Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Młody koń - tysiąc problemów

Młody koń - tysiąc problemów

Młody koń - tysiąc problemów

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4 Dalej
Lutejaxx

Administrator

2,782
06-05-2009, 08:04 PM #16
a u mnie metoda Monty Robertsa nie sprawdzila sie w wypadku araba....on cudownie sie polaczal, w trakcie biegania i po zachowywal sie ksiazkowo....polaczenie bylo tez wzorcowe...chodzil za mna z nosem na ramieniu wszedzie bez uwiazu, cudnie cofal, dwal sie przesuwac itp...

a w siodle niestety nie bylo juz tak cudnie, owszem jak zwykle pierwsza wsiadalam ja , ale z uwagi na swoj kregoslup i lek jaki chwilami sie pojawial jak koniowi odbijalo poprosilam rozne osoby , ktore maja na swoim koncie iles tam zajezdzonych koni o pomoc,....niestety nic nie wychodzilo. A byly to naprawde doswiadczone osoby.
Kon zachowywal sie bardzo podobnie pod siodlem jak kon Joanny...

az pewnego dnia przyjechal moj znajomy ...pochodzil troche z konikiem w reku, troche , ale doslownie troche go przegonil, wsiadl na oklep w samym kantarku i.......kon chodzil pod nim jak zaczarowanY.
Nastepnego dnia bylismy juz na spacerku w terenie.....przez jakis czas po wyjezdzie znajomego kon zachowywal sie grzecznie...ale po ilus tam dniach wszystko wrocilo do poprzedniego stanu.

Poniewaz odpalalo mu w trakcie zagalopowania najbardziej, poprosilam inna doswiadczona osobe , zeby mi pomogla...i konik owszem po jakims czasie chodzil cudnie pod nia, ale.....zadna inna osoba nie mogla wsiasc , kon zachowywal sie wowczas tak jakby byl surowy! Potem znow przyjechal znajomy, i znow bardzo grzecznie jezdzilismy w tereny. Nawet twalo to miesiac jak arabek nie swirowal....myslalam, ze bedzie ok, niestety wszystko poworcilo jakby do stanu z okresu wstepnego zajezdzania. A ja niestety nie moge juz ryzykowac, chociaz z Luna ryzykowalam, ale ona byla dla mnie czytelna i wiedzialm jak z nia gadac, zeby nie dopuscic do wybuchu..

jestem pewna , ze moj znajomy pracuje glownie autentycznym spokojem i pewnoscia siebie /nawet nie cieplem/...oprocz mieszanych metod jakie stosuje, najbardziej na konie dziala on sam!

niestety ja arabka nie rozumialam Sad dlatego podarowalam go znajomemu...cudna z nich para! Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
06-05-2009, 08:04 PM #16

a u mnie metoda Monty Robertsa nie sprawdzila sie w wypadku araba....on cudownie sie polaczal, w trakcie biegania i po zachowywal sie ksiazkowo....polaczenie bylo tez wzorcowe...chodzil za mna z nosem na ramieniu wszedzie bez uwiazu, cudnie cofal, dwal sie przesuwac itp...

a w siodle niestety nie bylo juz tak cudnie, owszem jak zwykle pierwsza wsiadalam ja , ale z uwagi na swoj kregoslup i lek jaki chwilami sie pojawial jak koniowi odbijalo poprosilam rozne osoby , ktore maja na swoim koncie iles tam zajezdzonych koni o pomoc,....niestety nic nie wychodzilo. A byly to naprawde doswiadczone osoby.
Kon zachowywal sie bardzo podobnie pod siodlem jak kon Joanny...

az pewnego dnia przyjechal moj znajomy ...pochodzil troche z konikiem w reku, troche , ale doslownie troche go przegonil, wsiadl na oklep w samym kantarku i.......kon chodzil pod nim jak zaczarowanY.
Nastepnego dnia bylismy juz na spacerku w terenie.....przez jakis czas po wyjezdzie znajomego kon zachowywal sie grzecznie...ale po ilus tam dniach wszystko wrocilo do poprzedniego stanu.

Poniewaz odpalalo mu w trakcie zagalopowania najbardziej, poprosilam inna doswiadczona osobe , zeby mi pomogla...i konik owszem po jakims czasie chodzil cudnie pod nia, ale.....zadna inna osoba nie mogla wsiasc , kon zachowywal sie wowczas tak jakby byl surowy! Potem znow przyjechal znajomy, i znow bardzo grzecznie jezdzilismy w tereny. Nawet twalo to miesiac jak arabek nie swirowal....myslalam, ze bedzie ok, niestety wszystko poworcilo jakby do stanu z okresu wstepnego zajezdzania. A ja niestety nie moge juz ryzykowac, chociaz z Luna ryzykowalam, ale ona byla dla mnie czytelna i wiedzialm jak z nia gadac, zeby nie dopuscic do wybuchu..

jestem pewna , ze moj znajomy pracuje glownie autentycznym spokojem i pewnoscia siebie /nawet nie cieplem/...oprocz mieszanych metod jakie stosuje, najbardziej na konie dziala on sam!

niestety ja arabka nie rozumialam Sad dlatego podarowalam go znajomemu...cudna z nich para! Big Grin


<t></t>

KaJaa

Junior Member

42
06-06-2009, 10:11 AM #17
DuchowaPrzygoda super mi się czyta takie rzeczy, wtedy marzę sobie że ja też kiedyś dojdę do takiego kontaktu z koniem jak Pani znajomy.
Moja Kaja to był nieco inny przypadek, ale zastyganie i wybuchanie również się u niej pojawiało. Kiedyś próbowała ją ujeździć moja koleżanka i spotkała się z takim sprzeciwem, że niestety wylądowała na ziemi.. Ja zaczęłam ją zajeżdżać jak miała już 7 lat prawie, znała mnie wtedy , bardzo dobrze, bawiłam się dużo w 7 gier, oprócz tego całymi dniami byłam przy niej i "nic nie robiłyśmy", dużo opierałam jej się o grzbiet, dotykałam go, naciskałam, udawałam że wsiadam. I mój wybuchowy, nie dający na siebie wsiadać koń przyjął mnie na grzbiecie z największym spokojem.
Szkoda, że to koń kogoś innego i że czas Ciebie goni, bo ja bym odstawiła na razie jakąkolwiek prace na tyle czasu ile byłoby potrzebne i popracowała nad zaufaniem. Ale wiem, że takiej możliwości raczej nie masz. Nawet jakby udało Ci się zapanować nad nią z siodła i zdobyć zaufanie, to mam wrażenie że jej właściciel i osoby jeżdżące na niej w późniejszym czasie będą borykać się z takimi samymi problemami jak Ty na początku.. Uważam, że niektóre konie są tylko dla jednego jeźdźca i obawiam się że ten właśnie do takich należy.
Informuj do postępach i życzę Ci abyś znalazła wspólny język z koniem.

<t></t>
KaJaa
06-06-2009, 10:11 AM #17

DuchowaPrzygoda super mi się czyta takie rzeczy, wtedy marzę sobie że ja też kiedyś dojdę do takiego kontaktu z koniem jak Pani znajomy.
Moja Kaja to był nieco inny przypadek, ale zastyganie i wybuchanie również się u niej pojawiało. Kiedyś próbowała ją ujeździć moja koleżanka i spotkała się z takim sprzeciwem, że niestety wylądowała na ziemi.. Ja zaczęłam ją zajeżdżać jak miała już 7 lat prawie, znała mnie wtedy , bardzo dobrze, bawiłam się dużo w 7 gier, oprócz tego całymi dniami byłam przy niej i "nic nie robiłyśmy", dużo opierałam jej się o grzbiet, dotykałam go, naciskałam, udawałam że wsiadam. I mój wybuchowy, nie dający na siebie wsiadać koń przyjął mnie na grzbiecie z największym spokojem.
Szkoda, że to koń kogoś innego i że czas Ciebie goni, bo ja bym odstawiła na razie jakąkolwiek prace na tyle czasu ile byłoby potrzebne i popracowała nad zaufaniem. Ale wiem, że takiej możliwości raczej nie masz. Nawet jakby udało Ci się zapanować nad nią z siodła i zdobyć zaufanie, to mam wrażenie że jej właściciel i osoby jeżdżące na niej w późniejszym czasie będą borykać się z takimi samymi problemami jak Ty na początku.. Uważam, że niektóre konie są tylko dla jednego jeźdźca i obawiam się że ten właśnie do takich należy.
Informuj do postępach i życzę Ci abyś znalazła wspólny język z koniem.


<t></t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-06-2009, 08:09 PM #18
jak zajezdzalam klaczke nie myslalam, : a co bedzie jak spadne, nawet w sytuacjach , gdy ona swirowala czasami. W tych momentach myslalam o niej, ze moze jej jest zle, i ze trzeba konia jakos uspokoic.....ja w zasadzie nie istnialam, istnial tylko kon...

jak zajezdzalam araba /na samiutkim wstepie, nie dokonczylam sama tego/to gdy tylko swirowal, od razu myslalam, ze przeciez lekarz mi powiedzial, ze w kazdej chwili grozi mi paraliz...balam sie, ze spadne...

mlodemu koniowi, zwlaszcza wrazliwemu spokoj wewnetrzny, zero strachu to podstawa, bez tego nie zadziala zdana metoda. Tak uwazam na podstwawie swoich obserwacji.

dlatego zapytalam Joanne o strach....ja od kilku lat zdaje sobie sprawe z wlasneg leku, i dlatego nie biore sie za prace w koniem w sytuacji gdy cos takiego odczuwam. Nawet ze swoim przywiazanym do mnie koniem , juz zajezdzonym , z jakims tam doswiadczeniem, nie robie NIc gdy tylko ta robota wyzwala we mnie nawet cien leku..

<t></t>
Lutejaxx
06-06-2009, 08:09 PM #18

jak zajezdzalam klaczke nie myslalam, : a co bedzie jak spadne, nawet w sytuacjach , gdy ona swirowala czasami. W tych momentach myslalam o niej, ze moze jej jest zle, i ze trzeba konia jakos uspokoic.....ja w zasadzie nie istnialam, istnial tylko kon...

jak zajezdzalam araba /na samiutkim wstepie, nie dokonczylam sama tego/to gdy tylko swirowal, od razu myslalam, ze przeciez lekarz mi powiedzial, ze w kazdej chwili grozi mi paraliz...balam sie, ze spadne...

mlodemu koniowi, zwlaszcza wrazliwemu spokoj wewnetrzny, zero strachu to podstawa, bez tego nie zadziala zdana metoda. Tak uwazam na podstwawie swoich obserwacji.

dlatego zapytalam Joanne o strach....ja od kilku lat zdaje sobie sprawe z wlasneg leku, i dlatego nie biore sie za prace w koniem w sytuacji gdy cos takiego odczuwam. Nawet ze swoim przywiazanym do mnie koniem , juz zajezdzonym , z jakims tam doswiadczeniem, nie robie NIc gdy tylko ta robota wyzwala we mnie nawet cien leku..


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
06-06-2009, 09:12 PM #19
"mlodemu koniowi, zwlaszcza wrazliwemu spokoj wewnetrzny, zero strachu to podstawa, bez tego nie zadziala zdana metoda."

z tej oczywistej prawdy wynika fakt, że studenci PNH przez pierwsze trzy poziomy mają pracować nad sobą... potem dopiero są gotowi do pracowania z koniem... zgodnie z załżeniem, że z umiejętności i wiedzy wynika pewność siebie, opanowanie i świadome reagowanie... w praktyce czesto nie mamy wyjścia i musimy się uczyc w przyspieszonym tempie Smile

im bardziej w to wszystko wchodze tym bardziej sie przekonuje, że metody nie są najważniejsze, są z pozoru różne a o skuteczności pracy z koniem decyduje nie tylko wiedza ale głównie serce, wrażliwość i mądrość.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
06-06-2009, 09:12 PM #19

"mlodemu koniowi, zwlaszcza wrazliwemu spokoj wewnetrzny, zero strachu to podstawa, bez tego nie zadziala zdana metoda."

z tej oczywistej prawdy wynika fakt, że studenci PNH przez pierwsze trzy poziomy mają pracować nad sobą... potem dopiero są gotowi do pracowania z koniem... zgodnie z załżeniem, że z umiejętności i wiedzy wynika pewność siebie, opanowanie i świadome reagowanie... w praktyce czesto nie mamy wyjścia i musimy się uczyc w przyspieszonym tempie Smile

im bardziej w to wszystko wchodze tym bardziej sie przekonuje, że metody nie są najważniejsze, są z pozoru różne a o skuteczności pracy z koniem decyduje nie tylko wiedza ale głównie serce, wrażliwość i mądrość.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Julia z Orla

Posting Freak

1,409
06-06-2009, 10:15 PM #20
Święta racja. Bez czujstwa ani rusz. Znów wkrada się prawda o tym, że dobry koniarz musi mieć wszystkie cechy dobrego człowieka. Jeśli jest się osobą nieczułą na emocje innych istot żywych, a ich strach czy niepewność nie powoduje odruchu wyciągnięcia ręki, to tak jakby próbować coś skonstruować/naprawić i nie mieć najważniejszego narzędzia.

<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>
Julia z Orla
06-06-2009, 10:15 PM #20

Święta racja. Bez czujstwa ani rusz. Znów wkrada się prawda o tym, że dobry koniarz musi mieć wszystkie cechy dobrego człowieka. Jeśli jest się osobą nieczułą na emocje innych istot żywych, a ich strach czy niepewność nie powoduje odruchu wyciągnięcia ręki, to tak jakby próbować coś skonstruować/naprawić i nie mieć najważniejszego narzędzia.


<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-07-2009, 04:44 AM #21
oczywiscie sama bez-strachowosc nie wystarcza, jezeli nie mamy tez wiedzy i odpowiednich doswiadczen....tyle, ze ta wiedza nie musi byc scisle okreslona. W sensie , ze akurat np. stosujemy tylko Parellego koniecznie. Jak ktos chce i czuje sie w tym ok, a jego kon dobrze na taka metode reaguje to ok.

Mnie sie np. osobiscie bardzo podoba Dan Franklin, Hempfling, a od Parellego wole Monty Robertsa. Kocham tez naszych najcudowniejszych pod sloncem klasykow, szczegolnie tych tzw. starej daty.
Ale dla klaczki na samym poczatku bardzo pomagaly wszelkie zabawy w przyjaxn wiec to stosowalam, mimo, ze nie jestem jak to sie mowi naturalna. Ale to akurat nam pasowalo./.chociaz przyznam szczerze wtedy o Parellim nie slyszalam!/

Wracajac do emocji to z drugiej strony spotkalam tez w zyciu paru innych, kompletnie nie bojacych sie osob, ktore po prostu /na szczecie nie wszystkie/ zrobily sobie krzywde jedzac konno bez odpowiedniego przygotowania. A inne po prostu zle traktowaly konie. Poniewaz jestem dosc tolerancyjna, nie wcianam sie w to, jak inni jexdza , trzymaja konie itp. to skoro zapadlo mi to w pamieci jako zle traktowanie koni to naprawde bylo kiepsko!!!! Sad

<t></t>
Lutejaxx
06-07-2009, 04:44 AM #21

oczywiscie sama bez-strachowosc nie wystarcza, jezeli nie mamy tez wiedzy i odpowiednich doswiadczen....tyle, ze ta wiedza nie musi byc scisle okreslona. W sensie , ze akurat np. stosujemy tylko Parellego koniecznie. Jak ktos chce i czuje sie w tym ok, a jego kon dobrze na taka metode reaguje to ok.

Mnie sie np. osobiscie bardzo podoba Dan Franklin, Hempfling, a od Parellego wole Monty Robertsa. Kocham tez naszych najcudowniejszych pod sloncem klasykow, szczegolnie tych tzw. starej daty.
Ale dla klaczki na samym poczatku bardzo pomagaly wszelkie zabawy w przyjaxn wiec to stosowalam, mimo, ze nie jestem jak to sie mowi naturalna. Ale to akurat nam pasowalo./.chociaz przyznam szczerze wtedy o Parellim nie slyszalam!/

Wracajac do emocji to z drugiej strony spotkalam tez w zyciu paru innych, kompletnie nie bojacych sie osob, ktore po prostu /na szczecie nie wszystkie/ zrobily sobie krzywde jedzac konno bez odpowiedniego przygotowania. A inne po prostu zle traktowaly konie. Poniewaz jestem dosc tolerancyjna, nie wcianam sie w to, jak inni jexdza , trzymaja konie itp. to skoro zapadlo mi to w pamieci jako zle traktowanie koni to naprawde bylo kiepsko!!!! Sad


<t></t>

AlicjaCz

Junior Member

34
06-08-2009, 07:44 AM #22
Joanno,
Wracając do rozbrykanej klaczki, szczególną uwagę zwróciłabym na jej budowę - wspominasz o zadartej głowie i jeleniej szyi. Konie o takiej budowie mogą mieć słabsze mięśnie grzbietu, co najnormalniej powoduje ból i utratę równowagi w ruchu. Stąd trwanie w bezruchu na przemian z dzikimi wyskokami. Podciągnięty popręg dodatkowo wzmaga te nieprzyjemne uczucia i sprawia, że koń popada w klaustrofobię. Wszystko to, co napisali inni oczywiście jak najbardziej ma swoje uzasadnienie: nadwrażliwość, zadziorny temperament, dzikość, niepewność i nieufność dodatkowo utrudniają pracę z takim koniem.
Metody naturalne właściwie stosowane czynią porozumiewanie się z końmi o wiele dla nich samych czytelniejsze. A łagodność, jaką stosujesz jest z całą pewnością "naturalem" w Twoim własnym wydaniu Smile.
Wady budowy można w pewnym stopniu korygować odpowiednim treningiem, mającym na celu rozbudowę pożądanej muskulatury. Polecałabym zrezygnowanie z prób siodłania, dosiadania i zajęcie się pracą na lonży, w ręku oraz budowaniem zaufania. Może warto by było zająć konia przechodzeniem przez drągi? Użycie chambonu (ale to po uprzednim oswojeniu z pasem do lonżowania - niestety...) szczególnie korzystnie wpływa na rozwijanie mięśni grzbietu, ale ostrożnie, bo koń który niechętnie opuszcza głowę może zareagować oporem na zbyt mocno działający patent tego typu. Wadliwe cechy budowy u koni powinny być eliminowane przez hodowców, którzy nie dopuszczają takich osobników do hodowli. W przeciwnym razie mamy do czynienia z końmi wiecznie niepewnymi i nieszczęśliwymi pod siodłem, ponieważ zwyczajnie nie radzą sobie ze swoim ciałem.
Życzę powodzenia!
P.S. Co do lęku przy koniach: wystarczy świadomie ODDYCHAĆ. Wstrzymywanie powietrza jest jak gotowość do ucieczki/ataku. Niektórzy zalecają śpiewanie lub gwizdanie, bo wtedy nie da się wstrzymać oddechu i nasz koń czuje, że wszystko jest ok. Ja się "nie boję", bo mam spokojny oddech więc mój koń też jest spokojny. Może zajeżdżaj tego konia po prostu śpiewająco? Wink

<t></t>
AlicjaCz
06-08-2009, 07:44 AM #22

Joanno,
Wracając do rozbrykanej klaczki, szczególną uwagę zwróciłabym na jej budowę - wspominasz o zadartej głowie i jeleniej szyi. Konie o takiej budowie mogą mieć słabsze mięśnie grzbietu, co najnormalniej powoduje ból i utratę równowagi w ruchu. Stąd trwanie w bezruchu na przemian z dzikimi wyskokami. Podciągnięty popręg dodatkowo wzmaga te nieprzyjemne uczucia i sprawia, że koń popada w klaustrofobię. Wszystko to, co napisali inni oczywiście jak najbardziej ma swoje uzasadnienie: nadwrażliwość, zadziorny temperament, dzikość, niepewność i nieufność dodatkowo utrudniają pracę z takim koniem.
Metody naturalne właściwie stosowane czynią porozumiewanie się z końmi o wiele dla nich samych czytelniejsze. A łagodność, jaką stosujesz jest z całą pewnością "naturalem" w Twoim własnym wydaniu Smile.
Wady budowy można w pewnym stopniu korygować odpowiednim treningiem, mającym na celu rozbudowę pożądanej muskulatury. Polecałabym zrezygnowanie z prób siodłania, dosiadania i zajęcie się pracą na lonży, w ręku oraz budowaniem zaufania. Może warto by było zająć konia przechodzeniem przez drągi? Użycie chambonu (ale to po uprzednim oswojeniu z pasem do lonżowania - niestety...) szczególnie korzystnie wpływa na rozwijanie mięśni grzbietu, ale ostrożnie, bo koń który niechętnie opuszcza głowę może zareagować oporem na zbyt mocno działający patent tego typu. Wadliwe cechy budowy u koni powinny być eliminowane przez hodowców, którzy nie dopuszczają takich osobników do hodowli. W przeciwnym razie mamy do czynienia z końmi wiecznie niepewnymi i nieszczęśliwymi pod siodłem, ponieważ zwyczajnie nie radzą sobie ze swoim ciałem.
Życzę powodzenia!
P.S. Co do lęku przy koniach: wystarczy świadomie ODDYCHAĆ. Wstrzymywanie powietrza jest jak gotowość do ucieczki/ataku. Niektórzy zalecają śpiewanie lub gwizdanie, bo wtedy nie da się wstrzymać oddechu i nasz koń czuje, że wszystko jest ok. Ja się "nie boję", bo mam spokojny oddech więc mój koń też jest spokojny. Może zajeżdżaj tego konia po prostu śpiewająco? Wink


<t></t>

joanna_m

Junior Member

19
06-10-2009, 12:50 PM #23
Jak narazie kobył ma wolne, częściowo celowo, a częściowo z nawału innej pracy. Za kilka dni do niej wrócę. Śpiewać spróbuję - dobrze, że nie mam sąsiadów, nie będą słyszeli mojego fałszowania Big Grin . Czambon już jej parę razy zakładałam, ot tak, zeby przyzwyczaić do majtających się sznurków.
Tak się zastanawiam, czy zabawa w zaprzyjaźnianie ma sens np. na pastwisku (kobył chodzi z innymi końmi w stadzie) lub w boksie??

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-10-2009, 12:50 PM #23

Jak narazie kobył ma wolne, częściowo celowo, a częściowo z nawału innej pracy. Za kilka dni do niej wrócę. Śpiewać spróbuję - dobrze, że nie mam sąsiadów, nie będą słyszeli mojego fałszowania Big Grin . Czambon już jej parę razy zakładałam, ot tak, zeby przyzwyczaić do majtających się sznurków.
Tak się zastanawiam, czy zabawa w zaprzyjaźnianie ma sens np. na pastwisku (kobył chodzi z innymi końmi w stadzie) lub w boksie??


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
06-10-2009, 07:34 PM #24
Gra w zaprzyjaźnianie zawsze ma sens, obojętnie w jakich warunkach się jest. Zawsze warto zająć się zaprzyjaźnianiem konia ze sobą :-) Ni koniecznie chodzi o zaprzyjaźnianie z przedmiotami. To nie ejst ak, że raz sie z koniem zaprzyjxnisz i juz na zawzsze bedzie potulny. To też nie jest tak do końca z join up, że raz to zrobisz i juz nagle relacje będą idelane w każdej sytuacji i zawsze. W zaprzyjaxnianie bawimy się zawsze, między wykonywaniem zadań, w nagrodę, na zachętę, to takie paliwo, którego trzeba dolewać do naszych relacji, żeby ten tandem, człowiek pluc koń, ciągle pięknie działał :-))) Tak to widzę i czuję :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
06-10-2009, 07:34 PM #24

Gra w zaprzyjaźnianie zawsze ma sens, obojętnie w jakich warunkach się jest. Zawsze warto zająć się zaprzyjaźnianiem konia ze sobą :-) Ni koniecznie chodzi o zaprzyjaźnianie z przedmiotami. To nie ejst ak, że raz sie z koniem zaprzyjxnisz i juz na zawzsze bedzie potulny. To też nie jest tak do końca z join up, że raz to zrobisz i juz nagle relacje będą idelane w każdej sytuacji i zawsze. W zaprzyjaxnianie bawimy się zawsze, między wykonywaniem zadań, w nagrodę, na zachętę, to takie paliwo, którego trzeba dolewać do naszych relacji, żeby ten tandem, człowiek pluc koń, ciągle pięknie działał :-))) Tak to widzę i czuję :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Marek Wiśniewski

Senior Member

253
07-13-2009, 07:00 AM #25
Po powyższym poście Cejloniary tak mnie naszło... Na ile możemy sobie i koniowi pozwolić w tym zaprzyjaźnianiu. Czy to co zobaczycie poniżej jest ok- czy też powinienem takich sytuacji unikać? Chodzi mi zwłaszcza o numer z nosem. Zaznaczam, że Szelka lubiła sobie "szczypnąć", ale już tego nie robi. Może moje pytanie nie jest najmądrzejsze- ale Szelka to mój pierwszy koń i nie chciałbym jej zepsuć...

[Obrazek: 08072009007.jpg]

[Obrazek: 08072009023.jpg]

[Obrazek: 08072009030.jpg]

[Obrazek: 08072009040.jpg]

<t></t>
Marek Wiśniewski
07-13-2009, 07:00 AM #25

Po powyższym poście Cejloniary tak mnie naszło... Na ile możemy sobie i koniowi pozwolić w tym zaprzyjaźnianiu. Czy to co zobaczycie poniżej jest ok- czy też powinienem takich sytuacji unikać? Chodzi mi zwłaszcza o numer z nosem. Zaznaczam, że Szelka lubiła sobie "szczypnąć", ale już tego nie robi. Może moje pytanie nie jest najmądrzejsze- ale Szelka to mój pierwszy koń i nie chciałbym jej zepsuć...

[Obrazek: 08072009007.jpg]

[Obrazek: 08072009023.jpg]

[Obrazek: 08072009030.jpg]

[Obrazek: 08072009040.jpg]


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
07-13-2009, 11:23 AM #26
Oh... jestem inspiracją hihihi ;-)
Myślę, że to jest kwestia wyczucia i stopnia wzajemnego zaufania, znania się. To jak w sztuce, muzyce i miłości .. :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
07-13-2009, 11:23 AM #26

Oh... jestem inspiracją hihihi ;-)
Myślę, że to jest kwestia wyczucia i stopnia wzajemnego zaufania, znania się. To jak w sztuce, muzyce i miłości .. :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

SylwiaodMargot

Junior Member

47
07-19-2009, 08:20 PM #27
Plankton :
Człowiek zwykle najefektywniej uczy się na swoich własnych błędach Big Grin oprócz tego w życiu niezwykle ważne jest eksperymentowanie, poznawanie nowych rzeczy i doznań... nie czuj się więc niczym skrępowany i nie żałuj sobie...w końcu żyje się tylko raz :wink: gdybym była na twoim miejscu, upewniłabym się jedynie, ze mam na koncie odłożoną sumę niezbędną w przypadku konieczności ewentualnej rekonstrukcji elementów twarzy i opercji plasycznej 8) no chyba, że masz ambicje zagrac w najnowszej wersji filmu "Upiór w operze" bez konieczności wielogodzinnej uciążliwej charkteryzacji 8)

<t>Respect - hard to get, easy to loose</t>
SylwiaodMargot
07-19-2009, 08:20 PM #27

Plankton :
Człowiek zwykle najefektywniej uczy się na swoich własnych błędach Big Grin oprócz tego w życiu niezwykle ważne jest eksperymentowanie, poznawanie nowych rzeczy i doznań... nie czuj się więc niczym skrępowany i nie żałuj sobie...w końcu żyje się tylko raz :wink: gdybym była na twoim miejscu, upewniłabym się jedynie, ze mam na koncie odłożoną sumę niezbędną w przypadku konieczności ewentualnej rekonstrukcji elementów twarzy i opercji plasycznej 8) no chyba, że masz ambicje zagrac w najnowszej wersji filmu "Upiór w operze" bez konieczności wielogodzinnej uciążliwej charkteryzacji 8)


<t>Respect - hard to get, easy to loose</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
07-19-2009, 08:52 PM #28
dlatego Sylwio nie lubie intelignecji, nawet jezeli jest ładna...no, chyba, ze stoi za nia dobroc i otwartosc. Big Grin

Planktona rozumiem, ja caluje sie /hihi, jezeli mozna to tak nazwac!/z konmi od 4 roku zycia,..i gebe mam cala. Koniki sa bardzo lagodnymi i rozumnymi zwierzetami, jezeli tylko nawiazemy z nimi odpowiednia wiez, a hierarhia bedzie zachowywona w rozsadny sposob...a czasami nawet i bez tego potrafia byc bardziej wyrozumiale i taktowne niz ludzie.

<t></t>
Lutejaxx
07-19-2009, 08:52 PM #28

dlatego Sylwio nie lubie intelignecji, nawet jezeli jest ładna...no, chyba, ze stoi za nia dobroc i otwartosc. Big Grin

Planktona rozumiem, ja caluje sie /hihi, jezeli mozna to tak nazwac!/z konmi od 4 roku zycia,..i gebe mam cala. Koniki sa bardzo lagodnymi i rozumnymi zwierzetami, jezeli tylko nawiazemy z nimi odpowiednia wiez, a hierarhia bedzie zachowywona w rozsadny sposob...a czasami nawet i bez tego potrafia byc bardziej wyrozumiale i taktowne niz ludzie.


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
07-20-2009, 07:17 AM #29
Nazywam się Agnieszka i od 13 lat całuje swojego konika w czółko, nosek, chrapki i ogólnie się do niego przytulam bardzo bardzo :-)

eh... wyrzuciłam to w końcu z siebie :-) :-) :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
07-20-2009, 07:17 AM #29

Nazywam się Agnieszka i od 13 lat całuje swojego konika w czółko, nosek, chrapki i ogólnie się do niego przytulam bardzo bardzo :-)

eh... wyrzuciłam to w końcu z siebie :-) :-) :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

joanna_m

Junior Member

19
07-31-2009, 04:47 PM #30
Brak czasu (praca obecnie z 4 końmi plus moje 10 oraz sianokosy) nie pozwolił mi napisać wcześniej, ale wkońcu opiszę postępy. Dałam kobyle około 2 tygodnie wolnego, potem bez osprzętu, tylko na kantarze zaprzyjaźnianie i tu szok momentalnie koń zajarzył. Dalsze zabawy nieco gorzej nam szły - jakikolwiek nacisk wywoływał u konia sprzeciw, więc nie naciskałam mocniej tylko wychodziłam z założenia ok, to może potem. Kobył dał się siodłać kiełznać na placu luzem, łaziła za mną. Znajomy, który przyjechał do pomocy przy sianie powiedział : "Ale masz wielkie psisko". Tak zabawiałam się z kobyłą do czasu, aż miałam wrażenie, że wszystko jej pasuje. Pierwsze wsiadanie, a ona dawaj w długą. Postanowiłam postawić na swoim, balocik słomy obok konia i wsiadam ponownie, kobyła stoi. Ruszyłyśmy... i miodzio, kobył idzie, ogon luźno, mina odprężona. Pierwszy kłus (oczywiście nie na tej samej jeździe, opisuję w skrócie), kobył nieco podjarany, więc myślę : jak mi zaraz wywinie jazdę po bandzie to będzie wesoło, daję łydkę do kłusa (plus słownie "kłus") a tu kulturalny niezbyt pośpieszny kłusik, wygodny, bez żadnego napinania grzbietu, zadzierania głowy. Więc postępy są, kobyłka przy wsiadaniu niestety próbuje pokazać jakiegoś focha i nie mogę tego rozgryźć, więc muszę wsiadać z balota i wtedy jest ok. Stwierdziłam też, że lubi rządzić, pokazać, że jej jest na wierzchu.
Na szczęście właściciel zrozumiał sytuację, więc pracuję z koniem spokojnie, aczkolwiek dla nerwowego lub niedoświadczonego jeźdźca nie będzie się nadawała. Pozdrawiam i dzięki za pomoc!!!

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
07-31-2009, 04:47 PM #30

Brak czasu (praca obecnie z 4 końmi plus moje 10 oraz sianokosy) nie pozwolił mi napisać wcześniej, ale wkońcu opiszę postępy. Dałam kobyle około 2 tygodnie wolnego, potem bez osprzętu, tylko na kantarze zaprzyjaźnianie i tu szok momentalnie koń zajarzył. Dalsze zabawy nieco gorzej nam szły - jakikolwiek nacisk wywoływał u konia sprzeciw, więc nie naciskałam mocniej tylko wychodziłam z założenia ok, to może potem. Kobył dał się siodłać kiełznać na placu luzem, łaziła za mną. Znajomy, który przyjechał do pomocy przy sianie powiedział : "Ale masz wielkie psisko". Tak zabawiałam się z kobyłą do czasu, aż miałam wrażenie, że wszystko jej pasuje. Pierwsze wsiadanie, a ona dawaj w długą. Postanowiłam postawić na swoim, balocik słomy obok konia i wsiadam ponownie, kobyła stoi. Ruszyłyśmy... i miodzio, kobył idzie, ogon luźno, mina odprężona. Pierwszy kłus (oczywiście nie na tej samej jeździe, opisuję w skrócie), kobył nieco podjarany, więc myślę : jak mi zaraz wywinie jazdę po bandzie to będzie wesoło, daję łydkę do kłusa (plus słownie "kłus") a tu kulturalny niezbyt pośpieszny kłusik, wygodny, bez żadnego napinania grzbietu, zadzierania głowy. Więc postępy są, kobyłka przy wsiadaniu niestety próbuje pokazać jakiegoś focha i nie mogę tego rozgryźć, więc muszę wsiadać z balota i wtedy jest ok. Stwierdziłam też, że lubi rządzić, pokazać, że jej jest na wierzchu.
Na szczęście właściciel zrozumiał sytuację, więc pracuję z koniem spokojnie, aczkolwiek dla nerwowego lub niedoświadczonego jeźdźca nie będzie się nadawała. Pozdrawiam i dzięki za pomoc!!!


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości