Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Milczenie jest złotem?

Milczenie jest złotem?

Milczenie jest złotem?

Strony (2): 1 2 Dalej
Guli

Posting Freak

1,701
06-02-2008, 08:49 AM #1
Ciekawa jestem, czy reagujecie na dostrzeżone , ewidentnie złe postępowanie ludzi wobec koni?

Ja przyznaję się, że nie umiem milczeć :?

Popularności mi to pewnie nie przsparza , ale trudno.
Byłam kilka dni temu na zawodach amatorskich.
Jakiś czas przyglądałam się w milczeniu, ale w końcu nie wytrzymałam.
No naprawdę nie da się pokonać przeszkody poganiając konia i trzymając niemiłosienie za pysk.
Tak jak nie da się jechac na zaciągniętym ręcznym hamulcu.
Naprawdę święte te konie, że znoszą to wszystko, szukając rozpaczliwie możliwości skoczenia , co nie jest możliwe , więc rozwalają przeszkody tłukąc sie o nie.

Następny obrazek .
Widzę konia spoconego ,osiodłanego , w ochraniaczach, przywiązanego do drzewa za wodze przy samej taśmie od pastucha ( bez prądu).
Koń zaczyna tarzać się razem z siodłem- "zawodnika" w pobliżu nie ma.
Zdejmujemy z konia siodło .
Za moment ktos zauważa, że koń tarzając się pod taśmą, przestraszony zrywa wodze i odbiega.

Przy sporej grupie ludzi daję głośno wyrażam swoją opinie dot. takiego traktowania konia.
Chłopak towarzyszący dziewczynie, która jechała na koniu jest oburzony moją interwencją- bo co złego, że koń wytarzał się z siodłem i został przywiązany za wodze.
Robi się niemiło , na szczęście dostaję wsparcie ze strony osoby cieszącej się autorytetem.
Dziewczyna w końcu odrywa się od piwa i biegnie łapać konia, po czym siodła go i znikają.

Milczycie w takich sytuacjach, czy nie ?

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
06-02-2008, 08:49 AM #1

Ciekawa jestem, czy reagujecie na dostrzeżone , ewidentnie złe postępowanie ludzi wobec koni?

Ja przyznaję się, że nie umiem milczeć :?

Popularności mi to pewnie nie przsparza , ale trudno.
Byłam kilka dni temu na zawodach amatorskich.
Jakiś czas przyglądałam się w milczeniu, ale w końcu nie wytrzymałam.
No naprawdę nie da się pokonać przeszkody poganiając konia i trzymając niemiłosienie za pysk.
Tak jak nie da się jechac na zaciągniętym ręcznym hamulcu.
Naprawdę święte te konie, że znoszą to wszystko, szukając rozpaczliwie możliwości skoczenia , co nie jest możliwe , więc rozwalają przeszkody tłukąc sie o nie.

Następny obrazek .
Widzę konia spoconego ,osiodłanego , w ochraniaczach, przywiązanego do drzewa za wodze przy samej taśmie od pastucha ( bez prądu).
Koń zaczyna tarzać się razem z siodłem- "zawodnika" w pobliżu nie ma.
Zdejmujemy z konia siodło .
Za moment ktos zauważa, że koń tarzając się pod taśmą, przestraszony zrywa wodze i odbiega.

Przy sporej grupie ludzi daję głośno wyrażam swoją opinie dot. takiego traktowania konia.
Chłopak towarzyszący dziewczynie, która jechała na koniu jest oburzony moją interwencją- bo co złego, że koń wytarzał się z siodłem i został przywiązany za wodze.
Robi się niemiło , na szczęście dostaję wsparcie ze strony osoby cieszącej się autorytetem.
Dziewczyna w końcu odrywa się od piwa i biegnie łapać konia, po czym siodła go i znikają.

Milczycie w takich sytuacjach, czy nie ?


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-02-2008, 11:27 AM #2
tak jak już gdzieś pisałam żyję na uboczu ..i na szczęście rzadko mi się widzą takie obrazki.

Jeśli jednak coś się zdarza to zawsze rozmawiam z ludźmi tak, żeby postraszyć konsekwencjami ich postępowania: w tym wypadku bym powiedziała, że złamana terlica siodła to minus np. 1000 złotych w budżecie. Uszkodzony kręgosłup konia to koszt weterynarza....plus koń wyjęty z użytkowania na jakiś okres...a być może i na zawsze itp.

Ostatnio w ten sposób udało mi się uratować zdrówko pewnego konika i bardzo się cieszę. Gdybym wprost powiedziała właścicielowi, że naraża konia i źle go traktuje tylko by się wściekł i szukał uzasadnienia dla swego postępowania a ja stałabym się wrogiem!

<t></t>
Lutejaxx
06-02-2008, 11:27 AM #2

tak jak już gdzieś pisałam żyję na uboczu ..i na szczęście rzadko mi się widzą takie obrazki.

Jeśli jednak coś się zdarza to zawsze rozmawiam z ludźmi tak, żeby postraszyć konsekwencjami ich postępowania: w tym wypadku bym powiedziała, że złamana terlica siodła to minus np. 1000 złotych w budżecie. Uszkodzony kręgosłup konia to koszt weterynarza....plus koń wyjęty z użytkowania na jakiś okres...a być może i na zawsze itp.

Ostatnio w ten sposób udało mi się uratować zdrówko pewnego konika i bardzo się cieszę. Gdybym wprost powiedziała właścicielowi, że naraża konia i źle go traktuje tylko by się wściekł i szukał uzasadnienia dla swego postępowania a ja stałabym się wrogiem!


<t></t>

Guli

Posting Freak

1,701
06-03-2008, 07:06 AM #3
Zastanawiająca cisza w tym temacie.

Czyżby powszechniejsze było podejście: nie mój kon, nie moja sprawa?

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
06-03-2008, 07:06 AM #3

Zastanawiająca cisza w tym temacie.

Czyżby powszechniejsze było podejście: nie mój kon, nie moja sprawa?


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Julie 1

Senior Member

279
06-03-2008, 08:31 AM #4
Ja też żyję trochę na uboczu i na zawodach podwórkowych nie bywam. W wyższych konkursach na poziomie międzynarodowym na szczęście się raczej takich obrazków nie widuje.
Kiedyś występując kilkukrotnie jako sędzia pomocniczy pilnowałam rozprężalni i wiem, że np. za nadużycie bata czy ostróg mogę zdyskwalifikować, ale czy krzywdzenie (lub narażanie konia na krzywdę) poza rozprężalnią może być ukarane?
Dobrze, gdyby było...
Kto jest na bieżąco z przepisami sędziowskimi?
A występując w roli widza na zawodach gwizdałam i robiłam "uuuuuuuu" gdy mi się coś nie podobało.

Poza zawodami, kiedyś w Sopocie zwyzywałam dziewczynę która nieprzytomnie okładała konia batem. Krzyknęłam, że jak nie przestanie, to ją sciągnę z tego konia i zleję trzy razy mocniej.

Ale są też niestety sytuacje, w których lepiej milczeć.
Mieszkam w małej miejscowości, w okolicy kilku gospodarzy ma konie pociągowe. Nie są bite i głodzone, ale do dobrego traktowania, to jeszcze daleko.
Czasem widzę przejeżdżający wóz, a koń w pysku ma niedopasowane, ostre jak brzytwa wędzidło, leci dzikim kłusem, z głową zadartą jak żyrafa... itd.
Nóż mi się w kieszeni otwiera, serce kraje i babcia w grobie przewraca, ale cóż...
Kaszubi to dumny naród. Lepiej z nimi nie zadzierać, bo prawdziwy kaszub ma czarne podniebienie i gniewa się tylko raz.

Jednego udało mi się przekonać, żeby nie trzymał klaczy ze źrebakiem całą zimę w obórce i czasem wypuścił, ale nie było łatwo.
Bo co mu tu będzie jakas dziołcha, gówniara i to jeszcze miastowa mówić...
Co ona może wiedzieć o koniach..,

<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>
Julie 1
06-03-2008, 08:31 AM #4

Ja też żyję trochę na uboczu i na zawodach podwórkowych nie bywam. W wyższych konkursach na poziomie międzynarodowym na szczęście się raczej takich obrazków nie widuje.
Kiedyś występując kilkukrotnie jako sędzia pomocniczy pilnowałam rozprężalni i wiem, że np. za nadużycie bata czy ostróg mogę zdyskwalifikować, ale czy krzywdzenie (lub narażanie konia na krzywdę) poza rozprężalnią może być ukarane?
Dobrze, gdyby było...
Kto jest na bieżąco z przepisami sędziowskimi?
A występując w roli widza na zawodach gwizdałam i robiłam "uuuuuuuu" gdy mi się coś nie podobało.

Poza zawodami, kiedyś w Sopocie zwyzywałam dziewczynę która nieprzytomnie okładała konia batem. Krzyknęłam, że jak nie przestanie, to ją sciągnę z tego konia i zleję trzy razy mocniej.

Ale są też niestety sytuacje, w których lepiej milczeć.
Mieszkam w małej miejscowości, w okolicy kilku gospodarzy ma konie pociągowe. Nie są bite i głodzone, ale do dobrego traktowania, to jeszcze daleko.
Czasem widzę przejeżdżający wóz, a koń w pysku ma niedopasowane, ostre jak brzytwa wędzidło, leci dzikim kłusem, z głową zadartą jak żyrafa... itd.
Nóż mi się w kieszeni otwiera, serce kraje i babcia w grobie przewraca, ale cóż...
Kaszubi to dumny naród. Lepiej z nimi nie zadzierać, bo prawdziwy kaszub ma czarne podniebienie i gniewa się tylko raz.

Jednego udało mi się przekonać, żeby nie trzymał klaczy ze źrebakiem całą zimę w obórce i czasem wypuścił, ale nie było łatwo.
Bo co mu tu będzie jakas dziołcha, gówniara i to jeszcze miastowa mówić...
Co ona może wiedzieć o koniach..,


<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>

Gaga

Posting Freak

1,127
06-03-2008, 08:37 AM #5
Niestety Magdo - to powiedzenie jest powszechne. Powód podała Duchowa - jeśli źle ubierze się w słowa swój pogląd nt postępowania z końmi - nie tylko nic się nie osiągnie, ale i jeździec/trener będą postępowali jeszcze gorzej...

Z życia wzięte:
pracowałam kiedys w agroturystyce jako instruktor. Przejeżdżały przez tę stajnię rajdy konne z dwóch stajni okolicznych. W jednej o konie bardzo dbano, jeśli któryś się obtarł/zakulał - jechał do domu traileram, a na jego miesjce przywożono innego. W drugiej widok koni to koszmar Undecided poranione , poobcierane kulawe, chude. Często turyści zostawiali konie przywiązane w stanowiskach nie tylko nie rozsiodłując, ale nawet nie luzując popręgów, o napojeniu nie wspomnę :-( Dbałam o te konie opatrując je wieczorem, kiedy nikt już nie widział. Robiłam wcierki, masaże, odkażałam rany... Próbowałam rozmawiać z właścicielem i instruktorami na temat zdrowia zwierząt, twierdząc, że taniej leczyć lekko kulawego/obtartego, niż później dbać o rany, fundować drogie leki, odstawiać od jazdy i zarobku na długie miesiące... nie docierało niestety - nawet tak - finansowo stawiana sprawa odbijała się jak grochem o ścianę :-( i co Magdo zrobić w takiej sytuacji? Dodam, że to było ładne parę lat temu - wówczas TOZ nie działał równie dobrze, jak teraz... z resztą nawet teraz polskie prawo w kwestii znęcania się nad zwierzętami - właściwie konsekwencji znęcania - pozostawia wiele do życzenia...

Na zawodach jako komisarz czepiam się wszelkich zaniedbań... ale faktem jest, że w WKKW jeżdżą poważni ludzie - i - bynajmniej na zawodach - nie widziałam obrazków przez Ciebie opisanych. Skoki zaczynam sędziować w tym sezonie - zobaczymy. Jeszcze jako zawodnik pisałam prostesty do komisji sędziowskich i kilka przyniosło efekt - eliminację, nawet raz dyskwalifikację zawodnika i konia...Co do stylu jazdy, czyli opisanej jazdy "na hamulcu" - co z tym można zrobić? Przecież w 99% to nie wina zawodnika, a trenera i ganienie zawodnika nic nie da... W ujeżdżeniu osobiście takowych obrazków nie widziałam - widziałam rollowanie koni, ale to nie jest prawnie zabronione i nie da się tego w żaden sposób eliminować - bynajmniej zgodnie z przepisami PZJ/FEI. Za nadużycie bata można wyeliminować z konkursu - można nałożyć karę pieniężną i takie przypadki również się zdarzają...

Jeszcze co do zawodów - szczególnie tych niższej rangi. Każdy z organizatorów liczy pieniądze. Każdy sędzia kosztuje i to niemało... trzeba ich (sędziów) utrzymać, zafundować dojazd, spanie, jedzenie... Do tego dochodzi karetka, toalety, śmieci, gospodarz toru, etc... koszty koszty koszty :-( Zawodnicy narzekają na koszty startów... zatem aby ich skłonić do udziału w zawodach nie można tych cen windować... zatem niezwykle często rezygnuje się z funkcji komisarza zawodów - przy czym jego rolę pełnić ma sędzia główny. Oczywiście ten nie jest w stanie być i na parkurze/czworoboku i na rozprężalni... stąd obrazki przz Ciebie opisane...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
06-03-2008, 08:37 AM #5

Niestety Magdo - to powiedzenie jest powszechne. Powód podała Duchowa - jeśli źle ubierze się w słowa swój pogląd nt postępowania z końmi - nie tylko nic się nie osiągnie, ale i jeździec/trener będą postępowali jeszcze gorzej...

Z życia wzięte:
pracowałam kiedys w agroturystyce jako instruktor. Przejeżdżały przez tę stajnię rajdy konne z dwóch stajni okolicznych. W jednej o konie bardzo dbano, jeśli któryś się obtarł/zakulał - jechał do domu traileram, a na jego miesjce przywożono innego. W drugiej widok koni to koszmar Undecided poranione , poobcierane kulawe, chude. Często turyści zostawiali konie przywiązane w stanowiskach nie tylko nie rozsiodłując, ale nawet nie luzując popręgów, o napojeniu nie wspomnę :-( Dbałam o te konie opatrując je wieczorem, kiedy nikt już nie widział. Robiłam wcierki, masaże, odkażałam rany... Próbowałam rozmawiać z właścicielem i instruktorami na temat zdrowia zwierząt, twierdząc, że taniej leczyć lekko kulawego/obtartego, niż później dbać o rany, fundować drogie leki, odstawiać od jazdy i zarobku na długie miesiące... nie docierało niestety - nawet tak - finansowo stawiana sprawa odbijała się jak grochem o ścianę :-( i co Magdo zrobić w takiej sytuacji? Dodam, że to było ładne parę lat temu - wówczas TOZ nie działał równie dobrze, jak teraz... z resztą nawet teraz polskie prawo w kwestii znęcania się nad zwierzętami - właściwie konsekwencji znęcania - pozostawia wiele do życzenia...

Na zawodach jako komisarz czepiam się wszelkich zaniedbań... ale faktem jest, że w WKKW jeżdżą poważni ludzie - i - bynajmniej na zawodach - nie widziałam obrazków przez Ciebie opisanych. Skoki zaczynam sędziować w tym sezonie - zobaczymy. Jeszcze jako zawodnik pisałam prostesty do komisji sędziowskich i kilka przyniosło efekt - eliminację, nawet raz dyskwalifikację zawodnika i konia...Co do stylu jazdy, czyli opisanej jazdy "na hamulcu" - co z tym można zrobić? Przecież w 99% to nie wina zawodnika, a trenera i ganienie zawodnika nic nie da... W ujeżdżeniu osobiście takowych obrazków nie widziałam - widziałam rollowanie koni, ale to nie jest prawnie zabronione i nie da się tego w żaden sposób eliminować - bynajmniej zgodnie z przepisami PZJ/FEI. Za nadużycie bata można wyeliminować z konkursu - można nałożyć karę pieniężną i takie przypadki również się zdarzają...

Jeszcze co do zawodów - szczególnie tych niższej rangi. Każdy z organizatorów liczy pieniądze. Każdy sędzia kosztuje i to niemało... trzeba ich (sędziów) utrzymać, zafundować dojazd, spanie, jedzenie... Do tego dochodzi karetka, toalety, śmieci, gospodarz toru, etc... koszty koszty koszty :-( Zawodnicy narzekają na koszty startów... zatem aby ich skłonić do udziału w zawodach nie można tych cen windować... zatem niezwykle często rezygnuje się z funkcji komisarza zawodów - przy czym jego rolę pełnić ma sędzia główny. Oczywiście ten nie jest w stanie być i na parkurze/czworoboku i na rozprężalni... stąd obrazki przz Ciebie opisane...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Gaga

Posting Freak

1,127
06-03-2008, 08:40 AM #6
Julie czy krzywdzenie (lub narażanie konia na krzywdę) poza rozprężalnią może być ukarane?
Dobrze, gdyby było...
Kto jest na bieżąco z przepisami sędziowskimi?
tak, przepisy obowiązują na całym terenie zawodów - czy to na roprężalni, czy na parkingu dla przyczep... Od momentu złożenia dokumentów w biurze zawodów zawodnik i koń podlegają w pełni pod te przepisy...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
06-03-2008, 08:40 AM #6

Julie czy krzywdzenie (lub narażanie konia na krzywdę) poza rozprężalnią może być ukarane?
Dobrze, gdyby było...
Kto jest na bieżąco z przepisami sędziowskimi?
tak, przepisy obowiązują na całym terenie zawodów - czy to na roprężalni, czy na parkingu dla przyczep... Od momentu złożenia dokumentów w biurze zawodów zawodnik i koń podlegają w pełni pod te przepisy...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
06-03-2008, 09:11 AM #7
ja opracowałam następujący patent na zwracanie uwagi innym ludziom.

Ostatnio byłam w stajni gdzie dwa konie zamknięte stoją non stop , a do tego dostają po 8 kg owsa dziennie na łebka..jak nie więcej! Nie wychodzą nawet na czas pracy bo zwyczajnie takowej nie mają.

Właściciel chce jak najlepiej...ale jest "zielony" no a znajomy koniarz tak właśnie mu doradził.....

No i ja zawsze w takich sytuacjach mówię tak: "O kurczę, jeden facet też tak trzymał konie i przekarmiał owsem i sie ochwaciły"!

Na to przerażony właściciel pyta a co to znaczy,
na to ja....dokładnie nie wiem, ale to taka choroba kopyt po której koń może w ogóle nie dać rady chodzić...i zostaje do końca życia...najlepiej spytać weterynarza od koni!"

Słuchajcie taka metoda działa na ludzi, a jednocześnie nikogo nie obraża! Przy tym przecież nikogo nie oszukujemy tylko przytaczamy jakąś historię która gdzieś komuś sie przytrafiła. Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
06-03-2008, 09:11 AM #7

ja opracowałam następujący patent na zwracanie uwagi innym ludziom.

Ostatnio byłam w stajni gdzie dwa konie zamknięte stoją non stop , a do tego dostają po 8 kg owsa dziennie na łebka..jak nie więcej! Nie wychodzą nawet na czas pracy bo zwyczajnie takowej nie mają.

Właściciel chce jak najlepiej...ale jest "zielony" no a znajomy koniarz tak właśnie mu doradził.....

No i ja zawsze w takich sytuacjach mówię tak: "O kurczę, jeden facet też tak trzymał konie i przekarmiał owsem i sie ochwaciły"!

Na to przerażony właściciel pyta a co to znaczy,
na to ja....dokładnie nie wiem, ale to taka choroba kopyt po której koń może w ogóle nie dać rady chodzić...i zostaje do końca życia...najlepiej spytać weterynarza od koni!"

Słuchajcie taka metoda działa na ludzi, a jednocześnie nikogo nie obraża! Przy tym przecież nikogo nie oszukujemy tylko przytaczamy jakąś historię która gdzieś komuś sie przytrafiła. Big Grin


<t></t>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
06-03-2008, 09:06 PM #8
ja pracowałam z klaczką, której właścicielem był rolnik, miał do niej też takie "rolnicze" podejście, czasem zprzągł do wozu za ostrym zardzewiałym niedopasowanym wędzidle przypiętym do kantara.
ogólnie kon byl dla niego tylko mięsem, nie wypuszczał jej w ogole, czesał jakąs metalowa szczotą wyrywając przy tym pół grzywy (o ile w ogole czesał) a potem narzekał,że jakąś lichą tą grzywę ma...
Ogólie koń dziki, nie szlo dotknąć nigdzie prócz szyi i głowy, na ludzi rzucala sie z zębami i kopytami, stawał dęba , o nogach zapomnij...
Facet nie miał pojecia,że o konia można zadbać , można wyczyścić, wypuścić na padok, zabrać na spacer.
Czasem wsiadał na nią (chyba nie będe opisywać, bo to zbyt drastyczne)


Przez pierwszy miesiąc uczylam ją dotyku, potem podstaw pod siodłem i w koncu po pól roku, klacz nie do poznania... (oczywiście w tym samym czasie również praca z właścicielem i córkami, uczyli się jak zadbać, córki jeszcze jak jeździć)

Co prawda już nie pracuję z nią ,ale mam kontakt z włascicielem i jego córkami, klaczka chodzi codzień na padok, jest czyszczona, ma zapewniony ruch ,ma kupioną piękną uprząż i rząd jeżdziecki, co fajniejsze ma teraz troskliwą opiekę i nikt się nie boi z nią obcować, jak to byłó wcześniej.


Akurat z tym facetem miałam szczęscie, bo byl to taki typ człowieka, któremu trza było po prostu powiedzieć, że za tydzień ma przyjechać kowal, a za dwa ma być odrobaczona... a codziennie ma być wypuszczona na łakę ...

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
06-03-2008, 09:06 PM #8

ja pracowałam z klaczką, której właścicielem był rolnik, miał do niej też takie "rolnicze" podejście, czasem zprzągł do wozu za ostrym zardzewiałym niedopasowanym wędzidle przypiętym do kantara.
ogólnie kon byl dla niego tylko mięsem, nie wypuszczał jej w ogole, czesał jakąs metalowa szczotą wyrywając przy tym pół grzywy (o ile w ogole czesał) a potem narzekał,że jakąś lichą tą grzywę ma...
Ogólie koń dziki, nie szlo dotknąć nigdzie prócz szyi i głowy, na ludzi rzucala sie z zębami i kopytami, stawał dęba , o nogach zapomnij...
Facet nie miał pojecia,że o konia można zadbać , można wyczyścić, wypuścić na padok, zabrać na spacer.
Czasem wsiadał na nią (chyba nie będe opisywać, bo to zbyt drastyczne)


Przez pierwszy miesiąc uczylam ją dotyku, potem podstaw pod siodłem i w koncu po pól roku, klacz nie do poznania... (oczywiście w tym samym czasie również praca z właścicielem i córkami, uczyli się jak zadbać, córki jeszcze jak jeździć)

Co prawda już nie pracuję z nią ,ale mam kontakt z włascicielem i jego córkami, klaczka chodzi codzień na padok, jest czyszczona, ma zapewniony ruch ,ma kupioną piękną uprząż i rząd jeżdziecki, co fajniejsze ma teraz troskliwą opiekę i nikt się nie boi z nią obcować, jak to byłó wcześniej.


Akurat z tym facetem miałam szczęscie, bo byl to taki typ człowieka, któremu trza było po prostu powiedzieć, że za tydzień ma przyjechać kowal, a za dwa ma być odrobaczona... a codziennie ma być wypuszczona na łakę ...


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

Guli

Posting Freak

1,701
06-04-2008, 07:31 AM #9
Super, że następnemu konikowi jest lepiej Big Grin

Własnym przykładem też można wiele zdziałać.
Ku mojemu zdumieniu, jeden z sąsiadów -rolników zaczął wyprowadzać konia na trawę, po kilkunastu latach trzymania go w oborze ( nie stajni).
Ale do wszystko mało- brak dbania o kopyta, łańcuchy zamiast wędzideł.
Poniewaz jestem gadułą, to opowiadam, gadam o koniach z każdym Big Grin

Mam nadzieję, że to też wpłynie na inne spojrzenie.
Mozna też pokazać własne spokojne konie, na którym można jeździć bez patentów , czy nawet bez wędzidła.
Konie, które przychodzą do człowieka, a nie uciekają od niego.

Myśle, że jednak największym problemem jest złe uczenie ludzi w szkółkach.
Niewielu instruktorów uczy również teorii , zwraca uwagę na psychikę konia .
Ale może będzie coraz lepiej , bo i literatura jest coraz dostępniejsza , filmy , sporo kursów organizowanych.
Fora też swoje robią , ale jest potrzeba szerszej edukacji. Smile

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
06-04-2008, 07:31 AM #9

Super, że następnemu konikowi jest lepiej Big Grin

Własnym przykładem też można wiele zdziałać.
Ku mojemu zdumieniu, jeden z sąsiadów -rolników zaczął wyprowadzać konia na trawę, po kilkunastu latach trzymania go w oborze ( nie stajni).
Ale do wszystko mało- brak dbania o kopyta, łańcuchy zamiast wędzideł.
Poniewaz jestem gadułą, to opowiadam, gadam o koniach z każdym Big Grin

Mam nadzieję, że to też wpłynie na inne spojrzenie.
Mozna też pokazać własne spokojne konie, na którym można jeździć bez patentów , czy nawet bez wędzidła.
Konie, które przychodzą do człowieka, a nie uciekają od niego.

Myśle, że jednak największym problemem jest złe uczenie ludzi w szkółkach.
Niewielu instruktorów uczy również teorii , zwraca uwagę na psychikę konia .
Ale może będzie coraz lepiej , bo i literatura jest coraz dostępniejsza , filmy , sporo kursów organizowanych.
Fora też swoje robią , ale jest potrzeba szerszej edukacji. Smile


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

branka

Posting Freak

2,096
06-04-2008, 09:41 AM #10
Ja ostatnio denerwowalam się na tych zawodach akademickich, na których byłam - wielu zawodników, szzególnie w amatorach jechało na kompletnie nieprzygotowanych koniach. Ja nie mówię, że Branka była jakos super - ale ona ma doświadczenie z przeszłości, więc nie musze skakać 2 razy w tyg parkurów w domu, żeby jechać L klase. Ale kondycyjnie była, poza tym skakałam po tych kilku pojedynczych przeszkodach w domu. Ale widziałam, że ludzie wyjeżdżali na konioach, które po kilku zagalopowaniach były mokre i dyszały(a było chłodno)i nie miały siły skakać. Albo konie totalnie nieoskakane, młode co było widać. Następne co, to było kilku jeźdzców którzy za niepowodzenia wyżywali się na koniach - ostrogi wbite w brzuch i bat - normalnie na zawodach się takie osoby wygwizduje i eliminuje a tu?? Nic, jedna tylko dziewczyna została wezwana do sędziego, bo naprawde przesadziła. Ale ja by odwowała z 5 albo i więcej osób i jeszcze zdyskalifikowała, więc nie wiem o co chodziło na tych zawodach...

Jak byłam na obozie w zimie, była dziewczynka z końmi, które nie nadawały się dla niej i były niebezpieczne z winy włascicieli(jeden się na mnie rzucił na wybiegu i ugyzł...w sensie koń). No i ta dziewczyna miała ojca, który znał sie najlepiej na swiecie na koniach i nie przyjmowal krytyki w ogóle. Przyjechal po konie z podpitym kolegą i zaczęli je ładować - nie wytrzymła jak zobaczyłam co chca zrobić - nałożyli na miotające się konie szmaty na głowy, bat, krzyki i ładują je... Powiedziałam im z lekką furią w głosie co o tym myslę. Przez moment myslałam, że ten jego kolega mi przyłozy albo co. Ale zajęli się ładowaniem koni dalej. No a niestety moje słowa nie odniosły skutku, konie załadowali po swojemu - zresztą trochę się męczyli.
Niestety jak ktos nei chce by mu pomóc, to mu się nie pomoże. No ale nie powinno się milczeć, tyle że trzeba uważaać, bo czasem słowa krytyki jeszcze bardziej się na koniach odbijają. zreszta ja czasem milcze, czasem coś mówię, to zalezy od sytuacji - reaguje raczej na bicie, ostrogi, itp. ale metody szkoleniowe innych nie, szczególnie jak mam pewność że ich nie przekonam.

<t></t>
branka
06-04-2008, 09:41 AM #10

Ja ostatnio denerwowalam się na tych zawodach akademickich, na których byłam - wielu zawodników, szzególnie w amatorach jechało na kompletnie nieprzygotowanych koniach. Ja nie mówię, że Branka była jakos super - ale ona ma doświadczenie z przeszłości, więc nie musze skakać 2 razy w tyg parkurów w domu, żeby jechać L klase. Ale kondycyjnie była, poza tym skakałam po tych kilku pojedynczych przeszkodach w domu. Ale widziałam, że ludzie wyjeżdżali na konioach, które po kilku zagalopowaniach były mokre i dyszały(a było chłodno)i nie miały siły skakać. Albo konie totalnie nieoskakane, młode co było widać. Następne co, to było kilku jeźdzców którzy za niepowodzenia wyżywali się na koniach - ostrogi wbite w brzuch i bat - normalnie na zawodach się takie osoby wygwizduje i eliminuje a tu?? Nic, jedna tylko dziewczyna została wezwana do sędziego, bo naprawde przesadziła. Ale ja by odwowała z 5 albo i więcej osób i jeszcze zdyskalifikowała, więc nie wiem o co chodziło na tych zawodach...

Jak byłam na obozie w zimie, była dziewczynka z końmi, które nie nadawały się dla niej i były niebezpieczne z winy włascicieli(jeden się na mnie rzucił na wybiegu i ugyzł...w sensie koń). No i ta dziewczyna miała ojca, który znał sie najlepiej na swiecie na koniach i nie przyjmowal krytyki w ogóle. Przyjechal po konie z podpitym kolegą i zaczęli je ładować - nie wytrzymła jak zobaczyłam co chca zrobić - nałożyli na miotające się konie szmaty na głowy, bat, krzyki i ładują je... Powiedziałam im z lekką furią w głosie co o tym myslę. Przez moment myslałam, że ten jego kolega mi przyłozy albo co. Ale zajęli się ładowaniem koni dalej. No a niestety moje słowa nie odniosły skutku, konie załadowali po swojemu - zresztą trochę się męczyli.
Niestety jak ktos nei chce by mu pomóc, to mu się nie pomoże. No ale nie powinno się milczeć, tyle że trzeba uważaać, bo czasem słowa krytyki jeszcze bardziej się na koniach odbijają. zreszta ja czasem milcze, czasem coś mówię, to zalezy od sytuacji - reaguje raczej na bicie, ostrogi, itp. ale metody szkoleniowe innych nie, szczególnie jak mam pewność że ich nie przekonam.


<t></t>

Julie 1

Senior Member

279
06-04-2008, 12:52 PM #11
Magda Gulina Myśle, że jednak największym problemem jest złe uczenie ludzi w szkółkach.
Niewielu instruktorów uczy również teorii , zwraca uwagę na psychikę konia .
Ale może będzie coraz lepiej , bo i literatura jest coraz dostępniejsza , filmy , sporo kursów organizowanych.
Fora też swoje robią , ale jest potrzeba szerszej edukacji. Smile

No właśnie... Ten fakt znowu sprowadza się do innego tematu - poziom polskich kursów instruktorskich jest tragiczny.
Nawet jeśli można się na nich nauczyć "jak jeździć" to napewno nie "jak uczyć".
Fakt, przy brązowej, srebrnej i złotej odznace są poruszane zagadnienia dotyczące psychologii konia, ale nic na temat "jak w prosty i zrozumiały sposób przekazać to np. dziecku".

No ale... trzymajmy się tematu:
Na krzywdę trzeba reagować, ale czasem nieprzemyślane i zbyt porywcze komentowanie czyichś poczynań może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Agresja rodzi agresję, więc lepiej zwracać uwagę w taki cwany sposób jak w przykładzie, który podała Duchowa Przygoda.
Czyli zakamuflować wiadomość w dobrej radzie.
Nawet jeśli zaciskając zęby myśli się w duchu "ty debilu" ;-)

<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>
Julie 1
06-04-2008, 12:52 PM #11

Magda Gulina Myśle, że jednak największym problemem jest złe uczenie ludzi w szkółkach.
Niewielu instruktorów uczy również teorii , zwraca uwagę na psychikę konia .
Ale może będzie coraz lepiej , bo i literatura jest coraz dostępniejsza , filmy , sporo kursów organizowanych.
Fora też swoje robią , ale jest potrzeba szerszej edukacji. Smile

No właśnie... Ten fakt znowu sprowadza się do innego tematu - poziom polskich kursów instruktorskich jest tragiczny.
Nawet jeśli można się na nich nauczyć "jak jeździć" to napewno nie "jak uczyć".
Fakt, przy brązowej, srebrnej i złotej odznace są poruszane zagadnienia dotyczące psychologii konia, ale nic na temat "jak w prosty i zrozumiały sposób przekazać to np. dziecku".

No ale... trzymajmy się tematu:
Na krzywdę trzeba reagować, ale czasem nieprzemyślane i zbyt porywcze komentowanie czyichś poczynań może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Agresja rodzi agresję, więc lepiej zwracać uwagę w taki cwany sposób jak w przykładzie, który podała Duchowa Przygoda.
Czyli zakamuflować wiadomość w dobrej radzie.
Nawet jeśli zaciskając zęby myśli się w duchu "ty debilu" ;-)


<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
06-04-2008, 02:01 PM #12
Własciciel pewnej stajni pod Gorzowem opowiadał mi jak kiedyś wybrał się do znanej ujeżdżeniowej stajni (pominę nazwę) na kurs instruktora, bał się ,że nie zda go, ponieważ dopiero co zacząl galopować i skakać malutkie przeszkódki ,podchodzi do organizatorów i mówi, jak jeździ, oni na niego spojrzeli i rzekli : "panie, tu będą ludzie ,którzy jeszcze nie potrafią kłusować !"

i jakimś cudem prawie wszyscy zdali :/

każdy z nas zaczyna od szkółki, a nie od razu od stajni sportowej i to czego nauczą nas na pierwszych lekcjach ma bardzo duże znaczenie, wiele ludzi ( z potencjałem) się zniechęca, wielu nabiera złych nawyków...a poziom jest jaki jest.... niestety.

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
06-04-2008, 02:01 PM #12

Własciciel pewnej stajni pod Gorzowem opowiadał mi jak kiedyś wybrał się do znanej ujeżdżeniowej stajni (pominę nazwę) na kurs instruktora, bał się ,że nie zda go, ponieważ dopiero co zacząl galopować i skakać malutkie przeszkódki ,podchodzi do organizatorów i mówi, jak jeździ, oni na niego spojrzeli i rzekli : "panie, tu będą ludzie ,którzy jeszcze nie potrafią kłusować !"

i jakimś cudem prawie wszyscy zdali :/

każdy z nas zaczyna od szkółki, a nie od razu od stajni sportowej i to czego nauczą nas na pierwszych lekcjach ma bardzo duże znaczenie, wiele ludzi ( z potencjałem) się zniechęca, wielu nabiera złych nawyków...a poziom jest jaki jest.... niestety.


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

garys

Junior Member

4
06-11-2008, 03:30 PM #13
Absolutnie nie milczę.

Szkółka (jak prawie każda). 5 osób na jeździe, w tym dziewczynka (może ok 7 lat miała, może mniej). Kuc na którym jeździła reagował na najmniejsze pomoce, a ta go za każdym razem przy zmianie chodu okładała palcatem (do tego się na niego wydzierała i kopała). Instruktorka odwrócona - 'nie widzi'. Wszyscy obserwatorzy widzą i nie reagują. Nie wytrzymałam i podjechałam do smarkuli, bo normalnie mnie już krew zalała. Oczywiście trzeba było to taktycznie rozegrać. Mówię jej:

- Widziałaś kiedyś konie na pastwisku?
- No widziałam
- A widziałaś jak muchy chodzą po tych koniach?
- No widziałam
- I zauważyłaś, że koń CZUJE jak po nim maleńka muszka chodzi i próbuje ją strząsnać poruszając skórą?
- nooo...
- To wyobraź sobie, co musi czuć twój kuc jak go TAK OKŁADASZ PALCATEM...

Potem widziałam, że dziwucha wzięła sobie to do serca (poszło jej na ambicję chyba) i zaczęła jeździć bez palcata. Różnie jej to szło, ale się nie poddawała. Najbardziej mnie bolała obojętność instruktorki.

Myślę, że trzeba tłumić agresję w młodych i tłumaczyć im w sposób 'obrazkowy', że konie to nie maszyny i też czują.
garys
06-11-2008, 03:30 PM #13

Absolutnie nie milczę.

Szkółka (jak prawie każda). 5 osób na jeździe, w tym dziewczynka (może ok 7 lat miała, może mniej). Kuc na którym jeździła reagował na najmniejsze pomoce, a ta go za każdym razem przy zmianie chodu okładała palcatem (do tego się na niego wydzierała i kopała). Instruktorka odwrócona - 'nie widzi'. Wszyscy obserwatorzy widzą i nie reagują. Nie wytrzymałam i podjechałam do smarkuli, bo normalnie mnie już krew zalała. Oczywiście trzeba było to taktycznie rozegrać. Mówię jej:

- Widziałaś kiedyś konie na pastwisku?
- No widziałam
- A widziałaś jak muchy chodzą po tych koniach?
- No widziałam
- I zauważyłaś, że koń CZUJE jak po nim maleńka muszka chodzi i próbuje ją strząsnać poruszając skórą?
- nooo...
- To wyobraź sobie, co musi czuć twój kuc jak go TAK OKŁADASZ PALCATEM...

Potem widziałam, że dziwucha wzięła sobie to do serca (poszło jej na ambicję chyba) i zaczęła jeździć bez palcata. Różnie jej to szło, ale się nie poddawała. Najbardziej mnie bolała obojętność instruktorki.

Myślę, że trzeba tłumić agresję w młodych i tłumaczyć im w sposób 'obrazkowy', że konie to nie maszyny i też czują.

branka

Posting Freak

2,096
06-11-2008, 04:59 PM #14
U naa przedwczoraj mieliśmy prawie identyczna sytuację. Tez mała dziewczynka, zezłoszczona uderzyła konia palcatem(bo coś jej się nie podobało i tak objawiła wszystkim, że ma focha). I inna jeszcze szapnęła wodzami po zębach koniowi - a że nasze konie są spokojne to nic nie zrobiły i takie dzieci potem tym chętniej to robią, bo widzą że konik stoi dalej. Nasza instruktorka zobrazowała to jakoś w rodzaju, że to tak jakby ktoś jej włożył do buzi długopis, przywiązał do niego sznurki i szarpał do tyłu.W kazdym razie wyszło na to, że mama dziecka oburzyła się że nasza instruktorka krytykuje jej dziecko...ech.

<t></t>
branka
06-11-2008, 04:59 PM #14

U naa przedwczoraj mieliśmy prawie identyczna sytuację. Tez mała dziewczynka, zezłoszczona uderzyła konia palcatem(bo coś jej się nie podobało i tak objawiła wszystkim, że ma focha). I inna jeszcze szapnęła wodzami po zębach koniowi - a że nasze konie są spokojne to nic nie zrobiły i takie dzieci potem tym chętniej to robią, bo widzą że konik stoi dalej. Nasza instruktorka zobrazowała to jakoś w rodzaju, że to tak jakby ktoś jej włożył do buzi długopis, przywiązał do niego sznurki i szarpał do tyłu.W kazdym razie wyszło na to, że mama dziecka oburzyła się że nasza instruktorka krytykuje jej dziecko...ech.


<t></t>

garys

Junior Member

4
06-11-2008, 05:55 PM #15
Najgorsze jest przyzwolenie od rodziców. W końcu to z rodziców dzieci biorą przykład.

Znam przypadek rewelacyjnej instruktorki. U niej na jeździe dziewucha pokazała focha takiego, że totalnie olewała, to co mówi instruktorka (patrzyła się w drugą stronę, a miała tylko wyrzucić nogi ze strzemion i jeździć wysiadywanym kłusem). Po ok 15 minutach bezskutecznego przekonywania, że młoda ma się słuchać, kazała smarkuli zejść z konia. Bo ona nie będzie brała odpowiedzialności, za dzieciaka, który totalnie jej nie słucha.

Potem była rozmowa z matką. Instruktorka nie miała żadnych problemów, by powiedzieć, że dziecko jest bez kontroli i że się totalnie nie słucha. Niestety instruktorka wyjechała do Irlandii Sad i na jej miejsce przyszła 'przyzwalaczka'
garys
06-11-2008, 05:55 PM #15

Najgorsze jest przyzwolenie od rodziców. W końcu to z rodziców dzieci biorą przykład.

Znam przypadek rewelacyjnej instruktorki. U niej na jeździe dziewucha pokazała focha takiego, że totalnie olewała, to co mówi instruktorka (patrzyła się w drugą stronę, a miała tylko wyrzucić nogi ze strzemion i jeździć wysiadywanym kłusem). Po ok 15 minutach bezskutecznego przekonywania, że młoda ma się słuchać, kazała smarkuli zejść z konia. Bo ona nie będzie brała odpowiedzialności, za dzieciaka, który totalnie jej nie słucha.

Potem była rozmowa z matką. Instruktorka nie miała żadnych problemów, by powiedzieć, że dziecko jest bez kontroli i że się totalnie nie słucha. Niestety instruktorka wyjechała do Irlandii Sad i na jej miejsce przyszła 'przyzwalaczka'

Strony (2): 1 2 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości