"Plan B" - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: "Plan B" (/showthread.php?tid=10) |
"Plan B" - Klara Naszarkowska - 10-14-2007 Plan A - zdejmujemy wszystko koniowi z głowy, wsiadamy, jeździmy. Koń jest spokojny, godzi się na ludzkie pomysły, podąża za wskazówkami. Jest fajnie :-) A co, jeżeli nie jest? Bo sznurek na szyi nie daje kontroli. Może dawać co najwyżej komunikację. Dlatego pojawia się pęczek pytań. * O przygotowanie. Jest potrzebne? A może nie trzeba go jakoś wydzielać, bo cała wcześniejsza interakcja z koniem była przygotowaniem? * O "procedurę przedstartową" (biorąc określenie od Parellich). Jakie przesłanki pozwalają przypuszczać, że dana para końsko-ludzka jest gotowa na bezpieczną jazdę bez ogłowia? * Jak wsiadać? W jakich warunkach? Na jakim sprzęcie? Z "siatką bezpieczeństwa" czy bez? * Jak się wsiądzie, od czego zacząć? * Co robić, jeżeli się okaże, że przeceniliśmy siebie, konia, naszą relację ze koniem, sytuację? * Czy są jakieś "nieprzekraczalne granice", za którymi są już tylko lekomyślność i głupota? Powiedzmy, że znam jakieś tam odpowiedzi na te pytania - przynajmniej na własny użytek. (Małym dowodem jest, że ciągle należę do świata żywych i zdrowych, mimo jazdy "bez głowy"). Ale może pokusić się o coś bardziej ogólnego? PNH na przykład mówi o tym, że zanim się wsiądzie, warto sprawedzić, czy koń bez oporu zegnie szyję w bok, jak się go o to liną poprosi. Bo to jest hamulec bezpieczeństwa, awaryjny (zgiąć szyję, odangażować zad, wprowadzić na maluteńkie koło i zatrzymać). Ale ta rada dotyczy sytuacji, kiedy człowiek ma chociaż jedną linę doczepioną do kantara. A kiedy takigo nawet połączenia nie ma...? PNH mówi - jak tylko przyjdzie Ci to do głowy, zsiądź. Jak się boisz, zsiądź. Wielu klasyków za to mówi: nie zsiadaj. Rozwiąż problem z wierzchu. To drugie podejście, jak się na sznureczku jedzie, wydaje się być stosowne tylko dla kamikadze. Ale i tak: co robić? - Sedna - 10-14-2007 Ja tylko powiem, że temat jest genialny, a że nijak się do tego ustosunkowac nie potrafię, to pośledzę z zapartym tchem, co mają do powiedzenia bardziej doświadczeni - Wojciech Mickunas - 10-15-2007 "Głupi niedźwiedziu ......." Teolinek odpowiedzała na moje zaproszenie i na początek postawiła kilka poważnych pytań. Będę wieć musiał się z nimi zierzyć . Proszę jednak o chwile do namysłu. Proszę też o wsparcie ! Ja nie uważam się za najmądrzejszego i nieomylnego . Mam wprawdzie zebrane przez 45 lat kontaktów z końmi doświadczenie i garść przemyśleń , ale człowiek uczy się przez całe życie!, a konie jak mało kto uczą pokory . - Asia Cieślik - 10-15-2007 Moim środkiem bezpieczeństwa jest kliker. Zawsze jak z siodła coś uczę kobyłkę i stosuję kliker, to na jego dźwięk się zatrzymuje, żeby wziąć nagrodę. I myślę, że jakby coś zaczęło iść nie tak, to po prostu bym poszukała czegoś za co mogę kliknąć. Albo ustalić, że na jakieś dane słowo koń może się zatrzymać i odpocząć. Przed "erą klikera" stosowałam słowo "dobrze" i po pewnym czasie, jak tylko je wypowiedziałam, konica się zatrzymywała- wiedziała, że dobrze zrobiła i teraz czas na przerwę. Tak samo robiłam z drugą klaczą- ona nie jest chętna do zatrzymywania się, ale i tak czasami siadałam na oklep bez niczego, bez jakiegoś przygotowania (ale wiedziała że na "dobrze" będzie nagroda). To wystarczało. Ale nie mam pojęcia co bym zrobiła jakby się wystraszyły. - jasmina - 10-17-2007 tarisa jedno zastrzeżenie jeśli klik ma oznaczać stop to wzmacniasz np. ponoszenie bo za to koń otrzymuje nagrodę. Chyba ze źle zrozumiałam i poprzedzasz klik np. słowem "stój" Mój plan? Utrzymać się, jakoś zatrzymać konia i zsiąść Nic mądrzejszego mi do głowy nie przychodzi. - Ailusia - 10-17-2007 Jasmina, tarisa chyba ma na myśli co innego, pisząc: tarisa I myślę, że jakby coś zaczęło iść nie tak, to po prostu bym poszukała czegoś za co mogę kliknąć."Jakby coś zaczęło iść nie tak" to dużo wcześniej, niż ponoszenie - jasmina - 10-17-2007 ojej... to faktycznie gapa jestem a może zmęczenie po-szkolne wychodzi - Asia Cieślik - 10-22-2007 Dokładnie o to mi chodziło jak to wytłumaczyła Ailusia! - Klara Naszarkowska - 10-29-2007 Zaczęłam się rozglądać, jakie "procedury przedstartowe" mają różne szkoły. Wrzucę dwa przkłady. Pierwsza lista jest klikerowa, ze strony http://www.zenhorsemanship.com: > Koń rozumie zasady szkolenia klikerowego. > Umie targetować. > Mogę stać koło niego z kieszeniami pełnymi smakołyków - koń nie żebrze. > Koń podąża za targetem. > Koń podąża za targetem w kierunku rzeczy, których się obawia - i targetuje je. > Koń podąża za targetem, daje się w ten sposób wprowadzić na różne powierzchnie, na przykład na folię. > Koń obniża głowę. > Koń obniża głowę do samej ziemi. > Koń potrafi zostać z głową do ziemi przez co najmniej 10 sekund. > Mogę poprosić konia o obniżenie głowy na conajmniej dwa sposoby. > Mogę skłonić konia, żeby się cofnął, poszedł naprzód, przestawił zad w lewo lub prawo, przestawił przód w prawo lub w lewo. > I to z łatwością! Koń jest lekki jak piórko. > Mogę ustawić konia nieruchomo na targecie lub w dowolnie wybranym punkcie na ziemi. > Koń będzie stał nieruchomo na targecie lub w dowolnie wybranym punkcie na ziemi, kiedy cofnę się o 5 kroków i od niego oddalę. > Będzie stał na targecie przez co najmniej 10 sekund. > Koń rozluźni szczęki i szyję, kiedy go poproszę o to liną i ustąpi zadem w moim kierunku oraz ode mnie. > Koń stoi nieruchomo podczas czyszenia, a także kiedy podejdę z czaprakiem, derkami, folią, parasolem, batem itp. > Koń porusza się stępem, kłusem i galopem w równowadze - na wolności w roundpenie. > Koń porusza się stępem, kłusem i galopem w równowadze - na lonży. > Mogę prowadzić konia na luźnym uwiązie po całym placu do jazdy. > Koń stoi spokojnie przy stopniu do wsiadania. + Koń robi to wszystko w różnych okolicznościach. + Koń robi to wszystko nawet kiedy pojawiają się czynniki rozpraszające. Druga jest parellowa (z nowej płyty o bezpiecznej jeździe): > Gra w przyjaźń: zarzucamy linę na grzbiet konia i wokół nóg > Gra w przyjaźń: "helikopter" liną nad głową i zarzucamy linę na konia > Ustępowanie od nacisku: koń cofa się od nacisku ręki na nos > Ustępowanie od nacisku: obniżamy głowę konia > Ustępowanie od nacisku: odpychamy od siebie front konia > Ustępowanie od nacisku: przepychamy konia w bok rękami > Ustępowanie od nacisku: cofamy trzymając dół haltera > Prowadzenie konia w kłusie, zatrzymanie i cofanie > Gra w okrążanie: odsyłamy konia na koło, zmiana kierunku > Podążanie za sugestią: odangażowanie zadu, koń na nas patrzy > Chody boczne (jak sidepass, bez dryfu do przodu) > "Przeciskanie" między i nad przeszkodami + Koń wygląda na "jezdnego", porusza się płynnie, nie bryka, jest spokojny, itd. Ja wcześniej znałam parellową krótszą procedurę przedstartową, która bardziej przypominała symulację z ziemi tego, co się będzie robiło z wierzchu: > Przerzucanie liny przed nosem konia (człowiek koło łopatki) > Zginanie szyi (wodza kontroli z ziemi) > Przestawianie zadu naciskiem dłoni (wodza pośrednia z ziemi) > Prowadzenie konia z wysokości jego brzucha, naprzód, zatrzymywanie, cofanie, zakręty > Spokojne stanie przy wsiadaniu - lub podchodzenie do płota, z którego człowiek wsiądzie. Jak myślicie - to są zawyżone wymagania? Może nie trafione? A może po prostu dopasowane do metody w którą są wpisane? - Klara Naszarkowska - 10-29-2007 tarisa Moim środkiem bezpieczeństwa jest kliker. Zawsze jak z siodła coś uczę kobyłkę i stosuję kliker, to na jego dźwięk się zatrzymuje, żeby wziąć nagrodę. I myślę, że jakby coś zaczęło iść nie tak, to po prostu bym poszukała czegoś za co mogę kliknąć.Mi się wydaje, że co prawda kliker nigdy nie powinien służyć do zatrzymywania konia (ani przywoływania), to w sytuacji naprawdę krytycznej, można kliknąć nawet bez sensu. Uznając, że jedno wzmocnienie tego, czego się nie chce (złe emocje, złość, strach, bunt, ponoszenie, czy co się akurat zdarzyło) jest mimo wszystko lepsze, niż jakaś katastrofa, wypadek... Ale to tak z cyklu "ostateczna ostateczność". tarisa Albo ustalić, że na jakieś dane słowo koń może się zatrzymać i odpocząć.Ja sobie myślę, że tak jak psiarze mają "święte przywołanie", tak koniarzowi mogłoby się przydać "święte zatrzymanie". Pamiętam, że np. Nevzorov mówi, że jak zagwiżdże, to koń wie, że ma zamrzeć w bezruchu. Ja się staram mieć święte słówko "whoa" - używać go wtedy, kiedy jestem przekonana, że koń odpowie (czyli nie psuć go, staram się zachować pełną skutecznosć), nagradzać hojnie. - Ailusia - 10-29-2007 Myślę, że bardzo użyteczne jest to, co wyżej. Uczy przynajmniej samokontroli u konia. Nevzorov w zasadzie ma mało do powiedzenia w kwestii bezpieczeństwa, ale jest kilka warunków, które należy spełnić. Tak jak piszesz, gwizd czyli sygnał "stop": cokolwiek robisz, przestań to robić Ma nie bać się bata; ale to dla naturalnych żadna nowość. Tyle przed rozpoczęciem nauk i zabaw. Natomiast przed rozpoczęciem jazdy ma umieć być zebrany. Stąd moje lonżowanie na cordeo w zasadzie, poza kwestią mechaniczno - rozwojową (sprawy równowagi, mięśni grzbietu itp.) to na pewno wymaga to dużej dyscypliny i samokontroli. Podczas jazdy też ma być zebrany. Ale nic oprócz tego - w końcu jazda trwa tylko 15 minut. Ostatnio trafiłam na fajną książkę. Lesley Bailey, "Nowoczesny trening konia". Kupiłam ją, bo były ładne obrazki i było o metodzie klikerowej, a dla mnie to wystarczający powód żeby kupić książkę o koniach Piszą tam, o takich podstawowych rzeczach, które powinnyśmy z moją konią dopracować :oops: będąc gdzieś między stępem hiszpańskim a kapriolą. Niestety, brak systematyczności nam wytyka ta książka - Guli - 11-14-2007 Przyznaję, że nigdy nie opracowywałam sobie planu B. Za to zupełnie niechcący nauczyłam konia natychmiastowego zatrzymania na komendę głosową "stój". I musze przyznac, że to naprawdę działa , nawet jak jestem dosyc daleko od konia i chcę go zatrzymać , bo np galopuje zbyt blisko mojego samochodu. Równiez jak kon uskoczył pod innym jeźdźcem , który zaczął zsuwac sie z siodła, to na mój okrzyk "stój", po prostu zatrzymał się. Sama byłam zaskoczona, że tak dobrze reaguje na te komendę - Gaga - 11-15-2007 Mam to samo , co guli - koń zatrzymuje się na prrta, whow, stój (w sumie to ton głosu ważniejszy od słowa) lub na... rzucenie wodzy (puszczenie sznurka) i poklepanie po szyi (nagrodą w pracy jest głaskanie, klepanie oznacza stój). Działa. Jak mi się ktoś na koniu przestraszy - każę rzucić wszystko i poklepać... działa. Jak się koń nakręci (np za płotem pod lasem jeżdżą moi "ulubieni" crossowcy na motorach ( :evil: ) - działa :-) W sposób analogiczny radzę sobie z "łażeniem" przy wsiadaniu - co w przypadku mojego temperamentego konia - się zdaża... Jak próbuje łazić (a jestem przeciwnikiem przyciągania końskiego pyska do prawego boku) klepię po szyi z prawej strony - koń zamiera w bezruchu - czyli działa :-) a wszystko zaczyna się od pracy z ziemi - jeśli koń z ziemi reaguje na nasze komendy głosowe - dlaczego nie miałby tego robić pod siodłem? Re: "Plan B" - Guli - 11-15-2007 Teolinek Ale może pokusić się o coś bardziej ogólnego? Wątpię, żeby była uniewersalna recepta. Każdy koń i jeździec jest inny , a przede wszystkim różne są więzi między nimi. Generalnie napewno dobrze jest nauczyć konia natychmiastowego zatrzymania i to własnie na komendę słowną. Bo z tym zginaniem szyi może byc różnie. Raz , ze niewiele koni jest do tego przygotowanych , a jak nieprzygotowany , to mozna miec skutek odwrotny do zamierzonego. Jak kon spanikuje, to napnie mięsnie i nic z tego nie będzie, bo silniejszy. Myśle, że zapomina się trochę o roli człowieka , jego wpływie na konia. Człowiek spokojny, zachowujący zimna krew oddziaływuje swoim spokojem na konia. Oczywiście koń musi mieć zaufanie do jeźdźca I znowu uważam, że zbyt małą wagę przykłada się do głosu, gestów. Ja mam konia -kleja , który boi się jechac sam w teren. Może to zreszta juz czas przeszły , bo nabrał odwagi i pewności siebie. Ale pierwsze wyjazdy były koszmarne , a powroty baardzo szybkie :wink: Tak naprawdę zdobywaliśmy każdy metr nieznanego terenu- a on bał się wszystkiego. Pomagał ściszony , spokojny głos, czasem zachęcający , właśnie głaskanie po szyi. Tak sobie myślę, że uspokojenie konia jest rzeczą najważniejszą, bo do spokojnego konia można trafic, a do spanikowanego za nic w świecie. Przyznam , że nie bardzo rozumiem tego wcześniejszego ustalania , czy w tym momencie mozna jechac spokojnie w teren. Ja jeżdżę na ogłowiu bezwędzidłowym BB - prawdę powiedziawszy zupełnie nie pamiętam, że koń nie ma wędzidła. Może to znowu sprawa charakteru konia a może mojego do niego podejścia, ale teraz czuję się zupełnie bezpieczna . Wiem oczywiście, że jak wieje silny wiatr, to koń będzie podniecony , silniej niz zwykle reagował na rózne bodźce. Czyli jestem przygotowana w pewnym stopniu , ze możemy szybciej jeździć. No to kłania się znajomość własnego konia. Ja właściwie nie zsiadam z niego jak nie chce przejsc, ale tylko dlatego ,że nie lubię wsiadania z ziemi :wink: Wolę postac, poczekać, aż wreszcie zdecyduje sie na przejście, choc czasem omijamy łukiem najstraszniejsze miejsca. Ale zdarzyło mi się juz kilkakrotnie wziąć ze sobą ujeżdżeniówkę , żeby pogonic za zadem. Tyle, że najpierw jeździłam bez niczego, żeby nie czuł przymusu, tylko oswajał się. Tak ogólnie, to może łatwiej jest ustalic, czego nie należy robić - Lutejaxx - 11-17-2007 Teolinku jaka Ty mądra....zaraz z jazdy konnej wykluje się wyższa filozofia... fajne to jest. Podoba mi się. Powolutku wchodzę w ten świat, raczkując na razie, ale jednak... też posłucham zatem sobie co inni , bardziej doświadczeni maja do powiedzenia w tym temacie. |