Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Jeździectwo w Polsce

Jeździectwo w Polsce

Jeździectwo w Polsce

Strony (5): Wstecz 1 2 3 4 5
branka

Posting Freak

2,096
12-03-2008, 10:53 PM #61
To jest problem jeździectwa, że tak masowy jest sport. I to, że wielu rodziców chce by ich dzieci coś osiągały, a nie tylko czerpały przyjemność z tego, że obcuja z końmi. Często tez różne zbiegi okoliczności powodują, że ktoś ląduje w sporcie. Ludzie często nie wiedzą, że mozna inaczej!
Dlatego trzeba mówić, trzeba pokazywać im, że można inaczej. Rozwój szeroko rozumianego NH jest fajną sprawą. Organizowanie konferencj takich tak ta we Wrocławiu(join-up), gdzie było sporo sportowców, też jest mądrym pomysłem(nawet jeśli ja mam osobiste obiekcje co do MR, to nie zmienia to faktu, że stosowana przez Monty'ego foilozofia, jest "naturalną"). Dobrze, gdy autorytety jak pani Morsztyn i pan Wojciech robią film, gdzie pokazane jest, że bez wędzidła tez się da, że poza jazdą jest duzo innych fajnych rzeczy, które z koniem można robić.
Ale tego wciąż jest za mało.
Poza tym...jak opowiadam zajomym, którzy jeżdzą sport, o tym co widziałam przed konkursami wysokiej rangi z udziałem jeźdzców z Zachodu, to oni nie rozumieją mojego oburzenia. Oni myślą innymi kategoriami. Ja też kiedyś miałam takie inne kategorie i nie mogłam zrozumieć pewnych rzeczy, które tu na tym forum pisali niektórzy użytkownicy. Ale zawsze jest nadzieja, że nawet ludzie głęboko siedzący w sporcie, nawte ci najwięksi patenciarze przejrza na oczy, ze coś ich ruszy. Czasem ci ludzie naprawdę kochają konie, ale nie zdają sobie sprawy, że je krzywdzą, nie rozumieją co robią i można im próbować coś wjaśnić. Najlepsze jest pokazywanie - u mnie w stajni moja jazda na kantarze i jednym uwiazie w terenie, czy jazda na cordeo, wywołała zywe zainteresowanie - instruktorka chce przerabiac ogłowia na BB!).

Pamiętam, że najbardziej nie mogłam zrozumieć istoty tego, że kon ma być nauczycielem - ale nagle to zrozumiałam(w sumie nie wiem nawet kiedy, bo dość długo krążyłam wobec tego) i nie moge sie nadziwić, jak kiedyś mogłam isć inną drogą. Jak mogłam czerpać przyjemność z wkładania metalu do tego ślicznego pysia, jaki ma mój koń?! Do tego pysia co tak delikatnie bierze chlebek z mojej ręki i który mi codziennie daje buzi :wink:
Nigdy więcej w zyciu nie ubiorę mojemu koniowi wędzidła! A jak to zrobię, to niech mnie pokarze Wink

<t></t>
branka
12-03-2008, 10:53 PM #61

To jest problem jeździectwa, że tak masowy jest sport. I to, że wielu rodziców chce by ich dzieci coś osiągały, a nie tylko czerpały przyjemność z tego, że obcuja z końmi. Często tez różne zbiegi okoliczności powodują, że ktoś ląduje w sporcie. Ludzie często nie wiedzą, że mozna inaczej!
Dlatego trzeba mówić, trzeba pokazywać im, że można inaczej. Rozwój szeroko rozumianego NH jest fajną sprawą. Organizowanie konferencj takich tak ta we Wrocławiu(join-up), gdzie było sporo sportowców, też jest mądrym pomysłem(nawet jeśli ja mam osobiste obiekcje co do MR, to nie zmienia to faktu, że stosowana przez Monty'ego foilozofia, jest "naturalną"). Dobrze, gdy autorytety jak pani Morsztyn i pan Wojciech robią film, gdzie pokazane jest, że bez wędzidła tez się da, że poza jazdą jest duzo innych fajnych rzeczy, które z koniem można robić.
Ale tego wciąż jest za mało.
Poza tym...jak opowiadam zajomym, którzy jeżdzą sport, o tym co widziałam przed konkursami wysokiej rangi z udziałem jeźdzców z Zachodu, to oni nie rozumieją mojego oburzenia. Oni myślą innymi kategoriami. Ja też kiedyś miałam takie inne kategorie i nie mogłam zrozumieć pewnych rzeczy, które tu na tym forum pisali niektórzy użytkownicy. Ale zawsze jest nadzieja, że nawet ludzie głęboko siedzący w sporcie, nawte ci najwięksi patenciarze przejrza na oczy, ze coś ich ruszy. Czasem ci ludzie naprawdę kochają konie, ale nie zdają sobie sprawy, że je krzywdzą, nie rozumieją co robią i można im próbować coś wjaśnić. Najlepsze jest pokazywanie - u mnie w stajni moja jazda na kantarze i jednym uwiazie w terenie, czy jazda na cordeo, wywołała zywe zainteresowanie - instruktorka chce przerabiac ogłowia na BB!).

Pamiętam, że najbardziej nie mogłam zrozumieć istoty tego, że kon ma być nauczycielem - ale nagle to zrozumiałam(w sumie nie wiem nawet kiedy, bo dość długo krążyłam wobec tego) i nie moge sie nadziwić, jak kiedyś mogłam isć inną drogą. Jak mogłam czerpać przyjemność z wkładania metalu do tego ślicznego pysia, jaki ma mój koń?! Do tego pysia co tak delikatnie bierze chlebek z mojej ręki i który mi codziennie daje buzi :wink:
Nigdy więcej w zyciu nie ubiorę mojemu koniowi wędzidła! A jak to zrobię, to niech mnie pokarze Wink


<t></t>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
12-04-2008, 12:02 AM #62
Rozmowę o skośnikach przekopiowałam TU.
Jakby ktoś chciał rozwijać temat, zdecydowanie zapraszam do nowego wątku.

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
12-04-2008, 12:02 AM #62

Rozmowę o skośnikach przekopiowałam TU.
Jakby ktoś chciał rozwijać temat, zdecydowanie zapraszam do nowego wątku.


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

branka

Posting Freak

2,096
12-06-2008, 04:55 PM #63
A Sloothak jechał dziś na ogłowiu bezwędzidłowym w Katowicach Smile Miał niestety zrzutki w dogrywce ale jak miło się oglądało jak płynnie jeździ Big Grin Nasi niestety wolą wykrzywiać koniom pyski jakimiś dziwnymi wędzidłami.

Haha oglądam konie z Katowic i taki komentarz do przejazdu jeźdzca, który walczył z pyskiem konia: "No troszkę ten koń nie postawiony, walczy z pyskiem, na takim koniu ciężko sie jeździ".
A co, nie przyszło im do głowy, że to koniowi z takim jeźdzcem ciężko? Za każdym razem jak koń rzuca głową, to głos komentatora wyraża dezaprobatę i jest komentarz, że to trudny koń. Kiedyś przynajmniej się mówiło, że jeździec za mocno działa ręką, a teraz juz sie mówi tylko o tym, że to koń jest winny złego przejazdu. Koń się buntuje, a to co ma w pysku to juz chyba nie ważne. Ech....

Zauwazyłam wogóle, że za kazdym razem kiedy koń ma otwarta paszczę i walczy, to ma zrzutki. Ale po co to zauwazyć? Lepiej mówić o tempie najazdu lub o tym, że koń jest jakiś buntujący się..

<t></t>
branka
12-06-2008, 04:55 PM #63

A Sloothak jechał dziś na ogłowiu bezwędzidłowym w Katowicach Smile Miał niestety zrzutki w dogrywce ale jak miło się oglądało jak płynnie jeździ Big Grin Nasi niestety wolą wykrzywiać koniom pyski jakimiś dziwnymi wędzidłami.

Haha oglądam konie z Katowic i taki komentarz do przejazdu jeźdzca, który walczył z pyskiem konia: "No troszkę ten koń nie postawiony, walczy z pyskiem, na takim koniu ciężko sie jeździ".
A co, nie przyszło im do głowy, że to koniowi z takim jeźdzcem ciężko? Za każdym razem jak koń rzuca głową, to głos komentatora wyraża dezaprobatę i jest komentarz, że to trudny koń. Kiedyś przynajmniej się mówiło, że jeździec za mocno działa ręką, a teraz juz sie mówi tylko o tym, że to koń jest winny złego przejazdu. Koń się buntuje, a to co ma w pysku to juz chyba nie ważne. Ech....

Zauwazyłam wogóle, że za kazdym razem kiedy koń ma otwarta paszczę i walczy, to ma zrzutki. Ale po co to zauwazyć? Lepiej mówić o tempie najazdu lub o tym, że koń jest jakiś buntujący się..


<t></t>

Emila

Member

135
01-03-2009, 08:26 PM #64
Tu głos powinna zabrać KAsia na temat Madzia. Madziu chyba 5 lat, Kasiu popraw jeśli kłamię, chodził w rekreacji, na wypinaczach, parę godzin dziennie w dodatku na jedną stronę. Jedyny patent jaki Kasia używa to wytok i wędzidło z zabawką. Postępy są widoczne, Madziu nie do poznania,teraz mają już z górki bo najtrudniejsze za nimi, długo trwało ale wszystko było bezstresowo i konik jest happy

<t>Koń jest zwierzęciem przestrzeni, jego piękno, to czysty symbol wolności</t>
Emila
01-03-2009, 08:26 PM #64

Tu głos powinna zabrać KAsia na temat Madzia. Madziu chyba 5 lat, Kasiu popraw jeśli kłamię, chodził w rekreacji, na wypinaczach, parę godzin dziennie w dodatku na jedną stronę. Jedyny patent jaki Kasia używa to wytok i wędzidło z zabawką. Postępy są widoczne, Madziu nie do poznania,teraz mają już z górki bo najtrudniejsze za nimi, długo trwało ale wszystko było bezstresowo i konik jest happy


<t>Koń jest zwierzęciem przestrzeni, jego piękno, to czysty symbol wolności</t>

Kasia

Junior Member

6
01-03-2009, 09:51 PM #65
Ja miałam niestety szczęście częściej trafiać do stajni,gdzie ludzie traktują konie jakby były przedmiotami.
Pierwszy przykład,nie muszę daleko szukać(jak wspomniała Emila)-Magnat.Przez 5-6lat jeździł w rekreacji na wypinaczach,często po 6h dziennie,dzieciaki telepotały mu się po grzbiecie,szarpały,w galopie ciągnęły mocno za obie wodze,żeby konik nie przyspieszał(tak im zresztą doradzał instruktor),a jak przechodziły do kłusa i konik ciągnął do przodu,to zaczynały dalej galopować,bo "konik musi trochę pobiegać".Kiedyś byłam świadkiem,jak Magnat zrobił dzieciakowi w galopie nagły zwrot o 90stopni(co później stało się jego znakiem rozpoznawczym numer jeden i wielu,oj wielu jeźdźców w ten sposób miało bliski kontakt z ziemią).Dziewczynka spadła,po czym pewna siebie instruktorka wsiadła i chciała pokazać,kto tu rządzi.Jakże się zdziwiła,kiedy Magnat zrobił jej taki sam numer i ona również się nie utrzymała.To,co zrobiła później,skreśliło ją w moich oczach na zawsze.Poszła do stajni po długiego bata,zlała go kilkanaście razy,a potem lonżowała galopem do momentu,aż był cały mokry.Potem zadowolona kazała wsiąść dziecku znowu na konika i dalej prowadziła jazdę bardzo z siebie zadowolona.Wytłumaczyła też z śmiechem,że tak trzeba.
Na koniu,który ponosił,robił zwroty w galopie i nie reagował na dosiad i wodze,puszczano dzieci w teren.Nie muszę chyba pisać z jakimi niejednokrotnie skutkami...Po jakimś czasie Magnat zaczął uciekać przed ludźmi,żeby złapać go(tak,bo to było łapanie)na jazdę potrzeba było ok.40min.,w czasie kiełznania chodzili za nim po całej stajni,a potem w czasie jazdy gnał przed siebie nie zważając na nic.Oczywiście był niedobrym konikiem,bo nie słuchał się dobrych ludzi,którzy poświęcali mu tyle czasu(6h dziennie!nie każdy może tyle poświęcić swojemu futrzakowi!)i serca.Jako że Magnat nie jest nadzwyczajnej urody(dla mnie jest najpiękniejszyWink)i był,jaki był,wszyscy się z niego śmiali,a jazdę na nim uważali za karę.
W marcu ubiegłego roku dla Madzia okres rekreacji skończył się.Pewno robię masę rzeczy źle,ale ten niedobry konik nie ucieka już,jak idę po niego z kantarem,a czasami nawet sam przychodzi.Jak go ubieram,to stoi grzecznie w miejscu i ładnie otwiera pyszczek.Nie pędzi przed siebie,tylko współpracuje.I stara się i ja to widzę.Ale trzeba przyznać,że żaden koń nie nauczył mnie tyle cierpliwości,co on.
Ale jak ma wyglądać jeździectwo,jeśli dzieci,młodzież już na początku swojej nauki widzą coś takiego?Koń nie przychodzi?-głupi jakiś.Za szybko biegnie?-szarpnij go,nie będzie tu rządził!A jak nie słucha,to najlepiej przylać batem przez łeb,może poskutkuje.Od początku oswajamy się z przemocą,wypinaczami,czarną wodzą(ta sama instruktorka jeździła na młodym koniu na czarnej wodzy,a w boksie po ktorymś upadku tak go zlała,że koń na jej widok uciekał w najdalszy kąt boksu)i brakiem szacunku do konia.To koń ma się słuchać.
Druga instruktorka,choć nie stosowała przemocy,to w ogóle nie uczyła.Czasami siadałam i patrzyłam-latające łydki,niestabilne ręce,pięty zadarte do góry,o dosiadzie nie wspomnę.Ludzie,którzy ledwo trzymali się w kłusie,galopowali i skakali.To nie była ich wina,po prostu nikt im nigdy nie powiedział,że to nie tak.Byli przekonani,że jeżdżą dobrze,skoro płacili i instruktor ich nie poprawiał,to było jednoznaczne z tym,że wszystko jest ok.Zawsze podziwiałam tamte konie za cierpliwość.One,w przeciwieństwie do Magnata,nigdy się nie sprzeciwiały.
I jeszcze jedna historia.Pojechałam na wakacje do certyfikowanego ośrodka.Bałam się straszliwie.Myślałam,że tam to będzie coś,że tam mnie nauczą.Jakże się rozczarowałam już po pierwszych pięciu minutach,gdy usłyszałam:"Kopnij tego konia,jak nie idzie od łydki".Nie kopnęłam.Oberwało się mi,ale nie kopnęłam.Wiele koni na widok wchodzącego człowieka kuli tam uszy,a na próby założenia wędzidła zadziera wysoko głowę.Nie dziwię się im.Jest mi tylko tak straszliwie wstyd...
Chyba się rozpisałam,ale to kitłasi się gdzieś tam we mnie.Jak mamy się uczyć szacunku do konia,kiedy nasi instruktorzy mówią nam kopnij,szarpnij,przylej?Jak mamy byc przyszłością jeździectwa,kiedy tak często spotykamy się z takimi syuacjami?Przecież "czym skorupka za młodu...".Wiem,że istnieje wiele stajni,w których koń jest traktowany jak przyjaciel,z należytym mu szacunkiem i milością,ale są też takie,którym daleko do tego.I one uczą swoich "następców","naśladowców".I najgorsze,że ci ludzie myślą,że to jest ok.

<t>...przychodzi taki czas,kiedy miłość do koni przestaje być tylko pasją,a staje się sensem życia...</t>
Kasia
01-03-2009, 09:51 PM #65

Ja miałam niestety szczęście częściej trafiać do stajni,gdzie ludzie traktują konie jakby były przedmiotami.
Pierwszy przykład,nie muszę daleko szukać(jak wspomniała Emila)-Magnat.Przez 5-6lat jeździł w rekreacji na wypinaczach,często po 6h dziennie,dzieciaki telepotały mu się po grzbiecie,szarpały,w galopie ciągnęły mocno za obie wodze,żeby konik nie przyspieszał(tak im zresztą doradzał instruktor),a jak przechodziły do kłusa i konik ciągnął do przodu,to zaczynały dalej galopować,bo "konik musi trochę pobiegać".Kiedyś byłam świadkiem,jak Magnat zrobił dzieciakowi w galopie nagły zwrot o 90stopni(co później stało się jego znakiem rozpoznawczym numer jeden i wielu,oj wielu jeźdźców w ten sposób miało bliski kontakt z ziemią).Dziewczynka spadła,po czym pewna siebie instruktorka wsiadła i chciała pokazać,kto tu rządzi.Jakże się zdziwiła,kiedy Magnat zrobił jej taki sam numer i ona również się nie utrzymała.To,co zrobiła później,skreśliło ją w moich oczach na zawsze.Poszła do stajni po długiego bata,zlała go kilkanaście razy,a potem lonżowała galopem do momentu,aż był cały mokry.Potem zadowolona kazała wsiąść dziecku znowu na konika i dalej prowadziła jazdę bardzo z siebie zadowolona.Wytłumaczyła też z śmiechem,że tak trzeba.
Na koniu,który ponosił,robił zwroty w galopie i nie reagował na dosiad i wodze,puszczano dzieci w teren.Nie muszę chyba pisać z jakimi niejednokrotnie skutkami...Po jakimś czasie Magnat zaczął uciekać przed ludźmi,żeby złapać go(tak,bo to było łapanie)na jazdę potrzeba było ok.40min.,w czasie kiełznania chodzili za nim po całej stajni,a potem w czasie jazdy gnał przed siebie nie zważając na nic.Oczywiście był niedobrym konikiem,bo nie słuchał się dobrych ludzi,którzy poświęcali mu tyle czasu(6h dziennie!nie każdy może tyle poświęcić swojemu futrzakowi!)i serca.Jako że Magnat nie jest nadzwyczajnej urody(dla mnie jest najpiękniejszyWink)i był,jaki był,wszyscy się z niego śmiali,a jazdę na nim uważali za karę.
W marcu ubiegłego roku dla Madzia okres rekreacji skończył się.Pewno robię masę rzeczy źle,ale ten niedobry konik nie ucieka już,jak idę po niego z kantarem,a czasami nawet sam przychodzi.Jak go ubieram,to stoi grzecznie w miejscu i ładnie otwiera pyszczek.Nie pędzi przed siebie,tylko współpracuje.I stara się i ja to widzę.Ale trzeba przyznać,że żaden koń nie nauczył mnie tyle cierpliwości,co on.
Ale jak ma wyglądać jeździectwo,jeśli dzieci,młodzież już na początku swojej nauki widzą coś takiego?Koń nie przychodzi?-głupi jakiś.Za szybko biegnie?-szarpnij go,nie będzie tu rządził!A jak nie słucha,to najlepiej przylać batem przez łeb,może poskutkuje.Od początku oswajamy się z przemocą,wypinaczami,czarną wodzą(ta sama instruktorka jeździła na młodym koniu na czarnej wodzy,a w boksie po ktorymś upadku tak go zlała,że koń na jej widok uciekał w najdalszy kąt boksu)i brakiem szacunku do konia.To koń ma się słuchać.
Druga instruktorka,choć nie stosowała przemocy,to w ogóle nie uczyła.Czasami siadałam i patrzyłam-latające łydki,niestabilne ręce,pięty zadarte do góry,o dosiadzie nie wspomnę.Ludzie,którzy ledwo trzymali się w kłusie,galopowali i skakali.To nie była ich wina,po prostu nikt im nigdy nie powiedział,że to nie tak.Byli przekonani,że jeżdżą dobrze,skoro płacili i instruktor ich nie poprawiał,to było jednoznaczne z tym,że wszystko jest ok.Zawsze podziwiałam tamte konie za cierpliwość.One,w przeciwieństwie do Magnata,nigdy się nie sprzeciwiały.
I jeszcze jedna historia.Pojechałam na wakacje do certyfikowanego ośrodka.Bałam się straszliwie.Myślałam,że tam to będzie coś,że tam mnie nauczą.Jakże się rozczarowałam już po pierwszych pięciu minutach,gdy usłyszałam:"Kopnij tego konia,jak nie idzie od łydki".Nie kopnęłam.Oberwało się mi,ale nie kopnęłam.Wiele koni na widok wchodzącego człowieka kuli tam uszy,a na próby założenia wędzidła zadziera wysoko głowę.Nie dziwię się im.Jest mi tylko tak straszliwie wstyd...
Chyba się rozpisałam,ale to kitłasi się gdzieś tam we mnie.Jak mamy się uczyć szacunku do konia,kiedy nasi instruktorzy mówią nam kopnij,szarpnij,przylej?Jak mamy byc przyszłością jeździectwa,kiedy tak często spotykamy się z takimi syuacjami?Przecież "czym skorupka za młodu...".Wiem,że istnieje wiele stajni,w których koń jest traktowany jak przyjaciel,z należytym mu szacunkiem i milością,ale są też takie,którym daleko do tego.I one uczą swoich "następców","naśladowców".I najgorsze,że ci ludzie myślą,że to jest ok.


<t>...przychodzi taki czas,kiedy miłość do koni przestaje być tylko pasją,a staje się sensem życia...</t>

branka

Posting Freak

2,096
01-03-2009, 10:03 PM #66
Zgadzam się z Tobą - mi znajomi nieraz mówią, że mam czarną wizję swiata jeździeckiego - możliwe(i mam nadzieję, że jakby wziąć wszytskich ludzi, to okazałoby się ze więcej jest tych porządnych), ale skądś mi sie to wzięło. Miałam niestety te nieprzyjemnosć jeżdżenia w wielu stajniach o podobnym nastawieniu do koni jak teb przez Ciebie opisany, wbijano mi do głowy, że koniom nie wolno nic i że należą im sie kopy itp. Uczono mnie denerwować sie na konie, jak coś nie idzie po myśli - całe szczęście, że się w porę z etgo wyplątałam, to jest chore. We Wrocławiu tak z 70 % stajni, to właśnie takie. A może i więcej. To co sie tu wyczunia, jest potworne. Zazdroszcze tym, co nie mieli styczności z tak wieloma stajniami, gdzie używa się przemocy i gdzie nie stara sie zgłębiac przyczyn wrogich zachowań koni, tylko problemy rozwiązuje się siłą.
Tak samo jak byłam w Irlandii i jeździłam po zawodach - naoglądałam się tyle, że mi wystarczy na wiele lat. Owszem było także sporo miłych akcentów, np w naszej stajni czy O'Connorów - ale przysłoniły je te nieprzyjemne Sad

<t></t>
branka
01-03-2009, 10:03 PM #66

Zgadzam się z Tobą - mi znajomi nieraz mówią, że mam czarną wizję swiata jeździeckiego - możliwe(i mam nadzieję, że jakby wziąć wszytskich ludzi, to okazałoby się ze więcej jest tych porządnych), ale skądś mi sie to wzięło. Miałam niestety te nieprzyjemnosć jeżdżenia w wielu stajniach o podobnym nastawieniu do koni jak teb przez Ciebie opisany, wbijano mi do głowy, że koniom nie wolno nic i że należą im sie kopy itp. Uczono mnie denerwować sie na konie, jak coś nie idzie po myśli - całe szczęście, że się w porę z etgo wyplątałam, to jest chore. We Wrocławiu tak z 70 % stajni, to właśnie takie. A może i więcej. To co sie tu wyczunia, jest potworne. Zazdroszcze tym, co nie mieli styczności z tak wieloma stajniami, gdzie używa się przemocy i gdzie nie stara sie zgłębiac przyczyn wrogich zachowań koni, tylko problemy rozwiązuje się siłą.
Tak samo jak byłam w Irlandii i jeździłam po zawodach - naoglądałam się tyle, że mi wystarczy na wiele lat. Owszem było także sporo miłych akcentów, np w naszej stajni czy O'Connorów - ale przysłoniły je te nieprzyjemne Sad


<t></t>

Joanna Dobrzyńska

Posting Freak

910
01-04-2009, 09:17 AM #67
Całkiem niedawno wyszłam ze stajni z gotową do pracy siwą: ubrana w siodełko, zapięty naczółek czambonu, lonża w moim ręku, baty (3, bo jeżdżę na 2 po 120 cm no i ten do lonży). Zobaczył nas stajenny i zapytał:
Co, stawia się?
Nie, a dlaczego? :?
I nie kontynuowałam dialogu, bo i tak on wie lepiej- wie, że lonża jest po to aby "dać koniowi nauczkę" lub "wycisk".
Smutne. Swoją drogą ciekawe, bo widzi mnie z tak wypiętym koniem praktycznie przed każdą jazdą, jeśli tylko na prace pozwala podłoże o tej porze roku.

<r>"Zdobądź serce swojego konia, potem dotrzyj do jego umysłu, a wtedy będziesz mógł użyć siły jego według swego zamysłu"<br/>
<br/>
<COLOR color="#400040"><s></s><URL url="http://www.stajniabartodziej.republika.pl">www.stajniabartodziej.republika.pl</URL><e></e></COLOR></r>
Joanna Dobrzyńska
01-04-2009, 09:17 AM #67

Całkiem niedawno wyszłam ze stajni z gotową do pracy siwą: ubrana w siodełko, zapięty naczółek czambonu, lonża w moim ręku, baty (3, bo jeżdżę na 2 po 120 cm no i ten do lonży). Zobaczył nas stajenny i zapytał:
Co, stawia się?
Nie, a dlaczego? :?
I nie kontynuowałam dialogu, bo i tak on wie lepiej- wie, że lonża jest po to aby "dać koniowi nauczkę" lub "wycisk".
Smutne. Swoją drogą ciekawe, bo widzi mnie z tak wypiętym koniem praktycznie przed każdą jazdą, jeśli tylko na prace pozwala podłoże o tej porze roku.


<r>"Zdobądź serce swojego konia, potem dotrzyj do jego umysłu, a wtedy będziesz mógł użyć siły jego według swego zamysłu"<br/>
<br/>
<COLOR color="#400040"><s></s><URL url="http://www.stajniabartodziej.republika.pl">www.stajniabartodziej.republika.pl</URL><e></e></COLOR></r>

03-11-2009, 12:56 PM #68
Moje szczescie w nieszczesciu polega na tym ze praktycznie cale zycie spedzilam z konmi..
Szczescie - wychowalam sie z nimi i to one nauczyly mnie podejscia do siebie i szacunku.
Nieszczescie- jestem samoukiem i nigdy nie uczylam sie w stajni z istruktorem nad czym ubolewam i to bardzo.
Gdy bylam dzieckiem najblizesza stajnia byla oddalona od mojego miejsca zamieszkania okolo 15 km. Brak samochodu dawal brak mozliwosci..
Moje umiejetnosc do tej pory a mam 23 lata sa na zerowym poziomie. Niestety brak funduszy na rozwijanie sie jest najwieksza bariera w swiecie nie tylko jezdzieckim ale ogolnie rozwojowym. Ktos moze powiedziec dla chcacego nic trudnego. Moglabys pojsc popracowac w zamian za jazdy itp. jednak dla mnie to cos naprawde trudnego. Zycie nie jest uslane platkami roz i szczerze powiedziawszy jazdy za prace wygladaja tak samo jak moje samotne klepanie tylkiem o grzbiet konia z ksiazka w nosie.
Polski swiat jezdziecki z ktorym sie spotkalam jest bardzo zamkniety na dzielenie sie swoja wiedza. chcesz cos wiedziec zaplac - nic z checia pomocy. nie mam do nikogo zalu bo tak co po niektorzy sa skastruowani ale jest to bardzo przykre.
Polskie jezdziectwo opiera sie na ludziach majetnych nikt kto nie ma zaplecza finansowego nie jezdzi ze tak powiem. a szkoda bo uwazam ze mlodzi to nadzieja na lepsze i talenty powinno sie w spierac na rekach i nogach ile ma sie tylko sil. a niestety.
Marzenie: spotkac osobe ktora ze chce podzielic sie ze mna swoja wiedza. Wyciagnie reke i poorze zrozumiec .

<r>tak jak dla psa zupa,<br/>
siodłu należy się pupa <E>Smile</E></r>
Magdalena Macios
03-11-2009, 12:56 PM #68

Moje szczescie w nieszczesciu polega na tym ze praktycznie cale zycie spedzilam z konmi..
Szczescie - wychowalam sie z nimi i to one nauczyly mnie podejscia do siebie i szacunku.
Nieszczescie- jestem samoukiem i nigdy nie uczylam sie w stajni z istruktorem nad czym ubolewam i to bardzo.
Gdy bylam dzieckiem najblizesza stajnia byla oddalona od mojego miejsca zamieszkania okolo 15 km. Brak samochodu dawal brak mozliwosci..
Moje umiejetnosc do tej pory a mam 23 lata sa na zerowym poziomie. Niestety brak funduszy na rozwijanie sie jest najwieksza bariera w swiecie nie tylko jezdzieckim ale ogolnie rozwojowym. Ktos moze powiedziec dla chcacego nic trudnego. Moglabys pojsc popracowac w zamian za jazdy itp. jednak dla mnie to cos naprawde trudnego. Zycie nie jest uslane platkami roz i szczerze powiedziawszy jazdy za prace wygladaja tak samo jak moje samotne klepanie tylkiem o grzbiet konia z ksiazka w nosie.
Polski swiat jezdziecki z ktorym sie spotkalam jest bardzo zamkniety na dzielenie sie swoja wiedza. chcesz cos wiedziec zaplac - nic z checia pomocy. nie mam do nikogo zalu bo tak co po niektorzy sa skastruowani ale jest to bardzo przykre.
Polskie jezdziectwo opiera sie na ludziach majetnych nikt kto nie ma zaplecza finansowego nie jezdzi ze tak powiem. a szkoda bo uwazam ze mlodzi to nadzieja na lepsze i talenty powinno sie w spierac na rekach i nogach ile ma sie tylko sil. a niestety.
Marzenie: spotkac osobe ktora ze chce podzielic sie ze mna swoja wiedza. Wyciagnie reke i poorze zrozumiec .


<r>tak jak dla psa zupa,<br/>
siodłu należy się pupa <E>Smile</E></r>

branka

Posting Freak

2,096
03-11-2009, 01:15 PM #69
No niestety tak jak piszesz konie wiąża się z finansami. Ja mam to szczęście, że mieszkam w mieście, oboje z rodziców pracują i mamy w miarę stabilne finanse i możemy miec zwierzęta, także konia. Choć odkąd mam swoją klacz zawsze pracowałam - na początku jako pomoc w stajni czy na zawodach, by koszty pensjonatu były tańsze, a od 3 lat w każde wakacje i pieniędzy zbieram spokojnie na calutki rok utrzymania konia, plus to jakis sprzęt, to dodatki do paszy, to wet itp. Ale nie każdy może spobie pozwolic na wyjazd na 3-4 miesiące za granicę w lecie. Poza tym u mnie wszystkim rządziły szczęśliwe zbiegi okoliczności - choćby to, że koń kosztował 1500zł Smile
Świat jeździecki jest zamknięty może na dzielenie sie wiedzą, ale czasem jest tez tak że ludzie chca się dzilić, ale jeśli się ich pyta. Ja np też sama z siebie mało mówię. Jak pracowałam w rekreacji w Irlandii, to ludzie zapisywali się na jazdy do mnie tabunami, ale ci co sami byli gadatliwi albo chcieli zdobyc wiedzę - wtedy chętnie z nimi rozmawiałam(szczególnie poczatkujący mają milion pytań, a mnie nie nuży rozmowa z nimi). Ale dlatego lubię wypowiadać się na forum, bo tu zostaje poruszony jakis temat i sobie myślę - o może się wypowiem. W rzeczywistości poza internetem jest trochę inaczej, bo ludzi e nie przychodzą i nie rzucają tyematu do dyskusji. Widze nieraz początkujących u nas w stajni, któzy przyjeżdzają i mecza się godzine z założeniem siodła ale nie spytają jak to zrobić i nie poproszą o pomoc. Ja sama sie niogdy nie narzucam bo znam dobrze reakcję takich osób - twierdzą uparcie, że sobie same poradzą i wychodzi im to jeszcze gorzej. Natomiast jak ktos podejdzie i spyta - przepraszam jak to założyć, to mu pokazę i dopilnuje by sie sam nauczył zakładać(generalnie prędzej czy później instruktorka ogląda kazdego konia i tłumaczy co i jak, ale czasem jak jest 5 poczatkujących to sie robi zamieszanie - a Polska rzeczywistość wygląda tak, że początkujący są wpuszczani do koni nie mając o nich pojęcia - na szczęście u nas nigdy nie było żadnego wypadku, bo konie mamy złote).

Zohara - jak chcesz się uczyć to najlepiej w okresie wakacyjnym jeśli masz choć trochę czasu pojechac do jakiejś stajni, gdzie ludzie się chętnie dzielą wiedzą. Myślę, że każdy z nas na forum jakieś miejsce może polecić Smile
No i tu sie wszyscy chętnie dzielą wiedza i odpowiadają na wszelkie pytania, więc śmiało je zadawaj Smile

<t></t>
branka
03-11-2009, 01:15 PM #69

No niestety tak jak piszesz konie wiąża się z finansami. Ja mam to szczęście, że mieszkam w mieście, oboje z rodziców pracują i mamy w miarę stabilne finanse i możemy miec zwierzęta, także konia. Choć odkąd mam swoją klacz zawsze pracowałam - na początku jako pomoc w stajni czy na zawodach, by koszty pensjonatu były tańsze, a od 3 lat w każde wakacje i pieniędzy zbieram spokojnie na calutki rok utrzymania konia, plus to jakis sprzęt, to dodatki do paszy, to wet itp. Ale nie każdy może spobie pozwolic na wyjazd na 3-4 miesiące za granicę w lecie. Poza tym u mnie wszystkim rządziły szczęśliwe zbiegi okoliczności - choćby to, że koń kosztował 1500zł Smile
Świat jeździecki jest zamknięty może na dzielenie sie wiedzą, ale czasem jest tez tak że ludzie chca się dzilić, ale jeśli się ich pyta. Ja np też sama z siebie mało mówię. Jak pracowałam w rekreacji w Irlandii, to ludzie zapisywali się na jazdy do mnie tabunami, ale ci co sami byli gadatliwi albo chcieli zdobyc wiedzę - wtedy chętnie z nimi rozmawiałam(szczególnie poczatkujący mają milion pytań, a mnie nie nuży rozmowa z nimi). Ale dlatego lubię wypowiadać się na forum, bo tu zostaje poruszony jakis temat i sobie myślę - o może się wypowiem. W rzeczywistości poza internetem jest trochę inaczej, bo ludzi e nie przychodzą i nie rzucają tyematu do dyskusji. Widze nieraz początkujących u nas w stajni, któzy przyjeżdzają i mecza się godzine z założeniem siodła ale nie spytają jak to zrobić i nie poproszą o pomoc. Ja sama sie niogdy nie narzucam bo znam dobrze reakcję takich osób - twierdzą uparcie, że sobie same poradzą i wychodzi im to jeszcze gorzej. Natomiast jak ktos podejdzie i spyta - przepraszam jak to założyć, to mu pokazę i dopilnuje by sie sam nauczył zakładać(generalnie prędzej czy później instruktorka ogląda kazdego konia i tłumaczy co i jak, ale czasem jak jest 5 poczatkujących to sie robi zamieszanie - a Polska rzeczywistość wygląda tak, że początkujący są wpuszczani do koni nie mając o nich pojęcia - na szczęście u nas nigdy nie było żadnego wypadku, bo konie mamy złote).

Zohara - jak chcesz się uczyć to najlepiej w okresie wakacyjnym jeśli masz choć trochę czasu pojechac do jakiejś stajni, gdzie ludzie się chętnie dzielą wiedzą. Myślę, że każdy z nas na forum jakieś miejsce może polecić Smile
No i tu sie wszyscy chętnie dzielą wiedza i odpowiadają na wszelkie pytania, więc śmiało je zadawaj Smile


<t></t>

03-11-2009, 01:28 PM #70
widzisz w moim przypadku wyglada to tak ze ja nawet mieszkam w stajni. mam gdzie jezdzic i na czym tylko brakuje tej drugiej osoby ktora by poprowadzila.
jestem osoba dos rozgadana i nie sprawia mi problemu spytanie sie kogos, poproszenie o rade. to dla mnie zaden wstyd. Tylko kilka razy zostalam dos nie milo potraktowana niczym ktos gorszy. Dlatego w tym momencie dlugo musze zwlekac by kogos sie zapytac aby nie poczuc sie odrzucona.
W moim wypadku jest tak ze praca praca praca ktora kocham nad zycie a niestety jest kiepsko platna + utrzymanie. Juz nie mysle o zwierzakach ktore mialabym utrzymac. i stajnia w ktorej nie ma madrej osoby, jej wlasciciele prowadza ja hobbystycznie.
Czasem mam ochote plakac z bezradnosci :/ ale zawsze pozostanie nadzieje i samo zaparcie Smile

<r>tak jak dla psa zupa,<br/>
siodłu należy się pupa <E>Smile</E></r>
Magdalena Macios
03-11-2009, 01:28 PM #70

widzisz w moim przypadku wyglada to tak ze ja nawet mieszkam w stajni. mam gdzie jezdzic i na czym tylko brakuje tej drugiej osoby ktora by poprowadzila.
jestem osoba dos rozgadana i nie sprawia mi problemu spytanie sie kogos, poproszenie o rade. to dla mnie zaden wstyd. Tylko kilka razy zostalam dos nie milo potraktowana niczym ktos gorszy. Dlatego w tym momencie dlugo musze zwlekac by kogos sie zapytac aby nie poczuc sie odrzucona.
W moim wypadku jest tak ze praca praca praca ktora kocham nad zycie a niestety jest kiepsko platna + utrzymanie. Juz nie mysle o zwierzakach ktore mialabym utrzymac. i stajnia w ktorej nie ma madrej osoby, jej wlasciciele prowadza ja hobbystycznie.
Czasem mam ochote plakac z bezradnosci :/ ale zawsze pozostanie nadzieje i samo zaparcie Smile


<r>tak jak dla psa zupa,<br/>
siodłu należy się pupa <E>Smile</E></r>

Strony (5): Wstecz 1 2 3 4 5
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości