Hipologia
Strachy na lachy i inne dziwadła - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Strachy na lachy i inne dziwadła (/showthread.php?tid=84)

Strony: 1 2 3 4 5


- Sowa - 12-14-2007

O kurcze, mało że nie wymysliłam to jeszcze się spóźniłam o włos.
Ale kucol wyjątkowo urodziwy.


Było:
Ściągam kurteczkę i:
a) odwracam kuca, odprowadzam trochę dalej na łaczkę, zakładam kucowi kurteczkę na oczka i prubuję czy mi zaufa i pójdzie na ślepo - jak pójdzie to kluczymy, kluczymy aż przypadkiem znajdujemy się po drugiej stronie tego strasznego parowu i rwącej Niagary :lol:
b) rozścielam na rowku i prubuję czy kuc zechce "suchym kopytkiem" przejść po niej



- Guli - 12-14-2007

Sowa Ściągam kurteczkę i:
a) odwracam kuca, odprowadzam trochę dalej na łaczkę, zakładam kucowi kurteczkę na oczka i prubuję czy mi zaufa i pójdzie na ślepo - jak pójdzie to kluczymy, kluczymy aż przypadkiem znajdujemy się po drugiej stronie tego strasznego parowu i rwącej Niagary :lol:
b) rozścielam na rowku i prubuję czy kuc zechce "suchym kopytkiem" przejść po niej

Takich pomysłów z zasłanianiem oczu nie popieram.
Rozłożenie kurtki na rowie nic nie da , bo po pierwsze- zamoczy się, a po drugie, jak koń wpadnie nogą do rowu nieznanej głębokości, to może dopiero wystraszyc się , a nawet uszkodzic nogę


- Guli - 12-14-2007

Sowa .
Ale kucol wyjątkowo urodziwy.
:lol:

Tak to go jeszcze nikt nie nazwał, więc dziekuje w imieniu kuca Big Grin
Kowal, który był w tym tygodniu , powiedział, że wyglada jak rzepa- taki jest "nabity"

Może urodziwy bardzo nie jest, ale jaki rozciągnięty

[Obrazek: tradycws4_4a4e5.jpg]
Big Grin


- Cejloniara - 12-14-2007

guli Wzięła smycz- uwiąz i stojąc troche za zadem, zrobiła z niej śmigło.
Ja trzymałam z przodu wodze i widziałam , jak w miarę zbliżania się przerażającego furgotu, oczy Weksla robią się coraz większe, aż w przypływie desperacji wykonał rozpaczliwy skok przez rów, wpadając oczywiście na mnie i na konia stojącego spokojnie po drugiej stronie, na drodze.

Już dawno przestałam stosować "straszenie" jako metodę uczenia konia czegokolwiek. Ale moze w niektórych sytuacjach to skutkuje.. jak się człowiek spieszy szczególnie :-) Już wolę kurtkę na oczy i zaufanie.


- Guli - 12-14-2007

Cejloniara już dawno przestałam stosować "straszenie" jako metodę uczenia konia czegokolwiek.

Nigdy nie uczyłam, ani nie uczę konia metoda straszenia, ani kar.

Ciekawe, dlaczego mogę wyjechac ogierem w kantarze , nawet na ulice

Natomiast w tej sytuacji , okazało się skuteczne, zwłaszcza, że jak ganiam je po wybiegu , to czasem używam w ten sposób uwiązu , żeby je ruszyć z posad


- Sowa - 12-14-2007

Tania I kiedyś banner się jednym rogiem oderwał! Ucho koniowi z fotki zwisało i oko! Wybuchła panika prawdziwa.A niby konie takie niemądre.
Poprawiliśmy i się uspokoiły.

Bo porządek na chali musi być, nie bedą przecież ćwiczyć w takim bałaganie! :wink:

Cytat:Kowal, który był w tym tygodniu , powiedział, że wyglada jak rzepa- taki jest "nabity"

No, szyjkę to on ma Confusedhock: .
A co tam było na tej furtce że się tak starał? Skobelek?


- Guli - 12-14-2007

Sowa A co tam było na tej furtce że się tak starał? Skobelek?

On bardzo lubi górki i za wszelką cenę próbuje tam iść

Na pokazanym zdjęciu próbuje sforsować furtke siłą , natomiast na tym użył głowy i znalazł klamkę- gałkę Big Grin

[Obrazek: galka_a9e9c.jpg]

Ogiery maja przewaznie potężne szyje, a jak są takie krótkie, to wygląda to jeszcze masywniej Smile


- szaman - 12-14-2007

Guli a masz zdjecie Kuby? moze wrzuc jakies


- T.B. - 12-14-2007

Hoss Cartwright Ja twierdze, że w takich sytuacjach odwracam pracą uwagę konia od tego, czego on się boi.
Jak zwał tak zwał, ale działa!
Dyskusja o półkulach przygłuszyła meritum, a ja chciałbym wiedzieć:

- czy jest to skuteczne na niespodziewaną panikę najwyższego stopnia, kiedy koń zabiera się do panicznej ucieczki ("zabiera się" - ładnie powiedziane jak na określenie czegoś, co dzieje się w mgnieniu oka), a nie tylko wtedy gdy zdążymy zauważyć, że coś za chwilę i ewentualnie może konia przestraszyć?

- jak to praktycznie wykonać w innej sytucji od powyższej, gdy np. koń boi się przejść przez rowek (jak odwrócić uwagę od rowka aby przejść przez rowek)?

- to drugie wyobrażam sobie np. przy przechodzeniu obok czegoś "strasznego" (odwracamy koniu łeb w lewo i przechodzimy obok straszydła będącego po prawej) - ale czy jest to dobra metoda w dłuższej perspektywie ujeżdżania konia? czy nie lepiej pokazać i przekonać, że to coś nie jest straszne, i tak z coraz większą liczbą straszydeł aż oswoimy "wszystko" (doprowadzimy do sytuacji, że jeśli nawet koń się wystarszy, to nie będzie panikował)?


- Guli - 12-14-2007

Generalnie nie ma jednej recepty na każdego konia.
Są strachy mniejszej rangi jak np stojacy rower, ławka na łące, czy śmieci w miejscach nieoczekiwanych, las, pole.
Tego rodzaju strachy przechodzą w miarę wzrastania częstotliwości jazd.
Kuc tego rodzaju strachy pokonuje, powoli i od niechcenia zbliżając się do tego przedmiotu.
Jak juz go rozpozna i uzna na niegroźny, bo przeciez taki jest, to natychmiast strach przechodzi.
Tylko ,że on jest odwazny i bojowy- potrafi zaczepiac krowy, czy pogonic psa
Ale ma fobie, jak np błoto, czy woda na ziemi.
Nie jest to strach przed wodą, bo jest myty wodą z węża i nic go nie rusza.
To raczej strach przed unieruchomieniem nóg- nie potrafi uznać, że takie podłoże jest bezpieczne.
Koń jest mniej odważny, ale towarzystwo kuca zdecydowanie mu dodaje odwagi.
Woli omijac straszydło łukiem i ja nie pcham go na siłę , żeby zapoznał sie z nim.
Z czasem tez mu przechodzi lęk.
Obydwa natomiast nie lubią wchodzic w wąwozy, zwłaszcza w dół i po raz pierwszy.
W sumie tez nic dziwnego, bo w miarę schodzenia robi się ciasno, ściany są coraz wyższe.
Ale tego typu sytuacje nie rodzą u nich paniki, tylko odmowę ruchu do przodu.
Czasem stoimy dłuższą chwilę, aż zdecydują się pójść.
To działanie ma na celu wyrobienie u koni samodzielności , uwagi i spokoju, bo mają czas na zastanowienie się, nie są pchane na siłę.

Czasem tez stosuję odwracanie głowy końskiej.
Była sytuacja, kiedy zobaczylismy kobietę siejąca na polu nawóz ręką, z płachty zawiazanej na ramieniu.'Tak Kubę zafascynował ten widok, że bezwiednie zaczął iśc w jej stronę.
Nawet jak kierowałam go w drugą, to znowu zbaczał - ale w tym nie było przestrachu- może kojarzył sobie ten widok z jedzeniem ?
Czasem odwracam mu głowę, kiedy przygląda się czemus i nie potrafi zakwalifikować , czy to wróg , czy przyjaciel, a ja mam podejrzenie, że to moze byc nieprzyjemne
Często uspakajam głosem i głaszczę po szyi- bardzo pomocne

Bywaja naturalnie sytuacje, kiedy jedynym wyjściem jest poprowadzenie konia w ręku, za sobą


- Klara Naszarkowska - 12-14-2007

T.B. - czy jest to skuteczne na niespodziewaną panikę najwyższego stopnia, kiedy koń zabiera się do panicznej ucieczki ("zabiera się" - ładnie powiedziane jak na określenie czegoś, co dzieje się w mgnieniu oka), a nie tylko wtedy gdy zdążymy zauważyć, że coś za chwilę i ewentualnie może konia przestraszyć?
Ja najbardziej wierzę w uczenie konia samokontroli. Pokazywanie mu, że sam może się zacząć uspakajać. Utrwalanie schematów. Długą historię "przeprowadzania z prawej półkuli do lewej". Żeby łatwiej i szybciej przełączał się na tryb myślący.

Gdzieś jest moment, że wszystko przestaje działać. Ale powoli rozciąganie granice można daleko przesuwać. Jakiś czas temu wyjechałam po zmroku na plac do jazdy - nieogrodzony, za łąkami, za drogą szutrową. Nagle tuk-tuk-łup-łup, wychynęła z ciemności postać z pełną i hałasującą taczką z jednej strony. A z drugiej 3 konie z sąsiedniej stajni - wracały do siebie z terenu. Zobaczyły taczkostwora i odmówiły przejścia obok. Nie i już. Teo się nastroszył, zmobilizował, pofurczał. Ale poszedł pierwszy, podprowadził obce konie. On miał na szyi sznurek. One pełny rynsztunek. Technicznie rzecz ujmując - nie zrobiłam nic szczególnego. Myślę, że "nasza wspólna historia" zaprocentowała.

Cytat:- to drugie wyobrażam sobie np. przy przechodzeniu obok czegoś "strasznego" (odwracamy koniu łeb w lewo i przechodzimy obok straszydła będącego po prawej)
Według mnie to ryzykowne. W ten sposób straszydło jest bardziej "za" koniem. A "przed" - otwarta droga ucieczki.

Cytat:czy nie lepiej pokazać i przekonać, że to coś nie jest straszne, i tak z coraz większą liczbą straszydeł aż oswoimy "wszystko" (doprowadzimy do sytuacji, że jeśli nawet koń się wystarszy, to nie będzie panikował)?
Ja zdecydowanie jestem za tą wersją. Pokazywać świat, oswajać. Wręcz szukać nowych sytuacji, miejsc, odgłosów, zdarzeń.

Chociaż czasem, zwłaszcza jak to, co niepokoi, aż takie straszne nie jest, raczej rozproszenie, niż przestrach - wystarczy skupić konia na zadaniach, ćwiczeniach, na sobie.

Ale sposobów odczarowywania strachów jest sporo. Do wyboru :-)


- Guli - 12-15-2007

Teolinek Gdzieś jest moment, że wszystko przestaje działać. Ale powoli rozciąganie granice można daleko przesuwać.

To jedna sprawa, która według mnie wynika ze spotykaniem coraz innych bodźców zewnętrznych, które nie przyniosły żadnych zagrożen dla konia.
Czyli - pierwszy raz spotkany stojący rower może być zagrożeniem, ale jesli nie zaatakuje konia, to następnym razem koń go zupełnie pominie, bo juz zna.
Pracujące ciagniki w polu w pierwszym spotkaniu są niepokojące, ale za następnym, to znany element.
Moje zupełnie nie boja sie samochodów.
O dziwo, jak spotkalismy wśród pól, raczej nieoczekiwanie dwóch motocyklistów i musieliśmy się minąć na drodze, to konie absulutnie spokojne.

Druga sprawa, to nie tyle rozciąganie w czasie tej granicy, co szybkie uspakajanie się koni , związane z obejrzeniem się do tyłu, co je goni.
To tez obserwowałam kilkakrotnie, nawet jak były luzem czyli na wybiegu , czy koło domu
Cos niepokojącego, jakiś dziwny odgłos, ucieczka kilka kroków i natychmiastowe sprawdzenie, co się dzieje.
Kiedys sąsiad uwiązał za moim ogrodzeniem kozy.
Konie szły z wybiegu koło siatki i nagle kozy zabeczały.
Konie ich nie widziały, więc natychmiast uciekły ze 3 kroki , po czym zatrzymały się i zaczęły przyglądac.
Kuc swoim zwyczajem podszedł niespiesznie, pasąc się po drodze do siatki i dokładnie im się przyjrzał.
Kuba dopiero dołączył po dłuższej chwili .
Kozy sa teraz zaklasyfikowane , jako śmiesze, aczkolwiek niegrożne Smile

Uważam, że tego typu zachowania konia ( szybkie uspakajanie się) w dużej mierze wynikają ze sposobu ich chowania.
Czyli stajnia z możliwością ciągłego wyglądania na zewnątrz, obserwowania co się dzieje , słuchania odgłosów ulicy ,oraz całodzienny wybieg , z którego tez mozna wiele rzeczy poobserwować i przyzwyczaic się do krów, ptactwa , ciagników , a nawet do odgłosu motolotni, która często pojawia się nad łąkami.


- szaman - 12-15-2007

załózmy ze z krzeków wyskoczyla sarna, koń zrywa sie i biegnie np w odwrotna strone niz kierunek w ktorym zmierzamy. jak mam "zajac " go czyms?przekonac by sie zatrzymal? jak powrocic do lewej półkóli? prosze o konkretne sposoby dla jezdzca kory jezdzi na wedzidle.


- Trusia - 12-15-2007

guli Druga sprawa, to nie tyle rozciąganie w czasie tej granicy, co szybkie uspakajanie się koni , związane z obejrzeniem się do tyłu, co je goni.

Uważam, że tego typu zachowania konia ( szybkie uspakajanie się) w dużej mierze wynikają ze sposobu ich chowania.
To nie jest rezulatat chowu. To jest naturalna reakcja konia odziedziczona po dzikich przodkach. Konie nie mogą uciekać w nieskończoność, bo by nie miały czasu ani energii na to, co pozwala na zachowanie gatunku. Dlatego koń ucieka na taką odległość, którą uważa za bezpieczną i zatrzymuje się żeby ocenić sytuację, albo żeby robić to, na co ma ochotę, bo uważa, że jest już bezpieczny. Ucieczką może być galop na jakimś odcinku, ale też może być po prostu odskok.

Cytat:Czyli stajnia z możliwością ciągłego wyglądania na zewnątrz, obserwowania co się dzieje , słuchania odgłosów ulicy ,oraz całodzienny wybieg , z którego tez mozna wiele rzeczy poobserwować i przyzwyczaic się do krów, ptactwa , ciagników , a nawet do odgłosu motolotni, która często pojawia się nad łąkami.
Są dwie metody odczulania. Jedna to przybliżanie i oddalanie (approach and retreat), czyli stopniowe przesuwanie progu, który koń akceptuje przy wycofywaniu się, jeśli nie akceptuje. Druga to metoda zanurzania, czyli wystawianie konia na działanie jakiegoś bodźca tak długo, aż jest z nim oswojony. To, o czym pisze Guli to właśnie zanurzanie. Konie przebywające przez jakiś czas obok pracująego ciągnika czy latającej motolotni przestają je zauważać.

Oczywiście, nie wszystkie konie to samo kwalifikują jako niebezpieczeństwo i nie wszystkie konie tak samo reagują na niebezpieczeństwo. Jeden rzuci się do dzikej ucieczki, a inny będzie uważał, ze nie warto marnować energii na ucieczkę i wystarczy tylko uskoczyć. Taki jest np. mój Duszek – on odskakuje, nie pędzi. Natomiast każda nowa rzecz musi być najpierw dokładnie obejrzana i obwąchana, zanim uzyskam przyzwolenie na jej stosowanie w jego obecności. Z kolei dla Truskawki mało co wymaga oswojania. W naszym przypadku nie jest to kwestia wieku, czyli jednocześnie życiowego doświadczenia: Duszek w przyszłym roku skończy 7 lat, Truskawka – 3 i mają podobne życiorysy.


- Guli - 12-15-2007

Trusia
guli Druga sprawa, to nie tyle rozciąganie w czasie tej granicy, co szybkie uspakajanie się koni , związane z obejrzeniem się do tyłu, co je goni.

Uważam, że tego typu zachowania konia ( szybkie uspakajanie się) w dużej mierze wynikają ze sposobu ich chowania.
To nie jest rezulatat chowu. To jest naturalna reakcja konia odziedziczona po dzikich przodkach. Konie nie mogą uciekać w nieskończoność, bo by nie miały czasu ani energii na to, co pozwala na zachowanie gatunku. Dlatego koń ucieka na taką odległość, którą uważa za bezpieczną i zatrzymuje się żeby ocenić sytuację,

Z tego co piszesz wynika, ze nasze wychowywanie, szkolenie koni nie ma najmniejszego wpływu na ich zachowanie, bo przeważy instynkt.
Całe odczulanie, czy oswajanie koni z bodźcami byłoby bez sensu.
To ja się nie zgadzam z takim twierdzeniem.
Dopóki konie stały u poprzedniego właściciela , to Kuba był najbardziej płochliwym koniem, jakiego znałam ( może drugim)
Jeszcze pół roku temu umierał wielokrotnie w czasie wyjazdu- byłam przekonana, ze nie uda sie z niego zrobic konia terenowego
A teraz nie ma śladu po takim panikarskim zachowaniu.
Uważasz, że sposób chowania, w tym również pracy nie ma żadnego znaczenia?

Według literatury u dzikich koni bezpieczną granicą jest ok 400 m i dopiero po pokonaniu tej odległosci oglądają się za siebie.

Po to zdobywa się zaufanie konia, stara się go zrozumieć , darzy zaufaniem i szacunkiem, pracuje nad jego psychiką, zeby to przestraszanie się konia było "łagodne" i nie przeradzało się w panikę.