Pytania do W.M. ("spis treści" na początku)
Pytania do W.M. ("spis treści" na początku)
Albo klacz sobie zapamiętała, że w terenie może sobie pozwolić i tam próbuje to co jej już się udało, albo jest nienormalna. Słyszałam o koniach które naprawdę były walnięte. Jeden chodził sobie spokojnie w rekreacji pod ludźmi, a w pewnych momentach coś mu odbijało i wyskakiwał z czterech nóg. Drugi rzucał się w najbardziej nieoczekiwanych momentach szaleńczym galopem i tratował co tylko się dało. Trzeci przygniatał ludzi to ścian, raz jedną dziewczynę przygniótł do ziemi i chwycił zębami. Może ona też ma jakieś zachwiania?
tarisa Albo klacz sobie zapamiętała, że w terenie może sobie pozwolić i tam próbuje to co jej już się udało
tarisa albo jest nienormalnaa co znaczy "nie normalny" koń? Ja szukam źródła takiego zachowania - wszak nic nie dzieje siębez przyczyny
tarisa Albo klacz sobie zapamiętała, że w terenie może sobie pozwolić i tam próbuje to co jej już się udało
tarisa albo jest nienormalnaa co znaczy "nie normalny" koń? Ja szukam źródła takiego zachowania - wszak nic nie dzieje siębez przyczyny
Gaga...czytałam w książce Monty Robertsa "Ode mnie dla Was", że jest takie "cus," linka dla brykających koni. Mocuje sie to z siodła. Poczytaj, dowiedz się jak to zrobić lub gdzieś kupić.
Bo jeśli konik jest ogólnie grzeczny /pewnie bardzo ją lubisz / to może takie rozwiązanie nie byłoby głupie. Może by poskutkowało? Monty pisze, ze pomaga.
Dzięki, sprawdzę wieczorem co Roberts wymyślił w tym temacie... Tyle, że ja chciałabym znaleźć źródło zachowania konia... chociaż wiem, że przed monitorem ciężko radzić... :-( Chciałabym zrozumieć o co koninie chodzi... Bo nawet jesli uda się jej mnie zrzucić, to przenigdy nie ucieka, tylko bryka jeszcze moment, po czym staje i patrzy zdziwiona, spokojnie czekając aż wrócę na grzbiet... Po czym albo jest spokój, albo kolejna seria - tu nie ma reguły...
Czy konia lubię, czy nie - nie ważne. Po serii baranów (przede wszystkim po swoistych curbettach i capriolach) mam ochotę ją powiesić, ale na codzieńjest dobrym kumplem... I tak ma u mnie dożywocie, jak nie jako wierzchowiec to może jako matka (daje piękne źrebaki).
Wczoraj wieczorem wróciłem z tygodniowego "turne" i melduję się na forum. Troche się przez te kilka dni działo.
Gaga!
Przeczytałem Twoją relację opisującą problem jaki masz z klaczą.
Niestety nie jestem w stanie postawić "mądrej "diagnozy mimo ,że starałaś się dokładnie opisać jej zachowania. By postawić diagnozę musiałbym zobaczyć to z bliska i to pewno nie raz , ale kilka razy.
Jest wiele czynników , które determinują końskie zachowania. Jedne są łatwiej , inne trudniej dostrzegalne. Najtrudniej jest dostrzec i właściwie "rozszyfrować" to co się dzieje "wewnątrz konia". Nie da się tego dokonać ,nie widząc konia i nie obserwując wielu często bardzo "drobnych " szczegułów. Nauka jest już bardzo "mocna " jeśli chodzi o człowieka i jego ogólnie mówiąc "psyche" , a mimo to od czasu do czasu pojawiają się problemy, z którymi nawet najmądrzejsi nie potrafią sobie poradzić. Życie uczy ,że nie wszystkie konie nadają się do użytkowania do jazdy wierzchem, a bywają też takie , które nadają się, ale tylko w pewnych okolicznościach. Może Twoja klacz jest tego przykładem. Na placu jest O.K. a w terenie .....sama wiesz jak bywa.
Tyle mogę na dziś poradzić. Jeśli świetnie się spisuje na placu , to da się z tym żyć i można ją już za to kochać.
Dziękuję Panie Wojtku za odpowiedź! Tak też sądziłam - przez Internet trudno cokolwiek diagnozować. Klacz kocham (oczywiście poza sytuacjami, kiedy mam ochotę ją powiesić na najbliższym drzewie ;-)) i ma ona u mnie dożywocie, wszak nei sprzedaje się przyjaciół... Problem jest tylko w momencie, kiedy chcę jechać wierzchem blisko na zawody - nigdy nie mam pewności, że dojadę ;-)
Co zabawniejsze - pomimo tego, ze atmosfera na zawodach zawsze jest nacechowana emocjonalnie - koń jak już dotrze na rozprężalnię - zachowuje się , jak profesorek - nie bryka, nie kombinuje. Spokojnie koncentruje się na pracy... Oczywiście czasami jakiś banner bywa straszny, czy jakiś jamnik koniożerny, ale przecież każdy koń ma prawo bać się rzeczy nieznanych... Przykro mi tylko, że 80% pracy ujeżdżeniowej, to - jak Pan to ładnie ujął na filmie - "nudne powtarzanie elementów na placu" :-( ja wolę to samo robić w lesie, tyle, że nie zawsze się da...
Dodam jeszcze, iż niedawna ze względów finansowych - klacz dorabia sobie wożąc 1-2 razy w tygodniu niedoświadczonych jeźdźców. I pomimo niestabilnego dosiadu , latających łydek, itp (wodzy do ręki nie dostają) koń zachowuje się jak profesjonalny nauczyciel. Cierpliwa, spokojna, skupiona, jak ktoś się wystraszy jej ruchu (jest bardzo energiczna) na mój głos spokojnie przechodzi do niższego chodu, czy do stój... profesorek pełną gębą (pyskiem)... tyle, że nie w lesie :-(
Bywają konie leśne , a ona jest " nieleśna" , ale czy wszystkie muszą być leśne?.
hihihi mam nieleśnego konia :-) no i dobrze - sama sobie ją wybrałam, toć nikt mnie nie zmuszał do zakupu. Oby jej syn (2,5 latek aktualnie) okazał się leśny, bo ja lubię las...
tylko dotychczas nie spotkałam się z koniem nieleśnym - zawsze wydawało mi się, że wyprawa w teren sprawia koniowi frajdę - a tu niespodzianka - nie każdemu :-) Fakt nie każdy musi być leśny - szczególnie, że na placu to na prawdę fajny zwierz
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź! I do zobaczenia w BB
Moi drodzy!
Przez najbliższe dni będę Was podglądał , ale pewno nie będę miał czsu i siły by odpowiadać. Dziś rozpocząłem 9 dniowe szkolenie (mnie szkolą nie ja szkolę) na AWF -ie Warszawskim. Jak wysłucham tych wszystkich wykładów , napiszę pracę i ją obronię to będę Trenerem klasy Mistrzowskiej. Przez te 9 dni ani słowa o koniach! Jak ja to wytrzymam. I jeszcze musiałem za to zapłacić. No ale wiedza kosztuje.
Pozdrawiam wszystkich gorąco! Trzymajcie fason , bo już mówią ,że to wyjątkowe forum! I tak ma być.
Panie Wojciechu zatem nie pozostaje nam nic innego tylko pozawiązywac supły na szczęscie na ogonach swoich koni i na swoich sznurkach!!!!
Trzymamy mocno kciuki!!!
Wracając do pytań...
Jak Trener skomentuje zacytowane poniżej dwa zdania, zaczerpnięte z książki Jana Mickunasa?
"Błędów i pomyłek należy unikać, gdyż utrwalają się tak samo, jak prawidłowe nawyki."
"Roczna praca nad koniem według podanych zasad daje w efekcie konia ..., gotowego do udziału w zawodach klasy L i na tyle sprawnego, że można określić jego przydatność do ewentualnej dalszej specjalizacji sportowej (WKKW, skoki, ujeżdżenie)."
Mnie te słowa utwierdzają w przekonaniu, że modne obecnie zajmowaie się końmi pod hasłami takimi jak "mamy czas", "mamy prawo do błędów" itp. prowadzi co najmniej na manowce, a najczęściej do uzyskania tak zwanego "konia dla jednego jeźdźca" (czytaj: konia kiepskiego, źle ujeżdżonego).
A więc komentuje tak:
Pierwsze zdanie rozumiem tak: Jeśli coś robisz z koniem ,staraj się robić dobrze , bo jak spartaczysz ,to trzeba będzie dużo więcej czasu by to naprawić.
Drugie zdanie mówi o tym ,że każdy koń powinien przejść własciwe podstawowe wyszkolenie ( niemcy mówą - grund schulle) , czyli inaczej przejść po kolei prze 6 szczebli " skali szkoleniowej", by można było rozpocząć "szkołę średnią" w wybranym kierunku użytkowania .
A moda, o której piszesz , osobiście nie jest mi znana.
Z tą modą, to może przesadziłem. Może raczej powinienem był napisać "dające się zauważyć podejście". A daje się ono zauważyć - niestety - szczególnie u nowonawróconych na "naturalność". Gdybym nawet szybko znalazł jakiś przykład, to i tak nie podałbym go tutaj, bo nie chodzi mi o wytykanie palcem żadnej konkretnej osoby. Wskażę za to przykładowe źródło, którym bywa zbyt dosłowne i bezkrytyczne przyjmowanie takich zdań jak te, wręcz przeciwne do pierwszego z zacytowanych przeze mnie wcześniej:
"Nigdy nie oczekuję od konia perfekcji. ... Pozwalam mu popełniać błędy."
Wyrwanych z kontekstu (jak ja to zrobiłem) albo bez uwzględnienia kto to mówi. A w tym wypadku mówi facet, który - z drugiej strony - popisuje się ujeżdżeniem (no - podszkoleniem) konia w godzinę:
http://www.hippika.pdm-promo.pl/prasa-craigcameron.htm