Niezwykłe spacery
Niezwykłe spacery
pewnie zwiał do konikow???? Normalny objaw.
Mi sie tylko dwa razy zdarzylo pojsc z koniem na spacer gdy jeden lub dwa zostawaly i NIGDY wiecej...strasznie to nieucziciwe i krzywdzace jest.
Jak chodzilam z dwoma konmi, one luzem, to najczesciej sie trzymaly mnie....ale nie tak jak jeden. Bo gdy mialam sama Lunke to ona na kilka m sie nie oddalala nawet. Jak byly dwa, to ddalaly sie czasami tak, ze ginely mi z oczu...wtedy zawracalam do domu i szlam szybkim krokiem....w oka mgnieniu doganialy mnie galopem.
Ale i tak najlepiej wspominam spacerki z jednym koniem, gdy w domu nie bylo zadnego...
Jakoś w zeszłym roku w poprzednim pensjonacie spontanicznie postanowiliśmy iść. W 5kę koni . Miał iść 6ty (moja siwa), ale musiałam ją zawrócić z powodu nagłej zmiany planu- nie poszliśmy na łąki, ale na ulice miasteczka. Widziałam tą smutna minę konia, mojej siwej w zaawansowanej ciąży, jak widziała, ze konie idą bez niej, ze ona jednak zostaje . Srokata poszła z kolegami, a ona zostaje w boksie . Niby spacer był fajny, ale czułam się głupio i pamiętam do dziś jak bardzo było jej przykro. Było to dla jej bezpieczeństwa, choć wiem, że idąc luzem trzymałaby się nas wszystkich spacerując po piaszczystych uliczkach między domkami jednorodzinnymi.
Nygus, nie przejmuj się ludźmi w stajni- spaceruj, masz z kim! Ja już się uodporniłam na zdziwienia, uśmiechy :wink: . Sądzę, że uśmiechający się też by tak chcieli, ale może się boją, może uważają to za nieodpowiedzialne z naszej strony i nie są przekonani o więzi jaką buduje pępowina (uwiąz), którą z czasem można uciąć.
Własnie postanowiłam, że po dzisiejszym treningu pójdziemy na spacer i zobacze jak wszystko będzie dobrze (Nygus nie będzie zdenerwowany) to znowu zacznę go spuszczać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Niby sie nie przejmuje innymi ludźmi, ale fakt, że tylko czekają na ucieczkę mojego konia nie uławia sprawy :-(
U mnie niestety jest tak, że chodzić mogę tylko z jednym, bo mój mały hegemon Ali przejmuje dowodzenie nad wycieczką i zabiera ją np. do sąsiedniej wsi (bardzo, ale to bardzo lubi zwiedzać nowe miejsca). No i wiadomo, ja zostaję na szarym końcu, bo słabo galopuję.
Za to jak małego hegemona wezmę na spacer we dwoje, to trzyma się mnie bardzo grzecznie - czasem zostaje z tyłu żeby obadać jakieś zjawisko, ale przybiega i hamuje przy moim ramieniu. Nie ukrywam, że w kieszeni zawsze mam plasterki marchwi, tak dla większej atrakcyjności
Julia musisz si nauczyc szybciej galopowac a nie obijac w terenie :lol:
no ja zaluje ze nie mam takich terenow zebym mogla z koniem luzem spacerowac - mysle ze tobylaby wspaniala sprawa zarowno dla mnie jak i dla Lexa.gdybym miala pewnosc ze wroci do stajni to bym moze zaryzykowala ale to jasio wedrowniczek lesny.wrrrrr
Historia obrazkowa o pokonywaniu przeszkód w terenie
o kurcze, to sie dzialo gratuluje odwagi
Chciałam się pochwalic naszym dzisiejszym osiągnieciem, poniewaz dziś pierwszy raz wybralismy się na spacer.
Bradzo nam się podobało, Pers jak nigdy przodował na spacerze chodz szliśmy jeszcze z innym konikiem, był odważny , wyluzowany, ciekawski i jak nadeszła pora powrotu do domu to nie kwapił sie do tego specjalnie, wręcz nie chciał wejść na podwórko
a oto kilka pamiątek :
Witaj w klubie!
Gratulacje!
to ja sie pochwale ze dzis Lex zdal egzamin i to doslownie
Bylam ciekawa jak sie zachowa po spuszczeniu go wiec troche odeszlam od stajni i puscilam w miejscu w ktorym nigdy nie byl. najpierw byla dekonsternacja "jak to" apotem jak wyrwal galopem. szalal po polach jak glupi zeby po chwili przyleciec czy jestem. myslalam ze bedzie sie blisko pilnowal i nie ukrywam ze mialam stracha bo oddalal sie ale caly czas na bezpieczna chyba odleglosc dla niego :lol:
w drodze powrotnej jak juz poznal droge to zwial do stajni. ja za telefon zeby mi lexa lapali a stajennny do mnie ze owszem kon byl ale zawrocil na droge z ktorej przybiegl. wiec juz moje zycie skrocilo sie o pare sekund az do momentu jak nie zobaczylam lexa galopujacego w moja strone. juz potem sie nie oddala dalej niz metr. a oczy mial wielkie ze strachu ze przez chwile sam byl :lol:
jutro wrzuce zdjecia
dodam ze eksperyment odbyl sie na ogrodzonych paru hektarach wiec ryzyko bylo zerowo. ale i tak sie balam hock: