Rehabilitacja konia
Rehabilitacja konia
Adiutant jest już w stajni. Do przyczepy nie miał ochoty wchodzić, ale w końcu to zrobił - bez krzyków, batów itp. Koń jest strasznie chudy i wyglądał na zrezygnowanego, bez woli życia. Serce mi krwawiło.
Ale po powrocie i chwili zastanowienia umyłem młodego i poszliśmy na spacer na 20 minut. Po spacerze poszedł na lonżownik i tam były dwa nawroty kłusa po 5 minut z przerwą 5 minutową. Kłus okazał się niezbędny i został wdrożony z przepisu lekarza. Po lonży poszliśmy na spacer, a później raz jeszcze umyłem konia (pogoda sprzyja) i po wytarciu puściłem na padoczek. I muszę powiedzieć, że koń odżył. Gdyby nie to, że jest strasznie chudy, nikt nawet nie zauważyłby, że miesiąc stał - nawoływał , skubał sianko i trawę oraz interesował się otoczeniem. Teraz grzecznie stoi na padoku i podziwia widoczki. Ewidentnie ruchi i mycie przywróciło mu ducha.
Do końca czerwca będzie chodził na spacery i po lonżowniku. A potem się zobaczy.
Ps. Pierwszy post przez przypadek skasowałem. A tam były założenia.
Tak... Koń nacierpiał się strasznie, bo kiedy przyjechaliśmy po niego to aż mnie chwytało za gardło. Smutny, brudny, chudy... Nie było w nim życia.
Tak jak pisałem pierwsze co zrobiłem to mycie. Bardzo dokładne z wyjątkiem rany pooperacyjnej. Wzrok momentalnie się polepszył, więc spacer 20 minut, potem na lonżownik gdzie zrobiłe dwa nawroty po 5 minut, zamiast planowanych czterech (nawrotów); i znowu na spacer na 20 minut. I wczoraj to samo. Młody jest słaby co widać bardzo. Zastanawiam się ile stracił na wadze, ale myślę, że spokojnie przeszło 100 kg. Najgorsze jest jednak to, że zanikły mu mięśnie. Między zadnimi nogami przeleciałby pies z budą...
W boksie stoi tak jak dawniej między Mikronem a Sekretem, który jest obecnie szefem stada. Kwiku było sporo, ale jakoś się dogadują.
Oprócz spacerów w ręku, Adiutant wychodzi na cały dzień na padok. Na razie osobno, bo teraz się nie obroni, a poza tym rana jeszcze się w pełni nie zagoiła.
Co do żywienia. W tej chwili Adiutant ma obcięty owies i siano "do oporu". Jednocześnie stopniowo wprowadzamy zielone. Właściciel stajni osobiście przygotowuje porcję zielonki na noc, a w dzień je sobie na padoczku. Ale na razie w ograniczonych ilościach. Teraz nie może gwałtownie przytyć, ze względu na ranę i szwy oraz ze względu na ryzyko kolki.
Docelowo Adiutant będzie jadł dwa razy dziennie owies oraz pasł się przez 12 godzin na pastwisku.
Kiedy tylko stan zdrowia i rany na to pozwoli, zacznie także pływać i to codziennie.
Ja odebrałem to w ten sposób, że nawet cierpienie którego doznał koń jest wtórne w porównaniu do szczęścia, że się nim zajmujemy. I za taką interpretacją obstaję, bo mile łechcze moją próżność.
Rzeczywiście Adaś mocno przygasł ale w takich rękach rozkwitnie ze zdwojoną siłą. Wierzę w to i życzę Wam tego z całego serca :!: :!: :!:
Dzisiejsza sesja rehabilitacyjna upłynęła według następującego planu (a jak, plan musi być!):
Na początek konia wyczyściłem, a następnie poszliśmy na spacer na 20 minut, po powrocie ze spaceru udaliśmy się na lonżownik, gdzie było 5' kłusa, 5' stępa i to wszystko razy cztery. Łącznie 20 minut kłusa. Potem udaliśmy się za spacer na 20 minut.
Po powrocie nastąpił pomiar rytmu serca. Niestety, przed szpitalem było 30 uderzeń na minutę. Teraz jest 41... A więc gorszy wynik, ale to w sumie nie dziwi. Po 10 minutach stania w miejscu (w tym czasie czyściłem młodego polewałem mu nogi wodą), ponownie osłuchałem serce i wynik był identyczny - 41 uderzeń. Obniżenie ilości uderzeń w ciągu minuty będzie sygnałem powrotu do pełni sił.
A teraz na specjalne życzenie Hedone, opis żywienia. Adiutant stopniowo dostaje coraz więcej zielonego. Dzisiaj na noc dostał stosowną ilość (dwie taczki). W ciągu dnia trochę pogryza, ale nie dużo, żeby się nie przejadł (polecenie lekarza). Owies na razie ma zmiejszony, ale za chwilę wróci do normalnej ilości. Z dodatków, od jutra co trzeci dzień będzie dostawał herbatę z krwawnika (na krążenie), a już teraz dwa razy w tygodniu dostaje siemię z otrębami, czyli po prostu mesz.
Spahis Tak jak pisałem pierwsze co zrobiłem to mycie. Bardzo dokładne z wyjątkiem rany pooperacyjnej. Wzrok momentalnie się polepszył, (...)Pewnie to jest to, czego mu najbardziej brakowało - pańskie oko, troska, zajęcie się. Od tego na pewno najlepiej i najszybciej mu się polepszy
Spahis Tak jak pisałem pierwsze co zrobiłem to mycie. Bardzo dokładne z wyjątkiem rany pooperacyjnej. Wzrok momentalnie się polepszył, (...)Pewnie to jest to, czego mu najbardziej brakowało - pańskie oko, troska, zajęcie się. Od tego na pewno najlepiej i najszybciej mu się polepszy
Nie żebym się znał ale może lepiej na razie wydłużyć mu te stępowanie ręce połączone ze skubaniem czegoś raz po raz, zamiast kłusa na lążowniku?
Tak sobie myślę że taki sam wynik tętna przed i po przerwie może też być nie tyle przyczyną samego zmęczenia co stanu emocjonalnego.
Patrząc na Adiutanta urzekła mnie w nim jego kondycja, która mimo chudości nie jest zła, sierść pięknie błyszczy, nie jest matowa i co najważniejsze, w jego pysku - chciało by się powiedzieć twarzy - widać Wolę Życia, zaciekawienie światem, spokój w oczach, jak u kogoś kto powrócił z do domu. Jego stęp wydaje się być spokojny. Adiutant nie jest spięty bólem, nie widać w nim cierpienia fizycznego, spowodowanego operacją, a jego psychika jest w jak najlepszym porządeczku . Myślę, że taki wygląd konia - nie tylko zewnetrzny - sprawia wiele radości Tobie Spahisie. Teraz po tych przejściach, na pewno będziecie jeszcze bardziej zżyci. Pozdrawiam .
maku Nie żebym się znał ale może lepiej na razie wydłużyć mu te stępowanie ręce połączone ze skubaniem czegoś raz po raz, zamiast kłusa na lążowniku?
maku Nie żebym się znał ale może lepiej na razie wydłużyć mu te stępowanie ręce połączone ze skubaniem czegoś raz po raz, zamiast kłusa na lążowniku?