Utrzymanie tempa
Utrzymanie tempa
Panterko masz bardzo slicznego konika!!!! Strasznie podobaja mi sie jej chrapy, wzrok, masc...widac, ze to klaczka! Uwielbiam klacze.
Tobie nic radzic nie będe.
Za to podziwiam odwage: wyjazdy w teren na koniu majacym taki problem plus Ty początkująca, a do tego sznurek tylko.....juz sie troche boje.
tomekpawwawPaweł Leśkiewicz : Nie da się jechać w zadanym tempie jeśli nie bedziemy go stale kontrolować za pomocą pomocy wstrzymujących i popędzających, i tak do skutku.....Ujeżdżony koń trzyma tempo sam, bez potrzeby ciągłego korygowania ...
tomekpawwawPaweł Leśkiewicz : Nie da się jechać w zadanym tempie jeśli nie bedziemy go stale kontrolować za pomocą pomocy wstrzymujących i popędzających, i tak do skutku.....Ujeżdżony koń trzyma tempo sam, bez potrzeby ciągłego korygowania ...
Duchowa Przygodo jej chrapy to jest to co kocham w niej bardzo bardzo hihihi uwielbiam jak jej wisi taka mydelnica gdy sie rozluźni
No kochani mam nadzieję, że się Panterka nie obrazi jak powiem coś o nich więcej. Znamy się wszak bardzo dobrze. Basia jest przecudną klaczą, nie wiem czy spotkałam kiedyś tak wdzięcznego i przyjaznego konia. Zachowuje się wręcz jak piesek ze schroniska, który całe serce oddaje temu, co go z klatki wyrwał. Czasem jest jak drący nieśmiały kwiatek na widok kolorowej taśmy a czasem jak zdecydowana przekupa (o rany jak ciężko opisać konia!). Panterka i Basia miały długą przerwę, którą spędzały głównie na wzajemnym mizianiu się. Wtedy miałam z koniem jeszcze do czynienia bezpośrednio, teraz od marca już nie, bo Basia jest w stajni obok nowego domu Panterki, a nie z nami. Nie ukrywam, że sznurek na głowie Basi pojawił się niejako z naszego między innymi powodu. Klacz na tym jest o wiele spokojniejsza i pewniejsza niż na wędzidle. Coś musiało się jej ostatnimi czasy poprzestawiać, że zachowuje się tak, jak Panterka pisze. Ale myślę, że nie jest to jakieś paniczne ponoszenie, raczej „chce mi się biegać, pobiegaj ze mną, jak nie masz ochoty to się lepiej trzymaj, bo ja jednak ją mam i nie boję się tego użyć”. Nie bez znaczenia jest, że obie damy wybierają się na spacery w towarzystwie innych koni i jeźdźców, które pobiegać lubią. Tak więc wszystko wskazuje na to, że jest jak piszecie: praca na placyku na swoimi umiejętnościami i ustaleni kto tu decyzje ostateczne podejmuje i że prośby miło jest spełniać. Od siebie dodam, że miałam bardzo podobne kłopoty z Cejlonem i nie rozwiązały ich żadne konkretne ćwiczenia, ruchy choć to też było potrzebne. Główna praca odbyła się w naszych głowach tak, że teraz naprawdę jedziemy RAZEM. Rok temu na rajdzie miałam poważne kłopoty z utrzymaniem Cejlona, jak mijały nas inne konie, bardzo chciał biec za nimi i gdyby nie zad klaczy towarzyszki, nie byłabym w stanie nawet całą moją siłą (a mała nie jest) odkleić go od tych koni. A w tym roku? Mijały nas araby i galopowały przed nami a on nic, bo teraz jedziemy RAZEM, jesteśmy ze sobą RAZEM myślami, koń nie czuje potrzeby żeby opuścić ten związek i to jest moim zdaniem jeszcze silniejsze niż wyuczenie, że „bez sygnału nie ruszaj bo będzie ziazi”. I teraz Panterka będzie pewnie pracować nad swoim i Basi RAZEM, bo jest na początku swojej końskiej przygody, gdzie się zadaje dużo pytań, szuka, szuka i szuka. Bo nie udało się ustawić w komfortowej sytuacji super ośrodka, świetnego Trenera i kasy na to wszystko więc się radzi jak może i bawi w odkrywcę , poszukiwacza, pytacza, dziurkacza. Tak my sierotki sobie musimy radzić I sobie poradzimy
Cejloniara No kochani mam nadzieję, że się Panterka nie obrazi jak powiem coś o nich więcej. Znamy się wszak bardzo dobrze. Basia jest przecudną klaczą, nie wiem czy spotkałam kiedyś tak wdzięcznego i przyjaznego konia. Zachowuje się wręcz jak piesek ze schroniska, który całe serce oddaje temu, co go z klatki wyrwał. Czasem jest jak drący nieśmiały kwiatek na widok kolorowej taśmy a czasem jak zdecydowana przekupa (o rany jak ciężko opisać konia!). Panterka i Basia miały długą przerwę, którą spędzały głównie na wzajemnym mizianiu się. Wtedy miałam z koniem jeszcze do czynienia bezpośrednio, teraz od marca już nie, bo Basia jest w stajni obok nowego domu Panterki, a nie z nami. Nie ukrywam, że sznurek na głowie Basi pojawił się niejako z naszego między innymi powodu. Klacz na tym jest o wiele spokojniejsza i pewniejsza niż na wędzidle. Coś musiało się jej ostatnimi czasy poprzestawiać, że zachowuje się tak, jak Panterka pisze. Ale myślę, że nie jest to jakieś paniczne ponoszenie, raczej „chce mi się biegać, pobiegaj ze mną, jak nie masz ochoty to się lepiej trzymaj, bo ja jednak ją mam i nie boję się tego użyć”. Nie bez znaczenia jest, że obie damy wybierają się na spacery w towarzystwie innych koni i jeźdźców, które pobiegać lubią. Tak więc wszystko wskazuje na to, że jest jak piszecie: praca na placyku na swoimi umiejętnościami i ustaleni kto tu decyzje ostateczne podejmuje i że prośby miło jest spełniać. Od siebie dodam, że miałam bardzo podobne kłopoty z Cejlonem i nie rozwiązały ich żadne konkretne ćwiczenia, ruchy choć to też było potrzebne. Główna praca odbyła się w naszych głowach tak, że teraz naprawdę jedziemy RAZEM. Rok temu na rajdzie miałam poważne kłopoty z utrzymaniem Cejlona, jak mijały nas inne konie, bardzo chciał biec za nimi i gdyby nie zad klaczy towarzyszki, nie byłabym w stanie nawet całą moją siłą (a mała nie jest) odkleić go od tych koni. A w tym roku? Mijały nas araby i galopowały przed nami a on nic, bo teraz jedziemy RAZEM, jesteśmy ze sobą RAZEM myślami, koń nie czuje potrzeby żeby opuścić ten związek i to jest moim zdaniem jeszcze silniejsze niż wyuczenie, że „bez sygnału nie ruszaj bo będzie ziazi”. I teraz Panterka będzie pewnie pracować nad swoim i Basi RAZEM, bo jest na początku swojej końskiej przygody, gdzie się zadaje dużo pytań, szuka, szuka i szuka. Bo nie udało się ustawić w komfortowej sytuacji super ośrodka, świetnego Trenera i kasy na to wszystko więc się radzi jak może i bawi w odkrywcę , poszukiwacza, pytacza, dziurkacza. Tak my sierotki sobie musimy radzić I sobie poradzimy
Cejloniara No kochani mam nadzieję, że się Panterka nie obrazi jak powiem coś o nich więcej. Znamy się wszak bardzo dobrze. Basia jest przecudną klaczą, nie wiem czy spotkałam kiedyś tak wdzięcznego i przyjaznego konia. Zachowuje się wręcz jak piesek ze schroniska, który całe serce oddaje temu, co go z klatki wyrwał. Czasem jest jak drący nieśmiały kwiatek na widok kolorowej taśmy a czasem jak zdecydowana przekupa (o rany jak ciężko opisać konia!). Panterka i Basia miały długą przerwę, którą spędzały głównie na wzajemnym mizianiu się. Wtedy miałam z koniem jeszcze do czynienia bezpośrednio, teraz od marca już nie, bo Basia jest w stajni obok nowego domu Panterki, a nie z nami. Nie ukrywam, że sznurek na głowie Basi pojawił się niejako z naszego między innymi powodu. Klacz na tym jest o wiele spokojniejsza i pewniejsza niż na wędzidle. Coś musiało się jej ostatnimi czasy poprzestawiać, że zachowuje się tak, jak Panterka pisze. Ale myślę, że nie jest to jakieś paniczne ponoszenie, raczej „chce mi się biegać, pobiegaj ze mną, jak nie masz ochoty to się lepiej trzymaj, bo ja jednak ją mam i nie boję się tego użyć”. Nie bez znaczenia jest, że obie damy wybierają się na spacery w towarzystwie innych koni i jeźdźców, które pobiegać lubią. Tak więc wszystko wskazuje na to, że jest jak piszecie: praca na placyku na swoimi umiejętnościami i ustaleni kto tu decyzje ostateczne podejmuje i że prośby miło jest spełniać. Od siebie dodam, że miałam bardzo podobne kłopoty z Cejlonem i nie rozwiązały ich żadne konkretne ćwiczenia, ruchy choć to też było potrzebne. Główna praca odbyła się w naszych głowach tak, że teraz naprawdę jedziemy RAZEM. Rok temu na rajdzie miałam poważne kłopoty z utrzymaniem Cejlona, jak mijały nas inne konie, bardzo chciał biec za nimi i gdyby nie zad klaczy towarzyszki, nie byłabym w stanie nawet całą moją siłą (a mała nie jest) odkleić go od tych koni. A w tym roku? Mijały nas araby i galopowały przed nami a on nic, bo teraz jedziemy RAZEM, jesteśmy ze sobą RAZEM myślami, koń nie czuje potrzeby żeby opuścić ten związek i to jest moim zdaniem jeszcze silniejsze niż wyuczenie, że „bez sygnału nie ruszaj bo będzie ziazi”. I teraz Panterka będzie pewnie pracować nad swoim i Basi RAZEM, bo jest na początku swojej końskiej przygody, gdzie się zadaje dużo pytań, szuka, szuka i szuka. Bo nie udało się ustawić w komfortowej sytuacji super ośrodka, świetnego Trenera i kasy na to wszystko więc się radzi jak może i bawi w odkrywcę , poszukiwacza, pytacza, dziurkacza. Tak my sierotki sobie musimy radzić I sobie poradzimy
hahah, dobre! zapowiada sie cos w rodzaju ślubu z koniem..ja to rozumiem, nawet bardzo dobrze rozumiem...
tylko zaczynam sie zastanawiać czy tak uwielbiajac klacze, i bedąc z klaczami prawie ze od razu RAZEM to czy....nie mam jednak jakichs nie-tego skłonnosci! :lol:
trzmam kciuki za związek na dobre i złe.
Hej Przygodo przygodo ja to tak jakoś zawsze z kobitami. Same baby koń pies i dwie kotki
Klaro-bardzo mi się podoba to co napisałaś-taka obrazowa metoda samokontroli. Świetne
Cejloniara rewelacyjnie to ujęłaś
Ja mam zawsze dylemat przed dłuższymi przerwami bez jazd czy aby mogę swojemu kobyłowi zaufać... Jakoś zawsze ufam i wsiadam sobie na oklep w teren na mały spacer stępo i delikatnie kłus. Mimo że koń czuje że ma np 10 ha pola przed sobą i mogłaby puścić się dobrym galopem to nie robi tego i bynajmniej nie muszę jej szarpać, ona wie że ja nie chce i tego nie robi chociaż widzi że pozostałe 2 konie szaleją na takim polu.
Wiecie- może ja nie umiem opowiadać tak ładnie historii końskich, ale to wspaniałe istoty tylko trzeba dać się im wykazać i pokazać że można człowiekowi ufać
Myślę Panterka że się dogadasz ze swoim koniem a chwilowe niepowodzenia odejdą w niepamięć
Ewa...zarumieniłam się...
Po pierwsze plac i ciągłe ćwiczenia wprowadzania konia w rytm i tempo (a to oddzielne sprawy) jakiego Ty oczekujesz.
Teren nie musi być "hajda i do przodu" ale świetnie się sprawdza przenoszenie ćwiczeń z ujeżdżalni w ładne i wygodne miejsca w terenie (ładna łączka w lesie). A nad tempem należy czuwać cały czas i oczywiście pozwolić czasem koniowi poczuć się wolnym koniem, ale najlepiej gdy zostanie to wspólnie ustalone, za Twoim przyzwoleniem. Wówczas to dopiero Frajda :wink: .
Ja uwielbiam pracowac z moim koniem w terenie
Ćwiczę sobie częste przejscia , różne wygięcia, rzucie i ustępowania, slalom między drzewami , podjazdy i zjazdy ... możliwości jest dużo.
Widzę też ,że w terenie konio jest bardziej chętny do pracy.
Mój koń ma kłopoty z utrzymaniem tempa w kłusie ... na placu zawsze staram się wjechać na koło i przez pierwsze pare okrążen jadę jego tempem, potem w miare upływu czasu zaczynam prosić o zmianę tempa na takie, jakie mi odpowiada .
W terenie troszkę gorzej, bo prosta droga zmusza mnie niekiedy do używania mocniej ręki , czego nie lubię ....
W naszym przypadku tez pomagają częste przejscia stęp -klus (bardzo wolny) dosłownie 3,4 kroki kłusa, tak ,że koń nie ma możliwości rozpędzenia się .
whisperer13 na placu zawsze staram się wjechać na koło i przez pierwsze pare okrążen jadę jego tempem, potem w miare upływu czasu zaczynam prosić o zmianę tempa na takie, jakie mi odpowiada .
whisperer13 na placu zawsze staram się wjechać na koło i przez pierwsze pare okrążen jadę jego tempem, potem w miare upływu czasu zaczynam prosić o zmianę tempa na takie, jakie mi odpowiada .
Na wątku Początkowa praca z młodym koniem, jestem właśnie na etapie nauki utrzymania tempa. A ponieważ robię to zgodnie z zaleceniami przedwojennymi, proponuję lekturę.
panterka-23 Spahis - a na której stronie tego watku?
panterka-23 Spahis - a na której stronie tego watku?