Młody koń i jego wychowanie
Młody koń i jego wychowanie
Magdo chodzi Ci o Join Up? W sumie to chciałam przez nie uzyskać posłuszeństwo ale chyba poczekam z Tym. Tak jak piszę skupiłam się na nauce chodzenia na uwiązie zatrzymywania się i 7 grach. Chodzi mi głównie o 2 pierwsze gry. Jestem na etapie gry w zaprzyjaźnianie się chcę pokazać młodej, że jestem fajna bo ciągle niby jest dobrze i niby jest posłuszna pokazuje rożki i próbuje ale to chyba urok młodego konia. Generalnie prawie rok nauczył mnie że CIERPLIWOŚĆ to podstawa i konsekwencja.
aaaa i przepraszam za nieogarnięte wypowiedzi pisarz ze mnie kiepski :/
No join up to dokładnie po polsku jest połączenie:-)
Jeśli umiesz to zrobić (a pamiętaj, że z młodym koniem będzie inaczej trochę niż z dorosłym) to ewentualnie można spróbować.
Tyle, że czasem to zajmuje 10 minut a czasem np tydzień...
Dlatego ja bym poczekała jeszcze, chyba że jest jakiś duży problem z posłuszeństwem konia. Zdarzało mi się pracować nawet z młodszymi końmi tą metodą ale w sytuacjach awaryjnych, typu koń kopiący, gryzący, nie prowadzany na uwiązie, nie wiązany itp...
W chwili obecnej drastycznie nie ma ot po prostu chciałam by młodą w jakiś sposób ogarnąć na szczęście prawie w całości udało mi się to zrobić zupełnym przypadkiem jestem w szoku do tej pory. Chdzimy, wiążemy, zatrzymujemy się tak jak trzeba temat nóg dalej chorągiewka ale konsekwencją dojdziemy i do tego. Mój pierwszy post miał na celu pogłębienie wiedzy co z tak młodym koniem można ćwiczyć i jak to wyglądało u Was. Wydawał mi się, że to co ćwiczymy jest nie wystarczające lub zbyt za dużo wymagam i może muszę coś zmienić lub dowiem się jakie pomysły mieliście na to by nie serwować ciągle tego samego by nie nudzić konia. Do 3,5 roku mamy jeszcze pełne dwa lata więc nauczymy się wszystkiego jak trzeba . Gdyby kogoś wzięło na zwierzenia co robił ze swoim młodziakiem i jak wyglądały wasze spotkanie to bardzo chętnie poczytam i z góry dziękuje
Szkolenie młodego konia od wieku źrebięcego do czasu rozpoczęcia nauki pod siodłem nazwałem w przypadku Adiutanta roboczo "AGOGE". AGOGE był to system wychowania i szkolenia w starożytnej Sparcie, a ja sobie pożyczyłem. Istotą tego szkolenia było właśnie kształtowanie charakteru... I tak samo jest u konia.
Wracając do Agoge Adiutanta. Gdybym raz jeszcze zaczął uzupełniłbym szkolenie o pewne elementy.
Po pierwsze poznanie temperamentu konia - temperamentu czyli predyspozycji psychicznych wynikających z genów. Dzięki temu wiadomo by było na co zwracać baczniejszą uwagę. Są konie, które bardzo źle znoszą "krytykę", ale są też takie które oczekują przejęcia przywództwa przez człowieka itd itp.
Pozostałe elementy ze szkolenia Adiutanta z pewnością bym jednak zostawił. Młody chodził codziennie w tereny za starymi i doświadczonymi końmi, a w terenie był puszczany swobodnie. Nie trzeba jakoś szczególnie się przejmować - niech poznaje świat. Codziennie był pielęgnowany i oczekiwałem szacunku. Poza tym dobrze jest gdy chodzi na wybiegi w towarzystwie innych koni, najlepiej w różnym wieku i różnej płci - stado czyni cuda. No i żywienie - warto dobrze dopasować skład i dawki.
Ostatecznie jestem zdania, że koń w tym wieku musi się dobrze bawić.
JakubSpahisKolańczyk Ostatecznie jestem zdania, że koń w tym wieku musi się dobrze bawić.
JakubSpahisKolańczyk Ostatecznie jestem zdania, że koń w tym wieku musi się dobrze bawić.
JakubSpahisKolańczyk Szkolenie młodego konia od wieku źrebięcego do czasu rozpoczęcia nauki pod siodłem nazwałem w przypadku Adiutanta roboczo "AGOGE". AGOGE był to system wychowania i szkolenia w starożytnej Sparcie, a ja sobie pożyczyłem. Istotą tego szkolenia było właśnie kształtowanie charakteru... I tak samo jest u konia.
Dziękuje za zainteresowanie i pociągnięcie tematu. Majka ( tak zwie się młoda) całymi dniami jest na padokach a konie z którymi stoi są w rożnym wieku od 4 latka do starszej damy . Majka to koń raczej charakterny ale jest niesamowicie kontaktowa. No i chyba tak jak jej pani nie libi krytyki bo pokazuje to dość klarownie :wink:.
:mrgreen: ale będą z nas ludzie
JakubSpahisKolańczyk Szkolenie młodego konia od wieku źrebięcego do czasu rozpoczęcia nauki pod siodłem nazwałem w przypadku Adiutanta roboczo "AGOGE". AGOGE był to system wychowania i szkolenia w starożytnej Sparcie, a ja sobie pożyczyłem. Istotą tego szkolenia było właśnie kształtowanie charakteru... I tak samo jest u konia.
Dodatkowo wyjaśniam. AGOGE jako system szkolenia i wychowania spartańskiego dotyczyła ludzi. Opierał się jednak na pewnych założeniach, które są mi bliskie i dlatego zapożyczyłem sobie nazwę. Założenie zaś było takie, że w efekcie wieloletniego wychowania i szkolenia zostanie ukształtowany świadomy, odważny i zdyscyplinowany obywatel żołnierz. Wychowanie było surowe lecz nie okrutne jak to czasami się podaje. O Agoge można poczytać w opracowanich dotyczących starożytnej Sparty. Tak na marginesie to Spartanie byli piechurami.
W "mojej" Agoge - koń był poddany stopniowemu obciążeniu psychicznemu i fizycznemu. Osią wychowania były spacery w teren, możliwie urozmaicony, podczas których młody biegał zupełnie luzem. Jednym z ciekawszych doświadczeń było gaszenie pożaru lasu, kiedy koniowodni stali w oddali, część spieszona gasiła, a młody... stał przy płomieniach i obserwował. Niestety ten etap nie jest zapisany nigdzie, z wyjątkiem pamięci paru osób. A pamięć jest ulotna...
Opierając sie na moim doświadczeniu mogę powiedzieć, że praca z młodymi końmi, ze źrebakami jest ekscytująca. Mam to szczęście, że pracę ze źrebakami rozpoczynałem od ich narodzin, wykorzystując imprinting (wg. Dr. Millera). Efekt jest taki, że konie są bezproblemowe w obsłudze i ze spokojem akceptują różne zabiegi (np. pielęgnacja kopyt, zakrapianie oczu, itd). Jeśli chodzi o późniejszy okres, to uważam że należy pozwolić młodemu koniowi, w tym przypadku 1,5 rocznemu źrebakowi cieszyć się wolnością, cieszyć się pastwiskiem w towarzystwie innych koni, ale też cieszyć się z obecności człowieka. Ja z moimi końmi poprostu staram się być, czasem razem pomilczymy, albo ja do nich mówię a one słuchają .
Mój znajomy (świadomy koniarz) kiedyś podpowiedział , że zawsze nosi w kieszeni owies i karmi nim konie. Twierdzi, ze owies przeniknięty zapachem człowieka, pomaga nawiązać lepszą więź, zaufanie między koniem i człowiekiem... i chyba tak jest.
Okres źrebięcy to czas żeby budować zaufanie konia do człowieka, ważne żeby nie przeciążać fizycznych i psychicznych możliowości źrebaka. Pamietać należy też otym, żeby koń znał swoje miejsce w szeregu.
W którymś z moich postów, napisałem, że umysł konia nie powiniem być poligonem doświadczalnym i nie przesadzałbym w tym okresie z wprowadzaniem różnych metod. Jeśli chodzi o join up to myślę, że przyjdzie na to czas, w momencie kiedy przejdziemy do konkretnych zadań, np. pierwsze siodłanie, dosiadanie itp.
Oczywiście warto zapewnić młodemu koniowi możliwość obserwacji pracy z innymi końmi, np. wczoraj lonżowałem 5-letnią klacz w obecności Etiudy - 6 miesięcznej klaczki. Na początku Etiuda brykała, wspinała się, wyskakując w górę, swoimi czterema nogami robiła szpagaty we wszystkich możliwych kierunkach . Widziałem, że obserwuje nas - mnie i lonżowaną klacz - po chwili zaczęła podchodzić. Gdy klacz przeszła do stępa, Etiuda podążyła za nią robiąc w ten sposób połowę okrążenia. Potem odbiegła do " swoich spraw" by powrócić do nas, tak jakby chciała posmakować, sprawdzić "co też oni robią" i znowu włączyć się do przejścia za klaczą kilkunastu kroków.
Swego czasu pracowałem z klaczką, o której mówiło się "ale charakterek". Zaprosiłem kowala, żeby rozczyśćił kopyta, m.in tej klaczce. Po wizycie stwierdził, " no :!: widać w niej złośliwą krew jej dziadka". Gdy dorosła jeździłem z nią w teren, a ona była zrównoważonym koniem.
Czasem młode konie mają charakterek, ale to nie znaczy, że będą trudne w przyszłości. Z własnej obserwacji widzę, że konie które mają "charakterek" są inteligetne i wrażliwe.
Z wszystkimi tezami się zgadzam. No może z prawie wszystkimi, bo jakoś mam wewnętrzy opór by zastosować imprinting. Nie opieram tego na żadnych badaniach a jedynie na odczuciu, że "odbieram dzieciństwo". W sumie nie mam więc zdania choć znam założenia.
Co do szkolenia w okresie źrebięctwa. Uważam, że przede wszystkim powinno się określić temperament konia i w oparciu o zdobytą wiedzę prowadzić wychowanie. Ponadto uważam, że młody koń powinien mieć dostarczone maksymalnie dużo bodźców. Wyjaśniam jednak, że chodzi mi nie o jakieś szczególne ćwiczenia, ale postępowanie w zgodzie z naturą konia. Takim postępowaniem będzie zabieranie źrebaka w teren, pokazywanie różnych rzeczy i najlepiej luzem. Oczywiście trzeba mieć oczy dookoła głowy i tak prowadzić jazdę/spacer by było to zawsze pozytywne doświadczenie. Jest to spory wysiłek i fizyczny i psychiczny, ale tak bliski natury, że bliższy być już nie może.
Faktycznie, młody koń bardzo obserwuje pracę starszego konia i często naśladuje.
Jest jeszcze jeden element który bym rozważył, a mianowicie nauka pływania. Ale trzeba mieć na ten temat sporą wiedzę i możliwości techniczne.
Ja mam podobne odczucia co do imprintingu. Jest to jedna z form odczulania konia, a koni absolutnie nie powinno się w żaden sposób odczulać, szczególnie w okresie gdy są najwrażliwsze. Osesek uczy się delikatności w obyciu z otoczeniem od swojej mamy i tak powinno zostać, chyba, że imprinter umiałby doskonale imitować klacz i jej (bardzo!) czuły dotyk. Z tego co zaobserwowałam kończy się na pocieraniu źrebaka i wsadzaniu mu palców we wszystkie otwory ciała i przynosi to skutek odwrotny do zamierzonego. Ja osobiście wolę konie, które reagują na dotyk elektrycznie i łatwo je nauczyć ustępowania od niego, od koni, które są na dotyk odczulone, czyli zwyczajnie mniej czułe, słabiej reagujące. Kiedyś czytałam wypowiedź pewnego człowieka, który pracuje z młodymi końmi i powiedział on, że zawsze pozna czy koń był w źrebięctwie imprintowany czy też nie, po właśnie stopniu wrażliwości na bodźce i po pewnego rodzaju braku szacunku do człowieka. Jeśli pozwoli się być małemu koniowi małym koniem i zapewni mu się socjalizację w dużym stadzie i dobre warunki do rozwoju to wyrośnie z niego łagodne, dobrze wychowane zwierzę, które będzie można nauczyć wszystkiego co się chce. Kto nie wierzy niech pojedzie np. do Popielna i pozna dzikie koniki. To najłagodniejsze stworzenia pod słońcem.
:lol:
Też już spotkałem się z opinią, że koń imprintowany traktował człowieka jak kolegę z pastwiska, zapominając nieco o różnicy choćby w masie.
Jak za zwyczaj ,( a własciwie do tej pory było to mozna powiedzieć -zawsze ) z Julią się zgadzam , tak teraz muszę powiedzieć że się nie zgadzam
Sporo na ten temat czytałem , oglądałem nagrań filmowych , rozmawiałem z człowiekiem ,który wpadł na pomysł impriningowania koni i dysponuje 30 lenim doswiadczeniem w tym zakresie ., dr. Robertem Millerem.
Oczywiste jest że nikt nie zastąpi "matki natury" i najlepiej by było gdyby człowiek się nie wtrącał do wychowywania "końskich niemowląt" i pozostawił to końskiej mamie . Jest jednak jedno ale . Dzisiejsze konie muszą żyć wśród ludzi , muszą mieć konakt z kowalem ( albo z włąścicielem który sam się zajmuje kopytami), muszą umieć zachować się " w gabinecie lekarskim " , muszą podróżować w przyczepie itd.itp.
Wszyskiego tego można konia nauczyć w każdym wieku , ale jak wiedzą praktycy , bywa to czasami bardzo trudne . Imprining - (dobrze wykonany) wykorzystuje fenomen zapamiętywania przez źrebaka informacji na zawsze . Nigdzie nie spotkałem opinii by imprintingowane konie były w dorosłym życiu mniej czułe na bodźce od tych nie imprintingowanych . Natomiast imprinting powoduje , że dla tych koni , te wszystkie zjawiska o kórych wyżej było , są czymś normalnym , z czym się spotkały po przyjściu na ten świat i co stanowi część ich życia w "ludzkim , cywilizowanm świecie " .
Imprining w wykonaniu Roberta Millera , oglądany na nagraniu DVD może u niekórych budzić niechęć , bo czasami wygląda " mało delikatnie " . Myślę ,że jest to efekt wieloletniego doświadczenia i pewnej rutyny .
Dużo przyjemniej ogląda się imprinting w wykonaniu Pata Parelli , a jego spacer z 2 dniowym maluszkiem u boku i mamą spokojnie podążającą o krak w tyle wygląda bardzo sympatycznie .
Cytat:imprintingowany koń traktował człowieka jak kolegę z pastwiskaJa widziałem wiele tak zachowujących się koni , ale żąden z nich nie był nigdy imprintingowany , a zachowwały się tak ponieważ ludzie , przez swoją niewiedzę spowodowali takie zachowania .
Cytat:imprintingowany koń traktował człowieka jak kolegę z pastwiskaJa widziałem wiele tak zachowujących się koni , ale żąden z nich nie był nigdy imprintingowany , a zachowwały się tak ponieważ ludzie , przez swoją niewiedzę spowodowali takie zachowania .
Wprawdzie wypowiedź Pana Trenera była kierowana do Julii, niemniej jako obserwator pozwolę sobie na garść uwag. Bez wątpienia to co napisał Pan Trener jest bardzo pouczające. W wywodzie tym moją uwagę zwróciły dwa aspekty - po pierwsze przyzwyczajenie źrebaka do późniejszych zabiegów, po drugie umiejętność wykonania.
Odnośnie pierwszego to prawdę mówiąc nie widzę potrzeby jakiegoś szczególnego przyzwyczajania/"odczulania". Koń chodzący w stadzie jest wspaniale wychowywany, nawet w dorosłym wieku. Wydaje mi się - zaznaczam, że nie jest to jednoznaczne twierdzenie, ale wciąż tylko intuicja - że nie ma potrzeby poprawiania natury. Choć poważnym argumentem przedstawionym przez Pana Trenera jest to, że konie żyją jednak w naszym świecie, to jednak czy takie praktyki są absolutnie niezbędne?
Co do umiejętności wykonania. No właśnie, Pan Trener umie to zrobić prawidłowo, dr Miller też, ale kto jeszcze? Pewnie znajdzie się wiele osób, ale to chyba mało. Nie znam skutków ubocznych wadliwie przeprowadzonego improntingu, więc bałbym się żeby wykonać coś takiego. Czy wogóle znane są zagrożenia?
Cytat:Z tego co zaobserwowałam kończy się na pocieraniu źrebaka i wsadzaniu mu palców we wszystkie otwory ciała i przynosi to skutek odwrotny do zamierzonego.- chyba nei do końca Julio zrozumiałam o co Ci chodzi? O to, o czym wspominasz dalej, tj. o słabsze reagowanie na bodźce, dotyk itd?
Cytat: Dzisiejsze konie muszą żyć wśród ludzi , muszą mieć konakt z kowalem ( albo z włąścicielem który sam się zajmuje kopytami), muszą umieć zachować się " w gabinecie lekarskim " , muszą podróżować w przyczepie itd.itp.- zgadzam się jak najbardziej z tymi słowami. Od dłuższego czasu wychodze z takiego założenia i pracując z jakimkolwiek koniem ( czy tez psem) staram się ulożyc / wychować go tak by był jak najbardziej przystosowany do funkcjonowania wśród ludzi a przede wszystkim by miał do nich szacunek i nie przejawiał agresji wobec nich. Moje zwierzaki są uczone, że atak na człowieka to coś czego nie wolno im pod żadnym pozorem zrobić ( w warunkach uznawanych za normalne i typowe). Jeśli człowiek robi cos co im nie odpowiada, no dziecko koniecznie chce "wyłupać" oczko czy urwać ucho, to mają po prostu odejść i w ich interesie jest utrzymywanie dystansu. "Oddawanie" jest zakazane.
Cytat:Z tego co zaobserwowałam kończy się na pocieraniu źrebaka i wsadzaniu mu palców we wszystkie otwory ciała i przynosi to skutek odwrotny do zamierzonego.- chyba nei do końca Julio zrozumiałam o co Ci chodzi? O to, o czym wspominasz dalej, tj. o słabsze reagowanie na bodźce, dotyk itd?
Cytat: Dzisiejsze konie muszą żyć wśród ludzi , muszą mieć konakt z kowalem ( albo z włąścicielem który sam się zajmuje kopytami), muszą umieć zachować się " w gabinecie lekarskim " , muszą podróżować w przyczepie itd.itp.- zgadzam się jak najbardziej z tymi słowami. Od dłuższego czasu wychodze z takiego założenia i pracując z jakimkolwiek koniem ( czy tez psem) staram się ulożyc / wychować go tak by był jak najbardziej przystosowany do funkcjonowania wśród ludzi a przede wszystkim by miał do nich szacunek i nie przejawiał agresji wobec nich. Moje zwierzaki są uczone, że atak na człowieka to coś czego nie wolno im pod żadnym pozorem zrobić ( w warunkach uznawanych za normalne i typowe). Jeśli człowiek robi cos co im nie odpowiada, no dziecko koniecznie chce "wyłupać" oczko czy urwać ucho, to mają po prostu odejść i w ich interesie jest utrzymywanie dystansu. "Oddawanie" jest zakazane.