Hipologia
Mowa konia - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Mowa konia (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4


- Gaga - 03-03-2008

Magda Gulina Parskanie chyba oznacza zaniepokojenie?
Nie koniecznie - konie parskaja rozuźniając się pod siodłem - podobno jest to wyraźna oznaka rozluźnienia. Parskają , ale inaczej - idąc po ciemku (echolokacja). Parskają "na coś" - właściwie fukają...
Kara czasami robi "smoka" - jak się czegoś przestraszy na pastwisku - odskakuje, staje przodem do "niebezpieczeństwa" z wysoko uniesioną głową i "arabskim" ogonem i wydaje z siebie smocze fiuu - ciężko to opisać ;-) Gdybym jej nie znała mogłabym się przestraszyć - taka bojowa baba ;-)


- Wojciech Mickunas - 03-03-2008

Co do parskania to jest wele "odmian" dźwieków wydobywajacych się z konia określanych jednym wspólnym słowem - parskanie.
Tych dźwieków jest wiele , różnią się od siebie i mają różne "znaczenia". Gdyby się ktoś pokusił o nagrywanie "odgłosów paszczą" konia wydawanych , byłoby tego sporo i byłby to całkiem ciekawy "utwór".
Umiejętności rozróżniania i interpretowania tych "odgłosów" nabyć można jedynie przez praktykę, czyli przez lata obserwacji różnych koni w różnych okolicznościach.


- Guli - 03-03-2008

Wojciech Mickunas Co do parskania to jest wele "odmian" dźwieków wydobywajacych się z konia określanych jednym wspólnym słowem - parskanie.
Tych dźwieków jest wiele , różnią się od siebie i mają różne "znaczenia".

Ciekawa sprawa z mowa konia i jak rozumiem, zupełnie niezbadana Smile

Tak porównując do mowy człowieka , bo trudno do innej.

Czy zespół dźwięków , jakie wydaje koń jest uniwersalny dla rasy koni , czy to sprawa indywidualna?
Bo jak rozumiem można wyodrębnić wspólne dźwięki : chrapanie, rżenie , parskanie, czy kwik.

Może różnice u poszczególnych koni, wynikają z intonacji, czy budowy narzędzia dźwięku?

Można chyba przyjąć, że konie między sobą porozumiewają się , równiez za pomocą "dźwięczenia"?


- Gaga - 03-03-2008

Ja wiem, czy końska werbalna "mowa" jest niezbadana... ? W sumie każdy z nas - znając swoje konie - domyśla się, czy rżą na przywitanie, czy fukają na strachy ;-) Jak z psami - inaczej szczeka pies wystraszony dodając sobie animuszu - inaczej agresywny...
Wiem, ze to nie na temat, ale nie potrafię "rozgryźć" mowy kotów (których notabene nie lubię... ale mam w stajni tzw. "wyjątek"). Moja kotka gada cały czas - o co jej chodzi nie wiem Undecided


- Guli - 03-03-2008

Gaga Ja wiem, czy końska werbalna "mowa" jest niezbadana... ? W sumie każdy z nas - znając swoje konie - domyśla się, czy rżą na przywitanie, czy fukają na strachy ;-)

Co do swoich- racja.

Ale mając do czynienia z obcym?
Mozna przenieśc "wzorce" z obserwacji własnych koni?

Jeszcze przyszło mi do głowy Smile

Obserwując własne konie, zauważam, że między sobą nie wydają żadnych dźwięków- a przynajmniej nie zauważyłam.
Jedynie krzyk rozpaczy jak są rozdzielone i pełne ulgi dźwięki, jak wreszcie spotkaja się.

Wygląda na to, że w stadzie są raczej ciche, natomiast wszystkie dźwięki rezerwuja dla obcych i dla ludzi!!

Może wiedzą, że ludzie prędzej tak je zrozumią, niż subtelną mowę ciała?
Idea


- Wojciech Mickunas - 03-03-2008

Dźwięki są łatwiejsze w "dostrzeżeniu" i "odczytaniu" , łatwiejsze od sygnałów "mowy ciała" , które bywają bardzo subtelne i ledwie dostrzegalne.
Gaga pisze o "gadaniu" psów. Większeść ludzi żyjących w bliskim kontakcie z psem lub psami ,szybko nabiera umiejętności interpretowania różnych psich "odgłosów". Ja dokładnie rozróżniam szczekanie naszych psów i trafiam prawie w 100% . Wiem kiedy szczekają bo przyjechał listonosz, wiem kiedy szczekają bo drogą jedzie ktoś obcy ( inaczej gdy samochód , inaczej gdy rowerzysta) W nocy kiedy mnie budzą szczekaniem wiem czy koń wyszedł z boksu i chodz po podwórzu, czy to tylko sarny lub dziki są na polu.
Psy są bliżej nas niż konie. Bliżej w sensie , że więcej im czasu poświecamy i bliżej ,bo je bierzemy do naszego mieszkania, ba nawet do łóżka, bo świetnie grzeją nogi w zimową noc. Gdybyśmy byli tak blisko z końmi , wiele spraw stałoby się dużo prostrzymi i wiele więcej byśmy rozumieli.


- Gaga - 03-03-2008

Wojciech Mickunas (...) bierzemy do naszego mieszkania, ba nawet do łóżka, bo świetnie grzeją nogi w zimową noc. Gdybyśmy byli tak blisko z końmi , wiele spraw stałoby się dużo prostrzymi i wiele więcej byśmy rozumieli.

Moje psice zdecydowanie wolą spać na poduszce , niż w nogach ;-) a ja wyobraziłam sobie Darco w roli któregoś z lolków, jak się rozpycha w łózku hihihihi
Ale to prawda - im więcej czasu spędzamy z końmi - nie jeżdżąc, po prostu będąc blisko - tym więcej możemy dostrzec, więcej zrozumieć
Od kiedy mam swoją stajnię od kiedy wyhodowałam i wychowuję własnego "małego" konia, od kiedy muszę spędzać z końmi czas, chociażby dlatego, ze sprzątać trzeba, wyczyścić, ruszyć - widzę jak wiele mnie ominęło w czasach, kiedy koń był bardziej środkiem transportu, niż towarzyszem... :oops:


- Guli - 03-03-2008

Wojciech Mickunas . Większeść ludzi żyjących w bliskim kontakcie z psem lub psami ,szybko nabiera umiejętności interpretowania różnych psich "odgłosów"..

To prawda Smile

Psy towarzyszą mi od dzieciństwa - teraz mam trzy.

Rzeczywiście orientuję się, kiedy warto wyjrzeć z domu, bo ktos przyjechał, a kiedy kręci się obcy pies po ulicy.

Z końmi też żyję dosyc blisko, choc oczywiście do domu ich nie biorę :lol:

Ale zauważyłam, że konie rozróżniają równiez "ostrzeżenia" psów.

Jak psy włączają "trzeci stopień zagrożenia" , to konie podrywają się czujne i gotowe do ucieczki.
Jak są w zamkniętym boksie, to Kuba natychmiast rzuca się do swojego okna wystawiając głowę, a kuc do swojego i patrzą co się dzieje.

Kiedyś szczotkowałam kuca w boksie, przy otwartych drzwiach.
Psy podniosły alarm- kuc w mgnieniu oka wyskoczył przed boks rozglądając się czujnie, a ja zostałam ze szczotką w powietrzu Big Grin

Ciekawe, że na psie alarmy nie uciekają, tylko szukają zagrożenia.

Jak alarm psi dotyczy mniejszego zagrożenia, to konie reaguja minimalnie- czasem tylko podniosą głowę.
Przeważnie to dzieje się, kiedy są wszystkie czworonogi przed stajnią- widzę, jak psy przebiegają szaleńczo obok koni wzdłuż ogrodzenia, a te sa spokojne , kiedy słyszą , że nic im nie zagraża


- Sowa - 03-05-2008

Poszczególne konie mówią w rózne sposoby.
Boleśnie tego doświadczam.
Wydzierżawiłam nowego konia i kompletnie, ale to kompletnie się nie rozumiemy. Normalnie niemiec nie koń - a on o mnie ma pewnie podobne zdanie. :?
Ciekawa jestem jak nam będzie szło uczenie się komunikacji, bo mowa jego ciała, uszu, oczu jest kompletnie inna niż to czego nauczyłam się przy poprzednim koniu.
Ciężko jest. Tym cięzej, ze z poprzednim koniem zaczęłam się dogadywać na bardzo już subtelnym poziomie, aż sama byłam zaskoczona że tak można ze zwierzem się porozumiewać.

No ale chyba jakoś dogadam się powoli z tym nowym "rudym łbem". :lol:
I bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, ze istnieje coś takiego jak "klasyczna szkoła jazdy". Z siodła się rozumiemy bez problemów. Z ziemi- katastrofa, wytwarzamy taki chaos że na przemian a to śmiać a to płakać mi się chce.


- Wojciech Mickunas - 03-05-2008

Sowa! Myslę ,że trzeba jak zwykle czasu. Pewien Indianin z USA propaguje obserwację dokładną i wielogodzinną konia w celach poznania jego zachowań , preferencji, sposobów porozumiewania się z innymi końmi . Zaleca bierną zupełnie postawę uważnego obserwatora.
Sam robi tak,że siada sobie na wybiegu i od świtu do zmierzchu obserwuje notując spostrzeżenia . U niego wybieg jest dostępny dla konia przez 24 godz. na dobę , a stajnia jest otwarta , ma więc szanse "podglądania" nawet w nocy. Twierdzi , że jest to bardzo ważna wiedza , konieczna do zrozumienia konia i ustalenia późniejszych relacji.
Ten Indianin nazywa się GoWaNi Pony Boy i jest w Stanach znanym i uznanym specjalistą od behawioryzmu koni.
Z siodła wydaje się sprawa prostrzą , ale to jest tylko złudzenie.
Prawdziwą relację buduje się z "tego samego poziomu" , czyli i ja na ziemi na włanych nogach i koń na ziemi na własnych nogach. Kiedy się siedzi na końskim grzbiecie to chcąc nie chcąc jest się tym , który wlazł koniowi na grzbiet , a koń jest tym , któremu na grzbiet "coś" wlazło . (bez pytania go o zgodę).


- Sowa - 03-05-2008

Bardzo dziękuję za słowa pocieszenia. Bardzo ich potrzebuję.
Ja WIEM że trzeba czasu i tego się nie przeskoczy, ale wiadomo jak jest. Chciałoby się: już, teraz, natychmiast! A tu niestety, nic nie działa. :lol:
Na dodatek upadki zawsze są bolesne, a dla mnie to upadek z bardzo wysokiej góry, bo poprzedni koń, był dla mnie jak niańka.

Czytałam o GaWaNi Pony Boy, tylko ze też nie będe czarować, że mam tyle czasu dla konia. Rodzina, dzieci, praca inne zwierzeta i przyjemności = konieczność radzenia sobie w takich a nie innych ramach czasowych.

Ale z drugiej strony, bardzo mnie zdziwiło, ze po bitwie jaką stoczyłam z koniem o założenie i dopięcie siodła (dobrze z pól godziny to trwało :evil: i byłam po tym mokra jak mysz), koń bez najmniejszego protestu wziął wędzidło, wpuścił mnie na to siodło i na górze czułam się naprawdę niebywale komfortowo. Mnie się to zadko zdaża bo ani ze mnie jeździec wybitny, ani osoba szczególnie odważna. W sumie w ogóle nie miałam zamiaru wsiadać pierwsze razy, chiałam tylko osiodłać. Ze złości wsiadłam bo juz mi się nie chciało wojować z ziemi.
Wiem że to żadno porozumienie, bo wiem jak jest z ziemi, ale jednak fajnie, że mamy takie "końsko-ludzkie esperanto" działające mimo wszystko. Choć poza nieduży padok, na razie się nigdzie nie wybieram.

Eee, wyżaliłam się, ale gdzieś tam w duszy wiem, ze się z rudym łbem dogadamy, bo w sumie to bardzo sympatyczny koń jest i widać że tak zwyczajnie i po prostu, lubi ludzi. A to juz chyba bardzo dużo samo w sobie. Big Grin


- Wojciech Mickunas - 03-05-2008

Jestem pewien ,że się dogadacie! choć początek trudny, bo trochę też od tzw. " d...strony" zaczęliście. Proponuję nie przekreślając tego co już jest , iść małymi krokami do przodu , ale wykorzystywać każdą chwilę na kontakt bliski z ziemi. Trzymam kciuki!


- Klara Naszarkowska - 03-05-2008

Magda Gulina
Teolinek , zaczyna jednocześnie tak jakby cicho rżeć, nisko, samymi chrapami, jakby ponaglał "wiem, wiem, cudownie mi idzie, dawaj te nagrody".

Może tak, a może to reakcja na smakołyki Smile

Nie mam złudzeń, że to druga część jego wypowiedzi jest ważniejsza ;-) Aczkolwiek to takie specyficzne parskanie, w specyficznej sytuacji. No i zaczęło się, jak koń się rozkręcił w klikaniu.


Sowa, właśnie mi wczoraj ktoś powiedział - "ale przecież wszyscy mamy tyle samo czasu". Dało mi to do myślenia. Mało kto może/chce poświęcić koniowi czas od świtu do zmierzchu. Ale takie 30 minut nic-nie-robienia? Czasem warto "potracić czas" :-)

(No i masz rację - czemu nie mielibyście się dogadać?)


- Sowa - 03-05-2008

Dziękuję!
A wie pan co, jak wróciłam po pierwszym spotkaniu z rudym i przemyślałam sobie wszystko, to do takiej konkluzji własnie doszłam: "i znowu babo od d... strony zaczęłaś bo się śpieszyłaś. To teraz naprawiaj."
Ale mimo wszystko, kolejny raz był lepszy, mam nadzieję że sobie będziemy tak progresować nadal.

A wracając do końskiej mowy, zaskakujące sa te róznice, u poprzedniego konia płaskie stulenie uszu i unisienie głowy to było ostateczne ostrzeżenie, u rudego to stan... lekkiego zainteresowania i delikatnej dezaprobaty po której następuje repertuar dlaszego wzmacniania ekspresji w wyrażaniu swego niezadowolenia. Podanie nosa do przodu, wyciągnięcie nosa jeszcze dalej i obniżenie głowy, wyciągnięcie głowy tak że tworzy linię prostą z szyją (koń wygląda już jak wąż), grzebanie przednią nogą, tupanie tylnią nogą, nadęcie się (autentycznie, ze złosci nadyma się jak balon az mu słabizny się wybrzuszają. Confusedhock:


- Guli - 03-05-2008

Teolinek
Magda Gulina
Teolinek , zaczyna jednocześnie tak jakby cicho rżeć, nisko, samymi chrapami, jakby ponaglał "wiem, wiem, cudownie mi idzie, dawaj te nagrody".

Może tak, a może to reakcja na smakołyki Smile

Nie mam złudzeń, że to druga część jego wypowiedzi jest ważniejsza ;-) Aczkolwiek to takie specyficzne parskanie, w specyficznej sytuacji.

Pewnie masz rację, w tym co piszesz, bo przecież obserwujesz Smile

Ja najwyraźniej popełniłam gdzies błąd , bo moje konie uważają, że mam bezwzględny obowiązek dostarczania im jedzenia w odpowiedniej ilości i porze.
I ciągle popędzają mnie , tudzież strofują :roll:

Dzisiaj też za późno pojechałam rzucić południowa porcję siano, w związku z czym powitało mnie nie tylko głośne i pełne oburzenia rżenie Kuby, ale nawet Weksel rozdarł się :twisted:

Chyba przestanę je odchudzać. , bo niedługo wezmą na mnie bat Confusedhock: