Mowa konia
Mowa konia
Jeden z moich koni ma zwyczaj lizania wszystkiego wkoło. Jeśli dostanie coś dobrego, to jestem w stanie zrozumieć, i staram się czymś zająć jego uwagę albo podetkac mu pod nos siano. Ale np. jak podchodzi człowiek to on bardzo delikatnie go wącha i nie skubie, ale właśnie liże - po kurtce, spodnia, dłoniach. I liżąc się przytula hock: Heh, faceci
I lizanie nie przechodzi ani w gryzienie ani skubanie wargami. Nie znam żadnego innego konia o takich zwyczajach... Ma ktoś jeszcze tak?
Dokładnie - mój tez ma lizawkę i z niej korzysta. Poza tym on rzadko liże po słonych dłoniach, najczęściej po wszystkim innym...
Zaczynam dochodzić do wniosku, że to pewien sposób okazania "czułości" i dobrego humoru Nie wszystkim tak robi, i tylko gdy jest w dobrym nastroju
Trochę z innej beczki - Carolyn Resnick napisała o książce Roberta Vavry pt. Such Is The Nature of Horses, który pisze o tym jak konie porozumiewają się za pomocą wyrazu oczu. To znaczy, że nie jest on tylko odzwierciedleniem tego, co koń akurat czuje, tylko narzędziem komunikacji. W sumie zawsze się to mniej lub bardziej zauważa ćwicząc z koniem, ale nie myślałam o tym w ten sposób.
Aniu dla mnie emocje zawsze byly tez narzędziem komunikacji!!! /najczesciej nieswiadomej, u koni byc moze podobnie- instynktownej/
Odzwierciedlaja sie owszem w oczach, slowach czy ciele.. Ale to tylko ich ruchome ubranko, forma - słowem.
Małgosiu, moja klacz tez mnie w ten spsob lize. Ma lizawke, a nawet dwie: jedna smakowa, druga zwykla. W okresach zaostrzen na chęc lizania potrafi jednak wylizac nie tylko mnie, ale i np. autko!