Hipologia
Mowa bata do lonżowania - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Mowa bata do lonżowania (/showthread.php?tid=171)

Strony: 1 2 3 4


- Klara Naszarkowska - 02-14-2008

Magda, trening posługiwania się batem/carrot stickiem/śmigłem liny/.... służy również do tego, żeby w konia nie trafić, jeśli się nie chce. A jeśli sprzęt ma wejść w kontakt z koniem, to też z siłą, o której człowiek decyduje. Czasem naprawdę chodzi o danie sygnału dotknięciem danego miejsca, nie o uderzenie, sprawienie bólu.

Co ja się namachałam tym pomarańczowym ustrojstwem... Prawą ręką, lewą, w tę trawkę, w tamten kamień... Żeby sprzęt był przedłużeniem ręki, praktyka jest potrzebna. A lepiej praktykować na przyrodzie nieożywionej :-)


- Guli - 02-14-2008

Teolinek Magda, trening posługiwania się batem/carrot stickiem/śmigłem liny/.... służy również do tego, żeby w konia nie trafić, jeśli się nie chce. A jeśli sprzęt ma wejść w kontakt z koniem, to też z siłą, o której człowiek decyduje. Czasem naprawdę chodzi o danie sygnału dotknięciem danego miejsca, nie o uderzenie, sprawienie bólu

Przecież ja tego nie kwestionuję Smile

Problem został przedstawiony przez pytającą inaczej, a potem zmieniony.

To przecież jej prawo, a ja odpowiedziałam nie w temacie Smile


- Klara Naszarkowska - 02-14-2008

No tak - rozmowy o tym, jak można postępować, kiedy koń nie chce iść naprzód, bo widzi coś (jego zdaniem) niepokojącego, jak oswajać z nowościami i wyrabiać pewność siebie (oraz człowieka), przewijały się w różnych wątkach.


A co do samego pytania martika o "niedziałanie" bata... Ja bym jeszcze wspomniała o tym, że w komunikacji z koniem stosujemy sygnały "po końsku logiczne", na które koń "intuicyjnie" od początku odpowiada oraz sygnały umowne.

Dla konia na przykład oczywiste jest, że jeśli presja jest za nim, to trzeba się przesunąć do przodu. Jeśli ktoś przy lonżowaniu zakołysze batem za koniem, albo pacnie nim o ziemię (albo w konia) to zwykle pierwszą reakcją będzie ruch do przodu. Natomiast rozumienia, że łydka znaczy "naprzód" koń musi się dopiero nauczyć. Robiono kiedyś takie badanie - sprawdzano, jak konie, które pierwszy raz w życiu miały na sobie człowieka, zareagują na przyłożenie łydek. Większość nie zrobiła nic, mniej więcej co dziesiąty poruszył się do przodu, reszta różnie - cofała się, brykała, próbowała ugryźć człowieka w nogę, kładła nawet. Ten ruch naprzód można spokojnie zaliczyć do szukania na oślep.

Dlatego nie należy się spodziewać, że dla konia pacnięcie palcatem po łopatce, czy koło łydki będzie zrozumiałe samo z siebie. Tego trzeba dopiero nauczyć. A już uczenie ruszania naprzód od świstania batem koło głowy, to karkołomna sprawa - i z gatunku prawą ręką za lewe ucho.

Zapewne można przenieść sygnał-słowo (albo cmokanie), wypracowane na ziemi. Ale ja w ogóle mało gadam do koni, więc nie sprawdzałam nigdy tej ścieżki. Albo skorzystać z pomocnika na ziemi (sygnał z wierzchu, sygnał z ziemi, koń rusza). W PNH z kolei nie używa się palcata w wyższych fazach do ruszania/przyspieszania, ale końca liny lub po prostu osobnego sznureczka (tego, który się do carrot sticka przyczepia). Wtedy fazy wyglądają następująco:
- nabranie energii przez człowieka, wola ruchu
- dosiad (w PNH to będzie napięcie pośladków, ale może być przecież cokolwiek, czego używamy jako działania dosiadu do ruchu naprzód)
- nogi (w PNH to będzie stopniowe - i nie mocne - przykładanie nogi od góry do dołu, ale znowu, to może być cokolwiek, czego chcemy używać jako łydki popędzającej)
- presja sznureczka/liny. Najpierw to będzie "samobiczowanie się" człowieka. Czyli człowiek paca sam siebie po łopatkach, raz jednej, raz z drugiej strony. Często już samo to jest wystarczająco jasnym komunikatem dla konia: presja za mną > ruszam naprzód. Jeśli to nie wystarcza, można najpierw przyspieszyć pacanie, a jeśli to za mało, wydłużyć sznureczek/linę, aż zacznie spadać na zad konia. Mocno to nie będzie, bo siła taka jak "samobiczowania" (a o masochizm nikogo nie posądzam), ale wyraziście.

Sznureczek i palcat to swoje odpowiedniki, często jednak na dzień dobry linka jest łatwiejsza do pojęcia (dla konia). Stosowanie faz (i w PNH, i gdzie indziej) polega na tym, że jeśli nie ma żadnej reakcji na niższą, to przechodzi do wyższej. A jak tylko koń zareaguje, to człowiek natychmiast przestaje działać, daje wygodę i tak wzmacnia pożądaną reakcję. Jeśli zawsze zaczyna się od fazy pierwszej i dalej postępuje sprawiedliwie, koń szybko robi się lekki na pomoce.


Gaga Jeśli natomiast z czasem bat będzie potrzebny jako pomoc przesuwająca - można już teraz stosować z ziemi zabawę w jeża - z czasem "jeża" zastępując właśnie batem...

Tylko warto odróżnić "jeża" od "gry w prowadzenie". Jeż to odsuwanie się od fizycznego nacisku, prowadzenie, to odsuwanie się od sugestii.


- Lutejaxx - 02-14-2008

Teolinku, bardzo Ci dziękuję za tak obszerną odpowiedź i próby wyjaśnienia tematu. Prawdą jest, że młody koń nie rozumie sygnałów dawanych przez jeźdźca ale jednak większość koni reaguje podobnie na bat, czyli w sumie ma przed nim respekt i posuwa się od niego (czyli np. do przodu).
Mój koń tak nie ma i być może złotym rozwiązaniem będzie to samobiczowanie, które opisałaś. W końcu na lonży udało nam się wypracować poganianie batem od tyłu, to może faktycznie tak samo należy zadziałaś z siodła? Spróbuję, przecież nie mam nic do stracenia.
Do tej pory działanie batem starałam się wzmocnić głosem- cmokaniem, jak na lonży i czasami działa a czasami nie. Może jeszcze mało czasu upłynęło, pewnie trzeba być bardziej cierpliwym i zwyczajnie robić swoje Smile


- Cejloniara - 02-14-2008

Martik, gdzieś w starszych wątkach opisywałam jak sobie radziłam z koniem, co nie reagował na łydki. Wtedy Właśnie napisałam, że bacikiem trzaskałam się po czapsie. Taki sie niefajny dźwięk robił. To a propos tego świstania przy uszach konia :-)


- Lutejaxx - 02-14-2008

Cejloniaro, znam ten dźwięk Smile Sama też czasami walę się po cholewie buta, żeby konia zmobilizować nie dotykając jego ciała. No ale to tylko połowiczne rozwiązanie tematu. Myślę, że kluczem jest to, co napisały wcześniej dziewczyny- skojarzenie popędzenia batem przy skorzystaniu z pomocy osoby z ziemi lub samobiczowanie się, które pomoże popędzić konia od tyłu.
Kiedyś byłam bardzo sceptyczna w używaniu bata jako pomocy jeździeckiej, bo wydawało mi się, że robię koniowi krzywdę. Potem jednak nastąpił przełom i zrozumiałam, że bat powinien być przedłużeniem ręki- zarówno w sferze pomocy jak i kary. Zrozumiawszy to, zaczęłam wyraźnie różnicować działanie batem. Kiedyś niestety zdarzało mi się trącać konia batem wiele razy przed długi okres czasu bez efektów ze strony konia. A to tak być nie powinno.
Ale całe życie się człowiek uczy Smile


- Klara Naszarkowska - 02-29-2008

Zastanawiałam się, jak to z naszymi "punktami" jest (do dotykania ręką, albo ew. jakimś przedłużeniem tejże, jeśli ręka za krótka). Zwykle są połączone z zachowaniem człowieka, ale nie zawsze. Czasem kilka miejsc "mówi" coś podobnego. Zarys mapy wyszedł mi taki. Te pomarańczowe kropki to są miejsca na koniu, te żółtawe - obok.

[Obrazek: tappunkty-1.jpg]

1 - cofanie
2 - opuszczanie głowy
3 - opuszczanie głowy (z wierzchu), albo prowadzenie konia koło siebie (ręka położona w tym miejscu)
4 - zatrzymanie (z wierzchu), machanie przednimi nogami (z dołu)
5 - "śliczny Teoś" vel ganaszowanie
6 - uniesienie szyi przy zganaszowaniu
7 - cofanie
8 - przesuwanie przodu konia w bok (chociaż to trochę wyżej w sumie..), albo informacja, którą z nóg podnieść w "hiszpańskim pozdrowieniu"
9 - dotknięcie kasztana podnosi nogę (zgiętą)
10 - przesuwanie konia w bok, od siebie
11 - zginanie szyi w bok (chciałabym tu wyginanie w kłodzie dodać)
12 - teoretycznie napięcie długich mięśni grzbietu...
13 - uniesienie zadniej nogi i przesunięcie jej nieco w przód
14 - przesunięcie zadu konia w bok
15, 16 - uniesienie zadniej nogi
17 - cofanie "za ogon"
18 - "dyganie" czyli jedna z przednich nóg się ugina, a koń się kłania
19 - "śliczny Teoś"
20 - uniesienie szyi
21 - przesuwanie przodu konia w moją stronę
22 - przesuwanie zadu konia w moją stronę
23 - przesuwanie całego konia w moją stronę

Do tego jeszcze dochodzi "targetowanie" nosem mojej ręki, ale to trochę odwrotność punktów do dotykania ;-)


- Ailusia - 03-06-2008

Wojciech Mickunas Nie będzie też rewelacyjnych informcji o tym ,że jeden genialny "wynalazca" skonstruował " dobrze wyważony bat z tajemniczą końcówką przez .....wykonaną"
Już mam ciarki na plecach jak sobie wyobrażam ten bat z "końcówką tajemniczą" i "świetnie wyważony"

A co Pan na to powie? 8)

[Obrazek: zbatem.jpg]

To jest bat, jakby się ktoś pytał Tongue (ten po lewej). Nazywa się Allen i wprawdzie wygląda jakby był na baterie, ale niech Pana ciarki nie przechodzą, bo w istocie jest samą łagodnością. A oto jego pierwszy dzień w pracy:

[Obrazek: nochem.jpg]

Big Grin
[Obrazek: ramener-1.jpg]

:twisted:
[Obrazek: rollkur.jpg]

To się nazywa "shapp":
[Obrazek: shapp.jpg]

Poszło mu świetnie. Inny koń nawet zrobił ukłon, ale nie robiłam zdjęcia. A Avra chciała go zjeść Tongue bez klikania, gwoli ścisłości. Ta konkretna konia w ogóle wymiata jeśli chodzi o sztuczki, ale nie bardzo doceniam jej talent, niestety. A to są kuzyni Allena z Teksasu (nieco bardziej urodziwi, trzeba przyznać):

[Obrazek: whipbucket.jpg]


Re: Mowa bata do lonżowania - Wojciech Mickunas - 03-11-2008

Z moich doświadczeń dotyczących używania przez ludzi różnych batów -"wynalazków" pozostało mi to uczucie nazywane "ciarki po plecach chodzą". Pamiętam że "wyważanie" polegało na tym by "dobrze układał sie w ręce" i dobrze , skutecznie "ciągnął". Znam też wynalazców , którzy stosowali końcówkę bata w postaci "nakrętki ósemki" na końcu rzemienia. Taki długi bat z pomysłową końcówką służył do zmuszenia konia np. do przeskoczenia przez przeszkodę , lub wejścia do wody , której się bał. Te i podobne wspomnienia są przyczyną "alergii" z jaką reaguję na opowieści o " dobrze wyważonych " batach z "tajemniczymi końcówkami".
Oczywiście baty które prezentujesz to zupełnie "inna bajka" .


Re: Mowa bata do lonżowania - Guli - 03-11-2008

A ja nie lubię batów, jakie by one nie były .
Niby rozumiem sens jego stosowania przy nauce , rozumiem, że konia mozna przyzwyczaić do dotyku i "usmiechu " bata.
Ale.. myśle, że konie tez bata nie lubią.
Może to sprawa tego, w jakim celu go używamy .
Jesli bat słuzy do poganiania, jak w moim przypadku, to konie juz tak go kojarzą.
Kuc , który nigdy nie był bity, jak widzi mnie z batem , to juz zaczyna bieganie.
Kuba trochę inaczej reaguje , nie boi się go specjalnie, mimo, że był kiedyś bity.
Oczywiście ja je ganiam po wybiegu za pomocą bata, bo mi łatwiej .
Ale juz przy lonzowaniu często muszę bat odłozyc, bo się go zwyczajnie boją.
Wydaje mi się, że gdybym bata używała , tak jak pisze Teolinek, czyli wskazując poszczególne punkty , a nie ganiała ich, to i podejście koni byłoby inne.

W każdym razie uważam, że generalnie bat jednak służy do "dyscyplinowania " koni.
To często widać w szkółkach- delikwentowi, który ma problem z jezdnością konia, wręcza się bat.
Przeciez nie po to, żeby konia czegoś nauczyć, tylko zmusić go do posłuszeństwa, mimo, że "plecak " na grzebiecie daje sprzeczne sygnały , albo sprawia niewygodę , czy ból