Hipologia Kategoria Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki Wspomnienia z rajdu :))

Wspomnienia z rajdu :))

Wspomnienia z rajdu :))

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
01-06-2009, 01:14 PM #1
Witam wszystkich i życzę szczęśliwego nowego roku! Jako, że mało udzielam się na forum postanowiłam wrzucić kilka fotek z rajdu i podzielić się wspomnieniami. Rajd trwał 5 dni, trasa 170km z Rydzewa do Brzeźnicy k.Białego Boru.

Spotkaliśmy się w Rydzewie. Było to urocze gospodarstwo, niewielkie podwórze wyłożone kocimi łbami, a pod piękną, rosłą lipą stał drewniany stół i ławy do siedzenia. Dookoła pastwiska, po których biegały śliczne kuce. Oprócz tego cztery owczarki belgijskie i jeden leonbeger. Konie zamieszkały w boksach, przy czym wyglądały w nich dosyć śmiesznie biorąc pod uwagę ich gabaryty. Pożegnaliśmy naszą przemiłą gospodynie i wyruszyliśmy w drogę, w stronę Starego Reska. Pierwszy odcinek prowdziliśmy konie w ręku, potem dużo stępa i trochę kłusa. Po drodze poiliśmy konie w małym gospodarstwie, woda prosto ze studni. Początkowo niektóre z koni miały problemy z piciem wody z wiadra, ale prędzej czy później musiały się tego nauczyć. Po krótkiej naradzie na skrzyżowaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Wcześniej jednak mój koń pokazał rogi, ponieważ w poszkiwaniu drogi trochę się rozeszliśmy i kobyłka wpadła trochę w panikę, a ja razem z nią. Na szczęście było to nasze jedyne nieorozumienie w trakcie rajdu. Poza tym nasze konie nie znały się wcześniej, więc początkowo trzeba było być czujnym, chociaż niektóre nie polubiły się do samego końca. Troszkę błądziliśmy i trasa lekko się wydłużyła, bo jak się okazało na oznakowanie szlaku nie było co liczyć, a do tego mieszkańcy wiosek co rusz wysyłali nas w innym kierunku, ale dotarliśmy cali i zdrowi. Konie zamieszkały w ładnej, przestronnej stajni, a my zostaliśmy podzieleni między hotelem „50 Dębów”, a „Biskupinem”.

Następnego poranka w dobrych nastrojach, dopytując wcześniej o drogę wyruszyliśmy w trasę do Przybkówka. Ta okazała się potem najcięższą i najdłuższą trasą. Pan z Przybkówka prowdził nas przez telefon, ale trudno jest opisać drogę nie mając jej przed sobą i kierując się to czerwonym dachem widocznym ze wzgórza na którym byliśmy, to drogą wydeptaną przez zwierzynę itp. [ATTACHMENT NOT FOUND] Na szlak konny nie było co liczyć, bo ten pojawiał się i znikał. Natomiast ludzie, których spotykaliśmy na drodze również posyłali nas co rusz w innym kierunku. Po drodze złapał nas gęsty deszcz, jeden z koni zgubił podkowę, więc z kłusa nici, co dodatkowo wydłużyło trasę. W wiosce, którą mijaliśmy pewien miejcowy poprowadził nas kilka kilometrów jadąc przed nami żółwim tempem swoim samochodem, a z miejsca, w którym nas zostawił miały być jeszcze 3 km drogi. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy kierowca mijającego nas samochodu poinformował nas, ze to jeszcze 3 km, a po tych 3 km inny stwierdził, że to w ogóle nie ten kierunek i mamy jeszcze jakieś 4km. Do śmiechu nie było nam już ani trochę, byliśmy zmęczeni, powoli niespokojni, bo robiło się już szaro, dreptaliśmy po asfaltowych czy innych kamienistych drogach, a miejsca docelowego jak nie widać, tak nie widać. Na szczęscie, kiedy było już napawdę ciemno wyjechał po nas Pan z Przybkówka i ostatnie 30 minut podążaliśmy za nim w ciemnościach, zdani całkowicie na nasze kochane konie, które ogon za ogonem niosły nas przez błotnistą, porozjeżdżaną drogę, ślizgając się po błocie i łapiąc równowagę. Dotarliśmy na miejsce i uśmiech zaczął powracać na nasze twarze. Powitanie właścicielki nie było zbyt serdeczne, wysłuchaliśmy repremendy na temat naszego późnego przybycia, oraz nadgodzin, które trzeba będzie opłacić kucharce. Ale najwżniejsze było teraz obejrzeć stan naszych koni, nakarmić i napoić je. Koniki stały po dwa w ogromnych boksach, a właściwie były to biegalnie. Wyglądały na zadowolone. Na koniec uśmiechnięta i miła Pani kucharka zaserwowała nam ciepłą kolację i udaliśmy się do naszych pokoi.
Następnego rana okazało się, że dwa koniki są tak obtarte, że niestety nie mogą kontynuować rajdu, i jeszcze tego dnia wróciły do domu. Pozostali zdecydowali się ruszać dalej, między innymi też z powodu mało przyjaznej atmosfery w tym miejscu w którym nocowaliśmy.
Trzeci etap naszego rajdu rozpoczął się i od razu na początku nasze konie zaserwowały nam trochę emocji. Opuszczając ośrodek w Przybkówku mieliśmy jeszcze spotkanie z
wesołym ogierem, który co prawda za ogrodzeniem, ale w dobitny sposób prezentował nam swoją siłe, na co jeden z naszych wałaszków, na pozór uśpiony, postanowił bronić stada i ruszył do boju. Skończyło się to tak, że wałaszek wyrwał się koleżance z ręki, żeby kilka razy również zaprezentować swoją siłę wspinając się i wydając przy tym różne dzwięki. Na szczęście na tym zakończył tę prezentację i szybko powrócił do stanu uśpionej owieczki. A podwyższony poziom adrenaliny dodał nam sił i energii, bo pierwszy odcinek prowadząc konie w ręku wspinaliśmy sie pod górę, żeby potem już wierzchem przemieszczać się w stronę Strzeszyna. Droga prowadząca nas do tego miejsca była spokojna i bardzo piękna. W środku lasu trafiliśmy na bardzo szerokoką drogę wysypaną kamykami, co wydawało nam się dziwne, ale miało to swój urok. Dotarliśmy na miejsce po około 3 godzinach, gdzie czekał nas nocleg na podłodze w jednym pomieszczeniu, a nasze konie w stanowiskach, ale jak się okazało zwolniły się pokoje, a nasze koniki miały miłe zakwaterowanie w boksach. Już od wejścia czuliśmy miłą atmosferę, ośrodek tętnił życiem, mnóstwo zwierzaków swobodnie przemieszczających się po gospodarstwie, a w tym owca Lusia, dwie świnki wietnamskie i mnóstwo psów. Rano po śniadaniu i po krótkim spacerze po posesji osiodłaliśmy konie i żegnając się długo wyruszyliśmy w dalszą drogę, która miała nas zaprowadzić do Janowa koło Szczecinka. Mijaliśmy urocze wioski, poiliśmy konie u gospodarzy i robiliśmy postoje w pięknych lasach. Za kazdym razem byliśmy miło zaskoczeni jakie pozytywne i przyjazne reakcje wywołuje grupa jeźdźców podróżujących konno. Rozczulił mnie widok dwóch starowinek, które siedząc na ławce przed domem w chustkach na głowach machały nam przyjaźnie wołając „to jest piękny pojazd” mając na myśli oczywiście nasze konie Smile Dotarliśmy po paru godzinach do małego gospodarstwa w Janowie. Usmiechnięci gospodarze powitali nas i wskazali stanowiska dla koni. Dla mojego rumaka miała być to pierwsza noc w takiej stajni, ale zniosła to bardzo dzielnie. Nas za to czekała przepyszna kolacja podana na białym obrusie, czuliśmy sie trochę jak podczas świąt. Po kolacji jak zawsze omawialiśmy miniony dzień i oczywiście trasę na następny dzień.
Po równie pysznym śniadaniu rozpoczęły się przygotowania do ostatniego etapu rajdu, do Brzeźnicy koło Białego Boru.
Pierwszy odcinek, gdzie jak zawsze kilka kilometrów prowadziliśmy konie w ręku prowadził przez uroczy las, po czym dotarliśmy do Szczecinka. Tu, już wierzchem, trochę błądziliśmy, zanim trafiliśmy na szlak, który to okazał się szlakiem Jana Pawła II. Droga prowadziła przez las, a pomiędzy odcinkami znajdowały się kapliczki. Przemieszczaliśmy się różnorodnymi lasami, mijaliśmy wioski, a przez chwilę jechaliśmy wzdłuż trasy Piła-Koszalin. Ciężarówki z duzym hukiem mijały nas, ale i tutaj nasze konie zachowały się profesjonalnie i nie zważając na nic maszerowały dziarskim krokiem. Kiedy znowu zjechaliśmy do lasu nie mogliśmy nacieszyć się widokiem. Pogoda dopisywała, malownicza trasa i my razem z naszymi zwierzakami. Po drodze natrafiliśmy na czystą kałużę z której to nasze konie na zmiane piły wodę. Jechaliśmy równym tępem, stęp, kłus, stęp, kłus, na co pozwalała nawierzchnia po której jechaliśmy. Konie były spokojne, owady zbytnio nie dokuczały, po prostu bajecznie!
Po drodze spotkaliśmy wędkarzy, którzy użyczyli nam wiadra, z którego znowu pokolei poiliśmy konie. Potem spotkała nas jeszcze jedna przyjemnośc, mijaliśmy jezioro z bardzo łagodnym zejściem, więc nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności i nie wejść do niego z końmi. O mały włos jeden z nas wylądowałby wraz z całym ekwipunkiem w tymże jeziorze, bo jeden z koni okazał się miłośnikiem sportów wodnych, ale w ostatniej chwili udało się wyjść z tej sytuacji na sucho. Po około 8 godzinach dotarliśmy na miejsce, czyli do gospodarstwa agroturystycznego w Brzeźnicy. Koniki rozpoczęły swój zasłużony trzydniowy wypoczynek na pięknych soczystych pastwiskach, a my leniwie spędzaliśmy resztę rajdu wędkując i biesiadując w miłym towarzystwie wspominając na gorąco minione dni.
Ja ze swojej strony wiem, że nie był to mój ostatni rajd. Ubolewam tylko nad tym, jak słabo jednak przygotowane są szlaki konne w naszym kraju, a głównie mam tu na myśli oznakowania szlaku i podłoże, bo jak wiemy ani beton, ani asfalt nie służy końskim nogom. Jeszcze jeden przykry akcent to kierowcy, nie wszyscy oczywiście, którzy mimo dawanych przez nas znaków nie zdejmowali nogi z gazu, i właściwie brakowało jeszcze tylko, żeby trąbili mijając nas. A na koniec polecam kartonowe wkładki do butów, w razie gdyby komuś przemokły buty, które można codziennie zmieniać i które naprawdę się sprawdzają Smile
AnnaRadomańczykMoroz
01-06-2009, 01:14 PM #1

Witam wszystkich i życzę szczęśliwego nowego roku! Jako, że mało udzielam się na forum postanowiłam wrzucić kilka fotek z rajdu i podzielić się wspomnieniami. Rajd trwał 5 dni, trasa 170km z Rydzewa do Brzeźnicy k.Białego Boru.

Spotkaliśmy się w Rydzewie. Było to urocze gospodarstwo, niewielkie podwórze wyłożone kocimi łbami, a pod piękną, rosłą lipą stał drewniany stół i ławy do siedzenia. Dookoła pastwiska, po których biegały śliczne kuce. Oprócz tego cztery owczarki belgijskie i jeden leonbeger. Konie zamieszkały w boksach, przy czym wyglądały w nich dosyć śmiesznie biorąc pod uwagę ich gabaryty. Pożegnaliśmy naszą przemiłą gospodynie i wyruszyliśmy w drogę, w stronę Starego Reska. Pierwszy odcinek prowdziliśmy konie w ręku, potem dużo stępa i trochę kłusa. Po drodze poiliśmy konie w małym gospodarstwie, woda prosto ze studni. Początkowo niektóre z koni miały problemy z piciem wody z wiadra, ale prędzej czy później musiały się tego nauczyć. Po krótkiej naradzie na skrzyżowaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Wcześniej jednak mój koń pokazał rogi, ponieważ w poszkiwaniu drogi trochę się rozeszliśmy i kobyłka wpadła trochę w panikę, a ja razem z nią. Na szczęście było to nasze jedyne nieorozumienie w trakcie rajdu. Poza tym nasze konie nie znały się wcześniej, więc początkowo trzeba było być czujnym, chociaż niektóre nie polubiły się do samego końca. Troszkę błądziliśmy i trasa lekko się wydłużyła, bo jak się okazało na oznakowanie szlaku nie było co liczyć, a do tego mieszkańcy wiosek co rusz wysyłali nas w innym kierunku, ale dotarliśmy cali i zdrowi. Konie zamieszkały w ładnej, przestronnej stajni, a my zostaliśmy podzieleni między hotelem „50 Dębów”, a „Biskupinem”.

Następnego poranka w dobrych nastrojach, dopytując wcześniej o drogę wyruszyliśmy w trasę do Przybkówka. Ta okazała się potem najcięższą i najdłuższą trasą. Pan z Przybkówka prowdził nas przez telefon, ale trudno jest opisać drogę nie mając jej przed sobą i kierując się to czerwonym dachem widocznym ze wzgórza na którym byliśmy, to drogą wydeptaną przez zwierzynę itp. [ATTACHMENT NOT FOUND] Na szlak konny nie było co liczyć, bo ten pojawiał się i znikał. Natomiast ludzie, których spotykaliśmy na drodze również posyłali nas co rusz w innym kierunku. Po drodze złapał nas gęsty deszcz, jeden z koni zgubił podkowę, więc z kłusa nici, co dodatkowo wydłużyło trasę. W wiosce, którą mijaliśmy pewien miejcowy poprowadził nas kilka kilometrów jadąc przed nami żółwim tempem swoim samochodem, a z miejsca, w którym nas zostawił miały być jeszcze 3 km drogi. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy kierowca mijającego nas samochodu poinformował nas, ze to jeszcze 3 km, a po tych 3 km inny stwierdził, że to w ogóle nie ten kierunek i mamy jeszcze jakieś 4km. Do śmiechu nie było nam już ani trochę, byliśmy zmęczeni, powoli niespokojni, bo robiło się już szaro, dreptaliśmy po asfaltowych czy innych kamienistych drogach, a miejsca docelowego jak nie widać, tak nie widać. Na szczęscie, kiedy było już napawdę ciemno wyjechał po nas Pan z Przybkówka i ostatnie 30 minut podążaliśmy za nim w ciemnościach, zdani całkowicie na nasze kochane konie, które ogon za ogonem niosły nas przez błotnistą, porozjeżdżaną drogę, ślizgając się po błocie i łapiąc równowagę. Dotarliśmy na miejsce i uśmiech zaczął powracać na nasze twarze. Powitanie właścicielki nie było zbyt serdeczne, wysłuchaliśmy repremendy na temat naszego późnego przybycia, oraz nadgodzin, które trzeba będzie opłacić kucharce. Ale najwżniejsze było teraz obejrzeć stan naszych koni, nakarmić i napoić je. Koniki stały po dwa w ogromnych boksach, a właściwie były to biegalnie. Wyglądały na zadowolone. Na koniec uśmiechnięta i miła Pani kucharka zaserwowała nam ciepłą kolację i udaliśmy się do naszych pokoi.
Następnego rana okazało się, że dwa koniki są tak obtarte, że niestety nie mogą kontynuować rajdu, i jeszcze tego dnia wróciły do domu. Pozostali zdecydowali się ruszać dalej, między innymi też z powodu mało przyjaznej atmosfery w tym miejscu w którym nocowaliśmy.
Trzeci etap naszego rajdu rozpoczął się i od razu na początku nasze konie zaserwowały nam trochę emocji. Opuszczając ośrodek w Przybkówku mieliśmy jeszcze spotkanie z
wesołym ogierem, który co prawda za ogrodzeniem, ale w dobitny sposób prezentował nam swoją siłe, na co jeden z naszych wałaszków, na pozór uśpiony, postanowił bronić stada i ruszył do boju. Skończyło się to tak, że wałaszek wyrwał się koleżance z ręki, żeby kilka razy również zaprezentować swoją siłę wspinając się i wydając przy tym różne dzwięki. Na szczęście na tym zakończył tę prezentację i szybko powrócił do stanu uśpionej owieczki. A podwyższony poziom adrenaliny dodał nam sił i energii, bo pierwszy odcinek prowadząc konie w ręku wspinaliśmy sie pod górę, żeby potem już wierzchem przemieszczać się w stronę Strzeszyna. Droga prowadząca nas do tego miejsca była spokojna i bardzo piękna. W środku lasu trafiliśmy na bardzo szerokoką drogę wysypaną kamykami, co wydawało nam się dziwne, ale miało to swój urok. Dotarliśmy na miejsce po około 3 godzinach, gdzie czekał nas nocleg na podłodze w jednym pomieszczeniu, a nasze konie w stanowiskach, ale jak się okazało zwolniły się pokoje, a nasze koniki miały miłe zakwaterowanie w boksach. Już od wejścia czuliśmy miłą atmosferę, ośrodek tętnił życiem, mnóstwo zwierzaków swobodnie przemieszczających się po gospodarstwie, a w tym owca Lusia, dwie świnki wietnamskie i mnóstwo psów. Rano po śniadaniu i po krótkim spacerze po posesji osiodłaliśmy konie i żegnając się długo wyruszyliśmy w dalszą drogę, która miała nas zaprowadzić do Janowa koło Szczecinka. Mijaliśmy urocze wioski, poiliśmy konie u gospodarzy i robiliśmy postoje w pięknych lasach. Za kazdym razem byliśmy miło zaskoczeni jakie pozytywne i przyjazne reakcje wywołuje grupa jeźdźców podróżujących konno. Rozczulił mnie widok dwóch starowinek, które siedząc na ławce przed domem w chustkach na głowach machały nam przyjaźnie wołając „to jest piękny pojazd” mając na myśli oczywiście nasze konie Smile Dotarliśmy po paru godzinach do małego gospodarstwa w Janowie. Usmiechnięci gospodarze powitali nas i wskazali stanowiska dla koni. Dla mojego rumaka miała być to pierwsza noc w takiej stajni, ale zniosła to bardzo dzielnie. Nas za to czekała przepyszna kolacja podana na białym obrusie, czuliśmy sie trochę jak podczas świąt. Po kolacji jak zawsze omawialiśmy miniony dzień i oczywiście trasę na następny dzień.
Po równie pysznym śniadaniu rozpoczęły się przygotowania do ostatniego etapu rajdu, do Brzeźnicy koło Białego Boru.
Pierwszy odcinek, gdzie jak zawsze kilka kilometrów prowadziliśmy konie w ręku prowadził przez uroczy las, po czym dotarliśmy do Szczecinka. Tu, już wierzchem, trochę błądziliśmy, zanim trafiliśmy na szlak, który to okazał się szlakiem Jana Pawła II. Droga prowadziła przez las, a pomiędzy odcinkami znajdowały się kapliczki. Przemieszczaliśmy się różnorodnymi lasami, mijaliśmy wioski, a przez chwilę jechaliśmy wzdłuż trasy Piła-Koszalin. Ciężarówki z duzym hukiem mijały nas, ale i tutaj nasze konie zachowały się profesjonalnie i nie zważając na nic maszerowały dziarskim krokiem. Kiedy znowu zjechaliśmy do lasu nie mogliśmy nacieszyć się widokiem. Pogoda dopisywała, malownicza trasa i my razem z naszymi zwierzakami. Po drodze natrafiliśmy na czystą kałużę z której to nasze konie na zmiane piły wodę. Jechaliśmy równym tępem, stęp, kłus, stęp, kłus, na co pozwalała nawierzchnia po której jechaliśmy. Konie były spokojne, owady zbytnio nie dokuczały, po prostu bajecznie!
Po drodze spotkaliśmy wędkarzy, którzy użyczyli nam wiadra, z którego znowu pokolei poiliśmy konie. Potem spotkała nas jeszcze jedna przyjemnośc, mijaliśmy jezioro z bardzo łagodnym zejściem, więc nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności i nie wejść do niego z końmi. O mały włos jeden z nas wylądowałby wraz z całym ekwipunkiem w tymże jeziorze, bo jeden z koni okazał się miłośnikiem sportów wodnych, ale w ostatniej chwili udało się wyjść z tej sytuacji na sucho. Po około 8 godzinach dotarliśmy na miejsce, czyli do gospodarstwa agroturystycznego w Brzeźnicy. Koniki rozpoczęły swój zasłużony trzydniowy wypoczynek na pięknych soczystych pastwiskach, a my leniwie spędzaliśmy resztę rajdu wędkując i biesiadując w miłym towarzystwie wspominając na gorąco minione dni.
Ja ze swojej strony wiem, że nie był to mój ostatni rajd. Ubolewam tylko nad tym, jak słabo jednak przygotowane są szlaki konne w naszym kraju, a głównie mam tu na myśli oznakowania szlaku i podłoże, bo jak wiemy ani beton, ani asfalt nie służy końskim nogom. Jeszcze jeden przykry akcent to kierowcy, nie wszyscy oczywiście, którzy mimo dawanych przez nas znaków nie zdejmowali nogi z gazu, i właściwie brakowało jeszcze tylko, żeby trąbili mijając nas. A na koniec polecam kartonowe wkładki do butów, w razie gdyby komuś przemokły buty, które można codziennie zmieniać i które naprawdę się sprawdzają Smile

branka

Posting Freak

2,096
01-06-2009, 11:10 PM #2
Potem skomentuję, bo już zasypiam, ale powiem jedno - jaka piękna zielona trawa Big Grin Aż się w zimie nie chce wierzyć, że w lecie jest zielono 8)

<t></t>
branka
01-06-2009, 11:10 PM #2

Potem skomentuję, bo już zasypiam, ale powiem jedno - jaka piękna zielona trawa Big Grin Aż się w zimie nie chce wierzyć, że w lecie jest zielono 8)


<t></t>

Gaga

Posting Freak

1,127
01-07-2009, 07:31 AM #3
OO byliście u mijej rodzinki w Strzeszynie (Stary Młyn) Big Grin
Heh pięknie tam
Co do oznakowania szlaków - warto zaopatrzyć się w mapę szlaków konnych Pojezierza Drawskiego. Lub w mały GPS ;-)
Droga z kamykami chyab niedaleko Komorza...
Heh Pojezierze to moje alma mater - nadal uwielbiam tamte rejony, szlaki, cudowne lasy... I marzy mi się w tym roku wyprawa na Pojezierze z końmi

mozę się tam zobaczymy... Big Grin

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
01-07-2009, 07:31 AM #3

OO byliście u mijej rodzinki w Strzeszynie (Stary Młyn) Big Grin
Heh pięknie tam
Co do oznakowania szlaków - warto zaopatrzyć się w mapę szlaków konnych Pojezierza Drawskiego. Lub w mały GPS ;-)
Droga z kamykami chyab niedaleko Komorza...
Heh Pojezierze to moje alma mater - nadal uwielbiam tamte rejony, szlaki, cudowne lasy... I marzy mi się w tym roku wyprawa na Pojezierze z końmi

mozę się tam zobaczymy... Big Grin


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
01-07-2009, 08:04 AM #4
hmmm...mape mieliśmy, niestety część oznakowań była już niewidoczna, albo po prostu nie było już tych drzew, na których się znajdowały Sad
Następny rajd chcielibyśmy zorganizować wzdłuż lini morskiej, na przykład z Mielna do Władysławowa czy coś takiego. Zobaczymy czy się uda Smile)

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>
AnnaRadomańczykMoroz
01-07-2009, 08:04 AM #4

hmmm...mape mieliśmy, niestety część oznakowań była już niewidoczna, albo po prostu nie było już tych drzew, na których się znajdowały Sad
Następny rajd chcielibyśmy zorganizować wzdłuż lini morskiej, na przykład z Mielna do Władysławowa czy coś takiego. Zobaczymy czy się uda Smile)


<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>

Gaga

Posting Freak

1,127
01-07-2009, 10:01 AM #5
No tak , jak od lat nie zapuszczałam się na Drawskie szlaki
Ale kiedyś były pięknie oznakowane... a moze po prostu znałam je dobrze i było mi łatwiej ...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
01-07-2009, 10:01 AM #5

No tak , jak od lat nie zapuszczałam się na Drawskie szlaki
Ale kiedyś były pięknie oznakowane... a moze po prostu znałam je dobrze i było mi łatwiej ...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
01-07-2009, 06:27 PM #6
a dwa kilometry od strzeszyna moja ukochana stajnia jest (Komorze )

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
01-07-2009, 06:27 PM #6

a dwa kilometry od strzeszyna moja ukochana stajnia jest (Komorze )


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

Gaga

Posting Freak

1,127
01-08-2009, 06:40 AM #7
Która- są tam dwie stajnie...

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
01-08-2009, 06:40 AM #7

Która- są tam dwie stajnie...


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
01-08-2009, 08:23 AM #8
Pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka zdjęć z rajdu Wink
Załączone pliki
.jpg
rajd 311.jpg
Rozmiar: 208.75 KB / Pobrań: 5,716
.jpg
rajd 322.jpg
Rozmiar: 227.08 KB / Pobrań: 5,709
.jpg
rajd 320.jpg
Rozmiar: 167.34 KB / Pobrań: 5,845

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>
AnnaRadomańczykMoroz
01-08-2009, 08:23 AM #8

Pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka zdjęć z rajdu Wink

Załączone pliki
.jpg
rajd 311.jpg
Rozmiar: 208.75 KB / Pobrań: 5,716
.jpg
rajd 322.jpg
Rozmiar: 227.08 KB / Pobrań: 5,709
.jpg
rajd 320.jpg
Rozmiar: 167.34 KB / Pobrań: 5,845

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
01-08-2009, 08:35 AM #9
I to juz wszystko, zostało mi jeszcze około 600-set zdjęć, ale nie będę Was zamęczać Smile))
Załączone pliki
.jpg
rajd 034.jpg
Rozmiar: 176.84 KB / Pobrań: 5,701
.jpg
rajd603.jpg
Rozmiar: 164.43 KB / Pobrań: 5,698
.jpg
rajd 263.jpg
Rozmiar: 208.64 KB / Pobrań: 5,707

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>
AnnaRadomańczykMoroz
01-08-2009, 08:35 AM #9

I to juz wszystko, zostało mi jeszcze około 600-set zdjęć, ale nie będę Was zamęczać Smile))

Załączone pliki
.jpg
rajd 034.jpg
Rozmiar: 176.84 KB / Pobrań: 5,701
.jpg
rajd603.jpg
Rozmiar: 164.43 KB / Pobrań: 5,698
.jpg
rajd 263.jpg
Rozmiar: 208.64 KB / Pobrań: 5,707

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>

Dzieweczka

Member

101
10-08-2009, 07:10 AM #10
o ja !! nie miałam pojęcia, że jest tu ten wątek Smile jak miło powspominać Smile

<t></t>
Dzieweczka
10-08-2009, 07:10 AM #10

o ja !! nie miałam pojęcia, że jest tu ten wątek Smile jak miło powspominać Smile


<t></t>

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
10-08-2009, 07:49 AM #11
A widzisz Smile)) to moze cos dorzuc Wink

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>
AnnaRadomańczykMoroz
10-08-2009, 07:49 AM #11

A widzisz Smile)) to moze cos dorzuc Wink


<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>

Jacob Spahis

Posting Freak

2,301
10-08-2009, 08:06 AM #12
Ożyły wspomnienia... Ech...

Małe uzupełnienie - konie które wróciły z powodu obtarć miały niestety siodła sportowe.

Niestety (to była moja działka) zaufałem informacjom na temat wybitnego oznakowania szlaku, więc zabrałem mapy 1:100.000. Nigdy tego błędu nie powtórzę i zawsze kupię 1:50.000.

A jeszcze nie opisałaś przekraczania mostu w miejscowości Gwda Wielka (tak to chyba było). Most był tymczasowy, pontonowy. Kiedy przechodziliśmy przez most za nami jechały TIR'y i wtedy most się obniżał. Wrażenie było niesamowite - podziwiam konie za zachowany spokój!

<r>"Naprzód z długą swobodnie opuszczoną szyją o rozluźnionych, lecz elastycznych mięśniach, z lekkim przodem, czułym pyskiem i sprężystym zadem!" (<I><s></s>A. Królikiewicz<e></e></I>)<br/>
<br/>
<URL url="http://www.bazakoni.pl/horse_86431.html">http://www.bazakoni.pl/horse_86431.html</URL></r>
Jacob Spahis
10-08-2009, 08:06 AM #12

Ożyły wspomnienia... Ech...

Małe uzupełnienie - konie które wróciły z powodu obtarć miały niestety siodła sportowe.

Niestety (to była moja działka) zaufałem informacjom na temat wybitnego oznakowania szlaku, więc zabrałem mapy 1:100.000. Nigdy tego błędu nie powtórzę i zawsze kupię 1:50.000.

A jeszcze nie opisałaś przekraczania mostu w miejscowości Gwda Wielka (tak to chyba było). Most był tymczasowy, pontonowy. Kiedy przechodziliśmy przez most za nami jechały TIR'y i wtedy most się obniżał. Wrażenie było niesamowite - podziwiam konie za zachowany spokój!


<r>"Naprzód z długą swobodnie opuszczoną szyją o rozluźnionych, lecz elastycznych mięśniach, z lekkim przodem, czułym pyskiem i sprężystym zadem!" (<I><s></s>A. Królikiewicz<e></e></I>)<br/>
<br/>
<URL url="http://www.bazakoni.pl/horse_86431.html">http://www.bazakoni.pl/horse_86431.html</URL></r>

AnnaRadomańczykMoroz

Senior Member

299
10-08-2009, 08:43 AM #13
Oj tak, to bylo bardzo fajne przezycie, a konie zachowywaly spokoj olimpijski, totalny luz Smile

<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>
AnnaRadomańczykMoroz
10-08-2009, 08:43 AM #13

Oj tak, to bylo bardzo fajne przezycie, a konie zachowywaly spokoj olimpijski, totalny luz Smile


<r>niegdyś <COLOR color="#4000BF"><s></s>Pokusa27<e></e></COLOR> <E>Smile</E></r>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
10-08-2009, 09:37 AM #14
O raju, a ja mam siodło takie wojskowe w domu!! Mój dziadek w nim przed wojną jeździł!Chyba nawet niewiele w nim trzeba naprawić, chyba tylko paski do przypięcia popręgu... i co ja nic nie robie???? Uhma zawody rajdowe u nas 17 października już!! A ja gamoń w Kieffer Lusitano kciałam jechać ! Oj Aga, Aga...

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
10-08-2009, 09:37 AM #14

O raju, a ja mam siodło takie wojskowe w domu!! Mój dziadek w nim przed wojną jeździł!Chyba nawet niewiele w nim trzeba naprawić, chyba tylko paski do przypięcia popręgu... i co ja nic nie robie???? Uhma zawody rajdowe u nas 17 października już!! A ja gamoń w Kieffer Lusitano kciałam jechać ! Oj Aga, Aga...


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Jacek Moroz

Member

135
10-08-2009, 07:33 PM #15
Spahis Niestety (to była moja działka) zaufałem informacjom na temat wybitnego oznakowania szlaku, więc zabrałem mapy 1:100.000. Nigdy tego błędu nie powtórzę i zawsze kupię 1:50.000.

...i porzadny cyrkiel hehehehehehehe Wink

<t></t>
Jacek Moroz
10-08-2009, 07:33 PM #15

Spahis Niestety (to była moja działka) zaufałem informacjom na temat wybitnego oznakowania szlaku, więc zabrałem mapy 1:100.000. Nigdy tego błędu nie powtórzę i zawsze kupię 1:50.000.

...i porzadny cyrkiel hehehehehehehe Wink


<t></t>

 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 2 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 2 gości