Bryczki , powozenie
Bryczki , powozenie
A ja w zasadzie okularów nie uzywam. I przekonałam się (przygotowując ogiera na kwalifikację do Zakłady Treningowego w Książu gdzie okulary były obowiązkowe) że trzeba konia do nich specjalnie przyzwyczaić. I jest problem jesli chodzi o pracę z ziemi w lejcach-koń nie widzi człowieka więc nie odpowiada normalnie na sygnały Miałam takie wrażenie że koń mi mówi-komu ja mam być posłuszny skoro człowieka nie ma???? To ja już pójdę!!!!! I poszedł..... A w każdym razie-spróbował :lol:
Co do łamania dyszla-z powodu prostego spłoszenia się konia nie powinien się łamać.... Zdarzyło mi sie złamać dyszel-drewniany-kilka razy. Np w taki sposób że koń (dość masywny w śląskim typie) poślizgnął się w solidnym kłusie i tyłkiem grubym walnął w dyszel po czym przewrócił się na dyszel i łamiąc dyszel poleciał na ziemię. Drugi koń zatrzymał się zupełnie nieruchomo stał, pomimo że bryczka zahamowała jej(to kobyła była wlkp) w zadzie! Oba konie stały zupełnie spokojnie jak wyprzęgalismy pomimo że resztki dyszla walały im sie między nogami..... Ten koń który się przewrócił zaraz wstał i tak stały sobie... Dodam że obu koniom nic się nie stało, nawet ten co się wywalił nie był poobdzierany. Ale to były doświadczone konie zaprzęgowe, moje "stałe" konie do bryczki.... Bardzo pewne.
Dlatego w sportowych zaprzęgach używa się metalowego dyszla (albo z tworzywa) który się nie łamie....
A nie chcesz Duchowa spróbować w saniach?? łatwo się konie przyzwyczajają pod warunkiem że jest dużo śniegu-sanie wtedy idą "miękko" i stawiają dość spory opór a więc ryzyko jakiegoś wypadku jest dość małe. I sanie idą zupełnie cicho co też zmniejsza stres konia. Natomiast nie widziałam nigdy resorowanych sań..... Tomek twierdzi że widział sanie ze skrzynią podwieszoną na pasach właśnie w tym celu-ja nie pamiętam. U ciebie chyba powinien być śnieg? Bo u nas prawie nigdy nie ma......
sanie to raczej chyba nie.....zbyt krotko mamy snieg, bryczka praktyczniejsza, plus resorowanie to podstawa.
Zapamietam, ze dyszel ma byc metalowy.
Moje kobylki nie boja sie niczego jezeli chodzi o dotykanie do zadow czymkolwiek, wkladanie na grzbiet jakichs przedmiotow itp. Zadna linka zaplatana za nogi nie robi na nich starsznego wrazenia.
Kiedys pamietam jak nasza Nirwana mnie odwiedzila,
i podczas jej odwiedzin Nahajka porwala pastuch i zaplatala sie w drucik cienki, /ja mam drucik plus tasme biala/. Mocno sie zaplatala. No i sporo czasu nam zajelo /jak dla konia sporo/ zeby ja z tego drutu na nogach wyplatac, . Stala spokojnie , podawala nozki tak jak ja o to prosilysmy.Wspolpracowala. I udalo sie bez zadnej szarpaniny.
Moje konie malutko umieja, bo skupiam sie bardziej na tym, zeby byly jak najbezpieczniejsze! U mnie to koniecznosc.
DuchowaPrzygodo widziałem połamane dyszle drewniane, widziałem również powyginane dyszle z metalu,... które są lepsze, a które gorsze... wielu ma różne zdanie zależne od doświadczenia. Ważny jest materiał (drewno, metal lub tworzywo sztuczne), z którego są zrobione. W tym, że dyszle się łamią lub wyginają, trzeba również dopatrywać się cech pozytywnych, bo w momencie kiedy dochodzi do takiej sytuacji, to chyba lepiej, żeby złamał się dyszel, a nie końska noga .
Dyszle muszą być elastyczne, jeśli chodzi o dyszle drewniane, to dobrze jeśli są zrobione z jesionu, którego drewno jest twardsze od drewna dębowego. Drewno jesionu cechuje się również znacznie większą elastycznością, sprężystością.
Piszesz, że Twoje konie ciągną folię lub oponę - to bardzo dobrze :!: , dzięki temu pracując z nimi możesz uczyć je ruszania, wykonywania nawrotów, zatrzymywania. Odczulają się również na niektóre bodźce docierające z otoczenia. Jednak należy pamiętać, że opona lub folia zatrzymuje się w momencie zatrzymania konia, natomiast wóz czy bryczka nie zawsze stawiają równy opór, a szarpnięte toczą się do przodu. Ten moment może być stresujący dla koni i niebezpieczny.
Czytam Twoje wypowiedzi w innych wątkach i myślę, że doskonale sobie poradzisz :!:
Piotrze,
dzieki za pozytywne myslenie na moj temat.
co do dyszla to oczywiscie , zeby lepiej sie zlamal dyszel niz konska noga....Boze, a takie zagrozenie wchodzi w rachube???! To moze ja znowu odpuszcze sobie bryczki....
Wracajac jednak do umiejetnosci to ja mam je malutkie bardzo i jestem - mimo, ze ciagam konie za ogony, wchodze im pod brzuchy itp- bardzo ostrozna osoba, nie zrobie nic, jezeli mam chociaz cien watpiwosci, ze moze to byc niebezpieczne. Wiec jezeli ostatecznie podejme decyzje o kupieniu bryczki i powozeniu z pewnoscia najpierw udam sie do kogos kto ma doswiadczenie, albo kogos sobie tu na wakacje zaprosze!!! tak mysle ostatnio, przymierzajac sie do realizacji tego pomyslu.
A kiedys to robilismy na wsi tak, ze do furmanki zaprzegalo sie mlodego konia , ale nie ciagnal on sam wozu tylko ten starszy, doswiadczony...chlopi zawsze powtarzali, ze taka nauke trzeba rozpoczac zanim kon skonczy 2 lata.....
oooo, tak. A najpierw jeszcze źrebak chodził razem z matką przypiety za kantarek (albo i nie). I w ten sposób przyzwyczajał się do wozu, różnych odgłosów, ruchu itp. Żeby takiego konia oprzęgnąć wystarczy mu ubrać półszorek :lol:
Natomiast jeszcze co do dyszli-ja uważam że lepiej jednak żeby dyszel się giął niż łamał-złamanym dyszlem koń może się solidnie pokaleczyć.
Nie, nie odpuszczaj bryczki :!: , sytuacje, o kórych mówimy należą do sytuacji ekstremalnych, wynikających z różnych powodów. Każdy z nas chce ich uniknąć, a żeby tak było to powinniśmy mieć świadomość tego, że tak czasem bywa. Dzięki temu lepiej przygotujemy konia i siebie do powożenia. Tak naprawdę to czy do zaprzęgu używamy bryczki z dyszlami drewnianymi lub metalowymi, itp. jest sprawą drugorzędną. Najważniejsze jest wyszkolenie konia, które powinno opierać się na zdobyciu jego zaufania , na bazie którego budujemy całą resztę.
W pierwszej mojej odpowiedzi w tym wątku, nieprzypadkowo umieściłem cytat Leona Kona. Analizując ten cytat słowo po słowie oraz przygotowując konia do pracy w zaprzęgu - znajdujemy w nim wiele odpowiedzi na pytania, które pojawiają się z chwilą myślenia o powożeniu, a potem już powożąc - doskonalimy umiejętności swoje i konia.
A ja mam pytanie odnośnie dopasowania uprzęży do konia. Jakie są konkretne wytyczne, wymiary?? najchętniej zobaczyłabym jakies zdjęcie z dobrze dopasowaną uprzeżą.
Nie znam się na tym, ale mam uprząż, i szukam jakiegoś ciekawego zajęcia dla mnie i klaczy do nauki Z racji śniegu pomyślałam ze mogłybyśmy się sankami pobawic. Nic powaznego, ale nie chciałabym by się obtarła czy zraziła.
Jeżeli nie masz wprawy w oprzęganiu koni/jeździe zaprzęgiem to lepiej poproś kogoś o pomoc!
Czy twój koń umie ciągnąć???
Bo jeżeli nie to trzeba go do tego odpowiednio przygotować inaczej można doprowadzić do wypadku!
Jeśli chodzi o dopasowanie to przede wszystkim:jaka uprząż???
Może załóż to co masz na konia zrób fotkę, wrzuć i wtedy ewentualnie spróbujemy ci poradzić co poprawić....
Spokojnie, nie będę używac ani bryczki, ani sań, ani niczego czego nie można szybko "odpiąc". To ma byc w ramach zabawy, nauki czegoś nowego (niekoniecznie pozytycznego).
Klacz podobno chodziła w zaprzęgu, ale jesli chodziła tak, jak była ujeżdżona- to możemy uznac że nie chodziła.
Parę razy zakładałam uprzaż w celu przywyczajania do nowych rzeczy, raz podczepiłam kawałek drewna. Teraz planuję sanki (takie zwykle dzieciece) lub oponę- wszystko to zabawa i ogólny rozwój.
Nie mam zadnych aspiracji w tym kierunku, bo sie na tym nie znam. Ale nie chce przez przypadek zrobic krzywdy, wiec pytam o dopasowanie
Uprzaz jest szorowa, ale z podogoniem- czyli z tego co piszecie to wlasciwie polszorowa. Do podogonia juz ja przyzwyczajalam osobno, ale uwazam ze do podczepienia sanek czy opony nie jest ono niezbedne. To bedzie ciagniecie lekkich przedmiotow przez 15-20 min, pewnie klusem najszybciej (przy dobrych wiatrach).
Zdjec nie mam narazie jak wykonac, ale jesli znacie artykuly/zasady dopasowania, to poprosze
Podogonie dobrze jest założyc bo stabilizuje uprząż zwłaszcza taką bez siodełka. Powinno być dopasowane tak by przylegało ale nie powinno być napięte w spoczynku. Napierśnik powinien być powyżej guzów barkowych tak żeby koń się nie obcierał ale poniżej dolnego brzegu szyi-by konia nie dusiło. Nakarczek i nagrzbietnik trzeba dopasować tak żeby pasy stanowiły jakby przedłużenie napierśnika, możliwie bez załamania. Czyli wszystko razem od piersi konia do końca pasa przy pasach uniesionych powinno być "w tendencji" w linii prostej.
http://www.whitemare.nets.pl/konie/neska/neska.jpg
Tu np napierśnik jest trochę za nisko i widać że uciekł koniowi poniżej prawego barku. Reszta jest dobrze.
Do dwóch dyszelków (zaprzęg w pojedynkę) mocno. We wszystkich innych sytuacjach-dość luźno. Tzn ja zapinam tak że popręg konia dotyka ale nie uciska.
Jeszcze mnie takie laickie pytanie naszło... Przypomniał mi sie okoliczny chłop, który załatwia swoje różne sprawy jezdząc wozem konnym.
Koń w pojedynkę, ale ma jeden dyszel- z boku. Wiem, ze zwykle taki dyszel jest do pary koni.
W tym przypadku jest taka sytuacja "bo akurat chłop miał taki wóz i tak było taniej", czy tez koń może chodzic w pojedynkę w jednym dyszlu?
Nie powqinno się tak jeździć stale. Jeżeli jest jeden dyszel to on jest na środku wozu a koń jest zawsze z jednago boku-a więc wszystko razem jest bardzo niesymetryczne. Czyli koń musi ciągnąć mocno w bok tak by wóz jechał prosto-jest to dodatkowy wysiłek w dodatku koń pracuje stale na jedną stronę-wiadomo czym to grozi...
To że niektórzy tak jeżdżą to fakt ale nie powinno się tego robić.
Oczywiście wiaadomo że jak sie konia tak założy na 15 minut to nic mu nie będzie. Sama tak robię czasem-jak mam założony dyszel na parę a np potrzebuję przywieźć coś od sąsiada... Albo przy oprzęganiu np. Warto też tak zaprząc konia który ma być uzywany do oprzęgania młodych koni żeby wiedział co się dzieje-żeby się do tego przyzwyczaił po prostu. Ale nie na stałe!