O ludziach, którzy nie zasługują na psa.
O ludziach, którzy nie zasługują na psa.
No tak, była o tym mowa. Ale ja już nie wracałem do tematu, tylko czekałem na nowe wieści. A te są jak słyszę bardzo dobre.
Dziś kolejny malutki przełom.
Ystvan zaliczył kontakt pierwszego stopnia z kocicą, którą onegdaj (na szczęście jeszcze w kagańcu) powitał dociśnięciem do ziemi w chęci konsumpcji. Dziś bez kagańca powąchał ją i nie znać było po nim złych zamiarów. A ona (Birma) jest jedynym kotem na podwórku, cieszącym się pełnym immunitetem pośród psiego stada - potrafi przejść pod pyskiem lub nawet po misce jedzącego właśnie psa.
Ystvan jest coraz karniejszy na spacerach, zaczyna rozumieć co to "noga" i "nie ciągnij". I pomyśleć ile radości stracili ci, za przeproszeniem, właściciele z obcowania z tak wspaniałym towarzyszem! Dwa zmarnotrawione lata...
Lubię takie historie :!:
Bartelu, czy historia Ystvana znalazła swoje szczęśliwe zakończenie, ma już nowy dom :?:
Czekałem, nie chcąc uprzedzać faktów.
W najbliższy weekend najprawdopodobniej odbędzie się ostatnia (miejmy nadzieję) przeprowadzka psiaka do nowego domu.
Miałem zamiar napisać po weekendzie - czego zresztą nie omieszkam uczynić.
Psisko jest zwykłym kochanym wariatem, galopującym w kółko po podwórku podczas wieczornej "głupawki", i pilnym studentem w trakcie spacerów. Przypomniał mi się dowcip uczelnianych pracowników naukowych.
Czym się różni pies od studenta? Niczym. Oboje tak mądrze patrzą kiedy się do nich mówi...
Ystvan pojechał.
Smutno mi, Boże.
A jednocześnie radośnie
Bartelu :!: Jak Ty nam tu Słowackim, to widzę, że sporo emocji u Ciebie w domu. Wierz mi - doskonale to rozumiem i cieszę się, że psiut jest już w docelowym domu.
Trzymam kciuki :!:
Dobrego słowa nigdy dość, więc podkreśla raz jeszcze - podziwima Twoją determinację w ratowaniu psa :!:
Cóż - człowiek się przyzwyczaja.
Niemniej osoba, która wzięła Ystvana, ma fantastyczne intuicyjne podejście do zwierząt no i doświadczenie w ratowaniu takich życiowych rozbitków. Wierzymy więc mocno, że będzie wszystko ok.
Za jakiś czas wspomnę tu jeszcze o ich wspólnych postępach.
Bartelu-jedziemy na tym samym wózku.
Ystvan na pewno będzie tam szczęśliwy I Ty, mając tego świadomość.
A rozstania zawsze są smutne
Ja też się cieszę ; wolałbym, zeby był troszkę bliżej- ale cóż...nie będę wybrzydzał. Jest wysoce prawdopodobne, że bedę blisko nowego domu sierściucha w połowie lutego. Liczę na zgodę na odwiedziny i na to, że mnie nie ugryzie :wink:
Krystyno - zawsze powtarzamy z żoną, że cieszymy się, iż na świecie jest więcej takich wariatów jak my!
Planktonie - kogo jak kogo, ale Ciebie to Ystvan z pewnością pamięta i przywita Cię z radością. Wszak jesteście kumplami, czyż nie?
Obiecałem dać głos w sprawie losów Ystvana - otóż i on.
Jako się rzekło, psisko znalazło fantastyczny dom. Pani, która go wzięła, podczas pierwszego wspólnego spaceru, jeszcze u nas, miała okazję przekonać się o jego podejściu do obcych. Miał kaganiec, więc było to tylko uderzenie pyskiem. Ale już nazajutrz po śniadaniu położył jej mordę na ramieniu i pozwolił się wyczochrać. Byliśmy zdumieni i uradowani!
Po południu, gdy nadszedł czas odjazdu, wesoło wskoczył do bagażnika kombi, jakby czekał na ten transport od zawsze.
Oczywiście na początku pozostał w kagańcu, czekało go bowiem spotkanie z mężem właścicielki, a po kilku dniach z powracającym z zimowiska synkiem. Nowa właścicielka już po dwóch dniach ufała mu w pełni, z małżonkiem szło trudniej; było nieco wątpliwości oraz długie "telemosty" z nami. Zapoznanie z dzieckiem, drugim psem i kotem zakończyło się sukcesem.
Koniec końców Ystvan stał się "ich psem", choć ciągle pracują nad jego wychowaniem. Pies nigdy niczego nie uczony jest, w wieku 2 lat, trudnym partnerem. Jednak radosne usposobienie i chęci kontaktu z człowiekiem powodują, że chce się pracować z tym "wariatuńciem" - wiem coś o tym! :mrgreen:
Super!!! Takie opowieści bardzo cieszą
Rozwijamy transparenty i głośno skandujemy "BARTEL! BARTEL!"
jakaś fotka z domu nowych włascicieli ?
Gratuluję