Droga do jazdy na cordeo (sznurku na szyi konia)
Droga do jazdy na cordeo (sznurku na szyi konia)
sokolowskipiotr lepsza jest ludzka adrenalina i niewiedza na samym sznurku niż sama niewiedza bez adrenaliny na np. munsztuku i czarnej wodzy
sokolowskipiotr lepsza jest ludzka adrenalina i niewiedza na samym sznurku niż sama niewiedza bez adrenaliny na np. munsztuku i czarnej wodzy
Wydaje mi się, że nieporozumienia biorą się z terminologii , czyli co oznacza "sznurek".
Jeśli koń nauczony był chodzic w ogłowiu z wędzidłem, to oznacza, że był nauczony sygnałów płynących na potylicę , nos i zuchwę, czy podniebienie- ogólnie na głowę.
Dlatego zmiana ogłowia na bezwędzidłowe nie jest dla niego tak niezrozumiała w odbiorze, bo nadal otrzymuje sygnały na głowę : potylice, nos.
Oczywiście odpada czynnik bólu , czy w najlepszym przypadku niewygody , wynikający z wędzidła.
Kiedy nagle przechodzimy na cordeo, to koń otrzymuje sygnały zupełnie w innym miejscu , bo na szyję.
I to może byc dla niego niezrozumiałe.
Dlatego dobrze jest w takim przypadku nauczyc reakcji westowych, czyli na przyłożenie wodzy do szyi.
Ale wszystkie sygnały, najłatwiej i najskuteczniej ćwiczyć z ziemi
Jeszcze inaczej jest, kiedy konia od początku uczymy na ogłowiu bezwędzidłowym , czy cordeo.
Wtedy ta droga jest krótsza, bo koń nie zna innych pomocy.
Kuba chodzi w BB , ale wczesniej z wędzidłem- nie musiałam do niczego przyzwyczajać , bo on nie tolerował wędzidła , nie przyjmował, więc jego brak , przyjął z ogromną ulgą.
W "sterowaniu" ja nie idze żadnej róznicy- wrażliwość jego przyjawia się natychmiast, jeśli zbyt mocno napne wodze.
Przejścia, cofania, zatrzymania są bezproblemowe.
Ciekawa jestem reakcji na założenie cordeo , choc akurat Kubę nauczyłam skręcania, czy zwrotów na przyłożenie wodzy.
Kuca uczyłam od początku w kantarze i chodzi juz tak prawie rok.( nie ma BB na jego rozmiar)
Jak mu założę wędzidło, to gryzie je z wściekłością , zero skupienia.
I myślę, że tak zostanie
Moja droga była bardzo na skróty, ale zawdzięczam to memu wyjątkowo wyluzowanemu Erickowi, który bardzo posłusznie i efektywnie (oraz efektownie ;-) ) pracuje na lonży w trzech chodach i działa praktycznie na sam głos.
Oczywiście, żeby zacząć trzeba mieć w miarę spokojnego i ustawionego na pomoce konia. To oczywiście też pojęcia względne, ale chyba każdy rozumie, że chodzi mi o to, aby nie był to koń płoszący się, ponoszący i wymykający spod kontroli z byle powodu.
Jeśli takowym dysponujemy to można zrobić tak jak ja.
1. Przygotowanie: najpierw zaczęłam jeździć działając coraz mniej wodzami a coraz bardziej ciężarem ciała i głosem (to już jak kto lubi).
Kilka dni pracy w terenie i na dużym lonżowniku.
Była to praca bardziej nad sobą i swoimi odruchami "ręcznymi" niż nad nim.
2. Przejścia stój-stęp-kłus-galop-kłus-stęp-stój i wszystkie możliwe ich kombianacje w zamkniętym dużym lonżowniku całkowicie bez użycia wodzy, mimo trzymania ich w rękach.
3. Po prostu nagle zdjęłam ogłowie i wzięłam linkę. Poza "tropieniem" wszystko było ok. Stęp, kłus, galop, stój, bez problemu. W rytmie, równowadze, rozluźnieniu, prawidłowym ustawieniu na kole itd.
4. To właściwie na tyle, bo nie odważyłam się wyjechać w ten sposób w teren, ponieważ mimo, że jest posłuszny obawiałabym się o "tropienie"
5. Cofnęłam się o krok wstecz i zamieniłam ogłowie wędzidłowe na side-pull. Dziś po prostu, bez żadnego przygotowania pojechaliśmy w teren.
Jestem po prostu zachwycona!!! :-)))
Najbardziej spodobało mi się to, że konik żuł (nie wiem co?) i się pienił.
No i nie miałam najmniejszego problemu z poproszeniem go o zaprzestanie tropienia, gdy tego sobie nie życzyłam.
No i jeszcze w ostatnim kłusie (tak jak zwykle robiliśmy to z wędzidłem) poprosiłam o zebranie i nie było problemu!!
Ciekawe, czy pomógł fakt, że zawsze w tym miejscu na ostatniej prostej go zbieram i zrobił to "na pamięć"...
Nawet jeśli, to i tak jestem szczęśliwa!
Dodam jeszcze, że nie jestem żadnym "naturalsem" jeżdżę absolutnie klasycznie.
Bardzo, bardzo polecam side-pull jako etap przejściowy od wędzidła do cordeo.
:-)
Julie Najbardziej spodobało mi się to, że konik żuł (nie wiem co?) i się pienił.
Cytat:Dodam jeszcze, że nie jestem żadnym "naturalsem" jeżdżę absolutnie klasycznie.
Julie Najbardziej spodobało mi się to, że konik żuł (nie wiem co?) i się pienił.
Cytat:Dodam jeszcze, że nie jestem żadnym "naturalsem" jeżdżę absolutnie klasycznie.
Ailusia . W każdym razie, bez wędzidła niech paszcza będzie sucha, a szczęka niech się rusza tylko jeśli koń akurat coś je.
Cytat:Cytat:Dodam jeszcze, że nie jestem żadnym "naturalsem" jeżdżę absolutnie klasycznie.
Ja niestety też nie jestem, bo rezygnuję z dominacji, klikam, odrzucam wędzidło i sporty konne. Tak się dowiedziałam![]()
Za to wszystkie moje sztuczki są absolutnie klasyczne 8)
Ailusia . W każdym razie, bez wędzidła niech paszcza będzie sucha, a szczęka niech się rusza tylko jeśli koń akurat coś je.
Cytat:Cytat:Dodam jeszcze, że nie jestem żadnym "naturalsem" jeżdżę absolutnie klasycznie.
Ja niestety też nie jestem, bo rezygnuję z dominacji, klikam, odrzucam wędzidło i sporty konne. Tak się dowiedziałam![]()
Za to wszystkie moje sztuczki są absolutnie klasyczne 8)
No tak, ja mam do omówienia tylko tą paszczę:
Nie że się nigdy, przenigdy nie ślini. Czasami nawet obślini swojego człowieka i wszystko wokół
A pracę ślinianek pewnie można by zbadać; ujeżdżeniowego konia przestawić na cordeo i patrzeć, czy się będzie ślinił... ale zaraz, materiał badawczy zdaje się że mamy :twisted:
Ja też nie jestem naturalsem. Jestem CEJLOFILEM i wędzidłofobem :p
Ailusia Chyba bym się z tego przesadnie nie cieszyła [...]
Ailusia Chyba bym się z tego przesadnie nie cieszyła [...]
Wyobrażam sobie, że zdjęcie zupełnie wszystkiego z głowy koniowi, który całe swoje końskie podsiodlane życie chodził tylko w ten sposób jest niezłym testem na to, jak został ujeżdżony. Ale jest to test moim zdaniem dość ryzykowny i niebezpieczny jeśli dobrze nie znamy swojego konia. Dlaczego test? Wydaje mi się, że jeśli zrobi się tak koniowi, który był jeżdżony na siłę, na pysku, agresywnie, którego tylko bolesne wędzidło powstrzymywało by nie pozbyć się tego ciężkiego idioty z grzbietu, to eksperyment nie zakończy się zbyt fajnie. No bo wyobraźcie sobie, że stoicie przywiązani do słupa a jakiś sadysta stoi przed wami i uderza co chwila po twarzy? Co zrobicie w pierwszej chwili, gdyby ktoś nagle rozwiązał wam ręce?? Ja bym oddała bez chwili zastanowienia się i to tak, by się już debil nie podniósł!
Też nie uważam, by dla każdego jeźdźca i konia najrozsądniejszą radą było „zdejmij wszystko, na pewno będzie ok.” Każdy sam musi sprawdzić jakie jest zaufanie między nim a koniem i jeśli ma wątpliwości to chyba rozsądniej przygotować się z ziemi do takiej jazdy.
Śledzę ten wątek i przymierzam się do zabrania głosu od pewnego czasu. Dzisiaj postanowiłem opisać wydarzenie , ktore miało miejsce latem zeszłego roku. Na to co opiszę mam świadków i w każdej chwili mogę podać ich nazwiska . W wydarzeniu brało udział kilka osób, a innych kilka było obserwatorami. Podczas prowadzenia zajęć z grupą kandydatów na instruktorów jeździectwa , postanowiłem przekonać młodych ludzi ,że jazda bez ogłowia nie jest tak na prawdę czymś nadzwyczajnym i nie wymaga jakiś nadzwyczajnych do tego przygotowań. Młodzi ludzie wyrazili ochotę na spróbowanie, w związku z tym przeprowadziliśmy "eksperyment" w 2 grupach po 5 koni. Do jazdy wybrałem ogrodzony okólnik o wym +- czworoboku 20 x 60 m. Jazdę rozpoczynaliśmy na zwyklych ogłowiach , by po kilkunastominutowej rozgrzewce zastąpić ogłowie sznurkiem na szyi. Podchodziłem do każdego konia kolejno zdejmując ogłowie i zakładając sznurek. Na sznurkach wzyscy zaczynali od kilku minut w stępie z zakrętami , zatrzymywaniem i cofaniem . Konie były różne , od 3 letniej trochę uciekającej klaczki , poprzez 6 letniego trochę "autystycznego" włacha , do 17 letniego ogiera od 10 lat służącego w pięcioboju. Po stępie każdy dowolnie zaczynał zabawę w kłusie , a po chwili już wszyscy galopowali , przechodzli do kłusa , zatrzymywali i wykonywali podstawowe elementy w tych chodach dziwiąc się jak to fajnie się udaje. Uciekająca klaczka nie uciekała, "autystyczny" uspokoił się, inne zachowywały się nadzwyczaj "normalnie" . Przechodzący obok zatrzymywali się , przygladali się , a po chwili padały komentarze pełne zdziwienia : " oni nie mają ogłowi!!".
W drugiej grupie 5 -ciu koni był wspomniany ogier. 10 lat w pięcioboju! kto wie jak jeżdżą pięcioboiści ten wie co to znaczy dla konia. Ten koń przetrwał , bo " nie dał się zganaszować" , chodził cały czas z zadartą głową robiąc tzw."lamę".
Obawa była jak to będzie , kiedy nie będzie ogłowia ,a obok będzie przechodziła klacz? Sam też zadawałem sobie to pytanie , ale coś mi podszeptywało : " będzie ok." Zapropnowałem więc ,że postaram się zapanować nad sytuacją gdyby coś się działo nie tak, proszę tylko by wszyscy byli skupieni i wykonywali moje polecenia. I się zaczęło. Ogier po zdjęciu ogłowia i założeniu sznurka stał przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad sytuacją. Minę miał " wygłupioną" , wyraźnie nie mógł " zajarać" o co tu chodzi. Inne konie stępowały , po chwili kłusowały , a on stał i myślał. Na przechodzącą obok w bezpiecznej odległości klacz zareagował delikatnym pomrukiem i opuszczeniem głowy do pozycji "lekko zganaszowanej" jakby chciał jej powiedzieć "hej mała zobacz jaki jestem przystojny"( przed chwilą stał jak lama z głową zadartą , tak jak zwykł chodzić na co dzień). Ruszył stępem i po chwili reagował już na sygnały do zmany kierunku w stępie , do zatrzymania i ruszania . Obserwował inne konie i wyraźnie reagował przyjmowaniem coraz bardziej "zganaszowanej" czyli ładniejszej sylwetki na widok ( i zapach ) klaczy. Cały czas reagował na sugnały prowadzącej go z siodła Moniki. Poleciłem by spróbowała zakłusować , a po kilku mintach kłusował pieknym jak nigdy kłusem , pomrukując i "ganaszując" się na widok klaczy , bez żadnych prób "swawolenia". Monika postanowiła zagalopować i galopowała jak na ujeżdżonym "zganaszowanym" koniu i nic niepokojącego się nie działo. Pozostali jeźdźcy zwracali uwagę na to by nie podjeżdzać zbyt blisko i utrzymywali bezpieczny dystans. Jazda trwała ok. 60 min we wszystkich chodach z przejściami do zatrzymania włącznie , z próbą zwrotów na zadzie i na przodzie . Konie były jeżdżone poprzednio (oprócz ogiera ) " standartowo" ,a stopień uch ujeżdżenia można by określić jako "średni". Wszystcy się swietnie bawili, a gapiów przybywało. Kiedy jazda miała się skończyć, prosiłem po kolei każdego by zatrzymał konia , a ja podchodziłem i zamieniałem na powrót sznurek na ogłowie. Kiedy miałem podejść do ogiera ten spostrzegłszy ,że idę do niego z ogłowiem w ręku zareagował w sposób , który mnie i pozostałe osoby obserwujące wprowadził w zdumienie. Kiedy byłem może 3 m. przed nim , on stulił uszy, wyszczerzył zęby w moim kierunku i udeżył kopytem przedniej nogi ostrzegawczo o ziemię. Stanąłem jak wryty. Koń patrzył na mnie , a gdy poruszyłem ,się powtórzył to samo jeszcze raz. Wyraźnie nie chciał bym mu założył na powrót ogłowie . Monika musiała podjechać do ogrodzenia , zejść z niego , a ja ukrywając ogłowie za plecami mogłem podejść bliżej . Podałem jej ogłowie , a koń pozwolił by mu je założyła.
Widziało to kilka osób i wszystcy byli zachowaniem tego konia poruszeni.
Magda Gulina Tak naprawdę wszystko tkwi w naszych głowach, nasze lęki przed własnymi umiejętnościami, przed końmi.
No i oczywiście głębokie przekonie, że hamulec ręczny w postaci wędzidła jest niezbędny.
Wspaniała opowieść 8)
Czyli dobrze myślałam w swojej pierwszej w tym temacie wypowiedzi :
Magda Gulina Tak naprawdę wszystko tkwi w naszych głowach, nasze lęki przed własnymi umiejętnościami, przed końmi.
No i oczywiście głębokie przekonie, że hamulec ręczny w postaci wędzidła jest niezbędny.
Opowieść oczywiście poruszająca ale nadal widac, że muszą być na początek spełnione jednak jakieś warunki. Po pierwsze miał Pan kilkanaście minut by ocenić zachowanie się koni i jeźdźców, po drugie ogrodzony placyk. Wielu osobom odjęcie ogłowia ujmuje pewności siebie, a brak pewnosci u jeźdźca wcale nie jest dobry dla konia. Praca z ziemi pozala im uwierzyć. Czy naprawdę sposób przejścia na kordeo musi być tak jednoznaczny?? Na dodatek nijak się mi to ma do dawnego wątku, gdzie ktoś przytoczył dantejskie sceny z prób jazdy na takim sznurku, a Pan apeował o ostrożność i zważenie na to, że nie zawsze da się tak z marszu.
Prawie jak Donald Newe! 8)
http://www.equinebehaviour.com/image/gal...index.html
z piłką też jest fajnie
Dantejskie sceny są możliwe kiedy ani ludzie ani konie nie mają "pojęcia o pojęciu" a tylko im ( ludziom) się zdaje że coś ptrafią. W takich przypadkach żeczywiście może dość do sytuacji że koń "pomysli" : " nareszcie nikt mnie nie trzyma więc trzeba wiać gdzie pieprz rośnie". Wystarczą poprawne umiejętności jeździeckie i w miarę przyzwoicie jeżdżony koń , by zdjęcie ogłowia nie powodowało "katastrofy" . Mój apel o rozwagę podyktowany był obawą przed oskarżaniem mnie o "namawianie do ryzykownych zachowań".
Dzięki Ailusia za "zdjęciowe" wsparcie!
Już słyszę jak niektórzy pytają : "a gdzie kaski ?" ," a co będze jak konie sie spłoszą?" No pewno bezpieczniej byłoby w kaskach , ale wierzcie mi , konie nie płoszą się kiedy nie mają powodu , kiedy myślą "lewą " półkulą ,kiedy są "happy" i kiedy się bawią .