycji z nosem zbliżonym do pionu - nie ma się czego czepiać, no poza tym "martwym" pyskiem. I tu jest pies pogrzebany.
Pozdrawiam wszystkich!

<t></t>
AlicjaCz
08-27-2009, 02:30 PM #8

Tomku,
Dziękuję za dość rzeczowe przedstawienie sposobu pracy! Część z tego co opisujesz już stosujemy. Na pewną włączę do naszego planu pracy zgięcia boczne głowy w stój - tu mamy braki. No, chyba żeby liczyć podawanie kostek cukru z siodła, no ale rozumiem zasadniczą różnicę: tam powinna działać wodza, a tu jedynie słodki motywator. Połączymy to jakoś. Nie wiem jednak w jaki sposób pracować nad poddaniem potylicy?
Dodam jeszcze, że gdy patrzę na konia w ruchu z boku jego sylwetka jest na prawdę bardzo poprawna. Nie widzę zbytniego "uwalenia na przodzie", jest raczej normalne, jak na ten etap wyszkolenia. Głowa jest w naturalnej pozycji z nosem zbliżonym do pionu - nie ma się czego czepiać, no poza tym "martwym" pyskiem. I tu jest pies pogrzebany.
Pozdrawiam wszystkich!


<t></t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
08-27-2009, 09:31 PM #9
kluczem do poddania potylicy(w pionie) jest właśnie boczne zginanie.Jeżeli jednak to ćwiczenie ma dać pełne efekty, trzeba ograniczać zgięcie do ok 90 st. i wymagać , aby koń zginał szyję uniesioną, bo wtedy zgina się przede wszystkim górna jej partia. Jeżeli koń łatwo poddaje się na boki w ruchu na wprost to nie powinno być problemu z ustawieniem . Przyczyną martwego pyska jest z reguły sztywna potylica i usunięcie tej sztywności skutkuje zwykle "puszczeniem pyska".

<t></t>
tomekpawwaw
08-27-2009, 09:31 PM #9

kluczem do poddania potylicy(w pionie) jest właśnie boczne zginanie.Jeżeli jednak to ćwiczenie ma dać pełne efekty, trzeba ograniczać zgięcie do ok 90 st. i wymagać , aby koń zginał szyję uniesioną, bo wtedy zgina się przede wszystkim górna jej partia. Jeżeli koń łatwo poddaje się na boki w ruchu na wprost to nie powinno być problemu z ustawieniem . Przyczyną martwego pyska jest z reguły sztywna potylica i usunięcie tej sztywności skutkuje zwykle "puszczeniem pyska".


<t></t>

Nora Borodziej

Member

119
08-28-2009, 09:49 PM #10
Dobre efekty daje zginanie z ziemi, przed jazdą. Najlepiej, kiedy koń nie jest przywiązany. Są dwie metody, jedna wymaga więcej siły, druga mniej. Ta pierwsza: kładziesz dłoń na potylicy, przytrzymujesz, wywierasz lekki nacisk. Drugą dłonią przyciągasz do siebie głowę konia. Chodzi o to, żeby zgięcie następowało w wybranym przez Ciebie miejscu. Trzeba to robic bardzo ostrożnie i z wyczuciem, rozluźniony koń bardzo szybko ustępuje od nacisku i po prostu skręca głowę, natomiast jeśli jest to dla niego w jakikolwiek sposób nieprzyjemne zareaguje prawdopodobnie cofaniem, będzie uciekac od tego cwiczenia. Ważne jest, żeby robic to naprawdę powoli i w miarę możliwości konia, powoli rozluźniac. I trzeba asystowac przy prostowaniu szyi, pilnowac, żeby nastąpiło to powoli (!). Cwiczenie to powtarzasz na każdym odcinku szyi (przesuwając pierwszą dłoń wzdłuż kręgów), aż zlokalizujesz problem, tzn. miejsce w którym zgięcie sprawia koniowi najwięcej trudności.
Druga wersja, moim zdaniem łatwiejsza wygląda bardzo podobnie, z tym, że "pierwszą" dłoń kładziesz na szyi i tam przytrzymujesz. To działa trochę inaczej, ale wydaje mi się, że dla zlokalizowania problematycznego obszaru jest równie dobre.
A najłatwiej jest sprawdzic jak tam zgięcie przez podawanie smakołyków po lewej, prawej i między nogami. Jeśli koń raczej zrezygnuje ze smakołyka, niż się dobrze zegnie to zwykle znaczy, że coś jest nie tak Wink

<t></t>
Nora Borodziej
08-28-2009, 09:49 PM #10

Dobre efekty daje zginanie z ziemi, przed jazdą. Najlepiej, kiedy koń nie jest przywiązany. Są dwie metody, jedna wymaga więcej siły, druga mniej. Ta pierwsza: kładziesz dłoń na potylicy, przytrzymujesz, wywierasz lekki nacisk. Drugą dłonią przyciągasz do siebie głowę konia. Chodzi o to, żeby zgięcie następowało w wybranym przez Ciebie miejscu. Trzeba to robic bardzo ostrożnie i z wyczuciem, rozluźniony koń bardzo szybko ustępuje od nacisku i po prostu skręca głowę, natomiast jeśli jest to dla niego w jakikolwiek sposób nieprzyjemne zareaguje prawdopodobnie cofaniem, będzie uciekac od tego cwiczenia. Ważne jest, żeby robic to naprawdę powoli i w miarę możliwości konia, powoli rozluźniac. I trzeba asystowac przy prostowaniu szyi, pilnowac, żeby nastąpiło to powoli (!). Cwiczenie to powtarzasz na każdym odcinku szyi (przesuwając pierwszą dłoń wzdłuż kręgów), aż zlokalizujesz problem, tzn. miejsce w którym zgięcie sprawia koniowi najwięcej trudności.
Druga wersja, moim zdaniem łatwiejsza wygląda bardzo podobnie, z tym, że "pierwszą" dłoń kładziesz na szyi i tam przytrzymujesz. To działa trochę inaczej, ale wydaje mi się, że dla zlokalizowania problematycznego obszaru jest równie dobre.
A najłatwiej jest sprawdzic jak tam zgięcie przez podawanie smakołyków po lewej, prawej i między nogami. Jeśli koń raczej zrezygnuje ze smakołyka, niż się dobrze zegnie to zwykle znaczy, że coś jest nie tak Wink


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
09-04-2009, 09:27 AM #11
Jeszcze raz dziękuję za porady! Będziemy próbować i stopniowo zginać szyję wg sposobu Nory.
Ostatnie wspólne treningi przyniosły sporo zmian na lepsze. I dobrze, bo odbudowuję wiarę w siebie Wink.
Generalnie najlepsze efekty widzę dzięki na powrót rozluźnionemu kontaktowi! Zaczęłam mniej wymagać, jeżdżę z oddającą ręką i koń jakby mi to wynagrodził. Teraz widzę mój błąd: zbyt dużo wymagałam i momentami prosiłam klacz o zbyt mocny kontakt. Widać ona nie była na to gotowa. Co prawda koń nadal ma zamaknięty pysk, ale coraz bardziej elastycznie nosi. Super efekty przynosi regularna praca na koziołkach i na lonży.
Odezwę się z raportem o dalszych postępach! Pozdrawiam.

<t></t>
AlicjaCz
09-04-2009, 09:27 AM #11

Jeszcze raz dziękuję za porady! Będziemy próbować i stopniowo zginać szyję wg sposobu Nory.
Ostatnie wspólne treningi przyniosły sporo zmian na lepsze. I dobrze, bo odbudowuję wiarę w siebie Wink.
Generalnie najlepsze efekty widzę dzięki na powrót rozluźnionemu kontaktowi! Zaczęłam mniej wymagać, jeżdżę z oddającą ręką i koń jakby mi to wynagrodził. Teraz widzę mój błąd: zbyt dużo wymagałam i momentami prosiłam klacz o zbyt mocny kontakt. Widać ona nie była na to gotowa. Co prawda koń nadal ma zamaknięty pysk, ale coraz bardziej elastycznie nosi. Super efekty przynosi regularna praca na koziołkach i na lonży.
Odezwę się z raportem o dalszych postępach! Pozdrawiam.


<t></t>

Nora Borodziej

Member

119
09-04-2009, 02:36 PM #12
Krok wstecz podobno zawsze pomaga, powodzenia Smile

<t></t>
Nora Borodziej
09-04-2009, 02:36 PM #12

Krok wstecz podobno zawsze pomaga, powodzenia Smile


<t></t>

emilka

Junior Member

3
11-03-2009, 07:34 PM #13
witam. znalazłam to forum i czytam wasze porady z ogromnym przejęciem.dlaczego? a to dlatego bo mam nieodparte wrażenie, że piszecie o klaczy Banitka od Bawarii po Nomen śl.jeżeli mam rację to proszę bardzo o kontakt, chętnie porozmawiam o niej, jesli o Banitce mowa, gdyż znam ją od urodzenia i to ja miałam tą ogromną przyjemność pracować z nią od "oseska"Smilebęde naprawde wdzięczna za odpowiedź.

<t></t>
emilka
11-03-2009, 07:34 PM #13

witam. znalazłam to forum i czytam wasze porady z ogromnym przejęciem.dlaczego? a to dlatego bo mam nieodparte wrażenie, że piszecie o klaczy Banitka od Bawarii po Nomen śl.jeżeli mam rację to proszę bardzo o kontakt, chętnie porozmawiam o niej, jesli o Banitce mowa, gdyż znam ją od urodzenia i to ja miałam tą ogromną przyjemność pracować z nią od "oseska"Smilebęde naprawde wdzięczna za odpowiedź.


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
11-09-2009, 01:39 PM #14
Witam Cię Emilko!
Tak, zgadza się, mowa o tejże Banitce właśnie! bardzo chętnie się z Tobą skontaktuję! Mam obecnie też tą wielką przyjemność pracy i przyjaźni z tym koniem.

<t></t>
AlicjaCz
11-09-2009, 01:39 PM #14

Witam Cię Emilko!
Tak, zgadza się, mowa o tejże Banitce właśnie! bardzo chętnie się z Tobą skontaktuję! Mam obecnie też tą wielką przyjemność pracy i przyjaźni z tym koniem.


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
11-09-2009, 02:01 PM #15
W kwestii zagryzania wędzidła przez Banitkę to:
po pierwsze: zmieniłam wędzidło na podwójnie łamane z dwóch stopów, co koń przyjął wprost fenomenalnie oraz dokonałam rewizji dopasowania siodła. Okazało się, że potrzebna stała się korekcja tyłu. podkładka pod tylny łęk poprawiła komfort współpracy. Koń odpowiada fantastycznie. Krok w tył dał dobre rezultaty Smile czyli zmniejszenie wymagania co do kontaktu. Obecnie nadal gimnastykujemy głowę i szyję, ćwicząc zginanie na sygnał wodzy plus łakoć w stój. Są przy tym nadal drobne nieporozumienia, bo koń ochoczo zabiera się do skrętu, ale spokojnie tłumaczę jej sens ćwiczenia przy bandzie. Poza tym dużo ćwiczymy na drągach i jeździmy po wyboistych drogach. Nasze przejścia, zwłaszcza kłus - stęp - stój i na odwrót są już duzo lepsze, najsłabiej z przejściami z galopu w dół, ale pracuję nad własnym ciałem Smile. Generalnie, jak na ilość treningów, jest i tak nieźle: koń nabrał więcej masy mięśniowej, z lekkim niedosytem w części grzbietu i lędźwi - pięta achillesowa w jej budowie...Niestety nie mogę pozwolić sobie na codzinną pracę, nad czym ubolewam, ale myslę, że zmierzamy w dobrym kierunku. Zaczynamy pracę na cordeo, jestem ciekawa co koń zrobi na ten komfort pozbycia się metalu z modry Wink.

<t></t>
AlicjaCz
11-09-2009, 02:01 PM #15

W kwestii zagryzania wędzidła przez Banitkę to:
po pierwsze: zmieniłam wędzidło na podwójnie łamane z dwóch stopów, co koń przyjął wprost fenomenalnie oraz dokonałam rewizji dopasowania siodła. Okazało się, że potrzebna stała się korekcja tyłu. podkładka pod tylny łęk poprawiła komfort współpracy. Koń odpowiada fantastycznie. Krok w tył dał dobre rezultaty Smile czyli zmniejszenie wymagania co do kontaktu. Obecnie nadal gimnastykujemy głowę i szyję, ćwicząc zginanie na sygnał wodzy plus łakoć w stój. Są przy tym nadal drobne nieporozumienia, bo koń ochoczo zabiera się do skrętu, ale spokojnie tłumaczę jej sens ćwiczenia przy bandzie. Poza tym dużo ćwiczymy na drągach i jeździmy po wyboistych drogach. Nasze przejścia, zwłaszcza kłus - stęp - stój i na odwrót są już duzo lepsze, najsłabiej z przejściami z galopu w dół, ale pracuję nad własnym ciałem Smile. Generalnie, jak na ilość treningów, jest i tak nieźle: koń nabrał więcej masy mięśniowej, z lekkim niedosytem w części grzbietu i lędźwi - pięta achillesowa w jej budowie...Niestety nie mogę pozwolić sobie na codzinną pracę, nad czym ubolewam, ale myslę, że zmierzamy w dobrym kierunku. Zaczynamy pracę na cordeo, jestem ciekawa co koń zrobi na ten komfort pozbycia się metalu z modry Wink.


<t></t>

Strony (2): 1 2 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości