Mowa konia
Mowa konia
Do mich ulubionych dzwięków wydawanych przez moje chłopaki jest zgrzytanie zębów ze złości, gdy gankiem przechodzi na wybieg inny koń,...no i radosne niezastąpione "hohoho" gdy wchodze do stajni na powitanie...podobne "hohoho"słychać przy odpasie
Znalazłam to zdjęcie przypadkiem.
Wrzesień 2006 rok, przed sprowadzeniem koni do siebie.
To Kuba z moją córką , która czyści go miękką, włosianą szczotką
Kuba mówi.....
Ja u Branki zauważylam najwięcej sygnałów w sytuacjach stresowych/zagrożenia/bólu. Kiedy jest zdenerwowana wykonuje całą mase "dziwnych" zachowań - lekkie ruchy głową góra-dół - wygląda jakby potakiwała komuś, robi to w sytuacji np. gdy jej sąsiad gdzie wychodzi, a ona zostaje, gdy czeka na jedzienie, gdy jest hałas w stajni, gdy jest dużo ludzi na korytarzu itp. Podobnie jest z heblowaniem - choc tu bardziej w grę wchodzi zniecierpliwienie i irytacja(ech wciąż mi hebluje jak ją siodłem - przestała to robić przy czyszczeniu co prawda, ale przy dopinaniu popręgu jakoś jej się to zakorzeniło :roll: ). Silny stres(np gdy wychodzą wszystkie konie ze stajni, a ona jeszcze jest w boksie), objawia się wysuwaniem do przodu nóg bardzo silnie i uderzanieo dzwi takimi wyprostowanymi nogami(jest wtedy w silnym skłonie, tak że ma brzuch prawie przy ziemi..)i wydaje wtedy dźwięk jakby ja obdzierano ze skóry...dlatego też nie zostaje sama nigdy w stajni...ale jak leczyła nakostniaka i zostawała tylko z jednym koniem to też sie tak zachowywała....
Wyraźnie widze jak coś ją boli lub jak ma kolkę - może stać, nie oglądać sie wcale na boki, nie kłaść, ale jeden rzut oka na jej oczy i w ogólę "minę" i wiem, że coś jest nie tak.
Widze czy wyczuwam też jej nastroje(przynajmniej niektóre), jak jest wesoła to od razu to widzę - np wieczorem jak przyjeżdżam i jest świezo po powrocie z wybiegu i po kolacji - jest wtedy spokojna, chetna do zabawy, przytulania się itp. Jednak w dni kiedy nie może wychodzić(np jak jest kulawa czy coś)nie chce się przytulać, kiwa głową, niecierpliwi się, jest strasznie łapczywa, nie chce ustać w miejscu. Są tez dni kiedy ma spowolnione reakcje - ale nie wiem nigdy czy to smutek czy lenistwo(bo zmęczenie to wątpie,nie ma czym, bo mało teraz jeżdżę - no chyba ż ena wybiegu się męczy...). Ma też dni nadpobudliwości, płoszy ją wtedy prawie wszytsko, kite ma w górze, capluje na jeździe, łazi przy czyszczeniu, rozgląda się wszędzie..najczęsciej się tak zachowuje na poczatku ruji - ostatnio nawet w takie dni nie wsiadam , bo szkoda nerwów - jedyne co z nią można wtedy zrobić to przegalopować, albo przekłusowac drogą pod lasem i wrócić...
No i oczywiście jest cała masa szczególików, jak ruchy uszu, puska, ogona, ustawienie ciała itp - to zazwyczaj się rozpoznaje, bo wiele z tych znaków jest "uniwersalnych" dla wszystkich koni - ale oczywiście niektóre też są sprawą indywidualną.
Aha Kuba mówi..."weź mnie zostaw" albo "no co ty robisz?"
mój siwek mówi bardzo dużo, np. zawsze gdy go wołam odrazu podnosi głowe i wypatruje mnie i radośnie rży, podbiegając do bramki albo podchodzac do drzwi boksu :wink:
Rzeczywiście tak mówi.
Konia też da się "czytać" z jego doświadczeń z ludźmi.
Kuba bardzo nieufny był wobec obcych ludzi , a córkę widział zaledwie kilka razy.
Jak przypomnę sobie nasze pierwsze spotkania- szczerzenie zębów, tulenie uszy, całą postawą mówił : nie podchodź do mnie
Wchodziłam do boksu , zostawiając drzwi otwarte i stałam z duszą na ramieniu , nic nie robiąc , tylko przyglądając mu się.
Na wybiegu arogancki, nigdy nie ustępował miejsca, nie cofał się nawet o krok.
A teraz to koń z innej bajki
Kilka dni temu podałam środek odrobaczający wieczorem.
Rano wszystko w porządu, po przyjeździe do domu ok 13 usłyszałam głośnie jego rżenie.
Normalna sprawa, więc zaniosłam siatkę z sianem na wybieg.
Krzątałam się koło stajni i nagle znowu usłyszałam rozpaczliwe jego wołanie.
Przyszło mi do głowy, że kuc wyszedł pod tasmą na łąkę obok, więc poszłam zobaczyć co się dzieje, bo siana Kuba nigdy nie odpuszczał.
A on stał przy furtce jak weszłam i połozył głowę na moim ramieniu.
Był zmieniony, smutny, bez życia , nawet Weksel nie jadł siana, tylko patrzył na to wszystko.
Przyglądałam się , chcą zorientowac się w czym rzecz , on zaczął trzeć zadem o gałęzie i podnosić tylne nogi do brzucha.
Przeraziłam się okropnie - telefon do weta , który znowu uznał , że panikuję , a Kubie pewnie zaszkodził środek, który mi sam sprzedał.
Ciepła derka, bo zaczął padać deszcz i godzinne oprowadzanie .
Oczywiście mocna mięta , masowanie delikatne , stajnia, oprowadzanie.
A szedł obok mnie dotykając głową mojego ramienia - niesamowite
Po dwóch godzinach zrobił kupę, rozluźnił się i zaczął z aptetytem jeść siano.
Obyło się bez wizyty weta , któremu i tak nie śpieszyło się.
Ale istotne w tym jest sposób Kuby szukania ratunku.
Donośnie, rozpaczliwie wołał mnie.
Można powiedzieć, że koń nie mówi również głosem?
obcując z końmi na co dzień mam coraz częściej wrażenie, że one od nas różnią sie tak nie wiele....ot nieco innym trybem, życia i sposobem komunikacji...taki jakby inny, nieco egzotyczny naród!
a jak się konia bada, leczy....kurczę organizm czym sie różni od naszego? W istocie swej rzeczy oczywiście.....
Ciekawy artykuł w marcowych KiR o mowie ciała konia
Etnologiczne badania z ostatnich lat udowodniły , ze konie posiadają bardzo bogaty system komunikacyjny, oparty głównie na języku znaków.
I to każdą swoją częścią ciała- głowa, nozdrza, uszy wargi i język kopyta i kąty ustawienia ciała, ogon.
I jak zrozumieć to wszystko? :?
Język Equus opracowany przez Monty Robers liczy 150 takich znaków.
Ciekawe ile znaków poznał każdy z nas?
Myślę, że każdy z nas za ich wiele, ale możemy nie do końca zdawać sobie z nich sprawe. Czasem pewnie tez coś niesłusznie interpretujemy, np w "ludzki" sposób zamiast "koński". Ciekawe czy MR interpretuje wszystkie znaki prawidłowo
Ja np ucze się ciągle jakiś nowych "znaków" czy "słów" od konia. Zwracam też baczniejszą uwage ostatnio na najdrobniejsze zmiany w ciele konia, ze tak powiem. I nawet jestem z siebie dumna, że zaczęłam dostrzegac wiele. Ale czasem też mam wrażenie, ze coś mi ucieka, że czegoś nie rozumiem bo nie umiem tego zauwazyć. I nie wiem jak patrzec by zrozumieć. TO bywa frustrujące. Ostatnio zezłosciłam się na jeździe na siebie, bo nie rozumiałam dlaczego koń reaguje na jakąś tam pomoc w sposób, którego ja bym się nie spodziewała i przez to koń się zezłościł, bo poczuł moje napięcie. I coś tam próbowałam ćwiczyć, ale obie byłyśmy złe i każda robiła "swoje", musiałam więc skończyc jazde bo by się skończyło scysją. Zastanawiam sie kiedy naucze się poprawnie interpretowac każde zachowanie konia - Nevzorov twierdzi, że wszytsko jest znane i wiadomo i że wszytsko co dotyczy zachowania koni wyjaśnia czy to psychologia czy biologia itp - ja się z tym nie zgadzam, to takie pseudonaukowe twierdzić, że wie się wszystko o koniu. Cenię to co N. robi z końmi, ale czasem mam wrażenie że mało koni w życiu widział...
kilka koni poznałam w swoim życiu (przez dwa ostatnie lata stacjonowaliśmy z Czambułem w stajni u pewnego zdolnego handlarza więc rotacja duża) i muszę powiedzieć że najbardziej gadatliwym koniem jakiego spotkałam jest Frajda- obecnej na tym forum Asio F. potrafi wydawać z siebie tak różne dźwięki i przy tym ma jeszcze bardzo rozwinięta mimikę, jest koniem z twarzą :mrgreen:
mój Czambek odzywa się raczej sporadycznie, minę tez ma jedną swoja ulubioną "wielkie cielęce oczy" gdy spojrzy nimi na człowieka to nie można się na niego gniewać
Racja , Frajdzia jest moim przeciwieństwem, ale mamy wspólną jedną cechę- mimikę. Nie oszukamy nikogo nakładaniem masek. Aktorki z nas kiepskie :lol: .
No tak, wierzcie lub nie, ale ta moja przechodzi czasem samą siebie. Gdyby była człowiekiem pewnie wszystko szybko załatwiałaby w urzędach, bo inaczej zagadałaby na śmierć i rozmówca musi być bardzo asertywny... 8) Poza tym ma tak mimiczną "twarz". Piszę o tym, bo dziś zataczałam się ze śmiechu z jej gaworzenia. Inne konie jakoś cichsze są.
Taki mój jeden biszkopt strasznie furczy na każdego stracha, a jest taki odważny, że furczy na wszystko. Chyba tylko raz widziałem nasze klacze-weteranki tak furczeć, a właściwie była to przewodniczka stada - coś zwęszyła, biegała wokół stajni z wysoko postawioną głową i furczała na wszystko po kolei. Po jakiś 10 min. jakby nigdy nic, spokój.
Dziesięciomiesięczny ogierek rży jak na ogierka przystało jak jest zadowolony - bardzo nisko, trochę to rechotanie przypomina.
Jego siostra bardzo niziutko i na wszystko. Samochód przejedzie- rży, ktoś przejdzie- rży, przychodzę do stajni- rży.
Staruchy to generalnie mało rżą, raczej tylko wtedy kiedy zostają same.
Ale już teraz, zaledwo po ponad roku z tymi końmi rozumiemy się "prawie że dobrze" po ichniejszemu. I ja wiem kiedy one są zmierzłe, i one wiedzą kiedy raczej mi nie podskakiwać. Wiem kiedy, który udaje że nie chce żeby kopyta mu robić, i wiem kiedy coś jest faktycznie nie tak.
Dobrze, że w stajni jesteśmy sami, ale jak inne ludziska przychodzą to się dziwują, zwłaszcza jeden taki pan co to mówi: "bo reszta to ch** nie hodowcy, a te konie to ch**, a nie konie. Ja to jestem hodowca! A moje konie chodzą jak w szwajcarskim zegarku, ale muszą wiedzieć kto tu rządzi! Posłuchaj mnie synek, wpi*** rano i zrobią wszystko"
Co właściwie znaczy, kiedy koń liże człowiekowi ręce? Bo mój ostatnio nabrał takiego zwyczaju, a wcześniej go nie miał. Słyszałam, ze konie lubia lizać dłonie z uwagi na słony pot- ale on lizawki nie rusza praktycznie wcale więc chyba mu soli nie brak. siebie nawzajem konie raczej nie liżą, tylko czochrają, skrobią ząbkami (nie to, żebym miała na to ochotę). Byłaby to taka oznaka lubienia czy coś inszego? Czy się nudzi zwyczajnie?
Też słyszałam, że słoność ludzkiego potu na dłoni lubią... Ale chyba dodatkowo mogą traktować to jako coś w rodzaju zabawy. Spotkałam się z tym, że zarówno źrebaki, jak i dorosłe lubiły czasem liżąc mi dłoń wylizywać palce dookoła, jęzor pchały między palce, i każdego wylizywały hock: Czasem próbując skubnąć zębami, więc trza było mieć to na uwadze. Uznałam, że bardziej niż smak rajcuje je dobieranie się do tych ruchomych szczelinek i sprawdzanie co tam jest, taka zabawa :lol: