Smutna refleksja o fundamentach - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Smutna refleksja o fundamentach (/showthread.php?tid=362) |
Re: Smutna refleksja o fundamentach - Wojciech Mickunas - 01-20-2009 Bardzo dobre są te offtopy i proszę o więcej . To co piszecie jest bardzo ciekawe i pouczające, a po ilości gości na naszym forum widać ,że to co piszecie jest czytane :!: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Emila - 01-20-2009 A już myślałam,że Pan trener opra nam zafundował a tu proszę, pochwała :o Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 To jeszcze odniosę się do narzekań co do cięzkiej pracy przy koniach. Stara prawda, że ' punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia". W tym przypadku oznacza, że będąc włascicielem takiego ośrodka inaczej znosi się taką pracę niz będąc pracownikiem A że nie ma się urlopu? :lol: Zgodnie z kodeksem pracy , urlop należy sie tylko pracownikowi, a nie pracodawcy. Ja nie pamiętam, kiedy byłam na urlopie, mimo, ze konie koło domu mam od niedawna :mrgreen: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Emila - 01-20-2009 Teoretycznie tak, ale dobry włąściciel to żywy właściciel! :wink: A przy 10 konnej stajni i samotnej walce na placu boju z nimi i ze szkólką jeździecką to nawet jak już ktoś wcześniej powiedział ( przepraszam, że nie pamiętam kto, proszę o wybaczenie) nawet robokopowi baterie wysiądą, choćby nie wiem jak kochał konie. A zmęczenie idzie w parze z poddenerwowaniem, irytacją, nerwowościa itp, a przy koniach trzeba być dziarskim, uśmiechniętym i pozyytywnie nastawionym. I szczerze ja bym nie chciała uczyć się jeździć u śmierdzącego, zapoconego i brudnego trenera przysypiającego w rozgrzanym letnim piasku ujeżdżalni :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 A czy ktoś może nam tu zarysować jak szkolenia instruktorskie wyglądają za granicą? I czy ktoś ma jakąś wiedzę na temat tego jak wyglądają zagraniczne szkółki? Z tego co wiem od osób, które pracowały w Anglii, na początkowym etapie szkolenia jeźdźców nie przykłada się tak wielkiej wagi do wykształcenia niezależnego dosiadu itd., dzieciaki jako tako trzymające się w siodle już startują w zawodach (w związku z czym jest multum zawodników i masa zawodów). Na pewno przysparza to jeździe konnej popularności, ale co na to konie? W wakacje miałam klientkę, 10-letnią dziewczynkę z Anglii, jeździła już na zawody, a ledwo anglezowała. Bardzo jestem ciekawa jak to wygląda w Niemczech. Emilka, bardzo poetycko i trafnie ujęte Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 Emilia - zabiłaś mnie ostatnim zdaniem :lol: Każdy jest inny i ma też trochę inną sytuację. Gdy ma sie szkółke koło miasta, jest sie narażonym bardziej na plotki, ale i łatwiej o klientów. Tworząc miłą atmosferę i mając spokojne konie przyciąga się ludzi zmęczonych pośpiechem, miejskim życiem, stresem, itp. W takim ośrodku jak u nas, choc nie jest fenomenalny, ani piękny, ludzie sie relaksują, znajduja przyjemność w siodłaniu konia, karmieniu go, rzucaniu mu słomy pod nogi. Chętnie to robią i nie wykłócaja się o jazdy darmowe - bo jak każdy zrobi jedną małą rzecz to w 15 minut mozna dac siano i pościelić w całej stajni i nikt sie nie zmęczy i jeszcze każdy będzie się cieszył chrupaniem koni i wesołym parskaniem. Myślę, że dlatego nasza stajnia dobrze funkcjonuje - jest tuz koło miasta i z dobrym dojazdem, a jednak jest spokojnie, sympatycznie, bez presji i rywalizacji(np kto jest lepszy albo ma lepszego konia - bo uczy sie tu od początku, że każdy koń jest fajny i że dobrze siadac na różne, choc można miec tego ulubionego i na nim jeździć częściej oczywiście). Poza tym rzeczowość i wiedza osoby powadzącej stajnie ma znaczenie - jak ktos ma silne argumenty np przeciw biciu konia czy karmienia go głównie sianem a nie owsem, to klienci mu ufają, szczególnie widząc potwierdzenie w postaci wesołych i zdrowych koni. I w mieście ludzie są rózni, ale jest ich tylu, że zawsze będzie się miec jakiś klientów. I od instruktora i właściciela stajni zalezy jakich. Poza miastem może być trudniej. Czy w województwie biedniejszym niż dolnośląskie, gdzie nie stac tych mających niższe finanse, a lubiących konie na lekcje. Dlatego taka stajnia jak u nas, może nie mieć racji bytu gdzie indziej. No i cena jazd - 20 zł(może już jest 25, nie wiem) to taka cena, że prawie kazdego nawet raz w tygodniu stać na konie we Wrocławiu. Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 Co do Wysp, mogę powiedzieć o Irlandii - jest różnie - są szkółki, gdzie sie uczy słabo, ale dużo jest takich co przykłada się do wyszkolenia jeźdzców. I w ogóle tam zazwyczaj szkółki dysponują dobrze wyszkolonymi końmi. Miałam koleżanke instruktorkę mówiła, że na egzamin trzeba umiec badzo wiele - i w stajni i pod siodłem. W stajni egzamin wygląda tak, że np siodła sie konia, zakłada owijki itp i mówi się przy tym co się robi i dlaczego do egzaminatora, tak jakby był klientem. Jest o karmieniu koni też, o dopasowaniu sprzętu itp. Jest tez praca na lonzy chyba(ale nie jestem pewna na 100%), wsiada sie tez na konia z problemem. Ma sie mikrofon i mówi egzaminatorowi jaki koń ma problem(ma byc diagnoza, np że koń nie porusza się w rytmie, albo nie akceptuje kiełzna itp) i jeździ się pół h i próbuje pracowac z koniem nad rozwiązaniem problemu mówiąc co sie robi i dlaczego i co zaleca w dalszej pracy. Trzeba miec podstawy ujezdżenia opanowane, skoków chyba też. Jest tez egzamin z uczenia - dostaje się konia i jeżdzca i prowadzi im jazdę a komisja ocenia. I jest praktyka - zdaje się, że na Wyspach by być instuktorem niezaleznym to jest to 500godzin. Jest dużo ośrodków oferujących praktyki. Zazwyczaj jest tak, że ktoś kto robi instruktora przez rok pracuje w ośrodku, w którym można go zrobić i uczy się do egzaminu i robi te 500godzin i wtedy nie płaci sie za egzamin i nauke do niego i zazwyczaj dostaje się jakies małe kieszonkowe za pracę, wyzywienie i zakwaterowanie. Tylko żeby robic instruktora trzeba miec chyba 2 poprzednie lewele edukacji, cos jak nasze odznaki. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 No i czemu nie można po prostu zgapić od nich? Jeśli jest już taki gotowy dobry i sprawdzony system to czemu się na nim nie oprzeć i nie spróbować wyprodukować czegoś podobnego? Zakładam, że chodzi o to, że w takim trybie byłby spory przesiew na etapie siodłania, co oznaczałoby mniej kursantów, a to z kolei mniej kasy. I przecież te nasze egzaminy na odznaki to jest parodia, przygotowywałam koleżankę do tego w wakacje i jak czytałyśmy pytania, które są w części teoretycznej to co dziesiąte miałyśmy atak śmiechu. Swoją drogą ciekawe czyja to taka wesoła twórczość? Re: Smutna refleksja o fundamentach - Wojciech Mickunas - 01-20-2009 Tak się składa że autor tych pytań jest na naszym forum , ale więcej nie powiem. Faktycznie nie są te pytania do końca "trafione" . jest ich za dużo i wiele z nich nalezałoby zmienić . Mówi się o tym już od dłuższego czasu , tylko brakuje ochotnika ( ków) , który by się za to zabrał. Ponieważ bywam egzamiatorem mogę powiedzieć jak ja rozwiązuje problem pytań " nie do końca trafionych". Podczas egzaminu który prowadzę , zdający losuje numer pytania. Jeśli stwierdzam ,że wylosowane pytanie należy do tych " nietrafionych" , czytam kolejne. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 To sobie nagrabiłam, PZJ mnie zamknie do więzienia Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 arabiatta: To jak ze stadionami piłkarskimi - w Anglii było największe huligaństwo w Europie. Teraz znajdźcie mi bezpieczniejszy kraj jeśli chodzi o pójście na mecz. W Anglii opracowano system monitoringu stadionów, wprowadzono stewardów zamiast policji, którzy utrzymują porządek na stadionie(genialne rozwiązanie - stewardzi to ludzie w srednim wieku lub starsi - nie wypada kogos takiego zaatakować - jak to zrobisz, ktoś przyleje tobie - stewardzi są duuużo mądrzejszym rozwiązaniem niż policja - już szczególnie w Polsce, gdzie policja kojarzy sie źle - a huligani wbrew pozorom mają swoje honorowe zasady różne i starców by nie lali), wprowadzono bezpieczne bramki, przeszukuje sie każdego kto wchodzi na stadion, itp - i każdy kibic się temu bez problemu poddaje, nikt nie robi afer i problemów. Za wtargnięcie na stadion lub bójke jest dozywotni zakaz wstępu na stadion. I nie ma tak, że po 20 latach ci ktoś to anuluje. Za większe bójki jest nadzór policyjny w czasie trwania meczu - trzeba sie zgłaszac w tych godzinach na komendę. Angole to robią bo oni szanują policje. Policjanci i lekarze to osoby, którym Anglicy ufają najbardziej. U nas jest inaczej, ale dałoby sie zrobić podobny system i tak. Tylko potrzeba by troche madrych osób, które chciałyby to zrobić gdzieś tam "wyzej". Pod stadionami stoi policja konna i znowu stewardzi(ile miejsc pracy )- konie są wielkie, jak tylko robi się jakiś tłok, gdzie są kibice 2 drużyn, policjant po prostu przejeżdża między nimi koniem. Jest masa podstawianych autobusów i innej komunikacji i kazdy stoi grzecznie w kolejce po meczu by odejchać do domu - pilnuje się też by nie było tłoku w komunikacji miejskiej - jak ktos się pcha podchodzi policjant i grzecznie mówi, żeby się nie pchać. Jak byłam w Manchestrze dwa razy(ojciec był więcej razy), to w obu przypadkach 70-75 tysiecy kibiców rozjechało sie kompletnie spod stadionu w 30-40 minut bez żadnej przepychanki. I jest tak tam 2 razy w tygodniu i tak jest w całej Anglii(oczywiście są mniejsze stadiony zazwyczaj i trwa to jeszcze szybciej - z meczu West Hamu w Londynie wracałam 15 min do metra i kolejne 15 jechałam na stacje gdzie był mój hotel). Sorry za offtop ale... mój ojciec od 20 lat próbuje mówic komu sie da we Wrocku o tym, że Angole mają gotowy i pięknie działałący system. Do tego chętnie dzielą się tą wiedzą! W Polsce nikt nie jest tym jednak zainteresowany, a mojego ojca od 20 lat w tej kwestii traktuje się pobłazliwie. Owszem to kosztuje(to główny argument) - ale wcale nie aż tak gigantyczne pieniądze(poza tym można dostosowac reformy do budżetu). Poza tym zwiększenie bezpieczeństwa na stadionach spowodowalby większą frekwencję, większe zainteresowanie tym sportem, więcej dzieci by trenowało itd. Tak samo jest z jeździectwem - jest gotowy, sprawdzony system. Na pewno za kosztowny, ale można by storzyć podobny, na razie tańszy. Można zacząć budowanie go. Ale moge się założyć, że jeszcze długo będziemy ślepi na to co jest na zachodzie - to jak z puszczaniem koni na wybiegi - Polacy wciąż myślą, że koń sportowy nie może chodzić na padok. I koniec kropka, klapka na oczy. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Wojciech Mickunas - 01-20-2009 Spoko Arabiatta! Nie damy nikogo z naszych ruszyć :evil: A swoją drogą mam nadzieję ,że w tym roku uda się poprawić zestawy pytań na odznakę zmniejszając ich ilość i wyrzucając te " nie do końca trafione" , oraz takie , które się zdezaktualizowały ( np. dotyczące trzymania koni w stanowiskach , uwiazanych do ściany czego robić na szczęście już nie wolno, a pytania są) Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 Ania Guzowska Co do Wysp, mogę powiedzieć o Irlandii - jest różnie - są szkółki, gdzie sie uczy słabo, ale dużo jest takich co przykłada się do wyszkolenia jeźdzców. I w ogóle tam zazwyczaj szkółki dysponują dobrze wyszkolonymi końmi. To byłoby niezłe sito dla naszych instruktorów Ciekawe ilu ostałoby się. Ale za to zdecydowanie poprawiłaby się jakosc fundamentów A jesli chodzi o ten obrazek zmordowanego własciciela 10 koni w szkólce, to prosta sprawa. Jesli jest tak zmęczony, to oznacza, że konie zarabiają, wiec czas zatrudnić stajennego Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 W Anglii w ogóle wszytsko jest inne. Ale oni nie mieli komunizmu chociażby. W każdym razie tam są specjalne ośrodki przy dużych miastach zazwyczaj, gdzie osoby w wieku 17 - dwadzieścia parę lat ucząc się, jednocześnie mogą robic instruktora(wejdźcie na yardandgroom - stona gdzie ja co roku szukam pracy - połowa ogłoszeń o najmniej to 'working student' - niska pensja, porządne treningi i czas na nauke w college'u. I można robić w takij pracy instruktora jak się go nie ma czy inne egzaminy - u nich jest ich dużo i one cos znaczą - jak masz egzamin to wiadmo, że cos umiesz!). I najkorzystniej jest własnie na rok tak pracować - znajomi z Anglii, co mieli instruktora tak robili - pracujesz za darmo albo małe kieszonkowe własnie, ale masz nauke, kurs, praktyke - wszystko czego trzeba. Zazwyczaj takie ośrodki prowadzą trenerzy czy znani jeźdzcy/instruktorzy i przekazują porządną wiedzę kursantom. Oczywiście bywają i gorsze ośrodki - jak wszędzie. Ale tak ogólnie jest tam lepiej. Całe założenie jak uczyć ludzi jest kompletnie inne. Ale to widac po poziomie ich jeździectwa a naszego... I koniom w sumie też jest lepiej, bo tam sie trzyma na pastwiskach konie dużo - raz, że pastwisk jest wiele, dwa jest tam cieplnej i dłużej trawa rośnie zielona, a trzy taki zwyczaj, że konie dużo chodza na dwór. W wielu miejscach spędzają też noce na pastwisku(i w Walii i Irlandii tak było, gdzie pracowałam - w dzień w stajni, w nocy na pastwichach). Konie więc nawet jak w dzień szarpane, to w nocy mają spokój i relaks. Aha tam są 2 kategorie ośrodków - riding club czy school może oznaczać szkółke gdzi ejeżdzi się w zastępie - ludzie jeżdżący w takich miejscach potem nic nie umieja jak u nas - ale są oprócz tego ośrodki z normalnymi jazdami indywidualnymi i z jazdami bardziej sportowymi. Ośrodki takie bardziej treningowe. I wazne w takim miejscu szukac praktyki - od tego w dużej mierze zależy jakim się będzie instruktorem. Popytam Orlę, moja pracodawczynię sprzed 2 lat dokładnie jak tam jest, ona jest po studiach końskich jakichś. W kazdym razie taki ośrodek(jakikolwiek by nie był) ma darmową siłę roboczą(ma owszem stałych pracowników, ale zazwyczaj na stajnię 30-40 koni jest to max 2 stałych pracowników - a reszta to osoby robiące kwalifikacje przeróżne i pomagające w zamian za naukę i treningi). W dobrych ośrodkach z tego wzgledu, ze są trenerzy konie są regularnie szkolone i można na nich zdobywac solidne podstawy. Takie stajnie dbaja o miłą atmosferę, porządek itp. maja dużo klientów, którzy płacą pieniądze. I ośrodek taki sobie dobrze działa i konie na siebie zarabiają. Tam w ogóle nauka jazdy konnej jest droga - nawet proporcjonalnie do zarobków - ale ludzie chętnie płacą, bo wiedzą, że kadra jest wykwalifikowana, a konie dobrze wyszkolone - Anglicy umieją płacić za usługi. Małe dzieci głównie wysyła się do szkółek gdzie sa zastępy, a jak się widzi że dziecko naprawdę chce jeździć bierze się je na jazdy do lepszych ośrodków, takich z trenerami czy dobrymi naprawde instruktorami. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Wojtas - 01-20-2009 Zróbmy eksperyment - poprośmy Pana Ministra Sportu żeby wszyscy kandydaci na instruktorów, a nie tylko sportowcy, musieli mieć złotą odznakę. Także ludzie z TKKF czt PTTK. Zakres samego kursu rekreacyjnego i wiadomości tam wykładanych może być mniej wymagający, bardziej dostosowany do przyszłej "klienteli", ale wiedza "na dzień dobry" powinna być solidna. Jak sądzicie, zgodzi się? Obawiam się, że zbyt dużo interesów by to naruszyło... Podobnie jak okresowa weryfikacja umiejętności "chłopców ze starej paczki", czy obowiązkowe pensum szkoleń co rok. Jest jednak i kamyczek do ogródka PZJ: czy widzieliście tam komórkę, która zajmowałaby się rekreacją, i koordynowała działania w tym zakresie? Byłem na stronie internetowej PZJ, i niczego takiego nie zauważyłem, ale może to moje przeoczenie. Jest certyfikacja ośrodków, jest szkolenie młodzieży, są odznaki, ale to wszystko porozrzucane "po kątach" - jeśli coś mi w strukturze nie umknęło. Ale jeśli mam rację, to fakt że nikt nie chce się w Związku serio i w sposób skoordynowany zająć jakimiś 80% (to mój szacunek, na bazie tego co sam widziałem) ludzi w Polsce mających ochotę jeździć konno, poza ramami tzw. sportu kwalifikowanego, i tworzących najszerszą bazę jeździectwa, to już trochę powinno dziwić. |