Hipologia
Konie w hipoterapii - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Konie w hipoterapii (/showthread.php?tid=113)

Strony: 1 2 3


- szaman - 01-06-2008

a czy ktos moze wie gdzie robi sie kurs hipoterapii i wszystko co z nim zwiazane?? ja wiem tylko ze aby go zrobic nie trzeba miec kursu instruktora...

(Dyskusja o "poziomie L" i klasach LL i L w ogóle została wydzielona TU. Teolinek)


- Cejloniara - 01-06-2008

http://www.hipoterapia.org/index.php?action=h_kursi.php

Tak własnie coś pamiętałam, że trzeba szukac w Krakowie :-) Przeczytaj od razu pierwsza dwa akapity Szaman :-)


- jut - 01-14-2008

szaman
Kursy hipoterapii (a konkretnie Instruktora rekreacji ze specjalnością Hipoterapia) polecam robić w Polskim Towarzystwie Hipoterapeutycznym .
http://www.pthip.org.pl/
Tam możesz liczyć na profesjonalnie przygotowane zajęcia prowadzone zarówno przez świetnych teoretyków jak i doświadczonych praktyków. Kursy organizowane są chyba dwa razy w roku. Część teoretyczna w Warszawie lub Krakowie a praktyki można zrobić w kilku ośrodkach rozrzuconych po kraju.
Wiem też,że jest ileś tam kursów organizowanych przez inne organizacje ale z mojego skromnego doświadczenia wynika, że nie kształcą najlepiej.


- sokolowskipiotr - 01-20-2008

Witam!
Cofając się trochę na początek tego tematu do tej dziewczyny, która jeździ na koniu i również go ubiera nie mając rąk przypomina mi się pewna historia, którą zobaczyłem w TV.
Nasza polska kochana telewizja niestety bardzo rzadko pokazuje programy związane z jeździectwem i końmi, ale kiedyś natrafiłem na program o niewidomej amazonce. Ta pani (niestety nie pamiętam, kto to) przygotowywała się do startu w para olimpiadzie a była niewidoma i wydawałoby się jak może się ktoś taki poruszać po czworoboku?. Okazało się, że może i to jeszcze jak! Sam bym chciał, choć w połowie umieć się tak poruszać po czworoboku, z taką precyzją, wyczuciem i gracją. Ona również sama sobie szykuje konia a na pytanie, w jaki sposób porusza się po czworoboku, odpowiedziała, że wsłuchuje się w dźwięk sypanego piasku przez końskie kopyta o płotki czworoboku. Była również pokazana sytuacja jak ona ze swoją trenerką się zamieniły rolami i trenerce zawiązano oczy to ta dziewczyna stojąc poza czworobokiem lepiej znała położenie trenerki niż ona sama. Taki widok uczy nas uznania do osób niepełnosprawnych za ich osiągnięcia, jak również mobilizuje nas w pełni sprawnych do lepszego porozumienia z naszą drugą czworonożną połową.
Pozdrawiam


Re: Konie w hipoterapii - Konicek - 04-02-2008

dzis na przystanku, podszedl do mnie c zlowiek, ktorego zainteresowaly moje buty jezdieckie, od slowa do slowa doszlismy do tego ,za zaprasza mnie jako wolontariusza na warsztaty hipoterapeutyczne. zgodzilam sie z przyjemnoscia , ale jak odszedl stalam z jego wizytowka w reku i naszly mnie watpliwosci... czy sobie poradze?? czy ktos z was mial okazje byc wolonrariuszem przy hipoterapii ??
wiem ze wiaze sie to z olbrzymia odpowiedzialnoscia, jestem pelna obaw , ale i nadzieji. jak wyglada ta pomoc ?? wiem ze jesli juz sie zglosze nie bede mogla zrezygnowac, takze chcialabym otzrymac jak najwiecej wskazowek. bede wdzieczna!!


Re: Konie w hipoterapii - Joanna Dobrzyńska - 04-04-2008

Duchowa Przygodo,
nie pytaj hipoterapeuty, ale leć do lekarza z takim problemem. Dyskopatie dzielą się na d. odc lędźwiowego i szyjnego. Są skutkiem zwyrodnień (w tym złych nawyków) lub też jakiegoś wypadku, uderzenia. Może kiedyś się uderzyłaś, nie pamiętasz... Ogólnie- jeśli dolegliwość powtarza się z częstotliwością większą niż 3 m-ce to niestety, trudno mi to napisać, ale jazdę konną powinnaś zarzucić. I myślę, ze każdy hipoterapeuta Ci to powie. Chyba, że poddasz się operacji i wszczepią Ci implant, powrócisz do normalnego funkcjonowania w stosunkowo krótkim czasie. Jeśli masz dyskopatię rzadszą, możesz jeździć, ale jak wspomniałaś, skonsultuj sposób dosiadu z hipoterapeutą lub też, co zrobiłabym na Twoim miejscu, z dobrym rehabilitantem. W takim momencie decyzję i ryzyko podejmujesz sama, ale jeśli tylko kiedyś poczujesz mrowienie w k. górnych, przerwij jazdę, bo to nie skończy się dla Ciebie fajnie.

Mnie samą urzekła dawno temu mała dziewczynka (obecnie mogę powiedzieć, ze mpd - tetrapareza) którą widziałam na pierwszych zajęciach z koniem i po upływie około roku, też na koniu. Do dziś pamiętam jej przykurczone rączki, apatię i twarz pozbawioną emocji, dziecko może 4-letnie, ale zupełnie zobojętniałe na wszystko wokół. Łza zakręciła się w oku gdy rączki zacisnęły się na grzywie, z zaciśniętych piąstek wychyliły sie paluszki, a na zakończenie zajęć koń otrzymał kostkę cukru podaną na niemal całkiem wyprostowanej dłoni przytrzymywanej lekko przez rodzica. Łaskotanie końskimi, ciepłymi wargami wywołało uśmiech na twarzy dziewczynki. Postanowiłam wówczas, ze kiedyś nadejdzie taki moment i może przy moim niewielkim udziale jakieś dziecko się uśmiechnie :wink:


Re: Konie w hipoterapii - Karolina Jaskulska - 04-05-2008

ja jestem wolontariuszką, przy hipoterapii też pomagam, ale moja praca ogranicza się do wsadzania dzieci, pomoc przy prowadzeniu konia. lub pomocy takiemu dziecku przed lekcją (dobór toczka, rozmowa , nakarmienie konia przez dziecko, pogłaskanie, zaprzyjaźnienie się z koniem, na zajęciach często przynoszę jakieś piłeczki obręcze)

Musisz się nastawic że dzieci są różne... czasem bardzo grzeczne, posłuszne, poprzez oporne, nieusłuchane, histeryczne.

Dużo jest dzieci autystycznych, na początku nie wiedziałam jak postępować, ale wszystko zostało wyjaśnione, więc nie bój się,


Re: Konie w hipoterapii - Lutejaxx - 04-05-2008

Asio,dzięki za troskę... Big Grin
u doktorów juz byłam . Zrobiono mi rezonanas magnetyczny ponieważ miałam silne zawroty głowy i zaburzenia czucia, a czasem niedowłady.

Wyszła bardzo poważna dyskopatia szyjna....nawet pływac mi nie wolno ponoć. Chyba, ze na plecach. Wtedy zarzuciłam siłownię, ale konno jeździłam dalej bagatelizując sprawę. Raz jedyny spadłam bardzo delikatnie....i od razu zupełnie straciłam czucie w nodze. Mąz musiał mnie podsadzić na konia, bo po strzemieniu nie dałabym rady! Wtedy sie przejęłam i teraz.....jest jak jest. Zrobiłam sie za bardzo ostrozna i to odbija sie na mojej jeździe. Ale juz wypracowałam taki nieco swój styl i radzę sobie. Oczywiście nie szaleje jak kiedyś! Big Grin

Dlatego jednak przestałam chodzić do doktorów /moj mąż jest przerażony/....bo oni naganiają mi demony!
No i jeżdże, ostrożnie...ale....będę jeździć! Jest taki fajny lek, majamil i biorę to przed jazdą, wtedy nie czuję bólu. Dobre i to.

Co do operacji...ponieważ krązek mi w zasadzie nieomal dotyka rdzenia kręgowego to taka operacja byłaby poważna....boję się.
Ze względu jednak na konie podjęłabym się tego ryzyka...ale przez 2 lata po takiej operacji nie wolno mi będzie nawet szyją ruszać swobodnie ponoć....a na konia wsiąść absolutnie! Cry


Re: Konie w hipoterapii - Joanna Dobrzyńska - 04-06-2008

Duchowa Przygodo, z tego co piszesz dość zaawansowana. Zdrowy rozsądek to jedno, z drugiej strony więź emocjonalna z końmi i pragnienie znalezienia sie na końskim grzbiecie i to poczucie wolności- życie za to można by oddać (rozumiem Cię, bo ja też tak czuję :| ), a rodzina się martwi. Biedni ci nasi mężowie... Pasja to pasja- dobrze, ze są tacy co starają się zrozumieć Smile .
Nie wiem co Ci poradzić- na miejscu możesz skonsultować się z rehabilitantem ewentualnie z hipoterapeutą- niech oboje omówią temat. Zróbcie takie zebranie. Może coś to by dało.
Proszę też- bardzo ostrożnie! Obserwuj siebie.

whisperer13 pisze dobrze- są dzieciaki co w mgnieniu oka zeskakują z konia, choć ty z nimi siedzisz :?: , które uderzą w twarz, plują, ugryzą, albo krzyczą tak, ze zmarłego obudzą. Ale są i ciche, spokojne, różne, jak każdy.
Konicek, nie obawiaj się, bo praca wolontariusza polega na pracy z koniem, właściwego prowadzenia go, podjeżdżaniu na ujeżdżalni i w terenie (koń też musi się wyszumieć, a hipoterapia to bardzo ciężka praca więc odprężające tereny mile widziane). Głównie to pomoc przy koniu.


Re: Konie w hipoterapii - Karolina Jaskulska - 04-07-2008

ja głownie pracuję z końmi, młode ,szlone Tongue uspokajam, żeby w przyszłości mogły służyc hipoterapii. tak jak napisałaś tereny, pracana ujeżdżalni, starsze konie oczywiście też tego potrzebują i tez biorę je na jazdy, na skoki, bo o dziwo wszystkie te konie mają ogromny potencjał (niestety niewykorzystany)


Zdaża się,że ktoś z dzieciakami siedzi, ale zwykle nie, bo pracujemy na konikach polskich i wtedy dziecko jest trzymane od tyłu ręką (objęte) ręka ta trzyma również wodze z drugiej strony.


Re: Konie w hipoterapii - Amba - 01-09-2009

A ja dodam rzecz dotyczącą koni - jestem hipoterapeutka i przez kilka lat pracowałam w zawodzie i muszę tu poruszyć istotną rzecz. Konie w stosunku do niepełnosprawnych rzeczywiście się zmieniają, potrafia wyczuc ich niepweny dosiad i zachowują się zupełnie inaczej niż pod zdrowymi, niemniej to dla koni baardzo cieżka praca - tak samo jak dla ludzi, ktorzy z niepełnosprawnymi pracują, satysfakcjonująca, ale ciężka.
Dlatego proszę, by do hipoterapii nie uzywać koni starych czy nie daj boże chorych ( pomijając nawet fakt innych problemów niż psychologiczne, jak choćby nieregularności w chodzie), a tym które pracuja zapewnić odpoczynek na padoku i w terenie (pod zdrowymi, by mogly się wybrykac i "odstresować").
Hipoterapia to nie"człapanie stępem". Konie, ktore ze mną pracowałay, musiały znosić kurczowe ściskanie, niekontrolowane kopniecia, krzyki, poruszenia itp. Po dwóch godzinach zajęć były zmęczone tak bardzo, że bylo widac to na ich pyszczkach.
nie dziwmy się, że potem muszą to odregaować.
Należą im się głaskania, masaże, spacery i marchewki. Także od hipoterapeutów Smile


Re: Konie w hipoterapii - Magda Pawlowicz - 01-09-2009

Ja miałam 2 spotkania z hipoterapią oba zwiazane z tą samą osobą. Najpierw przygotowywałam konia który w przyszłości miał być używany do hipoterapi-i jest używana(to klacz). I tak jak potrafi robić niezłe problemy jak sie na niej pojedzie w teren-zwłaszcza samemu, tak na zajęciach jest bardzo dobra. Jedyny problem jaki Małgosia(właścicielka) z nią ma to taki ze koń trochę za słabo idzie do przodu. A zapomniałam napisać że to takie "coś na kształt fiorda"
A drugie spotkanie było takie-przyjechała do mnie kobieta z synkiem z Downem i zapytała czy mógłby się u mnie uczyć jeździć. Był wczesniej parę razy u Małgosi własnie ale ona jest za mocno nastawiona na dzieci z poważnymi dysfunkcjami, natomiast ten chłopak jest prawie normalnie sprawny fizycznie. Przyznam ze miałam sporo obaw bo nigdy nie prowadziłam zajęć z niepełnosprawnymi dziećmi ale w końcu matka mnie namówiła i stwierdziłam_dobra spróbujemy i zobaczymy co z tego wyjdzie..... I wyszło całkiem dobrze-nauczyłam go jechać kłusem(na klaczy koniku polskim która niesamowicie mieciutko nosi) a przede wszystkim chłopak jeżdżąc tym kłusem praktycznie non stop się śmiał. Zwłaszcza na pierwszej jeździe na której się odważyłam z nim zakłusować dosłownie przez pół godziny non stop się śmiał! Przyznam że było to dla mnie niesamowite! A potem wpadłam na pomysł żeby go zabierać "w teren" prowadząc konia na którym on siedzi z drugiego konia-na którym ja jadę-i sprawdziło się to w 100%. I teraz jeżdżę w ten sposób również z innymi dzieciakami(tzn jak mam czas czyli poza sezonem) i bardzo fajnie dzieci odreagowują stres, zwłaszcza te które mają duży problem by "dogadać się" z koniem. I tak niepełnosprawne dziecko "poddało" mi pomysł jak pomóc niektórym całkiem normalnym dzieciom....


Re: Konie w hipoterapii - Joanna Dobrzyńska - 01-11-2009

Czasem niby nic, ale z reguły przy Z. Downa i innych schorzeniach, których wsparcia w leczeniu oczekuje się od hipoterapii, występuje kilka chorób, objawów jednocześnie. I o tym zwykły instruktor nie musi wiedzieć. Oczekuje się tej wiedzy od hipoterapeuty i dlatego moim zdaniem rodzic chłopca z Z.Downa popełnił w tym wypadku błąd :!: .
Magdo, np. czy wiesz, ze prowadząc temu chłopcu zajęcia latem powinnaś mieć przy sobie (zawsze!) butelkę z wodą? Znalazłoby się i kilka innych drobiazgów Sad .
Fakt, ze niepełnosprawni wyzwolić mogą bardzo pozytywne wrażenia w prowadzących zajęcia, coś w nich obudzić i to może być nawet inspirujące (...). Nieco większą odpowiedzialnością jesteśmy obarczeni w przypadku prowadzenia zajęć z chorym niż zdrowym człowiekiem i należy o tym pamiętać. Dlatego na miejscu instr. jazdy. k nie będącego jednocześnie hipo. nie przyjmowałabym nikogo chorego. Mam tą świadomość i nawet gdy na zwykłą jazdę przyszedłby ktoś z implantem w kręgosłupie, żądałabym zaświadczenia od lekarza lub oświadczenia, ze gdyby cokolwiek się stało, jeździec jeździ na własną odpowiedzialność. Inaczej można za to nieźle "beknąć".
Dobrze jest póki jest dobrze, ale gdy coś się stanie... A rodzice niestety potrafią się "przepoczwarzyć".


Re: Konie w hipoterapii - Magda Pawlowicz - 01-12-2009

Ale żeby móc takiego oświadczenia zażądać to jeszcze musisz wiedzieć o tym implancie...Ktos kto przychodzi na jazdę z ulicy z reguły nie mówi od poczatku o swoich problemach zdrowotnych, a już w przypadku jakis problemow z kręgosłupem w zasadzie jazdę powinno sie prowadzic w inny sposób. Myślę że jednak trzeba ufać ludziom...A ta matka która przyszła z chłopakiem do mnie doskonale wie że nie jestem hipoterapeutką i traktuje to jak naukę jazdy a nie jak hipoterapię. Masz całkowitą rację co do zasad bezpieczeństwa i co do tego że powinien sie instruktor zabezpieczyć ale takie oświadczenie zdaniem wwr-owego prawnika nie ma mocy prawnej
http://www.transterm.com.pl/wwr/forum.php?dzial=1&tid=2392
Tam była dyskusja co prawda na temet hełmu na głowie Big Grin ale też na temat odpowiedzialności.


Re: Konie w hipoterapii - Joanna Dobrzyńska - 01-13-2009

Big Grin Akurat przytoczyłam taki przykład, bo się z nim spotkałam. Wykrywacza metalu nie mam :wink: , ale coś mi nie pasowało patrząc na ta osobę, zapytałam o problemy z kręgosłupem i wyszło... Wiadomo, że klientowi "z ulicy" dziwnym może się wydać fakt, że wypytany jest o stan zdrowia. Kiedy zaczynałam naukę jazdy w państwowym ośrodku, żądano kilku pozwoleń. Teraz płacisz i jeździsz.
Co do kasków i toczków- przyznaję, ze gdy jeżdżę na własnych koniach, czasem założę. Ale nie zawsze. Powinnam. Nie daję dobrego przykładu młodszym, którzy niestety uważają, że to ujma dla ich umiejętności.
Niestety internet nie przysparza zwolenników kasków- na większości z filmów jeźdźcy ich nie mają. Pokazują też jak można przechodzić pod brzuchem konia itp. Jaki przykład dajemy ? Potem płacz.