Stwarzajmy najlepsze warunki dla klaczy źrebnych
Stwarzajmy najlepsze warunki dla klaczy źrebnych
Witam Drodzy Forumowicze,
Zakładam wątek, w którym mam nadzieje dużo inf. można będzie znaleźć i dopisać w kwestii utrzymania klaczy źrebnej od pierwszego dnia zaźrebienia; coś na kształt poradnika...
poruszmy tu kwestie karmienia, dodatków, kąpieli klaczy, stresów, do jakiego czasu można i jak pracować z przyszłą "mamą", na co zwracamy uwagę, o co szczególnie dbamy. Może ktoś ma chęć zrobić mały dziennik z jego doświadczeniami.
Mam nadzieję, że wątek nie umrze szybko i również ja, jak i być może inni forumowicze dowiedzą się czegoś nowego.
Chętnie także poczytamy tu porady w temacie mamy źrebaka i co dalej. Czyli stosunek do kantarów, kiedy uczymy chodzić na uwiązach, jakie zabawy, jak zdobywamy zaufanie małego ogonka...
-pozdrawiam Kamila
Jaki to obszerny temat!
Ale ja tak skrótowo:
przed zaźrebieniem właściwie specjalnie nie przygotowywałam klaczy. Zaszła w ciążę bez problemu, ale szybko rozpoczęłam dawkować jej paszę Podo-Lac i tak do 2 mies po porodzie (kwiecień). Do resorpcji nie doszło, usg potwierdzające tydzień po i 1,5-2 mies po zaźrebieniu by wiedzieć czy ciąża nadal jest i czy nie ma bliźniaczej. Dużo ruchu, trawa, właściwie normalnie. Chodziła pod siodłem jeszcze 9 mies, potem dałam jej spokój (został mi pamiątkowy dłuższy popręg :wink: ). Towarzystwo innych koni, ukochanej F, która zazwyczaj traktowała K niegrzecznie, jednak konie lepiej/szybciej wiedzą wszystko o sobie i podczas ciąży F odpuściła K wszelkie nieładne zagrywki. Poród odbył się za dnia (18.00) w czyściusieńkim boksie obłożonym przy ścianach wałem ze słomy (klacz ułożyła się i tak na ścianę kanałem rodnym i musieliśmy ją przesunąć). Mała wyszła prawidłowo, nosek przedmuchany. Smółka wyszła po podaniu łyżki masła maluchowi (smółka oczywiście jest b. ważna), nie było kłopotów z karmieniem z obydwu stron, jedynie z podwiązaniem łożyska był problem, bo klacz prała zadem i pomimo większych bóli porodowych wet., który właśnie w tym momencie przyszedł (akurat specjalista od rozrodu), wiązał łożysko, gdy ja niestety trzymałam K na dutce. Wróciłam do domu o 1.00 i raniutko znów do stajni .
Potem imprinting,super sprawa. Zasuszanie klaczy (po pół roku od porodu-październik) poprzez stopniowe niwelowanie dawek treściwego i całkowite odstawienie marchwi, którą K dostawała od października/listopada w ilości nieco większej niż zazwyczaj.
Dziś mamy śliczną, zdrową i najmądrzejszą 3-latkę 8) . Cóż, każdy chwali "swoje" dziecko.
A dlaczego klacze źrebne nie mogą mieć takich samych dobrych warunków jak inne konie.
Czyżby ciąża klaczy była chorobą?
Jeśli stwarzamy dobrostan swoim koniom to to wystarczy.
Każdy właściciel koni chyba stara się najlepiej jak może i potrafi, więc co więcej można zrobić dla źrebnej klaczy u której ten stan jest stanem naturalnym i zwyczajnym.
Nie trujmy swoich zwierząt tak jak to ludzie robią z sobą pakując w siebie różne suplementy tylko dlatego, że są reklamowane i produkowane przez znane firmy, zamiast się zastanowić, czy nie powinni coś zmienić w swoim odżywianiu jeżeli muszą wprowadzać do organizmu suplementy.
Bądźmy zdrowi psychicznie(czyli myślmy) to będziemy zdrowi fizycznie i nasze zwierzęta też.
Pozdrawiam
Zgodzę się z Tobą Leonie, jednak do resorpcji dochodzi dość często, do zakażeń i ronień również, ciąże bliźniacze się również zdarzają, a wszystko to niesie ryzyko dla matki i płodu. Jeśli ktoś ma wartościową klacz, kryje cennym nasieniem, ogierem to się nie dziwię, że czasem człowiek obchodzi się bardzo ostrożnie z przyszłą matką . Poza tym nie zawsze ta ma do dyspozycji wartościowe pastwisko. Ja dodawałam specjalny suplement (Podo), bo nawet wet wskazał suplementowanie ( nie handluje nimi, nie podawał nazw) choćby po to, by źrebię nie miało żadnych przykurczy ścięgien. Poza podawaniem Podo wszystko było jak zawsze: stado, latem łąki, jesień- wiosna padoki, jazda do momentu gdy jeszcze klacz się niezbyt męczyła.
Z pierwszą moją klaczą podchodziłam 4 razy: 1x kryciem z ręki, 3x inseminacją. Nie załapała, a ogiera chciała zabić (pomimo usg robionego tego samego dnia i wskazania momentu krycia), a drp nie miałam dużego wyboru, tylko 2 ujeżdżeniowe delikatesy spod Grodziska Maz. Dałam sobie spokój.
Na pewno przesadzać nie można ale wg. mnie mimo iż jest to stan naturalny dla klaczy trzeba dołożyć wszelkich starań aby było jak najlepiej. Zresztą tak jak asio wspomina jeżeli klacz jest cenna [nie tylko pieniężnie ale i sentymentalnie] oraz stanówka kosztuje dużo, a dla mnie 3,5tyś. to jest dużo to lepiej na zimne dmuchać. Ja źrebnej klaczy nie stawiam z wszystkimi końmi bo martwię się, że nawet podczas zabawy dostanie w brzuch, po mimo że klacze matki są najwyżej w hierarchii... Co do karmienia dostają swoje dawki plus mesz, jedna jeszcze biotyne ale nie ze względu na ciąże.
-pozdrawiam Kamila
To co tu piszecie to jest błędne koło.
Chcecie mieć zdrowe i silne potomstwo, a sztucznie żywicie swoje zwierzęta.
Jeżeli klacz w normalnych warunkach daje słabe lub chore potomstwo, to się po prostu nie nadaje do hodowli.
Jeżeli płód karmisz sztucznościami, a to czynisz karmiąc matkę to go osłabiasz, bo gdy się już zetknie z rzeczywistością to będzie ciągłym pacjentem weterynarza i konsumentem suplementów.
Do resopcji i innych powikłań dochodziło i będzie dochodziło tym częściej im mocniej człowiek będzie usiłował wyręczyć naturę i być od niej mądrzejszy.
Podejście jakie prezentujecie powoduje, że zwierzęta i ludzie oddalają się od tego co im podpowiada natura, a idą drogą wskazywaną, przez koncerny farmaceutyczna i produkujące żywność!
Zachowanie weterynarza mnie nie dziwi, tak jak nie dziwi mnie zachowanie lekarza, który nie powie ci jak masz żyć i czym się odżywiać tylko przepisze lek, a jak ten nie pomoże to przepisze następny.
Opiekuję się mamą od kilku lat i wiem co jada, bo robię zakupy.
Jest miłośniczką nabiału w postaci serków typu fromage.
Pewnego dnia mówi, że musi do lekarza, bo ma zapalenie cewki.
Aby wiedzieć co się dzieje zawsze wchodzę z mamą do gabinetu. Tak było i tym razem. Wszedłem i mówię pani lek., że może mama ma zakwaszony organizm bo przesadza z konsumpcję serków. Pani doktor zbyła to milczeniem i zaleciła badanie moczu oraz wizytę u ginekologa oraz przepisała oczywiście antybiotyki.
Wszystkie powyższe działania nie dały efektu. Dopiero, gdy wymusiłem na mamie tygodniowy post całkowity od nabiału dolegliwość ustąpiła. Jak to powiedziałem pani dok. to powiedziała, że faktycznie to mogło być przyczyną bo w moczu było za dużo fosforu.
Ale nie mając pewności nie zawahała się przepisać mamie trującego antybiotyku, który zawsze zostawia ślad w organizmie.
Teraz mama truje się nadal serkami, ale w ilości co najmniej o połowę mniejszej i dolegliwość nie wraca. Taką ilość organizm jest w stanie wytrzymać.
Tak samo działają weterynarze.
Od kilkunastu lat maja Czanta była diagnozowana przez weterynarzy jako koń chorujący na ślepotę miesięczną, niektórzy próbowali mi wcisnąć jakieś medykamenty w tym antybiotyki również.
Objawy występowały w drugiej połowie czerwca.
Od 2 lat klacze mają cały rok możliwość swobodnego wejścia i wyjścia ze stajni do ogrodu lub na pastwisko.
Ślepota miesięczna zginęła!!!
Zwykłą nadwrażliwość na światło "fachowcy" brali według książki.
Każdy organizm jest inny i tylko podejście holistyczne ma sens.
Obyśmy zdrowi byli
Słuchajmy własnego rozumu i organizmu a nie reklam w TV
Jerzy Leon eżeli płód karmisz sztucznościami, a to czynisz karmiąc matkę to go osłabiasz, bo gdy się już zetknie z rzeczywistością to będzie ciągłym pacjentem weterynarza i konsumentem suplementów.
Jerzy Leon Jeżeli klacz w normalnych warunkach daje słabe lub chore potomstwo, to się po prostu nie nadaje do hodowli.- widać się nadawała, bo i matka cała,dziecko również, a Podo możliwe że w tym pomogło, ale widać nie zaszkodziło. Weta wzywam do szczepień i odrobaczań od lat.
Jerzy Leon Podejście jakie prezentujecie powoduje, że zwierzęta i ludzie oddalają się od tego co im podpowiada natura, a idą drogą wskazywaną, przez koncerny farmaceutyczna i produkujące żywność!- moim producentem żywności dla koni jest głównie moja własna łąka, po której biegają od maja czasem do grudnia. Stajnia otwarta. Klacz przeszła ciążę w 3ch stajniach- własnej i 2ch pensjonatach. Przeprowadzki bez stresu, ostatnia na nóżkach, bo było blisko.
Nie wiem, może nie powinnam się wypowiadać w tym temacie, bom pseudohodowca, mam tylko jednego konia własnego chowu i to bardzo zdrowego:
Jerzy Leon eżeli płód karmisz sztucznościami, a to czynisz karmiąc matkę to go osłabiasz, bo gdy się już zetknie z rzeczywistością to będzie ciągłym pacjentem weterynarza i konsumentem suplementów.
Jerzy Leon Jeżeli klacz w normalnych warunkach daje słabe lub chore potomstwo, to się po prostu nie nadaje do hodowli.- widać się nadawała, bo i matka cała,dziecko również, a Podo możliwe że w tym pomogło, ale widać nie zaszkodziło. Weta wzywam do szczepień i odrobaczań od lat.
Jerzy Leon Podejście jakie prezentujecie powoduje, że zwierzęta i ludzie oddalają się od tego co im podpowiada natura, a idą drogą wskazywaną, przez koncerny farmaceutyczna i produkujące żywność!- moim producentem żywności dla koni jest głównie moja własna łąka, po której biegają od maja czasem do grudnia. Stajnia otwarta. Klacz przeszła ciążę w 3ch stajniach- własnej i 2ch pensjonatach. Przeprowadzki bez stresu, ostatnia na nóżkach, bo było blisko.
Hm ja nie widzę powodu aby jakoś specjalnie dbać o klacz źrebną. Nie rozumiem również co autorka wątku ma na myśli pisząc o kapieli klaczy - czy ma się różnić kąpiel źrebnej klaczy od kąpieli niespecjalnie źrebnego wałacha? :lol:
U mnie, czy w rodzinnej hodowli źrebne chodzą w stadzie na łąki. Mają zapewniony wymuszony lekki ruch praktycznie do końca, aby były w formie - klaczy o wiele łatwiej się wówczas źrebić. Karmione są standardowo, dopiero przed porodem i w okresie laktacji są "dobiałkowane" otrębami. Są pod opieką lekweta z USG i tyle... Ciąża to nie choroba, a często serwowane nadmierne karmienie w okresie ciąży, oraz równie częsty - kompletny brak ruchu - sprawia, że klacz tyje i ma później niemały problem z wyźrebieniem...
Autorka miała na myśli, że kąpiel dla niektórych koni to niemały stres, a tego w ciąży najlepiej unikać.
-pozdrawiam Kamila
Gazanno, ja ze swoją podróżowałam 3 razy, a ostatnia przeprowadzka (4ta) to na piechotkę do stajni oddalonej o kilka km. Tydzień przed terminem.
Zauważyłam tylko jedno, jak przyszłyśmy, druga klacz znająca już tą stajnię, powiedziała zmęczonej spacerem ciężarnej "TU jest bezpiecznie, nic ci nie będzie". Widziałam to (!)
Ja bardzo się rozczulam nad swoimi zwierzętami tak już mam i kto mnie zna ten wie, że potrafię płakać u weta jak pies mój jest w narkozie... Klacz ma słabą kondycję wg.mnie i muszę z nią popracować ale nie mogę tak na hurra zacząć od dużych treningów bo jest źrebna. Jak jej najlepiej ruszyć mięśnie zadu, ląża na wypinaczach?
-pozdrawiam Kamila
Cytat:Ja bardzo się rozczulam nad swoimi zwierzętami
Cytat:Jak jej najlepiej ruszyć mięśnie zadu, ląża na wypinaczach?
Cytat:Ja bardzo się rozczulam nad swoimi zwierzętami
Cytat:Jak jej najlepiej ruszyć mięśnie zadu, ląża na wypinaczach?
Klacz kondycyjnie leży, dopiero ją nabywam. No ja na niej nie pojeżdżę gdyż klacz nie chodzi jednak pod siodłem, a kopyta ma straszne więc najpierw to trzeba wyprowadzić, spacery ok -ale czy taki brak mięśni załatwią spacery[wątpię]. Pastwiska miała baaardzo duże i jakoś nie ma mięśni. Dlaczego na wypinaczach? Dlatego żeby przypomniała sobie jak się chodzi i nie nabawiła sie jeleniej szyi...
-pozdrawiam Kamila
Cytat:nie nabawiła się jeleniej szyi
Cytat:nie nabawiła się jeleniej szyi
Panie Wojtku,
Po pierwsze to jest mi niesamowicie miło, że Pan się udzielił w wątku i chętnie poczytam co mi Pan ciekawego w temacie napisze.
Po drugie nie będę się spierała bo ja to jestem przy Panu "pikuś" ale mnie straszyli, że zła praca z koniem wyrabia nie odpowiednie mięśnie szyi co skutkuje jelenia szyja.
Po trzecie wysłałam do Pana znajomą z polskicharabów z koniem do zrobienia i mam nadzieję, że i ja dostąpię zaszczytu oddania swojego ogonka do popracowania z nim/z nią
-pozdrawiam Kamila