Udostępnię konia....
Udostępnię konia....
Zauważyłam na forum ogłoszenia tego typu.
Przyznaję, że samej mnie kiedyś kusiło, żeby ktoś jeszcze poza mną siadał na Kubę .
Nawet dałam kiedyś ogłoszenie do lokalnej gazety tego rodzaju.
Oczywiście nikt nie zgłosił się, ale teraz to myślę, że dobrze .
Raz udostępniłam Kubę i nie było to przyjemne doświadczenie ,zwłaszcza dla konia.
Nie macie oporów przed udostępnianiem własnego konia innym?
Do tej pory nie miałam. Sądziłam nawet , ze to dobrze .
Bo jeżeli ktoś ma problemy finansowe,a kocha konie....to dlaczegóż by nie miał pojeździć na moim koniu? A i mnie się podobało, ze mam kogoś kto ze mną pogada....lubię ludzi ogólnie. A już takich z którymi można pobyc w tematach końskich szczególnie.
Ale dostałam nauczkę....nie chcę nic na ten temat pisać. Bo rzekomo rozdmuchuje nieumiejętności tejże osoby na tymże forum i zdrowo mi się za to oberwało! Wydawało mi się, że opisuje tylko swoje problemy....Nikomu nic nie zarzucając.
Myślałam, że nawiązała się przyjażń....ale nic z tego. Nawet autem czasami odwoziłam tą osobę do miasta, żeby mogła dłużej z końmi pobyć. Nawet na noclegi zapraszałam, kuchnia też dostępna...niby wszystko normalne dla znajomego. A i znalazłam miejsce gdzie za darmo można sie podszkolić, zawieźliśmy ja tam z mężem bo trudno byłoby jej samej trafić..Tak powinno być. Dla przyjaciela.
Ale okazuje się, że byłam nie taka. Zła.
Odradzam zatem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Uważajcie na udostępnianie swoich koni, bo możecie mieć potem problemy!
Ze wzgledów ekonomicznych zwyczaj udostępniania konia stał się dość powszechny. Funkcjonuje on w sytuacjach gdy kogoś nie stać na opłacanie pensjonatu , lub gdy ktoś ma problem z codziennym do konia dojazdem. Istnieją w wielu stajniach różne formy "poddzierżawiania" czy "współdzierżawienia" koni. Mnie uczono że żony ani konia się nie pożycza, ale może to już przeżytek?
A jestem z tej drugiej strony barykady. Kożystam z uprzejmości właścicieli koni żeby mieć konia nie tylko do jazdy ale i do poprzytulania, pobycia z nim, mimo że nie mam własnego.
Nie jestem rewelacyjnym jeźdzcem, radzę sobie różnie i z siodła i z ziemi. Acha - no i nie mam ambicji :lol: , po prostu chce sobie z koniem pobyć i czasami przewieźć się po lesie albo po ujezdzalni. Czsami przyjśc z dziećmi i je powozić na kółeczku stępem.
Dzierżawca znaczy się, choć ze względu na ograniczony czas biorę jeszcze bardziej skomplikowaną opcję, czyli współdzierżawę.
Pierwsza układała mi się bardzo udanie, na tyle udanie że pierwsza moja współdzierżawczyni poleciła mnie innej - "Rudy żyraf" niejako sam do mnie przyszedł choć miałam inne plany i nie szukałam akurat dzierżawy.
Douczam się jeszcze na innym koniu za co jestem niezmiernie wdzięczna jego właścicielce. Kolejna osoba co jakiś czas ponawia zaproszenia na przejażdzę na jej koniu z czego chyba w końcu uda mi się skożystać bo w końcu odeszła grożba utonięcia w błocie (WIOSNA!, WIOSNA!). :-)
jestem takim osobom niesamowicie wdzięczna, bo nic, żadno szkolenie, nie zastąpi kontaktu i jazdy na róznych koniach, radzenia sobie sam na sam z koniem. Przygotowywuję się tez tym sposobem do posiadania własnego konia - i to jest nieoceniona szkoła " zycia z koniem" dawkowana w bardzo bezpiecznym układzie. Gdyby nie możliwośc współdzierżawienia, to moz ei bym kupiła konia i... musiałabym go dac do współdzierżawy :lol: - bo nietety, wyszło że nie mam teraz czasu tyle, zeby koń nie był stratny.
Owe osoby, twierdzą też, że dla ich koni to jest kolejna lekcja (bo ja mam wiecznie problem, że im konie popsuję :evil: ), i tez bardzo ważna, ze nawet jak radzę sobie nieporadnie, to konie też się ode mnie i osób mi podobnych uczą, np cierpliwości do człowieka, szacunku i posłuchu do ludzi w ogóle.
Inna sprawa, że wchodząc w dżierżawę, traktuję ją jak każdy inny _interes_. Ustalam zasady i staram się ich trzymać i wszystko. Uważam że tam gdzie pieniądze tam nie ma koleżeństwa.
Jak dotąd, trafiałam na osoby, które po ugadniu podstaw, czyli np. czego temu koniowi dawac nie wolno bo mu szkodzi, ogólny zarys codziennej pielęgnacji itp, nie wtrącały się do moich realcji z koniem jeśli sama nie prosiłam o pomoc. Pewnie wszytko robie inaczej niż one, inaczej z ziemi, inaczej z siodła, inne w ogóle traktowanie konia, pewnie czasami odłoze coś nie na miejsce itd.. Ale problemów na tym tle nie miałam.
Konie tez nie wykazują jakiegoś "zgłupienia" z powodu obcowania i chodzenia pod inną osobą, swoje rozumy mają i naprawde nie ma problemu zeby kon sobie bardzo szybko zapamiętał z kim wyjezdza do lasu na galopy, a kogo ma wywieźć i bezpiecznie przywieźć nie gubiąc po drodze w stępo-kłusiku i galopku przez nóżkę.
Inna sprawa, że jak czasami czytam z ciekawości i zeby mieć rękę na pulsie, ogłoszenia o dzierżawach, to nie wiem skąd ludzie biorą takie pomysły i wymagania (i wyobrażenia o formie i umiejętnosciach swoich koni). Najlepiej żeby sama Anky trenowała im konie i jeszcze za to płaciła. hock: :lol:
Niektórzy to chyba naprawdę nie potrafią pojąć że dżierżawa to nie zakład treningowy i o ile za pierwsze się pieniądze bierze to za drugie trzeba zapłacić.
Ja jak wyjeżdżam na 3 czy 4 miesiące każdego roku, to zostawiam konia komuś, żeby się nim ktoś zajmował, a w zamian może wsiadać - ale zawsze osobom zaufanym - w zeszłym roku moja koleżanka - może nie jeździ jakoś super, ale za to popracowała nad rozluźnieniem z moją konią i ogólnie się nią zajmowała - Branka ją lubi i jest przy niej grzeczna więc wiem stad ze się dogadywały. Na dodatek wróciłam w zeszłym roku w polowie wakacji na 4 dni, m.in. zobaczyć czy z Branka wszystko dobrze - także taka współdzierżawa z mojej strony to nie danie konia komukolwiek do klepania tyłka. Jak potem była na koniec wakacji u pana Lipczynskiego, też kazałam rodzicom pojechać i zobaczyć co z nią, pisałam do pana Jana itp. No i dzięki oddaniu Branki miała miłe wakacje - mało pracowała, chodziła na pastwiska na cały dzień i wróciła grubiutka - niestety kulawa, ale to nakostniak na kości rysikowej więc niczyja wina...
W te wakacje to samo - potrzebuje kogoś kto będzie do niej zaglądał, chyba że zapłace w pensjonacie za czyszczenie jej - ale to nie to samo. Tamta koleżanka, co miała Branke pól wakacji w zeszły roku, ma teraz swojego konia i może nie mieć czasu dla Branki a nie chce, żeby 3 miesiące nikt się nią nie zajmował...ona jest koniem, który wymaga zainteresowania(zresztą który nie wymaga - jak zwierzak lubi ludzi, to się cieszy na kontakt z nimi).
Ja nie daje żadnego ogłoszenia do gazety ani nigdzie indziej niż tu - bo mam wrażenie, że na tym forum prawie wszyscy jak już są to dlatego, że kochają konie i chcą by ich życie było jak najlepsze. Nigdzie indziej ogłoszenia takiego bym nie dała. Jakby mi ktoś z forum zgłosił i chciał zając sie moim koniem - zobaczyłabym kto to, zaprosiła do stajni, popatrzyła jak jeździ jak się obchodzi z koniem itp - a jakbym wyjechała, to poprosiła właścicieli mojej stajni by dali mi znać, gdyby było coś nie tak-chyba, że ktoś komu zaufam(np. którego stajnię znam, bo tam byłam, albo mieszka koło Wrocka - a więc moi rodzice mogą odwiedzać wtedy konia) będzie chciał Brankę wziąć tylko na odpas na pastwisko i się nią zajmował - ale nie licze, że ktoś taki się znajdzie za bardzo
Mało jest niestety ludzi, którzy zajęliby sie obcym koniem, ale nie chcieli w zamian jeździć - no ale tak już jest.
Sowa jeżeli płacisz to jest sprawa prosta: ustalacie razem zasady i ok.
ja chyba za bardzo sie zagalopowałam....chciałam znaleźć bratnią duszę bardziej / więc jak tu brać kasę?!/niż kogoś kto by jeździł. Początkowo w tamtym roku jak byłam chora to sądziłam, że dobrze będzie jeżeli mój konik mimo to będzie regularnie chodził pod siodłem. ale to się zmieniło w ciągu 2 miesięcy i potem - tak sądziłam ,nawiązała się między nami przyjaźń- i ja już tak bardziej z tej przyjaźni klaczkę dawałam do jazdy.
Cytat:Do tej pory nie miałam. Sądziłam nawet , ze to dobrze .
Bo jeżeli ktoś ma problemy finansowe,a kocha konie....to dlaczegóż by nie miał pojeździć na moim koniu? A i mnie się podobało, ze mam kogoś kto ze mną pogada....lubię ludzi ogólnie. A już takich z którymi można pobyc w tematach końskich szczególnie.
Ale dostałam nauczkę....nie chcę nic na ten temat pisać. Bo rzekomo rozdmuchuje nieumiejętności tejże osoby na tymże forum i zdrowo mi się za to oberwało! Wydawało mi się, że opisuje tylko swoje problemy....Nikomu nic nie zarzucając.
Myślałam, że nawiązała się przyjażń....ale nic z tego. Nawet autem czasami odwoziłam tą osobę do miasta, żeby mogła dłużej z końmi pobyć. Nawet na noclegi zapraszałam, kuchnia też dostępna...niby wszystko normalne dla znajomego. A i znalazłam miejsce gdzie za darmo można sie podszkolić, zawieźliśmy ja tam z mężem bo trudno byłoby jej samej trafić..Tak powinno być. Dla przyjaciela.
Ale okazuje się, że byłam nie taka. Zła.
Odradzam zatem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Uważajcie na udostępnianie swoich koni, bo możecie mieć potem problemy!
Cytat:Do tej pory nie miałam. Sądziłam nawet , ze to dobrze .
Bo jeżeli ktoś ma problemy finansowe,a kocha konie....to dlaczegóż by nie miał pojeździć na moim koniu? A i mnie się podobało, ze mam kogoś kto ze mną pogada....lubię ludzi ogólnie. A już takich z którymi można pobyc w tematach końskich szczególnie.
Ale dostałam nauczkę....nie chcę nic na ten temat pisać. Bo rzekomo rozdmuchuje nieumiejętności tejże osoby na tymże forum i zdrowo mi się za to oberwało! Wydawało mi się, że opisuje tylko swoje problemy....Nikomu nic nie zarzucając.
Myślałam, że nawiązała się przyjażń....ale nic z tego. Nawet autem czasami odwoziłam tą osobę do miasta, żeby mogła dłużej z końmi pobyć. Nawet na noclegi zapraszałam, kuchnia też dostępna...niby wszystko normalne dla znajomego. A i znalazłam miejsce gdzie za darmo można sie podszkolić, zawieźliśmy ja tam z mężem bo trudno byłoby jej samej trafić..Tak powinno być. Dla przyjaciela.
Ale okazuje się, że byłam nie taka. Zła.
Odradzam zatem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Uważajcie na udostępnianie swoich koni, bo możecie mieć potem problemy!
Ja bym chyba nie weszła w stały układ darmowy. Co innego skorzystać z czyjejś uprzejmości raz na jakiś czas, a co innego na stałe.
Nie bardzo to sobie wyobrażam, żle bym się z tym czuła.
Chyba że układ byłby inny, niby darmo, ale pełna opieka ze wszystkim - czyli jak przy własnym koniu, wszystkie obowiązki i pełna dyspozycyjność. :roll: To ew. mogłoby chyba funkcjonować.
Konicek i majac na wzgledzie zgode na forum,jesli kogos to zainteresuje to poprosze na PW
Konicek i majac na wzgledzie zgode na forum,jesli kogos to zainteresuje to poprosze na PW
chciałabym jednak wyrazić wdzięczność innym moim znajomym, którzy okazali sie przyjaciółmi.....A którzy jeździli na moich konikach..
taka fajna, trochę zwariowana rodzinka z Gór Świętokrzyskich ......oni naprawdę BARDZO mi pomogli i przy konikach i "duchowo" też.
Stasiu i Justynko wielkie CMOKI za serce!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hmmm to bardzo trudne w sumie, bo chyba zalezy od układu człowiek-koń. Gdybym miała całe stada koni to chyba bym nie miała większych oporów i ambicji bym była jedynym jeźdźcem tych wszystkich koni, bo przecież tak naprawdę to o to chodzi KTO JEST JEŹDŹCEM MOJEGO KONIA?! I dla mnie nie ma znaczenia, czy dzierżawac, czy uczeń, czy koleżanka/kolega, ważne jakie się ma zaufanie do tej osoby.
Z Cejlonem to mam takie silne przywiązanie, że nawet, z całym szacunkiem, Trenera w efekcie na niego bym nie wpuściła. Nie pożycza się męża nawet nie wiem jak świetnej kochance :-) (zwracam uwagę, że to żart - to dla tych, co może nie złapali pffff). Ale jak bym miała np. 20 koni to nie wiem, czy mogłabym mieć tak silny związek z każdym z nich.
Sama wiele lat jeździłam dzieki uprzejmości przesympatycznych ludzi (Pan Mecenas rajdowiec spod Ostródy, w którego stajni spędziłam kilka piękniejszych lat swojej przyjaźni z końmi), Ś.P. Tadzio z Bednarek, który mnie sadzał na swoje achautekiny i chyba nie miał oporów.
Idea w sumie jest ok, probemu pojawiają się, gdy ludzie nie potrafią znaleźć wspólnej płaszczyzny porozumienia i ich osobiste cele się rozmijają. Tak jak ze wszystkim. Na każdy świetny pomysł potrafię znaleźć gamonia, który go spartoli.
Rozumiem, że chodzi o moje ogłoszenie.
Nawet nie wiecie jak bardzo nie chcę udostępniać komuś konia.
Najchętniej byłabym bogata i nie miała nic innego do roboty tylko czas dla niego.
A jeszcze chętniej nie miałabym zerwanego więzadła krzyżowego w kolanie i nie musiała iść na operację, po której nie można wsiadać na konia przez kilka ładnych miesięcy :-)
Nie chcę, żeby przez ten czas nic nie robił.
Jeśli do września znajdę godną zaufania osobę, to dobrze, a jeśli nie, to też nie będzie tragedii.
Erick ma super warunki i jego utrzymanie nic mnie nie kosztuje. Popasie się przez jakiś czas i już.
A ewentualne "udostępnienie" polegałoby na okresie próbnym, potem jeździe pod moim lub mojej drugiej instruktorki okiem, a dopiero po jakimś czasie samodzielnie.
Chociaż moim zdaniem na pierwszy rzut oka widać z kim ma się do czynienia. Koń ci wszystko powie.
(Sowa: możesz się sklonować i zamieszkać w Sulęczynie? Albo przyjeżdżać raz w tygodniu? Okres próbny by nie był potrzebny ;-) )
mojej klaczy nie przeszkadza, że jakiś czas postoi bez jazdy...Zimą nie miałam absolutnie nikogo kto chciałby na niej jeździć /pogoda i ciemno!/
, a ja jeździłam raz na dwa tygodnie i było super. Owszem czasem szła taka trochę bardziej szukająca wilków ,ale poza tym ok. .Absolutnie nic złego nie dzieje się z jej charakterem. Czasem lepiej, żeby koń postał.....tzn. pochodził.
Bo zamykania w boksie w takich sytuacjach konia jakoś nie widzę....smutno.
Fakt, kilka miesięcy to sporo..ale to chyba konik, który kilka latek pochodził pod siodłem....więc nie powinno być tragedii.
Ja z kolei powinnam iść na operację dysku, po której na konia nie wolno wsiadać....2 lata!!!!!!!!!!
Ja zawsze daje Brance przynajmniej miesiąc pod rząd kiedy nie chodzi w ogóle w seznonie pastwiskowym- ale mimo wszystko, jak jade na 3-4 miesiące gdzieś, to kłopotem jest zostawić konia bez niczego do roboty, tylko w pensjonacie - w mojej stajni jest kilka wybiegów i pastwisk, ale nie są one jakies bardzo duże - konie mogą pobiegać, ale bez przesady, jak się rozpędzą galopem to już muszą hamować - i we Wrocławiu jest tak z wieloma stajniami - a jak ktoś na niej jeździ, to konia ma zapewniony ruch - szczególnie, że Branke trudno utrzymać w dobrej wadze - musi dostawać sporo jeść - a nawet jak dostaje pasze niskoeenergetyczna(tak jak teraz - i wreszcie jest zaokrąglona), to ją troche nosi...wole jak troche pracuje, szczagólnie jak mam dla niej dobrego jeźdzca - nie ukrywajmy ja jeźdżę przeciętnie - więc mam sporo znajomych, którzy jeżdżą lepiej i służą przy tym radą...
Zastanawiam się teraz nad daniem w wakacje Branki do dziewczyny, z którą będę chyba jeździć - ona ma sporo źrebaków i w lecie przyjmuje konie na pastwiska(widziałam jej ogłoszenie) - mogłaby wtedy trochę szkolić Brankę, kontynuuując to co będzimey robić razem i przy okazji koń by miał pastwiska..ale napierw muszę z niąpojeździć i zobacze jak mi się podobają jazdy...