Jak przeżyć przeprowadzkę
Jak przeżyć przeprowadzkę
Ulubieni,
stało się tak, że pod koniec lutego zmieniamy z Cejlonem stajnię. I teraz chciałabym Was prosić o rady, o czym w takiej sytuacji pamiętać, jak zadbać o konisia, jak mu pomóc się zaaklimatyzować, na co być ewentualnie przygotowanym. Na szczęście Cejlon zmienia stajnie z kilkoma końmi ze starej razem więc nie będzie sam w tym wszystkim. Ale rozdzieli się go od ulubionej klaczy i tego trochę się obawiam. Mam też takie pytanie, czy przed nową stajnią należy konia odrobaczyć?
Cieszę się na zmianę bardzo, bo nowa stajnia jest tylko troszkę droższa a bardzo, bardzo fajna i w pięknych okolicach położona (zapraszam z końmi na lato!! Można sie u mnie nad jeziorem zakwaterować, bo blisko. Na tyle blisko, że będę na kawę do siebie na Cejlonie jeździła, tata mi obiecał parking ogrodzony zbudować hehe - no ale o przyjemnościach i wrażeniach z nowej stajni potem).
Z tego co ja wiem, a mogę się mylić, to powinno się odrobaczać po przyjeździe do nowej stajni. Myślę, że wśród tylu nowych koni nawet nie zauważy braku swojej ukochanej koleżanki, choć mogę się mylić . Jeśli przyczepa to nie zaszkodzą ochraniacze transportowe ale to kwestie oczywiste. Jeśli chodzi o same zaklimatyzowanie się to moim zdaniem dobrze by było żeby pierwsze dwa dni postał już w boksie bo sama zmiana miejsca będzie dla niego dużym przeżyciem, potem na padok, choć najlepiej na początku sam. Potem porozmawiać z właścicielem które konie są spokojne i przyjazne żeby włączyć go do jakiegoś stadka, żeby wychodziły razem. No i zwiedzanie terenu stajni Mój koń dość szybko się zaklimatyzował w nowej stajni, z początku wszystko wydawało mu się bardzo straszne, nawet pójście na plac, ale teraz już na to nie zwraca uwagi.
Jeżdżę pomiędzy dwoma stajniami. W jednej przebywam ok 4-5 mies, resztę roku we własnej stajence.
Odrobaczam po przyjeździe. Nogi staram się zabezpieczać owijasami, ogona nie owijam, derek nie używam. Jeśli chodzi o aklimatyzację to zauważyłam jedno- bardzo dużo daje obecność właściciela jeśli koń ma z nim dobry kontakt i spore zaufanie.
Pierwszy przyjazd mojego pierwszego konia to był szok. Aklimatyzacja trwała ponad miesiąc, ale koń wyjątkowo nieufny. Zapracowałam u Frajdy na spore zaufanie i myślę, ze skoro z Cejlonem jesteście dobrymi kumplami, to nie powinnaś mieć z nim problemów. Zmiana całego środowiska spowoduje, ze tęsknota za ulubiona klaczą nie będzie tak wielka i stosunkowo szybko zapomni. Miałam tak z siwą, którą zabrałam od koni-przyjaciół, ale jak teraz widzę, bardzo zaprzyjaźniła się z Frajdą. Bardzo pomożesz Cejlonowi swoją obecnością, tym co i jak zawsze robicie. Jesteś stałym elementem w jego życiu i to da mu spora stabilizację.
Kiedy Frajda po raz drugi przyjechała na wieś, nie chciała nawet wejść do własnej stajni, tylko wesoło wyciągnęła mnie na dłuuugi spacer jaki odbyłyśmy kilka miesięcy wcześniej przed odjazdem.
Nie będzie źle, zobaczysz! :wink:
dzięki za podtrzymanie na duchu
Jak pisałam, Cejlon przenosi się razem ze swoim kolegą i czterema koleżankami więc mam nadzieję, że raźno im będzie a ja z pewnością z nim będę. Ale tak myślałam, że odrobaczyc przed, żeby robaki na starych smieciach zostawić za sobą heh
Ja też będę się przenosić z czasem z koleżanką prawdopodobnie, mam nadzieję że do końca marca. Na razie nigdzie nie ma miejsc, gdzie jest fajnie, także pozostaje czekać. Dla 2 koni to już w ogóle ciężko coś znaleść - ale ja w przyszłości będę trzymać u tej koleżanki konia, więc chcemy sie już razem trzymać. I nasze konie się strasznie przyjaźnią. Nie wyobrażam sobie zabrać Branki od niego teraz - ona by była bardzo smutna. Ona przeżywa zmiany stajni, nawet wyjazdy na zawody, rozstania z końmi także - we dwa byłoby im raźniej się przenosić - gdyby nie to, że tegoroczne są na Partynicach które nieźle zna już i krótki transport tam od nas, to bym jej nie miała serca targać nigdzie w obce miejsce. Ona nawet miewała takie bóle brzucha, że się pokładała jak przy kolce w stajniach, gdzie wyjeżdżałyśmy U p. Jana w Annopolu jak kiedyś stała 2 miesiące w wakacje, to też troche trwało zanim się zaaklimatyzowała. Jak przyjechałam ją zabrać bo wróciłam z pracy po 2 miesiącach, to prawie na mnie weszła tak sie cieszyła na mój widok, a jak wróciłyśmy do Wrocławia, to naszą stajnię rozpoznała już jak wjeżdzaliśmy przyczepką na teren stajni i zaczęła szaleć - musiała chyba przez okienko zobaczyc gdzie jest - do stajni tak ciagnęła jak wyszła z przyczeki, że myślałam, że mnie wywróci!
Także...to zależy trochę od konia. Moja niecierpi zmian. Przywiązuje się do miejsc i koni. U p. Jana miała meeega pastwiska, była na nich większą część dnia, dobre warunki, a u nas tak dobrze nie jest, bo nie ma takich pastwisk, są dużo mniejsze, nie ma tyle tyle słomy itp - ale i tak wolała "swoją" stajnię :roll:
Dobrze jest się wynosić właśnie z innymi końmi - jak przenosi się z wami cała "ekipa" to Cejlon powinien się szybko zaaklimatyzować. Może być nerwowy pierwszych kilka dni, ale to powinno minąc jak będzie widział znajome konie i ciebie - też znajomą osobę
Ja z końmi się non stop przeprowadzam Sama zresztą też.
Mogę doradzić zabranie ze sobą ze dwóch worków paszy, którą Cejlon obecnie spożywa i stopniowe przestawianie go na nową. Ważne żeby po przyjeździe sprawdzić co Cejlon na nowych sąsiadów, żebyś rano nie musiała go opatrywać (jak Siwek był młodszy to zawsze na pierwsze noce w nowej stajni zostawał w ochraniaczach na stawy skokowe, bo się strasznie rządził i walił w ścianki). Ja zawsze po pierwszej nocy przyjeżdżam raniutko i biorę konia na rekonesans otoczenia na uwiązie, i jak to możliwe to jak najszybciej padok, żeby koń mógł nabrać dystansu i przemyśleć nową sytuację, tam gdzie mu się najlepiej myśli, czyli na otwartej przestrzeni.
Najważniejsza to ta pasza, minimalizuje ryzyko zaburzeń brzuchowych. I coś pod ręką na ewentualne obtarcia i zadrapania, często się przydarzają przy zmianie domu.
U mnie się szykuje duża przeprowadzka 14 maja :) Oczywiście mam już motyle w brzuchu, a co :D 350 km od domu na 4 miesiące! Na pewno zapomnę połowy rzeczy (nie mogę obliczyć ile mam brać potników na przykład - 2 na konia? 3? Derki brać na wszelki? Ale no - latem?).
I konie jak konie, ale siebie spakować to już w ogóle masakra.
U mnie 3 konie sie wyniosły. Są bardzo zadowolone, sa pastwiska, jest możliwość trzymania koni 24h/dobę na dworze, stały dostep do wody, siana... Tylko daleko i ja bez auta miałabym tam trudności z dojazdem, ale jeździ co 2 h jakis autobus i jeżdża te koleżanki cały czas, zawsze się chyba z kims by dało zabrać. Wciąż jestem na etapie przemyśleń, ale kurcze to 24h na dobę pastwiska do mnie przemawia tak bardzo....i jakie piękne tereny..
Julia Zdrojewska U mnie się szykuje duża przeprowadzka 14 maja Oczywiście mam już motyle w brzuchu, a co 350 km od domu na 4 miesiące! Na pewno zapomnę połowy rzeczy (nie mogę obliczyć ile mam brać potników na przykład - 2 na konia? 3? Derki brać na wszelki? Ale no - latem?).
I konie jak konie, ale siebie spakować to już w ogóle masakra.
Julia Zdrojewska U mnie się szykuje duża przeprowadzka 14 maja Oczywiście mam już motyle w brzuchu, a co 350 km od domu na 4 miesiące! Na pewno zapomnę połowy rzeczy (nie mogę obliczyć ile mam brać potników na przykład - 2 na konia? 3? Derki brać na wszelki? Ale no - latem?).
I konie jak konie, ale siebie spakować to już w ogóle masakra.
A jakże! Często się lęgną W sumie nie motyle, a takie robaczki Najintensywniejsze będą przed załadunkiem - na 100% nie będę mogła spać, szczególnie po ostatniej podróży, kiedy Siwek odmówił wejścia do przyczepy, a jak już wszedł to się rozmyślił zanim założyłam ogranicznik z tyłu i wypadł zrywając kantar i rozwalając sobie nogę. 3 godziny bite nie mógł się zdecydować, a wcześniej całe życie wchodził do trajlerów jak do siebie. Nie wiem co mu odbimbało.
Ok, to w razie skarpetek będę dzwonić na ratunek! Wczoraj w ogóle zrobiłam sobie screena z map google tego miejsca gdzie jadę, i o (stajnia jest w tym rządku posiadłości na dole, a kilkaset metrów wyżej - zachmurzone morze!):
W tamtym roku w sumie też całe lato spędziłam z końmi nad morzem, ale nie dało się dojechać do plaży. Zaliczę jeden z najromantyczniejszych motywów świata - galop linią brzegową !
Julia Zdrojewska Zaliczę jeden z najromantyczniejszych motywów świata - galop linią brzegową !
Julia Zdrojewska Zaliczę jeden z najromantyczniejszych motywów świata - galop linią brzegową !
Nas czeka przeprowadzka około 17 maja. 2 dorosłe klacze i źrebak (jutro już 2-tygodniowy) +2 kozy.
Troszkę się zastanawiam nad transportem siwej z małą, ale powinniśmy dać radę. Zapewne odbędzie się na 2 rzuty- Frajda+kozy w bagażniku jeepa, potem "rodzinka". Na szczęście to tylko 95 km (łódzkie-mazowieckie) więc źrebak 3-tygodniowy da radę. Ciekawi mnie jak odbędzie się załadunek małej, choć mam nadzieję, ze się nie przeliczę biorąc pod uwagę jej ciekawość świata i odwagę :wink: . Miejsce już "starym" dobrze znane i zaufane więc będą wiedziały, ze są u siebie. Zauważyłam jedną rzecz o której już wcześniej wspomniałam- ten sam człowiek/opiekun jest chyba ważniejszy od owsa czy marchewki - w przypadku załadunku i aklimatyzacji. Moje już wchodzą na zawołanie i oby tak było i tym razem :roll: (źrebak).
I nie wiem czy zrelacjonuję, bo będąc na wsi mam czas na kompa późnym wieczorem, a wówczas oczy mi się kleją ze zmęczenia. Chyba, ze będzie w dzień jakaś ulewa :wink:. No i jak zawsze wracamy gdzieś...w grudniu.
9 godzin do przyjazdu przyczepki! Drgania w epicentrum!
Nam się nieco opóźnił wyjazd-25 maj. Pomyślałam, że może ktoś doświadczony w wożeniu maluchów poradzi mi jak najbezpieczniej przeprowadzić klacz ze źrebakiem (około miesiąca).
Wystawić przegrodę i małą dać luzem obok matki? Mam Bardzo Dobrego kierowcę- bezpieczny, spokojnie wozi i nie szukam już innego. Głównie wozi konie na zawody, z klaczami i źrebakami nie ma doświadczenia. Małej jeszcze nie chciałabym wiązać :!: (myślę, ze to ryzyko większe niż puścić konika luzem- a jej matka jest bardzo ostrożna!).
Proszę o podpowiedź.
Nie wiem jak to jest ze źrebakami ale ja zawsze podróżowałam ze swoją kobyłą w koniowozie... Wiem że nie można tego robić i w razie kontroli można mandat złapać ale wydaje mi się że jednak jak ktoś jest w przyczepie to jest bezpiecznej bo można od razu do kierowcy zadzwonić żeby się zatrzymał jak coś się dzieje.
Ja miałam tak że mi się kobyła poślizgła i tylnymi nogami wjechała pod brzuch (usiadła) - tel do kierowcy, zatrzymanie odczepiliśmy przegrodę żeby mogła się podnieść i dopiero dalsza podróż.
Ale źrebolka to jeszcze nigdy nie wiozłam.. wiec nie moge poradzić.
Tylko proszę nie nakrzyczcie że w przyczepie jechałam....