Hipologia
Czlowiek się boi - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Czlowiek się boi (/showthread.php?tid=16)

Strony: 1 2 3 4


- Gaga - 02-22-2008

Magda Gulina Obawiam sie, że pociagnięcie za wodze w pozycji " na dwóch nogach" spowodowałyby przewrotkę konia na plecy Smile
Jedyny sposób , zeby tego uniknac, to właśnie oddanie wodzy.
Fakt, ale ja nie tyle mam nie ciągnąć za wodze wspinającego się konia (co dla wszystkich jest logiczne) , co oduczyć konia wspinania, a to zupełnie inna para kaloszy...


Re: Czlowiek się boi - Marta Suchocka - 04-20-2009

Właśnie, jak to jest z tym strachem, że przez tyle lat go nie było a teraz potrafi zawładnąć mną całkowicie Sad

No i teraz to już taka samopnapędzająca się machina, ja się boję koń się nakręca ja się boje coraz bardziej, nakręcony koń w końcu coś kombinuje, wychodzi na to, że słusznie się bałam, więc boje się jeszcze bardziej...


Re: Czlowiek się boi - Smoky - 04-20-2009

Kilkanascie lat temu jezdzilam na koniach jak szalona, lubilam jezdzic na koniach trudnych, brykajacych, spadalam, raz nawet kon mnie przygniótł, ale zaraz sie podnosilam i wsiadalam znowu. Potem jezdzilam juz duzo rzadziej i tylko rekreacyjnie.
Kilka lat temu, poszlam do nowej stajni i tam jakis chlopak chcial sie chyba popisac i wzial mnie na przejezdzke cwalem po lesie, do dzisiaj pamietam ta jazde, nie moglam nic zrobic, na zakretach kon scinal mocno zakrety, slizgal sie, potykal, ale pedzil do przodu. I od tego czasu zaczelam sie bac....
Pozniej chodzilam do innej szkolki jakos powoli krok po kroku znowu nabieralam odwagi, ale mialam pecha, kon sie sploszyl i poslizgnal i przewrocil, co mnie znowu wystraszylo. Teraz doszlo, ze jak tylko kon sie lekko chybotal, czy potknal, to ja sie balam, ze upada.
Postanowilam kupic wlasnego konia.... I na poczatku szlo nam nawet dobrze, nawet powoli czegos go uczylam, ale... W pewnym momencie gdy chcialam zagalopac kon zaczal brykac i ja mu zaczelam odpuszczac, zaczelam sie bac,pozniej o malo nie stanal deba co tez mnie przerazilo, i od pewnego czasu boje sie coraz bardziej, a kon to wykorzystuje i coraz mniej chce robic.... Ach sama nie wiem co robic...Kon zaczyna wchodzic mi na glowe, dominuje. Obiektywnie patrzac kon wcale nie jest zly, jesli chodzi o charakter, ale ja sie go zaczelam bac i to sie zaczelo nakrecac, ja sie boje, kon to wykorzystuje, ja sie boje jeszcze bardziej itp... Co robic? Oddac konia do ujezdzenia, moze pojechac z nim na jakis kurs ujezdzania, czy moze jakies metody naturalne, a moze zamiast konia powinnam wziasc sie za siebie, pojsc do psychologa ;-), albo moze lyknac 100 przed jazda, zebrac sie na odwage i sie przemóc? Cwiczenie karate to calkiem nieglupi pomysl (poza jazda nic nie uprawiam i troche lamagowata sie zrobilam...).
A tak na serio.... co robic? Szkoda mi konia, marnuje sie w moich rekach, ale strach mnie paralizuje.
P.s. Najblizszy trener jest jakies 15 km ode mnie, ale nie moze przyjechac, ja z kolei nie dam rady pojechac do ich stajni, bo sie za bardzo boje. A tak kon glównie stoi, innych jezdzcow brak.
A moze znacie jakies fajne miejsca gdzie mozna pojechac razem z koniem na kurs, zeby i konia i mnie troche podpuczyli, najlepiej w mazowieckim?