Konie..nasze konie :)
Konie..nasze konie :)
DuchowaPrzygoda wg. moich obserwacji latem jest gorzej bo jest duuzo trawy i jak są dwa konie to mogą odejść na dłuższe popasienie się...Mają siebie, więc i więcej odwagi.
DuchowaPrzygoda wg. moich obserwacji latem jest gorzej bo jest duuzo trawy i jak są dwa konie to mogą odejść na dłuższe popasienie się...Mają siebie, więc i więcej odwagi.
Jasne, 2 konie to już stado i ustalona hierarchia. K za F pójdzie w ogień... A F to moja psiapsióła więc pojedynczo będziemy próbować, potem stadnie :wink: .
Do Asiek:
Mały Lex śliczny tak, że aż mi się zamarzyło mieć źrebaczka. Właśnie takiego jak Lex. Małego i ślicznego i patrzeć jak rośnie i jak biega przy Roksanie. Masz śliczne to zdjęcie Ja tylko mogę sobie wyobrazić jak Roksa wygląda bo nie mam jej żadnych zdjęć. Ale patrząc na ślicznego Lexa pewno tak samo
Do Ani:
Masz rację, że jest gruba ale ja ostatnio widzę że jest chudsza :wink: No ale czasem jest tak że się widzi co się chce :wink: Ale ona to ślązaczka więc musi sobie dobrze wyglądać
Do Małgosi:
Ja cos czułam, że kiedyś mi się dostanie za te spacerki :wink: ale powiem Ci że jak patrzę jak ona szaleje i jest szczęśliwa to nie mogę i nie umiem z tego zrezygnować. Więc raczej nie ma co liczyć że ich nie będzie. Ale ja i tak Was lubię Zastanawiam się jak długo jeszcze dam rade tak chodzić. Co do zazdrości to ja też mam Ci czego zazdrościć. Masz wiedzę, umiejętności jeździeckie, doświadczenie, wiesz co i jak a ja dopiero zaczynam i nie wiem czy nadrobię; oj będzie ciężko aby to wszystko załapać i nauczyć się. Co do puszczania koni tak na prawdę nie wiem co mam Tobie i innym napisać. Ja ją mam samą od początku. Nie ma kontaktu z innymi końmi ale nawet jeśli ma to i tak ja jestem tą najważniejszą osobą. Jak się czegoś boi zaraz chowa się za mnie, to ja przecieram trudnie i straszne drogi a ona idzie za mną. Jak się schowam to mnie szuka, nie zostawia i nie zostawiła nigdzie nawet kiedy to jest kilkanaście kilometrów od domu. Tereny do tego mamy idealne bo są to pola o które nikt nie dba, z dala od samochodów i domów. Nic tylko spacerować. Na początku się bałam i pamiętam że linę miała zawiązana na szyi ale tak aby się w nią nie zaplątała. A potem juz było z górki. Teraz to jest normalne i zwyczajne i nawet ludzie się przyzwyczaili. Jeszcze Was coś zdradzę. Na zdanie egazminu na przewodnia końskiego dobrze działa spacer w nieznany koniowi teren. Ja oczywiście go znam. Spacerujemy, koń oszołomiony nowym terenem trzyma się bliosko, sprawdza otoczenie i go zapamiętuje. Nagle wprowadzam go w teren który zna. Jestem wtedy WIELKA w jego oczach. Sprawdzonie i to wiele razy Nigy nie zapomnę jej miny jak po 3- dniowym rajdzie wralacliśmy do domu piechotą (cos koło 35km) i nagle doszliśmy do drogi którą zawsze chodziłam z nią na spacer. Stanęła jak wryta i patrzyła to na mnie to na otoczenie które bardzo dobrze znała i widziałam po niej że zdałam egazmin i że jestem kimś więcej dla niej bo zaprowadziałam ją do domu i nie zabładziłam :wink: Ja tą drogę znałam doskonale ale ona o tym nie wiedziała hi hi :lol: Chciałabym kiedyś spacerować z nią i jej źrebakiem. Ale o tym Was powiadomię
Małgosiu zapraszam do siebie. Poważnie Nie mam chętnych do takich spacerów a wrażeń pozostanie Ci na długo
Jeśli ktoś jest chętny to również zapraszam
pozdrawiam
Ela Rapta Ja cos czułam, że kiedyś mi się dostanie za te spacerki :wink: ale powiem Ci że jak patrzę jak ona szaleje i jest szczęśliwa to nie mogę i nie umiem z tego zrezygnować.Nie rezygnuj ze spacerów - przenigdy... Ja zazdroszczę, bo sama tak nie mogę a bardzo bym chciała... Niestety u mnei brak warunków :-(
Ela Rapta Ja cos czułam, że kiedyś mi się dostanie za te spacerki :wink: ale powiem Ci że jak patrzę jak ona szaleje i jest szczęśliwa to nie mogę i nie umiem z tego zrezygnować.Nie rezygnuj ze spacerów - przenigdy... Ja zazdroszczę, bo sama tak nie mogę a bardzo bym chciała... Niestety u mnei brak warunków :-(
A ja z moim tępym zwierzątkiem wczoraj stoczyłam walkę próbując pobrać krew. Razem z nasza wet, którą Branka bardzo lubi próbowałyśmy sprawę załatwić na spokojnie z chlebkiem itp. Konik jednak od razu wpadł w panike i stawał dęba ciągając nas po boksie. Wet próbowała się wkuć, ale koń się odsadzał i próbował nas kopnąć szybko się odwracająć, zaraz po tym jak lądował a ziemię po stanięciu dęba. Zdecydowałyśmy się na dudkę, niestety nie sposób było jej załozyć. W końcu odłożyłam dudkę i udało mi sie ją po kilku minutach przybliżania mojej ręki do pyska złapać wargę mocno i wtedy szybko wet założyła dudę. Oczywiście koń dalej się rzucał, pomimo że cały czas ją uspokajałyśmy i klepałyśmy i nie podnosiłyśmy głosu. Dalej nie sposób było sie wkuć w żyłę, ale ją zaszczepiłyśmy przy okazji, choć tez wkucie najcieńszej igły w mięsień spowodowało rzut do tyłu. W końcu dudka zaczęła działać, koń ciężko dysząc stał jak na środkach uspokajających. Szkoda mi jej było, ale co ja jej zrobię, że ona tak panikuje. Tym razem udało się wkuć choć koń sie znowu rzucił, omal igła nie wypadła. Czekałyśmy aż nakapie do pojemniczka, żeby już jej nie pokazywać strzykawki. Udało się, choć trwało to długo i koń teraz tym bardziej będzie się bał zabiegów tego typu. Ale co ja mam zrobić - spokojniejszego weta i to takiego co Branka lubi nie znajdę. W każdym razie badanie wyszło ok, krew taka jak ma być
Za to już pół minuty po zabraniu dudki wszytskiego koń sie tulił i był okazem spokoju. Kuliła tylko uszy jak dotykałam szyi więc jej dałam spokój i zostawiłam tam brudną. Ale zachowywała się po tym normalnie, chodziła pod siodłem super, poskakałyśmy, ani razu nawet nie napięłam wodzy pomimo, że pół roku koń nie skakał czy tam ile - dawała się prowadzić super, no ale skoki były małe po krzyżaczkach oczywiście, parę z kłusa, parę z galopu Potem po chwili stępa ją wypusciłam na trawe i wcale nie chciała iść do koni tylko stała koło mnie, a jak poszłam za mną rżała że aż wróciłam z jabłuszkiem - hehe mój koń mnie warunkuje.
Nie wiem co z tym diabłem robić - w jednej minucie nie da się jej opanować w innej jest grzecznym kochanym konikiem :roll:
Aniu ja z Karą mam , lub miałam to samo - bez dudy nie było po co z igłą podchodzić
I pomimo, że wydawało mi się, że na prawdę poświęcam jej dużo czasu, że ufamy sobie, itd... podobny kłopot pojawił się przy zakrapianiu oczu. Byłam na 100% przekonana, że ani zakrapianie, ani zastrzyki nigdy nie obędą się bez walki... tymczasem ostatnie kilka zastrzyków (w tym dożylnych) udało się zrobić bez dudy - tylko oko zasłonięte... A krople 3 razy dziennie podaję już bez najmniejszego kłopotu - nawet na pastwisku hock:
Tak, jak Trener napisał w temacie o Karej - czasami ekstremalne sytuacje bardzo bardzo zbliżają, chociaż nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak hock: hock:
Na pewno nie potrafię Tobie powiedzieć w jaki sposób koń się aż tak uspokoił - zwyczajnie nie wiem do końca, bo wbrew pozorom wcale nie poświęcam jej przecież więcej czasu. Faktem jest, że chcąc podać krople najpierw długo ją uspokajałam przyzwyczajałam do dotyku 2 dłoni na łbie, potem do widoku zakrapiacza - i tak początkowo trwało to godzinę i dłużej - teraz minutkę z założeniem i zdjęciem kantara... wydaje mi się, że ten aktualny spokój przy zastrzykach to wynik przede wszystkim mojego uporu i opanowania - udaje się to wszystko dopiero od momentu, kiedy sama na prawdę zapanowałam nad emocjami , nauczyłam się super - cierpliwości i nie wkurzam się i nie boję o nią nawet "w środku człowieka"... i jakoś to wszystko skutkuje hock: chociaż tak wiele lat wydawało się niemożliwe
Możliwe, że jakbym musiała Brance codziennie robić zastrzyk to by było jak z Karą, że by się uspokoiła. Bo ona ogólnie jak tylko igła "sobie pójdzie" uspokaja się i od razu jest ufna. Po prostu boi się zabiegów i jest nadwrażliwa - pamiętam jak stała w Bachmacie jeszcze, że zastrzyki miała robione najcieńszą igłą i zachowywała się najgorzej - a były tam konie po torach, z różnych miejsc bardzo w ogóle i każdy jakoś stał, tylko nie ona - tak samo jest wrażliwa przy czyszczeniu czy na jeździe w wysokich trawach - wszystko wydaje się czuc ze zdwojona siłą w porównaniu do innych koni, jazda w wysokich trawach przyprawia ja czasem o szaleństwo, choć od kiedy jej nie powstrzymuje jest lepiej , może sie na nie odczuliła tak biegając po nich
Dlatego może tak łatwo mi się jedzi bez będzidła czy na sznurku - ona bardzo mocno odbiera sygnały płynące od jeźdzca.
Jakby Branka miała kilka zastrzyków dziennie jestem przekoana, że by zobaczyła że nic się nie dzieje - ale dopóki zabiegi są tak rzadkie to się chyba z nią nie dogadam. Co ciekawe odczuliłam ją na dotykanie strzykawwką, ale skubana czuje kiedy strzykawka jest z czyms w środku a kiedy nie - naprawde konie muszą miec doskonałą intuicję czy cokolwiek to jest.
Aniu ale Kara nie dostaje zastrzyków dużo częściej, niż Branka - fakt, ostatnio kilka razy musiała dostać sedanację - to zęby robiliśmy, to biopsję... i o dziwo koń reagujący na igłę identycznie jak Branka - teraz nie sprawia większych problemów hock: Nie wiem, czy to za sprawą naszego kochanego nadwornego weta, który z zasady jest przeciwnikiem dudy , czy też coś w środku konia się zmieniło?? Na prawdę nie wiem co sprawiło, że koń zmienił się o 180 stopni - z totalnego wariata w obliczu strzykawki (czy kropli do oczu) w konia, który nie lubi, ale dzielnie to zniesie... W tym tygodniu był u nas na konsultacjach weterynarz z Wrocławia. Kara go nie zna, ale na pewno "czuć od niego" weterynarzem - konie skądś to wiedzą... i pomimo, że zaglądał jej do oczu, grzebał, kombinował, Kara nie odsadziła się ani razu hock: no przepraszam - raz, kiedy zobaczyła doktora i... totalny spokój (z miną "blee")
Czytając Twoje wypowiedzi na temat Branki widzę Karą sprzed kilku tygodni... a teraz to po prostu inny koń... Hm pomimo, że tyle lat pracowałam nad tym, aby zaakceptowała strzykawkę - nigdy wcześniej nie osiągnęłam tego, co teraz hock: Jak napisałam tak do końca to nie wiem jak to się zrobiło - bo zrobiło się chyba samo... :?
Ciekawe, jednak coś to musiało spowodować. Może zauważyła że zabiegi typu krople nie czynia jej szkody i je zaakceptowała? Moja coś igły zaakceptować nie chce, pomimo że mam spokojną wet, która ją na codzień wyprowadza na wybieg. Głupiutki ten mój konik ale co zrobić, może kiedyś jej to przejdzie.
Widzę, że spacerowanie się rozwija. Dwa konie i oba się słuchają Wyglądają jak matka i córka Mała jest śliczna. Ta jej długa sierść i ogon są niesamowite a Wasza przyjaźń i szacunek cudowne. Zdjęcia masz piękne. Ja mogę tylko robić Roksanie bo spacerujemy same a ona jeszcze nie umie robić zdjęć :wink: hi hi
Śniegu u Was praktycznie brak a u mnie zima na całego. Sypie i wieje i pada deszcz i nigdzie nie chodzimy ale nadrobimy to.
pozdrawiam i przepraszam że nie pomogłam w nauce wstawiania zdjęć :oops: ale świetnie sobie poradziłaś
Ja to się już pogubiłam w Przygody koniach To są dwie dziewczyny, tak? Coś pisałaś o nich wcześniej i przeoczyłam, czy nie pisałaś? Był jeszcze chłopak.