Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Młody koń - tysiąc problemów

Młody koń - tysiąc problemów

Młody koń - tysiąc problemów

Strony (4): 1 2 3 4 Dalej
joanna_m

Junior Member

19
06-04-2009, 01:26 PM #1
Witam!
Jestem tutaj nowa. To mój pierwszy post, pewnie będzie przydługawy, ale zwracam się do Was z prośbą o poradę.
Znajomy przyprowadził do mnie kobyłkę do zajeżdżenia, 4 latkę. Koń okazał się być "rozbestwiony" tzn. chodzenie w ręku to deptanie po nogach, wiszenie na uwiązie lub próby ruszenia zamurowanego konia. Z tym doszłam do ładu. Koń miał znać pracę na lonży - niestety, kobyła była zielona. Koń na wszelkie nowości, choć wprowadzane stopniowo, nie na huura, reaguje nerwowością, brykaniem lub odwrotnie stoi jak zamurowana np. doszłyśmy do względnie spokojnej pracy na lonży, zaczynamy przyzwyczajanie do siodła, najpierw oglądanie, wąchanie, nakładanie itd. Wszystko ładnie, miło, po czym koń przez bity tydzień pierwsze 15 min z siodłem bryka, a o dociągnięciu popręgu nie ma mowy. Wsiadanie - na początek panika, więc tylko próby, póki koń nie zaakceptuje. Kobyła stoi, można wisieć, leżeć, klepać. No to próbujemy ruszyć - zero zamurowana. Po kilu dniach ruszyła - z kwikiem, brykaniem, wspinaniem się. Jak na razie doszłam do spokojnego wsiadania, względnie spokojnego ruszania, ale koń chce poruszać się w swoim rytmie (to samo próbuje na lonży) i kierunku. Jest nastawiona ogólnie na NIE. Generalnie z kobyłą nie ma kontaktu tzn. głaskanie, gadanie nie robią na niej wrażenia, wręcz nie zwraca uwagi na człowieka lub ma minę "jak już musisz to mnie pogłaszcz". "Łapówy" w postaci smakołyków nie przyjmuje - nie bierze nic z ręki. Zauważyłam, że w stadzie jest zadziorna, wręcz szuka zaczepki.
Przepraszam za taki elaborat, ale chciałam napisać jak najwięcej szczegółów.
Jeszcze się nie spotkałam z takim koniem, może ktoś z Was mi pomoże.

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-04-2009, 01:26 PM #1

Witam!
Jestem tutaj nowa. To mój pierwszy post, pewnie będzie przydługawy, ale zwracam się do Was z prośbą o poradę.
Znajomy przyprowadził do mnie kobyłkę do zajeżdżenia, 4 latkę. Koń okazał się być "rozbestwiony" tzn. chodzenie w ręku to deptanie po nogach, wiszenie na uwiązie lub próby ruszenia zamurowanego konia. Z tym doszłam do ładu. Koń miał znać pracę na lonży - niestety, kobyła była zielona. Koń na wszelkie nowości, choć wprowadzane stopniowo, nie na huura, reaguje nerwowością, brykaniem lub odwrotnie stoi jak zamurowana np. doszłyśmy do względnie spokojnej pracy na lonży, zaczynamy przyzwyczajanie do siodła, najpierw oglądanie, wąchanie, nakładanie itd. Wszystko ładnie, miło, po czym koń przez bity tydzień pierwsze 15 min z siodłem bryka, a o dociągnięciu popręgu nie ma mowy. Wsiadanie - na początek panika, więc tylko próby, póki koń nie zaakceptuje. Kobyła stoi, można wisieć, leżeć, klepać. No to próbujemy ruszyć - zero zamurowana. Po kilu dniach ruszyła - z kwikiem, brykaniem, wspinaniem się. Jak na razie doszłam do spokojnego wsiadania, względnie spokojnego ruszania, ale koń chce poruszać się w swoim rytmie (to samo próbuje na lonży) i kierunku. Jest nastawiona ogólnie na NIE. Generalnie z kobyłą nie ma kontaktu tzn. głaskanie, gadanie nie robią na niej wrażenia, wręcz nie zwraca uwagi na człowieka lub ma minę "jak już musisz to mnie pogłaszcz". "Łapówy" w postaci smakołyków nie przyjmuje - nie bierze nic z ręki. Zauważyłam, że w stadzie jest zadziorna, wręcz szuka zaczepki.
Przepraszam za taki elaborat, ale chciałam napisać jak najwięcej szczegółów.
Jeszcze się nie spotkałam z takim koniem, może ktoś z Was mi pomoże.


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-04-2009, 06:07 PM #2
trudno radzic przez internet, bo to problematyczny konik....

z pewnoscia nie spieszylabym sie, a probowala cierpliwie zdobywac kontakt z tym koniem z ziemi. Niekoniecznie zabawy od razu, raczej nawet nie.

Jezeli tylko masz taka mozliwosc, po prostu badz z tym koniem i postaraj sie nieczego od niej nie wymagac...ona Ci powie, kiedy mozesz zrobic cos wiecej. Cierpliwosc w wypadku takiego konika to podstwa, jezeli chcesz w miare bezstresowo wprowadzac ja do jazdy. Oczywiscie cierpliwosc szczera, wyplywajaca z Twego wnetrza, a nie zalozenia tylko!

I ja bym zaczela wszystko od pocztatku z nia przerabiac... Sad

Nie boj sie tey poprosic kogos o pomoc- ocyzwiscie w realu, bo to podstawa. Big Grin

jak czytam Twoje pisanie to mam wrazenie, ze ...galopuje, a tu potrzebny jest bezruch, ewent. delikatny step.

Oczywiscie POWODZENIA!

<t></t>
Lutejaxx
06-04-2009, 06:07 PM #2

trudno radzic przez internet, bo to problematyczny konik....

z pewnoscia nie spieszylabym sie, a probowala cierpliwie zdobywac kontakt z tym koniem z ziemi. Niekoniecznie zabawy od razu, raczej nawet nie.

Jezeli tylko masz taka mozliwosc, po prostu badz z tym koniem i postaraj sie nieczego od niej nie wymagac...ona Ci powie, kiedy mozesz zrobic cos wiecej. Cierpliwosc w wypadku takiego konika to podstwa, jezeli chcesz w miare bezstresowo wprowadzac ja do jazdy. Oczywiscie cierpliwosc szczera, wyplywajaca z Twego wnetrza, a nie zalozenia tylko!

I ja bym zaczela wszystko od pocztatku z nia przerabiac... Sad

Nie boj sie tey poprosic kogos o pomoc- ocyzwiscie w realu, bo to podstawa. Big Grin

jak czytam Twoje pisanie to mam wrazenie, ze ...galopuje, a tu potrzebny jest bezruch, ewent. delikatny step.

Oczywiscie POWODZENIA!


<t></t>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
06-04-2009, 06:24 PM #3
Joanno, a w tym bezruchu-brykaniu/ruchu widzisz jakąś regułę?
Na przykład zastyganie/bezruch na początku a "wybuch" i dużo ruchu jak się poprosi o cokolwiek więcej? Czy jakoś inaczej?
Ciekawiłoby mnie też, jaki jest ten bezruch? Koń mruga? Oddycha równo? Na jakiej wysokości ma głowę? Zadnie nogi blisko siebie, czy daleko? A jakby chcieć przestawić konia, to łatwiej poruszyć (w bok) jego przód, czy zad? (Tak przestawić, żeby skrzyżował nogi, nie tylko dostawił.)
Nie da się wiele pomóc przez internet, można najwyżej zastanowić się wspólnie, w którym kierunku szukać...
Podejrzewam, że jedyna, b. ogólna zresztą, rada, to nie bać się cofać i łatać luk, jak tylko się pokazują.
I nie robić założeń, nigdy, żadnych. Dla własnego dobra Smile Coś, co działało wczoraj, nie musi działać dziś...

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
06-04-2009, 06:24 PM #3

Joanno, a w tym bezruchu-brykaniu/ruchu widzisz jakąś regułę?
Na przykład zastyganie/bezruch na początku a "wybuch" i dużo ruchu jak się poprosi o cokolwiek więcej? Czy jakoś inaczej?
Ciekawiłoby mnie też, jaki jest ten bezruch? Koń mruga? Oddycha równo? Na jakiej wysokości ma głowę? Zadnie nogi blisko siebie, czy daleko? A jakby chcieć przestawić konia, to łatwiej poruszyć (w bok) jego przód, czy zad? (Tak przestawić, żeby skrzyżował nogi, nie tylko dostawił.)
Nie da się wiele pomóc przez internet, można najwyżej zastanowić się wspólnie, w którym kierunku szukać...
Podejrzewam, że jedyna, b. ogólna zresztą, rada, to nie bać się cofać i łatać luk, jak tylko się pokazują.
I nie robić założeń, nigdy, żadnych. Dla własnego dobra Smile Coś, co działało wczoraj, nie musi działać dziś...


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

joanna_m

Junior Member

19
06-04-2009, 09:07 PM #4
Z kobyłą pracuję już 2 m-ce. Nie stosowałam metod "typowo naturalnych" np. 7 gier (dopiero o tym czytam), ale też nie brutalnych. Wychodzę z założenia, że koń do wszystkiego powinien się przyzwyczaić, zaakceptować, dobrze kojarzyć - wiadomo jeden koń szybciej inny dłużej. Odnośnie brykania/bezruchu nie ma zasady. Siodło w stajni zaakceptowała bez objawów niepokoju, po czym od razu był dziki szał na lonży. Próby wsiadania- od razu próba ucieczki, próby ruszenia - beton, koń napięty, nogi sztywne, próbowała obwąchiwać nogi (moje), łeb zadarty (ale dochodzi też wada budowy-jelenia szyja i koń ma stale nieco zadarty łeb). Tak przez 3-4 dni, jak ruszyła to kilka kroków w bok, "pijanym" krokiem, po czym stop, a po chwili brykanie, wspinanie, skoki na czterech nogach. Klacz ogólnie jest pobudliwa. Próbuje wymuszać ciągle kłus i galop (dieta bez owsa i non stop na pastwisku, więc koń nie jest wystany), potrafi godzinę chodzić na lonży, a i tak próbuje zakłusowań pod siodłem. Uff. Trudny przypadek. Po próbach proszenia o pomoc w realu usłyszałam:"Na stadzie jak jest taki świr to pięciu chłopa, lonża, wypinacze (z tytułu zadzierania głowy), ganiasz francę aż będzie pływać, potem dutka. Tak 3x dziennie, a po tygodniu chodzi jak lala". Raczej nie. Dziękuję.

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-04-2009, 09:07 PM #4

Z kobyłą pracuję już 2 m-ce. Nie stosowałam metod "typowo naturalnych" np. 7 gier (dopiero o tym czytam), ale też nie brutalnych. Wychodzę z założenia, że koń do wszystkiego powinien się przyzwyczaić, zaakceptować, dobrze kojarzyć - wiadomo jeden koń szybciej inny dłużej. Odnośnie brykania/bezruchu nie ma zasady. Siodło w stajni zaakceptowała bez objawów niepokoju, po czym od razu był dziki szał na lonży. Próby wsiadania- od razu próba ucieczki, próby ruszenia - beton, koń napięty, nogi sztywne, próbowała obwąchiwać nogi (moje), łeb zadarty (ale dochodzi też wada budowy-jelenia szyja i koń ma stale nieco zadarty łeb). Tak przez 3-4 dni, jak ruszyła to kilka kroków w bok, "pijanym" krokiem, po czym stop, a po chwili brykanie, wspinanie, skoki na czterech nogach. Klacz ogólnie jest pobudliwa. Próbuje wymuszać ciągle kłus i galop (dieta bez owsa i non stop na pastwisku, więc koń nie jest wystany), potrafi godzinę chodzić na lonży, a i tak próbuje zakłusowań pod siodłem. Uff. Trudny przypadek. Po próbach proszenia o pomoc w realu usłyszałam:"Na stadzie jak jest taki świr to pięciu chłopa, lonża, wypinacze (z tytułu zadzierania głowy), ganiasz francę aż będzie pływać, potem dutka. Tak 3x dziennie, a po tygodniu chodzi jak lala". Raczej nie. Dziękuję.


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
06-04-2009, 09:31 PM #5
Cześć Joanno :-) fajny temat :-)
my to sobie lubimy tu tak pofilozofować i wirtualnie konie układać hihihih

powiem Ci, co mi intuicja podpowiada tylko, bo gotowego rozwiązania chyba się nie bardzo da.. ale z tego, co czytam..

Tak, jak napisała Klara - po kolei i spokojnie, bez przeskakiwania. Prawdopodobnie masz wrażliwego konia, bardzo delikatnego i nie pewnego siebie i Ciebie chyba też, skoro przy Tobie jednak się boi i stresuje. Z Twojego opisu wynika, że bardzo się spina. Na dodatek nie pomagasz jej lonżując ją tydzień z siodłem mimo, że ciągle bryka. Ona Ci coś mówi a Ty nie reagujesz. To jest wiesz taka troche logika, jakbyś osobe panicznie bojącą się pajaków wsadziła do skrzyni pełnej tych stworzeń, zamkneła w niej i trzymała tak długo, aż sie oswoi i nie ważne, że wydziera się w niebogłosy RATUNKU! Smile to jest chyba taki błąd, który każdy z nas popełnia w jakimś tam momencie, jak się na własnych błedach uczy.

Wyobraź sobie, że klacz ma taką jakby granicę tolerancji dla rzeczywistości. Pod wpływem pewnych pojawiąjących się czynników lub zmian w otoczeniu wpada w stres i strach. Wtedy głuchnie, wchodzi na Ciebie jakby chciała się schować. Zastyga w napięciu i chowa się w sobie lub odwrotnie, w miejscu ustać nie potrafi i nosi ją. Jeśli nie zchwouje się tak zawsze i są sytuacje, w których jest zrelaksowana i fajna taka, to trzymaj się tych sytuacji i od nich staraj sie bardzo bardzo bradzo powoli rozciagać tą granicę tolerancji. Robisz wszystko po kolei.
- oswajasz ją ze swoja obecnościa, dotykiem WSZĘDZIE
- odprowdzasz od stajni czy na padok czy gdzies ale tylko tak daleko, jak daleko ona zachwuje "przytomność umysłu"
- oprowadzasz, pierwsze lonzowanie spokojne ale nie do poziomu "jako tako toleruje", ale dajesz jej tyle czasu, aż poczuje sie w tej pracy swobodnie i jak rybka w wodzie!
- zalozylas siodlo i w stajni bylo ok, to fajnie, warto docenic konia i nie zabierac go od razu na dalsze wyzwania a nagrodzic zakonczeniem pracy na ten dzień,
- nie ruszaj konia z siodlem z miejsca poki w stoj nie czuje sie zupelnie swobodnie! nich to zajmie kilka dni, moze zakladaj siodlo i masuja ja czy rob cos innego fajnego i tyle, poki tego do konca nie zaakceptuje, sama sie ruszy z siodlem na grzbiecie idac za Tobą jak je zaakcpetuje. Jeśli mimo oporu przełamiesz ją i każesz jej ruszyć z miejsca mimo jej strachu itd., to może wybuchnac bardzo gwałtowanie to raz, a dwa, stracisz strasznie dużo zaufania z jej strony... "ja sie tak boje a ona mnie jeszcze w ten strach na siłe wciska! wstretna pancia!"
- pozwol jej na poczatku samej poruszac sie z siodlem, nie poganiaj jej, niech sobie poeksperymentuje
- absolutnie nie wsiadaj skoro kon samego siodla nie zaakcpetował! nie przeskakuj tego etapu licząć, że się jakoś oswoi! Bo albo ją złamiesz i stanie się bezwolnym osiołkiem, który już nie chce reagować i tylko czeka aż to wszystko się skończy i dadzą jej spokoj, a póki co rbi tylko tyle ile musi nie angażuj,ąc się, jak robocik taki (na to liczą Ci ludzie od tych wypinaczy) albo ostro i niebezpiecznie się postawi przeciwko Tobie.

Warto na konia poczekać, dać mu samodzielnie dojść do tego, co ma zrobic i on wtedy to zrobi :-) Cierpliwie, spokojnie, pokolei... Musisz ją obserwować, nauczć się rozpoznawać, kiedy pojawia się napięcie (Klara ładnie pewnie napisze, jak poznać po koniu, dlatego takie pytania zadała Ci).
Ja bardzo podobnie postępowałam ze swoim koniem. Dochodzisz do tej granicy napięcia i stop. Z każdym kolejnym razem koń pójdzie coraz dalej. I nagle sam zrobi olbrzymi skok do przodu i aż się zdziwisz, jak przyspieszyłaś pracę z koniem zwalniając ją :-) Postępując odpowiednio zdobędziesz zaufanie klaczy i wtedy o wiele łatwiej przyjzie jej akcpetować to, co się z nią dzieje :-)

ps. nie boj sie dlugich postów, jak widzisz tutaj to nagminne heh

aha jeszcze, upewnij się, czy wiesz na pewno, kiedy koń jest zrelaksowany i czy umiesz poznac, że coś zaakcpetowała. To, że można na niej leżeć i ona się nie rusza wcale tego nie oznacza. Są konie, któe na stres reagują bezruchem. Wcale nie widać po nich, że się boją. Po czym, jak się za mocno przyciśnie to wybuchaja niesamowicie. W tym zastygnięciu wyglądają, jak takie małe drżące kwiatki schowane głęboko w sobie przed światem.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
06-04-2009, 09:31 PM #5

Cześć Joanno :-) fajny temat :-)
my to sobie lubimy tu tak pofilozofować i wirtualnie konie układać hihihih

powiem Ci, co mi intuicja podpowiada tylko, bo gotowego rozwiązania chyba się nie bardzo da.. ale z tego, co czytam..

Tak, jak napisała Klara - po kolei i spokojnie, bez przeskakiwania. Prawdopodobnie masz wrażliwego konia, bardzo delikatnego i nie pewnego siebie i Ciebie chyba też, skoro przy Tobie jednak się boi i stresuje. Z Twojego opisu wynika, że bardzo się spina. Na dodatek nie pomagasz jej lonżując ją tydzień z siodłem mimo, że ciągle bryka. Ona Ci coś mówi a Ty nie reagujesz. To jest wiesz taka troche logika, jakbyś osobe panicznie bojącą się pajaków wsadziła do skrzyni pełnej tych stworzeń, zamkneła w niej i trzymała tak długo, aż sie oswoi i nie ważne, że wydziera się w niebogłosy RATUNKU! Smile to jest chyba taki błąd, który każdy z nas popełnia w jakimś tam momencie, jak się na własnych błedach uczy.

Wyobraź sobie, że klacz ma taką jakby granicę tolerancji dla rzeczywistości. Pod wpływem pewnych pojawiąjących się czynników lub zmian w otoczeniu wpada w stres i strach. Wtedy głuchnie, wchodzi na Ciebie jakby chciała się schować. Zastyga w napięciu i chowa się w sobie lub odwrotnie, w miejscu ustać nie potrafi i nosi ją. Jeśli nie zchwouje się tak zawsze i są sytuacje, w których jest zrelaksowana i fajna taka, to trzymaj się tych sytuacji i od nich staraj sie bardzo bardzo bradzo powoli rozciagać tą granicę tolerancji. Robisz wszystko po kolei.
- oswajasz ją ze swoja obecnościa, dotykiem WSZĘDZIE
- odprowdzasz od stajni czy na padok czy gdzies ale tylko tak daleko, jak daleko ona zachwuje "przytomność umysłu"
- oprowadzasz, pierwsze lonzowanie spokojne ale nie do poziomu "jako tako toleruje", ale dajesz jej tyle czasu, aż poczuje sie w tej pracy swobodnie i jak rybka w wodzie!
- zalozylas siodlo i w stajni bylo ok, to fajnie, warto docenic konia i nie zabierac go od razu na dalsze wyzwania a nagrodzic zakonczeniem pracy na ten dzień,
- nie ruszaj konia z siodlem z miejsca poki w stoj nie czuje sie zupelnie swobodnie! nich to zajmie kilka dni, moze zakladaj siodlo i masuja ja czy rob cos innego fajnego i tyle, poki tego do konca nie zaakceptuje, sama sie ruszy z siodlem na grzbiecie idac za Tobą jak je zaakcpetuje. Jeśli mimo oporu przełamiesz ją i każesz jej ruszyć z miejsca mimo jej strachu itd., to może wybuchnac bardzo gwałtowanie to raz, a dwa, stracisz strasznie dużo zaufania z jej strony... "ja sie tak boje a ona mnie jeszcze w ten strach na siłe wciska! wstretna pancia!"
- pozwol jej na poczatku samej poruszac sie z siodlem, nie poganiaj jej, niech sobie poeksperymentuje
- absolutnie nie wsiadaj skoro kon samego siodla nie zaakcpetował! nie przeskakuj tego etapu licząć, że się jakoś oswoi! Bo albo ją złamiesz i stanie się bezwolnym osiołkiem, który już nie chce reagować i tylko czeka aż to wszystko się skończy i dadzą jej spokoj, a póki co rbi tylko tyle ile musi nie angażuj,ąc się, jak robocik taki (na to liczą Ci ludzie od tych wypinaczy) albo ostro i niebezpiecznie się postawi przeciwko Tobie.

Warto na konia poczekać, dać mu samodzielnie dojść do tego, co ma zrobic i on wtedy to zrobi :-) Cierpliwie, spokojnie, pokolei... Musisz ją obserwować, nauczć się rozpoznawać, kiedy pojawia się napięcie (Klara ładnie pewnie napisze, jak poznać po koniu, dlatego takie pytania zadała Ci).
Ja bardzo podobnie postępowałam ze swoim koniem. Dochodzisz do tej granicy napięcia i stop. Z każdym kolejnym razem koń pójdzie coraz dalej. I nagle sam zrobi olbrzymi skok do przodu i aż się zdziwisz, jak przyspieszyłaś pracę z koniem zwalniając ją :-) Postępując odpowiednio zdobędziesz zaufanie klaczy i wtedy o wiele łatwiej przyjzie jej akcpetować to, co się z nią dzieje :-)

ps. nie boj sie dlugich postów, jak widzisz tutaj to nagminne heh

aha jeszcze, upewnij się, czy wiesz na pewno, kiedy koń jest zrelaksowany i czy umiesz poznac, że coś zaakcpetowała. To, że można na niej leżeć i ona się nie rusza wcale tego nie oznacza. Są konie, któe na stres reagują bezruchem. Wcale nie widać po nich, że się boją. Po czym, jak się za mocno przyciśnie to wybuchaja niesamowicie. W tym zastygnięciu wyglądają, jak takie małe drżące kwiatki schowane głęboko w sobie przed światem.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-05-2009, 04:57 AM #6
Joanno a ja mam jeszcze takie pytanie: czy Ty sie nie boisz tego konia????

Nie musisz tu odpowiadac, ale jezeli tak jest to wszelkie metody zawioda. Lepiej wtedy zastawic ja w spokoju, ewent. jak masz duuuzo czasu powolutku oswajac sie, ale z wstepnie zajezdzanym koniem ja bym juz tego nie robila.

Jestem gleboko przekonana i to juz wynika z moich obserwacji i doswiadczen , ze nie tylko metoda pracujemy, ale przede wszystkim nasza pewnoscia siebie . Jest to najprostszy, ale i niezbedny czynnik pokazujacy koniowi bezpieczny swiat.

<t></t>
Lutejaxx
06-05-2009, 04:57 AM #6

Joanno a ja mam jeszcze takie pytanie: czy Ty sie nie boisz tego konia????

Nie musisz tu odpowiadac, ale jezeli tak jest to wszelkie metody zawioda. Lepiej wtedy zastawic ja w spokoju, ewent. jak masz duuuzo czasu powolutku oswajac sie, ale z wstepnie zajezdzanym koniem ja bym juz tego nie robila.

Jestem gleboko przekonana i to juz wynika z moich obserwacji i doswiadczen , ze nie tylko metoda pracujemy, ale przede wszystkim nasza pewnoscia siebie . Jest to najprostszy, ale i niezbedny czynnik pokazujacy koniowi bezpieczny swiat.


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
06-05-2009, 05:24 AM #7
O to to to no właśnie :-) Pewność siebie, opanowanie, takie ciepełko, które wypływa z naszego środka prosto do konia.... nie wiem jak to opisać... bardziej tu się liczy umiejętność obserwowania konia, rozumienia zachowań, ich źródła i wiedza, jak na to reagować niż 7 gier, czy inne coś tam. Pewność siebie najczęściej rośnie od tej wiedzy i umiejętności :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
06-05-2009, 05:24 AM #7

O to to to no właśnie :-) Pewność siebie, opanowanie, takie ciepełko, które wypływa z naszego środka prosto do konia.... nie wiem jak to opisać... bardziej tu się liczy umiejętność obserwowania konia, rozumienia zachowań, ich źródła i wiedza, jak na to reagować niż 7 gier, czy inne coś tam. Pewność siebie najczęściej rośnie od tej wiedzy i umiejętności :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

joanna_m

Junior Member

19
06-05-2009, 01:59 PM #8
Miło trafić na forum gdzie nikt nie próbuje udowodnić drugiej osobie, że jest głupsza, gorsza i nie ma o niczym pojęcia Big Grin .
Dzięki za wszystkie odpowiedzi i się ustosunkuję.
Konia się nie boję. No oczywiście tylko głupol nie odczuwa strachu np. gdy koń go ponosi lub próbuje zrzucić. Nie jest to pierwszy koń, którego układam pod siodło, ale pierwszy tak problematyczny. Praca z młodymi końmi jest dla mnie najmilsza, ze względu na obserwownie postępów konia, śmiem nawet stwierdzić, że konie są bardziej wdzięcznymi uczniami niż ludzie. W dodatku jest mi głupio w stosunku do właściciela, że trwa to tak długo, a efekty są mizerne.
Koń sprawia na mnie wrażenie ciągle pobudzonego, nawet na pastwisku jest "napięta", gotowa do ucieczki. W stosunku zachowania do mnie, to mam wrażenie docierania do dziecka autystycznego, koń patrzący w siną dal i ja. Frustrujące.
Dodam jeszcze, że konie (jest jeszcze starsza półsiostra klaczy) przywiózł stajenny. Kobyły określił jako "wypłochy". Przy wyprowadzaniu z przyczepy, prowadzeniu do boksu miałam wrażenie, że boi się klaczy. Gdy kobyła weszła do boksu i się odwróciła, machał jej przed głową uwiązem i cofał się do furtki. Ona nie wykazywała agresji, tylko jak to młody koń w obcym miejscu, była niespokojna.
Spróbuję zrobić kilka fotek kobyłki i wstawić.
Pozdrawiam

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-05-2009, 01:59 PM #8

Miło trafić na forum gdzie nikt nie próbuje udowodnić drugiej osobie, że jest głupsza, gorsza i nie ma o niczym pojęcia Big Grin .
Dzięki za wszystkie odpowiedzi i się ustosunkuję.
Konia się nie boję. No oczywiście tylko głupol nie odczuwa strachu np. gdy koń go ponosi lub próbuje zrzucić. Nie jest to pierwszy koń, którego układam pod siodło, ale pierwszy tak problematyczny. Praca z młodymi końmi jest dla mnie najmilsza, ze względu na obserwownie postępów konia, śmiem nawet stwierdzić, że konie są bardziej wdzięcznymi uczniami niż ludzie. W dodatku jest mi głupio w stosunku do właściciela, że trwa to tak długo, a efekty są mizerne.
Koń sprawia na mnie wrażenie ciągle pobudzonego, nawet na pastwisku jest "napięta", gotowa do ucieczki. W stosunku zachowania do mnie, to mam wrażenie docierania do dziecka autystycznego, koń patrzący w siną dal i ja. Frustrujące.
Dodam jeszcze, że konie (jest jeszcze starsza półsiostra klaczy) przywiózł stajenny. Kobyły określił jako "wypłochy". Przy wyprowadzaniu z przyczepy, prowadzeniu do boksu miałam wrażenie, że boi się klaczy. Gdy kobyła weszła do boksu i się odwróciła, machał jej przed głową uwiązem i cofał się do furtki. Ona nie wykazywała agresji, tylko jak to młody koń w obcym miejscu, była niespokojna.
Spróbuję zrobić kilka fotek kobyłki i wstawić.
Pozdrawiam


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-05-2009, 02:06 PM #9
joanna_m W dodatku jest mi głupio w stosunku do właściciela, że trwa to tak długo, a efekty są mizerne.
a moze tu jest pies pogrzebany???????
bo to z pewnoscia odczuwa ten kon.
co do udowodniania kto jest glupszy, to ja jestem pewna, ze naleze do tych najglupszych....to jest cudne zalozenie, bo wtedy wbrew pozorom sporo sie czlowiek dowiaduje ...oczywiscie nie tak, zeby dac sie krzywdzic czy ranic.... Big Grin powodzonka zycze!

<t></t>
Lutejaxx
06-05-2009, 02:06 PM #9

joanna_m W dodatku jest mi głupio w stosunku do właściciela, że trwa to tak długo, a efekty są mizerne.
a moze tu jest pies pogrzebany???????
bo to z pewnoscia odczuwa ten kon.
co do udowodniania kto jest glupszy, to ja jestem pewna, ze naleze do tych najglupszych....to jest cudne zalozenie, bo wtedy wbrew pozorom sporo sie czlowiek dowiaduje ...oczywiscie nie tak, zeby dac sie krzywdzic czy ranic.... Big Grin powodzonka zycze!


<t></t>

joanna_m

Junior Member

19
06-05-2009, 02:21 PM #10
Czy dobrze zrozumiałam?
Koń odczuwa presję, mój pośpiech?

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-05-2009, 02:21 PM #10

Czy dobrze zrozumiałam?
Koń odczuwa presję, mój pośpiech?


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-05-2009, 03:13 PM #11
Joanno na to pytanie mozesz sama sobie odpiweidzec...ja tylko wyrwalam to zdanie z Twojego pisania bo wydalo mi sie wazne, ale jak jest, to trudno do konca powiedziec.

Przejdz sie na spacerek i sama to przemysl.....wczuj sie w siebie i odpowiedz sobie sama na pytania, czasami bardzo pomaga! Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
06-05-2009, 03:13 PM #11

Joanno na to pytanie mozesz sama sobie odpiweidzec...ja tylko wyrwalam to zdanie z Twojego pisania bo wydalo mi sie wazne, ale jak jest, to trudno do konca powiedziec.

Przejdz sie na spacerek i sama to przemysl.....wczuj sie w siebie i odpowiedz sobie sama na pytania, czasami bardzo pomaga! Big Grin


<t></t>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
06-05-2009, 03:29 PM #12
Zadałam tamte pytania o "rodzaj nieruchomienia" bo to byłby może dobry początek, żeby rozpoznać, o co chodzi z tymi problemami, czy nie biorą się z jakiegoś wspólnego źródła (a nie tak, że w przypadku popręgu chodzi o jedno, wsiadania drugie, prowadzenia trzecie).

Są takie konie, o jakich pisze Cejloniara - które na stres reagują znieruchomieniem. Przynajmniej na początku, dopóki stres nie urośnie do takich rozmiarów, że wybuchają, uciekają, brykają, stają dęba etc. To takie trochę konie-pułapki, bo może się wydawać, że wszystko jest ok. Koń stoi, nie miota się, nie odchodzi. Wtedy człowiek idzie krok dalej. I koń "nagle" protestuje, wybucha.
Tak wtedy bywa z siodłaniem - koń zamiera i godzi się na nie. Ale potem rusza, coś się przy siodle majtnie, albo tylko odczucie się zmieni (bo plecy się ruszają, a skorupa na nich nie za bardzo) i zaczynają się bryki, susy, bieganie (wyglądają wtedy tak raczej chaotycznie, koń może tracić równowagę, wyglądać, jakby tracił kontakt ze światem).

Znieruchomienie takich koni jest inne niż "nie bo nie" koni, hm.., testujących granice. One stoją, ale się nie rozluźniają. Nie mrugają. Oddychają płycej lub nierówno. Po mięśniach widać napięcie, głowa albo wędruje do góry, albo do samej samiutkiej ziemi. Tylne nogi mogą być szeroko (to takie przygotowanie do ucieczki). Czasem taki koń, stojąc na przeciwko człowieka, nie jest w stanie patrzeć na niego obojgiem oczu, albo w ogóle stanąć twarzą w twarz. Pysk takiego konia jest "martwy", nie ma żadnego ruchu, przeżuwania (chodzi mi o to przeżuwanie na pusto, kiedy koń się wyluzowuje/przetrawia nowo przyswojoną wiedzę).

Nie wiem, czy to wasz przypadek. Kilka typowych rzeczy napisałaś: przemienność nieruchomości i wybuchania, "autyzm", patrzenie w świat, nie branie jedzenia. Niby piszesz, że nie widzisz reguł rządzących zachowaniem klaczy, ale ja bym się temu jeszcze poprzyglądała. I spróbowała zmienić strategię - pomoże, nie pomoże, ale jak się robi ciągle to samo, to się ma te same wyniki Wink Najwyżej dowiesz się, co nie działa i sobie zawęzisz wybór.

Jeśli to ten rodzaj konia, to najważniejsze jest morze cierpliwości... Ocean nawet. Bo na takiego konia trzeba czekać - inaczej się nie otworzy i nie zacznie współpracować (za to jak to zrobi, nauka przyspieszy). Nie "naciskać", jeśli jest nieobecny duchem. Jak koń zwalnia - samemu zwoooolniiiiić (a jak przyspiesza, przyspieszyć, adekwatnie). Prosić - i dawać czas. Czasem minutę, dwie, trzy, pięć. Czasem trzeba odwrócić się od konia, odejść o krok. Jeśli zastyga w napięciu - poczekać, aż zacznie mrugać. Często też wtedy westchnie, przeżuje na pusto. Jak już wróci na ziemię, można sensowniej rozmawiać. Bo ufoludek jest niekomunikatywny. I jeszcze można go niechcący w kosmos wysłać.

Czas spędzany razem "na niczym" też procentuje. Każde budowanie ufności konia - w siebie, w człowieka - pomaga.
A przy oswajaniu z różnymi rzeczami, trzeba oczywiście stopniowo i ostrożnie - ale baaardzo dokładnie. I cały czas monitorując, czy koń potrafi na danym etapie się rozluźnić. To jak z siodłem. Od samego początku: od podejścia do siodła (nie doprowadzenia do, a raczej wzbudzenia ciekawości), powąchania, obgłaskania całego stwora czaprakiem, założenia siodła. (Rytm, przybliżanie-oddalanie, uśmiech na twarzy człowieka.) Przez oswojenie z dotykiem popręgu (można symulować długim uwiązem). Do zakładania siodła - i dalej. Można majtać strzemionami (uważnie, żeby nie uderzyć, ale tak, żeby był ruch, żeby mieć szansę "przerobić" tego stracha, który w sposób nieunikniony pojawi się, jak koń ruszy). Itd. Itd. Każdy punkt powinien mieć dwie dobre oceny: za "wykonanie" i za "luz" Smile Wtedy mniejsze ryzyko, że coś się przeoczy.

Ale to oczywiście nie musi być taki koń. Może to jest "po prostu" koń zdezorientowany (to wcześniejsze "rozbestwienie"). Wtedy to tylko spokojnie, bardzo konsekwentnie, stawiając jasne granice. Rozkładając zadania na jak najdrobniejsze fragmenty i naprawiając je stopniowo. Aż się zaczną układać z nich sensowne całości. To jak z tym ruszaniem - koń być może nie miał pojęcia, że ma ruszyć (reakcja na ruch naprzód od łydek nie jest wrodzona).
Może to być też koń, który zaczyna od zadania pytań "a co ja z tego będę mieć?", "a co zrobisz, jak ja tego nie zrobię?" itp. Choć nie stawiałabym na tę wersję w pierwszej kolejności.
No i może być też miks problemów - wtedy na pewno nauczysz się baaardzo wiele Wink

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
06-05-2009, 03:29 PM #12

Zadałam tamte pytania o "rodzaj nieruchomienia" bo to byłby może dobry początek, żeby rozpoznać, o co chodzi z tymi problemami, czy nie biorą się z jakiegoś wspólnego źródła (a nie tak, że w przypadku popręgu chodzi o jedno, wsiadania drugie, prowadzenia trzecie).

Są takie konie, o jakich pisze Cejloniara - które na stres reagują znieruchomieniem. Przynajmniej na początku, dopóki stres nie urośnie do takich rozmiarów, że wybuchają, uciekają, brykają, stają dęba etc. To takie trochę konie-pułapki, bo może się wydawać, że wszystko jest ok. Koń stoi, nie miota się, nie odchodzi. Wtedy człowiek idzie krok dalej. I koń "nagle" protestuje, wybucha.
Tak wtedy bywa z siodłaniem - koń zamiera i godzi się na nie. Ale potem rusza, coś się przy siodle majtnie, albo tylko odczucie się zmieni (bo plecy się ruszają, a skorupa na nich nie za bardzo) i zaczynają się bryki, susy, bieganie (wyglądają wtedy tak raczej chaotycznie, koń może tracić równowagę, wyglądać, jakby tracił kontakt ze światem).

Znieruchomienie takich koni jest inne niż "nie bo nie" koni, hm.., testujących granice. One stoją, ale się nie rozluźniają. Nie mrugają. Oddychają płycej lub nierówno. Po mięśniach widać napięcie, głowa albo wędruje do góry, albo do samej samiutkiej ziemi. Tylne nogi mogą być szeroko (to takie przygotowanie do ucieczki). Czasem taki koń, stojąc na przeciwko człowieka, nie jest w stanie patrzeć na niego obojgiem oczu, albo w ogóle stanąć twarzą w twarz. Pysk takiego konia jest "martwy", nie ma żadnego ruchu, przeżuwania (chodzi mi o to przeżuwanie na pusto, kiedy koń się wyluzowuje/przetrawia nowo przyswojoną wiedzę).

Nie wiem, czy to wasz przypadek. Kilka typowych rzeczy napisałaś: przemienność nieruchomości i wybuchania, "autyzm", patrzenie w świat, nie branie jedzenia. Niby piszesz, że nie widzisz reguł rządzących zachowaniem klaczy, ale ja bym się temu jeszcze poprzyglądała. I spróbowała zmienić strategię - pomoże, nie pomoże, ale jak się robi ciągle to samo, to się ma te same wyniki Wink Najwyżej dowiesz się, co nie działa i sobie zawęzisz wybór.

Jeśli to ten rodzaj konia, to najważniejsze jest morze cierpliwości... Ocean nawet. Bo na takiego konia trzeba czekać - inaczej się nie otworzy i nie zacznie współpracować (za to jak to zrobi, nauka przyspieszy). Nie "naciskać", jeśli jest nieobecny duchem. Jak koń zwalnia - samemu zwoooolniiiiić (a jak przyspiesza, przyspieszyć, adekwatnie). Prosić - i dawać czas. Czasem minutę, dwie, trzy, pięć. Czasem trzeba odwrócić się od konia, odejść o krok. Jeśli zastyga w napięciu - poczekać, aż zacznie mrugać. Często też wtedy westchnie, przeżuje na pusto. Jak już wróci na ziemię, można sensowniej rozmawiać. Bo ufoludek jest niekomunikatywny. I jeszcze można go niechcący w kosmos wysłać.

Czas spędzany razem "na niczym" też procentuje. Każde budowanie ufności konia - w siebie, w człowieka - pomaga.
A przy oswajaniu z różnymi rzeczami, trzeba oczywiście stopniowo i ostrożnie - ale baaardzo dokładnie. I cały czas monitorując, czy koń potrafi na danym etapie się rozluźnić. To jak z siodłem. Od samego początku: od podejścia do siodła (nie doprowadzenia do, a raczej wzbudzenia ciekawości), powąchania, obgłaskania całego stwora czaprakiem, założenia siodła. (Rytm, przybliżanie-oddalanie, uśmiech na twarzy człowieka.) Przez oswojenie z dotykiem popręgu (można symulować długim uwiązem). Do zakładania siodła - i dalej. Można majtać strzemionami (uważnie, żeby nie uderzyć, ale tak, żeby był ruch, żeby mieć szansę "przerobić" tego stracha, który w sposób nieunikniony pojawi się, jak koń ruszy). Itd. Itd. Każdy punkt powinien mieć dwie dobre oceny: za "wykonanie" i za "luz" Smile Wtedy mniejsze ryzyko, że coś się przeoczy.

Ale to oczywiście nie musi być taki koń. Może to jest "po prostu" koń zdezorientowany (to wcześniejsze "rozbestwienie"). Wtedy to tylko spokojnie, bardzo konsekwentnie, stawiając jasne granice. Rozkładając zadania na jak najdrobniejsze fragmenty i naprawiając je stopniowo. Aż się zaczną układać z nich sensowne całości. To jak z tym ruszaniem - koń być może nie miał pojęcia, że ma ruszyć (reakcja na ruch naprzód od łydek nie jest wrodzona).
Może to być też koń, który zaczyna od zadania pytań "a co ja z tego będę mieć?", "a co zrobisz, jak ja tego nie zrobię?" itp. Choć nie stawiałabym na tę wersję w pierwszej kolejności.
No i może być też miks problemów - wtedy na pewno nauczysz się baaardzo wiele Wink


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-05-2009, 05:00 PM #13
Joanno, a zwrocilas uwage na to jak karmiony jest kon..??? Piszesz, ze ona jest ciagle pobudzona...sa np. konie, ktore na nadmiar owsa reaguja tak jakby byly na dopalachach.

Tyle, ze te konie najczesciej na samym wstepie zwracaja uwage na czlowieka, ale jego pojawienie sie traktuja jako wyzwalacz energii.

Zostawic ja na samym sianie na jakis czas, /ja bym tak zrobila/ wybiegac porzadnie w koralu, bez cudowania z patentami i poobserwowac jak sie zachowuje...uwaznie, cierpliwie.

ale wierze, ze jeszcze chwila i sama dojdziesz do wlasciwych wnioskow bo to Ty jestes z tym koniem na zywo. Big Grin wiec mimo, ze pytasz to i tak masz ta przewage nade mna.

aha, pewnie nie doczytalam, ile czasu spedza w zamknieciu....ja jak swoja super niby spokojna kobyle zamkne na noc w szopie to....przy otwieraniu drzwi owszem stoi spokojnie bo na mnie przeciez nie wlezie...ale zaraz potem, matko....nie poznaje konia!!! Ona chodzi na dwoch, wspina sie, bryka, galopuje, wierzga....nieeee....mysle sobie wtedy to chyba jakis obcy kon! Doslownie jej nie poznaje.

<t></t>
Lutejaxx
06-05-2009, 05:00 PM #13

Joanno, a zwrocilas uwage na to jak karmiony jest kon..??? Piszesz, ze ona jest ciagle pobudzona...sa np. konie, ktore na nadmiar owsa reaguja tak jakby byly na dopalachach.

Tyle, ze te konie najczesciej na samym wstepie zwracaja uwage na czlowieka, ale jego pojawienie sie traktuja jako wyzwalacz energii.

Zostawic ja na samym sianie na jakis czas, /ja bym tak zrobila/ wybiegac porzadnie w koralu, bez cudowania z patentami i poobserwowac jak sie zachowuje...uwaznie, cierpliwie.

ale wierze, ze jeszcze chwila i sama dojdziesz do wlasciwych wnioskow bo to Ty jestes z tym koniem na zywo. Big Grin wiec mimo, ze pytasz to i tak masz ta przewage nade mna.

aha, pewnie nie doczytalam, ile czasu spedza w zamknieciu....ja jak swoja super niby spokojna kobyle zamkne na noc w szopie to....przy otwieraniu drzwi owszem stoi spokojnie bo na mnie przeciez nie wlezie...ale zaraz potem, matko....nie poznaje konia!!! Ona chodzi na dwoch, wspina sie, bryka, galopuje, wierzga....nieeee....mysle sobie wtedy to chyba jakis obcy kon! Doslownie jej nie poznaje.


<t></t>

joanna_m

Junior Member

19
06-05-2009, 05:57 PM #14
Kobyła 24 h na pastwisku, w stadzie 10 koni, bez owsa. U właściciela dostawała "pół wiadra 2x dziennie" wedle zeznań stajennego, ale koń stoi u mnie już 2 miesiące. Przeganianie kobyły już testowałam, ale ona ciągle jest "heja do przodu". Przypuszczam jednak, że jej ciąg do przodu jest spowodowany strachem. Dziś na pastwisku spontanicznie wyszło nam coś w stylu gry w zaprzyjaźnianie, kobyła jednak miała wzrok "nieobecny, patrzący przez człowieka", przy głaskaniu boku, brzycha i grzbietu nos trzymała mi na plecach, jakby sprawdzała co robię, a po chwili odeszła.
Dziś już nie będę z nią pracować, ale później opiszę postępy (albo ich brak) :wink:

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
06-05-2009, 05:57 PM #14

Kobyła 24 h na pastwisku, w stadzie 10 koni, bez owsa. U właściciela dostawała "pół wiadra 2x dziennie" wedle zeznań stajennego, ale koń stoi u mnie już 2 miesiące. Przeganianie kobyły już testowałam, ale ona ciągle jest "heja do przodu". Przypuszczam jednak, że jej ciąg do przodu jest spowodowany strachem. Dziś na pastwisku spontanicznie wyszło nam coś w stylu gry w zaprzyjaźnianie, kobyła jednak miała wzrok "nieobecny, patrzący przez człowieka", przy głaskaniu boku, brzycha i grzbietu nos trzymała mi na plecach, jakby sprawdzała co robię, a po chwili odeszła.
Dziś już nie będę z nią pracować, ale później opiszę postępy (albo ich brak) :wink:


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

Magda Pawlowicz

Posting Freak

913
06-05-2009, 06:23 PM #15
Ja w tej chwili z każdym koniem-nawet już ujeżdżonym zaczynam pracę od połaczenia wg metody Monty Robertsa. Ale ja pracuję tą metodą od kilku lat i przekonałam się że sprawdza się doskonale zwłaszcza w przypadku takich koni-nie pozwalajacych się dosiadać. Natomiast nie polecam pracy tą metodą osobie która tego nigdy nie robiła od razu z trudnym koniem-lepiej spróbować sobie najpierw z koniem łatwym, przewidywalnym, najlepiei dobrze sobie znanym. Albo poszukać pomocy kogos kto to potrafi.....
Materiałów dotyczących Montyego jest duzo można zacząć od poczytania książek, pooglądania kaset-polecam. U nas sprawdziło się w 100%

<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>
Magda Pawlowicz
06-05-2009, 06:23 PM #15

Ja w tej chwili z każdym koniem-nawet już ujeżdżonym zaczynam pracę od połaczenia wg metody Monty Robertsa. Ale ja pracuję tą metodą od kilku lat i przekonałam się że sprawdza się doskonale zwłaszcza w przypadku takich koni-nie pozwalajacych się dosiadać. Natomiast nie polecam pracy tą metodą osobie która tego nigdy nie robiła od razu z trudnym koniem-lepiej spróbować sobie najpierw z koniem łatwym, przewidywalnym, najlepiei dobrze sobie znanym. Albo poszukać pomocy kogos kto to potrafi.....
Materiałów dotyczących Montyego jest duzo można zacząć od poczytania książek, pooglądania kaset-polecam. U nas sprawdziło się w 100%


<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>

Strony (4): 1 2 3 4 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości