Hipologia
Jak nauczyć konia reagowania na łydkę? - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Jak nauczyć konia reagowania na łydkę? (/showthread.php?tid=40)

Strony: 1 2


- Sowa - 11-06-2007

A ja uważam, ze najlepiej na początek poszukać problemu w sobie a potem dopiero stwierdzać, że to koń popsuty :twisted:, dlatego będę się czepiać i oczekiwac czytania ze zrozumieniem.
Bo w tym moim czepialstwie tez było kilka rad. Tyle ze dotyczyły nie naprawiania konia, a naprawiania i edukacji jego jeźdzców.

(BTW - ciekawy instruktor w tle tego wszystkiego się przewinął, ze tak powiem "klasyka polskiej edukacji szkółkowej" 8), ja naprawde watpię, że to koń jest do naprawiania )


Olka: I skąd Ci się wziął pomysł, ze doświadczony jezdziec którem ew oddano by konia na reedukację nie miałby dla niego cierpliwości?
Bo nie rozumiem skąd takie dziwne uogólnienie?


- olka2312 - 11-06-2007

Ja wcale nie stwierdzam,że koń jest zepsuty poprostu jest tego nie nauczony więc pytam o wasze propozycje jak można ten problem rozwiązać. A twoje rady były tylko takie żeby zostawić tego konia w spokoju lecz niestety u nas można go tylko oddać w ręce jednego trenera,który chyba nie jest osobą,która konie kocha tylko stwerdza,że on nadaje się tylko do pracy,a moja znajoma nie ma możliwości sprowadzania ludzi żeby jej ćwiczyli tego konia.Ten konik nie jest szkółkowym koniem a ja nie jestem już takim początkującym jeźdzcem:/


- olka2312 - 11-06-2007

Ja już się dowiedziałam co zrobić dzięki niektórym uprzejmym osobą i dziękuje im a to bardzo więc nie ma sensu już więcej dyskutowaćSmile


- Cejloniara - 11-07-2007

Moim zdaniem nie ma leniwych koni. Są tylko obolałe albo bez motywacji. Od jakiegoś czasu staram się nie przechodzić nad problemami do pożądku dziennego przez stwierdzenia "już tak jest, on już tak ma, nic się nie zrobi". Takie mam zwyczajnie podejście i filozofię życiową ;-) Mój koń od danwa ma nieregularny ruch. Wszyscy mówili, nie przejmuj się, on tak poprostu ma a mi ciągle coś nie dawało spokoju. Wiosną okazało się, dlaczego on tak ma, jak w końcu spojrzał na niego super lek wet - koń ma coś przesunięte w stawie biodrowym i właśnie jutro będziemy go nastawiać i cała rehabiliotacja przed nami.

Ty Sowa widzisz sprawy troche inaczej, Twoje poglądy są zbudowane na zupełnie innych doświadczeniach, ale rozumiem Twoje argumenty w całej rozciągłości. Gdybym odpowiadała na pytanie osobie i tylko jej, którą widzę twarzą w twarz, o której coś wiem, pewnie miałabym podobne wątpliwości, jak Ty. Ale skoro nic nie wiem, nie mogę robic założeń, bo z błędnych założeń rodzą się konflikty. Nie ciągnijmy tematu, bo szkoda literek na rostrząsanie różnic poglądowych ;-)


- Lutejaxx - 11-07-2007

Cejloniarka mój hucułek był badany przez dwóch bardzo dobrych weterynarzy, przed kupieniem oglądał go facet z PZHK, taki doświadczony....ale koniś miał po prostu taki temperament.

Był leniwy...być może jakaś blokada leżała w jego psychice.
Tego nie wiem.
Ale fakt pozostaje faktem, że biegać po ujeżdżalni to mu się nie chciało! I pewnie...miał rację....do czego mu to było potrzebne? Hahaha

W każdym razie ponieważ ja też wolałam tereny to sobie śmigaliśmy po okolicach....Wspominam to z sentymentem, bo konik naprawdę nie tylko był wytrzymały ale do tego mnie uspokajał jak się płoszyłam.

Nagle zerwana chmura ptaków w lesie o zmierzchu...ja w panikę..a on stanął spokojnie, popatrzył...i poszedł dalej. Potrafił też wrócić do stajni jak ja już kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajdujemy....

Kurczę gdybym wiedziała gdzie teraz jest ten konik bez wahania bym go odkupiła!


- Shadowy.Horse - 11-07-2007

Cejloniara Moim zdaniem nie ma leniwych koni. Są tylko obolałe albo bez motywacji.
Zgadzam się z Tobą i dodam jeszcze coś.
"Nie ma leniwych koni. Są tylko niekonsekwentni jeźdźcy" ;-)


- szaman - 12-15-2007

mam pytanie do Cejloniary: opisalas jak nauczylas klacz rekacji na łydke , mozesz dokladnej opisac jak pozniej nauczylas ja kiedy ma byc galp a kiedy klus?tzn. na jaka tzn."pomoc" ma isc klsem a na jaka galopem?


- Cejloniara - 12-16-2007

Szamanko, cały dzień się zastanawiam, jak to napisać, by nie minąć się za bardzo z prawdą i by było to jakoś jasne.

Najpierw musze Ci coś wyjaśnić. Wiadomo, że każdy w swoim działaniu kieruje się jakąś filozofią, na niej opiera swoje przekonania i metody, prawda? Jeśli ktoś ma taką filozofię, że najlepiej konia wychowuje się siłą i batem, to tak też będzie postępował. Wśród wyznawców innego podejścia też są różne szkoły, choć wszystkie i klasyczne europejskie, amerykańskie i te nowonurtowe (np. tak zwani popularnie zaklinacze koni) potępiają przemoc. Masz to szczęście, że jesteś świadomym i wolnym człowiekiem i wolno Ci dokonywać wyboru. Zanim odpowiem ci na pytanie chcę Ci powiedzieć, czym ja się teraz kieruję, byś mogła mnie dobrze zrozumieć, ok.?

Jak uczyć konia? Chcę Ci zwrócić uwagę, że ja ucząc konia czegoś, wcale nie chcę uzyskać automatycznych ruchów, na zasadzie naciskam guzik a koń kręci się w kółko. Gdyby to było takie proste mogłabym narysować sobie po bokach konia taki panel kontrolny jak pilot do telewizora: jak nacisnę łydką ten obszar to koń cofa, a jak ten to skręca, jak tamten to rusza do kłusa, a jeszcze inny to galop. Ja tak nie umiem zrobić i myśleć. Takie myślenie jest przydatne na dobrze ułożonym koniu. Wtedy wiesz co zrobić, jakiego zestawu pomocy użyć, by koń zrobił tak i tak. Ale Ty pytasz o nauczenie. To już inna bajka.

Każde moje działanie na konia wywołuje jakąś jego reakcję i mogę nad nim panować, nad każdą jego nogą, jeśli wiem, co będzie skutkiem danego mojego działania. Z całego „kompletu poleceń” jestem wtedy w stanie uformować całą ewolucję i w ten sposób, metodą małych kroczków nauczyć tego konia. Tak więc posługując się metaforą, na pytanie jak zbudować dom, odpowiem, że najpierw trzeba zrobić fundament. Nauka konia ustępowania od nacisku jest właśnie takim fundamentem, takim nauczeniem chcianych reakcji. Jeśli dotykając konia gdziekolwiek jesteś w stanie „odepchnąć” go od siebie, a dokładnie tą część, której dotykasz, to koń staje się taką łódeczką na wodzie, albo stolikiem na kółeczkach – zależy gdzie pukniesz, tam to poleci. Jeśli jeszcze zrozumiesz, że poza tym ustępowaniem fakt, że siedzisz na koniu sprawia, że działają jeszcze prawa fizyki, twój ciężar i środek ciężkości, równowaga, które są niezmienne i naturalnie na konia wpływają, zrozumiesz, że nauka to raz wykorzystywanie naturalnych odruchów a dwa wykorzystywanie odruchów nabytych (ustępowanie).

Według mnie prawdziwe zrozumienie tego, jak koń się porusza, jak musi ustawić swoje ciało np. do zakrętu jest kluczem do tego, jak nim kierować. Porównując – żeby samochód skręcił wiesz, że muszą skręcić się koła. Więc konstruujesz cały układ kierowniczy żebyś mógł rękami spowodować skręcenie tych kół. Wracając w tym przykładzie do różnicy między nauką konia a jazdą na ułożonym rumaku: żeby zbudować ten układ kierowniczy, musisz rozumieć, co sprawia, że auto skręca. Ale jeśli masz już auto skręcone wystarczy Ci wiedza „obróć kierownice w dana stronę”. Z koniem podobnie. Instynktownie wiesz, że aby koń zmienił kierunek, powinien skierować tam swój wzrok i nos, dlatego ustawiasz wodzami głowę w danym kierunku. Ale to nie zawsze pomaga więc trzeba jeszcze ustawić w tym kierunku kłodę konia i dlatego czujesz, że musisz wiedzieć, jak nauczyć konia skręcania na łydkę. Ale Twoje pytanie prawdziwie powinno brzmieć raczej: jak nauczyć konia, by na dotyk łydki reagował wygięciem ciała? Teraz już to wiesz, bo poruszone to było dość mocno w innym wątku, i to, że najpierw skręca się kłodą/zadem, a potem za tym podążają łapki z widzami. Już nie wracajmy do tego. W każdym bądź razie wyobrażam sobie czasem, że koń jest też trochę taką marionetka na sznurkach. To wcale nie jest łatwe do zrozumienia, ale zabierasz się za naukę konia więc nie spodziewaj się łatwych odpowiedzi. Oczywiście można zadawać pytania i szukać odpowiedzi w jaki sposób kontrolować części końskiego ciała, przede wszystkim nogi.

No i to zagalopowanie. Z moich obserwacji i podróży książkowych wynika, ze galop zaczyna się od wewnętrznej tylniej nogi, to raz, a dwa – galop zaczyna się takim jakby skokiem, impulsem. Co to oznacza? A no mniej więcej to, że aby zagalopować musisz dać szybki i krótki impuls do zadniej nogi, żeby aż skoczyła. Istota tego całego zamętu według mnie polega na tym, że zagalopowanie jest impulsem, takim „hop!”. Impuls jest mocny, jak taki prądzik, zupełnie inny niż działanie obu łydek do kłusa czy stępa, gdzie działanie jest takie hmm otulające i uprzejmie wypychające. Wyobraź sobie, że siedzisz na rowerze, na siodełku ale stopy masz oparte całe o ziemie. Biodrami możesz ruszać tym rowerem do przodu i do tyłu. Ale co zrobisz żeby nagle i szybko wypchnąć ten rower spod siebie? Krótki i szybki ruch bioder do przodu, prawda? To trochę przerysowane, ale ja to tak mniej więcej rozumiem. Ja tak mniej więcej zagalopowuje, na jedno krótkie hop wydane przez wewnętrzną łydkę i biodro. Jeśli za jednym impulsem galop nie zaskoczy a koń zacznie się rozkręcać w kłusie to już po ptakach, źle. Impuls był niedokładny. Ważny jest też moment w którym uwalniasz przód konia. Zamykam wodzami koniowi drogę do przodu do momentu zareagowania galopem. Czyli jak czuje że po hop! jest prawidłowa reakcja, to otwieram koniowi drogę. Jeśli otworzę ją za wcześnie koń ruszy tylko bardzo szybkim kłusem, jeśli za późno.. przejdzie do kłusa po dwóch skokach galopu. Ale jak tego uczyć? No to jest dla mnie bardzo trudne pytanie, bo zagalopowanie zawsze było i nadal jest jakąś tajemnicą. Przyznam, że w tej materii sama chyba się nie stosuje do tej teorii z kontrolowaniem tych części ciała konia lub stosuję ale nie umiem wyjaśnić. W sumie działam wewnętrzną łydką na wewnętrzną, nogę ale bardziej jako impuls do przodu niż przesunięcie jej w jakąś stronę. To jest różne działanie nie tylko dlatego, że pozostałe pomoce są inne, ale sam nacisk jest też inny.

Z omawianą wcześniej klaczą nie było kłopotu, bo ona kiedyś była dobrze ułożonym koniem i potrzebowała tylko motywacji, wygodny i jasnych wskazówek. Pomagałam sama sobie głośnym hop! by uchwycić moment „pierwszego skoku”. Ubiegłego lata wsiadłam na taką jedną achautekinkę, której koleżanka nie potrafiła zmusić do galopu. Było to na oklep więc odpowiedzi tej klaczy na bacik przestały być zabawne, jak zaczęła brykać. To był pierwszy koń, z którym miałam taki kłopot z zagalopowaniem. Z reguły prędzej lub później mi się to udawało. A tu? Wzięłam ją na metodę na hop!. Wjechałam za drugiego konia na ogon. W rogu on zagalopowywał wtedy ja wołałam hop i trzaskałam bacikiem po swojej sztylpie! To hop! to jest takie, jakby to nazwać, gwałtowne podniesienie całej energii układu koń-jeździec. Za trzecim razem zaskoczyła i wtedy dałam jej pogalopować ileś tam kroków swobodnie sowicie głaszcząc po obu stronach szyi. Robiłam tak kilka razy aż koń potrafił zagalopować w każdym miejscu na sygnał hop!. Potem dołożyłam łydkę – wewnętrzna łydka i jak nie ma reakcji to hop!. I jakoś się udało. Cejlona też uczyłam na hop, ale najpierw na linie. Myślę, że cała tajemnica jest w tym impulsie, bo poganianie konia ruchem jednostajnie przyspieszonym nie wywoła tej iskry pierwszego skoku galopu. Może dlatego mi jest o wiele łatwiej zagalopować ze stępa lub z miejsca, ewentualnie z wolnego kłusa. Mogę się dobrze przygotować, nie telepie mnie itd. Finezja zagalopowania polega na tym, by z „hop!” przechodzić na „cyk”. Oczywiście zdecydowanie łatwiej Ci będzie nauczyć tego konia, który dobrze reaguje na sygnał łydek do przodu. Widzisz, że ten sam nacisk łydki wywołuje zupełnie inne reakcje. Dlatego tak ważne jest działanie całego ciała. Z czasem zauważysz, jak naciski łydek, nawet jeśli w tym samym miejscu są dawane, różnią się od siebie.

Moja jedyna rada jest taka: zobacz, czy potrafisz zagalopować konia na linie. Poobserwuj go, jak to robi. Postaraj się uzyskac równe i płynne przejście na jakiś sygnał, np. na dotknięcie długim bacikiem boku konia lub na hop! Jak Ci wygodnie. Po takim przygotowaniu będzie łatwiej o wiele z siodła. Mam nadzieję, że coś z moich doświadczeń wyciagniesz choć jestem zupełnie przekonana, że to nie wystarczy :-) Niestety :-)


- T.B. - 12-16-2007

Cejloniara galop zaczyna się od wewnętrznej tylniej nogi
Od zewnętrznej tylnej.


- Cejloniara - 12-16-2007

no to klops! haha to ja już nie wiem, jak to robię i dlaczego zawsze się uczyłam, ze zagalopowanie jest na wewnętrzną łydkę :-) a widziałam, że jeden taki Francuz zagalopowuje na zewnętrzną ;-)

To znaczy teraz już wiem, że można uczyć konia zagalopowania na wewnętrzną łydkę, któa oznacza ruch do przodu. Trener wyjasni więcej?


- T.B. - 12-16-2007

Mówimy o łydkach, czy o nogach konia?

Jeśli o nogach konia, to numerować takty galopu każdy może jak chce ale rozpoczęcie galopu z wewnętrznej tylnej wydaje mi się nawet fizycznie niemożliwe. Koń musiałby wtedy "wyskoczyć" jednocześnie z przekątnej, czyli zewnętrznej przedniej.

Jeśli o łydkach, to nie chciałbym wdawać się w dywagacje "od której".
(Dla mnie od obu.)


- Cejloniara - 12-16-2007

T.B. oczywiście masz racje, od zewnętrznej nogi koń zaczyna galop a nie tak jak ja napisałam od wewnętrznej :-) Zawsze tak myślałam, ponieważ uczona, że koń zagalopowuje na wewnetrzną łydke myślałam, że tak inicjujej się galop od nogi, która go zaczyna i więcej się nad tym nie zastanawiałm. Teraz już wiem, dzięki za korektę :-)


- szaman - 12-16-2007

uff! dzieki za hmm, obszerne wyjasnienie, wiesz chyba sobie wydrukuje czesc z Twoich rad! hmm ale nie ukladam konia , chcialm go nauczyc tylko skretów na nancisk lydki bo na to ciaganie za wodze nie moge juz patrzec. jeszcze raz dzieki.