Darco - kałuża i inne historie - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Darco - kałuża i inne historie (/showthread.php?tid=291) |
Re: Draco - kałuża i inne historie - Guli - 09-22-2008 MalgorzataSzkudlarek Magdo, Darco dotychczas pracował 3 razy w tygodniu, z czego dwa razy pod siodłem w tym 1 teren (najczęściej spacerowo) jedna lonża, jeden stęp w lesie w ręku, lub praca z ziemi. Pod siodłem 40 min czasami 30 min, z czego 10 min stęp, 10 praca i 10 stęp, lub 10 stęp 10 praca, 5 stęp 5 praca, 10 stęp. Poza tym konie są od 7:30 do 20 na pastwiskach i mają święty spokój... Jak napisałam - teraz chcę trochę więcej popracować... Wedle ludzkiej miary , to może niezbyt często pracuje. Ale konkretnego konia miara może być inna To nie o fizyczne zmęczenie chodzi, tylko raczej niedojrzałość psychiczną do przyjęcia regularnej pracy. Ja nauczyłam się, że jeśli koń nagle zaczyna inaczej zachowywać się , to znak, że mu coś dolega - niekoniecznie ból fizyczny. Chyba mocno tkwi w nas , ludziach chęć narzucenia koniom własnych reguł. A przecież warto wziąć pod uwagę samopoczucie konia . W czasie przeprowadzki Kuby do mnie, mogłam uprzeć się i jechać wierzchem te 10 km, bo pewnie lepiej wyglądałoby to i mniej zmęczyłabym się. Ale ani mnie, ani koniowi nie posłużyłaby taka droga, bo musiałabym walczyć z jego narastającym strachem. A tak Kuba po pierwszym odcinku panikarskim, zaufał mi i szedł jak baranek przez wszystkie straszne dla niego miejskie rzeczy. Może było podobnie z kałużą. Mimo, że Darco bał się, to był "zmuszany" do wejścia , czyli człowiek nie sprawdził się , według niego. Mogą być to zresztą dwie różne sprawy - ot, takie moje przemyślenia, które oczywiście mogą być mylne Przypomniało mi się, że na początku naszej znajomości z Kubą, nie wszedł on do żadnej wody, czy błota. Nic nie robiłam w kierunku oswojenia go z tym problemem, po prostu z czasem przestał ten problem istnieć. Przynajmniej na terenie znanym mu, bo w obcym boi się kałuży, ale nie zmuszam go do wejścia , tylko omijamy. Za którymś razem wejdzie Re: Draco - kałuża i inne historie - branka - 09-22-2008 Z ignorowaniem jest ciekawa sprawa w ogóle, zastosowane w opowiednim momencie przynosi pozytywne rezultaty. Mój szanowny koń np nie tak dawno bał się potwornie psikaczy. Kupiłam takie coś do grzywy i ogona i przed wyjazdem nie dawała się tym popsikać, a ja twierdziłam zresztą chyba tu a forum, że ona jest nienormalna i nie da się jej przyzwyczaić. Otóż wróciłam z wyjazdu i kilka dni pracujemy z ziemii. I wczoraj postanowiłam się wziąć za grzywę i ogon, bo konia zarosła. Ogon jest poplątany cały, więc zanim zaczęłam go czesać wzięłam środek do grzywy i ogona i popsikałam. Konia poszła do przodu, trochę do tyłu, a ja jakoś byłam taka zdziwiona tym i dalej sobie psikałam. Ona się wierciła, ale stanęła na moment, to jej dałam jabłko i potem już po prostu stała. Przy grzywie znowu się wierciła, ale popsikałam to lekko i dałam drugie jabłko jak się zatrzymała. I udało mi się skończyć, pochwaliłam konie i poszłam po coś do siodlarni. Jak wróciłam dopiero do mnie dotartło, że ejstem w Polsce i mój koń reaguje histerycznie na psikacze - cóż, no to już nie reaguje Re: Draco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-22-2008 Aniu przyznam się szczerze, że nie wiem co robię, aby się zwierz zatrzymał :oops: wiele spraw traktuję bardzo intuicyjnie i - pomijając problem kałuży - dotychczas wszystko szło bardzo dobrze... postaram się przy kolejnym lonżowaniu bez lonży zwrócić uwagę co dokładnie robię. Tak, czy inaczej muszę skupiać całą uwagę na koniu, inaczej włazi do środka i staje koło mnie (co widać na drugim filmiku). Magdo - jak już wielokrotnie pisałam - do sprawy kałuży nie było problemów z Darco... Bywało, że był zmęczony, bywało - że był mniej chętny do pracy. W każdym takim przypadku robiliśmy coś dobrze (np stęp - zatrzymanie - stęp) i było po treningu. Nigdy nie wymagałam od niego więcej niż mógł i chciał (ani ja, ani moja trenerka). Obie jesteśmy zdania, że z młodym koniem lepiej pomału pracować, niż odrabiać potem problemy tak fizyczne, jak i psychiczne. Wracając do szkół tzw naturalnych - większość z nich mówi, iż z koniem powinno się pracować od pierwszych chwil życia... i ja tak robię, dzięki czemu mam konia wychowanego jak ... psa. Przychodzi na swoje imię (właściwie "pseudonim artystyczny"), łazi za mną po pastwisku i pomaga grabić (oczywiście na swój koński sposób). Ignorowany domaga się o uwagę... Gada do mnie po końsku tak werbalnie, jak i nie werbalnie... Nadal nie mamy problemów z kontaktem z ziemi (na szczęście)... Z drugiej strony piszesz, że nasza praca to za wiele dla młodego organizmu... zatem co proponujesz? Jaki plan pracy założyć, aby koń nie czuł za wielkiej presji? Dodam, że do kałuż póki co nie mam zamiaru wracać... Aniu - co do psikaczy... z moją "starą" konią jest podobnie. Jeśli ignoruję jej wyjątkowo dobrze okazywane niezadowolenie na psikacze, to jakoś udaje nam się nawet całego konia anty-muchaczem spsikać... Ogon mamy od lat opracowany - na podobnej zasadzie, jak Ty z Branką :-) też mi się kiedyś zapomniało ;-) Jednak nadal miewamy problemy - a to zastrzyk jest koniożerny, a to maść na rany (Kara ma dziurę w boku - szczęściem powierzchowną) - ale zawsze staram się ignorować jej histerie i - poza zastrzykami - w 90% działa ;-) Re: Draco - kałuża i inne historie - branka - 09-22-2008 Ciekawa sprawa z tym Draco, zaczęłam się aż w tramwaju zastanawiać nad tym Może jednak odziedziczył coś po mamie... Ale gdzies coś musi być czego nie zauważyłaś, ale co to może być nie mam pojęcia, Najgorsze jest to, że jesteśmy ludźmi, nie spytamy konia - ej, o co ci chodzi z tym brykaniem? A znaleść przyczyne ejst niełatwo, może to zabrac i miesiące. W kazdym razie mam nadzieję, że się dogadacie. Mimo wszystko to dzieciak, a z dziećmi to różnie bywa, czasem histeryzują z g powodu :lol: No ale mimo wszytsko coś mu we łbie leży i domyśl się teraz człowieku co... Może jak mu dasz przerwę to się jakoś ułoży praca. Co do histeryzowania jeszcze, zbliża się kucie Branki...Heh, ale ćwiczymy z ziemii codziennie i konia jest dużo fajniejsza wczoraj już wracała bez smyczy do stajni za mną. Podnoszę jej tez codziennie nogi na placu i wyciągam i pukam w nie. Mam nadzieję, że będzie grzeczna. Ale suszę 2 bochenki chleba na wszelki wypadek. Re: Draco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-22-2008 Darco, nie Draco (tak na marginesie) ;-) Dziś chłop mnie znów totalnie zadziwił :oops: Mam jakiś gorszy dzień, czuję się niespecjalnie, pogoda do bani - niby pada, niby nie... ciemno zimno, etc... No i nie chciało mi się do lasu jechać, tyle co na ujeżdżalni teścik na akceptację jeźdźca... i nic. Zupełnie kompletnie nic się nie działo. Konina rozluźniona, chętna do pracy, jak dawniej zupełnie fajny konik... Normalnie ja się poddaję, bo pomimo, że konie chcą nas rozumieć, to ja jakoś nie mogę zrozumieć koni Przy okazji okazało się, że ktoś nas ostatnio nakręcił przy próbie pojechania w teren. Na "czarnym małym koniu" kolega, ja na gniadym w tle osłaniam samochody... Szkoda, że tylko tyle nakręcili - bo to był tylko darcowa rozgrzewka ;-) Re: Draco - kałuża i inne historie - Karolina Jaskulska - 09-22-2008 taaa... skąd ja to znam, nic nie wychodzi wszystko się sypie, a nagle nie wiadomo z jakiego powodu znow zaczyna się układać... co do filmu. Piruety w galopie już opanowane :/ Re: Draco - kałuża i inne historie - Guli - 09-24-2008 whisperer13 taaa... skąd ja to znam, nic nie wychodzi wszystko się sypie, a nagle nie wiadomo z jakiego powodu znow zaczyna się układać... Moim zdaniem , przerwa w nauce , czy pracy wpływa pozytywnie na koncentrację, chęć do pracy. Zupełnie jak u ludzi- przecież w tym celu są urlopy Re: Darco - kałuża i inne historie - branka - 09-24-2008 Ja głeboko wierzę w przerwy widząc jak przyjemnie i łatwo pracuje mi się teraz z Branką po całym lecie wolnego. Fakt, że problemem jest teraz jej zapasienie, przez to musze uwazać z pracą, ale może to i dobrze bo się z niczm nie spieszę, a w samym stępie i kłusie można pełno rzeczy z ziemii robić. Co do filmiku ostatniego, ja bym po kilku barankach po prostu zsiadła gdyby to był mój koń. I wzięła go na lonżę czy co, albo poćwiczyła coś w ręku. Re: Darco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-24-2008 Na razie będzie miał przerwę "z przymusu" Mi wyrwali ósemkę i czuję się, jakby mi ktoś młotem w łeb... Trenerka wyjeżdża do Książa na championaty także Darco z tydzień postoi, lub popracuje tyle, co w ręku (czyli lonża bez lonży, itp) Re: Darco - kałuża i inne historie - Lutejaxx - 09-24-2008 co do przerw to zauważyłam, że na różne konie inaczej to działa...ale, może jest też coś w nas po przerwie. Przecież nie ustalamy dokładnej daty i godziny, nie planujemy dnia...a wybieramy często taką porę gdy jesteśmy w dobrym nastroju i kondycji by znowu powrócić do pracy. Koń to wyczuwa! I też chętniej współpracuje... co do zsiadania z konia gdy robi baranki to mnie uczono kiedyś , że właśnie należy je wysiedzieć , koń ma się uspokoić i jedziemy dalej...Po pewnym czasie , jako, że baranki nie są dla konie takie znowuż lekkie do robienia, sierściuch orientuje się , że nie warto aż tak się wysilać. Bo żadnej nagrody w postaci uwolnienia grzbietu nie będzie! Oczywiście, że jest to dość schematyczne podejście do sprawy...bo np. może akurat w danym momencie coś uwiera konia w grzbiet i może warto by to sprawdzić. Niemniej to co tu pokazała trenerka jest zgodne z pewnymi zasadami treningu młodego konia. Ja wciąż jestem jednak przekonana , że konie najbardziej reagują na nasz spokój bądź nie. Wiele razy widziałam jak osoba super jeżdżąca technicznie nie radziła sobie z wypłochem. A gdy na tegoż wypłoszka wsiadał ktoś od środka spokojny od razu jazda stawała się też spokojniejsza. Mimo, że ten ktoś nie był aż tak dobry technicznie czy stylowo. Ja myślę, że konie czują więcej niż my sami..... Re: Darco - kałuża i inne historie - branka - 09-24-2008 Mnie też uczono, że baranki nalezy wysiedzieć. Ale uczono mnie też np, że jak koń wyrywa nogę jak mu sie ją trzyma przy czyszczeniu, to powinno się wziąć ją natychmiast jeszcze raz, a juz na pewno nie głaskać konia itp. Tymczasem odkąd wróciłam, Branka coraz lepiej daje nogi, a robiłam tak, że jak mi je wyrywała(zawsze zadnie, bo z przodami nie ma problemu) to podchodziłam do jej głowy, głaskałam, brałam któryś z przodów i potem brałam zadnią nogę znowu, jak koń był spokojny. Ewentualnie ją odganiałam od siebie i jak opuszczała głowę i mamlała pyskiem to znowu ją do siebie brałam. I potem nogę. I nie widzę teraz problemu z dawaniem nóg, choc do końca się przekonamy jak przyjedzie kowal.. W kazdym razie jakbym postępowała wg tego co mnie nauczono czyli podnosiła nogę jeszcze raz jak mi ją wyrywała, to bym w końcu pewnie zebrała kopa od sfrustrowanego konia. Re: Darco - kałuża i inne historie - Lutejaxx - 09-24-2008 ja nie czuję się aż tak kompetentna, żeby jakoś dawać rady dla tej trenerki, bo widzę, że ładnie pracuje z koniem....Ty Aniu mimo młodszego wieku masz znacznie większe doświadczenie. Oczywiście ja też jakoś tam po swojemu odchodzę od zasad, bo i wszystkich ich nie znam. Z klaczką było tak, że jeżeli po jakiejś jeździe stawała się - na kolejnej-bardzo spięta, albo właśnie skakała baranki to starałam się nie zsiadać. Jednakże jeżeli tylko się rozluźniła i szła już grzecznie, bez brykanek to po prostu zsiadałam. Kończyłam jazdę. Na szczęście tylko kilka razy tak się zdarzyło! Nie znoszę brykania....! Re: Darco - kałuża i inne historie - Asia Cieślik - 09-24-2008 Ja miałam z Ekstazą podobne problemy tak jak na tym filmiku. Tylko, że ona jest już starsza i nie nauczona do pracy, jest strasznym klaustrofobikiem, nie znosi przymusu. Trochę złych doświadczeń i na każde zwiększanie presji denerwowała się. Zgrzytanie zębów, brykanie, cofanie sie, podskakiwanie przednimi nogami, niechęc do ruchu na przód. Myślałam czasami- to taki koń, ona nie lubi pracy, lepiej może ją zostawić. Ale jakoś nigdy nie mogłam sobie z nią odpuścić i teraz mam całkiem innego konia. Moje przemyślenia: może Darco jest bardzo niezależny, inteligentny i nie lubi również przymusu? Może uważa, że coś nie warto robić, albo jest to niebezpieczne i na próbę go przekonania, że jest inaczej reaguje jak uparty nastolatek zwiększając swój opór? Nawet jakby to miało być tylko pokazanie, że on też może mieć swoje zdanie? Może potrzebuje większego szacunku? Ekstaza tłukła mi do głowy cały czas o szacunku i jej zdaniu. Myślę, że kliker by tu pomógł. Bo z klikerem nie ma presji, a potem to koń już robi sam i tylko czeka aż ty o coś poprosisz. Re: Darco - kałuża i inne historie - branka - 09-24-2008 DuchowaPrzygodo - ja doświadczenie mam małe, ostatnio doszłam do wniosku że tak naprawde mam go prawie wcale. Bo nie pracuje z wieloma końmi na codzień. Ja z Branką mam tak, że odkąd nie postanawiam za wszelką cene postawić na swoim dogadujem sie dużo lepiej, koń wydaje sie być spokojniejszy i bardziej ufny. Jest teraz troche tak jakby patrzyła na mnie i wiedziała, że nie ma z mojej strony zagrożenia, że nie wyciagnę gdzieś z kieszeni bata itp(bat zresztą odrzuciłam całkiem, nawet z ziemii, zobaczymy co się tak da zdziałać). No ale mój koń jest jeden na świecie, a jest cała masa innych koni - Darco jest prawdopodobnie zupełnie inny(poza tym, że też jest koniem) i co innego może skutkować w przypadku jego co innego w przypadku Brani. Moja nie jest typem dominującym raczej, jest mi stosunkowo łatwo z nią pracować teraz, poza jej histerycznymi widzimisię z którymi też planuję coś zrobić. Ale może się zdarzyć że w niedalekiej przyszłości też stane przed podobnym problememjak Małgosia i tego sie boję - bo koń nam niestety nie powie o co chodzi, trzeba się domyślić co oznacza np jego brykanie. A powodów brykania jak wiemy może być ze sto albo i więcej. Re: Darco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-26-2008 Tariso, może kliker by pomógł, ale ja niestety kompletnie nie znam tej metody, z co za tym idzie - nie potrafię jej stosować. Jeśli czegoś nie umiem, to nie mogę tego testować na żywym organizmie ;-) Darco jest koniem dominującym. Pomimo młodego wieku - to on "ustawia" stado i cały czas przypomina "maluczkim" że jest najważniejszy i należy liczyć się jego zdaniem... Podobnie próbuje ustawić każdą nową osobę w stajni. Markuje atak, kręci się przy czyszczeniu. Tylko w mojej obecności "łaskawie" wszystko znosi i nie przejawia objawów zniecierpliwienia, czy zdenerwowania... Widać przyjął założenie, że jestem czymś w rodzaju konia alfa i nie ma co kombinować, chociaż - co oczywiste - czasami próbuje przesunąć granice dopuszczalnych zachowań testując moją cierpliwość ;-) Wczoraj skakał w korytarzu. Dwie przeszkody krzyżak + stacjonata na 1 foule. Przy dobrym przejeździe przybiegał po cukierka, po zrzutce - leciał drugi raz skoczyć (bez prowadzenia z ziemi). Nie nadążałam podnosić Skąd wiedział jakie skoki są dobre, jakie złe? nie wiem... Same skoki prawdopodobnie sprawiały mu frajdę, bo nie potrzebował specjalnej zachęty aby wrócić w korytarz (ustawiony na jednej długiej ścianie).... Ale skubany ma potęgę a i równowagę widać wyraźnie łapie coraz lepszą i koordynację jak na trzy i pół rocznego dzieciaka ma fajną :-) Zachowywał się bardzo dobrze, robił wszystko o co był proszony. Po skokach sam stępował się wokół ujeżdżalni dopóty, dopóki go o to prosiłam... Ten tydzień ma wolne od jeźdźca. Dziś jakiś stęp - może uda się pójść na spacer do lasu (oczywiście w ręku). Jutro znów zupełnie wolne... Mam też z nim inny problem, o którym z grubsza wspomniałam powyżej. Darco testuje każdą nową osobę i bywa przy tym niebezpieczny. Jeśli jestem w pobliżu, to nie próbuje , jeśli zniknę - stara się zdominować człowieka i czasami udaje mu się przestraszyć - z resztą też bym się chyba wystraszyła, jak takie 170 centymetrowe konisko leciałoby na mnie galopem... :-( Mi tego nie robi, przy mnie nie próbuje i nie mam jak go "wyprostować" |