Szkoła z internatem
Szkoła z internatem
Teolinek Posłałaś dziecko do szkoły z internatem :-)
Kto wie, co się dzieje w końskim łebku...
Teolinek Posłałaś dziecko do szkoły z internatem :-)
Kto wie, co się dzieje w końskim łebku...
a za co miałabym się obrażać???????????????????????????????Hm..
Sama zastanawiam się czy dobrze postąpiłam. Jednak dziewczynę poleciły mi osoby , które uważam za uczciwe i wiarygodne...Ale cóż, każdy koń jest inny i nie zawsze to co dobre dla innych koni może być akurat dobre dla niego.
najważniejsze, żeby jakoś przywykł do nowego miejsca...potem będzie już z górki. Właścicielka pensjonatu powiedziała mi, ze będzie go obserwować i spróbuje dopasować do niego metodę szkolenia.
KOń w zasadzie już sporo umie...nosi siodło, chodzi na głos w koralu, kilka razy udało mi się nawet na nim pojeździć...Tyle, że za każdym z tych razów byłam szczęśliwa, że już zsiadłam! Arab chyba też....bo gdy tylko zsiadałam rżał cichutko! Nie wyobrażałam sobie jednak, ze na nim zagalopuję...Coś mnie paraliżowało.
Ja jestem chyba "gorszą " mamuśką od Ciebie
Cały czas mam wrażenie, że w u kogos nie będą dobrze dopilnowane , że może stac się im krzywda.
Ale wiem, że to głupie :oops:
To jak z małymi dziećmi.
Człowiek stara im się poświęcic jak najwięcej czasu, aż staną się bardziej samodzielne i będą mogły pójść w świat.
Konie raczej nie dochodzą do takiego etapu - zresztą sama nie wiem :?
Muszą być plusy takiego szkolenia poza domem - nikt nie wie? :wink:
Przebywam w ośrodku,który zajmuje się treningiem koni.
Na różnym etapie zaawansowania.I trenuje własne konie w różnym wieku i w różnym celu.
I "nasze" konie jeździły na szkolenia do innych ośrodków.
Jeśli właściciel "docelowy" niewiele sam umie to cały trud szkolenia szybko popsuje.
Chodzi o różnice w nauce na miejscu, kiedy nauczyciel przyjeżdża, a uczenie poza domem
Wolałabym, żeby ktoś przyjeżdżał do mnie, ale nikogo nie znalazłam.
Dziś się trochę uspokoiłam bo rozmawiałam z dziewczyną, która z nim obecnie pracuje i powiedziała mi, że koń się uspokaja...staje się coraz bardziej chętny do współpracy.
Tak dokładnie się czuję, jakbym miała małe dzieci. Jedno zostało w domu i marudzi, a drugie pojechało do internatu. I martwię sie o jego samopoczucie...przecież od razu dobre być nie może.
Z drugiej strony musiałam to zrobić, na pocz. maja koń kończy 5 lat i czas najwyższy, żeby zaczął chodzić pod siodłem.
Osoba, która z nim pracuje jest delikatna, łagodna a jednocześnie stanowcza i stara się obserwować konia pod kątem jego indywidualności...tak, żeby nawiązać z nim kontakt podczas pracy. No, nie jest źle.
Ja tymczasem pracuje dużo z klaczką. Dziś przypomniałam jej o tym, ze ma przychodzić do ogłowia sama i stać spokojnie, aż je założę.. Trochę się rozkaprysiła od czasów gdy tylko ja na niej jeździłam. Na wakacjach jeździło na niej kilka innych osób i zaczęła wręcz uciekać od ogłowia i siodła.
guli Chodzi o różnice w nauce na miejscu, kiedy nauczyciel przyjeżdża, a uczenie poza domemCzyli prywatne korepetycje w domu zamiast internatu?
guli Chodzi o różnice w nauce na miejscu, kiedy nauczyciel przyjeżdża, a uczenie poza domemCzyli prywatne korepetycje w domu zamiast internatu?
Aha, to nie zrozumiałam.
Myślę, że to zależy:
1. od dostępności trenera
2. od tego, gdzie trzymamy konia, bo tu pojawia się kwestia i kosztów
Dostępność trenera to rzecz oczywista: jego kwalifikacje, cena, itd. Myślę, że lepszy trener w internacie jest lepszy niż gorszy na przychodne.
Jesli trzymamy konia u siebie, to taniej wyjdzie trener dojeżdżający. Ale jeśli koń jest w pensjonacje, to raczej taniej będzie internat.
Natomiast gdyby koszty nie grały roli i trener dojeżdżający i internatowy miał takie same kwalifikacje, to ja bym wolała konia w u siebie ("u siebie" znaczy tu u siebie lub w swoim pensjonacie) niż gdzieś tam w internacie.
guli ale przecież Ty jeździsz na swoich koniach? O jakim szkoleniu myślisz?
To chyba są koniki rekreacyjne i spełniają swoje zadanie super?
Miałam barierę lękową dlatego oddałam arabka. Mogłabym go ułożyć tak jak klacz pod siodło i dla mnie by to wystarczyło. Tam w pensjonacie mają też zrobić tylko tyle, nauczyć go najprostszych rzeczy pod siodłem. Żeby był grzeczny w stępie, kłusie, galopie.
oczywiście też chcę się uczyć dalej z moimi końmi. Ale to "dalej" to już będzie u nas w domu, z pomocą czasami innych ludzi.
Musisz wziąc pod uwagę jeszcze Duchowa Przygodo, ze twój lęk przelewa się na konia, wiec jeśli pomimo dobrego ujezdżenia go, dalej będziesz się bała, może wam się współpraca nie układać Ale mam nadzieje, że jak on stanie się grzeczny pod siodłem i będziesz wiedziała, że przeszedł szkolenie, to twoje obawy znikną. Powinnaś jak się skończy jego szkolenie, wsiąśc na niego tam, w tym pensjonacie i dokładnie dowiedzieć się od dziewczyny, czego go nauczyła i w jaki sposób i wtedy będziesz wiedziała czego sie spodziewać w domu.
Na jak długo go oddałas tak w ogóle?Na okres czasowy czy np. aż nie powiedzą ci, ze jest grzeczny w 3 chodach?
to wiem branko, ze wszystko zależy od przełamania moich oporów...z kolei te opory mogą być też zależne od zachowania konia, prawda?
Oddałam go na miesiąc, a potem mam nadzieję, ze kilka razy w tygodniu jeszcze ktoś na nim pojeździ. JUż mam to zaplanowane. Ja oczywiście też...jeśli nie, tak jak już napisałam, będę myśleć o sprzedaży konika./...chlip, chlip.
Jeśli chodzi o szkołę z internatem to posłużę się cytatem. ( tak mi się rymnęło niechcący). Czytałem ostatnio bardzo ciekawą książkę pewnego Indianina . Znają go z pewnością niektórzy. To GaWaNi Pony Boy. a książka ma tytuł: "Horse, Follow Closely".
Pisząc o sobie w pewnym momencie pisze mniej więcej tak: " przez sześć lat zajmowałem się treningiem koni, aż doszedłem do wniosku,że to co robię jest nieuczciwe. Szkolę konia dajmy na to 3 miesiące , biorę za to czek i co? Przeważnie po krótszym , czy dłuższym czasie powinienem zacząć z tym koniem od nowa. Pomyślałem ,że o wiele uczciwiej będzie jak zajmę się szkoleniem ludzi, żeby ich nauczyć postępowania z końmi."
Zgadzam się z nim całkowicie , bo ja do takiego samego wniosku doszedłem. W wielu innych sprawach też się z nim zgadzam. Zazdroszczę mu tylko tego ,że on ma dopiero 34 lata .
Ma rację.
Ale czasami bywa tak, że po przekroczeniu pewnej bariery człowiek zaczyna sobie z czymś radzić. Ta bariera oczywiście jest w samym człowieku, ale tak jak napisałam bodźcem do jej przełamania może być jakiś czynnik z zewnątrz. Przynajmniej pozostaje mi mieć nadzieję , że tak będzie tym razem.
Prostym dowodem na to są jeźdźcy rekreacyjni, jeżdżący całkiem sensownie, ale tylko na wyszkolonych koniach. Sami nie biorą się za układanie wierzchowców pod siodło.
No tak, ale żeby móc się od kogoś uczyć, trzeba mieć pieniążki - konie są drogą przyjemnością i wielu na to nie stać - ja np. nie mam zasobów by jeździć na szkolenia i się uczyć od mistrzów, czy nawet nie mistrzów ale jakis autorytetów. Chciałabym pouczyć sie od takiego Indianina, czy kogoś podobnego w Polsce, ale kasa z nieba nie spada, a za coś trzeba konikowi dać paszę, zaszczepić, mieć na ewentualne zabiegi weterynaryjne(odpukać!). I ciężko wygospodarowac sumę na porzadne szkolenie.
No i przez to pojawia się wiele problemów, które nie wiadomo jak rozwiązać, trzeba szukać rozwiązań samemu, bo jak się do kogoś zwróci we Wrocławiu, to krzyczy 100zł za wizytę czy więcej, albo bierze mniej i g...wie.
A ja nie umiem sobie teorii przełożyć sama na praktykę - może częściowo, ale tak wiele rzeczy robi się nieświadomie.
Nie dziwię sie też Duchowej Przygodzie, że oddała swojego araba do szkolenia - przecież nie da rady, żeby siedziała po kilka godziny dziennie w tym pensjonacie i słuchała jak ma szkolić konia - nikt też by na coś takiego nie poszedł pewnie stamtą. To chyba tylko za granicą są tacy trenerzy jak się w ksiażkach zaklinaczy czyta, że tak pomagają włascicielom koni i poswięcają im mnósto czasu.
Ja na razie nie spotkałam nikogo, kto by mi pomimo słonej zapłaty chciał udzielać wskazówek poza treningiem i mówił mi jak mam szkolić konia itp i robił to naprawde z chęcią pomocy mi. Wyjątkiem jest Jan Lipczyńki, ale to chyba też dlatego, że jak u niego jestem, to łaże za nim jak cień i nie daje mu spokoju zadając non stop miliony pytań(nie wiem jak n mnie może jeszcze lubić :roll: ) i zostaje po każdym treningu dłużej(i jeszcze to wszystko notuję w zeszyciku :lol: )
Znowu odbiegłam od tematu - nie umiem się trzymać wątków, jeszcze trochę i trzeba będzie założyć kolejny.