Bryczki , powozenie
Bryczki , powozenie
ze wzgledu na to, ze niestety nie moge jezdzic konno regularnie, zastanawiam sie nad kupieniem bryczki na dwa konie.
Czy ktos ma doswiadczenie w bryczkach??? Czy sa bryczki bardzo mocno resorowane? Czy mozna zamowic gdzies specjalna bryczke, tak, zeby tam gdzie osoba powozaca siedzi mozna bylo wkladac cos w rodzaju pilki ortopedycznej, albo wrecz sama pilke?
Czy trudne jest powozenie, takie rekreacyjne?? Ja umiem powozic zwykla furmanka,zaprzezona w konia pociagowego.
Mysle, ze szybko nauczylabym Lunke chodzenia w zaprzegu. Tylko , ze ona chodzi na bardzo delikatne sygnaly , np. jest delikatniutka w pysku, bardzo miekka, /ale nie histeryczna jak ktos zadziala mocno/ nie wiem jak to przelozyc na powozenie...bo te ciezkie konie to byly takie dosc toporne...i sie normalnie poganialo lejcami!!!
moze ktos by mi pomogl w tej kwestii?? jezeli to o czym mysle jest w ogole mozliwe.
http://www.glinkowski .pl jedna z wielu firm produkujących bryczki w Polsce . Okolice Gostynia wlkp. Krobi , Jarocina to europejskie zagłębie produkcji pojazdów konnych . Można sobie zamówić co dusza zapragnie i rozum wymyśli .
Pwożenie to sztuka podobnie jak jazda wierzchem . Można powozić i POWOZIĆ Przyjemność może być nie mniejsza od jazdy w siodle W pewnym wieku :wink: a takze przy pewnych ograniczeniach fzycznych to świetne rozwiązanie dla tych którzy , chcą nadal czerpać przyjemność z " blizkich kontaktów " z końmi
Nawet przywiązani do wózka mogą razem z tym wózkiem znalźć się w przystosowanym odpowiednio pojeździe konnym i sami wziąwszy lejce do rąk powozić
dzieki,
bryczki jezdza w mojej glowie juz od okolo dwoch lat, ale musze wyobraznie zamienic wreszcie w czyny! Najgorzej pewno bedzie z powozeniem...ale , co tam, naucze sie. Mi wystarczy jak zwykle - troche/ Tylko, zeby to TROCHE bylo na bazie nie-krzywdzenia konikow.
Pewnie bardziej jako ciekawostka - "wynalazca" i producent jest w Anglii. Saddle Chariot:
W ramach "nie krzywdzenia koników" - można założyć ogłowie bezwędzidłowe.
"Umiejętność powożenia nie polega na tym, że miało się odwagę zająć miejsce na koźle i zawładnąć lejcami. ...Żeby zasłużyć na miano naprawdę dobrego powożącego trzeba, poza zdobytą umiejętnością techniczną, posiadać pewne cechy jak: umiłowanie konia, opanowanie własnych nerwów, cierpliwość, stanowczość, energię, śmiałość i błyskawiczną orientację oraz zdolność wczucia się w przyczyny tego lub innego postępowania konia. Kto opanuje stronę techniczną - może być nazwany majstrem powożenia, kto do tego dołączy wyżej wymienione zalety - stanie się artystą od powożenia..."
Leon Kon
Cytowane wyżej słowa są istotą powożenia. Myślę, że na początek warto poczytać literaturę fachową, mam tu na myśli, min. " ABC POWOŻENIA" autorstwa Danuty Nowickiej, proponuję również podpatrzeć, skorzystać z doświadczenia innych fachowców.
Temat jest bardzo rozległy, ale z własnych doświadczeń wiem, że powożenie zaprzęgiem- w moim przypadku jednokonnym- to radość nieopisana .
Jeśli chodzi o powożenie to chciałbym zwrócić uwagę na kilka spraw.
1. Koń, który jest wspaniałym towarzyszem wypraw pod siodłem, rozpoczynając pracę w zaprzęgu może mieć reakcje nieprzewidywalne, dlatego ucząc konia pracy w zaprzęgu, proponowałbym - w celu uniknięcia wypadku :!: - robić to pod okiem fachowca, który wie jak zachować maximum bezpieczeństwa, jednocześnie nie krzywdząc koni i ludzi.
2. Jeśli chodzi o zachowanie wrażliwości konia na działanie wędzidła, to musimy pamiętać, że lejce nie służą do hamowania lub zatrzymywania zaprzęgu - do tego służą hamulce, w które powinna być zaopatrzona bryczka.
Zdarza się często tak, że jeźdźcy, którzy mają spokojne ręce jeżdżąc w siodle - na początku nauki powożenia, powożąc zaprzęgiem targają lejcami, czyniąc koniom ból i powodują dezorientację. Działanie lejcami powinno być jak najbardziej delikatne.
3. Jeśli chodzi o naukę powożenia, poznanie swoich reakcji i reakcji konia podczas pracy w zaprzęgu, najlepiej rozpocząć naukę od powożenia zaprzęgiem jednokonnym.
" Powożenie...jest również wspaniałą okazją do aktywnego uprawiania sportu konnego lub po prostu hobby, które można uprawiać mimo najcięższego nawet upośledzenia narządów ruchu..." - Jazda konna dla osób niepełnosprawnych - Christine Heipertz-Hengst.
Dla mnie powożenie to wielka radość, to niezapomniane chwile obcowania z końmi, krajobrazem, wilgotnym chłodem parujących łąk o zachodzie słońca, to powiew literatury i historii.
"...Już na dziedzincu słychać myśliwskie okrzyki,
Wyprowadzaja konie, zajeżdżają bryki,
Ledwie dziedzińiec taką gromadę ogarnie,
Odezwały się trąby, otworzono psiarnie..."
Powożenie to duchowa przygoda , czego Tobie DuchowaPrzygodo życzę i trzymam kciuki :!: .
Generalnie zgadzam się z przedmówcą ALE:
koń musi umieć zatrzymać pojazd równiez bez udziału hamulca-to jest kwestia bezpieczeństwa po prostu!
I nie mamy innej możliwości WYEGZEKWOWANIA tego od konia jak za pośrednictwem lejc. Oczywiście nalezy działać nimi z wyczuciem i możliwie delikatnie (ja do pojedynki lubię uzywać lejc z linki nie skórzanych własnie dlatego że są lekkie i łatwo się przesuwają przez przelotki w uprzęży a więc są łagodniejsze dla konia). Ale muszę mieć pewność że w każdej chwili panuję nad koniem. I uważam że jest to dużo ważniejsze niż przy jeździe wierzchem gdzie możliwość oddziaływania na konia jest znacznie szersza. Oczywiście komunikuję się z koniem również-a może nawet przede wszystkim-za pomocą głosu ale głosu koń posłucha-jak chce.... A jak nie chce-to mu lejcami przypomnę że chcieć trzeba!
I druga sprawa-jada pojedynką jest owszem łatwiejsza-ale dla człowieka jeśli dysponujemy GOTOWYM koniem. Natomiast jesli koń nie chodził w zaprzęgu to powinien być oprzęgany najpierw w parze! oczywiście po uprzednim do tego przygotowaniu.....
Praca w parze jest dla konia znacznie łatwiejsza-psychicznie, kiedy w starszym koniu, który to wszystko już świetnie zna może znaleźć "oparcie". Ale oczywiście nie każdy koń się do tego nadaje.... Przy dobrym "starym" koniu początkujący uczy sie przez naśladownictwo bardzo szybko. Dużo łatwiej też pokonać obawę przed nową sytuacją.
Zgadzam się z powyższymi informacjami jeśli chodzi o przyuczenie młodego konia do pracy w zaprzęgu, rzeczywiście najlepiej przyuczać go z doświadczonym koniem. Jednak ważną rzeczą jest dopasowanie odpowiedniej uprzęży, mam tu na myśli użycie uprzęży szorowej lub półszorowej. Myślę że błędem jest powożenie młodym, niedoświadczonym koniem w pojedynkę przy użyciu półszora oraz bryczki bez hamulców, ponieważ hamując - cały zaprzęg leci na konia, przesuwając po nim uprząż. Sytuacja ta często wywołuje stres i niekontrolowane reakcje ze strony młodego konia.
Jeżeli nie dysponujemy bryczką z hamulcami to powinniśmy użuwać uprzęży szorowej czyli zaopatrzonej w natylnik :!: , który umożliwia hamowanie oraz zapobiega przesuwaniu się uprzęży po grzbiecie konia, wspomagając podogonie. Jeśli chodzi o pomoce, to hamując delikatnie bryczką (hamulce), powodujemy zwiększenie nacisku na pierś konia, co w połączeniu z naszym głosem jest sygnałem do zwolnienia tępa i/lub zatrzymania zaprzęgu.
Doświadczone konie zaprzegowe radzą sobie ciągnąc bryczkę bez hamulców z zastosowaniem półszora. Jednak dla bezpieczeństwa i komfortu jazdy dla ludzi i koni najlepszym rozwiązaniem jest użucie szoru oraz wspomaganie hamulcami. Hamulce w bryczce to nie tylko element hamujący, są one również pomocami (nacisk na pierś konia), po przez które oddziaływujemy na konia przekazując mu sygnały oraz odciążamy koński pysk od nadmiernego nacisku wędzidła.
" Gra palców jeźdzca podobna jest pod wględem finezji i żywości do gry na fortepianie ", podobnie jest powożąc zaprzęgiem.
wszystko to prawda tylko.... co z roboczym zaprzęgiem? Większość roboczych wozów nie ma hamulca i konie chodzą w pojedynkę bez natylnika-i dają radę... Pewnie że z natylnikiem jest lepiej taki pełny szor ma jak dla mnie tylko jedną wadę-jest znacznie droższy.... więc gdybym takowy posiadała(a nie posiadam) to nie używała bym go jako roboczego tylko jako wyjazdowego. Równiez półszorek z podogoniem może być w pełni bezpieczny tylko nagrzbietnik musi być z siodełkiem (lub jego ekwiwalentem) i popręgiem. Jeżeli ten popręg jest odpowiednio zapięty to staje się częścią hamującą i wtedy wspomaga skutecznie podogonie. Miałam kiedyś taką sytuację w CIĘŻKIM wozie że pękło mi podogonie na dość stromym zjeździe i koń bez większego problemu wyhamował wóz właśnie tym pasem z siodełkiem.
Ja oczywiście nie twierdzę że hamulec nie jest przydatny-oczywiście jest, ale uważam że nie jest niezbędny. On tylko ułatwia życie-i to i powożącemu i koniowi. Natomiast uważam że błędem jest posługiwanie się hamulcem ZAWSZE-koń musi umieć hamować sam. I tyle....
nooo, kurde...przejelam sie, trudne to powozenie jakos mi sie wydalo bardzo
i wczoraj zeby sobie udowodnic, ze nie jest ze mna tak zle....ja mam takie ataki idiotycznego zachowania- o godzinie 19.00 , a wiec ciemna noc wsiadlam na oklep na huculka, i w samym kantarku /do tej pory chodzil tylko w wedzidle/ pojechalam sobie do lasu.
Bylo cudnie, swiecil ksiezyc..i tak sobie pomyslalam, ze jak tylko bede sie czula ok nawet troche to NIGDY nie zrezygnuje z jazdy. Najwyzej umre w siodle a, raczej pod hahaha....po prostu nie umiem nie jedzic!!!
Ale ja uważam że powożenie jest jak najbardziej dla ciebie!!!!
To ze nie jest takie proste jak się niektórym wydaje to inna sprawa.....
Przede wszystkim musisz się uczyć ze zrobionym koniem. Jeśli żaden z twoich koni nie jest oprzęgnięty to radziłabym poszukać kogos kto w tym pomoże, bo faktycznie przyzwyczaić konia samemu jest ciężko. Że nie wspomne o tym że sporo sytuacji wymaga współpracy 2 osób-bo np jeden trzyma konia a drugi zaprzęga.... Ale potem jest już z górki!!! I do takiej "spacerowej" jazdy zaprzęgiem wcale cudów nie trzeba.
Oprzęgliśmy wiele koni po prostu w wozie-fakt że mamy ten komfort że pracujemy we dwójkę i mamy wypracowane wspólne metody. Natomiast jesli któryś z twoich koni kiedykolwiek chodził w zaprzęgu to pewnie wystarczy trochę "przypomnienia" i już.
A to jest naprawdę frajda! Ja bardzo lubię powozić!!!!!
dzieki Magdo!
no, i znowu mysle o bryczce hahaha..wiesz, ja tu mam troche chlopow z furmankami , myslalam, zeby po prostu moja klacz pochodzila najpierw przy takim doswiadczonym, roboczym koniu.
Nie, Lunka nie chodzila nigdy w zaprzegu, jak do mnie przyszla to nawet kopyt dawac nie umiala, a miala juz 4 latka. No , a Nahajka ma dwa latka, wiec wiadomo , ze nie pracuje w takim sensie, zeby dxwigac cokolwiek.
Za to oba konie ciagaja folie za soba, tylko, ze nie sa to malutkie folie, a takie ogromne polacie - lekkie - ale jak sie wloka po ziemi to bardzo szeleszcza. Luna ciaga opony, a Nahajka np, lekki stolek ,wiec tez jej to porzadnie halasuje za ogonem. Nie wiem czy takie doswiadczenia przeloza sie na zaprzeg bo nigdy nie ukladalam koni do zaprzegu...dlatego myslalam o chlopskim koniu i dodaniu mu do furmanki raz Luny, raz - jak wydorosleje Nahajki.
Ciekawa jestem czy sa takie zaprzegi , zeby mozna bylo zaprzac jednego konia, a jak trzeba - dolozyc drugiego//???? ciezka jest uprzaz??
no, ale taki hucul mieciutko noszacy tez mam nadzieje od czasu do czasu wciaz bedzie mi przydatny! on nawet jak sie ploszy to sie nie spina, w przeciwienstwie do Lunki, ktorej maksymalnie udalo sie zmiekczyc chody, ale jak cos sie dzieje to tak twardnieje i wybija, ze trzeba mi potem z 2 tygodnie faszerowania sie mocnymi lekami
Jeżeli koń jest solidnie odczulony na widok i odgłos przedmiotu jadącego za nim to powinien się dać zaprząc do wozu bez większych ceregieli. Tylko tak_wybierz osobe która dobrze traktuje swojego konia w zaprzegu, do której ty będziesz mieć zaufanie. Koń do którego zakłada się "surowego" konia musi być bardzo spokojny i pewny!
Uprząż nie jest bardzo ciężka, są też na rynku niezłe uprzęże syntetyczne, lzejsze od skórzanych. Na dwa konie uzywa się jednego dyszla a na jednego konia dwóch. I potrzebne są parokonne lejce-a więc lejce z krzyżakami. My robimy tak: jak koń jest solidnie odczulony na pasy i sam półszorek na sobie to zakładamy do opony i jeździmy ta opona tak długo aż koń zacznie pracowac od początku lekcji zupełnie spokojnie. Bardzo ważne jest uzyskanie nieruchomego stania, koń nie może sie kręcić przy zaprzęganiu albo wyprzęganiu bo to niebezpieczne, nie powinen tez sam ruszać.
Potem "pokazujemy" jadący wóz-zaprzęgamy spokojnego konia przy jednym dyszlu czyli tak jak do pary po czym młodego konia prowadzę w lejcach najpierw za wozem (ciągniętym wolniutko przez tego starszego), potem obok wozu, aż wreszcie obok dyszla po jego prawej stronie. Jak koń to zaakceptuje-to go zaprzęgam, jesli to możliwe to pierwszego dnia jedę tylko kawałek stepem i wyprzęgam. Dość długo rozprężam konia przed zaprzęgnięciem go, początkowo w oponie, potem po prostu w lejcach, aż dojdę do wnisosku że koń po zalożeniu jest zupełnie spokojny, wtedy przestaję rozprężać.
Po czym już mamy konia który chodzi w parze na prawo. Jak wszystko jest ok-przekładam młodego konia na lewo-żeby chodzić w pojedynke musi zaakceptować dyszel po obu stronach. Dobrze jest żeby dyszel był "miękki" w dotyku-np owijałam dyszel kocem w przypadku koni szczególnie wrażliwych kiedy się spodziewałam problemów. Zwłaszcza dotyczy to dyszla metalowego-zawsze powinien być w jakiejś "koszulce" sportowe dyszle są "ubrane" w taką plastikową gąbkę
:lol:
No i potem chwila prawdy-jesli zrobilismy wszystko dobrze to koń pójdzie w pojedynkę i nie będzie wnosił sprzeciwów!
I w zaprzęgu jeżdże zawsze na wędzidle....albo munsztuku-w zależności od wrażliwości konia.
Piotr Sabiniarz Powożenie to duchowa przygoda , czego Tobie DuchowaPrzygodo życzę i trzymam kciuki :!: .
Piotr Sabiniarz Powożenie to duchowa przygoda , czego Tobie DuchowaPrzygodo życzę i trzymam kciuki :!: .
Pewnie,że łamie, ale po to się zakłada koniowi okulary, żeby do rowu nie skakał.
Widzę, Duchowa, że wszystkie ewentualności bierzesz pod uwagę.
dyszel oczywiście może się złamać, zależy też z jakiego drewna jest zrobiony i jakiej jakości i grubości.
tak czytając ten wątek mnie ostatnio naszło, zaprzęgłam ze znajomym dwa kuce i pojechaliśmy sobie na przejażdżkę. Było bardzo przyjemnie, bo akurat cieplejszy dzień
koniki dawno nie ciągnęly, ale wykazały się dużym spokojem i opanowaniem, młodsza czasem krzywo spojrzała na coś "strasznego", ale ... ;P
(nie mamy ogłowi z okularami )
jednak wolę jazdę wierchem, lubię czuć konia całą sobą , takie powożenie ,a raczej w moim przypadku pseudo powożenie jest przyjemne, ale nigdy mi nie zastąpi jazdy w siodle czy też na oklep, tego bezpośredniego kontaktu ...