Pytania do W.M. ("spis treści" na początku)
Pytania do W.M. ("spis treści" na początku)
Co do ogierów po ZT to na paru jeździłem i rzeczywiście chyba każdy z nich miał większe lub mniejsze braki w podstawowym ujeżdżeniu, ale nie o to chodzi. Mnie właśnie interesuje jak wyglądał program treningu (przypuszczam, że praca musiała się odbywać według jakiegoś planu, niezależnie od tego czy i jak był on realizowany) i jego praktyczna realizacja
P.S. Przypominam sobie z dawnych czasów artykuł o zwycięzcach prób dzielności, z którego pamiętam m. in że większość ogierów, które uzyskały najwyższe wyniki było dosiadanych przez tych samych jeźdźców
Ja co prawda nie jestem Panem Trenerem ale czytałam. Bardzo dobra! Wymaga trochę wiedzy podstawowej z zakresu behawioru albo psychologii konia. Koleżanka miała pewne :problemy w odbiorze" musiałam jej trochę tłumaczyć
Nie świadczy to najlepiej o naszym szkolnictwie Rozmawiałam z autorem - mówił, że upewniał się podczas pisania, żeby książka była zrozumiała dla kogoś, kto miał w liceum biologię. W podręcznikach sprawdzał. Ale też prawda, mówił też, że odzew był często negatywny... Pewnie właśnie dlatego, że potrzeba do niej trochę skupienia, że nie jest to takie kominkowe gawędziarstwo (choć opowieści z życia jak najbardziej są powplatane). Ja też jestem bardzo na tak.
Bo ludzie to by chcieli czytać jakieś romantyczne opowiadania, a jak ktoś pisze trochę bardziej naukowo to ich to odstrasza(nie mówię że 'romantyczne opowiadania' są zle, sama lubię lekkie książki czasem, ale jak sie chce szkolić konie to wypada coś o tym wiedzieć konkretniej, nie po to sie robi setki badań naukowych dotyczących uczenia się, żeby ludzie potem bazowali na jakichś chwytliwych teoriach nie mających związku z rzeczywistością). Ale też niestety środowisko koniarzy jest kiepsko wykształcone w większości co by nie mówić...
Ja jestem na tak tego typu książkom, przynajmniej w tym wypadku można dyskutować z treścią, wiadomo co się skąd bierze, a nie że ktos sobie wymyśla np, że można się nauczyć jeździć konno w weekend, ale skąd taki pomysł już nie wiadomo...
Stąd książki M.Rashida- łatwo się je czyta, są jak beletrystyka :wink: . Sądzę, ze "Psychologia" Skorupskiego zahacza temat z zupełnie innej strony i mam zamiar ją nabyć. Właśnie ta biologiczna strona zachęca.
Książki Typu "Zaklinaczka koni", "Czego uczą nas konie" - przeczytane i odkładam już na półkę. Wyglądają na nieużywane. Ostro posiłkuję się książkami Jane Savoie. Dobrze, ze są mocno sklejone :wink:
Witam. Pytanie, które chcę zadać kieruję nie tylko do Pana Trenera ale do wszystkich, którzy mogliby podrzucić mi jakiś pomysł lub radę. Jestem już solidnie zdesperowana. Mam kłopot z jednym z moich koni. Mam go od źrebaka i w sumie to fajny i serdeczny zwierzak, który zawsze chętnie uczył się nowych rzeczy, chociaż miał też odrobinę wybujały temperament i często wykazywał skłonność do samodzielnego podejmowania decyzji. Dziś jest już ośmioletnim wałachem. W pewnym momencie zaczęłam wypożyczać go do treningu młodym skoczkom, którzy na nim z powodzeniem startowali w naszych amatorskich małych zawodach. Nie zawsze byłam obecna przy treningach i teraz tego żałuje bo podczas jednego z nich coś najwyraźniej musiało się stać. Mój koń od tamtego czasu bardzo się zmienił. Praca pod jeźdźcem przestała sprawiać mu przyjemność i chociaż z ziemi wciąż jest bardzo przyjacielski pod siodłem zachowuje się delikatnie mówiąc dość nietypowo: gdy tylko się go dosiada, koń zaczyna wlec głowa po ziemi, wieszać się na wędzidle i opierać się przed ruchem na przód. Na łydkę reaguje gwałtownym zatrzymaniem się i kuleniem uszu a na sygnał palcatem za łydką- wspinaniem się lub podskokami, czasami bywa, że kąsa się w pierś lub usiłuje dosięgnąć mojego buta. Nie dzieje się tak zawsze, bywają treningi kiedy całą godzinę koń jest posłuszny a bywają i takie kiedy reaguje w ten sposób już na popędzenie samym głosem. Nie mam pojęcia czy to tylko upór i lenistwo, czy może raczej jest w tym coś więcej, stąd też nie wiem jak postępować, i w którą iść stronę, żeby się z nim porozumieć a nie pogorszyć i tak fatalnej sytuacji. Usiłuję z nim pracować od kilku miesięcy, nie spuszczam go z oka, ale nie osiągam też większych rezultatów a nawet jeśli takowe są to na krótko. Nadmienię też tutaj, że nietypowe zachowania mojego konia odrobinę mnie stresują albo inaczej :czasami zwyczajnie umieram ze strachu, może on to wie i wykorzystuje- ale to takie gdybanie, z którego pewnie niewiele wynika. Proszę o pomoc i radę , zależy mi aby mój koń stał się bezpieczny i posłuszny.
Weterynarz i badanie grzbietu!
Od tego bym zaczęła! Może go coś boli jak chodzi pod siodłem i stąd ta agresja? Bo jesli z ziemi jest ok to to są oznaki frustracji konia. Coś mu jest nie tak! Czy przy jeździe na oklep jest tak samo?
A jeśli jest 100% zdrowy to trzeba zacząć od podstaw-jak z koniem zupełnie surowym. A więc wsiadać na bardzo któtko, jak najmniej wymagać, jeździć na luźnej wodzy, nagradzać. Może tereny za ogonem?
popieram Magdę ...
siodło????
Nie tylko grzbiet, lecz dodatkowo nogi i zęby. I dokładnie obejrzeć siodło, czy nie ma pękniętej terlicy. I jeszcze jedno- czy te problemy na jeździe pojawiają się w jakiejś konkretnej sytuacji- np skoki lub sama obecność na placu przeszkód. Bo o ile koń jest zdrowy może to dać pewne pojęcie o tym, w jaki sposób problem powstał. Powodem może też być obawa ręki- można spróbować pojeździć bez wędzidła.
Dziękuję za rady i proszę o więcej. Sprawdzę wszystkie. Nie próbowałam jeździć na oklep, bez wędzidła jest chyba gorzej- zupełny brak kontroli. Siodło na którym jeżdżę nie jest jakieś specjalnie wypasione, ale nie jest krzywe czy niedopasowane i chyba nie ono tu przeszkadza, przy innych siodłach jest tak samo. Być może jest to coś z grzbietem przyszło mi to do głowy, bo czasami zdarza się, że jak jadę kłusem w pełnym siadzie i nagle rzucę strzemiona koń od razu się zatrzymuje- coś jakby pozostałość po nauce kłusa na lonży z młodymi jeźdźcami. Martwię się, że nie znajdę w naszej okolicy dość uczonego weterynarza ale będę próbować. Spróbuję też zdjąć siodło i pojeździć jeszcze bez wędzidła, tak na wszelki wypadek.Problemy takie jak opisałam pojawiają się tylko na placu. W terenie koń z kolei notorycznie ponosi, usiłując uciekać dołem za wędzidło bo drażni go wyraźnie, że inne konie idą przed nim. Jeżeli chce się go z kolei wypuścić pierwszego to on iść nie chce bo ma stracha! Czasami wyjeżdżaliśmy nim w pojedynkę + rower - tonący brzytwy się chwyta -i wtedy jest przyzwoicie.
Ja zwróciłabym uwagę na słowa-po jednym treningu coś się stało...
konia nie zaczyna boleć grzbiet czy zęby z dnia na dzień...
Za to pomysły ludzi próbujących nadrobić brak umiejetności siła potrafią zniszczyć zaufanie konia na długi czas.
Moim zdaniem nie ma szans na dluzszą mete na ufnego konia jeśli będzie wypozyczany. Jeśli to już się skończyło popracowałabym tak jak juz zaproponowano od zera nad odbudową zaufania.Miałam ze 2 konie z bardzo podobnymi z opisu sadząc reakcjami-oba były zdrowe ale nabrały urazu po brutalnym stosowaniu ostróg i czarnej wodzy. Oba dało sie poprawic po pół do roku cierpliwej pracy-może doda Ci to nieco optymizmu
Jesli nie masz doswiadczenia w jezdzie bez wedzidła i masz obawy spróbuj zmienic wedzidło na całkowicie inne-dajace odmienne wrazenia(np grube puste, guma,plastik..) i popracowac takze z ziemi na długich lejcach...
Nie, nie nie, broń Boże...to nie było tak, że ja go oddawałam obcym ludziom i nie wiedziałam co się z nim dzieje a teraz mam problem. Nie obserwowałam treningów wnikliwie, ale jednak nie było to tak, że ktokolwiek trenował na nim poza moim gospodarstwem lub kiedy mnie nie było w pobliżu. Nie było więc mowy o żadnych ostrogach, ciężkich patentach i okładaniu konia batem bo na to z pewnością bym nie pozwoliła. Koń pracuje na tradycyjnym wędzidle, pustym i lekkim. Skłaniam się ku opinii dotyczącej kontuzji grzbietu gdyż mogła ona wystąpić podczas treningu skokowego (nie znam się na skokach i tego mogłam nie zauważyć) kiedy na przykład koń nie był dostatecznie do niego przygotowany wcześniejszą rozgrzewką. Wówczas reakcja bólowa mogła wystąpić od razu i może się teraz pojawiać i ustępować w zależności od dnia i pory roku jak u ludzi po kontuzjach. Dziś sama uciskałam mu kręgosłup, nie wiem czy prawidłowo, ale wydaje mi się, że wystąpiła reakcja na ucisk zaraz za kłębem, bo koń poderwał głowę i skulił uszy. Będę więc sprawdzać po kolei wszystkie opcje, jestem gotowa podjąć pracę od podstaw ale zacznę od badania grzbietu.