Wędzidła (+ ogłowia bez wędzideł)
Wędzidła (+ ogłowia bez wędzideł)
hmmm może jest część prawdy w tym co mówisz. Nie zgodzę się, że na wędzidle nastawiałam się na to, że mnie poniesie. Nie jeżdżę na napiętej wodzy. On po prostu został nauczony, że zawsze w terenie jak jest pod górkę to musi być galop. Już mu to tak zdarzyło wejść w krew, że nie zastanawiał się wcale czy była stosowna komenda do galopu Mnie nie ponosił, poniósł koleżankę, która od samego początku jazdy siedziała na nim bardzo spięta i wystraszona.
Dla przykładu - gdy już ma taki dobry humor danego dnia ( to jest tylko czasasmi ) i już ruszył tym swoim galopem to w wędzidle trwało chwile nim się zatrzymał. Natomiast bez wędzidła zatrzymuje się z takiego galopu od razu.
Nie wiem jaka jest prawda, bo tylko on to wie. Widzę jednak pozytywne efekty i myślę, że koń tez jest zadowolony
Cytat:Nie zgodzę się, że na wędzidle nastawiałam się na to, że mnie poniesie. Nie jeżdżę na napiętej wodzy. On po prostu został nauczony, że zawsze w terenie jak jest pod górkę to musi być galop. Już mu to tak zdarzyło wejść w krew, że nie zastanawiał się wcale czy była stosowna komenda do galopu
To bardzo fajnie, że są efekty i koń ma dobre samopoczucie, mówię tylko, że jest się nad czym głębiej pozastanawiać
Cytat:Nie zgodzę się, że na wędzidle nastawiałam się na to, że mnie poniesie. Nie jeżdżę na napiętej wodzy. On po prostu został nauczony, że zawsze w terenie jak jest pod górkę to musi być galop. Już mu to tak zdarzyło wejść w krew, że nie zastanawiał się wcale czy była stosowna komenda do galopu
Spróbuje
Gdy chodził w wędzidle był poddenerwowany, spięty i nabuzowany. W takim stanie umysłu nie skupiał się na jeźdźcu tylko na tym co chciał zrobić. Jeśli wędzidło sprawiało mu jakiś dyskomfort ( w jego przypadku myślę, że było za grube) to nie miał zamiaru odpowiadać na jego działanie. Ja byłam wyluzowana i wodze były luźne. Jak już mówiłam nie każdy teren był taki, miał swoje "wesołe" dni, a w takie jak już się nakręcił po pierwszym galopie to już nawet nie chciał stepem iść tylko caplował.
Zdjęłam mu wędzidło, przestał po pierwsze odczuwać ten dyskomfort jaki non stop czuł. Teraz wyraźnie może odróżnić wstrzymywanie wodzami od stałego dyskomfortu, który miał w wędzidle.
A przede wszystkim jest wyluzowany. Nawet jeśli ma taki swój dzień to ujawnia to machając sobie radośnie głową w galopie jak źrebaczek, ale już nigdy nie wpadnie na to, żeby nagle ruszyć galopem nie proszony.
najbardziej ryzykowne są prawdy objawione-np. tylko na wędzidle albo tylko na sznurkach. A zawodnicy startują wysokie konkursy na ogłowiu bezwędzidłowym i mają wyniki (np. pewna Włoszka, nie pamiętam nazwiska ale jak się uprzecie to poszukam)
Jeżeli koń chodzi dobrze na ogłowiu bezwędzidłowym to dlaczego ma nie chodzić, czy to jakieś nadużycie niezgodne z honorowym kodeksem koniarskim hock: , naprawde są większe nadużycia. Każdy przypadek koń jeździec trzeba rozpatrywać indywidualnie. W naszej stajni chłopak przeszedł za moją radą na ogłowie bezwędzidłowe, a lata koń chodził również zawody na wędzidle z wiszącym językiem na boku. Aktualnie koń jest w treningu i cud się stał-wspaniała komunikacja. Za dużą wagę przywiazuje się do wędzidła zamiast do dosiadu w równowadze i prawidłowego używania łydki a potem ręka :wink:
Kiedyś pewna koleżanka z naturalsów powiedziała mi, że koń może chodzić rozluźniony i spokojny bez wędzidła, na sznurkach, kantarze, hackamore czy nawet bez ogłowia w ogóle - na sam dosiad i łydki, ale gdy nie pracuje wówczas grzbietem i zadem, to szkodzimy mu bardziej, niż z wędzidłem, gdyż kaleczymy jego grzbiet i cały układ mięśniowo-szkieletowy.
Nie zapominajmy o budowie konia i o tym, że należy kształtować jego układ mięśniowy, a przede wszystkim grzbiet i zad. Nie każdy koń jest taki, że podstawi się i będzie potrafił pracować i wzmacniać grzbiet bez wędzidła, na samym kantarze czy hackamore. Jeśli tak potrafi robić, potrafi się podstawić, pracować i wzmacniać odpowiednie partie ciała bez wędzidła to super i należy to wzmacniać poprzez odpowiednie szkolenie itd. Jeśli jednak koń nie jest w stanie pracować grzbietem i wzmacniać te partie mięśni bez wędzidła - chodzi z głową w chmurach, jego grzbiet jest wklęsły, zad wyraźnie uniesiony itp to koń taki nie powinien chodzić bez wędzidła, na którym - nie ma co ukrywać - łatwiej konia pozbierać, ustawić, pomóc mu w pracy grzbietem i zadem.
Pamiętajmy, że nawet najostrzejsze w naszych oczach kiełzna, używane przez osobę doświadczoną i z miękką ręką, są o wiele subtelniejsze i delikatniejsze, nawet od sznurka na szyi w rękach amatora i kogoś, kto nie rozumie motoryki koni. Nawet kiełzno zwane spade, dziwne i wyglądające na narzędzie tortur, zostało stworzone do lepszej komunikacji z koniem. To, czy dane ogłowie, wędzidło, kantar czy sznurek będą działały i sprawiały koniowi ulgę, rozluźniały go i dawały nam możliwość komunikacji, a nie sprawiały ból, zależy tylko od jeźdźca Oczywiście pomijając wszelkie patenty w postaci łączących się dwóch kiełzn, które mają za zadanie spacyfikować konie, a nie poprawić i wysubtelnić sygnały (Widziałam kiedyś zdjęcie, jak koleś jeździł na wielokrążku, a dodatkowo było założone hackamore, którego czanki przełożone były przez kółko, gdzie się przyczepia wodze O.o).
Najlepsze są zwyczajne wędzidła oliwkowe lub D-ringi podwójnie łamane lub profilowane Bez udziwnień xD
Ja również wiele razy szukałam rozwiązania ze złym wędzidłem. Stosowałam i stosuję nadal hackamore, kantary, a nawet jeżdżę bez ogłowia kompletnie. Moja była typem konia, który jak kazano mu iść do przodu to nie obchodziło jej, jaką łydkę i w którym miejscu przyłożyłam, szła szybciej i do przodu. Wiele się naszarpałyśmy razem, zmieniałyśmy wędzidła z pustego metalowego, na gumowe, później na cieńsze z miedzianą rolką (które obecnie używam), po drodze były hackamore, kantarki. Doszłam z nią do tego, że bez obaw chodzi bez ogłowia (na razie na ujeżdżalni) i bez problemu łapię kontakt na wędzidle w terenie, nawet gdy sobie poszalejemy ostrzej Najbardziej jej zmianę i poziom kontaktu zobaczyłam (a może wyczułam raczej) podczas hubertusa, gdy w gonitwie mknęła cwałem, a ja byłam w stanie i zrobić zwroty, i zatrzymać ją bez problemu Nadal czasami jeździmy bez ogłowia, głównie po to, by wzmocnić działanie łydek i dosiadu, lecz wędzidło jest niezbędne do lepszego podstawienia jej i pracy z nią nad mięśniami grzbietu i zadu. Może kiedyś dojdziemy do tego, że będziemy jeździły jak pani Morsztyn na Diademie (tak?) w filmie "Konie chcą nas rozumieć"
Uff... trochę się rozpisałam xD Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam xD
Cytat:wędzidła, na którym - nie ma co ukrywać - łatwiej konia pozbierać, ustawić, pomóc mu w pracy grzbietem i zadem.
Dobrze, że o tym wspomniałaś. Można bez problemu pracować z koniem nad podstawianiem zadu i uwypuklaniem grzbietu bez wędzidła. Na sidepullu. Ogłowie dr Cooka, a już na pewno kantarek nie pozwalają na precyzyjną komunikację, np. odnośnie zgięcia szyi na wysokości potylicy, tak ważnego przy pracy nad rozluźnianiem i prostowaniem konia. To, że koń w kantarku opuszcza głowę (uruchomienie pasywnego działania więzadła karkowego) nie wspomaga unoszenia grzbietu na tyle, żeby mógł bez szkody dla kręgosłupa nieść na grzbiecie jeźdźca. Do tego potrzebne jest podstawienie zadu przy rozluźnionym grzbiecie (aktywne działanie m.in. mięśni brzucha). Tak mało osób o tym myśli, a to takie ważne... Z tej przyczyny (poza faktem, że to po prostu niebezpieczne) kantarek nie nadaje się do jazdy. Może i koń cieszy się, że nie ma w pysku wędzidła, ale za to cierpi na tym jego grzbiet. Ci, którzy czują się lepszymi koniarzami od innych, bo jeżdżą na gołych koniach są ignorantami. Czasami wydaje mi się, że wszystko to dlatego, że ludziom nie chce się czytać...
Nie mam nic przeciwko jeździe bez ogłowia - na wyszkolonych koniach i w ramach urozmaicenia. Rezygnowanie z siodeł jest równie niemądre.
Cytat:wędzidła, na którym - nie ma co ukrywać - łatwiej konia pozbierać, ustawić, pomóc mu w pracy grzbietem i zadem.
Ale nie trzeba demonizować kantarków i Cooków bo jak ktoś wie jak działają i używa zgodnie z przeznaczeniem, to się sprawdzają. Wśród tzw. "oświeconych koniarzy" są tacy, którzy stosują kantarek albo Cooka jako podstawowe narzędzie i działa im to bardzo dobrze. Sidepulla nie jest łatwo dobrać, bo często są przekombinowane. Podobnie jak z kawecanem. Jak ktoś nie wie jeszcze jak to wszystko działa i nie umie wybrać odpowiednio ani kantarka, ani Cooka, ani sidepulla, ani kawecanu, ani ogłowia z wędzidłem, to najlepiej zrobi jak założy zwykły kantar i przyczepi dwa uwiązy.
Kantarki są przeznaczone do pracy z ziemi i w tej dziedzinie rzeczywiście są fajne Ogłowie Cooka to jakieś przedziwne urządzenie. I też dźwignia, jakby nie patrzeć To dużo lepiej już naprawdę założyć koniowi na łeb kantar i wodze przypiąć po bokach.
A sidepull naprawdę tak trudno dobrać? Ja mam taki najprostszy na świecie*, bez żadnych udziwnień, tylko z rozwidleniem na końcu pasków policzkowych i jest perfekcyjny. (Czytałam w ogóle, że gdzieś tam (zapomniałam zupełnie gdzie) jest zwyczaj jeżdżenia z wodzami przyczepionymi po bokach do chusty obwiązanej wokół końskiego pyska.)
* (no, tan pasek na dole mi tu dynda a nie powinien, ale to dlatego, że zgubiłam szlufkę)
nie demonizujmy hock: jeżeli ktoś wie jak i w jakim celu używa kantarek sznurkowy to ten ma zastosowanie, np. u nas - klacz ma 25 lat, przestrzeń na wędzidło się zmniejszyła, w przeszłości ktoś jej przeciął język sznurkiem i ma duża bliznę. Bardzo często w teren ma zakładany kantartek sznurkowy dla relaksu :mrgreen: nie widzę różnicy w jakości chodów, ładnie tropi, podciąga brzuch ale to głównie reakcja na inne pomoce i widać że czuje sie b. zrelaksowana w trzech chodach. Żeby nie było śledztwa ma dopasowane wędzidło ale bardziej rozluźnia się (chyba psychicznie jak nie ma żelaza w pysku)Ten sam kantarek w rękach osoby która uważa, że służy on do siłowej konfrontacji z koniem jest "brzytwą w rękach małpy" I świetny jest twój post o pracy grzbietu Julio. Nie każdy o tym wie albo pamięta. A warto robić ćwiczenia na podciągania brzucha również z ziemi-bez oprzyrządowania typu wypinacze i inne ustrojstwa. Uważanie za ignorantów innych jeźdźców jest też powierzchowną ignorancją :mrgreen: no chyba, że myślisz o tych którzy przemieszczają się na koniach bezwiednie. Jeżeli ktoś chce jeździć autem, rowerem, motorem to musi mieć na to stosowny dokument, a na konia który jest żywą istotą wsiadają często ludzie o nikłej wiedzy dużym mniemaniu o sobie i to jest ignorancja.
Jeśli uznać kantarek za wynalazek parellistyczny (oczywiście czymśtam zainspirowany), to zdaje się że jest przeznaczony do jazdy (ale ich idee znam tylko oględnie). Cook ma swoje wady, ale np. w stajni rekreacyjnej gdzie przewija się sporo weekendowych nowicjuszy sprawdza się dobrze. W każdym razie są jeżdżący w kantarku i są stajnie "Cookowe" i niektórym ludziom nie da się zarzucić niewłaściwego wyboru w tym względzie, ale to dlatego że należą do tzw. "oświeconych koniarzy".
Takim koniarzom jest też łatwo dobrać sidepulla ale innym już niekoniecznie.
Problem jest taki, że jeśli jakiś koń sobie z jakimś człowiekiem ewidentnie nie radzi, to żadne ogłowie mu nie pomoże. Ale ogłowie wędzidłowe, kawecan czy kantar sznurkowy i niektóre sidepulle w razie nieporozumienia mogą mu sprawić przykrość. Za to Cook, zwykły kantar z dwoma uwiązami i niektóre sidepulle raczej nie sprawią przykrości
No i tu znowu pojawia się pytanie czy taki człowiek wie chociaż co to jest wzmocnienie ujemne, a stąd zaczyna się już zupełnie inna bajka.
Wbrew pozorom -na kantarze sznurowym tez można pracować w zebraniu i wyrabiać mięśnie grzbietu. Nie jest to tylko wożenie się na koniu i "krzywdzenie go" brakiem pracy nad odpowiednim ustawieniem głowy, krzyża, zadu, itp. I nie zgadzam się z tym, że tylko wędzidło może skutecznie ustawiać konia w prawidłowej postawie :mrgreen:
Zrobiłam fotkę mojej koleżance, która uczyła klacz ustępowania. A koń na kantarze :lol: (prosze nie oceniac jeźdźca ani klaczy- bo to były początki)
Za użycie słowa "ustawianie" lub "ustawienie" powinno się wrzucać za karę złotówkę do skarbonki na cele dobroczynne
Rzecz ma się tak - 90% koni chodzących na kantarku jest rozlazłych, a 90% koni chodzących w wędzidle ma z tego tytułu nieprzyjemności. Ogłowie wędzidłowe i sidepull to najprecyzyjniejsze ogłowia do jazdy jakie istnieją. Z tego głównie względu nie rozumiem po co jeździć w kantarku.
Jeśli ktoś używa w szkółce Cooka zamiast ogłowia wędzidłowego to 1:0 dla Cooka. Ja w mojej mikroszkółce stosuję sidepull, bo po prostu jest lepszym ogłowiem do komunikacji z koniem. Sygnały są klarowniejsze, bardziej intuicyjne i idą w prostej linii od ręki jeźdźca w okolice końskiego pyska, dużo łatwiej wysłać właściwy komunikat do mięśni okołopotylicznych i je rozluźnić (też ważna kwestia i również globalnie olewana).
Cook vs zwykły kantar z wodzami ---> 1:0 dla kantara.
I dla jasności - na kantarku się da i na gołym koniu się da. Wszystko się niby da. Ja po prostu nie rozumiem po co te komplikacje. Według mnie jest tylko jeden wyjątek, kiedy szkolenie konia na golasa ma sens - wtedy kiedy człowiek stosuje w 100% samo nagradzanie i zero awersji, bo tak sobie postanowił. (No i jeszcze jako uzupełnienie szkolenia - świetna sprawa jazda bez ogłowia czy tam na kantarze, kantarku, cordeo czy co się chce). W przeciwnym wypadku nie rozumiem po co upierać się przy używaniu nieprecyzyjnych narzędzi, kiedy istnieją precyzyjne. Jak można to wytłumaczyć inaczej niż modą?
Czasami zwykłymi potrzebami konia. Niekoniecznie modą :lol: Zresztą na ten temat juz od dawna jest zbiorowe bicie piany na Re-volcie pt. "dlaczego naturalsi wzbudzają tyle kontrowersji". Ja całe życie stosowałam wędzidło i gdyby nie problem z moja klaczą (o którym pisalam wyżej) pewnie dalej tak jeździłabym. Potrzeba -matką wynalazków :lol: Stąd się wziął ten kanatar.Dla ścisłości -nie pracujemy "w zebraniu" bo nie ma takiej potrzeby -jeździmy rekreacyjnie, relaksowo. Mięśnie same sieę wyrabiają przez strome góry -u nas nie ma innej mozliwości :mrgreen: Ale w "naturalu" jest taka kolejność: najpierw kantar bez wędzidła, potem wędzidło, na końcu munsztuk. Odwrotnie, niz się myśli na ogół
Każdy koń powinien pracować w zebraniu, jeśli ma mieć jeźdźca na grzbiecie. Musi dźwigać ciężar naszego ciała z podstawionym zadem, bo tylko wtedy jego kręgosłup jest chroniony przed urazami. Jeśli negatywnych efektów nie widać teraz to będzie je widać jak koń się zestarzeje. I to naprawdę nie jest przesada. Ja to wszystko piszę z perspektywy jeźdźca rekreacyjnego, jeżdżącego dla relaksu. Górki bardzo sprzyjają rozwijaniu się mięśni brzucha, ale do zebrania jest potrzebne jeszcze kilka ingrediencji
Pojęcie zebrania nabrało przez lata wstrętnych konotacji, a to samo dobro przecież. To nie ciężka praca dla konia, a właśnie wydajna i lekka. Są różne stopnie zebrania, nie chodzi mi przecież o to, żeby koń co kilka kroków robił lewadę, ale o to, żeby przez większość czasu poruszał się pod jeźdźcem w rozluźnieniu, z podstawionym zadem i uwypuklonym grzbietem. To nie żadne "klasyczne" fanaberie, tylko anatomia.
Próbowałam kiedyś podjeżdżać młode konie na kantarku (miałam okres nieprzytomnej fascynacji "naturalem"). Po kilku razach kiedy zabrakło mi możliwości przekazania koniowi czegoś ważnego zmieniłam kantarek na ogłowie wędzidłowe i komunikacja stała się nagle o niebo klarowniejsza. Bo nauczenie konia reakcji na podstawowe sygnały zajmuje 5 minut, a potem trzeba zacząć pracować nad rozluźnieniem, wyprostowaniem i pierwszymi krokami w stronę zebrania, a to wymaga adresowania sygnałów precyzyjnie do konkretnych części ciała konia. Bardzo niezręczne w kantarku
Kończę już tę indoktrynację, bo zakrawam na przedstawicielkę handlową Mam nadzieję, że udało mi się zasiać chociaż jedno ziarenko wątpliwości.
Nawet nie jedno ziarenko
... ja jednak dalej będę pozostawać przy pewnej porcji hmmm niepewności: to, że ja czegoś nie umiem zrobić lub nawet nie mogę sobie wyobrazić nie znaczy, że to jest niemożliwie, niewykonalne