Karanie koni
Karanie koni
wszyscy staramy się traktować konie łagodnie, ze zrozumieniem, ale stanowczo.
Ale sądzę, że kara też jest wpisana jakos w wychowywanie sierścicuha.I w kontakty z nim.
Każdy stosuje inne kary i może o tym pogadamy.
2,5 lata temu jak "wyciągałam " swoją klacz z agresji to bywało, że za samo tulenie uszu /bo wiedziałam co może nastąpić potem/zdecydowanie karciłam głosem.
Od chyba kilku dni Klacz zachowuje się wobec mnie tak, jakby coś w niej powróciło do stanu sprzed kilku lat....tzn. tuli uszy jak wchodzę i robi takie oczy...no właśnie w tych oczach jest różnica!!!!
Tamte oczy były wściekłe, złe...a oczy obecne są obrażone. Smutne.
Nie zastanawiałam się na tym głębiej, dopiero teraz....chwilka czasu dla forum.
Intuicyjnie na jej tulenie uszu obecnie podchodzę, przytrzymuję jej łebek..ona tak zawsze lubiła jak ją tak trochę chowam w ramionach...i głaszczę aż do momentu kiedy uszka się postawią. Stawiają się dość szybko. Potem też jeszcze chwilkę głaszczę i smakołyk.
No właśnie. Wtedy kara za tulenie uszu, teraz jakby nagroda. Brak konsekwencji???
Myślę, że nie.
Że ona jest zwyczajnie na mnie obrażona o źrebaka, bo jemu poświęcam bardzo dużo czasu.I mimo, że najpierw zawsze jej przypada przekupa /słowko Ani G. /i pogłaskanie...to ona przecież czuję, że serce mała ryżość też dostaje. Chociażby spacery...
Co Wy na to????
U mnie w stadzie też zmiany.
Kuba czuje się coraz pewniej , próbuje się z kucem , bo ten ostatni nie czuje się pewnie na takim podłożu.
Dzisiaj naskoczył na malucha- zwalił mu przednie nogi na grzbiet
Pogania gryząc w kłąb.
Próbuje mu odebrać wiaderko z paszą.
A przecież waży drugie tyle, albo więcej od kuca.
Oczywiście zaczyna też lekceważyć ludzi , skoro udaje mu się podkopywać autorytet dotychczasowego szefa, czyli kuca :roll:
Wybiera własną drogę wyjścia na wybieg- nie tę furtkę, którą otworzę a przez którą kuc grzecznie wychodzi.
Zaczynam go więc karcić , choć tylko grożę słownie , albo pokazuję narzędzie siły , np gałąź.
Oczywiście stajennego olewa - muszę interweniować , żeby wyszedł grzecznie.
Mam wrażenie, że trzeba mi z nim porozmawiać bardziej stanowczo, bo jak do tej pory wystarczyło, że pokazałam palcem drogę , to teraz w drugą rękę muszę wziąć patyk, choc go jeszcze nie używam :?
Tuli uszy zawsze, jak zapina się popręg.
Jak mu nie pozwalam zabrać wiaderko kuca- też.
Ale na to nie zwracam najmniejszej uwagi , choć czasem odganiam go od wiaderka.
Ja tak nie uważam ,choć koni nie biję,ale jeżeli koń przy dopinaniu popręgu próbuje mnie ugryźć to nadziewa się na moj łokieć....(przez przypadek ) jakie macie do tego podejście (tzn do tej sytuacji i sposobu kary przy dopinaniu popręgu? Konia nic nie boli , robi to bo tego wyrażnie nie lubi, nie należy do koni ,na które działa kara słowna.
Bo np do mojego konia jak powiem "nie" to się od razu wycofuje , czasem mam wrażenie że się obrazi
A co to jest kara waszym zdaniem? :-)
Ja nie używam tego slowa, bo dla mnie jest nacechowane agresją. Ja uzywam sformułowania, które brzmi: "nieprzyjemne/ negatywne skutki (ale nie jakieś bolesne i związane z cierpieniem) własnego zachowania".
aha... uważam, że do konia nigdy nie wolno podchodzić z agresją. Czym innym jest klepnąć bez emocji a czym innym walnąć ze złością i premedytacją.
Ja jak klepnę, to zawsze ze złości- nie potrafię na zimno :?
jak nie chce wyjąc głowy z cudzego wiaderka po dobroci, to dostaje klapsa.
Jak próbuje wleźc na mnie w sensie potrącenia, dostaje klapsa.
Jak straszy kowala, a raczej pomocnika - klaps.
Niedobra jestem
Nie znam bardzo dokładnie historii moich koni, ale Frajda nie lubi ogólnie... siodłania. Zakładania czapraka, siodła. Widzi czaprak się szczerzy, nastawia zadem, próbuje różnych rzeczy.
Powody mogą być różne- od chorobowych, być może od dawnego zapoprężenia (chory grzbiet wykluczam, bo zbadany przez Woźniaka, siodło jest dobrze dopasowane) po zbytnią eksploatację w szczycie sezonu w ośrodku jeździeckim (5-6 h dziennie). Na szczęście koń mądry i stawiając się umiał się z ośrodka wydostać, i odzyskał trochę swobody.
Pozostała niechęć do ubierania. Niechęci do jazdy nie widzę, wręcz przeciwnie .
Jednak muszę sobie radzić i frajda nauczyła mnie bez skrępowania używać łokci. Podobnie jak whisperer - niby przypadkiem. Koń nie powinien wiedzieć, ze to kara i jest wymierzone specjalnie w niego, lecz nadziewa się przy okazji chęci uszczypnięcia mnie.
Na szkoleniu z M. Damec wspomniano , ze jeśli kiedykolwiek koń miał zamiar kąsać, nie powinno się podawać smakołyków z ręki. Ogólnie należy z tego zrezygnować z kilku powodów. Jednym z nich jest zachęta do dalszego próbowania nas samych. Sama nigdy nie karam batem, jeśli prowadzę konia, to karą jest mocniejsze i zdecydowane szarpnięcie. Akurat w przypadku koni, które miały do czynienia ze szkoleniami "naziemnymi" to powinno zadziałać (i działa).
Jeszcze jedno, jeśli kara to wymierzona ułamek sekundy później lub możliwie w tym samym momencie. Raczej znamy własne konie więc możemy również wyczuć kiedy koń zamierza coś przeskrobać i upomnieć go nieco delikatniej niż krótko po fakcie.
Tak myślę... piszę o prowadzeniu, ale prowadząc moje kobyłki nie muszę ich karać. Nie mamy już powodów. Są bardzo posłuszne 8)
ja uważam ,ze zależy od konia, staram sie nie dopuszczać do sytuacji, że musze konia ukarać inaczej niz słownie .
ale nie powim zdarza się to czasem ,ale jak już to w ramach klapsa a nie bicia...
Ja nie rozumiem ludzi, którzy wyładowują swoje frustracje na koniu np po nieudanym treningu, nie wiem co chca przez to osiągnąć.
W naszej stajni jest dużo koni które były kiedyś bite i choć nie przejawiają już agresji do ludzi, to często wychodzą rózne zachowania , czasem jak któs wykonaszybszy ruch ręką, to koń w koncie juz przyczajony lub gdy wejdźie się z widłami do boksu(chociaz gnój wywala sie codziennie, to czasem jedemu wałaszkowi przypomina się ,że dostawał nimi z rana, bo nie chciał się przesunąć)
Cejloniara Ja nie używam tego slowa, bo dla mnie jest nacechowane agresją. Ja uzywam sformułowania, które brzmi: "nieprzyjemne/ negatywne skutki (ale nie jakieś bolesne i związane z cierpieniem) własnego zachowania".
Cejloniara Ja nie używam tego slowa, bo dla mnie jest nacechowane agresją. Ja uzywam sformułowania, które brzmi: "nieprzyjemne/ negatywne skutki (ale nie jakieś bolesne i związane z cierpieniem) własnego zachowania".
hm, pisałam odpowiedź i nie wysłało mi....
raz jeszcze krótko:
niektóre wrażliwe konie jeżeli ktoś szarpie w ramach kary uwiązem reagują na to o wiele boleśniej niż np. na klapnięcie po zadzie.
Dużo zależy od wyczucia osoby która to robi.
Nie jestem zwolennikiem metod bezstresowych. Ani w wypadku wychowywania ludzi ani zwierząt. Owszem kar powinno być jak najmniej i muszą być stosowane mądrze. Ale nie, żeby je wyeliminować zupełnie tylko dlatego, że podoba nam się jakaś teoria. Myslę, że w ten sposób łatwo jest skrzywdzić i człowieka i konia.
Nie biorę pod uwagę bicia. Nie biorę pod uwagę takiego karania, które jest przeniesieniem na obiekt naszych frustracji. Tego nie.
Ale kara jest częścią naszego porozumiewania się i istnienia w świecie.
Mam teraz tego źrebolka, raz tylko musiałam dość delikatnie skarcić ją głosem. I myślę, że to na razie będzie wystarczało.
Ale Lune musiałam czasami nawet uderzyć,. Niestety przyszła do mnie już w wieku 4,5 lat i nie zawsze była dla mnie bezpieczna. MUSIAŁA dość szybko zrozumieć, że nie tędy droga...
Zresztą z powodu agresji i chorób została sprzedana /w planach był skup zwierząt rzeźnych/
...ale ja też nie mogłam pozwolić na to, żeby narażać siebie i rodzinę na jakiś wypadek.
Takie jest życie, czasami kara lepsza niż jej brak...dla dobra późniejszego
Ja wychodzę z założenia, że koń gdy coś bardzo przeskrobie musi się czuć skarany, i nie ma to żadnego związku z siłą. Czasami wystarczy to mocniejsze pociągnięcie za uwiąz, czasami podniesiony głos, czasem klaps - nie ma reguły, trzeba wyczuć co w danym momencie będzie najbardziej skuteczne. Ja generalnie najczęściej posługuję się głosem i jak na razie nie mam potrzeby wzmacniać kary.
klepanie w ramach nagrody jest dla konia nienaturalne. na pastwisku konie do siebie nie podchodzą i się nie klepią
a dawanie cukierków z ręki.. moja trenerka nie dawala swojem ogierzastemu cukierow z reki tylko wrzucała do żłobu po zakończonym treningu, jak tylko zaczęła dawać z ręki koń zaczął żebrac i trącać ją nosem w poszukiwaniu smakołyków, w celu wyeliminowania tego nawyku znow zaprzestała karmienia z ręki.
Fakt faktem dla mnie jest irytujące, gdy siatka zaszeleści i koń leci do człowieka, narzuca się, grzebie kopytem trąca nosem, a nawet okazuje niezadowolnie i straszy,żeby mu coś dać.
Mój koń dostaje cukierki z ręki i nie żebrze potem i nie widzę przynajmniej w jego wypadku niczego złego, poza tym bardziej identyfikuje to co zrobił z nagrodą niż jakbym mu wrzuciła jakieś łakocie do żłobu, bo myślę, że nie wiedziałby za co to tylko niewiele myśląc zjadł ;p
Co do klepania, ja się z tym nie zgadzam, bo jakby zacząć rozpatrywać co jest dla konia naturalne a co nie to byśmy musieli je wypuścić na łąki i tam zostawić. Jako przykład, nie jest dla niego naturalnym sygnał naprzód przy zadziałaniu łydkami- moim zdaniem jest to przyzwyczajenie się do pewnych sygnałów i interpretowanie ich tak, jak zostały nauczone. Dla mojego konia naturalne jest, że po treningu dostaje luźną wodzę i go poklepie po szyi i widząc jego zachowanie - on uważa to za nagrodę, sygnał, że jestem z niego zadowolona.