Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Follow Up- Monty Roberts

Follow Up- Monty Roberts

Follow Up- Monty Roberts

Strony (6): Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej
Lutejaxx

Administrator

2,782
12-20-2007, 04:47 PM #31
nie zrozumiałaś mnie guli....

ja nie napisałam, że tamto lonżowanie miało coś wspólnego z Monty Robertsem.
Napisałam, że nie wyszło mi join-up, dlatego zaczęłam pracę od lonżowania.

Ale zaczęłam...a nie oznacza to, że pracowałyśmy tylko w ten sposób.

Minął pewien okres czasu i klacz jest połączona. I widać to nie tylko w klasycznym join-up Monty Robertsa. Ale w tym też.

O ile pamiętam Monty wiele razy podkreślał, ze nie wolno osobom mało doświadczonym przeprowadzać join-up z końmi agresywnymi, po przejściach!

Zresztą może znowu nieściśle się wyraziłam.....wiec raz jeszcze:

chodzi mi o to, ze np. połączenie nie musi nastąpić w wyniku join-up w formie proponowanej przez Robertsa. Takie miałam doświadczenie.
Lutejaxx
12-20-2007, 04:47 PM #31

nie zrozumiałaś mnie guli....

ja nie napisałam, że tamto lonżowanie miało coś wspólnego z Monty Robertsem.
Napisałam, że nie wyszło mi join-up, dlatego zaczęłam pracę od lonżowania.

Ale zaczęłam...a nie oznacza to, że pracowałyśmy tylko w ten sposób.

Minął pewien okres czasu i klacz jest połączona. I widać to nie tylko w klasycznym join-up Monty Robertsa. Ale w tym też.

O ile pamiętam Monty wiele razy podkreślał, ze nie wolno osobom mało doświadczonym przeprowadzać join-up z końmi agresywnymi, po przejściach!

Zresztą może znowu nieściśle się wyraziłam.....wiec raz jeszcze:

chodzi mi o to, ze np. połączenie nie musi nastąpić w wyniku join-up w formie proponowanej przez Robertsa. Takie miałam doświadczenie.

remedioss

Junior Member

48
12-20-2007, 05:35 PM #32
Join-up jest określeniem wymyślonym przez Robertsa, po polsku mówimy na to połączenie. Z własnego doświadczenia wiem, że metoda Robertsa nie jest jedyną jaka prowadzi do takiej reakcji i zachowania konia. Połączenie jest raczej wynikiem tego co się dzieje w koniu, a nie tego co my robimy z koniem. Połączenie następuje wtedy kiedy koń uznaje nas za swego przewodnika, ufa nam, chce z nami być. Nie musimy go wcale odpędzać, żeby taki efekt osiągnąć. Ale odpędzanie jest jedną z metod Smile A więc ja bym obstawiała, że Join-Up jako metod jest jedną ze skutecznych do osiągnięcia połączenia, ale nie jedyną. I naturalną rzeczą jaka następuje po połączeniu jest podążanie, zwane prze Robertsa Fallow-Up.

<r>pozdrawiam naturalnie<br/>
<URL url="http://www.katarzynajasinska.pl">http://www.katarzynajasinska.pl</URL></r>
remedioss
12-20-2007, 05:35 PM #32

Join-up jest określeniem wymyślonym przez Robertsa, po polsku mówimy na to połączenie. Z własnego doświadczenia wiem, że metoda Robertsa nie jest jedyną jaka prowadzi do takiej reakcji i zachowania konia. Połączenie jest raczej wynikiem tego co się dzieje w koniu, a nie tego co my robimy z koniem. Połączenie następuje wtedy kiedy koń uznaje nas za swego przewodnika, ufa nam, chce z nami być. Nie musimy go wcale odpędzać, żeby taki efekt osiągnąć. Ale odpędzanie jest jedną z metod Smile A więc ja bym obstawiała, że Join-Up jako metod jest jedną ze skutecznych do osiągnięcia połączenia, ale nie jedyną. I naturalną rzeczą jaka następuje po połączeniu jest podążanie, zwane prze Robertsa Fallow-Up.


<r>pozdrawiam naturalnie<br/>
<URL url="http://www.katarzynajasinska.pl">http://www.katarzynajasinska.pl</URL></r>

jasmina

Senior Member

254
12-20-2007, 05:53 PM #33
Cejloniara Jasminka, możesz poszukać odpowiedzi u ludzi z tej strony http://www.hippika.pdm-promo.pl/ Jest tem też pare informacji o Monice Damec, która się na naszym forum też pojawiła :-) Monika jest instruktorem SNH.
dzięki za troskęSmile
W sumie jeśli chodzi o problem agresji to udało się go zażegnać, nawet kon odgonić sie daje ale nie na tyle żeby doprowadzić do połączenia. To dla mnie czarna magia i kropkaTongue
Ale napisze, zobaczymy.
jasmina
12-20-2007, 05:53 PM #33

Cejloniara Jasminka, możesz poszukać odpowiedzi u ludzi z tej strony http://www.hippika.pdm-promo.pl/ Jest tem też pare informacji o Monice Damec, która się na naszym forum też pojawiła :-) Monika jest instruktorem SNH.
dzięki za troskęSmile
W sumie jeśli chodzi o problem agresji to udało się go zażegnać, nawet kon odgonić sie daje ale nie na tyle żeby doprowadzić do połączenia. To dla mnie czarna magia i kropkaTongue
Ale napisze, zobaczymy.

12-20-2007, 07:24 PM #34
Odbiegając troszke od ostatnich postów trzeba pamiętać że nie jeden Monty Roberts istnieje na tym naszym świecie, to tylko u nas w polsce jest tak mało mówione na ten temat(może mówione jest ale jeszcze za mało ludzi chce pracować z końmi prędzej je wykorzystują). Mieliśmy przykład na ostatnich zawodach w poznaniu gdzie koń odmówił skoku a jeździec "dał mu kilka batów" publiczność zaragowała SUPER a spiker powiedział że tak nieraz trzeba. Lepiej jak by nic nie mówił!!! Ale nie to chciałem powiedzieć. Ludzi takich jak MR jest wielu na świecie tylko że wielu to co umie zabiera do grobu a MR pokazuje że nie oto chodzi i stara się tym podzielić co umie ale i tak wszystkiego się od niego nie nauczymy dlatego nieraz w rozmowie z naszymi końmi są pewne problemy.
Pozdrawiam!
sokolowskipiotr
12-20-2007, 07:24 PM #34

Odbiegając troszke od ostatnich postów trzeba pamiętać że nie jeden Monty Roberts istnieje na tym naszym świecie, to tylko u nas w polsce jest tak mało mówione na ten temat(może mówione jest ale jeszcze za mało ludzi chce pracować z końmi prędzej je wykorzystują). Mieliśmy przykład na ostatnich zawodach w poznaniu gdzie koń odmówił skoku a jeździec "dał mu kilka batów" publiczność zaragowała SUPER a spiker powiedział że tak nieraz trzeba. Lepiej jak by nic nie mówił!!! Ale nie to chciałem powiedzieć. Ludzi takich jak MR jest wielu na świecie tylko że wielu to co umie zabiera do grobu a MR pokazuje że nie oto chodzi i stara się tym podzielić co umie ale i tak wszystkiego się od niego nie nauczymy dlatego nieraz w rozmowie z naszymi końmi są pewne problemy.
Pozdrawiam!

Guli

Posting Freak

1,701
12-20-2007, 08:08 PM #35
sokolowskipiotr e nie jeden Monty Roberts istnieje na tym naszym świecie, to tylko u nas w polsce jest tak mało mówione na ten temat

Fakt, że mało.
Chyba to sprawa małej siły przebicia tej akurat metody.
PNH jest znacznie bardziej rozpowszechniona.
Może to i sprawa łatwiejszego dostępu , czy narzedzi , bo nie trzeba miec round-pen , czy lonzownika.
Powodów może byc jeszcze kilka.


Juz mniej poważnie , to do połączenia mozna dojsc i w inny sposób Big Grin

Podążanie

[Obrazek: polazanie_ee9e8.jpg]

i połączenie Smile

[Obrazek: polacz_86399.jpg]

oczywiście kon jest na uwiązie, ale nie przypuszczam, żeby tu akurat miało to znaczenie Smile

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
12-20-2007, 08:08 PM #35

sokolowskipiotr e nie jeden Monty Roberts istnieje na tym naszym świecie, to tylko u nas w polsce jest tak mało mówione na ten temat

Fakt, że mało.
Chyba to sprawa małej siły przebicia tej akurat metody.
PNH jest znacznie bardziej rozpowszechniona.
Może to i sprawa łatwiejszego dostępu , czy narzedzi , bo nie trzeba miec round-pen , czy lonzownika.
Powodów może byc jeszcze kilka.


Juz mniej poważnie , to do połączenia mozna dojsc i w inny sposób Big Grin

Podążanie

[Obrazek: polazanie_ee9e8.jpg]

i połączenie Smile

[Obrazek: polacz_86399.jpg]

oczywiście kon jest na uwiązie, ale nie przypuszczam, żeby tu akurat miało to znaczenie Smile


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Wojciech Mickunas

Posting Freak

1,126
12-20-2007, 08:55 PM #36
Guli, gdybyś tak idąc z łaciatkiem jak na drugim zdjęciu, delikatnie wolnym ruchem zdjęła mu te wszystkie paski z głowy , wzięła je pod pachę i wolno ruszyła dalej. Jęsli łaciatek ruszy i zostanie z Tobą, to będzie oznaczało,że jest z Tobą i chce być i nie trzeba żadnego uwiązu i tym podobnego połączenia. Spróbuj! Muślę ,że się uda i to będzie właśnie połączenie.
Wojciech Mickunas
12-20-2007, 08:55 PM #36

Guli, gdybyś tak idąc z łaciatkiem jak na drugim zdjęciu, delikatnie wolnym ruchem zdjęła mu te wszystkie paski z głowy , wzięła je pod pachę i wolno ruszyła dalej. Jęsli łaciatek ruszy i zostanie z Tobą, to będzie oznaczało,że jest z Tobą i chce być i nie trzeba żadnego uwiązu i tym podobnego połączenia. Spróbuj! Muślę ,że się uda i to będzie właśnie połączenie.

Guli

Posting Freak

1,701
12-20-2007, 08:59 PM #37
On chodzi za mna jak pies, bez niczego na sobie Smile

Tylko nie mam akurat zdjęcia.

Nawet kilka dni temu weterynarz nie mógł wyjsć z podziwu , że on tak drepcze za mną bez kantara Big Grin

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
12-20-2007, 08:59 PM #37

On chodzi za mna jak pies, bez niczego na sobie Smile

Tylko nie mam akurat zdjęcia.

Nawet kilka dni temu weterynarz nie mógł wyjsć z podziwu , że on tak drepcze za mną bez kantara Big Grin


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-21-2007, 06:23 AM #38
ale takie połączenie, którego "objawem" jest chodzenie konia przy naszym ramieniu to na prawdę duużo za mało, zeby nie mieć wielu problemów "wychowawczych" z koniem.

Mój arab już chyba książkowo łączy się ze mną w join-up, nie tylko za mną chodzi..ale mogę np. kierować jego ruchem na dużym kawałku rozłożonej folii....cofa, okrąża mnie, robi chody boczne, , zwroty za mną...I co z tego?

I nic. Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!
Lutejaxx
12-21-2007, 06:23 AM #38

ale takie połączenie, którego "objawem" jest chodzenie konia przy naszym ramieniu to na prawdę duużo za mało, zeby nie mieć wielu problemów "wychowawczych" z koniem.

Mój arab już chyba książkowo łączy się ze mną w join-up, nie tylko za mną chodzi..ale mogę np. kierować jego ruchem na dużym kawałku rozłożonej folii....cofa, okrąża mnie, robi chody boczne, , zwroty za mną...I co z tego?

I nic. Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!

Gaga

Posting Freak

1,127
12-21-2007, 07:02 AM #39
DuchowaPrzygoda I nic. Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!
a wyjdziesz z nim w teren - na pieszo? To czasami działa - spacery w ręku coraz dalej i dalej w końcu kilka kroków w siodle i znów coraz dalej i dalej...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-21-2007, 07:02 AM #39

DuchowaPrzygoda I nic. Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!
a wyjdziesz z nim w teren - na pieszo? To czasami działa - spacery w ręku coraz dalej i dalej w końcu kilka kroków w siodle i znów coraz dalej i dalej...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-21-2007, 07:16 AM #40
Gaguś...a myślisz, że nie próbowałam...już wszystkiego chyba próbowałam.!

Chodzenie w ręku super sprawdziło się z moja klaczą, niestety z arabem nie da się wyjść...Za to, żebyś zobaczyła jaki jest grzeczniutki z nią razem w terenie. Mimo, ze to "swieżynka" to można na oklep i bez kantarka pojechać do lasu!

Tyle, ze nie mam z kim....albo rzadko bardzo.

...No tak, jestem skarżypyta. Pewnie arabkowi byłoby przykro, ze tyle narzekam....Ma takie łagodne, niewinne oczka, jest taki szczery wobec mnie. taki wylewny z tym swoim rżeniem. On nawet jak z niego zsiadam to rży, żeby mnie przywitać! Już nawet z ręki go karmię i nauczył się nie domagać jak mówię "nie mam".

MOże powinnam się nim cieszyć i akceptować to co nam się udało do tej pory. I poczekać na jakiś sygnał od niego.
Lutejaxx
12-21-2007, 07:16 AM #40

Gaguś...a myślisz, że nie próbowałam...już wszystkiego chyba próbowałam.!

Chodzenie w ręku super sprawdziło się z moja klaczą, niestety z arabem nie da się wyjść...Za to, żebyś zobaczyła jaki jest grzeczniutki z nią razem w terenie. Mimo, ze to "swieżynka" to można na oklep i bez kantarka pojechać do lasu!

Tyle, ze nie mam z kim....albo rzadko bardzo.

...No tak, jestem skarżypyta. Pewnie arabkowi byłoby przykro, ze tyle narzekam....Ma takie łagodne, niewinne oczka, jest taki szczery wobec mnie. taki wylewny z tym swoim rżeniem. On nawet jak z niego zsiadam to rży, żeby mnie przywitać! Już nawet z ręki go karmię i nauczył się nie domagać jak mówię "nie mam".

MOże powinnam się nim cieszyć i akceptować to co nam się udało do tej pory. I poczekać na jakiś sygnał od niego.

Gaga

Posting Freak

1,127
12-21-2007, 07:33 AM #41
Młody jest... może z tego wyrośnie :?

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-21-2007, 07:33 AM #41

Młody jest... może z tego wyrośnie :?


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
12-21-2007, 07:35 AM #42
tak, jak na araba, kuhailana to jeszcze dzidziuś prawie!!
Lutejaxx
12-21-2007, 07:35 AM #42

tak, jak na araba, kuhailana to jeszcze dzidziuś prawie!!

Guli

Posting Freak

1,701
12-21-2007, 08:04 AM #43
DuchowaPrzygoda ale takie połączenie, którego "objawem" jest chodzenie konia przy naszym ramieniu to na prawdę duużo za mało, zeby nie mieć wielu problemów "wychowawczych" z koniem.

Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!

Widzisz, to wcale nie jest za mało.
To nie jest takie sobie chodzenie.

Przy przeprowadzanym join-up Kuba nigdy do mnie tak blisko nie podszedł, ani nie dotknął
Podchodził i stawał , a potem szedł juz za mną.

Kuba to był koń z ogromnymi problemami wychowawczymi.
Pisałam juz o tym.
To koń, który tak poturbował człowieka zajmującego się nim, że tamten wylądował w szpitalu.
Koń , który atakował potem ludzi.
Przez pół roku nikt go nie dotykał nawet szczotką- ani nie zdejmował kantara.
Kon w wieku ok 6 lat nigdy nie miał czyszczonych kopyt, bo kopał.
Oczywiście , że nie metoda MR go tak odmieniła.
Jak napisała Cejloniara, to była tylko rozmowa kwalifikacyjna :wink:
Na jego zmianę miało wpływ moje postępowanie ,kompletnie odmienne od tego, które znał.

Ale przypieczętowaniem tego obecnego naszego związku był nasz 10-km spacer przez miasto.
I nawet ten mój idiotyczny pomysł z przejściem przez trzeszczącą kładkę był dowodem zaufania, jakim mnie obdarzył.
I takie chodzenie za mną też jest tego objawem, bo on za nikim innym tak nie chodzi.

Dzisiaj miałam tego najlepszy dowód.
Akurat była u mnie córka, która wyprowadzała je rano na wybieg jakis czas temu.
Nie zakłada się im kantarów, tylko przez ogród ok 80 m idą luzem za prowadzącym człowiekiem.
Idą przeważnie grzecznie , kuc na mną, a na końcu Kuba.
O ile czasem kuc zrównuje się ze mna, to Kuba nigdy tego nie robi- zawsze jest z tyłu.
A dzisiaj za córką odmówiły pójścia.
Zwłaszcza Kuba , który po prostu został przed domem.
I musiałam sama je wyprowadzić.


To wcale nie jest mało.
W ubiegłym roku zimą wiatr zerwał taśmę z ogrodzenia pastwiska i wyszły na łąki.
Juz jak podjechałam pod dom z pracy to widziałam je naprawde daleko na łąkach.
Zabrałam kantary , uwiązy i zaczęłam isc w ich stronę wołając je.
Trzeba było to zobaczyć, jak po usłyszeniu wołania zaczęły radosnie galopowac w moja stronę Big Grin
Oczywiście bez żadnego problemu załozyłam im kantary i sprowadziłam do domu.
Były u mnie dopiero niewiele ponad miesiąc, więc ucieszyły się chyba, że je znalazłam :lol:


Wczoraj zadzwonił sąsiad, że wyszły z ogrodzenia i są na łakach.
Pojechałam , znowu wzięłam kantary i poszłam.
Tym razem oczywiście nie przybiegły , bo jadły jeszcze sporą trawą, ale na mojej łące, tam gdzie zwykle z nimi chodzę.
Oczywiście spokojnie pozwoliły sobie założyć sobie kantary i wróciliśmy do domu- znowu wiatr zerwał tasmę.

Z kucem jak pisałam nigdy nie przeprowadzałam join-up, bo nie było potrzeby.
Ale pokaż mi takiego konia, którego mozna puścic zupełnie luzem na niczym nieogrodzone łaki, żeby wybiegał się , a potem spokojnie wrócił na wybieg, albo pozwolił spokojnie poprowadzic się.

No i oczywiście mimo ich bardzo silnego związku emocjonalnego , mogę pojechać sama w teren na Kubie Smile

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
12-21-2007, 08:04 AM #43

DuchowaPrzygoda ale takie połączenie, którego "objawem" jest chodzenie konia przy naszym ramieniu to na prawdę duużo za mało, zeby nie mieć wielu problemów "wychowawczych" z koniem.

Bo w teren na nim i tak nie wyjadę!

Widzisz, to wcale nie jest za mało.
To nie jest takie sobie chodzenie.

Przy przeprowadzanym join-up Kuba nigdy do mnie tak blisko nie podszedł, ani nie dotknął
Podchodził i stawał , a potem szedł juz za mną.

Kuba to był koń z ogromnymi problemami wychowawczymi.
Pisałam juz o tym.
To koń, który tak poturbował człowieka zajmującego się nim, że tamten wylądował w szpitalu.
Koń , który atakował potem ludzi.
Przez pół roku nikt go nie dotykał nawet szczotką- ani nie zdejmował kantara.
Kon w wieku ok 6 lat nigdy nie miał czyszczonych kopyt, bo kopał.
Oczywiście , że nie metoda MR go tak odmieniła.
Jak napisała Cejloniara, to była tylko rozmowa kwalifikacyjna :wink:
Na jego zmianę miało wpływ moje postępowanie ,kompletnie odmienne od tego, które znał.

Ale przypieczętowaniem tego obecnego naszego związku był nasz 10-km spacer przez miasto.
I nawet ten mój idiotyczny pomysł z przejściem przez trzeszczącą kładkę był dowodem zaufania, jakim mnie obdarzył.
I takie chodzenie za mną też jest tego objawem, bo on za nikim innym tak nie chodzi.

Dzisiaj miałam tego najlepszy dowód.
Akurat była u mnie córka, która wyprowadzała je rano na wybieg jakis czas temu.
Nie zakłada się im kantarów, tylko przez ogród ok 80 m idą luzem za prowadzącym człowiekiem.
Idą przeważnie grzecznie , kuc na mną, a na końcu Kuba.
O ile czasem kuc zrównuje się ze mna, to Kuba nigdy tego nie robi- zawsze jest z tyłu.
A dzisiaj za córką odmówiły pójścia.
Zwłaszcza Kuba , który po prostu został przed domem.
I musiałam sama je wyprowadzić.


To wcale nie jest mało.
W ubiegłym roku zimą wiatr zerwał taśmę z ogrodzenia pastwiska i wyszły na łąki.
Juz jak podjechałam pod dom z pracy to widziałam je naprawde daleko na łąkach.
Zabrałam kantary , uwiązy i zaczęłam isc w ich stronę wołając je.
Trzeba było to zobaczyć, jak po usłyszeniu wołania zaczęły radosnie galopowac w moja stronę Big Grin
Oczywiście bez żadnego problemu załozyłam im kantary i sprowadziłam do domu.
Były u mnie dopiero niewiele ponad miesiąc, więc ucieszyły się chyba, że je znalazłam :lol:


Wczoraj zadzwonił sąsiad, że wyszły z ogrodzenia i są na łakach.
Pojechałam , znowu wzięłam kantary i poszłam.
Tym razem oczywiście nie przybiegły , bo jadły jeszcze sporą trawą, ale na mojej łące, tam gdzie zwykle z nimi chodzę.
Oczywiście spokojnie pozwoliły sobie założyć sobie kantary i wróciliśmy do domu- znowu wiatr zerwał tasmę.

Z kucem jak pisałam nigdy nie przeprowadzałam join-up, bo nie było potrzeby.
Ale pokaż mi takiego konia, którego mozna puścic zupełnie luzem na niczym nieogrodzone łaki, żeby wybiegał się , a potem spokojnie wrócił na wybieg, albo pozwolił spokojnie poprowadzic się.

No i oczywiście mimo ich bardzo silnego związku emocjonalnego , mogę pojechać sama w teren na Kubie Smile


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
12-21-2007, 08:27 AM #44
Zazdroszcze Ci guli tego komfortu mieszkania ze swoimi końmi. Czas, który możemy im poświęcić też nie jest bez znaczenia. Mówią, że koń też wie, kto go karmi :-) Co do prowadzania to tak mi się skojarzyło.. ś.p. Tadzio, jak pierwszy raz wrzucił mnie na oklep i dał sznurek do łapy i jechaliśmy z łąk z całym stadem galopem tak, że mogłam się z konia na konia przesiadać, jakbym chciała, tak mnie w zdumienie wprawił, że trudno było nie zapytać, jak to się robi, że konie Cię tak słuchają?? No i wiecie co mi ten człowiek, który swego czasu przejechał konno Amerykę Południową i kawałek Północnej przez 2 lata, powiedział? Najelpiej mieć patswisko kilka kilometrów od stajni i kazdego dnia prowadzać na nie konia i sprowadzać. Eh też miał filozofię :-)

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
12-21-2007, 08:27 AM #44

Zazdroszcze Ci guli tego komfortu mieszkania ze swoimi końmi. Czas, który możemy im poświęcić też nie jest bez znaczenia. Mówią, że koń też wie, kto go karmi :-) Co do prowadzania to tak mi się skojarzyło.. ś.p. Tadzio, jak pierwszy raz wrzucił mnie na oklep i dał sznurek do łapy i jechaliśmy z łąk z całym stadem galopem tak, że mogłam się z konia na konia przesiadać, jakbym chciała, tak mnie w zdumienie wprawił, że trudno było nie zapytać, jak to się robi, że konie Cię tak słuchają?? No i wiecie co mi ten człowiek, który swego czasu przejechał konno Amerykę Południową i kawałek Północnej przez 2 lata, powiedział? Najelpiej mieć patswisko kilka kilometrów od stajni i kazdego dnia prowadzać na nie konia i sprowadzać. Eh też miał filozofię :-)


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Gaga

Posting Freak

1,127
12-21-2007, 09:04 AM #45
guli Ale pokaż mi takiego konia, którego mozna puścic zupełnie luzem na niczym nieogrodzone łaki, żeby wybiegał się , a potem spokojnie wrócił na wybieg, albo pozwolił spokojnie poprowadzic się.
znowu mam zdjęcia wstawiać ;-) ??

Jak szłam do ogra (śp :-( ) na kilku - hektarowe pastwisko... z siodłem, ogłowiem i sprzętem do czyszczenia, to dosłownie przyfruwał do mnie... na gwizd, na imię, czy poprostu - jeśli mnie widział... Rżał z daleka jakby chciał krzyknąć "już lece, czekaj na mnie!!" (a rżał pięknie, tak gardłowo po ogierzemu:-))
Czyszczony i słodłany bez żadnego osprzętu - stał jak wmurowany - ogier kryjący, na pastwisku obok klacze... fakt rżał, czasem się wyprawił, ale miał "zaprogramowane" siodło = robota = przyjemności potem ;-)
Dodam, że wówczas nie było ani PNH ani MR, ale był (i jest po dzień dzisiejszy) Blendinger - na prawdę polecam!!

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
12-21-2007, 09:04 AM #45

guli Ale pokaż mi takiego konia, którego mozna puścic zupełnie luzem na niczym nieogrodzone łaki, żeby wybiegał się , a potem spokojnie wrócił na wybieg, albo pozwolił spokojnie poprowadzic się.
znowu mam zdjęcia wstawiać ;-) ??

Jak szłam do ogra (śp :-( ) na kilku - hektarowe pastwisko... z siodłem, ogłowiem i sprzętem do czyszczenia, to dosłownie przyfruwał do mnie... na gwizd, na imię, czy poprostu - jeśli mnie widział... Rżał z daleka jakby chciał krzyknąć "już lece, czekaj na mnie!!" (a rżał pięknie, tak gardłowo po ogierzemu:-))
Czyszczony i słodłany bez żadnego osprzętu - stał jak wmurowany - ogier kryjący, na pastwisku obok klacze... fakt rżał, czasem się wyprawił, ale miał "zaprogramowane" siodło = robota = przyjemności potem ;-)
Dodam, że wówczas nie było ani PNH ani MR, ale był (i jest po dzień dzisiejszy) Blendinger - na prawdę polecam!!


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Strony (6): Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości