Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Koń "dla jednego jeźdźca".

Koń "dla jednego jeźdźca".

Koń "dla jednego jeźdźca".

Strony (2): 1 2 Dalej
Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 10:57 AM #1
często czytam takie właśnie określenia: "koń dla jednego jeźdźca".

Co to wg. Was znaczy, jakie macie doświadczenia z takimi końmi?

Mam araba , który wprost nie znosi nowych jeźdźców i na każdą zmianę reaguje brykaniem i innymi szaleństwami. I wcale ten nowy nie musi być gorszym jeźdźcem....wystarczy, że jest po protu zmiana jakakolwiek. Pewnie testuje .
Czy to oznacza, że jest koniem właśnie "dla jednego jeźdźca'??????? Co o tym sądzicie i dlaczego tak się dzieje?
Czy można wypracować w takim koniu tolerancję na zmiany? Czy tylko ja będę mogła na nim jeździć a już np. mąż nigdy?

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 10:57 AM #1

często czytam takie właśnie określenia: "koń dla jednego jeźdźca".

Co to wg. Was znaczy, jakie macie doświadczenia z takimi końmi?

Mam araba , który wprost nie znosi nowych jeźdźców i na każdą zmianę reaguje brykaniem i innymi szaleństwami. I wcale ten nowy nie musi być gorszym jeźdźcem....wystarczy, że jest po protu zmiana jakakolwiek. Pewnie testuje .
Czy to oznacza, że jest koniem właśnie "dla jednego jeźdźca'??????? Co o tym sądzicie i dlaczego tak się dzieje?
Czy można wypracować w takim koniu tolerancję na zmiany? Czy tylko ja będę mogła na nim jeździć a już np. mąż nigdy?


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
12-03-2008, 11:37 AM #2
O to ciekawe jest. Są konie na tyle wrażliwe i niepewne siebie, że bardzo mocno reagują na zmiany. Dla niektórych wystarczy, że np. ktoś zdejmie drągi na przeszkodzie, żeby to zaniepokoiło konia. Słyszałam o takich przypadkach. Mój koń reaguje nerwowo, jak np. na płocie poajwi się śnieg. To juz jest dla niego poważny powód, bym potrzebowała pare chwil by namówić konia do podejścia do tego płota. Pewnie będą różne interpretacje takiego zachowania, bo np. Skorubski w "Psychologii treningu koni" piszę, że to cecha koni o wolnych procesach myślowych, czyli jakby sprawa wrodzona a Parelli będzie twierdził, że owszem wrodzona ale można minimalizować rozwijając w koniu poczucie pewności i odwagę konkretnymi ćwoczeniami i oczywiście słynnym savvy. Ja w tej chwili ćwiczę z moim koniem prowadzenie ze strefy trzeciej (przy boku konia, za łopatką) i nakierowanie go do podchodzenia do różnych tam przedmiotów, obiektów. Celem jest dotknięcie nosem czegoś. Poczucie pewności ma się rozwijać dzięki temu, że koń ma większą jakby samodzielność, bo idzie pierwszy, nie chowa się za plecami i pokonuje z sukcesem kolejne zadania. Rośnie w dumę :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
12-03-2008, 11:37 AM #2

O to ciekawe jest. Są konie na tyle wrażliwe i niepewne siebie, że bardzo mocno reagują na zmiany. Dla niektórych wystarczy, że np. ktoś zdejmie drągi na przeszkodzie, żeby to zaniepokoiło konia. Słyszałam o takich przypadkach. Mój koń reaguje nerwowo, jak np. na płocie poajwi się śnieg. To juz jest dla niego poważny powód, bym potrzebowała pare chwil by namówić konia do podejścia do tego płota. Pewnie będą różne interpretacje takiego zachowania, bo np. Skorubski w "Psychologii treningu koni" piszę, że to cecha koni o wolnych procesach myślowych, czyli jakby sprawa wrodzona a Parelli będzie twierdził, że owszem wrodzona ale można minimalizować rozwijając w koniu poczucie pewności i odwagę konkretnymi ćwoczeniami i oczywiście słynnym savvy. Ja w tej chwili ćwiczę z moim koniem prowadzenie ze strefy trzeciej (przy boku konia, za łopatką) i nakierowanie go do podchodzenia do różnych tam przedmiotów, obiektów. Celem jest dotknięcie nosem czegoś. Poczucie pewności ma się rozwijać dzięki temu, że koń ma większą jakby samodzielność, bo idzie pierwszy, nie chowa się za plecami i pokonuje z sukcesem kolejne zadania. Rośnie w dumę :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 11:45 AM #3
Mironek jest koniem dość odważnym jak na młodzika, w terenie idzie na czołowego, rzadziej płoszy się od klaczy..natomiast kompletnie świruje na najprzeróżniejsze sygnały idące od strony jeźdźca. Nowego jeźdźca. W zasadzie płoszy go już sam pierwszy dosiad.
Spokojnieje -gdy już tego jeźdźca zaakceptuje , niestety najczęściej -po "brykach". Wtedy to już może ten ktoś "lwy" na nim ganiać.

Także nie wiem Cejloniarko co robić i jak to z tym jest....bardzo bym chciała, żebyśmy mogli oboje jeździć na tym koniku. Ja i mąż- na zmianę.A i czasami jakiś gość , żeby też dla towarzystwa mógł się z nami do lasu na spacerek wybrać.Ale dzięki za odpowiedź!

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 11:45 AM #3

Mironek jest koniem dość odważnym jak na młodzika, w terenie idzie na czołowego, rzadziej płoszy się od klaczy..natomiast kompletnie świruje na najprzeróżniejsze sygnały idące od strony jeźdźca. Nowego jeźdźca. W zasadzie płoszy go już sam pierwszy dosiad.
Spokojnieje -gdy już tego jeźdźca zaakceptuje , niestety najczęściej -po "brykach". Wtedy to już może ten ktoś "lwy" na nim ganiać.

Także nie wiem Cejloniarko co robić i jak to z tym jest....bardzo bym chciała, żebyśmy mogli oboje jeździć na tym koniku. Ja i mąż- na zmianę.A i czasami jakiś gość , żeby też dla towarzystwa mógł się z nami do lasu na spacerek wybrać.Ale dzięki za odpowiedź!


<t></t>

Ela Rapta

Member

171
12-03-2008, 11:59 AM #4
Ja mam podobny problem z moją klaczą. Sprawa wygląda tak że jak ja jestem w jej pobliżu to wszystko jest dobrze jednak kiedy zostanie z obcą dla niej osobą to już nie jest tak miło i fajnie. Jest rżenie za mną, nerwowe bieganie, lekceważenie tej osoby a nawet próby jej wypędzenia z padoku. Staram się aby miała kontakt z innymi osobami i powoli się to zmienia ale nie na tyle abym mogła ją takiej osobie zostawić np. pod opiekę bo nie wiem co się bedzie działo. Co do jazdy to jest podobnie. Jak ja jestem obok i pomagam w siodłaniu i wsiadaniu i oprowadzaniu to jest dobrze. Nie wiem jak by to wygladało gdyb mnie nie było a ktos inny chciałby ją osiodłać i sobie w teren pojechać. Jak na razie wolę nie ryzykować...

DuchowoPrzygodo - ja na Twoim miejscu starałabym się aby codziennie różne osoby na Twoim arabku jeżdziły aż stanie się to dla niego normale. Mnie się wydaje że on po prostu (podobnie jak moja klacz) nie jest przyzwyczajony do obecnosci innych osób i jest to dla niego nowość. Zawsze byłaś i jesteś Ty i w Twojej obecność czuje się najlepiej bo Ci ufa i zna Ciebie. A może są takie konie jak nasze które chcą tylko nas i nam są pisane i nie moza się z nimi dzielić z nikim...? :wink:
Ja po zachowaniu mojej klaczy tak właśnie myślę...

<t>Roksa</t>
Ela Rapta
12-03-2008, 11:59 AM #4

Ja mam podobny problem z moją klaczą. Sprawa wygląda tak że jak ja jestem w jej pobliżu to wszystko jest dobrze jednak kiedy zostanie z obcą dla niej osobą to już nie jest tak miło i fajnie. Jest rżenie za mną, nerwowe bieganie, lekceważenie tej osoby a nawet próby jej wypędzenia z padoku. Staram się aby miała kontakt z innymi osobami i powoli się to zmienia ale nie na tyle abym mogła ją takiej osobie zostawić np. pod opiekę bo nie wiem co się bedzie działo. Co do jazdy to jest podobnie. Jak ja jestem obok i pomagam w siodłaniu i wsiadaniu i oprowadzaniu to jest dobrze. Nie wiem jak by to wygladało gdyb mnie nie było a ktos inny chciałby ją osiodłać i sobie w teren pojechać. Jak na razie wolę nie ryzykować...

DuchowoPrzygodo - ja na Twoim miejscu starałabym się aby codziennie różne osoby na Twoim arabku jeżdziły aż stanie się to dla niego normale. Mnie się wydaje że on po prostu (podobnie jak moja klacz) nie jest przyzwyczajony do obecnosci innych osób i jest to dla niego nowość. Zawsze byłaś i jesteś Ty i w Twojej obecność czuje się najlepiej bo Ci ufa i zna Ciebie. A może są takie konie jak nasze które chcą tylko nas i nam są pisane i nie moza się z nimi dzielić z nikim...? :wink:
Ja po zachowaniu mojej klaczy tak właśnie myślę...


<t>Roksa</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 12:05 PM #5
Droga Rokso,
a Twoja klaczka ma już towarzystwo innego konia? Bo moja Lunka dokładnie tak się zachowywała jak była sama! Potrafiła owies zostawić i biec za mną...bo tak bardzo nie chciała być sama. Teraz ma araba i się to zmieniło. Już nawet ze spaceru z lasu potrafi czasami do niego uciec!

Obawiam się, że arabek ma chyba inny problem......moja intuicja idzie w kierunku "konia testującego", ewent. konia, który ma wciąż problem z zaakceptowaniem innego dosiadu, innej równowagi....czy to się kiedyś zmieni...ech.

No, może się mylę jednak.

Rokso, mało jest takich odważnych, którzy chcą jeździć na moim słodkim cudnym kochanym z ziemi arabku!

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 12:05 PM #5

Droga Rokso,
a Twoja klaczka ma już towarzystwo innego konia? Bo moja Lunka dokładnie tak się zachowywała jak była sama! Potrafiła owies zostawić i biec za mną...bo tak bardzo nie chciała być sama. Teraz ma araba i się to zmieniło. Już nawet ze spaceru z lasu potrafi czasami do niego uciec!

Obawiam się, że arabek ma chyba inny problem......moja intuicja idzie w kierunku "konia testującego", ewent. konia, który ma wciąż problem z zaakceptowaniem innego dosiadu, innej równowagi....czy to się kiedyś zmieni...ech.

No, może się mylę jednak.

Rokso, mało jest takich odważnych, którzy chcą jeździć na moim słodkim cudnym kochanym z ziemi arabku!


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
12-03-2008, 12:13 PM #6
Trop z akcpetacją innego dosiadu, ciężaru itd. nie ejst głupi jeśli jeszcze koń ma słabe mięśnie grzbietu to już w ogóle.. jedna klacz z naszej stajni zupełnie nie nadaje do nauki jazdy konnej. Jak tylko delikwent traci rownowage, pozbywa się go, denerwuje itd. Ma swoją pancie i już.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
12-03-2008, 12:13 PM #6

Trop z akcpetacją innego dosiadu, ciężaru itd. nie ejst głupi jeśli jeszcze koń ma słabe mięśnie grzbietu to już w ogóle.. jedna klacz z naszej stajni zupełnie nie nadaje do nauki jazdy konnej. Jak tylko delikwent traci rownowage, pozbywa się go, denerwuje itd. Ma swoją pancie i już.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Ela Rapta

Member

171
12-03-2008, 12:19 PM #7
Masz rację że zachowanie mojej klaczy jest spowodowane tym że do towarzystwa ma kozę a nie inne/innego konia. A Twój konik moze faktycznie testuje jeźdźca "co to za jeden jest". Pamiętam że jak uczyłam się jeździć konno to zawsze jak przychodziłam po konia do nauki jazdy to on mnie wąchał. Pomyślałam że w taki sposób sprawdza kim jestem i co będzie musiał robić bo tak się włąsnie potem zachowywał: "acha to ta co nic nie umie; czyli luz". Potem konia przejmował ułan i to samo. Wąchał go i pewno pomyślał: "o już tak prosto nie będzie; zaczy się prawdziwa praca". Myślę że w ten sposób przygotowywał się psychicznie do pracy...

Moze ktoś inny ma podobny problem albo miał to Ci pomoże. Ja zobaczę to się stanie jak moja klacz będzie mieć źrebaka. Już wiem że nie będę najważniejsza ale to dobrze Smile

<t>Roksa</t>
Ela Rapta
12-03-2008, 12:19 PM #7

Masz rację że zachowanie mojej klaczy jest spowodowane tym że do towarzystwa ma kozę a nie inne/innego konia. A Twój konik moze faktycznie testuje jeźdźca "co to za jeden jest". Pamiętam że jak uczyłam się jeździć konno to zawsze jak przychodziłam po konia do nauki jazdy to on mnie wąchał. Pomyślałam że w taki sposób sprawdza kim jestem i co będzie musiał robić bo tak się włąsnie potem zachowywał: "acha to ta co nic nie umie; czyli luz". Potem konia przejmował ułan i to samo. Wąchał go i pewno pomyślał: "o już tak prosto nie będzie; zaczy się prawdziwa praca". Myślę że w ten sposób przygotowywał się psychicznie do pracy...

Moze ktoś inny ma podobny problem albo miał to Ci pomoże. Ja zobaczę to się stanie jak moja klacz będzie mieć źrebaka. Już wiem że nie będę najważniejsza ale to dobrze Smile


<t>Roksa</t>

Gaga

Posting Freak

1,127
12-03-2008, 12:45 PM #8
Duchowa, niestety podobnie było z Karą :-( Był okres po zajazdce, kiedy na grzbiecie akceptowała tylko mnie (a wówczas jeździło się tylko na sznurku na szyi, bo nie miała swoich histerii jeszcze Undecided). Przy każdej zmianie jeźdźca kombinowała, wspinała się, brykała. I też, jeśli byłam obok - robiła to o wiele żadziej. Sama od razu próbowała "zamordować" nową osobę. Z czasem, z wiekiem, z doświadczeniem jej podejście do sprawy się zmieniło. W drugim etapie akceptowała niektórych jeźdźców. Innych potrafił zebami straszyć... Na dzień dzisiejszy, 10 letnia już kobyłka, akceptuje większość. Nie wszystkich, ale ogromną większość. Co ciekawe nie mają na to wpływu umiejętści, płeć, ciężar. Jednak moja obecność ma wpływ - jeśli jestem obok widzę kogo chce "wozić" kogo nie... dogadujemy się też na tyle dobrze, że jeśli "delikwent" się nie podoba, potrafi się wysilić i powozić go jakiś czas (po czym parkuje koło mnie z prośbą o cukierka i ewidentną odmową ruchu)...

Nadal tylko pode mną chce pracować Sad i tego w niej nie lubię. Inni też (włącznie z ojcem, który je karmi) mają duże problemy z jej złapaniem :-( Nawet pod dobrymi jeźdźcami jesli juz coś robi to ewidentnie "bo musi" nie "bo chce" :-( a to martwi, bo chciałabym aby była koniem "uniwersalnym". Stąd też ogólnie panujące wśród znajomych koniarzy przekonanie, że pomimo znacznej zmiany jaka zaszła w koniu od dnia, kiedy się poznałyśmy - nadal jest to koń jednego jeźdźca i tylko jednej osoby się słucha :-( hm i tak sobie myślę, czytając to, co napisałam - że chyba są takie końskie indywidualności, które tylko z jedną osobą chcą współpracować, z innymi nie koniecznie. Ale te bryki arabkowatego powinny z czasem się zmniejszyc ustać - toć on ma teraz 5 lat raptem (?) młode toto jeszcze głupie, życia nie zna ;-)

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-03-2008, 12:45 PM #8

Duchowa, niestety podobnie było z Karą :-( Był okres po zajazdce, kiedy na grzbiecie akceptowała tylko mnie (a wówczas jeździło się tylko na sznurku na szyi, bo nie miała swoich histerii jeszcze Undecided). Przy każdej zmianie jeźdźca kombinowała, wspinała się, brykała. I też, jeśli byłam obok - robiła to o wiele żadziej. Sama od razu próbowała "zamordować" nową osobę. Z czasem, z wiekiem, z doświadczeniem jej podejście do sprawy się zmieniło. W drugim etapie akceptowała niektórych jeźdźców. Innych potrafił zebami straszyć... Na dzień dzisiejszy, 10 letnia już kobyłka, akceptuje większość. Nie wszystkich, ale ogromną większość. Co ciekawe nie mają na to wpływu umiejętści, płeć, ciężar. Jednak moja obecność ma wpływ - jeśli jestem obok widzę kogo chce "wozić" kogo nie... dogadujemy się też na tyle dobrze, że jeśli "delikwent" się nie podoba, potrafi się wysilić i powozić go jakiś czas (po czym parkuje koło mnie z prośbą o cukierka i ewidentną odmową ruchu)...

Nadal tylko pode mną chce pracować Sad i tego w niej nie lubię. Inni też (włącznie z ojcem, który je karmi) mają duże problemy z jej złapaniem :-( Nawet pod dobrymi jeźdźcami jesli juz coś robi to ewidentnie "bo musi" nie "bo chce" :-( a to martwi, bo chciałabym aby była koniem "uniwersalnym". Stąd też ogólnie panujące wśród znajomych koniarzy przekonanie, że pomimo znacznej zmiany jaka zaszła w koniu od dnia, kiedy się poznałyśmy - nadal jest to koń jednego jeźdźca i tylko jednej osoby się słucha :-( hm i tak sobie myślę, czytając to, co napisałam - że chyba są takie końskie indywidualności, które tylko z jedną osobą chcą współpracować, z innymi nie koniecznie. Ale te bryki arabkowatego powinny z czasem się zmniejszyc ustać - toć on ma teraz 5 lat raptem (?) młode toto jeszcze głupie, życia nie zna ;-)


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 12:55 PM #9
tak, młode 5 lat skończyło w kwietniu, ale był późno zajeżdżany bo na początku tego roku/ i powinno stopniowo, ale już regularnie nabierać doświadczenia. Ja tylko czasami na niego wsiadam , jak dobrze się czuję, bo nie powinnam ryzykować w mojej sytuacji. Na szczęście jak ja wsiadam to nie bryka, tylko na początku czasami gwałtownie zagalopowuje albo staje dęba co akurat dobrze znosi mój kręgosłup. Jeszcze...
Za to potem chodzi już grzeczniutko na ogół.

Mężowi już nie pozwalam na niego wsiadać....no cóż, w tej chwili jedyny żywiciel rodziny :lol:

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 12:55 PM #9

tak, młode 5 lat skończyło w kwietniu, ale był późno zajeżdżany bo na początku tego roku/ i powinno stopniowo, ale już regularnie nabierać doświadczenia. Ja tylko czasami na niego wsiadam , jak dobrze się czuję, bo nie powinnam ryzykować w mojej sytuacji. Na szczęście jak ja wsiadam to nie bryka, tylko na początku czasami gwałtownie zagalopowuje albo staje dęba co akurat dobrze znosi mój kręgosłup. Jeszcze...
Za to potem chodzi już grzeczniutko na ogół.

Mężowi już nie pozwalam na niego wsiadać....no cóż, w tej chwili jedyny żywiciel rodziny :lol:


<t></t>

Gaga

Posting Freak

1,127
12-03-2008, 01:05 PM #10
U mnie proces od "nie" dla innych jeźdźców do "ewentualnie się zgodzę" trwał ok 5 lat, zaznaczam, że regularnej pracy...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-03-2008, 01:05 PM #10

U mnie proces od "nie" dla innych jeźdźców do "ewentualnie się zgodzę" trwał ok 5 lat, zaznaczam, że regularnej pracy...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 01:15 PM #11
wiesz brakuje mi chyba talentu.... Sad
Jest pewien ułan na tym świecie, który w ostatnia wiosnę był u mnie w gościach. Jeździł na Mironku przez 3 dni, w zasadzie na samym kantarku w terenie....Po tych 3 dniach wsiadaliśmy wszyscy: ja, mąż, dzieci, dwie moje znajome.....Nie było brykania, nie było szaleństw. I tak po około 2 tygodniach cały problem powrócił....Co to znaczy? Nie rozumiem konia! Sad

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 01:15 PM #11

wiesz brakuje mi chyba talentu.... Sad
Jest pewien ułan na tym świecie, który w ostatnia wiosnę był u mnie w gościach. Jeździł na Mironku przez 3 dni, w zasadzie na samym kantarku w terenie....Po tych 3 dniach wsiadaliśmy wszyscy: ja, mąż, dzieci, dwie moje znajome.....Nie było brykania, nie było szaleństw. I tak po około 2 tygodniach cały problem powrócił....Co to znaczy? Nie rozumiem konia! Sad


<t></t>

Gaga

Posting Freak

1,127
12-03-2008, 01:28 PM #12
Duchowa Kara pod E w terenie też nie szaleje
pode mną nie wiem bo... się boję, ale myślę, że nasze demony jakkolwiek nie skrywane odbijają się na kopytnych niestety Undecided Jak się człowiek raz przestraszy a jeszcze ma problem ze zdrówkiem i boi się nie tyle upadku, czy bryków, co konsekwencji, to chyba tak to już jest Undecided

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-03-2008, 01:28 PM #12

Duchowa Kara pod E w terenie też nie szaleje
pode mną nie wiem bo... się boję, ale myślę, że nasze demony jakkolwiek nie skrywane odbijają się na kopytnych niestety Undecided Jak się człowiek raz przestraszy a jeszcze ma problem ze zdrówkiem i boi się nie tyle upadku, czy bryków, co konsekwencji, to chyba tak to już jest Undecided


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-03-2008, 02:07 PM #13
no właśnie, właśnie...ale zobacz jaka tolerancyjna jest moja klaczka. Fakt, od pewnego czasu też nie lubi jak wsiada na nią ktoś obcy, potem się na mnie obraża. Ale ona znosi wszystkie moje niedoskonałości! Jest kochana, na prawdę. Nawet demony jakoś wozi razem ze mną...gdyby nie ten jej wybijający kłus!
No i pięknie potrafi jeść marchewkę, z siodła też ja karmię. Zresztą pozwalam jej na wiele, na o wiele więcej niż powinno się koniowi pozwalać. Tyle, że dopóki jest to dla mnie bezpieczne to...a niech, ma! Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
12-03-2008, 02:07 PM #13

no właśnie, właśnie...ale zobacz jaka tolerancyjna jest moja klaczka. Fakt, od pewnego czasu też nie lubi jak wsiada na nią ktoś obcy, potem się na mnie obraża. Ale ona znosi wszystkie moje niedoskonałości! Jest kochana, na prawdę. Nawet demony jakoś wozi razem ze mną...gdyby nie ten jej wybijający kłus!
No i pięknie potrafi jeść marchewkę, z siodła też ja karmię. Zresztą pozwalam jej na wiele, na o wiele więcej niż powinno się koniowi pozwalać. Tyle, że dopóki jest to dla mnie bezpieczne to...a niech, ma! Big Grin


<t></t>

el_djazairek

Junior Member

34
01-14-2009, 09:05 PM #14
miałam przyjemność jeździć na kilku koniach które właśnie tak 'rozrabiały' przy zmianie jeźdźca. Wydaje mi się jednak, że jest to spowodowane zwykle jazdą na takim koniu, przez długi okres czasu pod jednym jeźdźcem. W momencie kiedy np. wsiadałaby na danego konia częściej różne osoby, wydaje mi się, że przyzwyczaiłby się po pewnym czasie do tego. Każdy jednak siedzi w jakimś stopniu 'po swojemu'. Mimo, że są np. dwie amazonki od jednego trenera które jeżdżą z Nim cały czas etc. to zawsze w jakimś stopniu będą się od siebie różnić. W momencie, kiedy koń jest przyzwyczajony do jednej osoby, z którą pracuje tym bardziej od 'młodego' to w przypadku, kiedy siada na niego inna osoba-dezorientuje się. Sygnały które otrzymuje są w jakiś sposób inne, od wcześniejszych które otrzymymywał i nie do końca wie 'co się dzieje'. Wydaje mi się, że po kilku/nastu (w zależności od charakteru i oporu konia) jazdach przyzwyczaji się do nowości i zaakceptuje je. Mam wrażenie, że koń który pracuje z jednym jeźdźcem jest całkowicie mu oddany, jeśli się z nim zgramy. Takie mieszanie mu w głowie wieloma jeźdźcami, może zepsuć to, nad czym pracowaliśmy. Pytanie jednak, czy chcemy aby jeździło na naszym koniu więcej osób, czy chcemy być w pełni zgrani i 'połączeni' z naszym rumakiem Smile

<t>Kasia Wichrowska<br/>
<br/>
popatrzcie w oczy konia,jest w nich tyle łagodnej mądrości,a także niepokój, od nas zależy, czy będzie w nich także zaufanie... - W.Müseler</t>
el_djazairek
01-14-2009, 09:05 PM #14

miałam przyjemność jeździć na kilku koniach które właśnie tak 'rozrabiały' przy zmianie jeźdźca. Wydaje mi się jednak, że jest to spowodowane zwykle jazdą na takim koniu, przez długi okres czasu pod jednym jeźdźcem. W momencie kiedy np. wsiadałaby na danego konia częściej różne osoby, wydaje mi się, że przyzwyczaiłby się po pewnym czasie do tego. Każdy jednak siedzi w jakimś stopniu 'po swojemu'. Mimo, że są np. dwie amazonki od jednego trenera które jeżdżą z Nim cały czas etc. to zawsze w jakimś stopniu będą się od siebie różnić. W momencie, kiedy koń jest przyzwyczajony do jednej osoby, z którą pracuje tym bardziej od 'młodego' to w przypadku, kiedy siada na niego inna osoba-dezorientuje się. Sygnały które otrzymuje są w jakiś sposób inne, od wcześniejszych które otrzymymywał i nie do końca wie 'co się dzieje'. Wydaje mi się, że po kilku/nastu (w zależności od charakteru i oporu konia) jazdach przyzwyczaji się do nowości i zaakceptuje je. Mam wrażenie, że koń który pracuje z jednym jeźdźcem jest całkowicie mu oddany, jeśli się z nim zgramy. Takie mieszanie mu w głowie wieloma jeźdźcami, może zepsuć to, nad czym pracowaliśmy. Pytanie jednak, czy chcemy aby jeździło na naszym koniu więcej osób, czy chcemy być w pełni zgrani i 'połączeni' z naszym rumakiem Smile


<t>Kasia Wichrowska<br/>
<br/>
popatrzcie w oczy konia,jest w nich tyle łagodnej mądrości,a także niepokój, od nas zależy, czy będzie w nich także zaufanie... - W.Müseler</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
01-14-2009, 09:25 PM #15
juz znowu jest lepiej, Mironek biegał po puszczy na samej lince i był zupełnie rozluźniony i bardzo grzeczny pod jeźdźcem.
teraz wsiada na niego kilka osób i jest ok.
Co do zgrania się z koniem to ja mam akurat tą swoja ukochaną klaczkę i przy moich dolegliwościach jeden koń do jazdy w zupełności mi wystarcza! Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
01-14-2009, 09:25 PM #15

juz znowu jest lepiej, Mironek biegał po puszczy na samej lince i był zupełnie rozluźniony i bardzo grzeczny pod jeźdźcem.
teraz wsiada na niego kilka osób i jest ok.
Co do zgrania się z koniem to ja mam akurat tą swoja ukochaną klaczkę i przy moich dolegliwościach jeden koń do jazdy w zupełności mi wystarcza! Big Grin


<t></t>

Strony (2): 1 2 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości