Młody koń i jego wychowanie
Młody koń i jego wychowanie
Eska był mały incydent nie w moim wykonaniu a obsługą no i to co wypracowałam szlag trafił
Eska był mały incydent nie w moim wykonaniu a obsługą no i to co wypracowałam szlag trafił
Spokojnie... bez nerwów-to po pierwsze! Po drugie nagradzaj nawet maleńki krok na przód, choćby minimalny postęp niech spotka się z pochwałą. Po trzecie już wspomniane przez poprzedników, dotykaj nóżki jak najczęściej, "stukaj" kopystką w kopytko, jeśli masz możliwość próbuj kilkakrotnie w ciągu dnia, z marszu, bez nastawiania konia-"ooo teraz będzie się coś działo", wchodź do boksu tylko pogłaskać po nóżkach i wychodź-za to też nagradzaj, staraj się opanować nerwy gdy się nie udaje. Ja kupiłam dwulatka który nóżki podawał wzorowo i z czyszczeniem było super, kłopot pojawiał się z cierpliwością przy kowalu...na rzęsach stanęli wszyscy w stajni bo poprosiłam życzliwych aby podnosili Rudemu jak najczęściej nóżki i trzymali długo-nawet nie czyszcząc, więc ja codziennie te nóżki podnosiłam, z dnia na dzień na coraz dłużej, dziewczyna prowadząca pensjonat w którym wówczas staliśmy także podnosiła nóżki, koleżanki ze stajni, stajenny śmieszne to było bo jak ktoś do Karesa wchodził do boksu to ten już podnosił nogę a potem czekał na smakołyk, potem jeszcze kowalowi kazałam Go za wszystko co dobre nagradzać i tak uzyskaliśmy efekt cierpliwości przy struganiu. Wszystko powolutku i ze spokojem,metoda małych kroczków przy pracy z koniem to najlepsza metoda.
Jak widzisz wszyscy, którzy wypowiedzieli się w tym watku zalecają Ci powrót do podstaw i powolną, systematyczną pracę, której celem jest przede wszystkim odzyskanie zaufania konia. Liczę, że doniesiesz nam o każdym, nawet najmniejszym sukcesie. Powodzenia
Kochani kto starszych nie słucha ten w paluszki dmucha takie mądre powiedzenie cóż dziś na własnej skórze przekonałam się drugi raz, że jak się wnerwiasz i próbujesz w nerwach coś zrobić dostajesz zapłacone tym samym dlatego dałam sobie dziś 5 minut na uspokojenie się wróciłam i ze spokojem zaczęłam dotykać te nogi a jak potrafi wysoko nogę podnieść nawet utrzymać w górze cyrkowiec z tego konia będzie jak nic. W efekcie lekkich potyczek gdzie młoda chciała postawić na swoim a ja się nie poddałam uspokoiła się nie wiem czy się cieszyć czy płakać
Ja to się mówi..pracuj nad sobą, a z koniem się baw.
Dobrze, że dałaś sobie czas na uspokojenie. Ja mam też ze sobą taki problem, że się strasznie denerwuje jak jakiś banał nie idzie, jak koń ma humory i ja sobie z tym nie radzę.. a wtedy jest jeszcze gorzej.
Nawet wczoraj moja młoda mnie doprowadziła do takiej nerwicy, że hoho. W nerwach chciałam postawić na swoim, ale im więcej we mnie się gotowało tym bardziej koń zaczynał świrować. Musiałam dobre 10min dać sobie i jej, żebyśmy się uspokoiły. Spróbowałyśmy jeszcze raz, wyszło dwa razy to co chciałam i na tym zakończyłam pracę, chociaż teoretycznie robotę dla niej miałam zaplanowaną zupełnie inną.
Spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Nie można się z niczym spieszyć, a powoli dojdzie się do celu
Każdy nowy wniosek, nowa wiedza i nowe doświadczenie przybliża Cię do celu, jesteś o krok bliżej więc nic tylko się cieszyć. Koń zawsze wyczuje Twój nastrój, a przy koniach nerwy są fatalnym doradcą...dlatego gdy emocje biorą górę wówczas 5 głębokich wdechów, policz do 10, uśmiechnij się do życia i zacznij raz jeszcze na spokojnie. Wiem co mówie- wypróbowałam na własnym małolacie
To znów ja tym razem było pozytywne nastawienie i zero nerwów starałam się być konsekwentna w działaniach i nie odpuszczać. Cóż rezultat mizerny młoda tylko gdy kucałam dawała nogi dotknąć przy postawie schylonej na wyprostowanych nogach skutkowało włażeniem na mnie łopatką automatycznie. Każde przesunięcie się w zdłuż grzbietu do tylnich nóg powodowało ruch w przód i obrót zadem. Ale po kilku próbach z tyłem podała nogę dała sobie wyczyścić. Przody są nieczyszczone każde dotknięcie kopyta kopystką do opukania powoduje w niej reakcję tupania i włażenie na mnie łopatką. O czyszczeniu na chama NIE MA SZANS !!!! Boję się, że popsują się jej kopyta i strzałka zacznie gnić ręce opadają. Tak pomyslałam że może my z młodą nie mamy jeszcze do końca ustalonej hierarchii
Gdybym to ja miała pracować z takim koniem (zakładam, że koń jest zdrowy i nie ma przeciwwskazań do wymuszonego ruchu) zrobiłabym tak: wzięłabym sobie konia na kółko (z jego braku na lonżę) i zrobiłabym sesję połączenia (ale zaznaczam, że ja no co dzień pracuję tą metodą) tak by uzyskać od konia uległość. Następnie poprosiłabym konia o odsuwanie się na coraz delikatniejsze sygnały, aż do uzyskania zupełnie łatwego usuwania się konia na boki, zarówno zadem jak i przodem oraz cofanie. Jeśli tu spotkałabym się z oporem konia to nie przechodziłabym dalej. Jednym słowem jest to etap na którym trzeba się zatrzymać aż do uzyskania całkowicie pewnego efektu.
Potem zaczęłabym głaskać konia po nogach pod koniec sesji pracy, wtedy gdy koń jest całkowicie uległy. Jeśli koń pchał by się na mnie został by energicznie wycofany (odsunięty w bok), aż do skutku. Nie podnoszę koniowi nóg dopóki nie pozwala się po nich dotykać z zachowaniem całkowitego spokoju!
Potem w taki sam sposób (a więc pod koniec sesji treningowej) podnoszę koniowi nogi.
wymaga to niestety dużo rutyny i dużo spokoju, trzeba poczekać, aż koń całkowicie zaakceptuje przewodnictwo człowieka i dotykanie po nogach.
Ja z reguły, a więc z większością koni, potrafię to uzyskać w ciągu jednej-trzech sesji ale ja mam wprawę.
Generalną zasadą jest nie spieszyć się i nie przechodzić do następnego etapu jeśli koń nie zaakceptował poprzedniego.
Czy konia przy tym zawsze zabierasz do stajni? Czy też próbujesz poza nią?
A może za wysoko podnosisz kryteria? Ja na początku chciałabym tylko przeniesienia ciężaru na nogę przeciwną. Albo tylko spokojnego stania (bez przywiązywania do niczego) jeśli koń tego nie robi jeszcze zbyt dobrze.