Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Czytam, czytam i mam pytanie

Czytam, czytam i mam pytanie

Czytam, czytam i mam pytanie

Strony (2): 1 2 Dalej
Cejloniara

Posting Freak

1,108
03-22-2013, 09:21 PM #1
Czytam Ci ja sobie czasem różne koniarskie magazyny i czasem przeczytam coś, co mnie w jakiś sposób poruszy, zastanowi, nawet zbulwersuje i nie zawsze mam z kim o tym sobie podyskutować. Pomyślałam, że może nie tylko ja tak mam? Więc proponuję pisać o rozmawiać tu o tym, co przeczytaliśmy gdzieś i o czym chcemy podyskutować. Czasem dzięki takiej rozmowie można odkryć coś zupełnie nowego.

Zwróciłam uwagę w marcowym Koniu Polskim na artykuł Huberta Szaszkiewicza pt. „Oswajanie strachów”. Jest to temat zawsze przyciągający moją uwagę, bo w tym temacie mnie Cejlon przeczołgał swego czasu przez prawdziwy poligon. Autor piszę tu o takiej chyba standardowej metodzie, która w mojej praktyce okazała się totalnie zgubna i nie mogę dojść, jak to u niego może­ działać? Może mi wyjaśnicie? Ja nie chcę tu absolutnie podważać autorytetu Pana Huberta ale no nie rozumiem. A chciałabym.

Zacytuję ten fragment, bo nie chciałabym nic przekręcić.

„Wyprzedzić konia
Każdy doświadczony jeździec wie o czym piszę, bo potrafi po zachowaniu konia przewidzieć jego reakcję. Koń bojąc się czegoś, zachowuje się inaczej: wyczuwamy napięcie mięśni, ruch staje się jakby „zawieszony”, oczy i głowa skierowane są w stronę, z której ma nadejść niebezpieczeństwo. Zwierze całe jest jakby sparaliżowane. To wszystko jeździec powinien przewidzieć i poczuć. Wiedzieć na przykład, że raptowny hałas, do którego się zbliża, na pewno konia wystraszy. Że w zagrodzie, obok której przejeżdża, prawie na pewno będzie ujadający pies. Że źródłem strachu może być pociąg, ruch samochodowy etc. W takich sytuacjach doświadczenie jeźdźca jest nie do przeceniania. Swoim zachowaniem i zmianą dosiadu może w dużej mierze przeciwdziałać niekontrolowanym reakcjom konia. (…) Żeby nie dać koniowi uciec (a przynajmniej nie za daleko), kiedy coś go wystraszyło, musimy zapanować nad jego motorem, czyli tylnymi nogami. A więc: jak najgłębszy dosiad, „długie” łydki, ściągnięte łopatki, podniesiona głowa. To wszystko sprawia, że mocniej siedzimy w siodle i zmuszamy konia do podstawienia zadu. Uciekając, koń często używa siły głowy i szyi. Jest wtedy trudny do opanowania, więc nasza reakcja musi temu przeciwdziałać. Podnosimy ręce i skracamy wodze. Dłonie blisko siebie, z mocno napiętymi wodzami, nie pozwalają koniowi użyć głowy, jako siły napędowej w ucieczce. Szalenie pomocne jest wtedy zgięcie – nawet przesadne – wewnętrzne środka szyi. Skracamy wtedy dystans od dłoni do wędzidła, niejako „osaczając” konia. W tym samym czasie, spokojnym i pewnym głosem staramy się go uspokoić. To wszystko uda się tylko wtedy, jeśli wykonamy te czynności błyskawicznie i bezbłędnie, a to jest zależne od naszej równowagi, której ani na moment nie powinniśmy stracić, bez względu na to, jak koń się zachowuje”.

Sam początek jest obiecujący, bo umiejętność przewidywania i wyprzedzania reakcji konia jest już dla nas oczywiste. Ale już zakładanie, że raptowny hałas na pewno konia wystraszy jest wywoływaniem wilka z lasu. Jeśli spodziewamy się popłochu to niejako podświadomie go wywołujemy, bo koń po nas małpuje najzwyczajniej w świecie. Cały ten opis jest tylko i wyłącznie sposobem na radzenie sobie ze skutkami strachu (ponoszenie, nagła ucieczka i zrywka z miejsca) a nie oswajaniem strachów. Przecież odwagę i pewność siebie można w koniu rozwijać tak samo, jak można potęgować jego płochliwość. Tak jechany koń myśli sobie „o kurcze, człowiek się cały spiął, zrobił półparadę, coś się będzie działo, pewnie muszę na coś uważać! Coś tu się czai, ten na górze jest już gotowy do ucieczki!” Autor według mnie także przeczy sam sobie, bo w dalszej części tego artykułu pisze, że strach konia nie może być zwalczany karą. Tymczasem co tutaj mamy? Czy to pociągnięcie za wodzę, bo jak inaczej nazwać mocne napięcie wodzy, i jeszcze boczne zgięcie nie są dla konia karą za to, że się przestraszył? Ja długo tak postępowałam i jedyne do czego doszłam to eskalacja przestrachów do poziomu, nad którym już nie mogłam zapanować. Taki facet jak Szaszkiewicz z pewnością ma siłę i doświadczenie siłowo zapanować nad każdym koniem ale nie każdy rekreant tak ma więc po co coś takiego polecać w gazecie? Moim zdaniem w takich sytuacjach, jak spodziewany przestrach najlepiej zachowywać się neutralnie i nie dawać koniowi poznać, że się szykujemy do ucieczki! Ja w takich chwilach się właśnie rozluźniam, nucę, odwracam uwagę konia od prawdopodobnego źródła jak tylko mogę, staram się całym swoim jestestwem pokazać koniowi, że ja mam na to wywalone więc on też nie powinien. Oczywiście w podejrzanych miejscach jestem uważniejsza ale no bez przesady, żeby się starać swój tyłek wpasować między kegi kręgosłupa!
Takie postępowanie z Cejlonem sprawiło, że paniczne ponoszenie zmieniło się w najwyżej „przysiadanie”, nawet bez konieczności ściągania wodzy, czy tam liny od kantarka. Koń ma być mentalnie z jeźdźcem w parze.

No i dlaczego u Pana Huberta to działa? Mam taką teorię, że takie postępowanie wypracowuje bezwzględne posłuszeństwo, które niekoniecznie musi iść w parze z opanowaniem strachu i większą odwagą.

I co Wy na to? Coś może źle zrozumiałam? Nad interpretowałam? Jak Wy to widzicie?

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
03-22-2013, 09:21 PM #1

Czytam Ci ja sobie czasem różne koniarskie magazyny i czasem przeczytam coś, co mnie w jakiś sposób poruszy, zastanowi, nawet zbulwersuje i nie zawsze mam z kim o tym sobie podyskutować. Pomyślałam, że może nie tylko ja tak mam? Więc proponuję pisać o rozmawiać tu o tym, co przeczytaliśmy gdzieś i o czym chcemy podyskutować. Czasem dzięki takiej rozmowie można odkryć coś zupełnie nowego.

Zwróciłam uwagę w marcowym Koniu Polskim na artykuł Huberta Szaszkiewicza pt. „Oswajanie strachów”. Jest to temat zawsze przyciągający moją uwagę, bo w tym temacie mnie Cejlon przeczołgał swego czasu przez prawdziwy poligon. Autor piszę tu o takiej chyba standardowej metodzie, która w mojej praktyce okazała się totalnie zgubna i nie mogę dojść, jak to u niego może­ działać? Może mi wyjaśnicie? Ja nie chcę tu absolutnie podważać autorytetu Pana Huberta ale no nie rozumiem. A chciałabym.

Zacytuję ten fragment, bo nie chciałabym nic przekręcić.

„Wyprzedzić konia
Każdy doświadczony jeździec wie o czym piszę, bo potrafi po zachowaniu konia przewidzieć jego reakcję. Koń bojąc się czegoś, zachowuje się inaczej: wyczuwamy napięcie mięśni, ruch staje się jakby „zawieszony”, oczy i głowa skierowane są w stronę, z której ma nadejść niebezpieczeństwo. Zwierze całe jest jakby sparaliżowane. To wszystko jeździec powinien przewidzieć i poczuć. Wiedzieć na przykład, że raptowny hałas, do którego się zbliża, na pewno konia wystraszy. Że w zagrodzie, obok której przejeżdża, prawie na pewno będzie ujadający pies. Że źródłem strachu może być pociąg, ruch samochodowy etc. W takich sytuacjach doświadczenie jeźdźca jest nie do przeceniania. Swoim zachowaniem i zmianą dosiadu może w dużej mierze przeciwdziałać niekontrolowanym reakcjom konia. (…) Żeby nie dać koniowi uciec (a przynajmniej nie za daleko), kiedy coś go wystraszyło, musimy zapanować nad jego motorem, czyli tylnymi nogami. A więc: jak najgłębszy dosiad, „długie” łydki, ściągnięte łopatki, podniesiona głowa. To wszystko sprawia, że mocniej siedzimy w siodle i zmuszamy konia do podstawienia zadu. Uciekając, koń często używa siły głowy i szyi. Jest wtedy trudny do opanowania, więc nasza reakcja musi temu przeciwdziałać. Podnosimy ręce i skracamy wodze. Dłonie blisko siebie, z mocno napiętymi wodzami, nie pozwalają koniowi użyć głowy, jako siły napędowej w ucieczce. Szalenie pomocne jest wtedy zgięcie – nawet przesadne – wewnętrzne środka szyi. Skracamy wtedy dystans od dłoni do wędzidła, niejako „osaczając” konia. W tym samym czasie, spokojnym i pewnym głosem staramy się go uspokoić. To wszystko uda się tylko wtedy, jeśli wykonamy te czynności błyskawicznie i bezbłędnie, a to jest zależne od naszej równowagi, której ani na moment nie powinniśmy stracić, bez względu na to, jak koń się zachowuje”.

Sam początek jest obiecujący, bo umiejętność przewidywania i wyprzedzania reakcji konia jest już dla nas oczywiste. Ale już zakładanie, że raptowny hałas na pewno konia wystraszy jest wywoływaniem wilka z lasu. Jeśli spodziewamy się popłochu to niejako podświadomie go wywołujemy, bo koń po nas małpuje najzwyczajniej w świecie. Cały ten opis jest tylko i wyłącznie sposobem na radzenie sobie ze skutkami strachu (ponoszenie, nagła ucieczka i zrywka z miejsca) a nie oswajaniem strachów. Przecież odwagę i pewność siebie można w koniu rozwijać tak samo, jak można potęgować jego płochliwość. Tak jechany koń myśli sobie „o kurcze, człowiek się cały spiął, zrobił półparadę, coś się będzie działo, pewnie muszę na coś uważać! Coś tu się czai, ten na górze jest już gotowy do ucieczki!” Autor według mnie także przeczy sam sobie, bo w dalszej części tego artykułu pisze, że strach konia nie może być zwalczany karą. Tymczasem co tutaj mamy? Czy to pociągnięcie za wodzę, bo jak inaczej nazwać mocne napięcie wodzy, i jeszcze boczne zgięcie nie są dla konia karą za to, że się przestraszył? Ja długo tak postępowałam i jedyne do czego doszłam to eskalacja przestrachów do poziomu, nad którym już nie mogłam zapanować. Taki facet jak Szaszkiewicz z pewnością ma siłę i doświadczenie siłowo zapanować nad każdym koniem ale nie każdy rekreant tak ma więc po co coś takiego polecać w gazecie? Moim zdaniem w takich sytuacjach, jak spodziewany przestrach najlepiej zachowywać się neutralnie i nie dawać koniowi poznać, że się szykujemy do ucieczki! Ja w takich chwilach się właśnie rozluźniam, nucę, odwracam uwagę konia od prawdopodobnego źródła jak tylko mogę, staram się całym swoim jestestwem pokazać koniowi, że ja mam na to wywalone więc on też nie powinien. Oczywiście w podejrzanych miejscach jestem uważniejsza ale no bez przesady, żeby się starać swój tyłek wpasować między kegi kręgosłupa!
Takie postępowanie z Cejlonem sprawiło, że paniczne ponoszenie zmieniło się w najwyżej „przysiadanie”, nawet bez konieczności ściągania wodzy, czy tam liny od kantarka. Koń ma być mentalnie z jeźdźcem w parze.

No i dlaczego u Pana Huberta to działa? Mam taką teorię, że takie postępowanie wypracowuje bezwzględne posłuszeństwo, które niekoniecznie musi iść w parze z opanowaniem strachu i większą odwagą.

I co Wy na to? Coś może źle zrozumiałam? Nad interpretowałam? Jak Wy to widzicie?


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Magda Pawlowicz

Posting Freak

913
03-22-2013, 11:29 PM #2
Moje postępowanie w momencie kiedy koń się czegoś boi zależy po pierwsze od konia. Jeśli jest to koń młody, mało obyty i uważam, że jest to realna obawa to postaram się bardzo spokojnie skierować konia w stronę tego czegoś, bez ponaglania. czyli będę kierować konia przodem w stronę stracha i poczekam. Większość koni po chwili dojdzie do wniosku, że skoro człowiek zachowuje sie spokojnie (na ogół po prostu sobie siedzę i głaskam konia, czekam) a strach jeszcze go nie zjadł, to może jednak nie jest az taki straszny i podchodzi, żeby zobaczyć to coś. Jeśli takie cos jest niewykonalne to albo poproszę osobę na doświadczonym, pewnym koniu by wyjechała przede mnie i podjechała do tego pierwsza albo po prostu zsiądę i podejdę z koniem w ręku.
Natomiast jeśli koń jest doświadczony i oceniam jego zachowanie jako "foch" to przejadę koło tego czegoś po prostu na kontakcie, jeśli konie dobrze znam i wiem że mogę sobie na to pozwolić to nie pozwalam mu oglądać strachów zbyt długo. Tzn pozwolę zerknąć ale zaraz potem wymagam powrotu do skupienia na pracy. No chyba że jakis dramat się dzieje to zrobię tak jak z młodym koniem:-) To jest ważne u konia sportowego, który musi umieć zachować skupienie na określonym zadaniu nawet jeśłi otoczenie mocno go rozprasza (np na zawodach)
Ale nigdy w życiu nie łapała bym konia mocno za pysk ZANIM coś zrobił. Owszem, gdyby koń mi "wystartował" to bym go zatrzymała, starając się zrobić to jak najszybciej (ale jeśli koń jest posłuszny to na ogół sam się zatrzyma zaraz jak się oddali na bezpieczną odległość:-) i wróciła bym w to miejsce gdzie się spłoszył, albo zawracając albo robiąc kółko albo cofając zależnie od okoliczności:-)

<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>
Magda Pawlowicz
03-22-2013, 11:29 PM #2

Moje postępowanie w momencie kiedy koń się czegoś boi zależy po pierwsze od konia. Jeśli jest to koń młody, mało obyty i uważam, że jest to realna obawa to postaram się bardzo spokojnie skierować konia w stronę tego czegoś, bez ponaglania. czyli będę kierować konia przodem w stronę stracha i poczekam. Większość koni po chwili dojdzie do wniosku, że skoro człowiek zachowuje sie spokojnie (na ogół po prostu sobie siedzę i głaskam konia, czekam) a strach jeszcze go nie zjadł, to może jednak nie jest az taki straszny i podchodzi, żeby zobaczyć to coś. Jeśli takie cos jest niewykonalne to albo poproszę osobę na doświadczonym, pewnym koniu by wyjechała przede mnie i podjechała do tego pierwsza albo po prostu zsiądę i podejdę z koniem w ręku.
Natomiast jeśli koń jest doświadczony i oceniam jego zachowanie jako "foch" to przejadę koło tego czegoś po prostu na kontakcie, jeśli konie dobrze znam i wiem że mogę sobie na to pozwolić to nie pozwalam mu oglądać strachów zbyt długo. Tzn pozwolę zerknąć ale zaraz potem wymagam powrotu do skupienia na pracy. No chyba że jakis dramat się dzieje to zrobię tak jak z młodym koniem:-) To jest ważne u konia sportowego, który musi umieć zachować skupienie na określonym zadaniu nawet jeśłi otoczenie mocno go rozprasza (np na zawodach)
Ale nigdy w życiu nie łapała bym konia mocno za pysk ZANIM coś zrobił. Owszem, gdyby koń mi "wystartował" to bym go zatrzymała, starając się zrobić to jak najszybciej (ale jeśli koń jest posłuszny to na ogół sam się zatrzyma zaraz jak się oddali na bezpieczną odległość:-) i wróciła bym w to miejsce gdzie się spłoszył, albo zawracając albo robiąc kółko albo cofając zależnie od okoliczności:-)


<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>

Ailusia

Posting Freak

809
03-23-2013, 06:28 AM #3
Rzeczywiście, to o czym piszesz, Cejloniara, to raczej recepta na to jak sprawić żeby koń się spłoszył ("wiem że będę przejeżdżać obok ujadającego psa, zakładam że koń się go przestraszy, więc skracam wodze, spinam się, itp., itd."). Może to działa nie w tym sensie, że koń robi się odważniejszy, tylko w tym że da się na nim ujechać jednak. Przepchnąć go jakoś z punktu A do B i zająć się "ważniejszymi" sprawami. Panu Hubertowi poleciłabym obejrzenie tego filmu: co zrobił Klaus kiedy jego koń się spłoszył. Z dziesięć razy. Wink

<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#000080"><s></s>"After all is said and done, more is said than done." <e></e></COLOR><COLOR color="#00BF00"><s></s>Posadź drzewo!<e></e></COLOR><e></e></I><e></e></SIZE></r>
Ailusia
03-23-2013, 06:28 AM #3

Rzeczywiście, to o czym piszesz, Cejloniara, to raczej recepta na to jak sprawić żeby koń się spłoszył ("wiem że będę przejeżdżać obok ujadającego psa, zakładam że koń się go przestraszy, więc skracam wodze, spinam się, itp., itd."). Może to działa nie w tym sensie, że koń robi się odważniejszy, tylko w tym że da się na nim ujechać jednak. Przepchnąć go jakoś z punktu A do B i zająć się "ważniejszymi" sprawami. Panu Hubertowi poleciłabym obejrzenie tego filmu: co zrobił Klaus kiedy jego koń się spłoszył. Z dziesięć razy. Wink


<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#000080"><s></s>"After all is said and done, more is said than done." <e></e></COLOR><COLOR color="#00BF00"><s></s>Posadź drzewo!<e></e></COLOR><e></e></I><e></e></SIZE></r>

Magda Pawlowicz

Posting Freak

913
03-23-2013, 09:32 AM #4
no poczekał:-)
czyli mniej więcej tak jak ja opisuję z młodym koniem-zatrzymać się przodem do stracha i poczekać

<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>
Magda Pawlowicz
03-23-2013, 09:32 AM #4

no poczekał:-)
czyli mniej więcej tak jak ja opisuję z młodym koniem-zatrzymać się przodem do stracha i poczekać


<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>

Magda Kaźmierczak

Junior Member

11
03-23-2013, 10:45 AM #5
Mnie się dodatkowo wydaje, że takie mocniejsze złapanie konia za wodze, na mocny kontakt, a do tego zgięcie mu szyi, zamiast go uspokoić, jeszcze bardziej go zestresuje. Koń może poczuć się jak w pułapce, bez możliwości ucieczki i zamiast konia, który się uspokaja możemy mieć konia, który za wszelką cenę będzie próbował się uwolnić, bo przecież skoro jeździec zareagował w taki sposób, to znaczy, że dzieje się coś złego w pojęciu konia. Nie przemawia do mnie taki sposób, bo tak jak pisała Cejloniara,nie sprawi on, że koń będzie odważniejszy. Wydaje mi się, że należy dać koniowi wybór, nie krępować jego ruchów, pokazać, że nie dzieje się nic złego, ale jednocześnie nie zamykać mu kompletnie drogi do ucieczki. To co opisuje pan Szaszkiewicz, może być pomocne jak koń np.poniesie, ale jako zapobiegnięcie spłoszenia wg nie to również kiepska metoda.

<t></t>
Magda Kaźmierczak
03-23-2013, 10:45 AM #5

Mnie się dodatkowo wydaje, że takie mocniejsze złapanie konia za wodze, na mocny kontakt, a do tego zgięcie mu szyi, zamiast go uspokoić, jeszcze bardziej go zestresuje. Koń może poczuć się jak w pułapce, bez możliwości ucieczki i zamiast konia, który się uspokaja możemy mieć konia, który za wszelką cenę będzie próbował się uwolnić, bo przecież skoro jeździec zareagował w taki sposób, to znaczy, że dzieje się coś złego w pojęciu konia. Nie przemawia do mnie taki sposób, bo tak jak pisała Cejloniara,nie sprawi on, że koń będzie odważniejszy. Wydaje mi się, że należy dać koniowi wybór, nie krępować jego ruchów, pokazać, że nie dzieje się nic złego, ale jednocześnie nie zamykać mu kompletnie drogi do ucieczki. To co opisuje pan Szaszkiewicz, może być pomocne jak koń np.poniesie, ale jako zapobiegnięcie spłoszenia wg nie to również kiepska metoda.


<t></t>

Joanna Dobrzyńska

Posting Freak

910
03-23-2013, 03:39 PM #6
Mnie zadziwia jedno: umieszczanie takich tekstów w fachowym piśmie, a nawet jakbym spotkała taki tekst w książce dla początkujących jeźdźców, to powinien za ewentualne wypadki autor odpowiadać. Też bym zgłupiała to czytając Confusedhock: .

<r>"Zdobądź serce swojego konia, potem dotrzyj do jego umysłu, a wtedy będziesz mógł użyć siły jego według swego zamysłu"<br/>
<br/>
<COLOR color="#400040"><s></s><URL url="http://www.stajniabartodziej.republika.pl">www.stajniabartodziej.republika.pl</URL><e></e></COLOR></r>
Joanna Dobrzyńska
03-23-2013, 03:39 PM #6

Mnie zadziwia jedno: umieszczanie takich tekstów w fachowym piśmie, a nawet jakbym spotkała taki tekst w książce dla początkujących jeźdźców, to powinien za ewentualne wypadki autor odpowiadać. Też bym zgłupiała to czytając Confusedhock: .


<r>"Zdobądź serce swojego konia, potem dotrzyj do jego umysłu, a wtedy będziesz mógł użyć siły jego według swego zamysłu"<br/>
<br/>
<COLOR color="#400040"><s></s><URL url="http://www.stajniabartodziej.republika.pl">www.stajniabartodziej.republika.pl</URL><e></e></COLOR></r>

Ailusia

Posting Freak

809
03-23-2013, 04:39 PM #7
Asio, dlatego nie czytam końskich gazet... za wyjątkiem jednej, dla jednego artykułu (a raczej cyklu, oby trwał jak najdłużej) ale to, co publikują przed tym artykułem i po nim, to nawet nie wiem jak nazwać. Za to ostatnio kupiłam psią gazetę, również dla jednego tekstu i oprócz tego jednego był jeszcze drugi nie dość że kompetentny, to czegoś nowego się dowiedziałam. A to coś nie było wierutną bzdurą :lol: i miałam poczucie że autorzy wiedzą o czym piszą. A cała reszta tej psiej gazety... w najlepszym przypadku niewarta uwagi, a w najgorszym - wręcz kłamliwa. Ten najgorszy przypadek to był opis pewnej rasy ciężko upośledzonej z powodu selekcji na wygląd, gdzie o tym problemie nie było ani słowa, a nawet twierdzili że te nieszczęsne zwierzaki są ładne i pożądane. Takie coś jak wspomniana przez Cejloniarę "recepta" jeszcze mnie nie razi, bo to przynajmniej nie jest ewidentna nieprawda. Każdy musi sam umieć ocenić informacje... nie wiem czy już tego uczą w szkołach, ale jeśli nie to mam nadzieję że szybko zaczną. Wink

<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#000080"><s></s>"After all is said and done, more is said than done." <e></e></COLOR><COLOR color="#00BF00"><s></s>Posadź drzewo!<e></e></COLOR><e></e></I><e></e></SIZE></r>
Ailusia
03-23-2013, 04:39 PM #7

Asio, dlatego nie czytam końskich gazet... za wyjątkiem jednej, dla jednego artykułu (a raczej cyklu, oby trwał jak najdłużej) ale to, co publikują przed tym artykułem i po nim, to nawet nie wiem jak nazwać. Za to ostatnio kupiłam psią gazetę, również dla jednego tekstu i oprócz tego jednego był jeszcze drugi nie dość że kompetentny, to czegoś nowego się dowiedziałam. A to coś nie było wierutną bzdurą :lol: i miałam poczucie że autorzy wiedzą o czym piszą. A cała reszta tej psiej gazety... w najlepszym przypadku niewarta uwagi, a w najgorszym - wręcz kłamliwa. Ten najgorszy przypadek to był opis pewnej rasy ciężko upośledzonej z powodu selekcji na wygląd, gdzie o tym problemie nie było ani słowa, a nawet twierdzili że te nieszczęsne zwierzaki są ładne i pożądane. Takie coś jak wspomniana przez Cejloniarę "recepta" jeszcze mnie nie razi, bo to przynajmniej nie jest ewidentna nieprawda. Każdy musi sam umieć ocenić informacje... nie wiem czy już tego uczą w szkołach, ale jeśli nie to mam nadzieję że szybko zaczną. Wink


<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#000080"><s></s>"After all is said and done, more is said than done." <e></e></COLOR><COLOR color="#00BF00"><s></s>Posadź drzewo!<e></e></COLOR><e></e></I><e></e></SIZE></r>

Ania Karkota

Junior Member

40
03-24-2013, 10:21 PM #8
mój starszy koń ponoć za młodu zanim go nabyłam był tragicznym tchórzem - pode mną nigdy, prawdopodobnie dlatego że bardzo późno się o tym dowiedziałam.

Co do młodego i jego reakcji to staram się minimalizować ryzyko, przynajmniej póki co, ale potencjalne strachy słodko olewam. Przy jakiejś 4 jeździe bez lonży koleś po sąsiedzku włączył kosiarkę i młody spłoszył się dopiero wówczas, kiedy ja się na nią obejrzałam.

jest taka fantastyczna książka o sygnałach uspokajających u psów i wniosek z niej płynie taki żeby absolutnie nie uspokajać i nie "uwyjątkowiać" sytuacji strachu.

Trzeba jednak odpowiedzieć sobie na pytanie kto jest targetem tych gazet?? i ile z osób które mają swoje konie i jeszcze regularnie na nich jeżdżą to czyta, bo jak patrzę na część "autorytetów" i treść artykułów to serio - nie wiem.

<r><COLOR color="#000080"><s></s>If you always do what you always did, you'll always get what you always got. If you are not happy with what you are getting, you have to change what you are doing.<e></e></COLOR></r>
Ania Karkota
03-24-2013, 10:21 PM #8

mój starszy koń ponoć za młodu zanim go nabyłam był tragicznym tchórzem - pode mną nigdy, prawdopodobnie dlatego że bardzo późno się o tym dowiedziałam.

Co do młodego i jego reakcji to staram się minimalizować ryzyko, przynajmniej póki co, ale potencjalne strachy słodko olewam. Przy jakiejś 4 jeździe bez lonży koleś po sąsiedzku włączył kosiarkę i młody spłoszył się dopiero wówczas, kiedy ja się na nią obejrzałam.

jest taka fantastyczna książka o sygnałach uspokajających u psów i wniosek z niej płynie taki żeby absolutnie nie uspokajać i nie "uwyjątkowiać" sytuacji strachu.

Trzeba jednak odpowiedzieć sobie na pytanie kto jest targetem tych gazet?? i ile z osób które mają swoje konie i jeszcze regularnie na nich jeżdżą to czyta, bo jak patrzę na część "autorytetów" i treść artykułów to serio - nie wiem.


<r><COLOR color="#000080"><s></s>If you always do what you always did, you'll always get what you always got. If you are not happy with what you are getting, you have to change what you are doing.<e></e></COLOR></r>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
03-24-2013, 11:13 PM #9
Zdecydowanie porada bardzo dziwna, miałam wrażenie, że autor w ogóle nie zna psychiki końskiej.
Mam konia choleryka, który reaguje dosyć mocno na każdą zmianę w bliższym otoczeniu i z tematem płoszenia mam wiele do czynienia. W naszej sytuacji bardzo pomaga zachowanie spokoju i ewentualnie ... śpiewanie/gadanie. Śpiewam sobie jadąc, trochę fałszuję, ale koniowi chyba to nie robi różnicy. Gdy wjedziemy dalej do lasu, jest spokój.
Walczymy z tym płoszeniem już dwa lata, chociaż słowo walczymy, jest dość nieodpowiednie, ponieważ "walcząc" nie robimy nic. Po prostu daję koniowi długie wodze i koń decyduje o tym, w jakim tempie chce przejść koło stracha, ja tylko decyduje o kierunku. Nie obchodzi mnie czy koń zatrzyma się na pięć minut, czy na pięc sekund. Ważne jest to, żeby odzyskać spokój i jechać dalej. Zdarzało się też, że zsiadałam, ale to były początki, kiedy przejście kilkuset metrów stępem, zajmowało nam godzinę. Niektórzy uważają, że zsiadanie z konia, uczy go migania się od pracy i wymyślania sobie strachów by pozbyć się jeźdzca, jednak nie odnotowałam takiego zachowania, wręcz ta metoda przyniosła pozytywny skutek.
Zauważyłam też, że bardzo dobrze wpływa w momencie stresowym dotknięcie / pogłaskanie końskiej szyi, skutkuje to odpreżeniem i opuszczeniem głowy, często połączonym z głośnym wypuszczenim powietrza i pójściem do przodu. Myślę, że koń czując nasze wsparcie, skupia się na chwilę na jeźdzcu i zaczyna go bardziej czuc i słuchać.
Czasem zdarzło mi się popełniać błędy, czasem spinałam wodze, dosiad, pukałam bacikiem, ale to wszystko przynosiło odwrotny efekt. Może u koni z inną psychiką takie metoy by (pozornie) podziałały, bo koń bardziej bałby się jeźdzca niż stracha, ale u nas, kończyło się ucieczką, cofaniem, a nawet dębowaniem. Powiem szczerze, że taki gorący koń uczy naprawdę dużo cierpliwości i pokory i jest swoistą terapią dla mnie, osoby o równie wybuchowym temperamencie.



Ufff... pierwszy post bez pseudonimu już za mną Smile
whisperer13

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
03-24-2013, 11:13 PM #9

Zdecydowanie porada bardzo dziwna, miałam wrażenie, że autor w ogóle nie zna psychiki końskiej.
Mam konia choleryka, który reaguje dosyć mocno na każdą zmianę w bliższym otoczeniu i z tematem płoszenia mam wiele do czynienia. W naszej sytuacji bardzo pomaga zachowanie spokoju i ewentualnie ... śpiewanie/gadanie. Śpiewam sobie jadąc, trochę fałszuję, ale koniowi chyba to nie robi różnicy. Gdy wjedziemy dalej do lasu, jest spokój.
Walczymy z tym płoszeniem już dwa lata, chociaż słowo walczymy, jest dość nieodpowiednie, ponieważ "walcząc" nie robimy nic. Po prostu daję koniowi długie wodze i koń decyduje o tym, w jakim tempie chce przejść koło stracha, ja tylko decyduje o kierunku. Nie obchodzi mnie czy koń zatrzyma się na pięć minut, czy na pięc sekund. Ważne jest to, żeby odzyskać spokój i jechać dalej. Zdarzało się też, że zsiadałam, ale to były początki, kiedy przejście kilkuset metrów stępem, zajmowało nam godzinę. Niektórzy uważają, że zsiadanie z konia, uczy go migania się od pracy i wymyślania sobie strachów by pozbyć się jeźdzca, jednak nie odnotowałam takiego zachowania, wręcz ta metoda przyniosła pozytywny skutek.
Zauważyłam też, że bardzo dobrze wpływa w momencie stresowym dotknięcie / pogłaskanie końskiej szyi, skutkuje to odpreżeniem i opuszczeniem głowy, często połączonym z głośnym wypuszczenim powietrza i pójściem do przodu. Myślę, że koń czując nasze wsparcie, skupia się na chwilę na jeźdzcu i zaczyna go bardziej czuc i słuchać.
Czasem zdarzło mi się popełniać błędy, czasem spinałam wodze, dosiad, pukałam bacikiem, ale to wszystko przynosiło odwrotny efekt. Może u koni z inną psychiką takie metoy by (pozornie) podziałały, bo koń bardziej bałby się jeźdzca niż stracha, ale u nas, kończyło się ucieczką, cofaniem, a nawet dębowaniem. Powiem szczerze, że taki gorący koń uczy naprawdę dużo cierpliwości i pokory i jest swoistą terapią dla mnie, osoby o równie wybuchowym temperamencie.



Ufff... pierwszy post bez pseudonimu już za mną Smile
whisperer13


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
03-25-2013, 07:47 AM #10
Karolina, widzę, że mamy bardzo podobne doświadczenia Smile i sposoby Smile

Warto ten artykuł przeczytać w całości. Ja nie chcę tego zawodnika/trenera dyskredytować, bo z pewnością ma dobre intencje o czym świadczą inne "momenty" tego materiału. Zdecydowanie tylko dziwi mnie, że prezentowane przez niego ideały nie przekładają się na rozwiązania praktyczne.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
03-25-2013, 07:47 AM #10

Karolina, widzę, że mamy bardzo podobne doświadczenia Smile i sposoby Smile

Warto ten artykuł przeczytać w całości. Ja nie chcę tego zawodnika/trenera dyskredytować, bo z pewnością ma dobre intencje o czym świadczą inne "momenty" tego materiału. Zdecydowanie tylko dziwi mnie, że prezentowane przez niego ideały nie przekładają się na rozwiązania praktyczne.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

denus

Junior Member

4
03-28-2013, 02:46 PM #11
Nie czytałam tego artykułu, ale po fragmencie wnioskuję, że wcale nie jest to rada jak "być przed reakcją konia", a jak sobie z nią poradzić czyli na nią zareagować. Jestem zdania, że jakakolwiek reakcja na zachowanie konia jest już wchodzeniem w jakiś schemat, który koń nam podaje na tacy. Ponadto rewelacyjnie wchodzimy w niego, ponieważ w naszej głowie pojawia się wizja tego, że koń się spłoszy. Mimowolnie wysyłamy mu również dodatkowy sygnał w postaci naszego napięcia, nie mówiąc o tym, że koń odczytuje między innymi zmianę rytmu pracy serca, zmianę w naszym oddechu i każdy symptom strachu. Może nam się nawet wydawać, że jesteśmy rozluźnieni, ale nie raz widziałam osobę siedzącą na "kozetce" przy tętnie delikatnie mówiąc nie wskazującym na zrelaksowanie, a raczej na to, że na kanapie z zamkniętymi oczami siedzi bomba zegarowa. To wszystko koń odczytuje jako dodatkowe wzmocnienie - sygnał do ucieczki. Możemy natomiast poradzić sobie z takimi zachowaniami kontrolując w pełni własne reakcje i ćwicząc reagowanie odwrotnie do konia - zmniejszając swoje pobudzenie wprost proporcjonalnie. Być może nie spowoduje to wyeliminowania problemu płoszenia się, ale jestem przekonana, że pomoże w powolnym wygaszaniu takich reakcji.
Dam tu przykład człowieka - kiedy ktoś jest mocno pobudliwy, wiele rzeczy wyprowadza go z równowagi - lepiej jest szybko reagować na jego zachowanie i również np. zacząć krzyczeć, czy zareagować spokojem, opanowaniem i niczego nie zmieniać?

<r><COLOR color="#000040"><s></s>-------------------------------------------<br/>
Sukces przed treningiem pojawia się jedynie w słowniku.<e>
</e></COLOR></r>
denus
03-28-2013, 02:46 PM #11

Nie czytałam tego artykułu, ale po fragmencie wnioskuję, że wcale nie jest to rada jak "być przed reakcją konia", a jak sobie z nią poradzić czyli na nią zareagować. Jestem zdania, że jakakolwiek reakcja na zachowanie konia jest już wchodzeniem w jakiś schemat, który koń nam podaje na tacy. Ponadto rewelacyjnie wchodzimy w niego, ponieważ w naszej głowie pojawia się wizja tego, że koń się spłoszy. Mimowolnie wysyłamy mu również dodatkowy sygnał w postaci naszego napięcia, nie mówiąc o tym, że koń odczytuje między innymi zmianę rytmu pracy serca, zmianę w naszym oddechu i każdy symptom strachu. Może nam się nawet wydawać, że jesteśmy rozluźnieni, ale nie raz widziałam osobę siedzącą na "kozetce" przy tętnie delikatnie mówiąc nie wskazującym na zrelaksowanie, a raczej na to, że na kanapie z zamkniętymi oczami siedzi bomba zegarowa. To wszystko koń odczytuje jako dodatkowe wzmocnienie - sygnał do ucieczki. Możemy natomiast poradzić sobie z takimi zachowaniami kontrolując w pełni własne reakcje i ćwicząc reagowanie odwrotnie do konia - zmniejszając swoje pobudzenie wprost proporcjonalnie. Być może nie spowoduje to wyeliminowania problemu płoszenia się, ale jestem przekonana, że pomoże w powolnym wygaszaniu takich reakcji.
Dam tu przykład człowieka - kiedy ktoś jest mocno pobudliwy, wiele rzeczy wyprowadza go z równowagi - lepiej jest szybko reagować na jego zachowanie i również np. zacząć krzyczeć, czy zareagować spokojem, opanowaniem i niczego nie zmieniać?


<r><COLOR color="#000040"><s></s>-------------------------------------------<br/>
Sukces przed treningiem pojawia się jedynie w słowniku.<e>
</e></COLOR></r>

Karolia

Member

60
03-30-2013, 07:00 PM #12
Czytając artykuł uważam za niefortunne użycie słowa "osaczamy" nawet w cudzysłowie. Głębszy dosiad, długie łydki - ok, natomiast takie ordynarne skrócenie wodzy zdecydowanie nie - chyba że ktoś celowo chce ćwiczyć cofanie czy obroty na zadnich nogach. Zdarza mi się w pierwszym odruchu złapać za "ręczny hamulec", zwłaszcza gdy sytuacja jest nagła, ale uważam to za błąd, który staram się zwalczać - dziwi mnie taka recepta. W sytuacji, którą da się przewidzieć, a o takiej wydaje mi się traktować artykuł, pogłębiam dosiad, daje długie łydy i w zależności od konia albo półparadki i skupianie na sobie uwagi konia albo długie wodze i spokojnie krok po kroku do źródła problemu (jak jest czas to staram się postać przy takim szczekającym psie czy nawet zsiąść i zrobić popas przy kosiarce).
Co do różnych strasznych rzeczy i uspokajania konia: zauważyłam, że bardzo skuteczne jest głośne wydychanie powietrza - takie zrelaksowane głębokie 'wydech' z ćwiczeń wdech-wydech. Sprawdzone w sytuacjach zaniepokojenia konia, z paniką jeszcze nie miałam okazji przetestować, ale myślę że też będzie pomocne a przynajmniej jeździec zęby rozluźni Smile
Edit
Ania Karkota mój starszy koń ponoć za młodu zanim go nabyłam był tragicznym tchórzem - pode mną nigdy, prawdopodobnie dlatego że bardzo późno się o tym dowiedziałam.
^^ Dobrze to znam! Ponieważ niestety często się spóźniam zazwyczaj w nowej stajni dostawałam na jazdę 'to co zostanie'. Wiadomo szybko szybko, bo reszta czeka. Biegiem zaczyszczamy, siodłamy i wio. Po jeździe zsiadam sobie konia i mowie jakie to fajne i sterowne zwierze. Na to odpowiedź miejscowych brzmi mniej więcej tak: koń koszmarny, od łydki NIE chodzi, wredny, niewygodny, zrzuca a jak nie da rady to tarza się z jeźdźcem i ogólnie diabeł wcielony. Sprawdziłam kilkakrotnie, więc osobiście uważam że ponad 50% sukcesu zależy od nastawienia jeźdźca Smile

<t>"Wiem, że nic nie wiem." Coraz bardziej...</t>
Karolia
03-30-2013, 07:00 PM #12

Czytając artykuł uważam za niefortunne użycie słowa "osaczamy" nawet w cudzysłowie. Głębszy dosiad, długie łydki - ok, natomiast takie ordynarne skrócenie wodzy zdecydowanie nie - chyba że ktoś celowo chce ćwiczyć cofanie czy obroty na zadnich nogach. Zdarza mi się w pierwszym odruchu złapać za "ręczny hamulec", zwłaszcza gdy sytuacja jest nagła, ale uważam to za błąd, który staram się zwalczać - dziwi mnie taka recepta. W sytuacji, którą da się przewidzieć, a o takiej wydaje mi się traktować artykuł, pogłębiam dosiad, daje długie łydy i w zależności od konia albo półparadki i skupianie na sobie uwagi konia albo długie wodze i spokojnie krok po kroku do źródła problemu (jak jest czas to staram się postać przy takim szczekającym psie czy nawet zsiąść i zrobić popas przy kosiarce).
Co do różnych strasznych rzeczy i uspokajania konia: zauważyłam, że bardzo skuteczne jest głośne wydychanie powietrza - takie zrelaksowane głębokie 'wydech' z ćwiczeń wdech-wydech. Sprawdzone w sytuacjach zaniepokojenia konia, z paniką jeszcze nie miałam okazji przetestować, ale myślę że też będzie pomocne a przynajmniej jeździec zęby rozluźni Smile
Edit

Ania Karkota mój starszy koń ponoć za młodu zanim go nabyłam był tragicznym tchórzem - pode mną nigdy, prawdopodobnie dlatego że bardzo późno się o tym dowiedziałam.
^^ Dobrze to znam! Ponieważ niestety często się spóźniam zazwyczaj w nowej stajni dostawałam na jazdę 'to co zostanie'. Wiadomo szybko szybko, bo reszta czeka. Biegiem zaczyszczamy, siodłamy i wio. Po jeździe zsiadam sobie konia i mowie jakie to fajne i sterowne zwierze. Na to odpowiedź miejscowych brzmi mniej więcej tak: koń koszmarny, od łydki NIE chodzi, wredny, niewygodny, zrzuca a jak nie da rady to tarza się z jeźdźcem i ogólnie diabeł wcielony. Sprawdziłam kilkakrotnie, więc osobiście uważam że ponad 50% sukcesu zależy od nastawienia jeźdźca Smile


<t>"Wiem, że nic nie wiem." Coraz bardziej...</t>

Magda Kaźmierczak

Junior Member

11
03-31-2013, 05:44 PM #13
Tak sobie od dłuższego czasu rozmyślam, czytam różne artykuły i myślę, że to będzie odpowiedni temat, by tutaj zapytać jak wy to widzicie.
Mam konia, który dla mnie nie jest łatwym koniem, zdarzają się mu zachowania, które można by nazwać nieposłuszeństwem, brakiem szacunku, respektu itp. Nasza współpraca wygląda różnie, raz lepiej, raz gorzej. Niektóre problemy mamy już za sobą, coś w naszej relacji udało nam się poprawić, ale jeszcze zdarzają się sytuacje, które pokazują, że coś dalej "kuleje". I pewnie dlatego ciekawi mnie najbardziej ten temat. Mianowicie, zastanawiam się jak to jest z tym szacunkiem i posłuszeństwem. Czy to jest tak, że wyrabia się szacunek raz na zawsze? Czy istnieje coś takiego jak posłuszeństwo bezwarunkowe, a koń zawsze powinien nas słuchać? I jak już zdobędziemy jego szacunek, to nie będzie już sytuacji, które uznamy za nieposłuszeństwo konia?
Mnie się osobiście wydaje, że takie bezwarunkowe posłuszeństwo nie istnieje, kiedy mamy do czynienia z żywą istotą. I dążeniem do takiego posłuszeństwa w każdej sytuacji, możemy konia potraktować nie sprawiedliwie. Wydaje mi się, że czasem powinniśmy wziąć pod uwagę, że koń też może dokonać wyboru i mieć rację.
Co prawda, za każdym razem kiedy mój koń zachowa się w sposób dla mnie niepożądany, popadam we frustrację, bo przecież mój koń mnie nie szanuje i robi co chce. Z drugiej jednak strony, gdyby było tak, że mnie nie szanuje, to nie słuchał by mnie zawsze i wszędzie. Jest jednak więcej momentów kiedy współpraca wychodzi zadowalająco, niż tych kiedy się kłócimy.
Dlatego ciekawi mnie jak to jest waszym zdaniem Smile

<t></t>
Magda Kaźmierczak
03-31-2013, 05:44 PM #13

Tak sobie od dłuższego czasu rozmyślam, czytam różne artykuły i myślę, że to będzie odpowiedni temat, by tutaj zapytać jak wy to widzicie.
Mam konia, który dla mnie nie jest łatwym koniem, zdarzają się mu zachowania, które można by nazwać nieposłuszeństwem, brakiem szacunku, respektu itp. Nasza współpraca wygląda różnie, raz lepiej, raz gorzej. Niektóre problemy mamy już za sobą, coś w naszej relacji udało nam się poprawić, ale jeszcze zdarzają się sytuacje, które pokazują, że coś dalej "kuleje". I pewnie dlatego ciekawi mnie najbardziej ten temat. Mianowicie, zastanawiam się jak to jest z tym szacunkiem i posłuszeństwem. Czy to jest tak, że wyrabia się szacunek raz na zawsze? Czy istnieje coś takiego jak posłuszeństwo bezwarunkowe, a koń zawsze powinien nas słuchać? I jak już zdobędziemy jego szacunek, to nie będzie już sytuacji, które uznamy za nieposłuszeństwo konia?
Mnie się osobiście wydaje, że takie bezwarunkowe posłuszeństwo nie istnieje, kiedy mamy do czynienia z żywą istotą. I dążeniem do takiego posłuszeństwa w każdej sytuacji, możemy konia potraktować nie sprawiedliwie. Wydaje mi się, że czasem powinniśmy wziąć pod uwagę, że koń też może dokonać wyboru i mieć rację.
Co prawda, za każdym razem kiedy mój koń zachowa się w sposób dla mnie niepożądany, popadam we frustrację, bo przecież mój koń mnie nie szanuje i robi co chce. Z drugiej jednak strony, gdyby było tak, że mnie nie szanuje, to nie słuchał by mnie zawsze i wszędzie. Jest jednak więcej momentów kiedy współpraca wychodzi zadowalająco, niż tych kiedy się kłócimy.
Dlatego ciekawi mnie jak to jest waszym zdaniem Smile


<t></t>

Karolia

Member

60
03-31-2013, 06:44 PM #14
Konie są różne (jedne bardziej podporządkowane inne z natury dominujące), ale uważam że wszystkie sprawdzają od czasu do czasu na czym stoją. Jeśli testując złapią akurat moment naszej niższej formy czy braku koncentracji to wykorzystają go do przeforsowania swojej woli czyli 'nieposłuszeństwa' i cofamy się kilka kroków w pracy. Dla mnie termin 'nieposłuszeństwo' sugeruje jakąś złą wolę ze strony konia dlatego wolę mówić, że koń stawia na swoim. W koniarstwie nic nie jest dane raz na zawsze (zwłaszcza forma jeździecka jak się nauczyłam w moim przypadku :lolSmile. Osobiście uważam, że bezwzględnego posłuszeństwa nie ma. Są za to konie złamane - bezwzględnie zastraszone do posłuszeństwa.
Szacunek hm... dużo ostatnio czytam i ma wrażenie, że o szacunku konia do człowieka mówi się na dwa sposoby. Pierwszy gdzie szacunek wypływa z zaufania do człowieka, poczucia bezpieczeństwa, miejsca w hierarchii. Drugi tylko z miejsca w hierarchii. Być może droga do pierwszego wiedzie przez drugi? (Im więcej informacji tym większy mętlik w głowie :roll: Czekam z utęsknieniem na wiosnę, żeby pójść z końmi na łąkę, paść na trawę i spokojnie podumać na słoneczku aż wszystko powpada na właściwe miejsca Tongue mam nadzieję).
Informacji szukam głównie w internecie (zobaczenie czegoś w praktyce na filmie często wiele wyjaśnia) i książkach. Rzadko kupuję końskie czasopisma, jeśli już to głównie z uwagi na artykułu o pielęgnacji nie z psychologi czy treningu. Zraziłam się kiedy kilkakrotnie trafiłam na przekopiowane opisy z książek, do tego tak skrócone że zatracały pierwotny sens >< Jeśli mam zapłacić za jeden magazyn ~16 zł to wolę raz na 2 miesiące kupić książkę za 30-40 zł.

<t>"Wiem, że nic nie wiem." Coraz bardziej...</t>
Karolia
03-31-2013, 06:44 PM #14

Konie są różne (jedne bardziej podporządkowane inne z natury dominujące), ale uważam że wszystkie sprawdzają od czasu do czasu na czym stoją. Jeśli testując złapią akurat moment naszej niższej formy czy braku koncentracji to wykorzystają go do przeforsowania swojej woli czyli 'nieposłuszeństwa' i cofamy się kilka kroków w pracy. Dla mnie termin 'nieposłuszeństwo' sugeruje jakąś złą wolę ze strony konia dlatego wolę mówić, że koń stawia na swoim. W koniarstwie nic nie jest dane raz na zawsze (zwłaszcza forma jeździecka jak się nauczyłam w moim przypadku :lolSmile. Osobiście uważam, że bezwzględnego posłuszeństwa nie ma. Są za to konie złamane - bezwzględnie zastraszone do posłuszeństwa.
Szacunek hm... dużo ostatnio czytam i ma wrażenie, że o szacunku konia do człowieka mówi się na dwa sposoby. Pierwszy gdzie szacunek wypływa z zaufania do człowieka, poczucia bezpieczeństwa, miejsca w hierarchii. Drugi tylko z miejsca w hierarchii. Być może droga do pierwszego wiedzie przez drugi? (Im więcej informacji tym większy mętlik w głowie :roll: Czekam z utęsknieniem na wiosnę, żeby pójść z końmi na łąkę, paść na trawę i spokojnie podumać na słoneczku aż wszystko powpada na właściwe miejsca Tongue mam nadzieję).
Informacji szukam głównie w internecie (zobaczenie czegoś w praktyce na filmie często wiele wyjaśnia) i książkach. Rzadko kupuję końskie czasopisma, jeśli już to głównie z uwagi na artykułu o pielęgnacji nie z psychologi czy treningu. Zraziłam się kiedy kilkakrotnie trafiłam na przekopiowane opisy z książek, do tego tak skrócone że zatracały pierwotny sens >< Jeśli mam zapłacić za jeden magazyn ~16 zł to wolę raz na 2 miesiące kupić książkę za 30-40 zł.


<t>"Wiem, że nic nie wiem." Coraz bardziej...</t>

Magda Kaźmierczak

Junior Member

11
03-31-2013, 07:11 PM #15
Właśnie z tym określaniem poszczególnych końskich zachowań jako nieposłuszeństwo to też różnie bywa. Wielokrotnie słyszałam, że mój koń jest nieposłuszny, nie szanuje ludzi, i w ogóle jest zły. Każde zachowanie, które w pojęciu człowieka było niepożądane, zaraz było nieposłuszeństwem ze złej woli konia. I tutaj jest pułapka, bo konie nie myślą jak my. Nie są złośliwe z natury. A czasem ich nieposłuszeństwo wynika z niezrozumienia, błędnie przekazanego sygnału i tego,co ktoś ich wcześniej nauczył.
Mojego konina na przykład poprzedni właściciel przekonał o swojej końskiej sile, znacznie większej niż siła ludzkich mięśni. Koń się dowiedział, że człowieka można przeciągnąć kiedy chce się iść do trawy. Więc on nie będzie robił tego ze złej woli, tylko dlatego, że mu na to pozwolono. Owszem, jest to nieposłuszeństwo i zachowanie, na które nie można pozwolić, ale przekonanie, że nie ma w koniu złośliwości (chyba, że człowiek konia jej nauczy) pomaga mi nie złościć się na konia. Bo on nie robi tego chcąc zepsuć mi nastrój, a po prostu robi to co dla niego wydaje się być korzystne i za co do wcześniej nie był karany.

<t></t>
Magda Kaźmierczak
03-31-2013, 07:11 PM #15

Właśnie z tym określaniem poszczególnych końskich zachowań jako nieposłuszeństwo to też różnie bywa. Wielokrotnie słyszałam, że mój koń jest nieposłuszny, nie szanuje ludzi, i w ogóle jest zły. Każde zachowanie, które w pojęciu człowieka było niepożądane, zaraz było nieposłuszeństwem ze złej woli konia. I tutaj jest pułapka, bo konie nie myślą jak my. Nie są złośliwe z natury. A czasem ich nieposłuszeństwo wynika z niezrozumienia, błędnie przekazanego sygnału i tego,co ktoś ich wcześniej nauczył.
Mojego konina na przykład poprzedni właściciel przekonał o swojej końskiej sile, znacznie większej niż siła ludzkich mięśni. Koń się dowiedział, że człowieka można przeciągnąć kiedy chce się iść do trawy. Więc on nie będzie robił tego ze złej woli, tylko dlatego, że mu na to pozwolono. Owszem, jest to nieposłuszeństwo i zachowanie, na które nie można pozwolić, ale przekonanie, że nie ma w koniu złośliwości (chyba, że człowiek konia jej nauczy) pomaga mi nie złościć się na konia. Bo on nie robi tego chcąc zepsuć mi nastrój, a po prostu robi to co dla niego wydaje się być korzystne i za co do wcześniej nie był karany.


<t></t>

Strony (2): 1 2 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości