Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo (/showthread.php?tid=116) |
- Tania - 02-01-2008 Jako młodych jeźdzców uczył nas nasz Szeryf takich padów jak do judo .Naziemnych.Przez bark.I wieszał huśtawkę w stodole pod sufitem.Takie tam zabawy w spadanie. - Guli - 02-01-2008 ecossaise wszyscy mówią, żeby się uczyc upadac. tylko jak to zrobic? jakoś nie mogę sobie tego wyobrazic :roll: pomysł oczywiście świetny tylko w praktyce tego nie widzę :wink: To wcale nie jest takie trudne Każdy chyba sport ma takie ćwiczenia- nawet gimnatyka artystyczna. Wystarczy materac, czy łózko- stajesz, rozluźniasz się i przewracasz.- na plecy, przez bark. Przewroty przez głowę, czy bark- popularnie nazywane "koziołkami" Zresztą ogólne wygimnastykowanie, umiejętnośc rozluźniania ciała przydaję się w czasie upadku, bo instynktownie człowiek wtedy rozluźnia się, chroniąc głowę. Ja tylko pierwszy raz upadłam na głowę, na trzeciej jeździe (w terenie) i to na własne życzenie :twisted: Koń kłusując wpadł w dziurę , ja akurat byłam w górze, słabiutko jeszcze radząc sobie- pomyslałam głupio, a zobaczymy : jak to leci się :roll: Wyjęłam nogi ze strzemion i poleciałam efektownym łukiem nad głową konia robiąc przewrót w powietrzu i lądując na plecach i niestety głowie- toczek poleciał w inną stronę. Prawdą jest , że widzi się rozbłysk przed oczami. Nigdy więcej nie upadłam na głowę - ecossaise - 02-01-2008 spoko bo moja wyobraźnia pogalopowała już w stronę upadków z konia i tak się zastanawiałam jak namówić kogoś żeby się umyślnie zglebił :roll: ja jeżeli chodzi o ilość upadków to mogę bić rekordy kiedyś. o tak ten charakterystyczny błysk. ja nie mam w zwyczaju spadać "klasycznie'' zawsze muszę dodać jakiś baletowy elemencik- pirueciki i salta mile widziane 8) - Gaga - 02-01-2008 Magda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę Guli nie trzeba na głowę spaść, aby "rozbić sobie łeb". Grawitacja ziemska i siła bezwładności są silniejsze od naszych nawet najtęższych mięśni. Poniżej wstawiam rysunek hipotetycznych upadków na bok i plecy - po spotkaniu z ziemią ciała - d rugiej kolejności z ziemią spotyka się głowa... na marginesie też mogę startować w konkrusie na największą liczbę upadków (zwłaszcza z młodych koni w pierwszych terenach... ) w końcu nauczyłam się spadać na nogi :-) - Guli - 02-01-2008 GagaMagda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę Uzyłam skrótu myślowego Powinnam napisać- nigdy więcej nie dotknęłam głowa ziemi- zawsze ją trzymałam w górze, przyjmując zetknięcie z ziemia na plecy. Dlatego upadek jest " bezpieczniejszy" z dużego konia, bo mozna ułozyc ciało , a spróbuj takiej sztuki z kuca :lol: Natomiast według ortopedy, najgrożniejszy jest upadek na siedzenie, bo z wyniku kompresji, może dojść do złamania kręgosłupa - Trusia - 02-01-2008 Magda Gulina Natomiast według ortopedy, najgrożniejszy jest upadek na siedzenie, bo z wyniku kompresji, może dojść do złamania kręgosłupa... lub na nogi. To taka odwrotność skakania do płytkiej wody na główkę, z tym samym skutkiem. Tak mnie poinstruował ortopeda operujący moją złamaną rękę. Mówił, że właśnie takich wypadków mają najwięcej. Często zdarza to się robotnikom na budowach pracujących na wysokości. Co wcale nie znaczy, że można przyjąć, że uderzenie głową nie jest groźne. Tu z kolei rowerzyści mogą coś powiedzieć. Gdzieś był taki poglądowy wykład na temat bezpieczeństwa na rowerze i pokazywali roztrzaskane kaski rowerowe. Gdyby te kaski nie okrywały głów, to ich właściciele by nie mieli możliwości zastanawiać się na skutkami jazdy bez kasku. A tak na babski chłopski rozum wydaje mi sie, że jazda konna wiąże się z większym ryzykiem niż jazda na rowerze. Ale oczywiście dorosły człowiek sam decyduje, w czym jeździ i kiedy. Tylko mówienie, że Cytat: bezpieczeństwo to nie kask, nie kamizelka, tylko większe umiejętności i lepsze porozumienie z koniem, pamiętając oczywiście, że to sport o duzym stopniu ryzyka jest dalekie od prawdy, bo istnieje tyle nieprzewidywalnych sytuacji, gdzie żadne umiejetności nie pomogą. - Gaga - 02-01-2008 heh próbowałam z kuca ;-) w wyniku niegroźnie wyglądającego upadku na siedzenie koleżanka złamała sobie kość ogonową - ponoć boli jak diabli i nijak w gips tego włożyć ;-) mnie uczono, aby upadek "z przytupem" amortyzować kulaniem. Zwinąć się w kłębek i turlać... tyle, że nauczono mnie też kiedyś trzymać krczowo jedną ręką wodze - ani dla konia to miłe (ból), ani dla człowieka (jak tu się kulać?) :-( a odruch pozostał, chociaż starałam się go pozbyć... Trusia przy upadku na nogi - siłę amortyzujesz w 3 stawach: biodro - kolano - staw skokowy, czyli zwyczajnie przykucasz... i nie jest źle ;-) fak faktem, że średnia upadków teraz to pół na rok (tfu tfu), ale w tym roku zajeżdżanie Darco - będzie się działo ;-) i bez względu na zaufanie itd... na pewno będe w kasku i może nawet w kamizelce - Lutejaxx - 02-01-2008 przez 15 lat trenowałam w siłowni, w tym również sporty walki i nauczyłam się właśnie padania...tyle, że podczas upadku z konia to jest to chyba jednak trudniejsze...odległość robi też swoje i to, ze koń często pędzi do przodu. Poza tym w moim wypadku o żadnym spadaniu mowy być nie może /dysk szyjny!/...muszę mieć szczęście po prostu. Mam nadzieję, ze będę je miała. Przez całe dzieciństwo przejeździłam konno bez żadnych zabezpieczeń, na nie zajeżdżonych często konikach i ani razu wtedy nie spadłam. Dlaczego teraz MUSI być inaczej? Wobec tego sobie i Wam podczas jazdy szczęścia życzę! - Trusia - 02-01-2008 Magda Gulina Dlatego upadek jest " bezpieczniejszy" z dużego konia, bo mozna ułozyc ciało , a spróbuj takiej sztuki z kuca :lol:Ja z kolei mam teorię, że jeśli leci się szybko i szybko sięga się ziemi, to lepiej, bo nie ma się okazji źle zareagować. Wszystkie takie moje upadki były bezbolesne i bez żadnych niemiłych skutków. A jak jeden jedyny raz spadłam jak koń zrobił skok w bok w stępie, leciałam wolniej, miałam czas, by zareagować, podparłam sie nadgarstkiem i w efekcie - złamanie z przemieszczeniem. Wtedy wymyśliłam teorię, że lepiej lecieć krótko (czyli albo szybko, albo być od początku blisko ziemi). - branka - 02-01-2008 A ja nie umiem spadać - ostatnim razem miałam banie na kolanie, a kiedyś spadłam tak na szyje, że chodziłam potem długo w kołnierzu ortopedycznym i do dziś mnie boli po jeździe odcinek szyjny kręgosłupa. I teraz łatwo mi się naciąga coś tam w tej szyi i przynajmniej raz do roku nadchodzi taki czas, że kołnierz przez 3-4 tyg i zero koni Żadko spadam ,ale zawsze niefortunnie - kiedyś wleciałam plecami w górę stojaka(dobrze, że była zakończona taka kulką jakby, bo by mnie przebiło..) innym razem w drut kolczasty.... Na szczęście Branka nie zrzuca mnie z premedytacją, bo w innym wypadku byłabym kaleką. - jasmina - 02-01-2008 miałam troche tych upadków, ale na szczęście żaden na tyle poważny abym zaprzestała jazdy na dłużej niż tydzień Ale kilka wyglądało naprawdę groźnie- jeden z praktycznie nieujeżdżonego konia, ja byłam początkująca. Co robiłam na tym koniu? Właściciel powiedział, ze koń spokojny, grzeczny i miły, ze super chodzi... a ja uwierzyłam. Długo nie pojeździłam bo koń widząc przestrzeń bardzo szybko przeszedł do szybkiego galopu, może nawet cwału? nie wiem, i zleciałam. Nie pamietam jak, chyba na plecu lub bok, ale leżałam dość długo w trawie bo tak bolało że nie mogłam się ruszyć. Najgorsze mysli- złamany kręgosłup... Ale okazało się ze to nic poważnego. Pobolało i jakiś czas potem już siedziałam na koniu, ale już innym... Moja znajoma spadłam w szkółce jeździeckiej, efekt? wstrząs mózgu, 3 miesiące bez koni. Była bez toczka, instruktorka bez papierów... Poziom zerowy. - branka - 02-01-2008 Moja koleżanka spadła kiedyś z ogiera swojego na zawodach - tzn stanał deba i się z nia przewalił i ją przygniótł - odwozili ją z zawodów helikopterem! Na 3 dzień już siedziała na koniu....dla mnie to głupota, ogier był trudny i robił co chciał, myślałam że wypadek spowoduje, że go sprzeda...ale nie... - Guli - 02-01-2008 Upadki i, przynajmniej w moim przypadku, skonczyły sie, jak zaczęłam jeździc po innych ośrodkach. Okazuje się, że nie wszędzie koni sa tak płochliwe i nerwowe. Teraz to wiem, że karygodny sposób szkolenia koni i ludzi "produkował" takie zachowania. I naprawde trudne jazdy na wyszkolonych, spokojnych koniach są bezpieczne. Nawet lesny cross przez podwójne kłody , sterty gałęzi, czyli przeszkody , które mizerny jeźdxiec ( czyli ja ) pierwszy raz na oczy widziałam , okazywały sie do przeskoczenia. Ale to zasługa koni, która ani razu nie wyłamała, a nawet ratowała mnie jak traciłam równowagę. Miałam do niej pełne zaufanie , w razie potrzeby przytrzymywałam sie grzywy , starajac sie tylko nie przeszkadzac jej i wszystko wychodziło Nawet pozwoliłam sobie na skok przez kłode w dół zbocza . Ufałam jej, nawet jak w skoku przez głeboka rozpadlinę, najpierw skoczyła na przeciwległa ściane, a potem jednym susem wyskoczyła w górę i okazało sie, że słusznie zrobiłam. Dlatego uważam, że bezpieczna jazda, to przede wszystkim odpowiednie konie, czyli spokojne i dobrze wyszkolone. Z Kuby nie spadłam, ale raz galopując bez strzemion straciłam równowage i zaczełam się zsuwać. Kon natychmiast zwolnił, a na mój okrzyk " stój"- po prostu zatrzymał sie, a ja wsiadłam głebiej w siodło - jasmina - 02-01-2008 konie są ważne- to fakt, dobra równowaga tez jest ważna, ale czasem i tak to wszystko nie pozwala uniknąć upadku. Bywa różnie, dlatego uważam, ze kask to podstawa Kask i zdrowy rozsądek - Lutejaxx - 02-01-2008 i SZCZĘŚCIE ! |