"Zapytaj eksperta"...czy to na pewno dobry pomysl ???
"Zapytaj eksperta"...czy to na pewno dobry pomysl ???
Na poczatek pozwole sobie zacytowac fragment tekstu z serii "zapytaj eksperta", watek dotyczy jazdy po sniegu i mokrej, sliskiej nawierzchni. I oto co przeczytalam "....Jesli juz kon poslizgnie sie na mokrej lace lub na sniegu, jedynie co moze zrobic jezdziec, to trzymac wodze. Wtedy zwierze ma szanse podtrzymac sie przez chwile na pysku i odnalezc rownowage. Najgorzej jest wodze wypuscic, poniewaz dodatkowo dezorientuje to konia..." :?: :?: :?: i tu mam zagwozdke. Idac tym sladem mozna by rowniez powiedziec, ze przed odskokiem nalezy konia poderwac wodzami w gore, a w locie trzeba sie przytrzymac wodzami, bo mozna spasc (slyszalam naprawde!!) :lol: Po pierwsze tlumaczono mi, po drugie logika chyba nakazuje, zeby w takim przypadku pozostawic konia samemu sobie i zeby mu jak najmniej przeszkadzac, po to, aby mogl sie pozbierac i zlapac rownowage. Moze nie jest to az tak wielki problem, ktory tu poruszylam, ale ciekawa jestem Waszych opinii. Tekst ten pochodzi z bardzo popularnego miesiecznika dla koniarzy i nie powinien zawierac blednych tresci, w koncu czytaja to takze mocno poczatkujacy milosnicy koni. Jesli to ja jestem w bledzie prosze o oswiecenie
Pokusa czytałam o tym samym i mimo iż nie jestem jakimś tam fachowcem i specem do koni, to też się zastanawiałam jak można poderwać konia do góry wodzami kiedy się już poślizgnie? Ot prosty przykład:
Kiedyś na wakacjach miałam okazję wsiąść na dużą, siwą klacz oldemburską, jechałam powoli STĘPEM przez kawaletki , nie umiała ich przechodzić. Koń potknął się, prawie wpadł pyskiem w ziemię a ja po prostu oddałam jej wodze. Koń się szybko pozbierał, a co by było gdybym te wodze ściągneła? Pewnie byśmy obie leżały w tym piachu... Dlatego na tym przykładzie z życia wziętym wytłumaczyłam sobie czytany przeze mnie tekst, z pewnej gazety o koniach .
:lol: no napisalam tak tajemniczo, bo nie wiem czy wolno mi wymieniac nazwe czasopisma, w dzisiejszych czasach bywa roznie W kazdym razie mialam podobna sytuacje, robilismy sobie trening w plenerze i na polanie podczas klusa moja kobylka potknela sie dosc mocno, tak ze wyladowala na napiastkach i spory kawalek tak sie "przeczolgala". W tle uslyszalam tylko glos mojego trenera "SIEDZ!" (mam sklonnosci do wpadania w panike ) i tak tez zrobilam, po prostu jak w zwolnionym tepie obserwowalam zajscie, zeby w razie czego jednak sie zsunac, ale nie lapalam za wodze!!
ja mam jakoś tak ,że w sytuacji kiedy koń sie potknie moje palce rozwierają się i dają wodzy tyle ile koń zabiera, tak samo w skoku (może nie zawsze wystarczająco ) i koń w najgorszym wypadku przyklękał, nigdy nie zdarzyło mi sie w taki sposób przewrocić...
a jeżeli mowa o przewracaniu, co zrobic jeżeli przewrocimy sie z koniem i koń nie może wstać.... bo np leży pod górkę, my nie możemy sie wydostac,,... mialam taką sytuację, na szczęscie ten jeden jedyny raz mój tata pojechal ze mna i mnie wyciągał spod konia na szczęscie... tak to nie wiem ,co bym zrobiła....
hock: Może to ekspert, ale z jakiejś zupełnie innej dziedziny?
Ręce nigdy nie powinny się zaciskać na wodzach, choćby nie wiem co.
Chyba wysle maila do redakcji z prosba o zweryfikowanie tej wypowiedzi. No bo w koncu skad biora sie specjalisci pt: "pietka, pietka", czy tez "przerob, lewa-pawa, lewa-prawa", zalamac sie mozna :|, a biedne dzieci podczas rozgrzewki na egzaminie na brazowa odznake sluchaja tych swoich "trenerow-instruktorow", tak samo jak przyjmuja za dobra monete co wyczytaja w fachowych czasopismach.
Wszyscy się mylicie. Oczywiście, że należy trzymać wodze :!: Co więcej w trudnej sytuacji należy koniowi pomóc i podnieść go na wodzach. Podobne przypadki były opisywane w literaturze, bo np. jeden baron nawet wyciągnął się z bagna za włosy :!: A zatem siedząc na koni koniecznie go podtrzymujmy, żeby nie upadł. Zresztą z końmi tak jest - łatwo upadają. Stąd tyle kontuzji w jeździectwie. Konie są po prostu niebezpieczne (łatwo upadają) :!:
HAHAHA :lol: :lol: :lol: , Spahis, smialam sie w glos, na Ciebie jednak mozna liczyc :!: Kolobrzeg pozdrawia :wink:
Musze przyznac ze watek mnie zainteresowal i sama z checia bym sie doweidziala co nalezy robic...
ja niestety w odruchu wodze sciagam... i sama nie wiem jak sie powinno.... :?: z pewnoscia konia na wedzidle nie utrzymamy... ale u mnie to niestety taki odruch.. oczywiscie inaczej sie ma sprawa przy skokach... to chyba zupelnie inna bajka
To moze ja odpowiem na podstawie moich skromnych doswiadczen faktycznie jest taki odruch, u mnie nie bylo inaczej, ale im regularniej i czesciej jezdzilam, a byl okres przed kontuzja mojej kobylki, ze w teren jezdzilismy jak tylko pogoda na to pozwalala, ze jakos samo przyszlo. Czujac sie coraz pewniej w siodle z razu na raz slabiej reagowalam na potkniecia itd. To chyba kwestia obycia w siodle. A i jeszcze, jak juz ktos wczesniej napisal, nigdy nie zaciskamy rak na wodzach, co automatycznie w razie czego pozwala koniowi w sytuacji tego wymagajacej wyciagnac szyje. Z pewnego zrodla wiem, ze dotarla wiesc do redakcji i zostanie zweryfikowana, taki drobiazg, a jak cieszy :lol: :lol: :lol:
o, no to super!
warto się przyjrzeć, jak np. młode konie na lonży używają szyi do zbalansowania się w ruchu - u nich to widać szczególnie wyraźnie. O ile oczywiście nie są wypięte :?.
wild_filly Musze przyznac ze watek mnie zainteresowal i sama z checia bym sie doweidziala co nalezy robic...Dobrym lekarstwem na odruchy kulenia się i łapania wodzy jest pojeżdżenie trochę z wodzami "za sprzączkę". Albo na kantarku z jedną liną.
ja niestety w odruchu wodze sciagam... i sama nie wiem jak sie powinno.... :?: z pewnoscia konia na wedzidle nie utrzymamy... ale u mnie to niestety taki odruch.. oczywiscie inaczej sie ma sprawa przy skokach... to chyba zupelnie inna bajka
wild_filly Musze przyznac ze watek mnie zainteresowal i sama z checia bym sie doweidziala co nalezy robic...Dobrym lekarstwem na odruchy kulenia się i łapania wodzy jest pojeżdżenie trochę z wodzami "za sprzączkę". Albo na kantarku z jedną liną.
ja niestety w odruchu wodze sciagam... i sama nie wiem jak sie powinno.... :?: z pewnoscia konia na wedzidle nie utrzymamy... ale u mnie to niestety taki odruch.. oczywiscie inaczej sie ma sprawa przy skokach... to chyba zupelnie inna bajka
:lol: o wlasnie :!: sama pamietam doskonale moje krwawe poczatki, kiedy to trener w terenie powiedzial do mnie "daj jej luzne wodze", a pomyslalam sobie, ze chyba oszalal, to za co ja mam sie trzymac hock: !!!!!!!
A ja zauważyłam, że u mnie odruch trzymania wodzy jest silniejszy na koniach, którym nie ufam. Mam fobię przed używaniem wodzy (pracujemy nad tym z panią trener), więc zwykle podążam tylko rękoma za ruchem konia, ale kłus na rzuconej wodzy (za sprzączkę) sprawia mi nieodmiennie problemy - nie mogę się przełamac, nie ufam, że ten koń (szkółkowy) nie pójdzie na ogon do zastępu, który ma jazdę obok, nie ufam i już. I muszę cały czas o tym myślec, żeby za tę sprzączkę trzymac!
i ja rowniez bardziej kurczow na koniach ktorych nie znam badz do ktorych zaufania do konca nie mam... inaczej to wyglada na koniach ktire znam od podszewki.. juz nawet przestalam reagowac na male podkniecia , nie przytrzymuje mocniej nawet jak schodzimy ze stromej gorki bo wiem, ze ten i ten kon schodzi w taki spsob i chocby zrobil dwa szybsze kroki do klusa nie przejdzie...
jednak na nieznajomych koniach wiele razy maialam z tym problem... ale przy osobie ktorej bezgranicznie ufam co do szkolenia bylam w stanie puscic wodze, trzymac za sprzaczke, jak to mowicie i sie przelamywalam...
hmm czyli jeszcze raz jak malemu dziecku... jesli kon sie potyka - dajemy mu luz zeby zlapal sam rownowag i bron boze nie podtrzymujemy na wodzach.... bo mi tak po glowie chodzilo.. ze w sumie np w galopie, jednym ze sposobow zatrzymania konia jest wlasnie wyburzenie go z rownowagi, mowie tutaj o sytuacji kiedy jestesmy na sciezce z rowami po obu stronach i nie mamy mozliwosci wziecia konia na kolo... wyburzajac go z rownowagi oczywiscie uzywajac zarowno wodzy jak i ciezaru kon powinien zgubic rytm i sie zatrzymac.. czy w takim razie.. podtrzymanie konia na wodzach nie jest jakiegos typu rowniez podtrzymaniem rownowagi konia podczas gdy sie potyka... to tylko takie moje przemyslenia... co prawda zaliczylam juz dwie wywrotki z koniem i mam nadzieje ze raczej sie to juz nie powtorzy...ale ciekawi mnie jak pomoc a w najgorzszym wypadku jak takiemu konikowi nie przeszkadzac jesli wogole jestesmy w stanie..