Zebranie
Zebranie
Widzisz Magdo, nie każdy rodzi sie od razu Alfą i Omegą w temacie koni. Ja również za czasów wczesno - jeździeckich byłam święcie przekonana, że koń ma tak , a nie inaczej chodzić - ma iść zganaszowany tak, aby nawet nie śmiał się śmiać... Ma mocno opierać się na wędzidle tak, abym czuła go w rękach do zmęczenia mięśni... Magdo - ja też robiłam błędy, robiłam koniom krzywdę... dlaczego? Z niewiedzy, z nieznajomości "drugiej strony", z podstaw szkoleniowych, z ingorancji konia jako zwierzęcia, z którym można rozmawiać, nie trzeba nad nim "panować"... z resztą wypowiedzi naszych forumowiczów wskazują, że wielu z nas przeszło taką drogę - od ganaszowania konia na siłę, wszlkimi możliwymi patentami , od frustracji - "bo koń wyłamał", "bo postawił nogę bardziej po prawej niż po lewej" , bo nie chce zagalopować idealnie w C, tylko sekundę później, i to wszystko wina tego głupiego konia!! ... aż do stanu dzisiejszeego, w którym poszukujemy innej drogi do porozumienia - i wbrew pozorom nie tylko bawiąc się na swoim podwórku , ale i startując sobie na podwórkach naszych sąsiadów... Teraz niejedno z nas stara się naprawić swoje stare błędy, zwalczyć głupie odruchy - we mnie nadal Trener widzi nieodpartą chęć bycia "panem i władcą", chociaż mi się wydaje że jest inaczej...
Zatem czy złem jest wsparcie, dla kogoś, kto jest właśnie na początku tej drogi? Pomoc komuś, kto z niewiedzy robi coś nie tak? Rada , nie ganienie jego postępowania, a dojście do tego - skąd wziął takie a nie inne metody pracy? Jak i czy w ogóle rozumie to, co robi? Magdo napisz proszę co w tym złego?
Oczywiście można taką osobę wyrzucić z forum , zniechęcić napastliwymi wypowiedziami... tylko czy cos to zmieni? Czy pomoże zrozumieć dlaczego nie powinniśmy "dać sie zganaszować"?
Lubię być skuteczna. Zwracanie uwagi w taki sposób, że kogoś się uraża, najczęściej powoduje niechęć do słuchania "dobrych rad". Młodzi jeźdźcy z mojego otoczenia dziś bardzo wrażliwie podchodzą do koni, na których jeżdżą. Kilku prezkonało się juz do prób na kantarku. To raczej nie dzieje się dzięki temu, że ich napadam, a raczej, że staram sie zrozumieć i tak zagdać, by chcieli słuchać. Nie traktujmy ludzi gorzej niż koni. Konie z pewnością lepiej czują się pod jeźdźcami, którzy chcą się zmieniać i trafią na dobry odbiór.
Cejloniara Lubię być skuteczna. Zwracanie uwagi w taki sposób, że kogoś się uraża, najczęściej powoduje niechęć do słuchania "dobrych rad"
arabiatta trenerkę, która nauczyła mnie ganaszować konia na siłę. Miałam wtedy 12 lat. Pamiętam jak prowadziła mi indywidualną jazdę, i kazała mi mocno działać wewnętrzną ręką. Ja byłam pchła, kobyła ogromna, i po godzinie takiego treningu kobyła co prawda zganaszowana, ale z otwartą mordą napierała mi na pokrwawione ręce. I wtedy na ujeżdżalnię wszedł ówczesny szef tej stadniny i podszedł do mnie i mi powiedział, tonem dobrego wujka, żebym tak nie robiła, bo konia to boli, i powiedział mi jak to powinno wyglądać. Rozpłakałam się i... znielubiłam tego Pana! Że ja tu się pocę, krwawię (czyli staram się), a on mi na koniec wszystko psuje! No i oczywiście nawyk gmerania koniowi w pysku przeniosłam 4 lata później na swojego konia.
Cejloniara Lubię być skuteczna. Zwracanie uwagi w taki sposób, że kogoś się uraża, najczęściej powoduje niechęć do słuchania "dobrych rad"
arabiatta trenerkę, która nauczyła mnie ganaszować konia na siłę. Miałam wtedy 12 lat. Pamiętam jak prowadziła mi indywidualną jazdę, i kazała mi mocno działać wewnętrzną ręką. Ja byłam pchła, kobyła ogromna, i po godzinie takiego treningu kobyła co prawda zganaszowana, ale z otwartą mordą napierała mi na pokrwawione ręce. I wtedy na ujeżdżalnię wszedł ówczesny szef tej stadniny i podszedł do mnie i mi powiedział, tonem dobrego wujka, żebym tak nie robiła, bo konia to boli, i powiedział mi jak to powinno wyglądać. Rozpłakałam się i... znielubiłam tego Pana! Że ja tu się pocę, krwawię (czyli staram się), a on mi na koniec wszystko psuje! No i oczywiście nawyk gmerania koniowi w pysku przeniosłam 4 lata później na swojego konia.
Zgadzam się, że to ludzie są odpowiedzialni za swoje postępowanie wobec koni ale wiem też że takim ludziom trzeba pomóc pokazując im inną drogę współpracy z koniem a nie zniechęcać bo to tylko pogorszy już beznadziejną sytuację. Magdo, pamiętaj że ja też kiedyś robiłam źle i wierz mi gdyby nie forum, to obecne czy wcześniejsze dziś pewnie miałabym zszarpanego i znerwicowanego konia albo bym go już nie miała bo bym sobie z nim nie radziła. Byłam zielona nawet na to aby mieć konia nie mówiąc już o pracy z nim ale chciałam coś zmienić, szukałam innych rozwiązań, czytałam i małymi krokami coś tam osiągam. Założę się, że gdybym dziś się tutaj pojawiła z jakimś tam problemem i zamiast rozsądnego wytłumaczenia i rad została negatywnie oceniona za moje takie a nie inne postępowanie pewnie bym się już więcej nie pojawiła, a pomocy szukała u „chłopa na wsi” zamiast sama coś zmienić dzięki Wam. Tak się składa, że mam tylko Was i Wasze rady i wypowiedzi oraz doświadczenia które są ogromną kopalnią wiedzy. Jeśli ktoś poświeci dzienne odrobinę czasu aby tu poszperać doceni to. Magdo,Twoje wypowiedzi może niektórych denerwują ale ja do nich podchodzę jak do każdej innej wypowiedzi - doceniam je bo masz za sobą więcej życia i przebywania z końmi niż ja. Mam nadzieję, że o tym nie udzielaniu rad to był tylko taki żart.
I jeszcze jedno – dajcie szansę innym szukającym pomocy bo może to być druga Ela…
p.s. Ja doceniam Magdę ale i nie tylko ją, za to, że obserwuje konie w sposób inny niż my wszyscy. Widzi i postrzega konie inaczej, ich reakcje, zachowanie, opisując to i dzieląc się z nami. Może jednym to niepotrzebne i zbyt drobiazgowe ale nie dla mnie, bo świat koni to nie tylko jazda na nich i problemy z tym związane...
Pozdrawiam
A co byście powiedzieli, gdyby tak założyć wątek "jazda konna a praca nad sobą"?
Żeby każdy mógł opowiedzieć, jak doszedł tu, gdzie jest teraz, o swoich potknięciach i olśnieniach jeździeckich, o tym, gdzie jeszcze ma nadzieję dojść ze swoimi końmi...
Bo przecież "nasze konie - nasi nauczyciele" jak pisał pewien wspaniały jeździec. Wiadomo, że nikt nie rodzi się alfoomegą i każdy swoje musi przejść na drodze do porozumienia z końmi. Nic, że droga wyboista, byleby kierunek słuszny odnaleźć.
Teraz myślę, że jeździectwo to głównie praca nad sobą i to, że tak powiem, raczej nad wnętrzem, niż nad mięśniami. To jest najtrudniejsze. Kiedy to jest zrobione praca z koniem robi się już jakby sama, lekko - może w nagrodę...
A jak młodsi stażem poczytają o trudach naszych, to i sami spokojniejsi będą, że na dobrej są drodze, jeśli tylko koni słuchać chcą. Problemy to drogowskazy, nie oznaczają wcale, że z nami jest coś nie tak, one pokazują nam drogę.
Jak tylko znajdę spokojniejszą chwilę to taki wątek założę i opiszę swoją "drogę przez jeździectwo" ze szczególnym uwzględnieniem ślepych zaułków i porażek, tak ku nauce potomnych, chociaż może nie ma się specjalnie czym chwalić...
...
Postanowiłam coś napisać jako że jestem osobą dosyć nową na forum i mam jeszcze w miarę świeże spojrzenie na atmosferę choć i tak już zaczyna mi się kształtować opinia o niektórych osobach z forum.
Dziewczyna napisała, widać że młoda, spytała się o rady, więc chyba powinno się ją nakierować na poprawną drogę, wytłumaczyć co i jak, na czym polega zebranie a na czym ustawienie na pomoce i o co jej tak naprawdę chodzi, bo przynajmniej ja widzę, że Martha troszkę miesza pojęcia i nie chodzi jej o zebranie konia. Poza tym, tak jak już ktoś wcześniej pisał nie wstawiła tego by się pochwalić tylko po to by zobrazować sytuację. Ja doceniam to, bo nawet jak robi coś źle to ma odwagę wstawić swoje zdjęcia na forum i spytać się co powinna poprawić a jest mnóstwo osób które żyją w przekonaniu że pozjadały wszystkie rozumy i "szkolą" swoje konie w domowym zaciszu, tak że nawet nikt nie wie że im się krzywda dzieje. Takie jest moje zdanie. Naskakiwanie na nią, w niczym nie pomoże, bo ucieknie z forum i pójdzie gdzieś indziej, a jak wiadomo- a przynajmniej jak mi się wydawało to, to forum miało być inne od wszystkich- pomagać, wyjaśniać czy nawet pomóc znaleźć osobom jeżdżącym inaczej- czy sportowo czy rekreacyjnie jakieś inne metody i je wykorzystać lub całkowicie zmienić pogląd na jazdę konną. Poza tym atak Magdy że ustawia konia na siłę, dla mnie jest też trochę nie na miejscu i jeszcze że tabelka w niczym nie pomoże osobie która nie rozróżnia ganaszowania od zebrania, choć z tego co czytam sama Magdo masz czasem problemy z pojęciami i metodami a i jeszcze nie tak dawno temu ( pokusiłam się o przejrzenie archiwalnych tematów) zakładałaś temat prosząc o wyjaśnienie ustawienia głowy konia. Każdy z nas kiedyś zaczynał, trochę wyrozumiałości i jeszcze raz błagam o odpowiedzialność za swoje posty! Ja nie widzę tam ustawiania konia na siłę, według mnie koń jest uwalony i wiesza się na wędzidle.
Nie ma co się już o tym rozpisywać. Poczekajmy może na Marthę :-)
Swoją drogą mam zdjęcia Branki ostatnie tylko zostwiłam aparat w stajni, jutro wrzucę, właśnie jz azdy na długich wodzach w dół i przód. Ktos napisał, że taka postawa nie jest łatwa do uzyskania - z jednej strony uważam podobnie, z drugiej mi to wyszło jakoś prościej niż myślałam. Jeżdżę żadko teraz, ale zawsze na luzie, zawsze staram sie jechać równym krokiem u konia, głownie jeżdże po dużych kołach i jazdy nie przekraczają 30 min, czasem jest więcej łażenia stępem jeśli jedziemy na spacer. Jeżdżę bardzo lekką ręką, delikatny nacisk wywieram tylko jesli koń idzie w pozycji żyrafy, ale reka działa raczej jak zaproszenie w dół niż wymuszanie czegoś. I koń chodzi sobie luźno w dole, nie napiera, nie chowa się, zaczyna być coraz bardziej elastyczny, coraz płynniejsze są przejscia. Nie robię nic niezwykłego, nie robie zadnych trudnych ćwiczeń, nie mam żadnego planu treningowego, często wręcz po 5 min ćwiczenia mi się nudza i jednak pasę konia, albo w ogóle jade coś ćwiczyć i jednak stwierdzam że wolę jechać w teren. Jakby policzyc ile pracuję z konie tygodniowo to byłaby to max godzina. A efekty takie, że niedawno jeszcze było moim marzeniem coś takiego. Nie mogę się temu nadziwić, dzisiaj własciwie sobie nagle uswiadomiłam, że koń tak fajnie chodzi. Nie wiem jak to się stało, nie jeżdżę zbyt świadomie. Ale jak widać czasem można wiele osiagnąć jakoś tak prosto i dość nagle, nie ćwicząc dużo. Moim zdaniem kluczem jest moje podejście. Radość z samego obcowania z koniem, brak myślenia że cos musze z koniem zrobić, brak ćwiczeń prawie. Brak też forsowaia w przypadku wyczucia usztywnień. Zaczęłam inaczej patrzec na konia, zaczęłam dostrzegać napięcia, zaczęłam dostrzegać jego brak. Nie wiem jak to się stało, ale myslę że mimo wszytsko możnaby uznać moje jeżdżenie za niepoprawne, bo jak koniowi sie nie chce to i mnie się nie chce, poza tym nie ćwicze dość bym mogła liczyć na wyniki. A jednak one są. Skąd? Ja nie wiem. Może wszytsko jest kwestia rozluźnienia konia naprawdę. Ale to jest coś więcej, ja zaczynam dostrzegac te elastyczność, której nigdy u Branki nie było zaczynam dostrzegać poprawny stęp, którego tez nigdy nie było, coraz prościej robić przejścia... Nie wiem skąd to się wzięło przy tak małej ilości ćwiczeń. Może teraz dałam sie kierować bardziej podświadomości i jak czuję opór to nie forsuję, jak czuję luz to tak podążam... Coś robię intuicyjnie, bo szczerze mówiąc jeżdżąc nie myślę zbytnio ostatnio o tym co robię.
Jedno co mi z tego do głowy przychodzi - jeśli coś się próbuje i cos nie idzie, chce się osiagnąć zebranie, ale ono przekształciło się w jazde na schowanym koniu(sama przez to przechodziłam i wiem jakie to frustrujące, że chce sie dobrze a wszytsko idzie złą drogą), to najlepiej po prostu wyluzować. Tak totalnie. To nie jest łatwe, ja sama nie wiem jak to się stało że nagle kompletnie mi zwisa co inni pomyśla o mojej jeździe i o moim koniu. Ale jak tak zacznie się podchodzić do jazdy luźno, to nagle się człowiek w tym zagłębia. I jak się w tym zagłębi i zleje na swoje ambicje, to nagle koń się jakoś odmienia. Nagle koń co był piłowany i się chował zaczyna zupelnie inaczej wyglądać i cieszy się jak pies na widok właściciela.
Nie wiem jak jeździsz Martha i jakie masz cele, nie widac na zdjęciach używania siły i piłowania - jednak koń sie chowa. Coś to spowodowało. Tak zebranie nie wygląda i sama to zauważyłaś. Trudno ci doradzic jak teraz postępowac i co robisz źle. Ale na pewno nie zaszkodzi luz. Po prostu daj koniowi luźną wodzę, zobacz co będzie - będzie pędził? to niech pędzi, zwolni jak zobaczy, że nic się nie dzieje. Da łeb do góry? A niech sobie da, sam zobaczy szybko że to niewygodne. Będzie ciagnął w dół? Daj się wyciagnąć, nawt jakby miał szurac pyskiem po ziemii. Niech się rozciąga. A jak zjada trawę - cóż, mój koń pracując zazwyczaj wcina większe kępki czy wystające krzaczki, które wyrastają pod nose, czasem ma w pysku dużą gałąź i ją konsumuje przez 5 min - nie oznacza to, że mi wyrywa wodze, że jej luz jest tylko szukaniem trawy. Trudno to wyjaśnić, ale w pewnym momencie jest tak, że koń coś robi co z pozoru jest złe, ale oboje - koń i jeździec mają cicha umowe. I koń to robi i nie jest to zle. Ja wręcz po dobrze wykonanym elemencie gładze konia, mówię coś do niego i podjeżdzam do jakiejś smakowitej kępki. Koń zna sygnał kiedy przestać, nie musze go szarpać. Wie, że po jedzie popasie się jeszcze dłużej i nie będę go na chama do domu ciagnąć, jeśli ma na to ochotę.
Nie wiem czy tak dojdę do zebrania - to się okaże. Ale mam przeczucie, że tak. Po raz pierwszy w życiu czuję, że ide w dobrym kierunku i poraz pierwszy czuję przy koniu taki spokój. Myślę, że ci bardziej doświadczeni tu osiagnęli własnie kiedyś w swojej końskiej karierze jakiś taki spokój, jakąś taką mądrość która polega na tym, że nie robi sie nic za wszelką cenę, że czerpie się radość ze wszystkiego co robi koń. Teraz wydaje mi się, ze to ważna podstawa i bez niej nie warto ćwiczyć z koniem z siodła.
Moja rada dla tych co sie zagublii w pracy z koniem i nie wiedza co dalej - wypuście konie. Dajcie im coś czego nigdy nie miały, bo kazdy koń coś takiego ma. Wtedy może się problemy jakos same rozwiążą. Może to nie jest dobra rada, ale u mnie to zadziałało
PS haha dopiero teraz zobaczyłam posta Cejloniary No to się nie rozpisałam.... :lol:
Ania, wiesz co? Tak dzisiaj obserwowałam z boku jak nowa opiekunka lonżuje Siwego i pomyślałam sobie, że koń, żeby się rozluźnić w twoim towarzystwie musi cię najpierw zaakceptować, polubić i oswoić się z tobą i twoim sposobem porozumiewania się z nim. Zwykle jak biorę Siwego na lonże to on pierwsze co robi, dosłownie od razu, to zaczyna stępować z nosem przy ziemi, tak też kłusuje i galopuje, i sobie parska, a nawet czasem się zatrzymuje i się tarza. A mojej nowej opiekunce za nic nie chce się rozluźnić, mimo, że ona jest łagodna, próbuje się komunikować dość przejrzyście i nie robi żadnych gwałtownych ruchów. Siwy w zaparte idzie z zadartym nosem, odstawionym zadem i ma na nią oko non-stop, czy przypadkiem nie robi czegoś podejrzanego
Także Branka po prostu wie, że w twoim towarzystwie nic jej nie grozi, rozluźnia się psychicznie, a za tym idzie rozluźnienie fizyczne. Proste jak drut Do tego jeszcze trochę zwykłych ćwiczonek i przejażdżek i koń jak z obrazka. W końcu jest to jego jakby podstawowa pozycja, której nie trzeba go uczyć, ale która jednocześnie oznacza wędrowanie sobie po pastwisku wolnym od zagrożeń i szukanie smacznych kąsków. No i jeszcze siedzieć trzeba jakoś, pod niestabilnym jeźdźcem koń się nie rozluźni, czyli generalnie takie chętne rozluźnianie się to również Branki pochwała dla twojego dosiadu
Berk A co byście powiedzieli, gdyby tak założyć wątek "jazda konna a praca nad sobą"?
Teraz myślę, że jeździectwo to głównie praca nad sobą i to, że tak powiem, raczej nad wnętrzem, niż nad mięśniami. )
Berk A co byście powiedzieli, gdyby tak założyć wątek "jazda konna a praca nad sobą"?
Teraz myślę, że jeździectwo to głównie praca nad sobą i to, że tak powiem, raczej nad wnętrzem, niż nad mięśniami. )
arabiatta - masz rację, ale to jest własnie ważne, by umieć tak postępować, że zdobywa się zaufanie konia. Ja znam Brankę 10 lat a dopiero teraz czuję, że ona jest do mnie jakoś przywiązana. Wcześniej tylko ja byłam do niej - tzn owszem reagowała na mnie, bywaly czasy że lubiła, ale bywały tez takie że nie lubiła. A teraz nie jest to kwestia lubienia - ona po prostu chętnie za mna podąża. Cieszy mnie to, nie umiałam do tego doprowadzić zbyt długo.
Dzisiaj nawet weszłam po jedzie do stajni i nie było konia żadnego - dawniej byłaby histeria, dzisiaj była trochę spięta i np złapała snopek słomy i nim rzuciła w korytarz(nie wiem co to było, chyba jakiś objaw zniecierpliwienia, bo miała złą minę trochę), ale dała się rozsiodłać, pogadac mi chwilę z weterynarzem i potem nie ciągnęła mnie w stronę wybiegu tylko szła sobie spokojnie za mną, nie wyprzedzając mnie.
Tak samo jak strugałam dziś tyły - gdzie się podziala histeryczka, której trzeba było dawać jasia albo dude przy kowalu? Dzisiaj klęczałam sobie i trzymałam jej zadnią nogę na moim kolanie, była wyluzowana, dala mi tyle nogi ile chciałam, dopiero jak zrobiłam jedna nogę to się zszokowałam - dobra, ona ogólnie przy mnie fajnie stoi przy struganiu, ale aż tak? Ale potem chciała smakołyk - cwaniara pamięta, że jak stoi to jest cos dobrego i grzecnie prosi 8)
to wszytsko może wyglądać na offtop, ale moim zdaniem wiąze się z zebraniem - koń się nie zbierze tak prawdziwie jak nie będzie ufał jeźdzcowi, jak nie będzie z nim zgrany na codzień.
U nas daleka droga do zebrania, nawet jak je osiagnę(bo sama nie wiem do czego teraz zmierzam, daję się na razie ciagnąć koniowi za rękę).
A - co do mojego dosiadu - chyba nie jest jakiś super, ale Wintec dobrze mnie usadza. Poza tym koniowi chyba bardziej komfortowo się pod nim porusza. Co prawda dalej potrafi być zła przy siodłaniu i to dzisiaj np tupała aż nogą na dociaganie popręgu(musze coś z tym zrobić, kupię jej futerko chyba, albo jakiś miękki inny popręg, bo ona niecieri tego neoprenu!), ale czuję że jej się swobodniej chodzi i mimo wszytsko samo włożenie siodła już ją złości dużo mniej, zresztą ono jest takie lekkie, że może go tak nie czuje. Siodłam tak by łopatka była swobodna, na grzbiecie siodło też się fajnie układa, a ja coraz bardziej tez je lubię, więc na pewno siodło nam pomaga w tej chwili
DuchowaPrzygoda .praca nad sobą zawsze powinna moim zdaniem iść w parze z tzw. mocnym stąpaniem po ziemi. Z byciem blisko faktów.
DuchowaPrzygoda .praca nad sobą zawsze powinna moim zdaniem iść w parze z tzw. mocnym stąpaniem po ziemi. Z byciem blisko faktów.
BerkDuchowaPrzygoda .praca nad sobą zawsze powinna moim zdaniem iść w parze z tzw. mocnym stąpaniem po ziemi. Z byciem blisko faktów.
ZEBRANIE - dlaczego tak bardzo chcę je osiągnąć? Czy dlatego aby móc czerpać radość z pełni porozumienia z koniem? Czy dlatego by móc lepiej zaprezentować się w oczach innych?
Jeśli uczciwie odpowiadamy sobie na takie pytania - rozwijamy się, a nasz koń na tym zyskuje...
)
BerkDuchowaPrzygoda .praca nad sobą zawsze powinna moim zdaniem iść w parze z tzw. mocnym stąpaniem po ziemi. Z byciem blisko faktów.
ZEBRANIE - dlaczego tak bardzo chcę je osiągnąć? Czy dlatego aby móc czerpać radość z pełni porozumienia z koniem? Czy dlatego by móc lepiej zaprezentować się w oczach innych?
Jeśli uczciwie odpowiadamy sobie na takie pytania - rozwijamy się, a nasz koń na tym zyskuje...
)