Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Reakcja na łydkę i inne pomoce

Reakcja na łydkę i inne pomoce

Reakcja na łydkę i inne pomoce

Strony (2): 1 2 Dalej
CARMEN

Junior Member

3
09-08-2009, 05:33 AM #1
Witam , moja klaczka ma ponad 3 lata i jakieś 3/4 miesiące temu została zajeżdżona .
No więc jeźdźca przyjęła bez wahania , ogromny spokój .
Także po naukach na lonży zaczęłam jeździc na maneżu , i jazda odbywa się tak na początku idzie do przodu po 10 min stępach przechodzę do kłusa na lekką łydkę i idzie kłusuje , kłusuje i po jakiś 20 min kłusa przestaje reagowac na łydki zupełnie przechodzi do stępa i się buntuje , staje w miejscu głowa do góry i nie rusza , łyda lżejsza czy mocniejsza nie robi na niej wrażenia a gdy tylko klepnę ją batem zaczyna stawac dęba i brykac ...
w końcu jak już wysiedzę bryki i dęby idzie dalej spokojnie i ruszamy do kłusa .
I problem jest też taki nie mogę na niej zagalopowac ! próbujemy zagalopowac z wolnego kłusa żeby się nie rozpędzała i nie wychodzi fakt nie ma jeszcze na tyle równowagi , lecz rozpędza się do szybkiego kłusa i zagalopowac nie chce ...
nic jej nie zmusi będzie szybko kłusowała ale nie zagalopuje używam mocnych i lżejszych łydek ale nic nie działa użycie bata to tylko i wyłącznie oddanie brykiem dośc mocnym ...
Bardzo proszę o jakiekolwiek rady , jak i również uwagi na temat popełnionych przeze mnie błędów .
Pozdrawiam .

<t></t>
CARMEN
09-08-2009, 05:33 AM #1

Witam , moja klaczka ma ponad 3 lata i jakieś 3/4 miesiące temu została zajeżdżona .
No więc jeźdźca przyjęła bez wahania , ogromny spokój .
Także po naukach na lonży zaczęłam jeździc na maneżu , i jazda odbywa się tak na początku idzie do przodu po 10 min stępach przechodzę do kłusa na lekką łydkę i idzie kłusuje , kłusuje i po jakiś 20 min kłusa przestaje reagowac na łydki zupełnie przechodzi do stępa i się buntuje , staje w miejscu głowa do góry i nie rusza , łyda lżejsza czy mocniejsza nie robi na niej wrażenia a gdy tylko klepnę ją batem zaczyna stawac dęba i brykac ...
w końcu jak już wysiedzę bryki i dęby idzie dalej spokojnie i ruszamy do kłusa .
I problem jest też taki nie mogę na niej zagalopowac ! próbujemy zagalopowac z wolnego kłusa żeby się nie rozpędzała i nie wychodzi fakt nie ma jeszcze na tyle równowagi , lecz rozpędza się do szybkiego kłusa i zagalopowac nie chce ...
nic jej nie zmusi będzie szybko kłusowała ale nie zagalopuje używam mocnych i lżejszych łydek ale nic nie działa użycie bata to tylko i wyłącznie oddanie brykiem dośc mocnym ...
Bardzo proszę o jakiekolwiek rady , jak i również uwagi na temat popełnionych przeze mnie błędów .
Pozdrawiam .


<t></t>

09-08-2009, 09:21 AM #2
D'Orgeix zaleca używanie łydki cały czas z tym samym natężeniem, jeśli konik nie odpowiada wówczas lekka stymulacja palcatem w miejscu działania łydki. I to by było na tyle.
Zagalopowania bym proponował z koła/volty tj. jedziesz kłusikiem np. w lewo i w wybranym miejscu zmieniasz kierunek tak jak byś miała jechać ósemkę tyle że dajesz łydę do galopu.
Wspinanie wynika najprawdopodobniej ze zbyt silnego działania ręki w stosunku do łydki, a powinno być odwrotnie, lżejsza rączka i mocniejsza łydka.

<t></t>
Paweł Leśkiewicz
09-08-2009, 09:21 AM #2

D'Orgeix zaleca używanie łydki cały czas z tym samym natężeniem, jeśli konik nie odpowiada wówczas lekka stymulacja palcatem w miejscu działania łydki. I to by było na tyle.
Zagalopowania bym proponował z koła/volty tj. jedziesz kłusikiem np. w lewo i w wybranym miejscu zmieniasz kierunek tak jak byś miała jechać ósemkę tyle że dajesz łydę do galopu.
Wspinanie wynika najprawdopodobniej ze zbyt silnego działania ręki w stosunku do łydki, a powinno być odwrotnie, lżejsza rączka i mocniejsza łydka.


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
09-08-2009, 11:59 AM #3
Uhu… będzie długo. Rzadko się ostatnio odzywam, to choć tak się zrehabilituję.
Po pierwsze ważne jest mieć w głowie kolejność z jaką realizuje się treningi, czy naukę konia.
Po drugie dobrze jest rozumieć co się robi i po co.

Jak to Ci się poukłada w głowie to reszta będzie o wiele prostsza, dlatego radzę zapoznać się z literaturą dotyczącą szkolenia koni. Najbardziej polecam starą broszurkę Pana Jana Mickunasa, którą można czasem na allegro dopaść (Panie Trenerze Nasz Ulubiony, warto pomyśleć o wznowieniu! Koniecznie!) . Chyba nikt nie napisał nic bardziej klarownego, zrozumiałego a jednocześnie na odpowiednim poziomie, bez udziwnień, wymądrzeń i popisywactwa.

Według mnie powinnaś kierować się takimi zasadami:
1. Czy koń mnie rozumie? Budowanie jasnych i precyzyjnych sygnałów z ziemi i z siodła. Nie ma słów, nie ma rozmowy.
2. Stawianie wymagań możliwych do zrealizowania.
3. Stosowanie schematów nagradzania przez odpuszczenie i pochwałę, korygowanie i stanowcze egzekwowanie poleceń jeśli potrzeba – czyli wiemy, jak koń się uczy. Jak nie wiemy to pokażę, gdzie Klara o tym fajnie i jasno pisała.
4. Absolutnie najważniejsze – wsłuchiwanie się w konia, obserwowanie, umiejętność decydowania kiedy nagrodzić a kiedy skorygować, znajomość konia, jego reakcji, czy potrzebuje bardziej chwalenia, czy bardziej urozmaicania i pracy, zwracania uwagi, czy nie zachcieliśmy za wiele, umiejętność zakończenia ćwiczenia w odpowiednim momencie i nagrodzenia.

Z tego co piszesz, jesteście na początku przygody i koń bardzo młody więc nie za wiele można od konia wymagać. Jeśli koń się tak zachowuje, to znaczy, że coś poszło nie tak i gdzieś musiałaś przycisnąć za bardzo. Wydaje mi się, że 20 minut kłusa cały czas, o ile dobrze zrozumiałam, to nie jest fajna rzecz dla młodego konia. W terenie to co innego, bo zmieniają się krajobrazy, koń ma się czym ciekawić i zajmować, pokonuje różne przeszkody, nie nudzi się, nie przykrzy mu się. A takie bieganie w kółko kłusem po placu bez celu jest dla młodego, aktywnego, chcącego się jeszcze bawić konia zwyczajnie nudne, niefajne, nieatrakcyjne, i jeśli jeszcze nie masz u niego super autorytetu to próbuje się temu przeciwstawiać. Powodem może też być jeszcze oczywiście grzbiet, który daje o sobie znać po takim czasie obciążenia. Zwróć uwagę na swój dosiad, czy pracujesz w dosiadzie odciążającym, czy nie przeszkadzasz koniowi w ruchu, czy siodło dobrze leży. A ze strony komunikacyjnej, czy dobrze używasz sygnałów? Czy koń Cię rozumie? Czy nie klepiesz łydkami bez celu podczas gdy koń już kłusuje? Bardzo ważne jest dawanie mu spokoju jeśli wykonuje zadane ćwiczenie, szczególnie na początku, gdy wszystko musi być bardzo jasne, proste i nie złożone. Możliwy jest taki schemat „myślowy” u konia: „O łydka? Dobra, ruszam… kurcze! Kłusuje a ciągle ta niemiła łydka mnie obija? To o co jej chodzi? Może coś innego trzeba zrobić, żeby przestała mnie łydka dziabać? Hmmmm niech pomyślę kilkanaście minut.. o wiem! Może chodzi o coś odwrotnego zupełnie?? To jak nie do przodu, to może do tyłu spróbuję i się zatrzymam?? Nie?? To może dęba?? O co jej chodzi!!???”. Przy średnio nachalnej łydce, takiej nie przeszkadzającej schemat może pójść jeszcze tak: „o, obija się, obija się cokolwiek nie zrobię, widać tak ma być, niech się obija, najwyraźniej nic nie znaczy” – i mamy totalne odczulenie na łydki i zanik sygnału.

Jeśli masz odważnego, wesołego, w miarę pewnego siebie konia Twoje jazdy nie powinny być schematyczne. Powinny być interesujące dla konia i powinny dawać mu motywację do pracy (10 minut stępa i 20 kłusa to nie jest dobry plan – co zresztą koń Ci wyraźnie mówi). Motywować będą nagrody:
- danie luzu, nazywam to sobie taką cisza komunikacyjna, gdy tylko sobie pasażerujesz kilka chwil pozwalając koniowi robić to, co do niego należy, np. biec kłusem, podczas gdy Ty robisz to, co do Ciebie należy – nie wytrącasz go z równowagi i miękko siedzisz.
- zadawanie ciekawych ćwiczeń zamiast kręcenia się w kółko, coś co pozwoli koniowi poczuć się dumnym z wykonanego zadania – rolę tę spełnią najprostsze ćwiczenia, jak przejścia i jazda od punktu do punktu, a także zabawa z różnym drobnymi przeszkodami.
- jak do powyższego dołączysz chwalenie konia i może smakołyki za wykonane zadanka to efekt murowany  Ja przy siodle mam kieszonki na krążki marchwi, bo mam tez konia wymagającego motywowania.

Co do prostoty zadań i rozkładania wszystkiego na części pierwsze, chodzi mi o tego typu myślenie:
Cel główny weźmy np. kłus po obwodzie maneżu. Rozkładamy sobie to teraz na 4 proste i 4 ćwierć koła. Zadanie pierwsze ruszam z rogu ujeżdżalni w stronę drugiego. W tym czasie zadaniem konia jest utrzymać np. kłus w dobrym tempie a moim jest mu nie przeszkadzać a wręcz pomagać korygując, jak zagubi się gdzieś po drodze. Po dojechaniu na miejsce dobrze jest zatrzymać się i pochwalić konia za to, że tak mądrze dotarł do celu. Zobaczysz, jak po jakimś czasie koń będzie Ci ochoczo grzał po prostej do rogu  Teraz przed koniem pojawia się wyzwanie pokonania łuku. Po nim też chwalimy konia choćby za to, że próbował się wygiąć, itd. Po iluś razach wszystko się zlewa a Ty chwalisz konia za wykonywanie ćwiczenia coraz lepiej, np. chwalisz za coraz lepiej wyjechany narożnik. Ale też nie robisz tego całą jazdę, bo tych punków na ujeżdżalni jest wiele, to raz, a dwa, musisz wiedzieć kiedy przestać prosić od konia więcej i więcej. To jest chyba najtrudniejsze i wiąże się z wyczuciem jeździeckim – umieć poruszać się na tej granicy możliwości konia, która sprawia, że koń robi coś nowego i lepiej ale jeszcze nie czuje się za bardzo dociskany/pchany/zatrwożony/zagubiony i inne takie.

Fajnie działa urozmaicanie jazdy różnymi przedmiotami naziemnymi –słupki, kółka, drągi. Można przy ich użyciu robić różne fajne zadania. W ten sposób ćwiczysz konia intelektualnie i fizycznie, bo zadajesz mu zadania, które uruchamiają jego wszystkie mięśnie. Np. proszę konia o przejście nad drągiem i zatrzymanie się nad nim i wtedy chwalę, chwalę, chwale i zachwycam się nim na maksa hehe Uważam, tak przy okazji, że nasz nastrój ma ogromne znaczenie i jakoś się udziela. Bardzo często tak postępuję z końmi, które znielubiły pracę i patrzą tylko na zegarek, kiedy koniec lekcji. Proszę je o bardzo mało na początku i jak tylko się im uda to zachwycam się na głos, głaszcze klepie i różne takie. Wiem, że to może śmiesznie wygląda, jak jeździec pochylonyn i z zadarta pupą głaszcząc po szyi rumaka na głos wygaduje rzeczy typu „oj misiaczku, jaki jesteś cały mąąądry, a jak pięknie w tym łuczku wyglądałeś, taki dostojny.. jak Ty to robisz? takiś cudny jak cacuszko” Ale to działa!

Odpuść sobie galop póki co. Najpierw wypracuj z koniem naprawdę dobra komunikację, dojdź do etapu, że koń rozumie wszystkie komendy, przyjmuje wędzidło, i łapie równowagę pod jeźdźcem. O ile dobrze pamiętam z książeczki Pana Jana Mickunasa, młode konie chyba 2 czy 3 miesiące regularnie chodzą w terenie tylko stępem i kłusem, na symbolicznym kontakcie ucząc się tylko i wyłącznie podstawowych komend i wyrabiając równowagę pod jeźdźcem. Jest wiele powodów, dla których on nie zagalopowuje, od równowagi i błędów jeźdźca (w tym czasie minimalne błędy mają już wielkie znaczenie, doświadczony koń już sobie umie z nimi radzić, młody nie) zaczynając po kłopotach ze zrozumieniem polecenia kończąc. Z pędzącego kłusa koń nie zagalopuje. Ja najpierw uczyłam zagalopowania z ziemi na komendę „hop”. Potem pomagałam sobie tym w siodle.

I jeszcze jedno… na takim młodziaku nie warto wsiadać codziennie. Nie pytaj dlaczego. Po prostu takie mam niewytłumaczalne, głębokie, intuicyjne przeświadczenie.

Hmmm no to tyle chyba. Mam nadzieję, że coś trafiłam choć nie ukrywam, że wiele założeń poczyniłam by to napisać. Ale może coś z tej produkcji Ci się przyda. Pozdrawiam i trzymam kciuki.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
09-08-2009, 11:59 AM #3

Uhu… będzie długo. Rzadko się ostatnio odzywam, to choć tak się zrehabilituję.
Po pierwsze ważne jest mieć w głowie kolejność z jaką realizuje się treningi, czy naukę konia.
Po drugie dobrze jest rozumieć co się robi i po co.

Jak to Ci się poukłada w głowie to reszta będzie o wiele prostsza, dlatego radzę zapoznać się z literaturą dotyczącą szkolenia koni. Najbardziej polecam starą broszurkę Pana Jana Mickunasa, którą można czasem na allegro dopaść (Panie Trenerze Nasz Ulubiony, warto pomyśleć o wznowieniu! Koniecznie!) . Chyba nikt nie napisał nic bardziej klarownego, zrozumiałego a jednocześnie na odpowiednim poziomie, bez udziwnień, wymądrzeń i popisywactwa.

Według mnie powinnaś kierować się takimi zasadami:
1. Czy koń mnie rozumie? Budowanie jasnych i precyzyjnych sygnałów z ziemi i z siodła. Nie ma słów, nie ma rozmowy.
2. Stawianie wymagań możliwych do zrealizowania.
3. Stosowanie schematów nagradzania przez odpuszczenie i pochwałę, korygowanie i stanowcze egzekwowanie poleceń jeśli potrzeba – czyli wiemy, jak koń się uczy. Jak nie wiemy to pokażę, gdzie Klara o tym fajnie i jasno pisała.
4. Absolutnie najważniejsze – wsłuchiwanie się w konia, obserwowanie, umiejętność decydowania kiedy nagrodzić a kiedy skorygować, znajomość konia, jego reakcji, czy potrzebuje bardziej chwalenia, czy bardziej urozmaicania i pracy, zwracania uwagi, czy nie zachcieliśmy za wiele, umiejętność zakończenia ćwiczenia w odpowiednim momencie i nagrodzenia.

Z tego co piszesz, jesteście na początku przygody i koń bardzo młody więc nie za wiele można od konia wymagać. Jeśli koń się tak zachowuje, to znaczy, że coś poszło nie tak i gdzieś musiałaś przycisnąć za bardzo. Wydaje mi się, że 20 minut kłusa cały czas, o ile dobrze zrozumiałam, to nie jest fajna rzecz dla młodego konia. W terenie to co innego, bo zmieniają się krajobrazy, koń ma się czym ciekawić i zajmować, pokonuje różne przeszkody, nie nudzi się, nie przykrzy mu się. A takie bieganie w kółko kłusem po placu bez celu jest dla młodego, aktywnego, chcącego się jeszcze bawić konia zwyczajnie nudne, niefajne, nieatrakcyjne, i jeśli jeszcze nie masz u niego super autorytetu to próbuje się temu przeciwstawiać. Powodem może też być jeszcze oczywiście grzbiet, który daje o sobie znać po takim czasie obciążenia. Zwróć uwagę na swój dosiad, czy pracujesz w dosiadzie odciążającym, czy nie przeszkadzasz koniowi w ruchu, czy siodło dobrze leży. A ze strony komunikacyjnej, czy dobrze używasz sygnałów? Czy koń Cię rozumie? Czy nie klepiesz łydkami bez celu podczas gdy koń już kłusuje? Bardzo ważne jest dawanie mu spokoju jeśli wykonuje zadane ćwiczenie, szczególnie na początku, gdy wszystko musi być bardzo jasne, proste i nie złożone. Możliwy jest taki schemat „myślowy” u konia: „O łydka? Dobra, ruszam… kurcze! Kłusuje a ciągle ta niemiła łydka mnie obija? To o co jej chodzi? Może coś innego trzeba zrobić, żeby przestała mnie łydka dziabać? Hmmmm niech pomyślę kilkanaście minut.. o wiem! Może chodzi o coś odwrotnego zupełnie?? To jak nie do przodu, to może do tyłu spróbuję i się zatrzymam?? Nie?? To może dęba?? O co jej chodzi!!???”. Przy średnio nachalnej łydce, takiej nie przeszkadzającej schemat może pójść jeszcze tak: „o, obija się, obija się cokolwiek nie zrobię, widać tak ma być, niech się obija, najwyraźniej nic nie znaczy” – i mamy totalne odczulenie na łydki i zanik sygnału.

Jeśli masz odważnego, wesołego, w miarę pewnego siebie konia Twoje jazdy nie powinny być schematyczne. Powinny być interesujące dla konia i powinny dawać mu motywację do pracy (10 minut stępa i 20 kłusa to nie jest dobry plan – co zresztą koń Ci wyraźnie mówi). Motywować będą nagrody:
- danie luzu, nazywam to sobie taką cisza komunikacyjna, gdy tylko sobie pasażerujesz kilka chwil pozwalając koniowi robić to, co do niego należy, np. biec kłusem, podczas gdy Ty robisz to, co do Ciebie należy – nie wytrącasz go z równowagi i miękko siedzisz.
- zadawanie ciekawych ćwiczeń zamiast kręcenia się w kółko, coś co pozwoli koniowi poczuć się dumnym z wykonanego zadania – rolę tę spełnią najprostsze ćwiczenia, jak przejścia i jazda od punktu do punktu, a także zabawa z różnym drobnymi przeszkodami.
- jak do powyższego dołączysz chwalenie konia i może smakołyki za wykonane zadanka to efekt murowany  Ja przy siodle mam kieszonki na krążki marchwi, bo mam tez konia wymagającego motywowania.

Co do prostoty zadań i rozkładania wszystkiego na części pierwsze, chodzi mi o tego typu myślenie:
Cel główny weźmy np. kłus po obwodzie maneżu. Rozkładamy sobie to teraz na 4 proste i 4 ćwierć koła. Zadanie pierwsze ruszam z rogu ujeżdżalni w stronę drugiego. W tym czasie zadaniem konia jest utrzymać np. kłus w dobrym tempie a moim jest mu nie przeszkadzać a wręcz pomagać korygując, jak zagubi się gdzieś po drodze. Po dojechaniu na miejsce dobrze jest zatrzymać się i pochwalić konia za to, że tak mądrze dotarł do celu. Zobaczysz, jak po jakimś czasie koń będzie Ci ochoczo grzał po prostej do rogu  Teraz przed koniem pojawia się wyzwanie pokonania łuku. Po nim też chwalimy konia choćby za to, że próbował się wygiąć, itd. Po iluś razach wszystko się zlewa a Ty chwalisz konia za wykonywanie ćwiczenia coraz lepiej, np. chwalisz za coraz lepiej wyjechany narożnik. Ale też nie robisz tego całą jazdę, bo tych punków na ujeżdżalni jest wiele, to raz, a dwa, musisz wiedzieć kiedy przestać prosić od konia więcej i więcej. To jest chyba najtrudniejsze i wiąże się z wyczuciem jeździeckim – umieć poruszać się na tej granicy możliwości konia, która sprawia, że koń robi coś nowego i lepiej ale jeszcze nie czuje się za bardzo dociskany/pchany/zatrwożony/zagubiony i inne takie.

Fajnie działa urozmaicanie jazdy różnymi przedmiotami naziemnymi –słupki, kółka, drągi. Można przy ich użyciu robić różne fajne zadania. W ten sposób ćwiczysz konia intelektualnie i fizycznie, bo zadajesz mu zadania, które uruchamiają jego wszystkie mięśnie. Np. proszę konia o przejście nad drągiem i zatrzymanie się nad nim i wtedy chwalę, chwalę, chwale i zachwycam się nim na maksa hehe Uważam, tak przy okazji, że nasz nastrój ma ogromne znaczenie i jakoś się udziela. Bardzo często tak postępuję z końmi, które znielubiły pracę i patrzą tylko na zegarek, kiedy koniec lekcji. Proszę je o bardzo mało na początku i jak tylko się im uda to zachwycam się na głos, głaszcze klepie i różne takie. Wiem, że to może śmiesznie wygląda, jak jeździec pochylonyn i z zadarta pupą głaszcząc po szyi rumaka na głos wygaduje rzeczy typu „oj misiaczku, jaki jesteś cały mąąądry, a jak pięknie w tym łuczku wyglądałeś, taki dostojny.. jak Ty to robisz? takiś cudny jak cacuszko” Ale to działa!

Odpuść sobie galop póki co. Najpierw wypracuj z koniem naprawdę dobra komunikację, dojdź do etapu, że koń rozumie wszystkie komendy, przyjmuje wędzidło, i łapie równowagę pod jeźdźcem. O ile dobrze pamiętam z książeczki Pana Jana Mickunasa, młode konie chyba 2 czy 3 miesiące regularnie chodzą w terenie tylko stępem i kłusem, na symbolicznym kontakcie ucząc się tylko i wyłącznie podstawowych komend i wyrabiając równowagę pod jeźdźcem. Jest wiele powodów, dla których on nie zagalopowuje, od równowagi i błędów jeźdźca (w tym czasie minimalne błędy mają już wielkie znaczenie, doświadczony koń już sobie umie z nimi radzić, młody nie) zaczynając po kłopotach ze zrozumieniem polecenia kończąc. Z pędzącego kłusa koń nie zagalopuje. Ja najpierw uczyłam zagalopowania z ziemi na komendę „hop”. Potem pomagałam sobie tym w siodle.

I jeszcze jedno… na takim młodziaku nie warto wsiadać codziennie. Nie pytaj dlaczego. Po prostu takie mam niewytłumaczalne, głębokie, intuicyjne przeświadczenie.

Hmmm no to tyle chyba. Mam nadzieję, że coś trafiłam choć nie ukrywam, że wiele założeń poczyniłam by to napisać. Ale może coś z tej produkcji Ci się przyda. Pozdrawiam i trzymam kciuki.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
09-08-2009, 08:38 PM #4
Pod tym, co napisała cejloniara nic, tylko się podpisać obiema rękami. Ja bym jeszcze dodał, że nie można próbować zagalopowywać z siodła, dopóki koń nie zagalopowuje łatwo z ziemi (tzn na sygnał głosem, lub ręką bez użycia bata).Ja sam z reguły zaczynam od zagalopowania ze stępa, przy użyciu tylko jednej łydki(zewnętrznej). Koń wówczas łatwo zrozumie- dwie łydki- kłus,Jedna łydka-galop. Oczywiście stosuję do tego polecenie głosem, które koń zna już z pracy z ziemi.W razie szczególnych trudności można użyć drąga podniesionego na 20-30 cm, co skłoni konia do wykonania małego skoku i ułatwi zagalopowanie.(tą metodę też zalecał starszy pan Mickunas) Nie sądzę , aby zwlekanie z galopem miesiąc było uzasadnione-młody koń z reguły łatwo przyjmuje galop po prostej i łagodnych łukach już w pierwszych dniach pracy pod siodłem, nie należy tylko nawrotów galopu zbytnio przedłużać; na pierwszych jazdach wystarczy, że koń zrobi kilka do kilkunastu fule.

<t></t>
tomekpawwaw
09-08-2009, 08:38 PM #4

Pod tym, co napisała cejloniara nic, tylko się podpisać obiema rękami. Ja bym jeszcze dodał, że nie można próbować zagalopowywać z siodła, dopóki koń nie zagalopowuje łatwo z ziemi (tzn na sygnał głosem, lub ręką bez użycia bata).Ja sam z reguły zaczynam od zagalopowania ze stępa, przy użyciu tylko jednej łydki(zewnętrznej). Koń wówczas łatwo zrozumie- dwie łydki- kłus,Jedna łydka-galop. Oczywiście stosuję do tego polecenie głosem, które koń zna już z pracy z ziemi.W razie szczególnych trudności można użyć drąga podniesionego na 20-30 cm, co skłoni konia do wykonania małego skoku i ułatwi zagalopowanie.(tą metodę też zalecał starszy pan Mickunas) Nie sądzę , aby zwlekanie z galopem miesiąc było uzasadnione-młody koń z reguły łatwo przyjmuje galop po prostej i łagodnych łukach już w pierwszych dniach pracy pod siodłem, nie należy tylko nawrotów galopu zbytnio przedłużać; na pierwszych jazdach wystarczy, że koń zrobi kilka do kilkunastu fule.


<t></t>

Nora Borodziej

Member

119
09-08-2009, 09:19 PM #5
Też sobie pozwolę dopisać parę słów, akurat dwa miesiące pracy z młodymi końmi Wink
Poza tym podpisuję się pod Cejloniarą!

1) tak jak pisała Cejloniara, podstawa to DUŻO CHWALIC, nawet za drobiazgi, bo drobiazgi są też strasznie trudne dla takiego młodziaka
2) jeśli chodzi o częstotliwość zajęć moja pracodawczyni twierdzi, że najlepiej działa 3 dni pracy, 1 odpoczynku; kiedy widzisz, że koń jest zniechęcony warto też czasem sprowadzić ją z padoku, wyczyścić, wypieścić, dać coś smacznego do jedzenia i tyle, żeby nie kojarzyła Cię tylko z pracą no i chodzi przyjemność spędzania razem czasu, czyż nie? Smile
3) osobiście przekonałam się do zajeżdżania konia bez wędzidła, ale nie na czymś wywierającym nacisk na nos tylko np. na kawecanie -> potem ogłowie bezwędzidłowe + wędzidło bez wodzy -> potem jazda na 4 wodzach, stopniowo coraz więcej impulsów przekazujesz przez wędzidło
inną metodą prezentuje Philippe Karl, nie znalazłam tego na youtube ale to jest chyba pierwsza część "klassische dressur" , on tam pokazuje, jak uczy konia pomocy z ziemi, zanim na niego wsiądzie, m.in. prawidłowej reakcji na półparady i parady, ale on też stosuje zasadę wodza bez łydki/łydka bez wodzy i nie wiem jak to wszystko pasuje "surowym" koniom
4) 10min stępa i 20min kłusa to nie tylko nudne, ale też dużo dla młodego konia, trzeba pamiętać, że one mogą się tylko przez krótki czas naprawdę skoncentrować na tym, czego od niej chcesz, więc, jak już pisała Cejloniara: ważne są konkretne zadania, Niemcy mówią "mässig, aber regelmässig" czyli lepiej mało, ale zawsze regularnie.5
5) skoro klacz odmawia współpracy to znaczy, że czegoś nie zrozumiała, najlepiej jest zrobić po prostu krok w tył, wtedy zwykle wychodzi, czego koń nie zrozumiał Smile

<t></t>
Nora Borodziej
09-08-2009, 09:19 PM #5

Też sobie pozwolę dopisać parę słów, akurat dwa miesiące pracy z młodymi końmi Wink
Poza tym podpisuję się pod Cejloniarą!

1) tak jak pisała Cejloniara, podstawa to DUŻO CHWALIC, nawet za drobiazgi, bo drobiazgi są też strasznie trudne dla takiego młodziaka
2) jeśli chodzi o częstotliwość zajęć moja pracodawczyni twierdzi, że najlepiej działa 3 dni pracy, 1 odpoczynku; kiedy widzisz, że koń jest zniechęcony warto też czasem sprowadzić ją z padoku, wyczyścić, wypieścić, dać coś smacznego do jedzenia i tyle, żeby nie kojarzyła Cię tylko z pracą no i chodzi przyjemność spędzania razem czasu, czyż nie? Smile
3) osobiście przekonałam się do zajeżdżania konia bez wędzidła, ale nie na czymś wywierającym nacisk na nos tylko np. na kawecanie -> potem ogłowie bezwędzidłowe + wędzidło bez wodzy -> potem jazda na 4 wodzach, stopniowo coraz więcej impulsów przekazujesz przez wędzidło
inną metodą prezentuje Philippe Karl, nie znalazłam tego na youtube ale to jest chyba pierwsza część "klassische dressur" , on tam pokazuje, jak uczy konia pomocy z ziemi, zanim na niego wsiądzie, m.in. prawidłowej reakcji na półparady i parady, ale on też stosuje zasadę wodza bez łydki/łydka bez wodzy i nie wiem jak to wszystko pasuje "surowym" koniom
4) 10min stępa i 20min kłusa to nie tylko nudne, ale też dużo dla młodego konia, trzeba pamiętać, że one mogą się tylko przez krótki czas naprawdę skoncentrować na tym, czego od niej chcesz, więc, jak już pisała Cejloniara: ważne są konkretne zadania, Niemcy mówią "mässig, aber regelmässig" czyli lepiej mało, ale zawsze regularnie.5
5) skoro klacz odmawia współpracy to znaczy, że czegoś nie zrozumiała, najlepiej jest zrobić po prostu krok w tył, wtedy zwykle wychodzi, czego koń nie zrozumiał Smile


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
09-09-2009, 05:23 AM #6
Miło przeczytać, że się jednak mysli w dobrą stronę Smile dziękju 8)

Z tym zaczynaniem galopu to bardziej mi chodziło, że nie ma się co spieszyć, jesli już w kłusie się kłopoty. Niektóre konie z natury swej i budowy są skłonne do galopu i chętnie to robią, jak tylko im się pozwoli. Wtedy chyba nie ma co czekać na siłę. Ale sa takie, taki też był mój Cejlon, dla których galop na lonzy już wydaje się mało możliwy, zwyczajnie trudny.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
09-09-2009, 05:23 AM #6

Miło przeczytać, że się jednak mysli w dobrą stronę Smile dziękju 8)

Z tym zaczynaniem galopu to bardziej mi chodziło, że nie ma się co spieszyć, jesli już w kłusie się kłopoty. Niektóre konie z natury swej i budowy są skłonne do galopu i chętnie to robią, jak tylko im się pozwoli. Wtedy chyba nie ma co czekać na siłę. Ale sa takie, taki też był mój Cejlon, dla których galop na lonzy już wydaje się mało możliwy, zwyczajnie trudny.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

joanna_m

Junior Member

19
09-09-2009, 08:02 AM #7
To ja też, ja też coś naskrobię!! Z poprzednimi postami się zgadzam. Ja pomiędzy pracę w siodle wpletłabym pracę z ziemi (np. 7 gier, czy choćby zwykłe spacery). Kobyle, którą zajeżdżałam (wątek młody koń-tysiąc problemów) bardzo to pomogło jak już doszłyśmy do porozumienia. Kobył też się nieźle buntował, była na NIE, pomogło też mniej pracy w kłusie, więcej stępa przeplatanego krótkimi kłusami.
Powodzenia życzę!!!

<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>
joanna_m
09-09-2009, 08:02 AM #7

To ja też, ja też coś naskrobię!! Z poprzednimi postami się zgadzam. Ja pomiędzy pracę w siodle wpletłabym pracę z ziemi (np. 7 gier, czy choćby zwykłe spacery). Kobyle, którą zajeżdżałam (wątek młody koń-tysiąc problemów) bardzo to pomogło jak już doszłyśmy do porozumienia. Kobył też się nieźle buntował, była na NIE, pomogło też mniej pracy w kłusie, więcej stępa przeplatanego krótkimi kłusami.
Powodzenia życzę!!!


<r><URL url="http://www.zielonastajnia.republika.pl">http://www.zielonastajnia.republika.pl</URL></r>

tomekpawwaw

Senior Member

380
09-09-2009, 12:59 PM #8
nora ... ale on też stosuje zasadę wodza bez łydki/łydka bez wodzy i nie wiem jak to wszystko pasuje "surowym" koniom...
Ja zasadniczo cały czas jeżdżę na tej zasadzie,poleca ją też w swej książce "Ujeżdżenie i skoki" B.Skulicz i inni trenerzy. Zwłaszcza na młodym koniu wodza i łydka nie powinny działać jednocześnie, lecz w pewnym odstępie czasu, tym większym im mniej koń jest ujeżdżony. W ten sposób sygnały są dla konia jasne i jednoznaczne, co sprzyja szybkiemu postępowi w pracy i zapobiega oporowi wynikłemu z niezrozumienia sprzecznych ze sobą poleceń , oraz znieczulaniu się konia na pomoce (jeżeli łydka wysyła naprzód a ręka jednocześnie hamuje, to koń może łatwo znieczulić się na łydkę, lub forsować rękę)

<t></t>
tomekpawwaw
09-09-2009, 12:59 PM #8

nora ... ale on też stosuje zasadę wodza bez łydki/łydka bez wodzy i nie wiem jak to wszystko pasuje "surowym" koniom...
Ja zasadniczo cały czas jeżdżę na tej zasadzie,poleca ją też w swej książce "Ujeżdżenie i skoki" B.Skulicz i inni trenerzy. Zwłaszcza na młodym koniu wodza i łydka nie powinny działać jednocześnie, lecz w pewnym odstępie czasu, tym większym im mniej koń jest ujeżdżony. W ten sposób sygnały są dla konia jasne i jednoznaczne, co sprzyja szybkiemu postępowi w pracy i zapobiega oporowi wynikłemu z niezrozumienia sprzecznych ze sobą poleceń , oraz znieczulaniu się konia na pomoce (jeżeli łydka wysyła naprzód a ręka jednocześnie hamuje, to koń może łatwo znieczulić się na łydkę, lub forsować rękę)


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
09-11-2009, 07:39 AM #9
Się naprodukowaliśmy a Carmen wsiąkło Big Grin

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
09-11-2009, 07:39 AM #9

Się naprodukowaliśmy a Carmen wsiąkło Big Grin


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Julie 1

Senior Member

279
09-14-2009, 11:10 AM #10
Carmen wsiąkło, ale mimo wszystko także chciałam się podpisać ryncami i nogami pod tym co napisałaś i dodać tylko tyle:

Oprócz tego bardzo ważny jest trener (instruktor, lub po prostu ktoś bardziej doświadczony).
Wiadomo, że mało kogo stać na trenera kilka razy w tygodniu, ale konsultacje, czyli po prostu czyjś "rzut oka" raz na miesiąc jest bardzo ważny.
Bo wszystko może psuć mały szczegół, którego samemu się nie zauważy. Co dwie głowy, to nie jedna.

<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>
Julie 1
09-14-2009, 11:10 AM #10

Carmen wsiąkło, ale mimo wszystko także chciałam się podpisać ryncami i nogami pod tym co napisałaś i dodać tylko tyle:

Oprócz tego bardzo ważny jest trener (instruktor, lub po prostu ktoś bardziej doświadczony).
Wiadomo, że mało kogo stać na trenera kilka razy w tygodniu, ale konsultacje, czyli po prostu czyjś "rzut oka" raz na miesiąc jest bardzo ważny.
Bo wszystko może psuć mały szczegół, którego samemu się nie zauważy. Co dwie głowy, to nie jedna.


<r><URL url="http://www.horsefeed.pl">http://www.horsefeed.pl</URL></r>

Ewa Polak

Senior Member

340
09-14-2009, 05:46 PM #11
No to i ja dodam swoje 3 grosze...
Apropos zagalopowań na młodych koniach... W pewnej stajni uczono nas, że jak koń młody i jeszcze nie galopował z jeźdźcem to go nie ponaglać (w sensie żeby nie wymuszać na nim galopu) Koń jak będzie gotowy do galopu to zrobi to po prostu sam. Jedziesz, jedziesz i koń sam ma zagalopować, a jak już to zrobi to go chwalić żeby dobrze to sobie kojarzył. Przy takiej nauce koń będzie chętnie galopowałSmile
I nie śpieszyć się!!! lepiej zrobić krok do tyłu żeby później zrobić 2 do przoduSmile (chyba kogoś powtórzyłam...)

<t></t>
Ewa Polak
09-14-2009, 05:46 PM #11

No to i ja dodam swoje 3 grosze...
Apropos zagalopowań na młodych koniach... W pewnej stajni uczono nas, że jak koń młody i jeszcze nie galopował z jeźdźcem to go nie ponaglać (w sensie żeby nie wymuszać na nim galopu) Koń jak będzie gotowy do galopu to zrobi to po prostu sam. Jedziesz, jedziesz i koń sam ma zagalopować, a jak już to zrobi to go chwalić żeby dobrze to sobie kojarzył. Przy takiej nauce koń będzie chętnie galopowałSmile
I nie śpieszyć się!!! lepiej zrobić krok do tyłu żeby później zrobić 2 do przoduSmile (chyba kogoś powtórzyłam...)


<t></t>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
09-15-2009, 04:55 PM #12
Mnie uczono, że młode konie należy rozpędzić z kłusie,żeby samoistnie zmieniły chód na galop, by było im wygodniej....

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
09-15-2009, 04:55 PM #12

Mnie uczono, że młode konie należy rozpędzić z kłusie,żeby samoistnie zmieniły chód na galop, by było im wygodniej....


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

Nora Borodziej

Member

119
09-15-2009, 05:09 PM #13
Brzmi mi to jakoś tak mało fajnie, wydaje mi się, że później ciężko jest oduczyć malucha takiego rozpędzania się? (wyczekiwanie na głos ekspertów Wink )

<t></t>
Nora Borodziej
09-15-2009, 05:09 PM #13

Brzmi mi to jakoś tak mało fajnie, wydaje mi się, że później ciężko jest oduczyć malucha takiego rozpędzania się? (wyczekiwanie na głos ekspertów Wink )


<t></t>

Karolina Jaskulska

Posting Freak

803
09-15-2009, 08:03 PM #14
No w mojej pierwszej stajni tak robiono, z czasem konie uczyły się zagalopowywania z wolniejszego tempa...

<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>
Karolina Jaskulska
09-15-2009, 08:03 PM #14

No w mojej pierwszej stajni tak robiono, z czasem konie uczyły się zagalopowywania z wolniejszego tempa...


<t>nie ma trudnych koni, są tylko trudni ludzie...</t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
09-15-2009, 08:23 PM #15
To akurat bardzo zły sposób- koń nie nauczy się tak poprawnego zagalopowania, lecz będzie się zagalopowywał rozciągnięty, a więc z niepodebranym zadem, zaś galop będzie rozpoczynał zwykle od przodu, zamiast od zadu. Poza tym galop będzie od razu szybki, co też nie sprzyja wyrobieniu zaangażowania zadu. Jeżeli będziemy młodego konia uczyć zagalopowania ze stępa(surowy koń rzadko kiedy zagalopowuje bezpośrednio z tego chodu, lecz robi zwykle kilka kroków kłusa), to nie zdąży się on rozpędzić i będzie zmuszony podejść mocno zadem aby rozpocząć galop. Zagalopowanie będzie wówczas prawidłowe(od zadu) a koń będzie galopował dość wolno(w początkowym etapie ujeżdżania koń powinien poruszać się w dość wolnym tempie, co sprzyja wyrobieniu prawidłowych, rytmicznych chodów). Jeżeli koń zamiast zagalopować wpada w przyspieszony kłus, sprowadzam go z powrotem do stępa i ponownie próbuję zagalopować , aż do skutku. Z początku zadowalam się kilkoma fule, nawet, jeżeli są ze złej nogi. Ja sam nie ćwiczę zagalopowania z kłusa, dopóki koń nie nauczy się zagalopowania ze stępa. Jedynie z niektórymi końmi, którym zagalopowanie ze stępa sprawia szczególną trudność zagalopowuję z kłusa, lecz tylko na pierwszych lekcjach.

<t></t>
tomekpawwaw
09-15-2009, 08:23 PM #15

To akurat bardzo zły sposób- koń nie nauczy się tak poprawnego zagalopowania, lecz będzie się zagalopowywał rozciągnięty, a więc z niepodebranym zadem, zaś galop będzie rozpoczynał zwykle od przodu, zamiast od zadu. Poza tym galop będzie od razu szybki, co też nie sprzyja wyrobieniu zaangażowania zadu. Jeżeli będziemy młodego konia uczyć zagalopowania ze stępa(surowy koń rzadko kiedy zagalopowuje bezpośrednio z tego chodu, lecz robi zwykle kilka kroków kłusa), to nie zdąży się on rozpędzić i będzie zmuszony podejść mocno zadem aby rozpocząć galop. Zagalopowanie będzie wówczas prawidłowe(od zadu) a koń będzie galopował dość wolno(w początkowym etapie ujeżdżania koń powinien poruszać się w dość wolnym tempie, co sprzyja wyrobieniu prawidłowych, rytmicznych chodów). Jeżeli koń zamiast zagalopować wpada w przyspieszony kłus, sprowadzam go z powrotem do stępa i ponownie próbuję zagalopować , aż do skutku. Z początku zadowalam się kilkoma fule, nawet, jeżeli są ze złej nogi. Ja sam nie ćwiczę zagalopowania z kłusa, dopóki koń nie nauczy się zagalopowania ze stępa. Jedynie z niektórymi końmi, którym zagalopowanie ze stępa sprawia szczególną trudność zagalopowuję z kłusa, lecz tylko na pierwszych lekcjach.


<t></t>

Strony (2): 1 2 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 6 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 6 gości