Roczniak, zabawy i karmienie
Roczniak, zabawy i karmienie
Według dr. Roberta Millera , stosująć tzw. inprinting , można to zacząć w 30 min po urodzeniu za pomcą palca dotykającego szczęki źrebaczka w miejscu gdzie w przyszłości będzie "nosił" wędzidło. W praktyce bez stosowania metody inprintingu , czas na zapoznanie konia z wędzidłem to moment rozpoczęcia przygotowań do tzw. zajeżdżenia , czyli założenia siodła i dosiądnięcia konia przez człowieka. Praktyka pokazuje ,że nie powinno się tego robić zbyt wcześnie, a więc raczej po ukończeniu przez konia 3 lat. Dużo wcześniej zajeżdżane są konie pełnej krwi angielskiej z perspektywą ścigania się na torze wyścigowym ale to jest trochę" inna bajka ".
adamusk5 witam wszystkich mam pytanie w jakim wieku powinien być koni aby można było go przyzwyczajać do wędzidła ??
adamusk5 witam wszystkich mam pytanie w jakim wieku powinien być koni aby można było go przyzwyczajać do wędzidła ??
Julia Disterheft Możesz zacząć ją przyzwyczajać do różnych przedmiotów za rok, jak będzie miała 2 lata.
Julia Disterheft Możesz zacząć ją przyzwyczajać do różnych przedmiotów za rok, jak będzie miała 2 lata.
dzięki wszystkim za odpowiedzi są one dla mnie bardzo cenne!!! a co do drugiego konia to tak oczywiście na lato chcę zakupić towarzyszkę do zabaw dla mojej klaczki a że z żonką razem lubimy przejażdżki konne ta ośmielę się powiedzieć że to nawet wskazane pozdrawiam
apropo roczniakow chcialabym sie z wami podzielic pewnymi spostrzezeniami "laikonika"
czesto czytam ze tak mlodego konia powinno sie puscic na padok do koni i niech sobie tam czeka, bawi sie , pasie. z racji tego ze jestem osoba z natury ciekawska zrobilam maly eksperyment. mianowcie caly jeden miesiac pracowalam z Lexem roznymi metodami( bawilismy sie w 7 gier, troche zabaw na lonzy, odsylanie, przywolywanie. wprowadzanie zasad dobrego wychowania przy jedzeniu , czyszceniu i chodzeniu na kanatrze bez wlazenia mamusi na plec ,spedzalismy razem mnostwo czasu. duzo mniej niz spedzal lex z konmi, wdrukowywalam mu przywolania na moj glos na jedzenie, poprzez zabwy akceptacje mojej przestrzeni i jego rowniez, przyzwyczajania do spacerow w roznych dziwnych miejsach z roznymi rzeczami wyskakaujacymi zza drzew.
drugi miesiac mlodemu podarowalam tzw. LABE. pasl sie na trwace, bawil a w zasadzie szeregowal sie do stada , bralam go jedynie na czyszcenie. karmienie lub na lepsza trawke na pasienie a potem dalej na padok gdzie z nudow wylupialam na niego oczy. co bylo robic.
po tym miesiacu stwredzilam ze jednak nie zgadzam sie z metoda ze tak mlody kon powinien tylko sie pasc i przebyac z innymi konmi.
byc moze jest inny. moze ja jestem bardziej wymagajaca z racji swojego zawodu ale w ciagu miesiaca Lex naprawde sie zmienil na kochanego , potulnego rczniaka na rozkapryszonego, nie szanujacego czlowieka roczniaka. nie respektuje ze ma nie wyprzedzac, ze nie bierze sie wszystkiego jak swoje, ze nie gania sie psow od zlobu.( wczesniej tego nie robil)ma w nosie czy ja ide w jedna jak on idzie w druga.
trzy dni temu powrocilam do naszego wczesniejszego planu zajec./ mlody wszytsko doskonale pamieta.przed te kilka dni pare razy probowal po swojemu zrobic ale delikatna reprymenda sprowadzila go na ziemie.
takze ja nie jestem za tym zeby z roczniakiem pracowac wylacznie - chodzenie na kantarze, nauka czyszcenia, podawania kopyt/ a poem fruuu do koni. mysle ze powinno sie juz nawet w tym wieku uczyc go komend ktore przydadza sie w dalszym wspolnym zyciu,respektowania czlowieka. nauka chodzenia na lonzy napewno bedzie prostsza. ogolnei praca z koniem bedzie wtedy latwiesza.
zeby nie bylo - nie jestem za nauka lonzowania w sprzecie, czy przyzwyczajaniu do wedzidla ale np z podstawowymi prawami jakie rzadza loznowaniem. komendy. zmiany kierunku, zmiany chodow, cwiczymy sobie tak na lozny krociutko codziennie i naprawde mysle ze przeklada sie to na nasze wspolne zrozumienie.powoli wprowadzamy rzeczy ktore nam sie nie przydadza przez najblizszy rok, poltora jak noszenie ochraniaczy, kladzenie czapraka na grzbiecie i wiele innych nieszkodliwych czynnosci. nei zaskodzi ale widze ze pomaga zrozumiec lexowi ze moze mi zaufac. ze wszytsko co przy nim robie nie stanowi dla niego bolu, czy dyskomfortu poniewaz zawse jest nagradzane. a z mlodym koniem jak i ze szceniakiem zawsze pracuje sie latwiej. mlodziaki sa bardzej ufne, mam wrazenie, bardziej ciekawskie a jednoczesnie mozna troszke egostycznie wykorzystac jeszcze taka dziecieca potrzebe opieki, u doroslych koni czy starszych zauwazylam juz pewna niezaleznosc, chec pojscia w swoja droge,
chce jednak zaznaczyc ze malo wiem o wychowaniu , sa to jedynie moje spostrzezenia dotyczace wlasnego konia , konia z ktorym uczymy sie na rowni wszytskiego razem
Moim zdaniem też nie ma co przesadzać. Piszesz, że koń wcześniej spędzał więcej czasu z Tobą niż z innymi końmi, co moim zdaniem nie jest za dobre. Ja uważam, że jednak koń przynajmniej 2 lata powinien spędzać z innymi końmi żeby mógł się rozwinąć nie tylko fizycznie ale przede wszystkim psychicznie ( chociaż nie wykluczam jakiś drobnych zabaw- wiązanie, prowadzanie, czyszczenie, czy podawanie nóg). Sama mam konia ze stadniny państwowej który 3 lata łaził tylko po łąkach a mimo wszystko jego ciekawość do ludzi jest ogromna i znacznie szybciej mi się z nim pracuje. Poza tym takie drobne spostrzeżenie, że wchodząc na łąki tych koni w tej stadninie- wszystkie momentalnie podchodziły i aż prosiły się o pogłaskanie czy jakiś kontakt, zainteresowanie ze strony człowieka. Koń ma teraz 3,5 roku i zaczynam powoli na niego wsiadać i jestem bardzo zadowolona z jego postępów- wszystko przyjmuje bardzo szybko ( a czapraka, lonży, siodła wcześniej nie widział na oczy ). Może to zależy od charakteru ale z drugiej strony czy nam byłoby miło jakby rodzice zamiast pozwolić bawić się z rówieśnikami spędzali z nami większość czasu czytając nam książki, ucząc nas różnych czynności które przydadzą się w życiu? Nie sądzę.
tez jestem zdecydowanie za tym, ze młody koń więcej czasu przebywał na pastwisku i w towarzystwie innych koni niż tylko człowieka.
Natomiast co do przyzwyczajania do różnych rzeczy to uważam, ze nie musi to być wiek 2 lat...U nas np. dość często słychać jak strzelają myśliwi....i moje konie bardzo się tego bały, źrebie tez.
Dlatego przez tydzień codziennie przez kilka minut przyzwyczajałam młode stworzonko do broni, efekt jest taki, ze konia nie dostaje szalu jak słyszy wystrzały.
Lonżować bym się bala...za wcześnie chyba, ale już samodzielne bieganie w lonzowniku po kilka minut za mama...czemu nie?
w mojej stajni co roku przychodzi na świat parę źrebaków i uczymy je podstawowych czynnosci, codziennie mają zapewniony kontakt z człowiekiem w róznych sytacjach jak karmienie, wyprowadzanie na padok, czyszczenie,nie lonżujemy młodych, rocznych koni , zaczynamy dopiero w wieku 2,5 roku, jednak zabieramy je w tereny z mamusiami na 10-15 minut na stępa, trochę kłusa , aż miło popatrzeć jak maluchy brykają albo czasami bierzemy klaczkę z maleństwem na koral i uczymy chodzenia po kole przez 5 - 10 minut... ze starszymi staramy chodzić sie na spacery w ręku, zakładamy czaprak... itd
Kierujemy się 10 letnim dośwaidczeniem, kiedyś nasze źrebaczki nie miały kontaktu z człowiekiem (tylko minimum) poświęcało im się mniej czasu , przez to były bojaźliwe, nie lubiły się czyścić, sprawiały problemy , bo nie darzyły człowieka zaufaniem(no bo z jakiej racji?).
celem wyjasnienia
mlody spedza ze mna okolo(srednio) 3 godzin dziennie. reszta na pastwisku od 8 do 8. to nie tak ze jest ze mna caly czas - ktos musi na niego robic :wink: podajalam dwa przyklady kiedy miesiac pracowalismy sobie i miesiac zupelnie laba.
i moje przemyslenia dotycza wlasnie tego. ze u nas te 3 godz pracy maja ogromne znaczenie.,
mlody mamusie zostawil bardzo dawno a w zasadzie nie mam konia ktorym moglabym pojechac zeby lex mogl isc z nami. spacerujemy wiec.
w kwestii lonzowania - nie lonzuje - no chyba ze nazwac to przypiecie lonzy do kantara i zabawy na okolniku w zmiany klusow gdzie klusujemy sobie razem,zmiany kierunkow czasem wszytsko trwa gora 10 minut( inaczej bylo kiedy byla kastracja wadomo).czy to zle?
zdaje sie na wlasna intuicje poprostu- mam nadzieje ze nie bledna :lol:
Ja uważam, że nie ma potrzeby tak rozgraniczać, na nauke i normalne funckjonowanie. Wszytsko, co sie z koniem robi ma na niego wpływ, prawda? Nie ważne co z koniem robimy, tylko jak. W wychowaniu młodego końskiego obywatela nie chodzi moim zdaniem o to żeby puścić go samopas (jak pasuje) albo zaordynować mu program szkoleniowy specjalnie dostosowany do wieku, tylko przy zwykłych, codziennych czynnościach, które powinno się wykonywać przy nim przecież, zachowywać się dobrze, czytelnie, komunikować się z nim. Z takich drobiazgów wynika wiele bardzo rzeczy. Np. kto kogo w drzwiach przepuszcza? Czy dzieci specjalnie sadza sie w domu na dywanie i uczy na pamięć "dzień dobry, dobranoc, dziękuję, przepraszam"? Nie! Robi się to w zwykłych codziennych sytuacjach.. "teraz kochanie powiedz dzień dobry Pani". Podczas samego czyszczenia ile koń się uczyć może!
Uważam, ze wystarczy odpowiednie traktowanie i podejście do takiego malucha a potem młodzieńca. Pewnie, że fajnie się z nim bawić. Wszystko jest fajne, jak się umie to robić :-)
O matko jedyna Duchowa a Ty dlaczego to co ja pisze do siebie bierzesz?? I skąd pogląd, że w mojej opinii to, co robsiz ze swoimi końmi jest płaskie i głupie? Ja bardzo proszę mi tu jakis dziwnych myśli i słów nie przypisywać!! Staram się pisać swoje zdanie o ogólnie a nie komentować czyjeś poczynania. To jest chyab dyskusja na temat "jak postępować z młodym konikiem" a nie tylko "jak Duchowa ma postępować ze swoim młodym konikiem".