Rajdy - turystyczne i wyczynowe
Rajdy - turystyczne i wyczynowe
Nie głodny bo to akurat było po obiedzie. Takiego terminu używano powszechnie w Stadach Ogierów dla określenia sposobu " oszczędnościowego" zapewnienia ogierom ruchu. Innego określenie po prostu nie było i wszyscy wiedzieli o co chodzi. Można było ewentualnie użyć terminu : ruszanie ogierów parami , albo bardziej dowcipnego: para za parą , na końcu dwóch.
Hmmm... to prowadzenie konia - luzaka... ciekawy temat.
Ale z czym to się " je' czyli od czego zacząć naukę takiego prowadzenia ?
I ciekawa jestem jak to wtedy jest z hierarchia pomiędzy końmi . Bo gdy prowadzony jest młody konik przy matce , to przecież co innego niż dwie klaczki czy wałachy.
Rajd po Bieszczadach to fantastyczna sprawa , jednak myślę , że każdy zakątek w Polsce ma swoje uroki... nie tylko góry. :wink:
Hadriano ... Piekło , to nazwa miejsca na Jurze ( pustynia siedlecka ) i jeżeli może z czymś się kojarzyć , to jedynie z piekielnie pięknym miejscem i przyjaznym ranczem. :wink:
Dioda, Pat Parelli daje pokazy, kiedy siedząc na klaczy, powoduje ogierem. Zresztą ich wspólne źrebaki miał, ale nie z pokazów ;-)
O uczeniu prowadzenia drugiego konia z wierzchu pisał Clinton Anderson. To jest druga (chyba?) część cyklu, potem poszukam pierwszej, tylko wrócę do własnego komputera...
http://www.equisearch.com/horses%5Fridin...%5F032505/
edit: cz.I. "Ponying power", Horse & Rider, Marzec 2005: 1, 2, 3, 4.
Jeden z pokazów Pata z końmi Magic i Kacper. Magic to klacz i na niej Pat siedzi , z przodu na długich lejcach ogier Kacper.
http://www.youtube.com/watch?v=G7RtqXTQx6Y obydwa konie to AQH.
To ja pozwole sobie wrócić do tematu kondycyjnego :-)
Ten mój przemiły znajomy mecenas rajdowiec mówił mi, że wtsraczą dwa tygodnie bez treningu by koń zupełnie stracił całą kondycję wypracowywaną nawet przez wiele tygodni. O tym chyba też trzeba pamiętać. Z tego co pamietam istotne jest też odżywianie, szczególnie elektrolity przy dużym wysiłku.
Ale warto chyba też umieć obserwować konia, umieć rozpoznać zmęczęnie, czy nawet wyczerpanie. Tak coś mi się kołacze odnośnie pocenia, że spocone uszy, a potem zad (raz to tylko widziałam) są oznakami naprawdę wyczerpania. Jest w tym coś, czy to przesąd? :-)
Myślę, że zarówno utrata kondycji, jak i sposoby pocenia to indywidualna sprawa konia. Zależy nie tylko od samego konia, ale od chowu, powodu przestoju (np kontuzja i stanie w boksie), żywienia, temperamentu, wieku...
Moja konia z reguły po zimowym przestoju (podłoże, pogoda) wręcz momentalnie dochodziła do pełni kondycji, pierwsze lonże praktycznie "bezpotne" (fakt lekkie), kolejne mocno ciepłe i to wszystko... Natomiast w tym roku sytuacja się zmieniła. Pierwsze lonże , pomimo zwykłych rozruchowych ćwiczeń szybko powodują pocenie się koni... :-( Fakt, świeżości nie traci - ona by chyba mogła cały dzień galopować (temperament), ale poci się dosyć szybko... Nie bez wpływu są warunki pracy - niestety moja wieś staje się pomału dzielnicą miasta i wokół co rusz ktoś się buduje. Hałasy, ciężarówki itp. dekoncentrują i denerwują konię :-( do tego dochodzi częsty i bardzo silny wiatr,a którego konia ewidentnie nie lubi, zatem zapewne część pocenia wynika z nerwów, nie z wysiłu... No i wysokie, jak na tę porę roku temperatury w połączeniu z zimową, niegoloną sierścia też nie pozostają bez wpływu na termoregulację... Myślę jednak, że ona z wiekiem po prostu traci zdolność szybkiej regeneracji i tyle...
Co więcej - postój tegoroczny, jak zwykle ok 1 - 1,5 miesiąca (czyli 4 - 6 tygodni) oczywiście na wybiegu od świtu do nocy... Na wybiegu konie fruwają, znaczy nie stoją... a koni mięśnie zniknęły jak jeszcze nigdy... Mam nadzieję jednak, że odbudowanie ich zajmie nam nie więcej niż zwykle (zwykle w miesiąc koń wyglądał nieźle, w dwa - dobrze)... zobaczymy
Na tę chwilę po tygodniu wiosennej, słonecznej aury pada, leje, kropi i znów okropnie, czyli znów co najmniej dzień, dwa przestoju Deszcz to mi nie przeszkadza, koni też nie, wszak ma ciuchy przeciwdeszczowe (lepsze od moich ;-)) ale to, co się dzieje z podłożem ujeżdżalni przechodzi ludzkie i końskie pojęcie :-( bez haceli lub butów nie da się jeździć. Podków nie mamy, a butów nie mogę założyć - koń dolecza się po brzydko skaleczonej pęcinie :-(
Cejloniara Tak coś mi się kołacze odnośnie pocenia, że spocone uszy, a potem zad (raz to tylko widziałam) są oznakami naprawdę wyczerpania.Dodam jeszcze, że konia jako zwierzę nieleśne , nawet w pełnej formie w której wyczerpujący trening na ujeżdżalni nie robi na niej wielkiego wrażenia - w lesie poci się i na uszach i niejednokrotnie na zadzie nie tracąc przy tym wigoru... znaczy w tym przeypadku to nerwy nie wyczerpanie
Cejloniara Tak coś mi się kołacze odnośnie pocenia, że spocone uszy, a potem zad (raz to tylko widziałam) są oznakami naprawdę wyczerpania.Dodam jeszcze, że konia jako zwierzę nieleśne , nawet w pełnej formie w której wyczerpujący trening na ujeżdżalni nie robi na niej wielkiego wrażenia - w lesie poci się i na uszach i niejednokrotnie na zadzie nie tracąc przy tym wigoru... znaczy w tym przeypadku to nerwy nie wyczerpanie
Z tym poceniem się dużo jest właśnie takich przekonań i nie wiem, czy one są "naukowo" potwierdzone, czy nie. Słyszałam też taką teorię, że dopiero jak koń jest spocony, to jest rozgrzany i dopiero można zacząć właściwą pracę hmmm
dokładnie, wiele koni poci się z nerwów...zmęczony koń inaczej się zachowuje..przygasa jakby. Albo się buntuje.
Moj arab też się poci często bo jest nerwowy i pobudliwy.
Owszem trzeba obserwować takiego konia po dłuższej pracy, dlatego, że nerwusy bywają całkiem żywe na pierwszy rzut oka i można przegapić przetrenowanie.
Cejloniara moja Lunka jak jest spocona to ma dość najczęściej....ona prawie się nie poci.
Cytat:Jeden z pokazów Pata z końmi Magic i Kacper- gdy oglądam podobne filmiki to z jednej strony chyle czoła przed takimi osobami a z drugiej popadam w lekką depresję uświadamiając sobie jak mało jeszcze potrafię i wiem.....
Cytat:Jeden z pokazów Pata z końmi Magic i Kacper- gdy oglądam podobne filmiki to z jednej strony chyle czoła przed takimi osobami a z drugiej popadam w lekką depresję uświadamiając sobie jak mało jeszcze potrafię i wiem.....
Mam pytanie do osób zaznajomionych z rajdami długodystansowymi.
Czy do rajdów są specjalnego typu ochraniacze ?
Czy ktoś mógłby taki ekwipunek na rajd jeźdzca i konia opisać/wyliczyć?
Bo w zeszłym roku było tak
http://www.westernsport.pl/champions.htm
A w maju znów dream team rusza do boju.PZJ pokonany -mamy licencję dla jeźdzca i konia.I brązową odznakę jeździecką przy okazji.
Ja będę sprawozdawać - i radzić.Zatem czekam na rady od was.
Był czas, że sporo jeździłem rajdy sportowe, ale to był początek tej dyscypliny w Polsce i trochę inne realia (połowa lat 80-tych). Odnośnie ochraniaczy to najważniejsze jest by były lekkie i nie obcierały koni. Koń musi je mieć na sobie przez wiele godzin, często ulegają na przemian zamoczeniu, zapiaszczeniu itd i nie mogą mimo to obcierać. Bardzo dobrze sprawowały sie ochraniacze polskiej firmy PROTECTOR - z piankowego tworzywa obszytego ortalionem, zapinane na rzepy. Chroniły świetnie nogi, nie było mowy o obtarciach i nie nasiąkały. Wadą była niska trwałość oraz słabe rzepy. ROzwiązaniem jest jednak oklejenie ich taśmą klejącą (tą wzmocnioną srebrną). Stanowczo odradzam ochraniacze plastykowe, ze sztywnego tworzywa - obcierają błyskawicznie i zamiast chronić - szkodzą. Dobre są pełne ochraniacze z miękkiego neoprenu lub podobnego tworzywa, zapinane na rzepy.
Co do siodła to używałem polskiego siodła wojskowego WZ36 (siodło szeregowego), bez czapraka skórzanego, siodło kładłem na poczwórnie złożony wełniany koc, który wspaniale wchłania pot, izoluje i "oddycha". Wyposażeniem tego siodła jest napierśnik typu V, bardzo przydatny w pofałdowanym terenie. Dlaczego siodło wojskowe? Bo jest typu ławkowego, ciężar jeźdźca rozkłada się na powierzchni długich ławek sięgających od kłębu do połowy grzbietu. W dodatku do stosownych uchwytów można łatwo przytroczyć np. pelerynę czy zbędny w danej chwili sweter. Siodło WZ 36 ma dwie wady: obecnie jest coraz trudniej dostępne (ostatnie egzemplarze produkowano na początku lat 50-tych), po drugie ma dość twarde siedzisko, do którego trzeba się przyzwyczaić. W zakresie bezpieczeństwa wadą jest brak zaczepów bezpiecznikowych do puślisk - są one zapinane "na sztywno" do klamer z rolką.
To samo siodło jest niezastąpione też przy rajdach turystycznych - umożliwia prawidłowe stroczenie dużej ilości ekwipunku, dzięki pojemnym sakwom i licznym uchwytom do przewlekania troków.
Standardowo na rajd turystyczny zwykle troczę owsiak z porcją owsa na jeden dzień (ok. 5 kg), porcję żywności, menażkę, malutką maszynkę gazową, różne drobiazgi toaletowe, karmiak dla konia (do karmienia owsem), szczotki dla konia, zapasową podkowę, nieco podkowiaków i kilka narzędzi do doraźnego usunięcia podkuwniczej "awarii", spiwór w pokrowcu, trochę ubrania na zmianę. Troczymy rónież pelerynę przeciwdeszczową (bardzo przydatny rekwizyt ) któa powinna być na tyle obszerna, by osłaniać jeźdźca i całe siodło z przytroczonym ekwipunkiem. Umiejętnie stroczone siodło nie waży więcej niż jakieś 35 kg, co jest absolutnie do przyjęcia zakładając, że poruszamy się głównie stępem i kłusem. Obowiązkowym wyposażeniem na drogę jest kantar z uwiązem, założony na głowę konia pod ogłowie pozbawione nachrapnika. Wolny koniec uwiązu mocujemy do siodła po lewej stronie, tak go skracając, by koń mógł się swobodnie schylić ale nie było ryzyka że się zaplącze w uwiąz.
UFF - rozpisałem się trochę... Przejechałem jednak samotnie i z grupą dobrych parę tysięcy km bez towarzystwa samochodu i zaopatrzenia, więc mogę co nieco poopowiadać i doradzić.