Język jeździecki
Język jeździecki
Zgodnie z sugestią Trenera otwieram niniejszym temat: Na początek -WODZE i co się z nimi robi
Oddać wodze i rzucić wodze- mnie te określenia nie rażą, natomiest niewątpliwie stanowią skróty myślowe. Kiedy uczę kogoś posługiwania się wodzami, to tłumaczę, że wodze można koniowi oddac, tzn pozwolić na wydłużenie szyi przy zachowaniu lekkiego kontaktu, albo "rzucić", czyli szybko je całkiem zluzować, tak,że koń pozostaje "w pustym". Natomiast nigdy nie posługuję się pojęciem "oparcie na wodzach(wędzidle)" Kojarzy mi się ono z koniem "ciężkim przodem" który szuka równowagi w rękach jeźdźca zamiast utrzymywać ją sam. Dla mnie koń oparty na wodzach to koń z "piątą nogą" Kiedy rozpoczynałem naukę jazdy mówiono o koniu "postawionym na wodzach". Fillis używał określenia "koń unosi się na wodzach" i to ostatnie chyba najbardziej mi się podoba
Mnie uczona takimi sformułowaniami :
- oddaj wodze - czyli wydłuż wodze w czasie jazdy
- oddaj rękę - tego w czasie skoku
- skróć wodze bądż też zbierz wodze- czyli skrócić wodze
Nie mam nic na przeciw w używaniu takich skrótów myślowych na jazdach pod jednym warunkiem : instruktor ma obowiązek poinformować młodego adepta sztuki jeżdzieckiej co owe skróty znaczą .Wiemy jednak , ze instruktorzy czasami uzywają tych skrótów zupełnie nie widząć różnicy np miedzy oddaj wodze a oddaj rękę
Eowawa!- jak mawiał mój bohater z dzieciństwa ilekroć mordka mu się ucieszyła
ktoś niechcący zrobił mi (i chyba nie tylko mi) dobrze...
Generalnie mało potrafię i za większość mojego niepotrafienia obwiniam właśnie dotychczasowych moich "instruktorów"; po kilku ich wskazówkach zamykałem się cały w sobie bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem o co im chodzi :evil:
Jedyne co wtedy myślałem to "O szym ty domje szłowieku rozmawiasz..?", "A może by tak drukowanymi literami..?" itd.
Jeśli nie umiem jeździć- płacę komuś za to, żeby mnie nauczył; problem polega na tym, że dotychczas nie spotkałem nikogo, kto by (w moim rozumieniu) uczył po Polsku. Nie mam korzeni jeździeckich i coś co dla kogoś obytego jest podświadomie zrozumiałe- dla mnie stanowi czarną magię. Jedyne co mogę zrobić w takiej sytuacji- to uczyć się sam- co (umówmy się) najlepszym pomysłem nie jest. Na szczęście zwykle z konia nie spadam i nic mnie nie goni- mam duuuużo czasu- więc jak mawiał mój ulubiony ludowy poeta "żeby skały s...ały" i tak dojadę Szelką nad morze. Wolałbym jednak nie krzywdzić przy tym Szelki- bo ją najzwyczajniej w świecie kocham jak własną
Póki co większość z tego co potrafię- nauczyłem się "na czuja"- źle nie jest- ale nie polecam.
Apel do instruktorów: żeby kogoś czegokolwiek nauczyć- trzeba mówić językiem zrozumiałym dla ucznia...
Święte słowa :!: Podstawowa zasada to uczyć zrozumiale. Zrozumiale, czyli najpierw opisując dokładnie o co nam chodzi, tłumacząc, a w czasie jazdy stosując skróty myślowe, ale już rozumiane przez jeźdźca. W tym kontekście nie widzę nic złego w haśle "rzuć wodze", czy "oddaj wodze". Na oich treningach Trener Szłapka używał wielu barwnych określeń, zawsze jednak trafiały do mnie doskonale - ot choćby hasło "czekaj" przy najeździe na przeszkodę (rozumiałem, bo było to omówione, że chodzi o brak regulacji tempa). Takie skróty uważam za zasadne.
Podatawą jest więc zrozumiały język - to o czym pisał Plankton. Jest jeszcze jedna niezwykle ważna uwaga - instruktarz ZAWSZE musi być pozytywny, tzn. należy mówić jak coś zrobić, nigdy zaś, przenigdy jak jest źle. Mówienie "ty robisz tak, a tak, ale to jest źle" powoduje, że błąd się utrwala.
Sam język i jego poprawność to mimo wszystko rzecz wtórna. Oczywiście, dobrze jest jak jest poprawny, ale to niestety najmniej ważne.
Ojjjj Spahis, a jednak prawo to nie pedagogika. Mówienie, że coś się robi źle, samo w sobie złe nie jest. Nie można tylko słodzić
Ale powinno się mówić "to robisz dobrze, to źle, ale generalnie świetnie robisz to", np. "bardzo ładnie trzymasz wodze, trochę jeszcze nie panujesz nad łydką, ale świetnie Ci idzie z tym koniem" Wtedy każdy z komunikatów trafia do odbiorcy i wiadomo z czego można być dumnym a co jest do poprawy.
Tu nie chodzi o słodzenie. Tu chodzi o podstawowe zasady psychologii treningu. Mówiąc co ktoś źle robi powtarzasz to, potem pewnie to pokazujesz, potem ta osoba to sobie wyobraża. W ten sposób mózg otrzymuje błędną instrukcję już trzy razy. A na tym nie koniec, bo to się powtarza w umyśle już bez udziału świadomości. Odsyłam do literatury.
Mam nawet film ze szkolenia dla psychologów sportowych. To jedna z kardynalnych zasad - mówić "zrób tak a tak". Nigdy "robisz tak i tak, ale to źle."
Zwracam uwagę na to jak szybko utrwalają się błędy ortograficzne. Wystarczy kilka powtórzeń i już człowiek nasiąka wątpliwościami jak to się pisze.
Ps. Żebyśmy byli precyzyjni - nie chodzi o to żeby nie mówić "źle". Chodzi o to by tego nie opisywać. A najlepiej "to robi się tak i tak".
Martyna Ale powinno się mówić "to robisz dobrze, to źle, ale generalnie świetnie robisz to", np. "bardzo ładnie trzymasz wodze, trochę jeszcze nie panujesz nad łydką, ale świetnie Ci idzie z tym koniem"
Jeszcze małe uzupełnienie odnośnie tego:
Martyna Ale powinno się mówić "to robisz dobrze, to źle, ale generalnie świetnie robisz to", np. "bardzo ładnie trzymasz wodze, trochę jeszcze nie panujesz nad łydką, ale świetnie Ci idzie z tym koniem"
Spahis Jeszcze małe uzupełnienie odnośnie tego:
Martyna Ale powinno się mówić "to robisz dobrze, to źle, ale generalnie świetnie robisz to", np. "bardzo ładnie trzymasz wodze, trochę jeszcze nie panujesz nad łydką, ale świetnie Ci idzie z tym koniem"
Przykro mi - też nie powinno się tak robić. Poruszanie kilku tematów jest błędem. Wady dosiadu i ogólnie wszelkie niedoskonałości likwidujemy w odpowiedniej kolejności. Akurat dosiad postawiłbym przed opanowaniem ręki. Najpierw prawidłowa postawa tj. w równowadze, a potem ręka, ale to już inna sprawa. A uwaga o tym że komuś świetnie idzie na koniu to nie trening tylko motywacja do treningu.
Spahis Jeszcze małe uzupełnienie odnośnie tego:
Martyna Ale powinno się mówić "to robisz dobrze, to źle, ale generalnie świetnie robisz to", np. "bardzo ładnie trzymasz wodze, trochę jeszcze nie panujesz nad łydką, ale świetnie Ci idzie z tym koniem"
Przykro mi - też nie powinno się tak robić. Poruszanie kilku tematów jest błędem. Wady dosiadu i ogólnie wszelkie niedoskonałości likwidujemy w odpowiedniej kolejności. Akurat dosiad postawiłbym przed opanowaniem ręki. Najpierw prawidłowa postawa tj. w równowadze, a potem ręka, ale to już inna sprawa. A uwaga o tym że komuś świetnie idzie na koniu to nie trening tylko motywacja do treningu.
ja mam jedno zastrzeżenie do tego nie mówienia :to robisz źle. Jak ktoś ma już jakiś błąd utrwalony i chcemy go skorygować (zakładam jeźdźca ogólnie świadomego tego co robi) to dobrze jest wytłumaczyć na czym ten błąd polega a newet go przejaskrawić. Typu: jak ktoś np anglezuje za wysoko to wsiadam na konia i zaczynam "wyskakiwać" najwyżej jak potrafię, tak żeby to było śmieszne, maksymalnie przesadzone. A potem pokazuję jak to ma wyglądać.
Z reguły działa
Magdo, jeżeli działa to wspaniale. Ja natomiast w tym co piszę opieram się na badaniach psychologicznych które stwierdziły, że każde pokazanie błędu tylko go utrwala, dla mózgu bowiem wyobrażenie nie różni się od wykonania (kwestia plastyczności wyobrażenia). Ostatecznie jednak ważna jest właściwa postawa instruktora, czy umie stosownie trafić do ucznia.
Wbrew jak sądzę intencji Autora wątku odeszliśmy od języka, a to też przecież ważna sprawa. To prawda - język powinien być poprawny. Pytanie jednak jakie się pojawia, to jakie zwrotu już są poprawne; no i co wyszło z użycia i jest tylko archaizmem.
Ja myślę, że co do tego języka to tak trochę...brakuje nam punktu zaczepienia. Może ktoś z początkujących ma jakieś pytanie?
Ktoś narzekał że język jeździecki jest trudny. Konkretnie proszę
A przy okazji opowiem historyjkę:
po zawodach ujeżdżeniowych poszłyśmy z Elą (zawodnik, trener) do mojej koleżanki Kaśki na obiad. No i jak to człowiek po konkursie obie jeszcze "podkręcone" atmosferą zawodów siadłyśmy i gadamy. Kaśka (liznęła troszkę jazdy u mnie a więc nie zupełny laik) siedzi, nic nie mówi (co samo w sobie jest bardzo dziwne:-), słucha. Po jakiś 2 minutach, może mniej stwierdziła: ale wy grypsujecie! I poszła :lol:
Wygnałyśmy ją z jej własnej kuchni :lol:
My tu o języku, jego jasności i poprawności, a w Sejmie toczy się debata, podczas której jeden z polityków stwierdził, "olśniła mnie eureka"... :? To taki wtręt.
Skoro prezydent RP nagminnie mówi "tutej", to o czym tu rozmawiać... :roll:
Ej, mieliśmy rozmawiac o języku jeździeckim a nie o poprawności!
To ja może wrócę do tych wodzy, od których zaczął Tomek. Dla mnie jest często źle rozumiane pojęcie kontaktu. Ja mówię tak: kontakt to jest wtedy kiedy wodza nie zwisa, ale nie działa, palce są półotwarte, ręka podąża za ruchem głowy konia. Nauczenie ucznia jazdy w delikatnym kontakcie jest trudne! I dosć często ludzie mają jakiś zupełny chaos w głowach odnośnie kontaktu i działania ręki. Jest to jedna z rzeczy, którre uważam że warto tłumaczyć "na sucho". Czyli łapię wodze i udaję konia, każąc uczniowi pokazać co zrobi, jak mu powiem: nabierz kontakt!
Przepraszam za wcześniejszy wtręt.
mhm...
Ja spotkałem się z opinią (pani trener), że otwieranie palców jest niedopuszczalne i uważane w jeździectwie za błąd. Ręka jeźdźca ma być zamknięta.