Smutna refleksja o fundamentach - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Smutna refleksja o fundamentach (/showthread.php?tid=362) |
Re: Smutna refleksja o fundamentach - Gaga - 01-20-2009 Magda Gulina A jak zaproponuje się komus łąkę za darmo , ale do skoszenia, to zaczyna krzywienie się : to tyle pracy.....Magdo nie każdy ma sprzęt , nie każdy ma czas, nie każdy ma możliwość składowania siana dla wszystkich koni na cały rok z zapasem... Ja wolę kupić gotowe siano, które nie tylko jest już sprasowane, ale w dodatku przyjeżdża do mnie samo (w znaczeniu muszę je tylko rozpakować). Ściągam siano ponad 90 km od stajni - bo piękne, 100 ha siana dla koni w dużej części "na eksport" produkowane - to i lipy nie ma i jakość i wagę (ok 20 kg balot) trzyma... i wbrew pozorom drogie nie jest, transport podroża, ale nei narzekam - przynajmniej kopytne do ostatniego źdźbła zrzerają, bo zielone i pachnące Tanich ofert u nas też wiele, ale jakość taka, że wolę nawet nie próbować... Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 MalgorzataSzkudlarek . Nie wyobrażam sobie takiej pracy przez cały rok ... a miałam lat 20 z jakimśtam hakiem i z reguły jakiegoś pojedynczego pomocnika w stajni... To kilku miesiącach człowiek przyzwyczaja się do takiej pracy, po kilku latach jest to proste :lol: A serio- nikt nie mówi, że to łatwe , przyjemne, a pieniądze spadają z nieba. Ponieważ osobiście znam takie miejsce, to twierdzę, że jest to możliwe. Zwłaszcza, że jak wiadomo, natłoku klientów nie ma przez cały rok. A jeśli są- to dobrze , bo znaczy, że szkółka, stajnia- ma odpowiednią renomę. I uważam również, że ekonomia jest podstawą każdej zarobkowej działalności. Zresztą zarzut niskiej opłacalności pojawił się jako pierwszy w tym wątku. Dla wyjaśnienia, jestem ekonomistką i prowadzę działalność na własny rachunek od ponad 20 lat. Zieloną mnie więc nazwać nie można :wink: Ja nie mogę zgodzić się z opinia, że albo ilość, albo jakość. Rozumiem tez, że instruktor jazdy konnej rekreacyjnej to uprawnienie tylko do prowadzenia rekreacji. Dla mnie podstawa prowadzenia opłacalnej i dobrej dla koni rekreacji, to odpowiednio dobrze wyszkolone konie i właściwe szkolenie ludzi. Tak, aby jazda konna sprawiała przede wszystkim frajdę ludziom, a odbywała się z poszanowaniem koni. I wcale nie trzeba dawać koni ludziom nieodpowiedzialnym , czy zarządzac koniom prace po 8 godzin dziennie. Bo szkolenie w zakresie sportu to chyba domena trenerów , którzy maja takie uprawnienia? Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 MalgorzataSzkudlarekMagda Gulina A jak zaproponuje się komus łąkę za darmo , ale do skoszenia, to zaczyna krzywienie się : to tyle pracy.....Magdo nie każdy ma sprzęt , nie każdy ma czas, nie każdy ma możliwość składowania siana dla wszystkich koni na cały rok z zapasem... Ja wolę kupić gotowe siano, które nie tylko jest już sprasowane, ale w dodatku przyjeżdża do mnie samo (w znaczeniu muszę je tylko rozpakować). Ściągam siano ponad 90 km od stajni - bo piękne, 100 ha siana dla koni w dużej części "na eksport" produkowane - to i lipy nie ma i jakość i wagę (ok 20 kg balot) trzyma... i wbrew pozorom drogie nie jest, transport podroża, ale nei narzekam - przynajmniej kopytne do ostatniego źdźbła zrzerają, bo zielone i pachnące Tanich ofert u nas też wiele, ale jakość taka, że wolę nawet nie próbować... No nie każdy,. Mówimy przecież o prowadzeniu działalności pod nazwą" rekreacja i sport". To zastanówmy się nad własnymi możliwościami i policzmy koszy działalności. No chyba, że od razu zakładamy, że wszelkie koszty pokryją klienci, a jak się to nie uda, to będziemy mówić o tym, ze taka działalność jest zupełnie nieopłacalna :wink: Z związku z czym nie opłaca się również szkolić siebie jako zarządzającego, nauczyciela. Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 Wiadomo nic nie jest proste. Ja jestem jeszcze młoda więc pewnie tego dobrze nie rozumiem(bo beztrosko sobie studiuję, mam czas wolny i pacuję tylko w wakacje, choć od wielu już lat - ale w czymś co lubię ). Ale są rzeczy które zauważam - nasza instuktorka haruje naprawdę - sama zbiera siano, sieje pola, karmi, sprząta stajnię, puszcza konie, pracuje w szkole po 8 h, weekendy od rana w stajni itp. Ciężkie życie - ale wydaje mi się byc dużo szczęśliwsza niż niektórzy ludzie, których znam i którzy mają po prostu jedną pracę. Zawsze tyska enegią, zawsze się interesuje wszystkim co dotyczy koni, a przecież dzień dzień z nimi spędza, mogłabny być znudzona, miec dosyć. Mało znam osób, które tak cięzko pacują, a sa tak pogodne. I robią wszytsko z przekonaniem. To tak jak z dziećmi. Większość moich znajomych mówi, ze dzieci to po trzydziestce, bo oni mają jeszcze tyle rzeczy do zobienia. Tymczasem mam kilku znajomych, którzy mają dzieci dużo wcześniej. Moja przyjaciółka ma 20 lat, męża i 3 letnie dziecko - i robi dużo fajniejsze rzeczy niż ja i moi znajomi! Napawdę! I wcale nie przestała jeździć konno, chodzić na imprezy, spotykać się z ludźmi itp. Owszem ma szczęście, że chłopak się z nią ożenił, że ma pracę i że rodziny im pomagają. Ale większość moich znajomych też ma rodziny, które by im pomogły. Wszyscy ci co mają po 20 czy dwadzieścia parę lat i mają teraz dzieci robią naprawdę super rzeczy. Mają więcej obowiązków i to takich dzien w dzień te same, to prawda, ale jak się z nimi gada to o dziwo nie narzekają. I lubię z nimi spędzać czas, są jacyś weselsi. To był offtop może, ale tak dla zobrazowania, że czasem ciężkie nie oznacza straszne, smutne itp. Ja też ile razy się w cos angażuję i mam wtedy mało czasu, funkcjonuję dużo lepiej. Pewnie jakbym 20 lat ciągle się w coś angazowała to bym dostała szału, ale nic nie robiąc też sie dostaje szału. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 Ania Guzowska - nasza instuktorka haruje naprawdę - sama zbiera siano, sieje pola, karmi, sprząta stajnię, puszcza konie, pracuje w szkole po 8 h, weekendy od rana w stajni itp. Ciężkie życie - ale wydaje mi się byc dużo szczęśliwsza niż niektórzy ludzie, których znam i którzy mają po prostu jedną pracę. Aż trudno uwierzyć, że jesteś taka młoda , bo piszesz dojrzałe teksty i rozumiesz dużo więcej niejeden dorosły To już tak jest , że pracy, która daje satysfakcję może być bardzo dużo, a człowiek nie jest zniechęcony A pasjonaci, to już zupełnie inna bajka 8) A jeszcze jak prowadzą szkółkę, lubią konie, rozumieją je, to jest to "o co biega" Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 O nie nie, ja przy siedmiu koniach pracowałam jako pani instruktor, pani stajenna, pani zaopatrzeniowiec, pani pielęgniarka i nie wiem ile jeszcze osób naraz, przez okrągły rok, i zaręczam, że to nie jest praca dla jednej osoby. Przy 10 koniach musiałabym zacząć brać sterydy chyba i środki pobudzające. Weekendy? Święta? Urlop? Ja się przez ten rok wykończyłam, fizycznie, bo to robota dla trzech wysportowanych facetów, i psychicznie, bo ogromna odpowiedzialność. Edit. Ale no tak, może nie jestem wystarczającą pasjonatką Konie rekreacyjne, szczególnie w sezonie obozowym potrzebują sporych nakładów finansowych, bo wykonują pracę porównywalną z pracą konia chodzącego średni sport (a więc trzeba im dostarczyć energii i suplementów) i spalają się psychicznie, bo często zmieniają jeźdźca, dostają masę niezrozumiałych bodźców, wokół kręci się za dużo ludzi itd. Gosi wyliczenia godzinowo-finansowe są jak najbardziej sensowne (a propos siana, bierzesz z Gąsierzyna? ). A odrobaczanie, a werkowanie/podkuwanie, a szczepienie, a kontuzje, a choróbska? To wszystko trzeba obliczyć, podzielić na 12 miesięcy i wliczyć w koszta (i wychodzi niemało). Re: Smutna refleksja o fundamentach - Paweł Leśkiewicz - 01-20-2009 Magda Gulina No chyba, że od razu zakładamy, że wszelkie koszty pokryją klienci, Możesz ten wątek rozwinąć. Bo jeśli dobrze zrozumiałem, to biznes jest wtedy dochodowy, jak klient nie pokrywa wszystkich kosztów? Rozumiem tedy, że piekarz sprzedając chleb po dajmy na to 1 zł to bierze tak naprawdę tylko połowę kosztów jego wytworzenia, a resztę sponsoruje klientowi, żeby się biedaczysko z głodu nie przekręciło. New age economy :wink: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 Acha, i Magda, znowu piszesz mentorskim tonem o rzeczach, których sama nie doświadczyłaś. Pracujesz przy dwóch koniach, popracuj przy 10 przez rok, i wtedy możesz pisać, że to nic takiego i że do tego można się przyzwyczaić, i wytykaj że mamy mało dorosłe podejście do sprawy. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 Paweł LeśkiewiczMagda Gulina No chyba, że od razu zakładamy, że wszelkie koszty pokryją klienci, No cóż .. tak pokrótce, bo studia ekonomiczne dosyć długo trwają :wink: Przy zakładaniu działalności przewiduje się przychody i koszty. Niee znamy dokładnie przychodów, więc łatwiej wyliczyć koszty stałe. I liczymy. Czy bardziej opłaca się zainwestować w magazyn , czy kupować np siano po tonie, bo nie ma gdzie trzymać. A może opłaci się dzierżawić łąki za bezcen, przynajmniej w naszym rejonie. A może warto kupić jakąś maszynę. I tak dalej i tak dalej Abo założyć stałe koszty biorąc ceny rynkowe i to z górnej półki. I to wtedy będzie podstawa wyliczenia ceny naszej usługi. Sorry, ale to naprawdę nie jest miejsce na naukę ekonomii :wink: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Emila - 01-20-2009 Do tego dochodzą jeszcze koszty sprzętu, bo jeśli koń chodzi parę godzin dziennie to nie może mieć byle czego na sobie, a ujeżdżalnia Aniu musi być z odpowiednim podłożem gdyż konie pracujące na złym gruncie szybko nabawią się kontuzji. A konie w sezonie pracują dużo.Nie mogę sobie wyobrazić jak jedna osoba może podołać temu wszystkiemu. Masz 10 koni do pracy każdy musi na siebie zarobić, jeśli któryś jest chory to inny koń musi na niego pracować bo tamten z głodu padnie, tymi co nie pracują też trzeba się zająć zby z formy nie wyszły, dajmy na to każdy koń po godzinie dziennie to jest parę godzin, fakt można prowadzić jazdy grupowe, ale jeśli trafi się ktoś na lonżę to grupa odpada hock: , do tego reszta obowiązków.wychodzi na to że trzeba pracować 30h na dobę. A czas dla siebie, dla rodziny. Jestem w trakcie remontu stajni, na razie tylko dwa boksy a koszty ogromne. Nie każdy ma okazję dostawać za darmo siano czy ściółkę, zwłaszcza gdy ludzie zobaczą, że Ty na tym zarabiasz. I jakoś nie jestem przekonana co do karmienia koni rekreacyjnych samym sianem, fakt, konie w naturze radziły sobie, ale ich ruch polegał głównie na przemieszczaniu się z nosem w trawie i ewentualnej ucieczce. Może jakby koń rekreacyjny miał torbę z sianem przyczepioną do pyska to też dałby radę :wink:. Po części dlatego mamy takie warunki w ośrodkach jakie mamy gdyż niestety kokosów nie przynosi ta branża. A większość ludzi posiadających konie woli sobie sprawić jakąś przyjemność niż koniowi np podkowy zmienić, niestety polacy przez wiele lat byli ubogim narodem i niestety ta pogoń za groszem jest silniejsza niż dobro konia. Oczywiście nie wszyscy tacy są. A tak wogóle każdy kto chce sprawić sobie żywy organizm powinien przechodzić testy takie jak np policjanci lub kierowcy autobusów,w końcu zwierzę też czuje ból. Może uniknęlibyśmy wtedy takich sytuacji http://www.ligon.chorzow.pl/tara/index.php?function=show_all&no=477 Re: Smutna refleksja o fundamentach - Gaga - 01-20-2009 Koszt budowy porządnego składu na siano na cały rok przy trzech koniach to jakieś 20 - 30 tyś zł... przy 10ciu to ponad 2 - 3 razy tyle... Nie liczę późniejszej amortyzacji... miejsca które wolę wykorzystać na wybiegi, etc... Po co budować nie wiadomo jak wielkie i kosztowne składy, skoro ma się stały, i pewny dostęp do siana składowanego pod dachem? hock: tej teorii nie rozumiem... Jeśli inwestycja ma się zwrócić np po 15 - 20 latach to do kitu z taką ekonomią... Oczywiście dzierżawa łąk bywa opłacalna, tyle że w tej opłacalności warto prezwidzieć kleski nieurodzaju, opady podczas zbiorów, zmarnowane pieniądze i pracę... W przypadku, kiedy kupuje się siano "gotowe" - może i ponosi się wyższe koszty - heh na pewno sieponosi - wszak producent musi zarobić, ale odpada wizja ewentualnych strat, nie ma amortyzacji sprzętu, etc... Większość znanych mi stajni - czy to hodowlanych czy rekreacyjnych, czy hotelowych korzysta z oferty producentów pasz i ściółki (owsa, siana, słomy, trocin). Czyli outsorcing nie zawsze jak się okazuje musi być nieopłacalny... a smowystarczalnośc nie zawsze popłaca ;-) Tak arabiatto - biorę siano z Gąsierzyna - jakościowo super. Świetna współpraca. Słowem jestem bardzo zadowolona :-) Re: Smutna refleksja o fundamentach - Guli - 01-20-2009 MalgorzataSzkudlarek .. Jeśli inwestycja ma się zwrócić np po 15 - 20 latach to do kitu z taką ekonomią... Masz rację- ekonomia jest do kitu :lol: Sama nie rozumiem, czemu cała gospodarka światowa na niej opiera się hock: :lol: Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 Ja opisałam tylko przykład mojej stajni. Która funkcjonuje dobrze. Kierowniczka dzierżawi teren, ma wybiegi ogrodzone głównie pastuchami, ujeżdżalnia ma dobre podłoże, ale tylko jak jest sucho - w zimie i jesienią i jak pada jeździ sie więc po łące. Konie nie mają właściwie kontuzji(a jak mają to od kopania na wybiegu). Nie brykają, nie są znużone jakoś bardzo pracą, nie sa niesterowne i wredne czy uparte. Ale jak mówię nie pracują więcej jak 2 h, w lecie 3. Jest ich dużo, więc jak jeden wypadł z pracy z powodu operacji, to tragedii nie ma. Instruktorka rano chodzi do pracy, jedzie do domu na obiad i potem do koni ok 15-16. wtedy są jazdy, po jazdach dziewczyny(chłopaki też) pomagają poscielić, dać siano, ona karmi i jedzie do domu o 19. Rano karmi konie i puszcza( a raczej ma puszczać.,..) pracownik. Teraz będa jakies studentki na praktykach pomagac mu. W weekendy instruktorka jest rano(pracownik karmi, ona przyjeżdża o 10), puszcza konie i ma 2 jazdy. Potem ścielą, dają siano(u nas konie nie jedzą w południe paszy innej jak siano), przygotowują pasze i siano na wieczór i słome do dościelenia, zamiatają, chowają konie i o 14 już nikogo nie ma. Wieczorem karmi albo nasza weterynarz, albo któras z dziewczyn, która mieszka niedaleko stajni i jest codziennie pomagac za jazdy. Jak ktoś nie może nakarmić, to instruktorka wieczorem przyjezdża sama nakarmić - ale wszytsko jest naszykowane, zajmuje to 15 min. Jeżdzi na urlop normalnie w wakacje, czasem robi sobie też wolne i nie ma jazd(poza tym w poniedziałki tez nie ma jazd). Konie dobrze wyglądają, żaden nie jest głodny i zachudzony. Kontuzje sie zdarzają rzadko - głównie na wybiegach. Jest w stajni dużo ludzi zawsze, ona umie ich zmotywować by jej pomogli Zresztą co za problem pomóc jak jest sympatycznie i ktoś ci za to podziękuje. Może ta stajnia dobrze funkcjonuje właśnie ze względu na atmosferę. I konie które sa grzeczne, spokojne, ujeżdżone. Które w terenie nie poniosą, które skoczą małą przeszkodę, itp. Ale konie są grzeczne bo nie ma krzyku, pośpiechu, presji itp. One też przecież czują atmosferę. Owszem ziewają na jazdach nieraz, ale nie wyglądają na smutne. I nie muszą pracować nie wiem ile by na siebie zarobić. Więc nie wiem jak z tymi obliczeniami Ale jak pisałam - pensjonat pozwala utrzymać kilka koni. Praca w szkole pozwala instruktorce nie martwić się, że nie będzie mieć co jeść. Jej umiejętność znajdywania darmowej słomy, trocin i tworzenia atmosfery, w której każdy chce pomagać też się pewnie przydaje :wink: I spokojne konie przyciagają ludzi - a spytacie każdego z naszej stajni to wam powie, że większośc z tych koni jak przyszła była nie do jazdy dla poczatkujących, albo że kopały, chodziły przeganaszowane itp. Ja mam pesymistyczną wizje nauczania jazdy konnej w Polsce, Ale mam optymistyczna w tym względzie, że da się stworzyć fajny ośrodek, w którym będzie dużo chętnych na jazdę. Trzeba włożyc masę wysiłku, ale nie trzeba się zajeżdżać na śmierć. Przynajmniej taki wniosem płynie z obserwacji wiecznie pogodnej instruktorki w naszej stajni i jej pogodnych koni Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-20-2009 Czyli instruktorka przy koniach jest od 15/16 do 19, ma pracownika, a w weekendy pracuje do 14 i do tego ma kilka osób do pomocy? I wolne poniedziałki? Tak to ja mogę pracować 100 lat Bo mój dzień wyglądał tak, ze wstawałam o 6:30, herbata/kanapka, o 7 karmiłam konie i zabierałam się za boksy, o 10 zaczynałam wsiadać, każdy koń to godzina roboty - 3 konie = 3 godziny + resztę na pastwisko, jest 13, biegnie się coś na szybko ugotować i zjeść, o 14 się biegnie na pastwisko po resztę koni, a te się wywala, karmi się, przychodzi szkółka, jak masz np. 2 osoby na lonże i 3 samodzielne to zajmuje ci to z czyszczeniem, siodłaniem około 3 godzin i musisz mieć oczy dookoła głowy, jeśli przychodzą dzieci, potem sprowadza się konie, karmi i jak dobra pogoda to znowu na pastwisko (i to jest optymistyczna wersja, bo nie trzeba sprzątać boksów dwa razy dziennie), w międzyczasie się sprząta po każdym karmieniu, ogarnia przed stajnią i ew. przyjmuje weterynarza, kowala, rozładowuje siano, słomę, wrzuca obornik na przyczepę, białkuje ściany, szoruje i dezynfekuje boksy. Potem je się kolację ledwo przeżuwając i pada się na pysk. Zakładając, ze nie wydarzy się nic niezwykłego, a jak powszechnie wiadomo, przy koniach się często przydarzają nieprzewidziane sytuacje, typu włamanie do paszarni, zapalenie sobie światła, zamknięcie za sobą drzwi i obżarcie się suchymi otrębami i owsem - wtedy jest się na posterunku dodatkowo całą noc. Itd.itp., bo zawsze wypadnie jakieś extra coś. A, zapomniałam o zbieraniu kup z wybiegu, okólnika i ujeżdżalni. A najfajniej jak się jeszcze ma szefową, która zadzwoni do ciebie o 2 w nocy, że 'koń zarżał, idź sprawdź o co mu chodzi'. Nie pasjonatem trzeba być, tylko cyborgiem. Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-20-2009 No tak, z wyjątkiem kiedy jest kowal, czy coś. I kiedy trzeba siano wozić czy słomę. W lecie sa dłużej, bo konie chodza na łąki poza teren stajni i zajmuje to czas je tam dać, a jak już są to sie ich nie chce od razu sprowadzać nikomu, tylko tam siedzą ile wlezie. Ale ona pamiętam ma codziennie na 8 do pracy - w szkole i to takiej gdzie młodziez nie jest zbyt miła i sympatyczna, bo to jedne z gorszych liceów we Wro. Ona ma daleko do szkoły więc pewnie o 7 wychodzi z domu rano. I w weekendy jest zawsze w stajni rano. A jak ma wolne to tak, że i tak karmi konie i ścieli im - tylko nie ma jazd. Ale jest ok, nie narzeka, wręcz podkreśla że lubi te konie i te szkółkę. Ona się umie kurcze ustawić Ale ma wykształcenie i rolnicze i jest po AWFie, prowadziła rekreację w WKSie na dobrym poziomie we Wrocku, ma pojęcie spore o jeździe i uczy podstaw takich jak ustawienie na pomoce, rozluźnienie, jakaś łopatka itp - oczywiście tych bardziej zaawansowanych jeźdzców. Ma też jedną dziewczyne i konia młodego, które 2 lata ćwiczy i koń chodzi super, naprawdę jest dobrze wyszkolony tak w podstawowym zakresie. Takze kazdy sie tu odnajdzie - i początkujący i zaawansowany. Konia się każdemu dobierze. Jedno co to jest mało skoków. Ale dziewczyny na jazdy skokowe sobie jeżdżą gdzie indziej czasem czy na obozy skokowe, jak chca skakać. Edit - nasze realia sa niestety jakie są Za granica jest inaczej, choć pieniędzy zarabia się równie mało w stosunku do innych zawodów. Ale ja pracowałam 3 razy na Wyspach i zawsze trafiałam na wspaniałych ludzi. Harówka była straszna, szczególnie u Dermotta, bo trzeba było w weekedny wstawać o 5 i kończyć o 10 w nocy. Ale zawsze miałam wsparcie pracodawców. Oni tez harowali, umieli też ocenić kiedy miałam dość wszystkiego i nalezy mnie siłą odesłać na przerwe czy do domu Dermott każdego jednego dnia wychodził z domu o 6.30 i wracał wieczorem. Nie miał dni wolnych. Też czyscił boksy, jeździł pełno koni. Prowadził tez treningi. W dni zawodów dzień się wydłużał. Miał żone i 3miesięczne dziecko. Ciężkie życie - ja takiego sobie nie umiem wyobrazić. A on pytany czy nie jest zmęczony, mówił że o tym nie myśli, że lubi swoje życie i że nie chce robic nic innego. Ja rano nigdy nie pamietałam czyszczenia boksów bo przysypiałam, a on sobie spiewał w czasie tej roboty i coś gadał, czego ja nawet nie słuchałam, bo nie miałam siły odpowiadać XD Czasem co prawda mówił, że mu się nie chce wsiadać, ale że musi, ale i tak nigdy nie narzekał. W ogóle to był własnie jakiś człowiek cyborg. Ale miał swój dom, nowe BMW, ładną stajnię itp. I jakby chciał mógłby robic co innego. Ale wybrał takie życie. Myślę, ze wszytsko jest kwestia indywidualną - są tacy, co jak nie mają nic do roboty to wariują(Dermott jak miał chwilę wolną, to np zwijał owijki ładnie, bo mu sie nudziło xD ). Mój brat jest taki sam - on musi robic milion rzeczy na raz. Ja np za to lubie poleniuchowac i pracy u Dermotta, choć była fajna więcej jak 2-3 lata bym nie wytrzymała na pewno, chyba ze bym naprawdę musiała. W każdym razie ważne jest zaplecze finansowe - inaczej sie pracuje jak sie wie, że wracasz do ciepłego, ładnego domu czy mieszkania i że możesz jeść na co masz ochote i ubierac sie jak chcesz, a inaczej kiedy wiesz, że jeśli nie zostaniesz godzinę dłużej w stajni, to nie zjesz w ogóle nic. Dwa lata temu miałam lżejsza pracę, ale karawan pełen pająków, brak tostera(ja kocham tosty) i łazienkę wystarczająco duża może dla krasnoludka. U Dermotta miałam wielki dom z ogrodem i kuchnią jak 3 moje ale ciężsżą pracę. Ale jednak lepiej mi się pracowało u Dermotta, jak wiedziałam że wrócę do domu, który lubię i zjem to na co mam ochotę i że mam DVD, radio itp. Dobra koniec off topa - choć moim zdaniem te offtopy się wiążą z tematem. |