Hipologia
Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo (/showthread.php?tid=116)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


- Wojciech Mickunas - 01-02-2008

Ja też zapytam:dlaczego się kłócicie? Do tej pory nie włączałem się do dyskusji bo Was wszystkie jednakowo lubię! Ale "co za dużo, to niezdrowo".
Na tym forum nie będzie kłótni!! Każdy ma prawo do własnego zdania i dobrze by było, żeby pamiętał o tym, że czytają jego posty także ci, którzy się nie wypowiadają.

Nie sądze by interesowały kogoś personalne wycieczki i "boksowanie" się.
Żeby mi to było po raz ostatni!
Bo jak nie, to zaproszę najbardziej zacietrzewione damy na ring (a mam znajomego trenera boksu), dostaną rekawice bokserskie i cały dzień na przekonywanie się do swoich racji.
No dobra, co było a nie jest .......... zaczynamy nowy rok ! i życzę jeszcze raz wszystkim sukcesów,pogody ducha , optymizmu i życzliwego otwarcia na innych.


- Lutejaxx - 01-02-2008

tak mi przyszło do głowy...

nie sądzicie, ze zaufanie do konia czasami może też wynikać z zaufania do siebie? Do własnych umiejętności. I do tego, ze oczekujemy miłych chwil , a nie wypadków?


- SylwiaodMargot - 01-02-2008

guli I jest całe mnóstwo takich ludzi i tylko jednostki , jak np Lorenzo :wink:

guli, ty się do Lorenzo porównujesz?? :lol: :lol: :lol:

naprawdę...prawie mi cię żal 8)

czekam z niecierpliwościa, bo domyślam się, że za kilka dni znajdę tu opisy świadczące, że Ty i Kuba/Weksel to praktycznie to samo co Podhajsky i Nero/lipicany z srs Big Grin
oczywiście opisy zostaną ubarwione jakimiś stosownymi fotografiami...może niekoniecznie związanymi z tematem, ale to nie ważne 8)


- Shadowy.Horse - 01-02-2008

DuchowaPrzygoda nie sądzicie, ze zaufanie do konia czasami może też wynikać z zaufania do siebie? Do własnych umiejętności. I do tego, ze oczekujemy miłych chwil , a nie wypadków?
Hmm..
Zgadzam sie z Tobą Wink
Pewność siebie, pozytywne myślenie daje wg mnie bardzo dużo.

Co do tematu wątku.
Ja nie mówię, że mamy naszym koniom nie ufać (bo niektórzy wydaje mi sie że tak to odbierają). Wg mnie nie ma nawet takiego zaufania na 100%.. Jeśli my ufamy koniowi, a koń ufa nam, to bardzo dobrze. Ale to nie znaczy, że mamy go narażać na niebezpieczeństwo, chociażby zostawiając go w ogłowiu samego. Być może koń jest przyzwyczajony do sytuacji wplątań przeróżnych, ćwiczymy takie sytuacje, zmniejszamy klaustrofobiczność.. ale nie wszystko da się przewidzieć. Ja jestem za tym, żeby dmuchać na zimne. Przypuśćmy, że koń wplącze się w te wodze, stoi spokojnie. Ale nagle może cos wyskoczyć, wystraszyc konia. A jak koń spanikuje - to nie wystarczy "dobry koń, spokojnie..". W jego mniemaniu życie jest zagrożone, mysli tylko o tym, żeby biec. Uspokajanie konia w panice to tak jak gaszenie pożaru w lesie pistoletem na wodę (porównanie chyba by Mark Rashid).
Ja jak zostawiam konia w boksie w ogłowiu i musze wyjść np to toalety na chwilkę, to bardzo się niepokoję. I to nie znaczy, że mu nie ufam. Po prostu się o niego martwię.


- jasmina - 01-02-2008

hm... Zaufanie do siebie to jedno, mi go szczerze powiedziawszy czasem brakuje. Nie ufam swoim umiejętnością- zwłaszcza ręce.
Koniowi ufam... Średnio. Tj. czasem boje się czegoś i stopniowo pokonuje ten strach. Tak było z zagalopowaniem na młodej, z terenami (w sumie z tym dalej jest maly problem ale znacznie mniejszy niż byłSmile)

I co tam jeszcze...
Gdy ja czuje sie pewnie lub dobrze "maskuje" niepokój to zwykle jest ok, gdy okazuje lęk, czy to spięciem mięśni, czy przytrzymaniem na wodzy (odruchowe niestety:/) to koń na to odpowiada. Moze to tez wynika z zaufania do człowieka? Ten na gorze się boi to może i ja powinienemWink Ale to tez nie zawsze... Np. ostatnim czasy dość często odpalane zostają petardyTongue Nawet jeszcze długo przed sylwestrem można było usłyszeć huki. I co? Nic- poza małym szczegółem, ja podskakiwałamTongue Koń super opanowany- a ja co straszniejszy odgłos- wielkie oczy. Ale wtedy koń nie reagował z niepokojem... Po jakimś czasie ja równiez odczuliłam się na te odgłosy i było jeszcze fajniejBig Grin


- Cejloniara - 01-02-2008

Jak czytałam to też zaraz pomyślałam o tym, że w moim przypadku to przede wszytskim nie mam zaufania do siebie. Do tego boje się, że ekstemalna sytuacja wyjdzie mi spod kontroli, bo jak sprawdzic granicę tego zaufania??? Miałam przykład kilka dni temu. Już na dużym pastwisku mogłam z nim łazić sobie wszędzie, w miejscach gdzie kiedyś sie denerwował, brykał i ziwewał do stajni zostawiając mnie samą. Już myslalam, że skoro robimy różne zabawy luzem i pilnuje się mnie itd., to już czas wyjśc na łąkę ciągnącą się za płotem pastwiska. Wyszłam na linie. Było spoko, rozluznieni, spacerek, bieganie, zabawy itd. Linę tak sobie lekko trzymałam. W którymś momencie stanęlismy sobie, przytuliłam się, zamknęłam oczy i słuchałam jak oddycha. On się też wtulił. Byłam pewna, że nawet jak coś sie stanie to opanuje go i siebie bez kłopotu. Przecież od tak dawna chowa się mi za plecami i nie ucieka. I w tym mmencie zza górki wyskoczył motor. Cejlon zerwał się tak, że mnie odwaliło kilka metrów od niego. To był tylko jeden skok. Potem go wmurowało. Zgubiłam linę. Zaczęłam nerwowo jej szukać. Motor się zatrzymał. stali tak i gapili się na siebie w odległości jakichś 100 metrów. Nagle kierowca chyba chciał zażartować i zamielił kołem w miejscu warcząć okropnie. Cejlon zerwał się ile fabryka dała. Po kilku krokach depnął w linę i przekoziołkował. Przestałam oddychać normalnie ale wstał i pognał do stajni. Ja pognałam za nim. Nic mu się nie stało ale ja teraz boje się tych granic zaufania. Wiele z pewnością zależy od konia i od człowieka, od czasu, który razem ze sobą spędzają. Przecież Cejlon zna motory, ściga się z nimi wzdłóż ogrodzenia, bo często tu trenują. Dlaczego akurat wtedy taka reakcja? Marzę o tym, bym mogła wyjść z nim na otwrate łąki bez liny, zupełnie luzem i żeby mieć 100% pewności, że nic się może sie stać takiego, co pozbawi mnie bezpiecznej kontroli nad nim. Niestety nie mam takich umiejętności i zazdroszczę tym, co je mają.


- branka - 01-02-2008

Ja też miałam tak stresująca sytuację przedwczoraj(chyba-mam słabą pamięćTongue).Jechałam wzdłuz lasu drogą, jej boki były lekko śliskie, ale środek trawiasty i dość szeroki więc można było spokojnie kłusować. Dałam koniowi luźne wodze, żeby sama znajdywała sobie optymalną ściezkę i mogła w razie czego 'ratowac się', mając swobodną szyję. Strasznie sie rozluźniła is zła raźno do przodu, ja tez się rozluźniłam bardzo. Typowa scena wzajemnego zaufania - ja do konia, że znajdzie sobie ściezke, koń do mnie że jej nie pociągne i nie wprowadzę na lód). I nagle z boku lasu coś się wyłoniło, ale nie pokazało -jakiś lis albo królik - krzaki szeleściły, ale nie było widac zwierza i Branka gwałtownie odskoczyła na bok, akurat w śliskie miejsce przednimi kopytami, na których ma podkowy...omal sie nie wywróciła, mogła połamac nogi, albo coś sobie naciagnąć. Naprawde przez chwile miała problem żeby złpac równowage i az stęknęła. Strasznie się przestraszyłam, ona też. Potem juz stępowałam na kontakcie, ale nawet wtedy się trochę obawiałam, czy koń nie zejdzie ze szlaku i się nie poślizgnie.

Tak więc zaufanie zaufaniem, ale szkoda czasem narażac zdrowia koni. Pewnych sytuacji nie można przewidziec - Branka była tego dnia zrelaksowana i miałam pewność, że będzie szła dokładnie po trawce i ufałam, że ona wie co robi i nie wejdzie na lód. Ale przeliczyłam się i mogło to mnie i konia drogo kosztować. Bo koń może nie wiem jak nas kochac i nam ufac i nie chciec nas narażac na niebezpieczeństwo, ale instynkt ucieczki zawsze w nim pozostanie. I w takich chwilach relaksu może włączyć się z podwójną siłą i nie można koni za to winić. Trzeba to umieć przewidywać i nie zachowywać się lekkomyślnie jak ja w tej sytuacji. Bo zaufanie to jedno a lekkomyślnośc i brawura to drugie. A koń chcoiaż ma swoją mądrośc i na pewno jest w dużym stopniu zwierzęciem inteligentym i bystrym, mysli jednak w odmienny od nas sposób i nie potrafi tak jak my analizowac sytuacji(bo ja słysząc szelest się nim nie przejęłam, myśląc - pewnie jakiś zwierzak, nic strasznego).Ona zas uskoczyła przestraszona - gdyby na ścieżce nei było lodu to by pewnie zaraz stanęła, zobaczyła że nic jej nei katakuje i pomarzerowała dalej, ale że mamy zimę, to trzeba uważać.


- Gaga - 01-02-2008

Branko - a gdybyś jechała kłusem na kontakcie koń by nie uskoczył? Śmiem wątpić w tę teorię, co więcej - mogłabyś właśnie wówczas przeszkodzić zwierzakowi w złapaniu równowagi...

Jak sobie tak czytam przepychanki słowne w tym temacie, to trochę mi smutno, że gdzieś uciekła "świeżość" tego forum :-( Przecież nie o to chodzi, aby przekonywać innych do własnego zdania, a o to, aby je po prostu przedstawić - bynajmniej tak mi się wydaje...

A w temacie - zostawiam konia w ogłowiu ... na stajennym korytarzu (fakt, mam wodze wpinane na snapsy i zwierz z reguły bez wodzy stoi. Zostawiam i klacz i 3 latka (do przedwczoraj 2 latka) z pasem do lonżowania , siodłem, w szorach - przed domem (klacz), czy na ujeżdżalni (oboje)... Jak koń będzie się chciał zaplątać w sprzęt, to moja obecność tego nie zmieni... jak mu nie zaufam, jak on ma zaufać mi?
Od wielu lat nie udało nam się zniszczyć żadnego sprzętu (tfu tfu), poza pogryzionymi przez źrebaka puśliskami (i to w mojej obecności)

Oba zwierzaki początkowo uciekały puszczone luzem... uciekały to za wiele powiedziane - raczej - oddalały się. Z czasem oba nauczyły się, że nie ma to większego sensu, bo i tak koniec końców będziemy pracować. Poza tym dobre zachowanie, czyli czekanie - zostaje nagrodzone drapaniem za uchem, czy smakołykiem... Czy się płoszą - owszem - zwłaszcza nieleśna klacz.. No i co - odskoczy sobie i już... po chwili wraca na miejsce przy schodkach... Przywiązana bałaby się o wiele bardziej...

Oczywiście na swój sposób unikam zagrożeń. Nie wyobrażam sobie np. wiązania konia do ruchomych elementów ogrodzenia, czy bram stajennych, bzdurą jest dla mnie puszczanie konia z lonżą luzem, czy cokolwiek w tym stylu... Ale mam też zaufanie do swoich (tylko swoich) kopytnych - i pomimo, że czasami mnie zawodzą, lub ja - człowiek - odbieram ich zachowanie jako zawód - to czy ja jestem bez skazy?? Nie sądzę...


- branka - 01-02-2008

W sumie racja, że bym na kontakcie dużo więcej nie zdziałała, bardziej niemądre było samo kłusowanie, trzeba było stępowac i tyle.
chciałam tylko powiedzieć, że można czasem zlekcewazyć pewne fakty - jak np to że jest zima i koń może się wywrócić, jask będziemy jechać bez kontroli szybszym chodem. Ale rzeczywiście sam fakt jazdy na luźnej czy nie lużnej wodzy jest w tym wypadku bez znaczenia - dziękuję za uzmysłowienie Smile
Właśnie oglądam filmy z Nevrozovem - to jest dopiero prawdziwe zaufanie! jedno wielkie łaaał!
Nie zdawałam sobie sprawy, że coś takiego można zbudowa z koniem.

ps Ja też zostawiam nieraz konia osiadłanego i w ogłowiu w korytarzu, na chwilkę i też sprzęt do tej pory mam cały. Ale staram sie mieć ją na oku, bo lubi odskoczyć jak widzi, że cos się niespodziewanie rusza. Swoją drogą - jakbym spędzała z nią więcej czasu i bawiła się z nią itp, to pewnie dało by sie tę strachliwośc wyeliminować. Gdybym potrafiła zbudować naprawde głęboka więź. Szczerze mówiąc nigdy w życiu nie miałam pojęcia, co z końmi można zrobić, nie zakładając im nic na głowę.Byłam raczej ślepa, ale zawsze mozna to nadrobić. Zresztą to forum mocno juz na mnie podziałało, zupełnie inaczej podchodze do wszytskiego od kilku dni(szczególniejak widze ilu ludzi stosuje metody naturalne, jeździ bez ogłowia it). Nie spieszy mi się ostatnio, spędzam więcej czasu z koniem, próbuje jazd na kantarze itp. Ale wciąż mam wrażenie, że błądze, że można tyle zrobić i w ogóle. Czas się wziac do roboty i zagłebić w literaturę. Szkoda, ze się zbliza sesjaSad


- Guli - 01-03-2008

Gaga ... Jak koń będzie się chciał zaplątać w sprzęt, to moja obecność tego nie zmieni....

To zdanie dla mnie jest bardzo wazne.
Bo najczęściej o tym zapomina się.

Zarzucono mi , ze kon biega z chambonem luzem i to jest tak, jakbym wstawiła wypiętego konia do boksu :evil:

A czy różni się lonzowanie tak wypiętego konia od biegającego luzem?

W czym ma niby pomóc lonża , jesli koń cos zrobi - choc nawet nie bardzo wiem co- przełoży nogę ?

Na lonzy może zrobić to samo.

Mnóstwo ludzi pracuje z koniem na lonżowniku, bez zapinania lonży.
Mój "lonzownik" po prostu jest sporo większy :wink:

Moim celem było przekonac konia, że mozna chodzić, biegać z głową trochę niżej.
Trochę, bo wypięcie długie.

Od dawna koni nie lonzuję, tylko ganiam luzem, bo wtedy od razu dwa biegają, co mnie ułatwia pracę.

Oczywiście, że głównie po to, żeby zmusić je do ruchu, bo najchętniej snują się w poszukiwaniu jedzenia, lub drzemią.


Co do puszczania luzem koni na nieogrodzonym terenie.

Robię to na łąkach .
Konie nie stoją całymi dniami w boksie tylko na kawału ogrodzonej łaki.
Otwarta przestrzeń, znają więc te tereny doskonale .
Mają ruch zapewniowny codziennie, więc nie jest to wyrwanie się z więzienia i szaleństwo z tym związane.
Owszem, kuc musi ostro pobiegać, pogimnastykowac się , ale koń natychmiast zaczyna jeśc trawę.
Nawet jak musze z Wekslem obejsć wielki kawał, bo on jak gospodarz musi wszystko sprawdzić , oznaczyć teren, to koń pasie się zaraz za ogrodzeniem, patrząc z politowaniem na krążącego kuca Big Grin

Jak kuc swoją prace wykona i wreszcie zatrzyma się na pasienie w dużej odległości od konia, to ten ostani dopiero przybiega do nas i juz pasą się w kupie.

Biorę obydwa na uwiązy jak chcę ściągnąc je na wybieg, bo im zawsze mało, a ja trawą nie odżywiam się :wink:


- Tania - 01-03-2008

Mnie się wydaje,że głosy krytyczne pod adresem Guli są /podobnie jak niegdyś moje/ nie wynikają z chęci dokuczenia i wykazania wyższości -a przeciwnie-z troski i o Guli i o konia.
Wiszące wodze to ryzyko dla wodzy -bo się urwą ,ale skórzany pasek,linka nagle napięta po nastąpieniu nogą ,złapaniu pęciny i szarpnięciu tnie jak brzytwa i dobrze jak się na skórze skończy. Zatem nie ma sensu takiego ryzyka stwarzać i można konia puszczać luzem-ale wodze za puśliska założyć.
Kiedy Tania zostawiona przy koniowiązie /zaufałam i sobie poszłam po szczotki/ oddała do tyłu /śnieg zleciał z dachu z hurgotem/ drąg się urwał a gwóźdź Tani nogi pokaleczył-to lina od uwiązu tak się zakleszczyła,że się stopiła i za nic się jej nie dało odwiązać.A wystarczyło poprosicv,żeby ktoś przy Tani stał,albo szczotki mi podał.Czyli zaufałam bez sensu. A koń cierpiał.
I zaufanie nie pomoże jak nasz ulubieniec zapragnie się z siodłem wytarzać -i tak bywa.Szkoda znów siodła.
Guli ma poprostu szczęście ,że omijają ją złe zdarzenia .
Nie znaczy to,że takich zdarzeń nie ma i,że opowieści o nich są wyssane z palca.Albo,że przydarzają się tylko głupkom.Moja koleżanka /bardzo doświadczona/ miała taką samą przygodę jak Pan Wojciech -z siatką w lesie.Koń się potwornie pokaleczył,chociaż ufał jej na pewno /klacz wychowana przez nią i posiadana 17 lat/
Może odwrócę temat- nie należy wykorzystywac tego,że konie nam ufają i ich bez potrzeby narażać.


- Gaga - 01-03-2008

Taniu - przepraszam, że w ten sposób "odbiję piłeczkę" - ale gdyby Twój koń nie był uwiązany - po prostu oddaliłby się, nic sobie nie robiąc... Gdyby ktoś przy niej stał - nie miałby szans zapobiec histerii, w jaką wpada uwiazany koń w momencie zagrożenia...

Każdy z nas ma jakiś poziom zaufania do własnych zwierzaków - czy to konie, czy psy, czy rybki - i jeśli zwierzętom nie dzieje się przez to krzywda, to dlaczego mamy zmianiać własne i końskie (psie, rybkowe) zwyczaje??

Ja zapewne nie puściłabym wypiętego konia luzem zwłaszcza na nieogrodzonym terenie. Aż tak im nie ufam... ale z drugiej strony niejednokrotnie pracujemy np w tranzli, ale bez niczego (lonży, uwiązu, etc...) na ujeżdżalni, czy po prostu zupełnie "luzem". Ogrodzenie ujeżdżalni nie jest dla młodego, czy dla nieleśnej żadną poważną barierą - w czasie, kiedy same fruwają sobie po pastwisku - potrafią ogrodzenia skakać bez najmniejszego wysiłku... zatem niebezpieczeństwo istnieje i w takim przypadku...


- Promyl - 01-03-2008

a ja przez wieloletnią pracę z moim koniem mam wrażenie, że czasem za bardzo jej ufam a czasami za mało ... bo ufać koniowi moim zdaniem to sztuka ...
wzajemne zaufanie budowane powoli między człowiekiem a koniem podlega ciągłym zmianom i ewaluuje ...

Zaufanie musi być dwustronne a jednocześnie jeśli chcemy być przewodnikiem stada powinniśmy przewidywać i minimalizować ryzyko ...

Uczę się tego cały czas ....


- Tania - 01-03-2008

Cytat:
Gaga Taniu - przepraszam, że w ten sposób "odbiję piłeczkę" - ale gdyby Twój koń nie był uwiązany - po prostu oddaliłby się, nic sobie nie robiąc...
Prawda.Ale wszyscy przywiązywali,to ja też.Nie mówię,że to mądre było.
Jakbym zostawiła bez wiązania to by uciekła tak czy owak a wkoło była wtedy budowa najeżona wykopami i drutami.
Tylko najgorsze,że Treser właśnie człapał do nas i z daleka mówił:
-Nie rób tak,bo....
A ja byłam "mądrzejsza" bo pełna wiary we własne umiejętności.
A potem jest taka okropna chwila,kiedy koń chory,ranny i taki bezradny i się do nas przytula ufnie.
Cejlon mógł sobie kark skręcić jak złoto i zabić się na miejscu.Brrr...


- Gaga - 01-03-2008

Fakt faktem, ze mądry Polak po szkodzie... i ciężko tak na prawdę stwierdzić co by było gdyby... Ważne, że skończyło się stosunkowo szczęśliwie - bo - jak rozumiem - koń się z czasem wylizał... :-)